I to by było na tyle dziękuję za to że czytaliście : )
wtorek, 4 czerwca 2013
czwartek, 23 maja 2013
Rozdział 13.
Rozdział 13
Zagrożenie w postaci Lucindy odeszło w niebyt i sprawy powoli wracały do normy. Nadal byli wstrząśnięci tym, że prawie jej się udało wykonać swój plan, ale stopniowo przestawali myśleć o tamtym zajściu. Nadszedł marzec i Severus zaczął planować ferie wielkanocne. Po długiej rozmowie z jego prawnikiem denerwował się nadchodzącymi świętami. Chciał spędzić je z Hermioną i w odpowiednim momencie przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
- Co powiesz na spędzenie przerwy świątecznej ze mną w moim domu, Hermiono? – spytał któregoś ranka przy śniadaniu.
Hermiona była mile zaskoczona – To bardzo miło z twojej strony, bardzo chętnie, dziękuję.
- Nie masz Wielkanocnej Weasley’owskiej tradycji? Będę mógł spędzić spokojny dzień bez ryżej czerwieni wokół siebie? – uśmiechnął się kiedy dziewczyna roześmiała się na głos. Miała piękny, barwny śmiech, mógłby go słuchać godzinami.
- Nie, żadnych tradycji – zastanawiała się czy gdyby miała jakieś Weasley’owskie plany, to czy chętnie by jej towarzyszył. – Ciekawi mnie twój dom, szczerze mówiąc.
- Pamiętaj. Ciekawość zabiła kota – na widok jej posmutniałej nagle twarzy natychmiast pożałował tych słów, nawet w żartach. Merlinie jak mogłem być taki nieczuły? O czym ja myślę? – Wybacz, Hermiono, nie miałem tego na myśli...
- Żaden problem – odpowiedziała. Zauważyła jego troskliwy wzrok i dodała – Nie przeczę, śmierć Snarky’ego nadal boli, ale nie chcę, by chodzono wokół mnie na paluszkach. Nie jestem taka delikatna.
- Na to wygląda. Dobrze, więc zacznę przygotowania, byśmy mogli odwiedzić mój dom.
- To brzmi nieźle, kochanie.
Nadal się rumieniła, kiedy go tak nazywała, nawet po tych wszystkich nocach spędzonych na kochaniu. Była w tym ujmująca. Severus przyłapał się na tym, że ostatnio robi wszystko, czego Hermiona sobie zażyczy – szczególnie nocą, gdy wita go z otwartymi ramionami. Ciągle był zdziwiony, że może dotykać, pieścić i kochać się z tą piękną czarownicą. Myślał tak po każdej takiej nocy, czyli całkiem często. Żartobliwie zastanowił się, czy ktoś przypadkiem nie oblał dziewczyny eliksirem pożądania. Odpowiadała na każdą jego pieszczotę – nie była już tak nieśmiała jak na początku. Musi podziękować swojemu duchowi opiekuńczemu, o ile takowego ma. Obawiał się tylko o swoją dobrą życiową passę.
Przypomniał sobie wczorajszą noc i wannę. Przyznała się, że to była jej fantazja, dopaść go w takiej sytuacji. Był bardziej niż zadowolony, gdy pomagał jej spełniać to marzenie. Chociaż nie było to łatwe z jej dość sporym brzuchem. Udało mu się wykorzystać sytuację najlepiej, jak tylko potrafił. Nie wyszło to idealnie, ale też nie najgorzej. Przypomniał sobie swoje, nie do końca świadome słowa – Gdy dziecko się urodzi, to wtedy będzie nam łatwiej. - Na szczęście pominęła je milczeniem.
Hermiona zastanawiała się, co myśli Severus. Na jego policzkach widniał lekki rumieniec, jak zawsze po tym, gdy się kochali. Zapragnęła go do bólu. Wiedziała, że nigdy nie będzie go miała dość, obojętnie, jak długo będą razem.
W jej rozmyślania wdarł się głos Severusa, informował ją, że już musi wyjść, zaraz zaczynają się lekcje – Jeszcze tylko miesiąc i będziemy mieli błogosławiony tydzień spokoju od półgłówków. – pocałował ja na pożegnanie i wyszedł
***
Kiedy tylko odbędą kontrolną wizytę u Poppy, to wyruszą do domu Severusa. Chociaż ciąża nadal była podręcznikowa, Hermiona czuła się uspokojona, kiedy Poppy informowała ja o doskonałym zdrowiu jej i dziecka
- Podczas przerwy wybieram się w odwiedziny do mojej rodziny, Severusie, więc jeśli zacząłby się poród to zabierz Hermionę do Mungo. Tutaj jest kopia karty przebiegu ciąży, tak na wszelki wypadek – wręczyła papiery Severusowi.
- Dziękuję Poppy, ale myślę, że wrócimy do Hogwartu przed porodem.
- Tak czy inaczej lepiej ją weź. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Widziałam kobiety rodzące zarówno w trzydziestym ósmym tygodniu jak i w czterdziestym drugim.
- Rozumiem. W tym wypadku wezmę tę kartę – zwrócił się do Hermiony – Gotowa do wyjścia?
- Tak – chciała zobaczyć dom, gdzie jej dziecko będzie spędzać święta i lato. Mam nadzieję, że ja także!
Kiedy odchodzili, pielęgniarka udała, że nie zauważyła jak zaborczo Severus ujął dziewczynę za rękę, by wyprowadzić ją ze skrzydła szpitalnego.
***
Powiedzieć, że Hermiona była zaskoczona widokiem typowego angielskiego domku, który okazał się być domem mistrza eliksirów to niedomówienie. Zauważył jej zdumione spojrzenie i zachichotał – A czego się spodziewałaś? Jaskini i trumny?
Rzuciła mu uśmieszek wyobrażając go sobie w trumnie jako wampira – Szczerze to myślałam, że masz coś takiego jak Malfoy Manor. Jednak, ten dom jest piękny! Nie tak przytłaczający. Już sobie wyobrażam naszego syna jak tu dorasta! - I siebie jako twoją żonę.
Jesteś w stanie dołączyć do tego obrazka siebie, kochanie, jako moją żonę? Jak żyjesz z nami i jesteś matką dla naszego syna? – Kiedyś faktycznie miałem taką rezydencje, ale sprzedałem ją jeszcze w czasach, kiedy byłem sługą Czarnego Pana. Nie czułem potrzeby utrzymywania takiego domostwa, tym bardziej, że praktycznie w nim nie bywałem, a nie widziałem siebie jako gospodarza wielkich przyjęć. Więc go sprzedałem i kupiłem ten domek. Nazwałem go Odkupienie. W zupełności mi wystarcza.
- Muszę jeszcze zobaczyć jak wygląda w środku, ale stąd wydaje się odpowiedni. Ta nazwa całkowicie do niego pasuje. – uśmiechnęła się do Severusa.
Stwierdziła, że domek jest idealnej wielkości. Cztery sypialnie, dwie ogromne łazienki, suterena, obszerna kuchnia, salon jadalny i pokój do przyjmowania gości. Rozejrzała się wokół i wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, które z urządziłaby inaczej. Wazon tu, obraz tam. Niewiele. Właściwie to zdjęcie jej i Severusa zrobione na ślubie Ginny doskonale wyglądałoby w salonie na kominku. Kochała to zdjęcie. Uśmiechała się na nim promiennie do Severusa, a i on miał łagodny wyraz twarzy, kiedy odprowadzał ją do stołu.
Jednak najbardziej zachwycił ją ogród. Nie był duży, ale wystarczający i stała w nim prześliczna ławka z kutego żelaza, otoczona kwiatami. Rosły tu chyba wszystkie gatunki kwiatów występujące na wyspie. – Zawsze myślałem o założeniu własnej hodowli składników do eliksirów i założenia laboratorium w suterenie. Jeśli oczywiście zdecyduję się zostawić Hogwart – Severus stanął obok niej.
- Świetny pomysł. To miejsce jest piękne, Severus. Nawet potrafię sobie wyobrazić twoje składniki do eliksirów w tamtej lewej części ogrodu.
- Tak jak i ja. Gotowa, coś zjeść? – zaczynał być nieco głodny i wiedział, że Hermiona tym bardziej powinna.
- Tak, ale po jedzeniu chciałabym usiąść w ogrodzie z książką – spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Zachichotał – To da się załatwić, Hermiono, jednak zanim zagłębisz się w książkę, chciałbym ci coś pokazać.
Unosząc z ciekawością brew zapytała – tak?
- Tak. Jest to list mojego pradziadka napisany do prababci, kiedy się zaręczali. Pradziadek to jedyny członek mojej rodziny, do którego czuję szacunek.
- To bardzo miłe z Twojej strony. Z przyjemnością przeczytam ten list. – starał się nie rozbudzać w sobie zbyt wielkiej nadziei, ale poprosił ją o przeczytanie listu miłosnego i nic nie mogła poradzić na przyśpieszone bicie serca.
***
Po kolacji przeczytała list. Teraz po „przyjemniejszej” części nocy nie mogła zasnąć. Po głowie krążyła jej jedna myśl. On zna znaczenie szmaragdów i chciał dopilnować, abym również się dowiedziała.
Dziwi mnie ta wizyta. To tak jakby chciał być tylko ze mną poza Hogwartem. I tak zdecydowanie dążył do tego, abym zobaczyła jego dom, jakby oczekiwał na moją aprobatę. Mam przeczucie, że coś się wydarzy w tym tygodniu. Była już tak zmęczona, że kręciło jej się w głowie. Zasnęła.
Severus też miał w głowie niespokojne myśli. Teraz ona już wie, dlaczego wybrałem szmaragdy na prezent. Nie powiedziałem tego, ale Hermiona jest inteligentna. Zrozumie moje motywy, dlaczego dałem jej przeczytać ten list. Wydaje się, też, że podoba jej się mój dom. Gdyby tylko rozumiała, jak pragnę, aby to był nasz dom. Jednego mogę być pewny. Do końca tygodnia będę wiedział na czym stoję.
***
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, Hermiona zdecydowała się pójść do ogrodu i poczytać. Severus poszedł do sutereny, aby zobaczyć, w jaki sposób można przerobić ją na laboratorium. Im więcej o tym myślał, tym bardziej podobał mu się ten pomysł. Po narodzeniu syna planował spędzać więcej czasu tutaj, tak więc kąt do pracy będzie potrzebny.
Hermiona miała rano drobne skurcze, ale zbagatelizowała to. Przeczytała w mugolskiej książce o skurczach Braxton - Hickis, ale że zostały jej jeszcze dwa tygodnie to myślała, że je sobie tylko wyobraziła.
Kiedy czytała zaskoczyła ją sowa. Myślała, że to do Severusa, ale to był list od Ginny. Ona i Tonks urządzają wieczór panieński dla Susan i chciały wiedzieć czy Hermionie wybrałaby się z nimi na zakupy na Pokątną. Mają zamiar wybrać się tam jutro i zjeść również lunch. Nic wyczerpującego, jako, że Hermionie zbliżał się termin porodu.
Uśmiechnęła się do siebie i weszła do domu, po pióro, aby napisać odpowiedź. Wysłała sowę z odpowiedzią i poszła do sutereny żeby poinformować Severusa o swoich planach. Widok, na jaki się natknęła spowodował u niej wybuch śmiechu. Wyglądało jakby ktoś dał profesorowi Snape szlaban. Miał na sobie białą koszulkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, zawinięte do kolan, a ramię zanurzone miał po łokieć w kotle z gorącą wodą, który właśnie szorował.
- Co cię tak rozbawiło? – uniósł brew.
- Nic, nic – usiłowała powstrzymać chichot – Jestem zaskoczona widokiem ciebie szorującego kocioł. Co robisz? Pomóc ci w czymś?
- Nie, kochanie, nie chcę abyś mi w tym pomagała. A jeżeli będę potrzebował pomocy, to zawołam skrzata. Zdecydowałem się przygotować suterenę pod laboratorium. Powinnaś odpoczywać.
- Czuję się dobrze. Muszę tylko więcej spacerować – odpowiedziała z rozdrażnionym uśmiechem – Szukałam cię by poinformować, iż jutro idę z Tonks i Ginny na Pokątną po zakupy na wieczór panieński Susan. Zjem tam lunch i wrócę prosto do domu.
- Merlinie! Błagam nie pozwól, żebym był zaproszony na kolejny wieczór kawalerski – To się doskonale składa. Gdy Hermiona pójdzie z tymi dwiema, to mogę dograć wszystko z moim prawnikiem.
- No cóż, skoro jesteś zaproszony na ślub, to podejrzewam, że na wieczór kawalerski również. Pójdziesz, prawda?
- Tak, jeśli nalegasz, pójdę. O ile będę zaproszony.
Uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do ogrodu, aby dokończyć czytanie.
Merlinie! Myślał Severus. Co ta mała wiedźma ze mną zrobiła? Wezmę udział w wieczorze kawalerskim Longbottoma! Co się ze mną dzieje? Potrząsnął głową i wrócił do szorowania kotła.
***
Rankiem Hermiona wstała wcześniej, chciała przed wyjściem wziąć prysznic i przygotować się do wycieczki na Pokątną. Zauważyła, że skurcze przybierają na sile, ale bez problemu dało się je wytrzymać, więc je ignorowała.
Była zadowolona, że skrzaty przygotowały śniadanie, kiedy była po prysznicem. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Ginny i Tonks. Musiała jeszcze zatrzymać się u Gringotta, potrzebowała pieniędzy na zakupy.
Szybko skończyła posiłek pożegnała się z Severusem i fiuknęła do Dziurawego Kotła na spotkanie z dziewczynami.
Hermiona była szczęśliwa, że przyjaciółki już na nią czekały – Ginny, Tonks! Jak dobrze was widzieć! Co u was?
- Cudownie. Bycie małżonką Draco jest najcudowniejszą rzeczą na świecie! Przysięgam, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta hogwardzka fretka zamieni się w tego czarodzieja, za którego wyszłam za mąż. Moje życie nie mogłoby być lepsze. – rozpromieniła się Ginny.
Słowa rudowłosej spowodowały smutek u dwóch pozostałych dziewczyn. Obie miały swoich czarodziei, z którymi chciałyby się pobrać. – A co z dzieckiem? Myślisz o tym czasami? – Hermiona zastanawiała się czy Draco jest typem ojca. Przypuszczała, że jako czystokrwisty czarodziej chciałby mieć potomka.
- Oczywiście, że myślimy! Ale chciałabym poczekać kilka lat, muszę przywyknąć do myśli bycia panią Malfoy!
Tonks śmiejąc się wyznała, że u niej i Harry’ego wszystko w porządku. Była już mowa, aby przeprowadziła się na Grimmauld Place, ale to nic pewnego. Hermiona zastanowiła się w duchu, co powie na to Molly, ponieważ uważała Harry’ego za jednego ze swoich synów.
***
Kiedy weszły do Gringotta, Griphook, goblin recepcjonista poinformował Hermionę, że kobietom w ciąży nie wolno jeździć wózkami, to było zbyt niebezpieczne. Zamiast tego pokażą jej potwierdzenie salda i gobliny będą szczęśliwe, jeżeli wyręczą ją w podróży do skarbca.
Stan rachunku zaintrygował dziewczynę – Z całą pewnością te saldo nie jest poprawne. Widnieje na nim trzydzieści pięć tysięcy galeonów więcej niż powinno.
Obrażony Griphook spojrzał w dół na wyciąg – Zaręczam, że jest poprawne. Gobliny się nie mylą. Pani pokaże. – Hermiona wręczyła goblinowi saldo – Tu jest napisane, że został złożony depozyt w skrytce nr 647 w imieniu panny Granger przez pana Severusa Snape’a.
- Dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego Severus miałby deponować jakiekolwiek, a w szczególności tak dużo pieniędzy na moim rachunku? – kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła się jakby dostała z tłuczka. Oczywiście! Dziecko! Dał jej te pieniądze, aby po urodzeniu dziecka po cichu odeszła, co znaczyło, że odczytywała wszystko niewłaściwie. Z nerwów nie umiała złapać tchu, odwróciła głowę.
Jak mogłam być taka głupia? Myślałam, że on planował ze mną przyszłość, a on tylko chciał mnie spłacić. Wszystkie te wieczory i randki, nie wspominając o gorących nocach! Powiedział, że zależy mu na mnie! Nie rozumiem, dlaczego. Już podpisałam ten przeklęty kontrakt. Nie musiał mi płacić, ale widocznie doszedł do wniosku, że jak zapłaci to odejdę bez szemrania. Jeżeli tak myślał to się grubo pomylił!
- Chciałabym wycofać całe trzydzieści pięć tysięcy, proszę.
- Jak pani sobie życzy – niewzruszony Griphook, wykonał daną operację i wręczył Hermionie kwit.
Dziewczyna wzięła dowód kasowy i podeszła do przyjaciółek – Naprawdę mi przykro, ale jednak nie czuję się zbyt dobrze. Idźcie same. Kupię coś później.
Tonks popatrzyła na nią z zainteresowaniem. – Jesteś pewna, Hermiono? Z przyjemnością cię odprowadzimy, to żaden kłopot.
O nie! Muszę dopaść Severusa Snape’a sama! – Nie, wszystko w porządku. Tylko teraz za szybko się męczę. Wyślę wam później sowę. – wysiliła się na mały uśmiech, starając się nie okazywać buzującego gniewu.
- Jesteś pewna...? – spytała Ginny, Hermiona skinęła głową – dobrze, ale daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebować. Rzeczywiście wyglądasz nieco blado.
Dla świętego spokoju dziewczyna przytaknęła i poszła do Dziurawego Kotła, aby fiuknąć do domu. Gdy wyszła z kominka okazało się, że Severusa nie ma. Zdecydowała się poczekać na niego w salonie i tak nie byłaby w stanie teraz nic robić. Im dłużej czekała tym bardziej robiła się wściekła.
***
Severus był w bardzo dobrym nastroju. Odwiedził swojego prawnika i wprowadził wszystkie zamierzone zmiany. Dziś w nocy porozmawia z Hermioną. Synchronizacja była doskonała. Wszystko było na swoim miejscu.
Był zdumiony faktem, iż tak dobrze układa się między nimi. Nigdy nawet nie śnił, że spotka czarownicę, którą byłby w stanie pokochać tak jak kochał Hermionę. Chciał mieć wszystko przygotowane, więc po drodze wstąpił do paru sklepów. Miał jeszcze godzinę do lunchu, więc myślał, że ma jeszcze sporo czasu, aby wszystko przygotować. Chciał to zrobić jak najszybciej i zabrać ją gdzieś, by to uczcić. Nie miał cienia wątpliwości, że będą świętować.
Widok Hermiony w salonie bardzo go zaskoczył – Wróciłaś wcześniej, kochanie?
Kochanie? Całuj mnie w dupę, ty zasrany manipulatorze! – Nie, w ogóle nie byłam na zakupach. Natknęłam się na niespodziewany problem. – skrzywiła się , jej skurcze stawały się coraz mocniejsze. Myślała, że to z nerwów, ale teraz to nie wyglądało na nerwy. Musiała się zastanowić.
- Och… Mam nadzieję, że to nic poważnego. Dobrze się czujesz?
- Jeszcze nie wiem, zależy jak wyjaśnisz to! – rzuciła w niego dowodem kasowym z Gringotta – wtedy ci powiem jak się czuję!
Merlinie! Chciałem to wyjaśnić zanim dowiedziałby się od goblinów. Co musiała sobie pomyśleć? – Hermiona, to nie jest to, o czym myślisz...
- Co ja myślę? Myślę, że te galeony na moim rachunku to jakiś rodzaj zapłaty za transakcję! Myślę, że chcesz abym po porodzie cicho zniknęła. Myślałam, że stworzyliśmy związek i po urodzeniu dziecka będziemy to kontynuowali. Myślałam, że mogę ci zaufać! – z każdym słowem mówiła coraz głośniej i nerwowo gestykulowała.
- Dlaczego, Severus? Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam, że zacząłeś widzieć we mnie kogoś więcej niż tylko brzuch do wynajęcia! Chciałam być kimś więcej dla ciebie, dla naszego syna! – poczuła jak łapie ją silny skurcz i złapała się za brzuch, niejasno przemknęło jej przez myśl, że powinna coś z nimi zrobić.
- Wystarczy – Severus rozpaczliwie starał się nie stracić panowania nad sobą. Bał się, że toczy przegraną walkę. – Tak, zdeponowałem te galeony na twoim rachunku, ale nie jako rodzaj zapłaty, jak sądzisz! Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić...
- Nie! Nie chcę słuchać twoich zasranych tłumaczeń. Wykorzystałeś mnie! Celowo doprowadziłeś do tego, bym uwierzyła, że miedzy nami coś jest, kiedy najwyraźniej nic niema! – następny skurcz zmusił ją aby usiadła.
Severus poczuł się urażony jej krzykiem. Miał tego dość. Wysłucha go nawet, jeśli będzie musiał rzucić Silencio! – Z pewnością cię nie wykorzystałem! Byłem zobaczyć się z moim praw...- urwał widząc wykrzywioną z bólu twarz Hermiony.
- Wody mi odeszły! Severus, zaczynam rodzić! Mam skurcze już od wczoraj, ale myślałam, że to Braxtona –Hicksa.
- Akurat TERAZ musiały odejść ci wody? - I co to Na Merlina są skurcze Braxtona – Hiksa? Złagodził ton, kiedy zobaczył jej wykrzywioną twarz – Chodź, musimy iść do Mungo. Wezmę tylko twoją torbę i kartę ciąży.
Hermiona tylko sekundę wahała się, po czym ujęła wyciągniętą dłoń Severusa. Snape zabrał torbę i kartę, po czym fiuknęli do Mungo. Gdy Hermionę prowadzono do pokoju, Severus wysłał sowę do Albusa.
Poszedł do pokoju Hermiony, przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł. Kiedy uzdrowiciel skończył badanie i wyszedł, odezwał się – Hermiona, przysięgam, że te pieniądze to nie to co myślisz – poprawił się kiedy dziewczynę złapał kolejny skurcz – Wiem, że to nie najlepszy czas aby o tym mówić. Obiecaj mi tylko, że mnie wysłuchasz, kiedy to się skończy.
Hermiona chciała mu wierzyć i wiedziała, że jest mu winna to, aby go wysłuchać. – Obiecuję – zgodziła się – Jeżeli to naprawdę nie tak jak myślałam to przepraszam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo zabolało mnie, kiedy odkryłam te pieniądze na moim koncie. – napięła się przy kolejnym skurczu.
- Odpręż się, kochanie. Trzymaj mnie za rękę – kiedy dziewczyna złapała jego dłoń, kontynuował – Nigdy nie chciałem cię zranić, Hermiono. Wierzę, że zrozumiesz, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Teraz skoncentrujmy się na przyprowadzeniu naszego syna na świat. – palcami zataczał uspakajające kółka na wierzchu jej dłoni. Wydawało się, że to skutkuje.
Po pięciu godzinach ciężkiej pracy, Severus zaczął się niepokoić i Hermionę zaczęło to irytować.
- Zapewniam pana, panie Snape, że poród może trwać o wiele więcej niż te parę godzin. Byłam świadkiem jak czarownice rodziły po dwa dni! – ryknęła na niego Uzdrowicielka. Drażniły ja natarczywe słowa Severusa, że coś musi być nie tak.
- To jest profesor Snape – rozdrażnionym tonem poinformowała ją Hermiona – i jedyny poród, który mnie w tej chwili obchodzi to mój.
- Oczywiście, że tak, moja droga – uzdrowicielka zwróciła się do niej uspokajającym tonem – dobrze sobie radzisz. Chciałabyś possać kostkę lodu?
- Nie! Chciałabym w końcu wyciągnąć ze mnie to dziecko! – nawet w jej własnych uszach zabrzmiało to histerycznie.
- Hermiona – Severus prawie wymruczał, by ją uspokoić – Patrz na mnie. Skup się, przejdziemy przez to razem. – jakkolwiek trudne by to nie było on musiał zachować zimną krew, by pomóc dziewczynie.
Jego głos zdawał się zadziałać. Skupiła wzrok na jego twarzy i zaczęła się odprężać.
Minęły jeszcze trzy godziny zanim nadeszły bóle parte. Severus nie zostawił jej ani na chwilę. Potem jeszcze godzina i w końcu Hermiona usłyszała płacz swojego syna. Uśmiechnęła się przez łzy do Severusa – Zrobiliśmy to – powiedziała słabym głosem.
Nie był w stanie zaufać swojemu głosowi, zamiast tego pochylił się i delikatnie ją pocałował. Oparł czoło o głowę Hermiony, po minucie w końcu się odezwał – Zrobiliśmy, naprawdę. Byłaś cudowna, kochanie.
Dziecko zostało obmyte i opatulone w kocyk. Uzdrowicielka położyła je na brzuchu Hermiony. Miał miękkie czarne loczki, jedną piąstkę wciskał w policzek. – Dzięki bogom ma twój nos – drażnił ją Severus.
Uśmiechnęła się do niego – Tak, ale ma twoje oczy. Kształt i kolor.
Severusa zaczęło dławić wzruszenie i zdecydował się odzyskać trochę dystansu. Musi porozmawiać z nią na wiadomy temat i do tej pory musi powstrzymać swoje emocje. – Jestem pewien, że Albus i Minerwa czekają na zewnątrz. Kiedy będą cię myli wyjdę i powiem im, że dziecko już jest. – nie mógł się oprzeć aby nie pocałować jej jeszcze raz, po czym opuścił pokój.
***
Severus był zaskoczony, gdy wszedł do poczekalni. Byli tam nie tylko Albus i Minerwa, ale też Lucjusz z Narcyzą, Draco i Ginny, Harry i Tonks, Ron, Luna i ku jego najwyższemu zaskoczeniu Susan i Neville. Będę musiał znosić przeklętego Longbottoma do końca moich dni! Wystarczy, że muszę już znosić Chłopca – Który – Przeżył – Aby – Pokonać – Czarnego - Pana i jego pomagiera, ale Longbottoma także?
Każdy z nich patrzył na niego wyczekująco, więc stwierdził krótko - Mój syn przybył. Zarówno on, jak i jego matka czują się dobrze. Kiedy tylko skończą badanie przyniosę go tutaj.
Wrócił do pokoju, aby zabrać syna i zobaczył, że Hermiona spokojnie śpi. Gdy już wszyscy skończyli wyrażać swój zachwyt nad jego dzieckiem, zdecydował się wrócić do domu, odświeżyć się i przebrać. Goście wyszli, obiecując wrócić jutro, aby zobaczyć się z Hermioną.
***
Hermiona została obudzona przez Uzdrowicielkę, której jeszcze nie widziała, bardzo wcześnie rano, około piątej – Twój syn musi zostać nakarmiony, mamusiu. Jest bardzo głodny.
Dziewczyna chciała się sprzeciwić, ale pomyślała, że lepiej nie. To może być jedyna szansa, jaką mogę mieć. Chcę wiedzieć, jak to jest karmić własnego syna.
Po pokazaniu Hermionie jak przystawia się dziecko do piersi, kobieta wyszła. Dziewczyna przyglądała się dziecku i nagle nie mogła zapanować na swoimi emocjami. Zaczęła cicho płakać. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę kochać tak mocno.
***
Po prysznicu Severus zdecydował, że powinien się zdrzemnąć. Był jednak tak wyczerpany, że zasnął zanim się obejrzał. Obudził się lekko zaniepokojony, że nie powinien spać tak długo. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyfiukał do Mungo.
Widok, który zobaczył po wejściu do pokoju Hermiony zatrzymał go w pół kroku. Karmiła jego syna. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Uniosła głowę wyraźnie zaskoczona.
- Severus, ja przepraszam – była świadoma, że zacznie pleść bez sensu, ale nie umiała się powstrzymać – Uzdrowicielka przyniosła go do mnie i nie mogłam się oprzeć. Proszę, już oddaję ci twojego syna.
Uniósł rękę, aby ją uciszyć – Nie, nie przestawaj. Muszę przyznać, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. – przerwał na chwilę i zebrał całą swoją odwagę – Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć. – jego ton brzmiał dość energicznie, ale chciał mieć to już za sobą. Wziął głęboki oddech, utkwił wzrok w ścianie ponad prawym ramieniem dziewczyny i zaczął wyjaśnienia.
- Przede wszystkim, chcę wyjaśnić depozyt. To nic niezwykłego dla czarodzieja czystej krwi ofiarować żonie taki prezent, kiedy urodzi jego spadkobiercę. Taki był mój zamiar. To był prezent dla ciebie, nie rodzaj zapłaty. – Hermiona zarumieniła się po jego słowach i jej nadzieja gwałtownie podskoczyła. Powiedział „żonie”...
- Druga sprawa, byłem u mojego prawnika i sporządziłem nowy kontrakt – widząc jej intensywne spojrzenie zaczął mówić szybciej – Zdecydowałem się na łączną opiekę nad dzieckiem. Jest nasz. To sprawia, że według nowego prawa nie będziesz musiała wychodzić za mąż. – po policzkach dziewczyny znowu pociekły łzy. On pozwala mi być matką dla naszego dziecka i nie będę musiała zawierać niechcianego małżeństwa!
- Trzecia rzecz, rozmawiałem z Filiusem. Jest chętny przyjąć cię na staż, o ile zdecydujesz się pozostać w zamku na dłużej. Możesz pozostać w naszych kwaterach albo, jeśli wolisz, poprosić Albusa o własne. – Proszę zostań ze mną i naszym synem.
- I ostatnie, Bill Weasley skontaktował się ze mną w zeszłym tygodniu. Gobliny chcą zaoferować ci pracę jako łamacz uroków, kiedy już skończysz staż. Pytał mnie, czy byłabyś tym zainteresowana. Z twoimi wynikami w numerologii i kiedy zostaniesz Mistrzem Zaklęć gobliny uważają, że będziesz majątkiem. – Te słowa wstrząsnęły dziewczyną. Wczoraj była u Gringotta, a gobliny ani słowem o tym nie wspomniały.
Dał jej chwilę czasu na przyswojenie rewelacji i w końcu spojrzał jej w oczy. Zebrał całą swoją odwagę i zadał najważniejsze dla niego pytanie – Hermiona, naprawdę mnie kochasz?
Serce dziewczyny zamarło na sekundę. Zdecydowała, że będzie uczciwa, wiedziała, że pytał o powód. Nie odrywając spojrzenia od czarnych oczu odpowiedziała – Tak, bardzo.
Nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, dopóki nie wypuścił z ulgą powietrza – Też cię kocham, Hermiono. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś zostać moją żoną?
Łzy trysnęły jej z oczu. Czy kiedykolwiek przestanę płakać? Głupie hormony! – To uczyni mnie najszczęśliwszą czarownicą na świecie.
Severus wreszcie podszedł do niej i do dziecka. Pochylił się i pocałował syna w główkę oraz musnął usta narzeczonej zanim umieścił na jej palcu pierścionek. Rozpoznała go - to był ten, który znalazła w kufrze. Wiedziała, że musiał należeć do prababki Severusa tej samej, do której zaadresowany był list.
Dumny tata podparł się na jednym łokciu obok swojej narzeczonej i objął ją i dziecko – Mam imię, które mi się podoba. I myślę, ze je zaaprobujesz. Silas jak mój pradziadek i William po...
- Moim tacie – miała wrażenie, że za chwilę serce jej pęknie z nadmiaru miłości i rozpromieniła się – Silas William Snape. Bardzo mi się podoba. Kogo poprosimy na chrzestnych?
- Myślałem o Albusie i Minerwie, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Doskonale. Będą bardzo szczęśliwi.
Oboje bardzo zadowoleni zapadli w lekką drzemkę. Między nimi leżał Silas. Obudziło ich delikatne pukanie do drzwi – Wejść – zawołała Hermiona.
Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli wszyscy jej przyjaciele. Stłoczyli się wokół łóżka, by zobaczyć ją i dziecko. Oprócz tych, którzy byli w szpitalu podczas porodu pojawili się również Molly z Arturem. Hermiona była zdumiona, że Mungo pozwala na tak liczne odwiedziny. Mugolski szpital nigdy nie wyraziłby na to zgody.
Narcyza jako pierwsza pogratulowała obojgu. Wręczając Hermionie prezent zauważyła pierścionek zaręczynowy – Czy to jest to, o czym myślę?
Hermiona spojrzała na Severusa chcąc, aby to on odpowiedział. Zrozumiał – Hermiona zgodziła się zostać moją żoną. Ustalimy datę, gdy tylko wyjdzie ze szpitala.
- Nie! – Wrzasnęła dziewczyna. Widząc zaskoczone spojrzenia, wyjaśniła – to znaczy, że nie chcę czekać. – popatrzyła na Severusa – Chciałabym wrócić do domu jako rodzina.
Lekko wystraszony Severus spojrzał na dyrektora – Co o tym sądzisz Albus? Jesteś w stanie przeprowadzić ceremonię tutaj?
W niebieskich oczach widać było iskierki, kiedy patrzył na dumnych rodziców – Z całą pewnością. Dajcie mi tylko godzinę, aby wszystko przygotować.
Hermiona otworzyła usta i powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej się przypomniała – Co ja na siebie włożę? Nic na mnie teraz nie pasuje!
- Otwórz swój prezent - odezwała się Narcyza. Dziewczyna otworzyła paczkę i znalazła śliczną, białą jedwabną koszulę nocną dla kobiet karmiących z dopasowanym szlafroczkiem. – Narcyzo, to jest piękne! Dziękuję.
- Jak już wiesz, uwielbiam bieliznę – roześmiała się blondynka. Inne kobiety w pokoju i Lucjusz przytaknęli – więc kiedy zobaczyłam tę, to od razu pomyślałam o tobie. Myślę, że będzie doskonale pasowało.
Ginny wyskoczyła z pomysłem – Zastanawiam się, czy Marci nie może przyjść i zrobić coś z twoimi włosami.
Hermiona ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami i tylko się uśmiechnęła – Ginny, nie czuję się na siłach przetrzymać je zabiegi, właśnie teraz. Myślisz, że mogłabyś mi pomóc i przynajmniej je rozczesać?
- Przepraszam, nie pomyślałam. Oczywiście, że ci pomogę.
Kiedy kobiety zaczęły mówić o włosach, Severus spojrzał na swoją przyszłą żonę z wyrazem usprawiedliwienia w oczach – Jeśli nie masz nic przeciwko, kochanie, to skoczę do domu, aby się przygotować. Wrócę za godzinę.
- Oczywiście, będę gotowa, kiedy wrócisz – uśmiechnęła się i wyszeptała – Kocham cię.
- Tez cię kocham – odpowiedział zduszonym głosem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że za godzinę poślubi kobietę swoich snów, która urodziła jego syna. Życie nie mogło być lepsze.
***
Godzinę później wszyscy zebrali się w pokoju Hermiony. Poprosiła uzdrowiciela, aby przyniósł jej Silasa. Chciała, by był częścią uroczystości. Oboje wybrali przyjaciół, którzy mieli reprezentować cztery elementy. Ginny- ogień, Minerwa – ziemię, Lucjusz – powietrze, a Draco –wodę. Harry i Ron byli honorową rodziną dla panny młodej. Hermiona chciała, aby oni mieli specjalne zadanie.
Wcześniej wysłała Susan i Tonks na Pokątną po obrączkę dla Severusa. Kazała kupić prosty platynowy krążek bez żadnych inskrypcji. Po wcześniejszych wydarzeniach teraz na pewno, było ją na to stać.
Gdy uroczystość dobiegła końca, Severus poinformował wszystkich, że przed początkiem zajęć zaprasza wszystkich do Odkupienia. Sową zawiadomi każdego o terminie. Kiedy tylko skończył mówić, Silas zamanifestował swoją obecność. Był głodny.
Wszyscy powoli opuścili pokój i Hermiona mogła nakarmić syna. Jej mąż usiadł na łóżku, aby móc się przyglądać – Spytałaś mnie kiedyś, dlaczego akurat ciebie, ze wszystkich ludzi, wybrałem na zastępczą matkę. Pamiętasz?
- Tak. Dlaczego to musiałam być ja?
- Ponieważ jesteś jedyna, kochanie. To musiałaś być TY i nikt inny. I nigdy nie będzie. Pragnąłem i kochałem cię już wtedy.
- Tak samo było ze mną. Już wtedy się kochałam, Severusie. Zawsze.
Epilog
Hermiona stała przy stole w jadalni i patrzyła na zebranych w Norze ludzi. Od przeszło pięciu lat Molly, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, urządzała ogromny rodzinny obiad. Trudno było uwierzyć, że Silas ma już pięć lat. Czas szybko mijał. Objęła rękami wydatny brzuszek i spojrzała na Severusa, który wkładał do kołyski ich dwuletnią córkę, Serenę. Zasnęła przytulona do jego piersi z główką na ramieniu taty. Severus właśnie rozmawiał z Arturem i Lucjuszem o Merlin wie czym, kiedy blondyn wyciągnął rękę i zaczął gładzić dziewczynkę po pleckach.
Kiedy Serena się urodziła, poprosili na chrzestnych Lucjusza i Narcyzę. Ostatnio Lucjusz zaczął wołać ją Rena i usłyszał gwałtowny sprzeciw. Poinformowała go, że nazywa się Serena Jane Snape i czy coś mu się nie podoba. Ostatecznie nawet tatuś, najukochańsza osoba na świecie nie mogła nazywać jej Rena! I Lucjusz także nie mógł, mimo, iż psuł i rozpieszczał ją na każdym kroku.
Spojrzenie Hermiony powędrowało do Silasa, który bawił się z Weroniką Weasley, córką Rona i Luny. Dziewczynka ostatnio zażądała, aby nazywać ją Ronni. Razem z nim bawił się również syn Neville’a i Susan. Chociaż Ronni i Frank byli o rok młodsi od Silasa, było wiadome, że jest im przeznaczone zostać następną trójcą Hogwartu. Hermiona była pewna, że jej syn zostanie przydzielony do Gryffindoru. Był zbyt śmiały i odważna na inny dom, ku konsternacji jej męża. Jednak w stosunku do Sereny miała pewność, że to będzie Slytherin. Już była małym, ale utalentowanym intrygantem.
Przeniosła uwagę na Potterów. Prawo małżeńskie zmusiło w końcu Harry’ego, aby poprosić Tonks o rękę. Dziewczyna otrzymała wiele ofert – w większości z nich chodziło o jej zdolności metamorfomaga. Harry nie był czystej krwi, ale minister dał mu specjalne pozwolenie aby ożenić się z Tonks; był przecież tym, który pokonał Voldemorta. Minister nawet zniósł im pewne ograniczenie. Nie musieli od razu starać się o dziecko. Przynajmniej sześć lat, tyle ile czasu wyznaczyło im ministerstwo.
Ginny i Draco dopiero ostatnio zdecydowali się na dziecko. Chłopak był wstrząśnięty wiadomością, że będą mieli bliźnięta. Ginny miała nie wiele mniej obaw. Dorastałała z Fredem i Georgem.
Prawo małżeńskie dotknęło wszystkich Weasleyów. Bill ożenił się z Fleur, Ron i Ginny zdążyli na szczęście przed wejściem w życie prawa. Fred i George z Angeliną Jonson i Katie Bell. Percy pozostał przy Penelopie Clearwater, a Charlie ożenił się z Alicją Spinnet. Nadal nie wszyscy otrząsnęli się z szoku. Nikt nie przypuszczał, że Charlie w ogóle wie, że ktoś taki istnieje.
Z wyjątkiem Rona, jedynymi Weasleyami, którzy dochowali się dzieci byli Bill i Fleur. Inni utrzymywali, że cały czas nad tym pracują. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Praktyka czyni mistrza. Hermiona była pogrążona w myślach, ocknęła się czując jak oplata ją para silnych ramion i dłonie Severusa spoczęły zaborczo na jej brzuszku. Oparła się o silny tors, zadowolona, że znajduje się w objęciach męża, swoim ulubionym miejscu na ziemi.
- Wszystko w porządku, kochanie? – Zawsze się martwił podczas ostatnich dwóch miesięcy ciąży, ale teraz przesadzał. Może dlatego, że zdecydowali się, iż to będzie ich ostatnie dziecko. Trochę ich to przygnębiało.
- Jak najbardziej, kochany. Ale niedługo możemy wyjść. Zaczynam być zmęczona. – Wracali do Odkupienia na letnie wakacje.
Severus zdecydował, że kiedy Silas zacznie szkołę to on poda się do dymisji. Miał kilka osobistych dzienników z eliksirami i chciał rozpocząć testy, sprawdzić swoje teorie. Hermiona jak dotąd nie umiała się zdecydować, czy zostawić pracę u Gringotta czy pracować razem z Severusem. Lubiła swoją pracę, ale nienawidziła współpracy z goblinami. Wiedziała, że tylko dzięki Billowi Weasleyowi i jego spokojnemu usposobieniu tak długo tam wytrzymała.
Zabrali Silasa i Serenę i wrócili do domu. Dziewczynka obudziła się i głośno protestowała. Odprawili cały wieczorny ceremoniał z dziećmi - kąpiel, bajki na dobranoc – i Hermiona mogła się odprężyć w ramionach męża.
Zasypiając dziękowała wszystkim bogom za ten przeklęty kontrakt. Straszny na początku, przyniósł jej więcej szczęścia niż oczekiwała. Dał jej człowieka, którego kochała całym sercem i rodzinę, o której zawsze marzyła. Życie było zdecydowanie piękne.
KONIEC!
Zagrożenie w postaci Lucindy odeszło w niebyt i sprawy powoli wracały do normy. Nadal byli wstrząśnięci tym, że prawie jej się udało wykonać swój plan, ale stopniowo przestawali myśleć o tamtym zajściu. Nadszedł marzec i Severus zaczął planować ferie wielkanocne. Po długiej rozmowie z jego prawnikiem denerwował się nadchodzącymi świętami. Chciał spędzić je z Hermioną i w odpowiednim momencie przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
- Co powiesz na spędzenie przerwy świątecznej ze mną w moim domu, Hermiono? – spytał któregoś ranka przy śniadaniu.
Hermiona była mile zaskoczona – To bardzo miło z twojej strony, bardzo chętnie, dziękuję.
- Nie masz Wielkanocnej Weasley’owskiej tradycji? Będę mógł spędzić spokojny dzień bez ryżej czerwieni wokół siebie? – uśmiechnął się kiedy dziewczyna roześmiała się na głos. Miała piękny, barwny śmiech, mógłby go słuchać godzinami.
- Nie, żadnych tradycji – zastanawiała się czy gdyby miała jakieś Weasley’owskie plany, to czy chętnie by jej towarzyszył. – Ciekawi mnie twój dom, szczerze mówiąc.
- Pamiętaj. Ciekawość zabiła kota – na widok jej posmutniałej nagle twarzy natychmiast pożałował tych słów, nawet w żartach. Merlinie jak mogłem być taki nieczuły? O czym ja myślę? – Wybacz, Hermiono, nie miałem tego na myśli...
- Żaden problem – odpowiedziała. Zauważyła jego troskliwy wzrok i dodała – Nie przeczę, śmierć Snarky’ego nadal boli, ale nie chcę, by chodzono wokół mnie na paluszkach. Nie jestem taka delikatna.
- Na to wygląda. Dobrze, więc zacznę przygotowania, byśmy mogli odwiedzić mój dom.
- To brzmi nieźle, kochanie.
Nadal się rumieniła, kiedy go tak nazywała, nawet po tych wszystkich nocach spędzonych na kochaniu. Była w tym ujmująca. Severus przyłapał się na tym, że ostatnio robi wszystko, czego Hermiona sobie zażyczy – szczególnie nocą, gdy wita go z otwartymi ramionami. Ciągle był zdziwiony, że może dotykać, pieścić i kochać się z tą piękną czarownicą. Myślał tak po każdej takiej nocy, czyli całkiem często. Żartobliwie zastanowił się, czy ktoś przypadkiem nie oblał dziewczyny eliksirem pożądania. Odpowiadała na każdą jego pieszczotę – nie była już tak nieśmiała jak na początku. Musi podziękować swojemu duchowi opiekuńczemu, o ile takowego ma. Obawiał się tylko o swoją dobrą życiową passę.
Przypomniał sobie wczorajszą noc i wannę. Przyznała się, że to była jej fantazja, dopaść go w takiej sytuacji. Był bardziej niż zadowolony, gdy pomagał jej spełniać to marzenie. Chociaż nie było to łatwe z jej dość sporym brzuchem. Udało mu się wykorzystać sytuację najlepiej, jak tylko potrafił. Nie wyszło to idealnie, ale też nie najgorzej. Przypomniał sobie swoje, nie do końca świadome słowa – Gdy dziecko się urodzi, to wtedy będzie nam łatwiej. - Na szczęście pominęła je milczeniem.
Hermiona zastanawiała się, co myśli Severus. Na jego policzkach widniał lekki rumieniec, jak zawsze po tym, gdy się kochali. Zapragnęła go do bólu. Wiedziała, że nigdy nie będzie go miała dość, obojętnie, jak długo będą razem.
W jej rozmyślania wdarł się głos Severusa, informował ją, że już musi wyjść, zaraz zaczynają się lekcje – Jeszcze tylko miesiąc i będziemy mieli błogosławiony tydzień spokoju od półgłówków. – pocałował ja na pożegnanie i wyszedł
***
Kiedy tylko odbędą kontrolną wizytę u Poppy, to wyruszą do domu Severusa. Chociaż ciąża nadal była podręcznikowa, Hermiona czuła się uspokojona, kiedy Poppy informowała ja o doskonałym zdrowiu jej i dziecka
- Podczas przerwy wybieram się w odwiedziny do mojej rodziny, Severusie, więc jeśli zacząłby się poród to zabierz Hermionę do Mungo. Tutaj jest kopia karty przebiegu ciąży, tak na wszelki wypadek – wręczyła papiery Severusowi.
- Dziękuję Poppy, ale myślę, że wrócimy do Hogwartu przed porodem.
- Tak czy inaczej lepiej ją weź. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Widziałam kobiety rodzące zarówno w trzydziestym ósmym tygodniu jak i w czterdziestym drugim.
- Rozumiem. W tym wypadku wezmę tę kartę – zwrócił się do Hermiony – Gotowa do wyjścia?
- Tak – chciała zobaczyć dom, gdzie jej dziecko będzie spędzać święta i lato. Mam nadzieję, że ja także!
Kiedy odchodzili, pielęgniarka udała, że nie zauważyła jak zaborczo Severus ujął dziewczynę za rękę, by wyprowadzić ją ze skrzydła szpitalnego.
***
Powiedzieć, że Hermiona była zaskoczona widokiem typowego angielskiego domku, który okazał się być domem mistrza eliksirów to niedomówienie. Zauważył jej zdumione spojrzenie i zachichotał – A czego się spodziewałaś? Jaskini i trumny?
Rzuciła mu uśmieszek wyobrażając go sobie w trumnie jako wampira – Szczerze to myślałam, że masz coś takiego jak Malfoy Manor. Jednak, ten dom jest piękny! Nie tak przytłaczający. Już sobie wyobrażam naszego syna jak tu dorasta! - I siebie jako twoją żonę.
Jesteś w stanie dołączyć do tego obrazka siebie, kochanie, jako moją żonę? Jak żyjesz z nami i jesteś matką dla naszego syna? – Kiedyś faktycznie miałem taką rezydencje, ale sprzedałem ją jeszcze w czasach, kiedy byłem sługą Czarnego Pana. Nie czułem potrzeby utrzymywania takiego domostwa, tym bardziej, że praktycznie w nim nie bywałem, a nie widziałem siebie jako gospodarza wielkich przyjęć. Więc go sprzedałem i kupiłem ten domek. Nazwałem go Odkupienie. W zupełności mi wystarcza.
- Muszę jeszcze zobaczyć jak wygląda w środku, ale stąd wydaje się odpowiedni. Ta nazwa całkowicie do niego pasuje. – uśmiechnęła się do Severusa.
Stwierdziła, że domek jest idealnej wielkości. Cztery sypialnie, dwie ogromne łazienki, suterena, obszerna kuchnia, salon jadalny i pokój do przyjmowania gości. Rozejrzała się wokół i wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, które z urządziłaby inaczej. Wazon tu, obraz tam. Niewiele. Właściwie to zdjęcie jej i Severusa zrobione na ślubie Ginny doskonale wyglądałoby w salonie na kominku. Kochała to zdjęcie. Uśmiechała się na nim promiennie do Severusa, a i on miał łagodny wyraz twarzy, kiedy odprowadzał ją do stołu.
Jednak najbardziej zachwycił ją ogród. Nie był duży, ale wystarczający i stała w nim prześliczna ławka z kutego żelaza, otoczona kwiatami. Rosły tu chyba wszystkie gatunki kwiatów występujące na wyspie. – Zawsze myślałem o założeniu własnej hodowli składników do eliksirów i założenia laboratorium w suterenie. Jeśli oczywiście zdecyduję się zostawić Hogwart – Severus stanął obok niej.
- Świetny pomysł. To miejsce jest piękne, Severus. Nawet potrafię sobie wyobrazić twoje składniki do eliksirów w tamtej lewej części ogrodu.
- Tak jak i ja. Gotowa, coś zjeść? – zaczynał być nieco głodny i wiedział, że Hermiona tym bardziej powinna.
- Tak, ale po jedzeniu chciałabym usiąść w ogrodzie z książką – spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Zachichotał – To da się załatwić, Hermiono, jednak zanim zagłębisz się w książkę, chciałbym ci coś pokazać.
Unosząc z ciekawością brew zapytała – tak?
- Tak. Jest to list mojego pradziadka napisany do prababci, kiedy się zaręczali. Pradziadek to jedyny członek mojej rodziny, do którego czuję szacunek.
- To bardzo miłe z Twojej strony. Z przyjemnością przeczytam ten list. – starał się nie rozbudzać w sobie zbyt wielkiej nadziei, ale poprosił ją o przeczytanie listu miłosnego i nic nie mogła poradzić na przyśpieszone bicie serca.
***
Po kolacji przeczytała list. Teraz po „przyjemniejszej” części nocy nie mogła zasnąć. Po głowie krążyła jej jedna myśl. On zna znaczenie szmaragdów i chciał dopilnować, abym również się dowiedziała.
Dziwi mnie ta wizyta. To tak jakby chciał być tylko ze mną poza Hogwartem. I tak zdecydowanie dążył do tego, abym zobaczyła jego dom, jakby oczekiwał na moją aprobatę. Mam przeczucie, że coś się wydarzy w tym tygodniu. Była już tak zmęczona, że kręciło jej się w głowie. Zasnęła.
Severus też miał w głowie niespokojne myśli. Teraz ona już wie, dlaczego wybrałem szmaragdy na prezent. Nie powiedziałem tego, ale Hermiona jest inteligentna. Zrozumie moje motywy, dlaczego dałem jej przeczytać ten list. Wydaje się, też, że podoba jej się mój dom. Gdyby tylko rozumiała, jak pragnę, aby to był nasz dom. Jednego mogę być pewny. Do końca tygodnia będę wiedział na czym stoję.
***
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, Hermiona zdecydowała się pójść do ogrodu i poczytać. Severus poszedł do sutereny, aby zobaczyć, w jaki sposób można przerobić ją na laboratorium. Im więcej o tym myślał, tym bardziej podobał mu się ten pomysł. Po narodzeniu syna planował spędzać więcej czasu tutaj, tak więc kąt do pracy będzie potrzebny.
Hermiona miała rano drobne skurcze, ale zbagatelizowała to. Przeczytała w mugolskiej książce o skurczach Braxton - Hickis, ale że zostały jej jeszcze dwa tygodnie to myślała, że je sobie tylko wyobraziła.
Kiedy czytała zaskoczyła ją sowa. Myślała, że to do Severusa, ale to był list od Ginny. Ona i Tonks urządzają wieczór panieński dla Susan i chciały wiedzieć czy Hermionie wybrałaby się z nimi na zakupy na Pokątną. Mają zamiar wybrać się tam jutro i zjeść również lunch. Nic wyczerpującego, jako, że Hermionie zbliżał się termin porodu.
Uśmiechnęła się do siebie i weszła do domu, po pióro, aby napisać odpowiedź. Wysłała sowę z odpowiedzią i poszła do sutereny żeby poinformować Severusa o swoich planach. Widok, na jaki się natknęła spowodował u niej wybuch śmiechu. Wyglądało jakby ktoś dał profesorowi Snape szlaban. Miał na sobie białą koszulkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, zawinięte do kolan, a ramię zanurzone miał po łokieć w kotle z gorącą wodą, który właśnie szorował.
- Co cię tak rozbawiło? – uniósł brew.
- Nic, nic – usiłowała powstrzymać chichot – Jestem zaskoczona widokiem ciebie szorującego kocioł. Co robisz? Pomóc ci w czymś?
- Nie, kochanie, nie chcę abyś mi w tym pomagała. A jeżeli będę potrzebował pomocy, to zawołam skrzata. Zdecydowałem się przygotować suterenę pod laboratorium. Powinnaś odpoczywać.
- Czuję się dobrze. Muszę tylko więcej spacerować – odpowiedziała z rozdrażnionym uśmiechem – Szukałam cię by poinformować, iż jutro idę z Tonks i Ginny na Pokątną po zakupy na wieczór panieński Susan. Zjem tam lunch i wrócę prosto do domu.
- Merlinie! Błagam nie pozwól, żebym był zaproszony na kolejny wieczór kawalerski – To się doskonale składa. Gdy Hermiona pójdzie z tymi dwiema, to mogę dograć wszystko z moim prawnikiem.
- No cóż, skoro jesteś zaproszony na ślub, to podejrzewam, że na wieczór kawalerski również. Pójdziesz, prawda?
- Tak, jeśli nalegasz, pójdę. O ile będę zaproszony.
Uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do ogrodu, aby dokończyć czytanie.
Merlinie! Myślał Severus. Co ta mała wiedźma ze mną zrobiła? Wezmę udział w wieczorze kawalerskim Longbottoma! Co się ze mną dzieje? Potrząsnął głową i wrócił do szorowania kotła.
***
Rankiem Hermiona wstała wcześniej, chciała przed wyjściem wziąć prysznic i przygotować się do wycieczki na Pokątną. Zauważyła, że skurcze przybierają na sile, ale bez problemu dało się je wytrzymać, więc je ignorowała.
Była zadowolona, że skrzaty przygotowały śniadanie, kiedy była po prysznicem. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Ginny i Tonks. Musiała jeszcze zatrzymać się u Gringotta, potrzebowała pieniędzy na zakupy.
Szybko skończyła posiłek pożegnała się z Severusem i fiuknęła do Dziurawego Kotła na spotkanie z dziewczynami.
Hermiona była szczęśliwa, że przyjaciółki już na nią czekały – Ginny, Tonks! Jak dobrze was widzieć! Co u was?
- Cudownie. Bycie małżonką Draco jest najcudowniejszą rzeczą na świecie! Przysięgam, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta hogwardzka fretka zamieni się w tego czarodzieja, za którego wyszłam za mąż. Moje życie nie mogłoby być lepsze. – rozpromieniła się Ginny.
Słowa rudowłosej spowodowały smutek u dwóch pozostałych dziewczyn. Obie miały swoich czarodziei, z którymi chciałyby się pobrać. – A co z dzieckiem? Myślisz o tym czasami? – Hermiona zastanawiała się czy Draco jest typem ojca. Przypuszczała, że jako czystokrwisty czarodziej chciałby mieć potomka.
- Oczywiście, że myślimy! Ale chciałabym poczekać kilka lat, muszę przywyknąć do myśli bycia panią Malfoy!
Tonks śmiejąc się wyznała, że u niej i Harry’ego wszystko w porządku. Była już mowa, aby przeprowadziła się na Grimmauld Place, ale to nic pewnego. Hermiona zastanowiła się w duchu, co powie na to Molly, ponieważ uważała Harry’ego za jednego ze swoich synów.
***
Kiedy weszły do Gringotta, Griphook, goblin recepcjonista poinformował Hermionę, że kobietom w ciąży nie wolno jeździć wózkami, to było zbyt niebezpieczne. Zamiast tego pokażą jej potwierdzenie salda i gobliny będą szczęśliwe, jeżeli wyręczą ją w podróży do skarbca.
Stan rachunku zaintrygował dziewczynę – Z całą pewnością te saldo nie jest poprawne. Widnieje na nim trzydzieści pięć tysięcy galeonów więcej niż powinno.
Obrażony Griphook spojrzał w dół na wyciąg – Zaręczam, że jest poprawne. Gobliny się nie mylą. Pani pokaże. – Hermiona wręczyła goblinowi saldo – Tu jest napisane, że został złożony depozyt w skrytce nr 647 w imieniu panny Granger przez pana Severusa Snape’a.
- Dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego Severus miałby deponować jakiekolwiek, a w szczególności tak dużo pieniędzy na moim rachunku? – kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła się jakby dostała z tłuczka. Oczywiście! Dziecko! Dał jej te pieniądze, aby po urodzeniu dziecka po cichu odeszła, co znaczyło, że odczytywała wszystko niewłaściwie. Z nerwów nie umiała złapać tchu, odwróciła głowę.
Jak mogłam być taka głupia? Myślałam, że on planował ze mną przyszłość, a on tylko chciał mnie spłacić. Wszystkie te wieczory i randki, nie wspominając o gorących nocach! Powiedział, że zależy mu na mnie! Nie rozumiem, dlaczego. Już podpisałam ten przeklęty kontrakt. Nie musiał mi płacić, ale widocznie doszedł do wniosku, że jak zapłaci to odejdę bez szemrania. Jeżeli tak myślał to się grubo pomylił!
- Chciałabym wycofać całe trzydzieści pięć tysięcy, proszę.
- Jak pani sobie życzy – niewzruszony Griphook, wykonał daną operację i wręczył Hermionie kwit.
Dziewczyna wzięła dowód kasowy i podeszła do przyjaciółek – Naprawdę mi przykro, ale jednak nie czuję się zbyt dobrze. Idźcie same. Kupię coś później.
Tonks popatrzyła na nią z zainteresowaniem. – Jesteś pewna, Hermiono? Z przyjemnością cię odprowadzimy, to żaden kłopot.
O nie! Muszę dopaść Severusa Snape’a sama! – Nie, wszystko w porządku. Tylko teraz za szybko się męczę. Wyślę wam później sowę. – wysiliła się na mały uśmiech, starając się nie okazywać buzującego gniewu.
- Jesteś pewna...? – spytała Ginny, Hermiona skinęła głową – dobrze, ale daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebować. Rzeczywiście wyglądasz nieco blado.
Dla świętego spokoju dziewczyna przytaknęła i poszła do Dziurawego Kotła, aby fiuknąć do domu. Gdy wyszła z kominka okazało się, że Severusa nie ma. Zdecydowała się poczekać na niego w salonie i tak nie byłaby w stanie teraz nic robić. Im dłużej czekała tym bardziej robiła się wściekła.
***
Severus był w bardzo dobrym nastroju. Odwiedził swojego prawnika i wprowadził wszystkie zamierzone zmiany. Dziś w nocy porozmawia z Hermioną. Synchronizacja była doskonała. Wszystko było na swoim miejscu.
Był zdumiony faktem, iż tak dobrze układa się między nimi. Nigdy nawet nie śnił, że spotka czarownicę, którą byłby w stanie pokochać tak jak kochał Hermionę. Chciał mieć wszystko przygotowane, więc po drodze wstąpił do paru sklepów. Miał jeszcze godzinę do lunchu, więc myślał, że ma jeszcze sporo czasu, aby wszystko przygotować. Chciał to zrobić jak najszybciej i zabrać ją gdzieś, by to uczcić. Nie miał cienia wątpliwości, że będą świętować.
Widok Hermiony w salonie bardzo go zaskoczył – Wróciłaś wcześniej, kochanie?
Kochanie? Całuj mnie w dupę, ty zasrany manipulatorze! – Nie, w ogóle nie byłam na zakupach. Natknęłam się na niespodziewany problem. – skrzywiła się , jej skurcze stawały się coraz mocniejsze. Myślała, że to z nerwów, ale teraz to nie wyglądało na nerwy. Musiała się zastanowić.
- Och… Mam nadzieję, że to nic poważnego. Dobrze się czujesz?
- Jeszcze nie wiem, zależy jak wyjaśnisz to! – rzuciła w niego dowodem kasowym z Gringotta – wtedy ci powiem jak się czuję!
Merlinie! Chciałem to wyjaśnić zanim dowiedziałby się od goblinów. Co musiała sobie pomyśleć? – Hermiona, to nie jest to, o czym myślisz...
- Co ja myślę? Myślę, że te galeony na moim rachunku to jakiś rodzaj zapłaty za transakcję! Myślę, że chcesz abym po porodzie cicho zniknęła. Myślałam, że stworzyliśmy związek i po urodzeniu dziecka będziemy to kontynuowali. Myślałam, że mogę ci zaufać! – z każdym słowem mówiła coraz głośniej i nerwowo gestykulowała.
- Dlaczego, Severus? Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam, że zacząłeś widzieć we mnie kogoś więcej niż tylko brzuch do wynajęcia! Chciałam być kimś więcej dla ciebie, dla naszego syna! – poczuła jak łapie ją silny skurcz i złapała się za brzuch, niejasno przemknęło jej przez myśl, że powinna coś z nimi zrobić.
- Wystarczy – Severus rozpaczliwie starał się nie stracić panowania nad sobą. Bał się, że toczy przegraną walkę. – Tak, zdeponowałem te galeony na twoim rachunku, ale nie jako rodzaj zapłaty, jak sądzisz! Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić...
- Nie! Nie chcę słuchać twoich zasranych tłumaczeń. Wykorzystałeś mnie! Celowo doprowadziłeś do tego, bym uwierzyła, że miedzy nami coś jest, kiedy najwyraźniej nic niema! – następny skurcz zmusił ją aby usiadła.
Severus poczuł się urażony jej krzykiem. Miał tego dość. Wysłucha go nawet, jeśli będzie musiał rzucić Silencio! – Z pewnością cię nie wykorzystałem! Byłem zobaczyć się z moim praw...- urwał widząc wykrzywioną z bólu twarz Hermiony.
- Wody mi odeszły! Severus, zaczynam rodzić! Mam skurcze już od wczoraj, ale myślałam, że to Braxtona –Hicksa.
- Akurat TERAZ musiały odejść ci wody? - I co to Na Merlina są skurcze Braxtona – Hiksa? Złagodził ton, kiedy zobaczył jej wykrzywioną twarz – Chodź, musimy iść do Mungo. Wezmę tylko twoją torbę i kartę ciąży.
Hermiona tylko sekundę wahała się, po czym ujęła wyciągniętą dłoń Severusa. Snape zabrał torbę i kartę, po czym fiuknęli do Mungo. Gdy Hermionę prowadzono do pokoju, Severus wysłał sowę do Albusa.
Poszedł do pokoju Hermiony, przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł. Kiedy uzdrowiciel skończył badanie i wyszedł, odezwał się – Hermiona, przysięgam, że te pieniądze to nie to co myślisz – poprawił się kiedy dziewczynę złapał kolejny skurcz – Wiem, że to nie najlepszy czas aby o tym mówić. Obiecaj mi tylko, że mnie wysłuchasz, kiedy to się skończy.
Hermiona chciała mu wierzyć i wiedziała, że jest mu winna to, aby go wysłuchać. – Obiecuję – zgodziła się – Jeżeli to naprawdę nie tak jak myślałam to przepraszam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo zabolało mnie, kiedy odkryłam te pieniądze na moim koncie. – napięła się przy kolejnym skurczu.
- Odpręż się, kochanie. Trzymaj mnie za rękę – kiedy dziewczyna złapała jego dłoń, kontynuował – Nigdy nie chciałem cię zranić, Hermiono. Wierzę, że zrozumiesz, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Teraz skoncentrujmy się na przyprowadzeniu naszego syna na świat. – palcami zataczał uspakajające kółka na wierzchu jej dłoni. Wydawało się, że to skutkuje.
Po pięciu godzinach ciężkiej pracy, Severus zaczął się niepokoić i Hermionę zaczęło to irytować.
- Zapewniam pana, panie Snape, że poród może trwać o wiele więcej niż te parę godzin. Byłam świadkiem jak czarownice rodziły po dwa dni! – ryknęła na niego Uzdrowicielka. Drażniły ja natarczywe słowa Severusa, że coś musi być nie tak.
- To jest profesor Snape – rozdrażnionym tonem poinformowała ją Hermiona – i jedyny poród, który mnie w tej chwili obchodzi to mój.
- Oczywiście, że tak, moja droga – uzdrowicielka zwróciła się do niej uspokajającym tonem – dobrze sobie radzisz. Chciałabyś possać kostkę lodu?
- Nie! Chciałabym w końcu wyciągnąć ze mnie to dziecko! – nawet w jej własnych uszach zabrzmiało to histerycznie.
- Hermiona – Severus prawie wymruczał, by ją uspokoić – Patrz na mnie. Skup się, przejdziemy przez to razem. – jakkolwiek trudne by to nie było on musiał zachować zimną krew, by pomóc dziewczynie.
Jego głos zdawał się zadziałać. Skupiła wzrok na jego twarzy i zaczęła się odprężać.
Minęły jeszcze trzy godziny zanim nadeszły bóle parte. Severus nie zostawił jej ani na chwilę. Potem jeszcze godzina i w końcu Hermiona usłyszała płacz swojego syna. Uśmiechnęła się przez łzy do Severusa – Zrobiliśmy to – powiedziała słabym głosem.
Nie był w stanie zaufać swojemu głosowi, zamiast tego pochylił się i delikatnie ją pocałował. Oparł czoło o głowę Hermiony, po minucie w końcu się odezwał – Zrobiliśmy, naprawdę. Byłaś cudowna, kochanie.
Dziecko zostało obmyte i opatulone w kocyk. Uzdrowicielka położyła je na brzuchu Hermiony. Miał miękkie czarne loczki, jedną piąstkę wciskał w policzek. – Dzięki bogom ma twój nos – drażnił ją Severus.
Uśmiechnęła się do niego – Tak, ale ma twoje oczy. Kształt i kolor.
Severusa zaczęło dławić wzruszenie i zdecydował się odzyskać trochę dystansu. Musi porozmawiać z nią na wiadomy temat i do tej pory musi powstrzymać swoje emocje. – Jestem pewien, że Albus i Minerwa czekają na zewnątrz. Kiedy będą cię myli wyjdę i powiem im, że dziecko już jest. – nie mógł się oprzeć aby nie pocałować jej jeszcze raz, po czym opuścił pokój.
***
Severus był zaskoczony, gdy wszedł do poczekalni. Byli tam nie tylko Albus i Minerwa, ale też Lucjusz z Narcyzą, Draco i Ginny, Harry i Tonks, Ron, Luna i ku jego najwyższemu zaskoczeniu Susan i Neville. Będę musiał znosić przeklętego Longbottoma do końca moich dni! Wystarczy, że muszę już znosić Chłopca – Który – Przeżył – Aby – Pokonać – Czarnego - Pana i jego pomagiera, ale Longbottoma także?
Każdy z nich patrzył na niego wyczekująco, więc stwierdził krótko - Mój syn przybył. Zarówno on, jak i jego matka czują się dobrze. Kiedy tylko skończą badanie przyniosę go tutaj.
Wrócił do pokoju, aby zabrać syna i zobaczył, że Hermiona spokojnie śpi. Gdy już wszyscy skończyli wyrażać swój zachwyt nad jego dzieckiem, zdecydował się wrócić do domu, odświeżyć się i przebrać. Goście wyszli, obiecując wrócić jutro, aby zobaczyć się z Hermioną.
***
Hermiona została obudzona przez Uzdrowicielkę, której jeszcze nie widziała, bardzo wcześnie rano, około piątej – Twój syn musi zostać nakarmiony, mamusiu. Jest bardzo głodny.
Dziewczyna chciała się sprzeciwić, ale pomyślała, że lepiej nie. To może być jedyna szansa, jaką mogę mieć. Chcę wiedzieć, jak to jest karmić własnego syna.
Po pokazaniu Hermionie jak przystawia się dziecko do piersi, kobieta wyszła. Dziewczyna przyglądała się dziecku i nagle nie mogła zapanować na swoimi emocjami. Zaczęła cicho płakać. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę kochać tak mocno.
***
Po prysznicu Severus zdecydował, że powinien się zdrzemnąć. Był jednak tak wyczerpany, że zasnął zanim się obejrzał. Obudził się lekko zaniepokojony, że nie powinien spać tak długo. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyfiukał do Mungo.
Widok, który zobaczył po wejściu do pokoju Hermiony zatrzymał go w pół kroku. Karmiła jego syna. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Uniosła głowę wyraźnie zaskoczona.
- Severus, ja przepraszam – była świadoma, że zacznie pleść bez sensu, ale nie umiała się powstrzymać – Uzdrowicielka przyniosła go do mnie i nie mogłam się oprzeć. Proszę, już oddaję ci twojego syna.
Uniósł rękę, aby ją uciszyć – Nie, nie przestawaj. Muszę przyznać, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. – przerwał na chwilę i zebrał całą swoją odwagę – Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć. – jego ton brzmiał dość energicznie, ale chciał mieć to już za sobą. Wziął głęboki oddech, utkwił wzrok w ścianie ponad prawym ramieniem dziewczyny i zaczął wyjaśnienia.
- Przede wszystkim, chcę wyjaśnić depozyt. To nic niezwykłego dla czarodzieja czystej krwi ofiarować żonie taki prezent, kiedy urodzi jego spadkobiercę. Taki był mój zamiar. To był prezent dla ciebie, nie rodzaj zapłaty. – Hermiona zarumieniła się po jego słowach i jej nadzieja gwałtownie podskoczyła. Powiedział „żonie”...
- Druga sprawa, byłem u mojego prawnika i sporządziłem nowy kontrakt – widząc jej intensywne spojrzenie zaczął mówić szybciej – Zdecydowałem się na łączną opiekę nad dzieckiem. Jest nasz. To sprawia, że według nowego prawa nie będziesz musiała wychodzić za mąż. – po policzkach dziewczyny znowu pociekły łzy. On pozwala mi być matką dla naszego dziecka i nie będę musiała zawierać niechcianego małżeństwa!
- Trzecia rzecz, rozmawiałem z Filiusem. Jest chętny przyjąć cię na staż, o ile zdecydujesz się pozostać w zamku na dłużej. Możesz pozostać w naszych kwaterach albo, jeśli wolisz, poprosić Albusa o własne. – Proszę zostań ze mną i naszym synem.
- I ostatnie, Bill Weasley skontaktował się ze mną w zeszłym tygodniu. Gobliny chcą zaoferować ci pracę jako łamacz uroków, kiedy już skończysz staż. Pytał mnie, czy byłabyś tym zainteresowana. Z twoimi wynikami w numerologii i kiedy zostaniesz Mistrzem Zaklęć gobliny uważają, że będziesz majątkiem. – Te słowa wstrząsnęły dziewczyną. Wczoraj była u Gringotta, a gobliny ani słowem o tym nie wspomniały.
Dał jej chwilę czasu na przyswojenie rewelacji i w końcu spojrzał jej w oczy. Zebrał całą swoją odwagę i zadał najważniejsze dla niego pytanie – Hermiona, naprawdę mnie kochasz?
Serce dziewczyny zamarło na sekundę. Zdecydowała, że będzie uczciwa, wiedziała, że pytał o powód. Nie odrywając spojrzenia od czarnych oczu odpowiedziała – Tak, bardzo.
Nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, dopóki nie wypuścił z ulgą powietrza – Też cię kocham, Hermiono. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś zostać moją żoną?
Łzy trysnęły jej z oczu. Czy kiedykolwiek przestanę płakać? Głupie hormony! – To uczyni mnie najszczęśliwszą czarownicą na świecie.
Severus wreszcie podszedł do niej i do dziecka. Pochylił się i pocałował syna w główkę oraz musnął usta narzeczonej zanim umieścił na jej palcu pierścionek. Rozpoznała go - to był ten, który znalazła w kufrze. Wiedziała, że musiał należeć do prababki Severusa tej samej, do której zaadresowany był list.
Dumny tata podparł się na jednym łokciu obok swojej narzeczonej i objął ją i dziecko – Mam imię, które mi się podoba. I myślę, ze je zaaprobujesz. Silas jak mój pradziadek i William po...
- Moim tacie – miała wrażenie, że za chwilę serce jej pęknie z nadmiaru miłości i rozpromieniła się – Silas William Snape. Bardzo mi się podoba. Kogo poprosimy na chrzestnych?
- Myślałem o Albusie i Minerwie, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Doskonale. Będą bardzo szczęśliwi.
Oboje bardzo zadowoleni zapadli w lekką drzemkę. Między nimi leżał Silas. Obudziło ich delikatne pukanie do drzwi – Wejść – zawołała Hermiona.
Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli wszyscy jej przyjaciele. Stłoczyli się wokół łóżka, by zobaczyć ją i dziecko. Oprócz tych, którzy byli w szpitalu podczas porodu pojawili się również Molly z Arturem. Hermiona była zdumiona, że Mungo pozwala na tak liczne odwiedziny. Mugolski szpital nigdy nie wyraziłby na to zgody.
Narcyza jako pierwsza pogratulowała obojgu. Wręczając Hermionie prezent zauważyła pierścionek zaręczynowy – Czy to jest to, o czym myślę?
Hermiona spojrzała na Severusa chcąc, aby to on odpowiedział. Zrozumiał – Hermiona zgodziła się zostać moją żoną. Ustalimy datę, gdy tylko wyjdzie ze szpitala.
- Nie! – Wrzasnęła dziewczyna. Widząc zaskoczone spojrzenia, wyjaśniła – to znaczy, że nie chcę czekać. – popatrzyła na Severusa – Chciałabym wrócić do domu jako rodzina.
Lekko wystraszony Severus spojrzał na dyrektora – Co o tym sądzisz Albus? Jesteś w stanie przeprowadzić ceremonię tutaj?
W niebieskich oczach widać było iskierki, kiedy patrzył na dumnych rodziców – Z całą pewnością. Dajcie mi tylko godzinę, aby wszystko przygotować.
Hermiona otworzyła usta i powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej się przypomniała – Co ja na siebie włożę? Nic na mnie teraz nie pasuje!
- Otwórz swój prezent - odezwała się Narcyza. Dziewczyna otworzyła paczkę i znalazła śliczną, białą jedwabną koszulę nocną dla kobiet karmiących z dopasowanym szlafroczkiem. – Narcyzo, to jest piękne! Dziękuję.
- Jak już wiesz, uwielbiam bieliznę – roześmiała się blondynka. Inne kobiety w pokoju i Lucjusz przytaknęli – więc kiedy zobaczyłam tę, to od razu pomyślałam o tobie. Myślę, że będzie doskonale pasowało.
Ginny wyskoczyła z pomysłem – Zastanawiam się, czy Marci nie może przyjść i zrobić coś z twoimi włosami.
Hermiona ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami i tylko się uśmiechnęła – Ginny, nie czuję się na siłach przetrzymać je zabiegi, właśnie teraz. Myślisz, że mogłabyś mi pomóc i przynajmniej je rozczesać?
- Przepraszam, nie pomyślałam. Oczywiście, że ci pomogę.
Kiedy kobiety zaczęły mówić o włosach, Severus spojrzał na swoją przyszłą żonę z wyrazem usprawiedliwienia w oczach – Jeśli nie masz nic przeciwko, kochanie, to skoczę do domu, aby się przygotować. Wrócę za godzinę.
- Oczywiście, będę gotowa, kiedy wrócisz – uśmiechnęła się i wyszeptała – Kocham cię.
- Tez cię kocham – odpowiedział zduszonym głosem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że za godzinę poślubi kobietę swoich snów, która urodziła jego syna. Życie nie mogło być lepsze.
***
Godzinę później wszyscy zebrali się w pokoju Hermiony. Poprosiła uzdrowiciela, aby przyniósł jej Silasa. Chciała, by był częścią uroczystości. Oboje wybrali przyjaciół, którzy mieli reprezentować cztery elementy. Ginny- ogień, Minerwa – ziemię, Lucjusz – powietrze, a Draco –wodę. Harry i Ron byli honorową rodziną dla panny młodej. Hermiona chciała, aby oni mieli specjalne zadanie.
Wcześniej wysłała Susan i Tonks na Pokątną po obrączkę dla Severusa. Kazała kupić prosty platynowy krążek bez żadnych inskrypcji. Po wcześniejszych wydarzeniach teraz na pewno, było ją na to stać.
Gdy uroczystość dobiegła końca, Severus poinformował wszystkich, że przed początkiem zajęć zaprasza wszystkich do Odkupienia. Sową zawiadomi każdego o terminie. Kiedy tylko skończył mówić, Silas zamanifestował swoją obecność. Był głodny.
Wszyscy powoli opuścili pokój i Hermiona mogła nakarmić syna. Jej mąż usiadł na łóżku, aby móc się przyglądać – Spytałaś mnie kiedyś, dlaczego akurat ciebie, ze wszystkich ludzi, wybrałem na zastępczą matkę. Pamiętasz?
- Tak. Dlaczego to musiałam być ja?
- Ponieważ jesteś jedyna, kochanie. To musiałaś być TY i nikt inny. I nigdy nie będzie. Pragnąłem i kochałem cię już wtedy.
- Tak samo było ze mną. Już wtedy się kochałam, Severusie. Zawsze.
Epilog
Hermiona stała przy stole w jadalni i patrzyła na zebranych w Norze ludzi. Od przeszło pięciu lat Molly, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, urządzała ogromny rodzinny obiad. Trudno było uwierzyć, że Silas ma już pięć lat. Czas szybko mijał. Objęła rękami wydatny brzuszek i spojrzała na Severusa, który wkładał do kołyski ich dwuletnią córkę, Serenę. Zasnęła przytulona do jego piersi z główką na ramieniu taty. Severus właśnie rozmawiał z Arturem i Lucjuszem o Merlin wie czym, kiedy blondyn wyciągnął rękę i zaczął gładzić dziewczynkę po pleckach.
Kiedy Serena się urodziła, poprosili na chrzestnych Lucjusza i Narcyzę. Ostatnio Lucjusz zaczął wołać ją Rena i usłyszał gwałtowny sprzeciw. Poinformowała go, że nazywa się Serena Jane Snape i czy coś mu się nie podoba. Ostatecznie nawet tatuś, najukochańsza osoba na świecie nie mogła nazywać jej Rena! I Lucjusz także nie mógł, mimo, iż psuł i rozpieszczał ją na każdym kroku.
Spojrzenie Hermiony powędrowało do Silasa, który bawił się z Weroniką Weasley, córką Rona i Luny. Dziewczynka ostatnio zażądała, aby nazywać ją Ronni. Razem z nim bawił się również syn Neville’a i Susan. Chociaż Ronni i Frank byli o rok młodsi od Silasa, było wiadome, że jest im przeznaczone zostać następną trójcą Hogwartu. Hermiona była pewna, że jej syn zostanie przydzielony do Gryffindoru. Był zbyt śmiały i odważna na inny dom, ku konsternacji jej męża. Jednak w stosunku do Sereny miała pewność, że to będzie Slytherin. Już była małym, ale utalentowanym intrygantem.
Przeniosła uwagę na Potterów. Prawo małżeńskie zmusiło w końcu Harry’ego, aby poprosić Tonks o rękę. Dziewczyna otrzymała wiele ofert – w większości z nich chodziło o jej zdolności metamorfomaga. Harry nie był czystej krwi, ale minister dał mu specjalne pozwolenie aby ożenić się z Tonks; był przecież tym, który pokonał Voldemorta. Minister nawet zniósł im pewne ograniczenie. Nie musieli od razu starać się o dziecko. Przynajmniej sześć lat, tyle ile czasu wyznaczyło im ministerstwo.
Ginny i Draco dopiero ostatnio zdecydowali się na dziecko. Chłopak był wstrząśnięty wiadomością, że będą mieli bliźnięta. Ginny miała nie wiele mniej obaw. Dorastałała z Fredem i Georgem.
Prawo małżeńskie dotknęło wszystkich Weasleyów. Bill ożenił się z Fleur, Ron i Ginny zdążyli na szczęście przed wejściem w życie prawa. Fred i George z Angeliną Jonson i Katie Bell. Percy pozostał przy Penelopie Clearwater, a Charlie ożenił się z Alicją Spinnet. Nadal nie wszyscy otrząsnęli się z szoku. Nikt nie przypuszczał, że Charlie w ogóle wie, że ktoś taki istnieje.
Z wyjątkiem Rona, jedynymi Weasleyami, którzy dochowali się dzieci byli Bill i Fleur. Inni utrzymywali, że cały czas nad tym pracują. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Praktyka czyni mistrza. Hermiona była pogrążona w myślach, ocknęła się czując jak oplata ją para silnych ramion i dłonie Severusa spoczęły zaborczo na jej brzuszku. Oparła się o silny tors, zadowolona, że znajduje się w objęciach męża, swoim ulubionym miejscu na ziemi.
- Wszystko w porządku, kochanie? – Zawsze się martwił podczas ostatnich dwóch miesięcy ciąży, ale teraz przesadzał. Może dlatego, że zdecydowali się, iż to będzie ich ostatnie dziecko. Trochę ich to przygnębiało.
- Jak najbardziej, kochany. Ale niedługo możemy wyjść. Zaczynam być zmęczona. – Wracali do Odkupienia na letnie wakacje.
Severus zdecydował, że kiedy Silas zacznie szkołę to on poda się do dymisji. Miał kilka osobistych dzienników z eliksirami i chciał rozpocząć testy, sprawdzić swoje teorie. Hermiona jak dotąd nie umiała się zdecydować, czy zostawić pracę u Gringotta czy pracować razem z Severusem. Lubiła swoją pracę, ale nienawidziła współpracy z goblinami. Wiedziała, że tylko dzięki Billowi Weasleyowi i jego spokojnemu usposobieniu tak długo tam wytrzymała.
Zabrali Silasa i Serenę i wrócili do domu. Dziewczynka obudziła się i głośno protestowała. Odprawili cały wieczorny ceremoniał z dziećmi - kąpiel, bajki na dobranoc – i Hermiona mogła się odprężyć w ramionach męża.
Zasypiając dziękowała wszystkim bogom za ten przeklęty kontrakt. Straszny na początku, przyniósł jej więcej szczęścia niż oczekiwała. Dał jej człowieka, którego kochała całym sercem i rodzinę, o której zawsze marzyła. Życie było zdecydowanie piękne.
KONIEC!
czwartek, 16 maja 2013
Rozdział 12.
Rozdział 12
Severus gotował się ze złości, kiedy szedł do Dziurawego Kotła. Miał się tam spotkać z Lucjuszem, aby omówić działalność śmierciożerców, ale jedyne, o czym chciał z nim rozmawiać to o wężu, o którym powiedział mu Potter. Chociaż nie mógł tego udowodnić, nie miał wątpliwości, że to sprawka Lucindy. Lucjusz przybył do Kotła w chwilę po nim.
- Severus – przywitał go Lucjusz – jak zebranie? Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak i to całkiem interesującej rzeczy. Myślę, że twoja siostra znów usiłowała skrzywdzić Hermionę. Nie jestem w stanie udowodnić, że to ona, ale ktoś wysłał jadowitego francuskiego węża do Hogwartu i umieścił w ulubionej szklarni Hermiony. Tam gdzie najczęściej chodzi, by poczytać i odprężyć się. Uprzedzałem cię Lucjuszu, co zrobię, jeśli ona spróbuje skrzywdzić Hermionę lub moje dziecko. Nie będę tego tolerował!
Malfoy’a bardzo zdenerwowała ta wiadomość. Po swojej rozmowie z siostrą był pewien, że Lucinda zostawi Severusa i Hermionę w spokoju. – Porozmawiam z nią o tym, Severusie, i skontaktuję się z Jean- Paulem, aby dowiedzieć się, czy coś wie. To się więcej nie powtórzy.
- Dopilnuj, aby tak się stało. Nie żartuję, Lucjuszu. Wracając do śmierciożerców, to wygląda na działalność jakichś najmłodszych stażem, którzy dołączyli do Czarnego Pana na krótko przed jego klęską. Nie znaliśmy ich i dzięki temu udało im się uniknąć aresztowania. Nie sądzę, by aurorzy mieli problemy ze schwytaniem tych głąbów.
- Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Nie mam ochoty martwić się, że jacyś śmierciożercy zechcą się mścić na mojej rodzinie. Narcyza wreszcie się uspokoi. Co powiesz na późny lunch?
- Dziękuję, ale muszę wracać. Chcę zobaczyć, czy u Hermiony wszystko w porządku. Do widzenia Lucjuszu i pamiętaj o tym, co powiedziałem.
Snape aportował się do Hogwartu i szybkim krokiem ruszył do lochów. Musiał zobaczyć, co z Hermioną. Ku jego konsternacji, dziewczyna wybrała się jednak na umówione wcześniej zakupy. Z każdą minutą stawał się coraz bardziej wściekły. Jak ona mogła być tak nieodpowiedzialna po tym, co się dzisiaj stało! Głupia wiedźma! Skręcę jej tę śliczną szyjkę, gdy tylko wróci do domu!
***
Zakupy wyczerpały Hermionę. Jedyne, co chciała zrobić to wrócić do domu i odprężyć się w ciepłej kąpieli. Musiał się przygotować na randkę z Severusem, jednak nie było jej to dane. Gdy tylko weszła, zobaczyła, że jest, delikatnie mówiąc, wściekły.
- Dlaczego, do krwawego Merlina, wyszłaś z Nymphadorą na te zasrane zakupy, po tym, co się wydarzyło? – wysyczał morderczo.
Hermiona rozpoznała ten ton. Uniosła wojowniczo podbródek i oparła dłonie na biodrach – Severus, muszę mieć jakieś ciążowe szaty! Żadne z moich ubrań już na mnie nie pasuje! Jak to sobie wyobrażałeś? Mam paradować nago? Poza tym byłam z Tonks! Jest aurorem, wiesz?
Nie miałbym nic przeciwko, abyś w mieszkaniu paradowała nago! – Od tej chwili nie możesz wyjść z zamku bez mojej eskorty! Nymphadora też była na tym przyjęciu! Siedziała obok, kiedy Susan podano ten eliksir, czyż nie? – Hermiona zaczęła coś mówić, ale uniósł rękę, aby nie przerywała – Hermiona, nie mogę ryzykować, proszę.
Pokonana odwróciła oczy. Nie poddałaby się tak łatwo, ale musiała myśleć o dziecku. Ten błagalny, zupełnie niepasujący do Severusa ton ją zabolał. – W porządku. Zgadzam się wychodzić tylko wtedy, kiedy będziesz mógł iść ze mną. Tylko jedna rzecz, chcę wkrótce pójść do tego uzdrowiska dla kobiet w ciąży – widząc jego zmieszane spojrzenie, wyjaśniła: – Ginny i Draco dali mi w prezencie karnet na weekendową wizytę w uzdrowisku, które zajmuje się rozpieszczaniem kobiet w ciąży, pamiętasz?
Severus zwalczył pragnienie, by parsknąć. Uzdrowisko, jasne! Równie dobrze sam mogę zrobić jej masaż. Przecież i tak robię to co wieczór. – Dobrze kochanie, odprowadzę cię tam. Tylko czy to może być w sobotę?
Brwi Hermiony podskoczyły do linii jej włosów. Czy on nazwał mnie kochanie? Znowu? Coraz łatwiej przechodzi mu to przez gardło! Mogłabym się do tego przyzwyczaić! Zarumieniona stwierdziła, że sobota będzie w porządku.
- W porządku, idź teraz wziąć kąpiel i przygotuj się do wyjścia. Zrobiłem rezerwację na szóstą w Chez Moi. To w mugolskim Londynie.
- Naprawdę? Kocham francuskie jedzenie! Zawsze chciałam pójść do tej restauracji, ale nie było mnie na to stać! – zażenowana swoimi słowami przygryzła dolną wargę, co spowodowało, że Snape miał ochotę przeciągnąć po jej ustach językiem i uśmierzyć ból.
- Hermiono, zapewniam, że stać mnie więcej niż na jedną kolację. Masz jakieś mugolskie sukienki, które nadal na ciebie pasują?
- Tak, nadal jest w stanie wcisnąć się w sukienkę, którą miałam na wieczorze panieńskim Ginny – zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy ta sukienka nie była zbyt swobodna.
- Doskonale. Może pójdziesz się już przygotować? Będę gotowy na czas.
***
Tak jak dziewczyna podejrzewała, Chez Moi okazała się cudowną restauracją. Po przystawkach, na które podano grzyby z kawiorem, stanowczo odmówiła jedzenia ślimaków, ku rozbawieniu Severusa. Potem podano kraba z avocado.
Jako główne danie Hermiona zamówiła polędwicę wieprzową pieczoną z szalotkami i szparagami, a Severus pieczonego dorsza w puree paprykowym. Rozmowa miedzy nimi toczyła się lekko i przyjemnie. Niewiele rozmawiali o rodzinie i dzieciństwie, jednak Hermiona zebrała się na odwagę i zadała parę pytań, na które, ku jej zaskoczeniu, Severus odpowiedział.
Miała wrażenie, że coraz lepiej go zna. Zaczynał zachowywać się coraz bardzie jak Severus, którego poznała podczas pracy nad eliksirem i była z tego powodu bardzo zadowolona. Zaczynała przedzierać się przez jego gruby mur.
Sama z kolei starała się być dla niego jak otwarta księga. Chciała, aby zobaczył, jaka jest i co naprawdę czuje. Pragnęła, żeby wiedział, iż nie ma takiej możliwości, że zostawi jego i dziecko. Po raz pierwszy do śmierci rodziców sprawy układały się dla niej pomyślnie.
Od deseru minęły trzy godziny, kiedy zorientowali się, że już tak późno. Zebrali się i ruszyli do kina. Trochę później niż zamierzali, ale było warto.
Severus był zdumiony, jak bardzo otworzył się przed Hermioną. Słowa zdawały się wypływać z ust bez jego wiedzy, ilekroć zaczynali jakiś temat. Oczywiście nie miał nic przeciwko. Jeżeli mają mieć przed sobą przyszłość, której pragnął to musiała się dowiedzieć wielu rzeczy o jego przeszłości. Nawet tych nieprzyjemnych. Szczególnie tych nieprzyjemnych. Chciał, aby wchodziła w ten związek z otwartymi oczami.
Uświadomił sobie, że cieszył się czasem spędzanym ze swoją czarownicą i poznał ją bardziej, niżby oczekiwał. Pragnął jej od dłuższego czasu, ale nie rozumiał, dlaczego ją zaczynał ją lubieć. Wyglądało na to, że są na najlepszej drodze, aby stać się przyjaciółmi, nie tylko kochankami. Wiedział też, że to tylko kwestia czasu zanim znowu będzie mógł się w niej zatopić i oczekiwał tego z niecierpliwością.
Zdawał sobie sprawę, iż usiłowała z nim flirtować i uwieść. Dziwiło go to i zachwycało. Cieszył się tym. Zastanawiał się, co dziewczyna wymyśli następnym razem. Przyglądał się jak w całej swej niewinności próbuje być uwodzicielska i ponętna. Na brodę Merlina, doskonale jej to wychodzi.
Snape był bardzo szczęśliwy i zadowolony z tej chwili. Po raz pierwszy od pokonania Czarnego Pana czuł, że naprawdę żyje, a nie tylko istnieje.
***
Nadszedł środek stycznia, a z nim kolejna wizyta u Poppy. Do tej pory Severus opuścił tylko jedna wizytę, oczekiwał na nie z niecierpliwością. Zawsze dziwił się słuchając bicia serca swojego dziecka. Przyglądał się jak Hermiona siada i nakłada sobie śniadanie. W jego oczach robiła się coraz piękniejsza. Zastanawiam się czy wie, jak promienieje? Czy czuje wewnątrz nowe życie, i towarzyszące temu wierzganie i kopanie?
- Sykla za twoje myśli – uśmiechnęła się ciepło do niego. Wpatrywał się w jej coraz bardziej rozrastający się brzuch. O czym myślisz, kiedy na mnie patrzysz?
- Zastanawiam się tylko, czy czujesz jak dziecko się rusza.
- Czasami. Każdego dnia coraz mocniej. Następnym razem, kiedy poczuję jak kopie, dam ci dotknąć.
- Dziękuję, to ma dla mnie duże znaczenie. – westchnął – Lepiej już chodźmy, chcę zdążyć do klasy zanim przyjdą te półgłówki.
Hermiona przewróciła oczami – Severus, dlaczego, na litość Merlina, uczysz, skoro tak bardzo tego nienawidzisz?
- A co jeszcze mógłbym robić, Hermiono? Zmienić się całkowicie i zostać żigolakiem? Zbyt długo to robię, aby teraz szukać czegoś innego.
- Rozumiem. Chociaż uważam, że byłbyś doskonałym naukowcem. Czy kiedykolwiek zastawiałeś się nad tym? Mieć swoje laboratorium i przygotowywać własne projekty? – Moglibyśmy pracować tam razem. Już wiemy, że dobrze nam się razem współpracuje. Może mogłabym wypróbować te zaklęcia, których się uczę.
- Nigdy nie myślałem o pozostawieniu Hogwartu, znalazłem tutaj swoje miejsce. Robię swoje eksperymenty tu, przeważnie wykorzystuję do tego wakacje. Potem urodzi się dziecko… Nie mam zamiaru na razie się wyprowadzać.
- Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Chodźmy już, najwyższy czas. Gotowy? – Hermiona chciała wyjść zanim ta rozmowa przybierze niepożądany obrót. Nie chciała myśleć o pozostawieniu dziecka. Nadal miała nadzieje, że zmieni zdanie, a na razie wszystko na to wskazywało, chociaż długo na ten temat nie rozmawiali.
Zanim wyszli, nachylił się i pocałował dziewczynę. Ostatnimi czasy robił tak zawsze po śniadaniu. Ujął Hermionę za rękę i poszli zobaczyć się z Poppy.
***
Kiedy pielęgniarka dokończyła badanie, stwierdziła – Wszystko wygląda w porządku, Hermiono. Typowy przykład podręcznikowej ciąży.
Severus wykrzywił usta w charakterystycznym uśmieszku Oczywiście, że tak. Nie spodziewałbym się niczego innego po mojej małej Wiem –To –Wszystko!
- Jest dokładnie tak, jak powinno być w dwudziestym piątym tygodniu ciąży. Od jakiegoś czasu powinnaś czuć ruchy dziecka, a jeżeli nie, to wkrótce. Nie masz rozstępów, chociaż normalnie powinny się pojawić.
Severus uśmiechnął się z przesadnym zadowoleniem. – Przygotowałem dla Hermiony balsam stosowany we wczesnym stadium ciąży, właśnie po to, aby ich uniknąć. To bardzo skomplikowany balsam, ale mogę powiedzieć, że jest wart poświęconego czasu.
Hermiona zarumieniła się przypominając sobie, co się zdarzyło, kiedy zastosował ten krem. – Tak, naprawdę był tego wart – spojrzała Severusowi w oczy i wiedziała, że też pamiętał.
Poppy mówiła dalej, jakby nie zauważyła tej wymiany spojrzeń – Hermiono, zgaga, która cię męczy jest normalna. Możesz na nią pić raz dziennie eliksir i jeżeli chcesz, spróbować zmienić sposób odżywiania. Jeść częściej, mniejsze i mało tłuste posiłki. Dobrze, Severus, chciałbyś znać płeć dziecka?
Snape zauważył spojrzenie Hermiony na te słowa. Widział, że naprawdę chciała wiedzieć i jeśli być szczerym, to on także. – Tak, chcę. – czuł się winny, że Pomona skierowała te pytanie tylko do niego. Tak miało być. Tylko, że źle się z tym czuł. Myślał o dziecko jako ich dziecku – a nie tylko jego.
- Gratulacje, będziesz miał syna – Poppy prawie promieniała, kiedy to ogłosiła.
Severus spojrzał na Hermionę i zobaczył łzy w jej oczach. Pewne uczucia prawie go zadusiły i zrobił jedyną rzecz, jaką w tej chwili mógł zrobić. Kiwnął głową i wyszedł.
Hermiona nie czuła się urażona tą jego nagłą ucieczką. Teraz, kiedy zdążyła go lepiej poznać, wiedziała, że bronił się w ten sposób przed publicznym okazywaniem emocji. Pogłaskała się po brzuchu i uśmiechnęła do swoich myśli. Będę miała syna! Po policzkach dziewczyny potoczyły się łzy.
Profesor zatrzymał się pod drzwiami klasy, aby opanować swoje emocje. Syn! Hermiona da mi syna! Oczywiście kochałbym moje dziecko bez względu na płeć, ale jestem jeszcze bardziej zadowolony. Chyba zabiorę ją w tę sobotę do tego uzdrowiska, aby to uczcić.
***
Na tydzień przed Walentynami, Hermiona chciała kupić Severusowi specjalny prezent, ale ciężko jej było się zdecydować, co to ma być. Miała ograniczony wybór, Severus pilnował jej jak jastrząb i ani na chwilę nie pozwalał oddalić się z zamku bez niego. Na dodatek nadal nie miała okazji udać się do tego przeklętego uzdrowiska. Mieli pójść w zeszły weekend, ale Filch zachorował i Severus musiał „odbębnić swoje szlabany”. Był również zajęty przygotowaniem uczniów do sumów i owutemów, ciągle sprawdzał jakieś eseje i eliksiry. Dlatego wieczory spędzali przeważnie w jego gabinecie – Severus sprawdzał prace, a Hermiona zaczytywała się w książkach. Mimo, iż kochała czytać, zaczynała się czuć nieco, delikatnie mówiąc, klaustrofobicznie.
Najgorsza ze wszystkiego była przemożna ochota na kanapki z masłem orzechowo - czekoladowym, które jadła w Chez Moi. Kiedy Severus wrócił ze swojego nocnego dyżuru była więcej niż w tragicznym nastroju – Mam tego dość, Severus! Nie zniosę tego ani chwili dłużej!
Zaskoczony, Severus spojrzał na dziewczynę. – Co się stało, kochanie? Co mogę zrobić, aby ci pomóc?
- Po pierwsze: zwariuję w tym przeklętym zamku! Muszę wyjść! Po drugie: muszę natychmiast zjeść te czekoladowe kanapki z Chez Moi. Umrę, jeśli ich nie zjem!
- Hermiona, jest północ! Wątpię czy restauracja jest jeszcze otwarta – Severus nie miał najmniejszej ochoty wychodzić o tej porze, szczególnie w tak idiotycznym celu.
Łzy trysnęły jej z oczu. Wiedziała, że zachowuje się nierozsądnie, ale nie umiała się powstrzymać – Świetnie! Zapomnij! – ciężkim krokiem ruszyła do łazienki.
Severus westchnął. Wiedźmy! Pozwoli jej postawić na swoim, przecież od tego nikomu nie stanie się krzywda. Niech go diabli, jeśli będzie się szlajać o tej porze po mugolskim Londynie. Zamiast tego wezwał skrzata.
***
Wychodząc z wanny, Hermiona nadal miała ochotę na te przeklęte kanapki. Co dziwne, jadła je tylko raz. Wkładała właśnie koszulę nocną, kiedy to poczuła. Bardzo silne kopnięcie. Zapominając o założeniu majtek, wpadła do sypialni w poszukiwaniu Severusa.
Siedział na łóżku oparty o wezgłowie i czytał coś o eliksirach. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Kątem oka zauważyła gorącą czekoladę i orzechowe kanapki leżące na nocnej szafce. – Severus – prawie krzyknęła i w następnej chwili klęczała nad nim okrakiem.
- Hermiona, co u licha?
Złapała jego rękę, włożyła pod swoją koszulkę i przytknęła do brzucha. Przez parę sekund patrzył na nią zdziwiony, dopóki nie poczuł uderzenia – To jest...
- Tak! To jest dziecko! To kopie nasz syn! – rozpromieniła się. Severus złapał ją za biodra, aby przyciągnąć jej wystający brzuch bliżej i zorientował się, że dziewczyna nie ma majtek. Dobry Boże! Jak mogłem nie zauważyć? Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Powietrze zaiskrzyło.
Hermiona pochyliła się do przodu i z pasją pocałowała Severusa. Oderwała się na chwile, aby złapać oddech. – Tak bardzo cię pragnę. Znowu mnie odepchniesz?
Przyciągnął jej twarz bliżej, że prawie stykali się czołami – Nie teraz. Już nigdy więcej. Sięgnął do jej ust i nagle jego ręce były wszędzie. Jakby nie miał jej dość. Jęknęła z przyjemności i naparła na niego całym ciałem.
Chciała czuć go całą sobą...
– Chcę ciebie teraz. Nie mogę już dłużej czekać!
Był pełen nabożnego podziwu na jej widok...
- Bogowie, Severus!
- Podoba ci się?...
Jego głos, ten jedwabisty pomruk, sprawiał, że drżała...
Nagle zesztywniała i wykrzyknęła jego imię...
Pocałowała Severusa i zapytała – Te kanapki są dla mnie, kochanie? – miała na nie tak przemożną ochotę, że skoro już są, to musi je zjeść, natychmiast. Rozmowa może zaczekać parę minut.
Severus wybuchnął śmiechem. Pięknym, głębokim. Nie mógł uwierzyć, że pierwsze słowa, jakie powiedziała po tym, dotyczyły jedzenia! – Tak, wezwałem skrzata, aby przygotował je dla ciebie. Smacznego. Myślę, że trzy wystarczą. – dopilnował, aby skrzat przyniósł również mleko i całe szczęście, zdążył się go pozbyć, zanim Hermiona wparowała do pokoju. Patrzył rozbawiony, jak pochłaniała kanapki w rekordowym czasie. Naprawdę musiała ich potrzebować.
Gdy tylko skończyła jeść odezwała się nieśmiało – Severus, proszę, powiedz mi, że tym razem nie stwierdzisz, iż to było niewłaściwe. Chcę, aby nasz związek się rozwijał, a nie cofał. Dla mnie jest to naturalny następny krok w tym związku. Pragniemy siebie nawzajem. Zależy nam na sobie i to jest wyrażenie tych uczuć. Rozumiesz, co chcę powiedzieć?
- Zgadzam się z tobą. Też nie chcę się cofać. Tym razem bez ograniczeń. Czekaliśmy wystarczająco długo. – kiedy odstawiła szklankę po mleku przyciągnął ja do siebie i pocałował w czoło – Teraz śpij. Już późno, jutro wyślę sowę do Dracona czy on i Ginny będą mogli pójść z tobą do tego uzdrowiska.
Westchnęła z zadowoleniem – Czy nie powinniśmy ubrać z powrotem naszych piżam?
Uśmiechnął się zabójczo – Nie, lubię jak tak wyglądasz. – leżeli ciasno przytuleni. Severus zaborczym ruchem objął brzuch Hermiony.
***
W dniu Walentynek, Severus obudził dziewczynę prezentem. Snarky wskoczył na łóżko i przytulił się do Hermiony, ale Snape zdjął kota i postawił na podłodze. Po czym lekko potrząsnął Hermioną, aby się obudziła. – Dzień dobry. Mam coś dla ciebie.
Przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Zobaczyła uśmiechającego się Severusa stojącego przy łóżku i trzymającego paczkę. Uśmiechnęła się i powiedziała – Chwileczkę! Też mam coś dla ciebie – otworzyła szufladę nocnej szafki i wyciągnęła małe opakowane pudełko.
Kiedy wręczyła mu prezent, poprosił, aby otworzyła swój jako pierwsza. W środku były przepiękne, chińskie grzebienie do podtrzymywania włosów, całe z onyksu, ozdobionego szmaragdami. – Severus, są cudowne. Dziękuję, bardzo dziękuję.
Severus rzucił jej uśmieszek. Zdawał sobie sprawę, że większość ludzi uważało, iż jego rodzina jak i większość tych ze Slytherinu, obdarowują się szmaragdami ze względu na przynależność do domu węża. Jednakże w jego rodzinie tradycje tę zapoczątkował jego pradziadek. Prababcia pozwoliła Severusowi przeczytać list od jej narzeczonego, który napisał jej po wręczeniu pierścionka zaręczynowego. Pisał, że wybrał diament dla efektowności, ale szmaragdy oznaczały nadzieję, wierność i nieprzerwaną miłość. Jego pradziadkowie bardzo się kochali. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł pokazać ten list Hermionie.
- Proszę bardzo. Zaczynał mnie męczyć twój widok z piórem wetkniętym we włosy. – zażartował.
Uśmiechnęła się – Teraz twoja kolej. – przygryzał nerwowo dolna wargę. Naprawdę chciała, aby mu się spodobał.
Jego prezentem okazały się spinki do mankietów dokładnie w kształcie zapinki, jaką miał do płaszcza. „S” ukształtowane w węże ze szmaragdowymi oczyma. – Jak udało ci się takie znaleźć? Są wspaniałe.
Spinki znacząco uszczupliły oszczędności dziewczyny, ale jego mina była tego warta. Cieszyła się z jego reakcji. Spoglądał na spinki z niedowierzaniem i jakby lekką obawą w oczach.
Zastanowiło ją, czy znał znaczenie szmaragdów i onyksu. Szczerze w to wątpiła. Podczas jej szóstego roku ojciec chciał, aby pomogła mu wybrać jakąś biżuterię na prezent gwiazdkowy dla mamy. Zrobiła więc to, co potrafi najlepiej - przeczytała książki o znaczeniu każdego kamienia szlachetnego. Wiedziała, co dokładnie każdy reprezentował. Uważała, iż każdy Ślizgon lubi szmaragdy, więc wątpiła, czy znaczą dla niego tyle, co dla niej.
- Zrobione na specjalne zamówienie. Tonks i Ginny mi pomogły – odpowiedziała słodko. Po chwili dodała rozdrażnionym tonem – od kiedy nie mogę wychodzić z zamku.
- Wybacz, ale nie będę ryzykował twoim zdrowiem, a tym bardziej dziecka. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale Lucjusz powiedział, że Lucinda w przyszłym miesiącu wraca do Francji na ślub syna. Wtedy poczuję się lepiej. Dziękuję za spinki - położył je na nocnej szafce i spojrzał na nią – Draco napisał, że on i Ginny mogą zabrać cię do uzdrowiska w sobotę. Niestety w tym czasie mam dyżur w Hogsmeade, więc nie będę ci towarzyszył. Teraz muszę cię przeprosić, musze iść się przygotować do zajęć. Za półgodziny zaczynam lekcje.
Pochylił się i pocałował ją. Usiłował się odsunąć, ale Hermiona pogłębiła pocałunek. Zadowolona usłyszała jak jęknął – Nie rób tak! Mam lekcje, ale nie miałbym nic przeciwko temu, aby kontynuować po południu. – w jego oczach pojawił się psotny wyraz.
- Niech będzie, później. Wiesz, że zawsze chciałam cię dopaść w wannie. Nawet kilka razy próbowałam.
- Tak, kojarzę coś takiego. W porządku, więc do wieczora – rzucił jej uśmieszek.
Pocałowała go jeszcze raz – Do wieczora.
Szybkim krokiem wyszedł, aby zdążyć na lekcje.
***
Hermiona była w bardzo dobrym nastroju. Nigdy wcześniej nie otrzymała takiego pięknego prezentu na walentynki. Miała też wrażenie, że sprawy z Severusem układają się coraz lepiej. Minął już miesiąc od wypadków z Lucinda, jak zaczęła je nazywać. Dobre rzeczy nigdy nie trwają wiecznie.
Kiedy rozsiadła się wygodnie w fotelu dwie rzeczy zdarzyły się równocześnie. Wpadł nieznany skrzat z kopertą i rozległo się pukanie do drzwi. – Chwileczkę – zawołała, wzięła jasnoczerwoną kopertę od skrzata i uśmiechnęła się myśląc, że to od Severusa. Zapomniała, że ktoś pukał i zerwała pieczęć. Snarky zerwał się ze stołu na równe nogi i znów rozległo się pukanie.
Odłożyła kartę na stół i podeszła do drzwi – Cześć Ron. Co za wiatry cię tu przywiały?
- Dawno cię nie widziałem. Mam dziś trochę czasu i pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem lunch. Hej, czym bawi się ten kuguchar?
Dziewczyna obróciła się i zobaczyła jak Snarky usiłuje łapkami złapać dym, który zaczął wydobywać się z koperty. Chciała podejść i zobaczyć, co to dokładnie jest, kiedy kociak zaczął gwałtownie kaszleć i upadł na stół.
- Snarky? SNARKY? – zdążyła zrobić dwa kroki w stronę kota, kiedy Ron złapał ją od tyłu i zatkał jej usta i nos. Błyskawicznie wyciągnął ja z mieszkania i mocno trzasnął drzwiami.
- Ron! Zostaw mnie! Coś jest z nim nie tak!
- Pomyśl, Hermiono! To był jakiś rodzaj trucizny! Mogłaś się jej nawdychać! Właściwie powinienem natychmiast zaprowadzić cię do pani Pomfery!
- Och, nie! Ron, dziecko! Proszę niech nic mu nie będzie! Nie sądzę, abym zdążyła się tego nawdychać.
Rudzielec zaprowadził ją do skrzydła szpitalnego i jak najszybciej ruszył w kierunku sali eliksirów.
***
Severus był w naprawdę dobrym nastroju. Cieszył się, że sprawy z Hermioną posuwają się naprzód. Był nawet umówiony ze swoim doradcą prawnym przed świętami wielkanocnymi. Miał z nim parę spraw do przedyskutowania. Przechadzał się właśnie po klasie i nadzorował przyrządzanie eliksirów, kiedy z jego rozmyślań wybiło go głośne stukanie do drzwi. Nagły hałas zaskoczył jednego z uczniów i biedny wrzucił za dużo jednego z ostatnich składników. Kociołek stopił się natychmiast.
Snape warknął – Minus dziesięć punktów od Ravenclavu za brak skupienia – po czym wrzasnął – Wejść.
Był zaskoczony widząc wystraszonego Weasleya wchodzącego do jego klasy. Nie wiedział, że chłopak w ogóle odwiedził Hogwart. – Weasley, co u licha tutaj robisz, przeszkadzasz mi w lekcjach.
- Profesorze musi pan natychmiast pójść do skrzydła szpitalnego. To Hermiona!
Severusowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Wrzasnął – Klasa wolna – i wybiegł z sali.
Dowiedział się, co się stało i po upewnieniu się, że z Hermioną i dzieckiem wszystko w porządku, wrócił do mieszkania, aby uprzątnąć martwego kociaka i pozbyć się reszty trucizny. Chciał się upewnić, że Hermiona może bezpiecznie wrócić do domu. Martwiła go śmierć Snarky’ego. Wiedział, że dziewczyna mocno to przeżyje. Tak, jak stratę Krzywołapa.
Kiedy upewnił się, że Hermiona została wygodnie ulokowana na kanapie i środki uspokajające działają, zwrócił się do Rona: – Weasley, czy jesteś w stanie zostać z nią trochę? Muszę coś załatwić.
- Tak, mogę zostać tak długo jak będzie pan potrzebował, profesorze.
***
Severus wpadł do Ministerstwa Magii z łopotem czarnych szat. Zarejestrował się i ruszył na poziom drugi, gdzie mieściła się siedziba główna aurorów. Zauważył Harry’ego i skierował się do jego biurka.
- Potter. Chcę poddać Lucindę Malfoy przesłuchaniu. Ona usiłuje zabić Hermionę i mojego syna.
- Ma pan na to konkretny dowód, profesorze?
Snape opowiedział mu coś się dzisiaj zdarzyło w zamku i że kuguchar zdechł. – Jeśli Hermiona nawdychałaby się tego, to oboje, ona i mój syn, już by nie żyli. Macie natychmiast coś z tym zrobić zanim tej przeklętej wiedźmie w końcu się uda!
- Severus – wtrąciła się Tonks – Zgadzam się z tobą, że coś trzeba zrobić, ale dopóki nie masz dowodów, to mamy związane ręce. Nawet nie możemy wezwać jej na przesłuchanie. Twierdzenie, że to ona przysłała tę kartę, nic nam nie da. Musisz to udowodnić.
- Rozumiem – odpowiedział zimnym tonem – Więc muszę zdobyć dowód, a tymczasem ta suka będzie miała więcej okazji, aby przeprowadzić swój plan, tak? Zapomnieliście już, co się przytrafiło Susan Bones? A wąż w szklarni? Hermiona rozmawiała z Pomoną, która nie miała pojęcia, jak ten wąż mógł się tam znaleźć. Jakich jeszcze dowodów potrzebujecie? Czekacie, aż Hermiona będzie martwa, a Lucinda wtedy grzecznie przyzna się do wszystkiego? Zresztą mniejsza o to, sam się wszystkim zajmę.
Zanim Harry lub Tonks zdążyli coś powiedzieć, Snape’a już nie było.
***
W Malfoy Manor było cicho i spokojnie. Lucjusz i Draco prawdopodobnie tkwili w rodzinnej firmie, a gdzie były Narcyza i Ginewra nie miał pojęcia. W tej chwili nic go to nie obchodziło. Wszystko, czego chciał to dopaść Lucindę. Szybkim krokiem ruszył za skrzatem i wrzasnął – Lucinda! Chcę cię widzieć, natychmiast! Pokaż się!
- To zaczyna się robić twoim zwyczajem. Co mogę dla ciebie zrobić? – usłyszał ze szczytu schodów – O nie! – dodała kiedy ruszył w jej kierunku – zostań tam gdzie jesteś. Czego chcesz, Severusie?
- Twoje głowy podanej na talerzu, na początek. Jestem zmęczony twoimi próbami skrzywdzenia Hermiony i mojego syna. Masz natychmiast z tym skończyć – jeśli wzrok mógłby zabijać to kobieta leżałaby teraz martwa
- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, kochanie. Nic podobnego nie zrobiłam. Jakby mnie obchodziła ta twoja szlama, po za tym myślałby kto, że będziesz zadowolony rozmnażając się z błotem. Na Merlina, Severus, co się z tobą stało? Kiedyś byłeś dumny i szlachetny. Teraz nurzasz się w szlamie.
Severus zaczął powoli wspinać się po schodach. Lucinda cofała się z każdym jego krokiem. Po chwili nie miała gdzie uciec, plecami natrafiła na ścianę. Szybko wyciągnęła różdżkę z kieszeni, ale Snape był szybszy, błyskawiczne zaklęcie i kobieta była rozbrojona. Przystawił jej różdżkę do gardła.
- To nie twój interes, gdzie i z kim sypiam. Powiedziałem ci wcześniej, co zrobię, jeżeli będziesz dalej próbować skrzywdzić moją rodzinę – położył nacisk na to słowo, żeby nie miała co do tego wątpliwości. – Nie zamierzam dopuścić, aby żyli w zagrożeniu, a ty jesteś zagrożeniem.
Po raz pierwszy Lucinda wyglądała na przestraszoną. Snape właśnie otwierał usta, aby rzucić niewybaczalne, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Błyskawicznie zacisnął jedną rękę na szyi Lucindy, odwrócił się i wycelował różdżkę w stronę źródła głosu.
- Profesorze, nie! – wrzasnął Harry, kiedy doszedł do podnóża schodów. Wyciągnął różdżkę.
- Nie mieszaj się do tego, Potter – wrzasnął Snape – Ostrzegałem ją, co zrobię, jeśli znowu spróbuje!
- Nie możesz jej zabić, Snape – chłopak wszedł na kilka pierwszych schodków – Nie pomożesz Hermionie i swojemu dziecku siedząc w Azkabanie.
Obydwa mężczyźni spojrzeli na Lucindę. Miała szeroko otwarte ze strachu oczy i ciężko oddychała.
- Coś proponujesz? Jeśli nic nie powiesz, pozostanie mi tylko jedna rzecz do zrobienia, po której będę miał pewność, że Hermionie i mojemu spadkobiercy nie stanie się krzywda. – Stwierdził Severus przerywając ciszę.
- Oficjalnie nic nie mogę zrobić i ona dobrze o tym wie – stwierdził Harry patrząc na kobietę pełnym obrzydzenia wzrokiem – mogę jednak obłożyć ją zaklęciem śledzącym, które zaalarmuje nas, jak tylko zbliży się do Hermiony i da znać, jeśli dotykała jakiekolwiek rzeczy znajdującej się w pobliżu dziewczyny.
Severus spojrzał na Harry’ego z niedowierzaniem.
- Takie tam aurorskie sztuczki – chłopak wzruszył ramionami.
- Dobrze – zgodził się niechętnie Snape – możemy spróbować, ale powtarzam, jeżeli znowu spróbuje skrzywdzić moją rodzinę to ją zabiję! – na sekundę wzmocnił nieznacznie ucisk na gardle panny Malfoy po czym puścił ją. Cofnął się, aby Harry mógł wykonać swoją robotę. Gdy tylko Potter rzucił zaklęcie obrócili się, by odejść.
- Severus, nie możesz mi tego zrobić! – wrzasnęła Lucinda – Będziesz musiał wyjaśnić to Lucjuszowi!
- Wątpię czy w ogóle się tym zainteresuje – odpowiedział Snape patrząc na kobietę stojącą na szczycie schodów – Jak on to zawsze mówił? Zła krew mówi za siebie? Uważam, że raczej umyje od wszystkiego ręce. Szybko i bezboleśnie.
Wrzasnęła z wściekłości i ruszyła schodami w dół. Severus zrobił ledwo dostrzegalny ruch różdżką i wymruczał – Incarcerous – Lucinda została unieruchomiona. Z łoskotem spadła ze schodów. Znowu zaczęła wrzeszczeć, kiedy Severus i Harry aportowali się, każdy do siebie.
***
Hermiona bardzo przeżyła śmierć Snarky’ego. Nic nie było w stanie poprawić jej humoru, chociaż Severus próbował codziennie. Był zadowolony, kiedy nadeszła sobota, a z nią od dawna obiecywana wizyta w uzdrowisku. Myślał, że to było coś, czego potrzebowała. Umówił się z Draco, że dołączy do nich na kolacji, chciał zrobić Hermionie niespodziankę.
Podczas śniadania, zauważył, że dziewczyna ledwie tknęła swoje jajka. Westchnął – Hermiona musisz jeść. Wiem, że boli cię strata kota, ale musisz pamiętać o naszym synu.
Szarpnęła głową i spojrzała Severusowi w oczy. Nasz syn? Powiedział – naszego syna! Nie sądzę, aby był świadomy, co właśnie powiedział. Nagle poczuła się bardzo głodna – Masz rację, kochanie. Muszę przejść nad tym do porządku dziennego.
Wykrzywił usta w uśmieszku, kiedy z pasją zaatakowała śniadanie. Cieszy mnie, że nazywa mnie kochanie. Nie mogę się doczekać jej reakcji na wiadomość od mojego prawnika. Będziemy mieli ciekawe święta Wielkanocne – Draco i Ginewra powinni wkrótce się zjawić. Jesteś przygotowana do wyjścia?
- Tak. Tylko dlatego, że muszę wyjść zamku, bo inaczej zwariuję i cieszę się na wizytę w tym uzdrowisku. Żałuję, że nie możesz iść ze mną.
- Ja również. Tylko, że to nie możliwe. Teraz jednak, kiedy Lucinda jest śledzona możesz częściej wychodzić. Z eskortą oczywiście. – poprawił się.
- Oczywiście.
W tej chwili przed Hermionę sfrunęła sowa, której ani ona, ani Severus nie rozpoznali. Do nogi miała przymocowane zaproszenie. Severus sięgnął i wziął kopertę zanim Hermiona miała szansę, aby o tym pomyśleć. Rzucił parę zaklęć i uroków dopóki nie uznał, że jest bezpieczna i wręczył ją dziewczynie.
Uśmiechnęła się promiennie po przeczytaniu zaproszenia – To zaproszenie na ślub. Wydaje się, że Neville poprosił w końcu Susan o rękę. Uroczystość odbędzie się w czerwcu.
- Przypuszczam, że będziesz szła?
- Zaproszenie jest dla nas obojga. Będziesz mi towarzyszył?
Wiedziała, że Severus zrozumie, o co naprawdę pyta. Dziecko miało się urodzić w kwietniu i Hermiona chciała wiedzieć, czy w czerwcu nadal będzie obecna w jego życiu.
- Zobaczymy – odparł krótko.
Przynajmniej nie było to definitywne, nie! To dobry znak. – Idę pod prysznic. Zaraz będą tu Ginny i Draco.
Z tymi słowami wstała, pocałowała go i wyszła do łazienki.
***
Uzdrowisko zaskoczyło Hermionę. Nigdy wcześniej nie była w tak luksusowym miejscu. Ginny przedstawiła się jako nowa pani Malfoy i zapytała czy daliby radę ją gdzieś wcisnąć. Natychmiast znalazło się dla niej miejsce. Choć specjalizowali się w kobietach w ciąży, obsługiwali wszystkie czarownice. Ginny nakazała Draconowi pójść za Hermioną, kiedy tamta ruszyła przygotować się do masażu.
Podchodził właśnie do schodów prowadzących na drugie piętro, gdzie zajmowano się kobietami w ciąży, kiedy usłyszał krzyki. Zatrzymał się u podnóża schodów, aby zobaczyć, co się stało, kiedy rozpoznał głos swojej ciotki.
- Nie jesteś niczym więcej jak zwykłą szlamą! Powinniście mieć całkowity zakaz rozmnażania się, a co dopiero z czysto krwistym o statusie Severusa!
- Och, przestań być taką durną krową! Mam ciebie dość! Już mnie nie nastraszysz, teraz odsuń się, żebym mogła pójść na mój masaż.
- Jak śmiesz? Ty źle wychowane brudne, szlamowate, przeklęte dziwadło! Nie pozwolę zwracać się do siebie w taki sposób!
Draco zdecydował się, że lepiej pójdzie i przerwie to zanim dojdzie do czegoś gorszego. A w ogóle co robi tu Lucinda? Te zaklęcia Potter’a powinny trzymać ją z daleka od Hermiony!
Dotarł prawie do szczytu schodów, kiedy zobaczył, jak Hermiona próbuje odepchnąć jego ciotkę i przejść. Lucinda rozwścieczona faktem, iż ktoś taki mówi jej, co ma robić i lekceważy ją, chwyciła dziewczynę za ramiona i popchnęła. Hermiona straciła równowagę.
Rozpaczliwie machając rękami, próbując odzyskać równowagę, Hermiona zaczęła spadać ze schodów. Zdążyła skręcić kostkę, zanim Draco ją złapał – Ciociu Lucindo, co ty robisz? Mogłaś poważnie zranić Hermionę lub dziecko! Do reszty straciłaś rozum?
- Ja? Myślisz, że to ja straciłam rozum? A co z Severusem, który pokłada się ze szlamą? Uważam, że byłoby dla niego najlepiej, gdyby ona straciła to dziecko!
Hermiona usiłowała się wyrwać z uścisku Dracona – Jak śmiesz mówić o moim dziecku jakby było niczym? Nic, co dotyczy mnie, mojego dziecka czy Severusa nie powinno cię obchodzić! – wyszarpnęła rękę i z całej siły trzasnęła Lucindę w twarz.
Ogłuszona chwilowo blondynka złapała się za bolący policzek i zatoczyła do tyłu – Pożałujesz tego, obiecuję!
- Nigdy! Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!
W tej momencie całego zajścia nadszedł Harry z Lucjuszem. Zorientował się, że Lucinda zdołała obejść jego zaklęcie i zawiadomił o tym Malfoya.
- Mam tego dość Lucindo! Jest tylko jedna rzecz, którą w takiej sytuacji mogę zrobić, oprócz wysyłania cię do Azkabanu! – Lucjusz spojrzał na siostrę z zimnym błyskiem w szarych oczach. Kobieta natychmiast domyśliła się znaczenia jego słów.
- Nie mówisz tego poważnie! Rodzinna klątwa wygnania? Nie będę mogła już nigdy wrócić do swojego domu, Lucjusz!
- Albo to, albo Azkaban lub prawdopodobnie śmierć, kiedy Severus z tobą skończy! Teraz są świadkowie i Severus będzie miał do tego pełne prawo! Muszę przyznać, iż całkowicie się z nim zgadzam. Zachowujesz się jakby on należał do ciebie i boję się, że jego spadkobierca nigdy nie będzie bezpieczny, jeśli pozostaniesz tutaj. Musisz wrócić do Francji i tam pozostać. A te zaklęcie da nam pewność, że tak zrobisz!
Lucjusz wiedział, że będzie musiał zrobić to błyskawicznie, więc szybko skoncentrował się na granicach, które musiał obejść. Zanim Lucinda zdążyła wznowić protesty, machnął różdżką, wykonał serię trudnych trzepnięć i wymówił zaklęcie - Expulsum! – z cichym pyknięciem kobieta zniknęła. Teraz nie była w stanie wrócić do Malfoy Manor lub znaleźć się w pobliżu Hermiony, Severusa i ich dziecka, dopóki Lucjusz nie usunie klątwy. Wyjaśnił Harry’emu i dziewczynie, że nie będzie mogła nawet wysyłać im listów, ta klątwa działała w szczególny sposób.
Na ich pytanie o genezę tej klątwy, wyjaśnił – Wiele lat temu, dwaj bracia Malfoy zakochali się w tej samej czarownicy. Starszy z nich utworzył to przekleństwo, aby uwolnić się od brata, tym samych zostawiając sobie wolną drogę do pozyskania tej czarownicy. Z tego, co wiem później zostało użyte jeszcze raz, kiedy mąż wygnał niewierną żonę.
U Hermiony nastąpiła opóźniona reakcja na to zajście, dziewczyna zaczęła się trząść ze zdenerwowania. Zdecydowali się na powrót do Hogwartu, aby zaprowadzić ją do Poppy. Westchnęła. No cóż, dzisiaj nici z masażu.
***
Severus wychodził z siebie, kiedy wracał z Hogsmeade. Chociaż Lucjusz zapewnił go, że Hermiona ma tylko skręconą kostkę to nie mógł się uspokoić dopóki sam tego nie sprawdzi. Śpieszył się do ich kwater, gdzie Poppy wysłała Hermionę po uzdrowieniu kostki. Dziewczyna leżała na łóżku ze stopą umieszczoną na poduszce i czytała książkę o zaklęciach. Gdyby nie był tak zdenerwowany ze zmartwienia, to uśmiechnąłby się na ten widok.
- Hermiona – odezwał się. Ogarnęła go ulga, kiedy uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego.
- U mnie i u twojego syna wszystko w porządku! Teraz, kiedy ona została wygnana, wszystko będzie w porządku!
- Chcę cię tylko przytulić, kochanie. Muszę! – potrzebuję cię i nie mogę pozwolić ci odejść!
Otworzyła ramiona – Chodź tu.
Usadowił się za nią tak, że opierała się plecami o jego pierś. Otoczył Hermionę ramionami, a dłońmi nakrył wydęty brzuch dziewczyny. Cieszył się, że Lucjusz wygnał swoją siostrę. Dzięki temu odkrył jedną rzecz. Nie chciał żyć bez Hermiony i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby nigdy nie odeszła.
czwartek, 9 maja 2013
Rozdział 11.
Rozdział 11
Severusa zaskoczyło pukanie do drzwi. Kogo znowu diabli niosą? – otworzył drzwi i zobaczył Albusa z Minerwą w świątecznych nastrojach.
- Wesołych świąt mój chłopcze! Napijesz się z nami zanim wyjedziemy na święta? – spytał Dumbledore, trzymając w rękach tacę z gorącą czekoladą.
Merlinie, zaavadujcie mnie teraz! – Proszę, wejdźcie – gestem zaprosił ich do środka. Z psotnymi iskierkami w oczach Albus wyminął młodszego czarodzieja i ruszył do salonu. Zaskoczył go widok choinki, ale postanowił tego nie komentować.
Zajęli miejsca wokół kominka i sięgnęli po napoje.
- Jest Hermiona? – Minerwa doskonale wiedziała gdzie jest dziewczyna. Chciała się jednak dowiedzieć, co Severus myśli na temat jej nieobecności.
Czarne oczy błysnęły ze złością - Jest na świątecznym obiedzie w Norze.
- Nie zostałeś zaproszony? – spytał niewinnym tonem Albus i schował usta za filiżanką. Minerwa powiedziała mu o radzie, którą dała Hermionie. I teraz zastanawiał się czy dziewczyna zaprosiła tego nieprzystępnego człowieka.
- Hermiona poprosiła, abym jej towarzyszył. Ale nie mam ochoty być otoczony Weasley’ami właśnie dzisiaj. – rozmyślał nad tym, bo uczciwie rzecz biorąc nienawidził oddalać się od Hermiony nawet na pół dnia.
- A Hermiona? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Najwidoczniej chciała zostać otoczona przez Weasleyów.
Czarownica zachichotała – Nie, Severusie, pytam o to czy chciałeś spędzić dzisiejszy dzień z Hermioną, czy może cieszysz się, że masz chwilę dla siebie.
Nie, nie jestem zadowolony! Nie chcę, aby kiedykolwiek mnie zostawiła, nawet na parę godzin! – Jest... cicho, kiedy jej nie ma.
Albus i Minerwa wymienili wszechwiedzące spojrzenia – Przypuszczam, że będziesz szczęśliwy jak urodzi dziecko przestanie zawracać ci głowę. Wiem, jak bardzo działała ci na nerwy będąc uczennicą. Życie z nią to duży ciężar, nie prawdaż?
- Ciężar? – W co tych dwoje tym razem gra? Wścibscy, starzy głupcy! – Nie, to żaden ciężar. To poniekąd przyjemność mieć ją obok siebie. Teraz, kiedy dorosła i dojrzała.
To jedno stwierdzenie powiedziało starszym czarodziejom więcej o uczuciach Severusa niż mógłby to sobie wyobrazić. Albus zdecydował się przemówić mu do rozsądku, zanim Severus straci najlepszą rzecz jaka mogła mu się przytrafić. Rozpaczliwie chciał, aby ten zgorzkniały człowiek był wreszcie szczęśliwy. I nie miał wątpliwości, że Hermiona i ich dziecko to coś, czego Snape potrzebował.
- Severusie, chcę ci dać, bez wątpienia, bardzo niepożądaną radę. Jeśli masz to, co chcesz tam gdzie chcesz, to powinieneś zrobić wszystko, co twojej mocy, aby ten stan utrzymać. – dyrektor upił mały łyk, zanim przeszedł do sedna – Nawet, jeśli to oznacza towarzystwo Weasleyów przez parę godzin. – oczy Albusa zamigotały przekornie. Wiedział, że mistrz eliksirów nienawidzi tłumu.
Severus zastanowił się nad słowami starszego czarodzieja. Ona naprawdę jest wszystkim, czego chcę i czymś więcej niż mógłbym sobie wyobrazić. Przez te kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. A w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej. Już wiemy, że zależy nam na sobie. Być może powinienem zacząć zalecać się do Hermiony i zobaczyć jak to wyjdzie. Po tym wszystkim, co już sobie powiedzieliśmy i zrobiliśmy zaproszenie na kolację byłoby całkiem na miejscu. W rzeczywistości nie mam nic do stracenia.
- Mogę was przeprosić? Jest miejsce, w które muszę się udać.
- Z pewnością, mój chłopcze. Oczywiście. - oboje wydawali się bardzo zadowoleni. Wyglądało na to, że Severus wziął sobie tę radę do serca.
***
Hermiona przybyła do Nory z ciężkim sercem. Chciała zobaczyć przyjaciół, ale nie znosiła myśli, że zostawiła Severusa. Teraz, kiedy wreszcie przyznał, że zależy mu na niej, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Pragnęła udowodnić temu upartemu czarodziejowi, że mogą być rodziną. Zraniła ją jego stanowcza odmowa; nawet przez chwilę się nie zawahał. No cóż, będę się cieszyć z pobytu w Norze i przestanę o tym myśleć!
Zanim zdążyła wyjść z kominka, Molly złapała ją za rękę i wciągnęła do pokoju – Hermiona, wejdź! Tak się cieszę, ze jesteś!
Energicznie otrzepywała dziewczynę z sadzy i resztek popiołu. Hermiona uśmiechnęła się na to matkowanie. Tak czy inaczej uważała Weasleyów za przybraną rodzinę. Ron odebrał od niej prezenty. Chociaż zmniejszyła ich rozmiary nadal było tego sporo.
- Miona, dlaczego nie przesłałaś ich magią? Byłoby łatwiej. – potrząsnął głową.
- Ponieważ, Ronaldzie – westchnęła, żałując, że jednak tego nie zrobiła – Chciałam być przy tym jak je otwieracie.
Kiedy wszyscy otworzyli już swoje prezenty, Hermiona usiadła obok Tonks. Tęskniła za Ginny, ale przyjaciółka odbywała właśnie swój miesiąc miodowy. – Cześć Tonks, wesołych świąt.
- Hej, Hermiona. Wzajemnie! Wymieniłaś już prezenty ze Snapem?
Hermionę ukuło w piersi – Tak, podarował mi kociaka kuguchara, bardzo podobnego do Krzywołapa.
Tonks wyglądała na zaskoczoną – Świetny prezent i przemyślany. Nie przypuszczałam, że stać go na to. A co ty mu dałaś?
- Zrobiłam na drutach dziecięcy kocyk. Użyłam jego dziecięcego koca. Sprawiał wrażenie, że mu się podoba.
Malinowo włosa czarownica zauważyła przygnębienie na twarzy przyjaciółki i zdecydowała się zmienić temat. Wiedziała, że śmiech łagodzi ból – Wiesz, że Harry’emu tak spodobał się prezent od cioci Narcyzy, że wyrobił mi kartę stałego klienta w Coco de Mer? Kiedy powiedziałam mu, że ta koszulka nie pochodzi z tego sklepu, odparł, że wszystko jedno. Powiedział, iż to jedyny mu znany sklep z bielizną, ponieważ ciotka Petunia dostawała z niego katalog. Wujek Vernon podbierał je żonie, kiedy myślał, że nikt nie widzi.
Hermiona roześmiała się i zerknęła na przyjaciela, który po raz kolejny usiłował pobić Rona w szachach. Czasem nawet mu się to udawało. Rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej, że po raz pierwszy od lat ta rodzina jest w komplecie. Za wyjątkiem Ginny i Draco. Nie wiszą nad nimi żadne groźby ze strony Czarnego Pana czy śmierciożerców. Zjawił się nawet Percy z żoną.
Dopiero po godzinie Molly oznajmiła, że obiad jest gotowy. Wszyscy ruszyli, by przejść do jadalni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Artur poszedł otworzyć, ku zaskoczeniu wszystkich w progu stał Severus Snape trzymając w ręku butelkę Chardonnay.
- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na obiad – powiedział i wręczył wino Arturowi.
- Severus – przywitał go rudowłosy czarodziej – Wejdź, jesteś w samą porę.
Snape rozejrzał się po ludziach i zobaczył promienny uśmiech Hermiony. Najwyraźniej przyjście tutaj to była właściwa decyzja. Podszedł do dziewczyny, uśmiechnął się nieznacznie i zaoferował ramię, aby odprowadzić ją do stołu. Z galanterią odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł obok i obrzucił gapiącą się na niego młodzież, morderczym spojrzeniem.
- Siadać, wszyscy – nakazała Molly. Była bardziej niż zaskoczona, kiedy Severus Snape dołączył do jej rodzinnego obiadu, ale i bardzo zadowolona. Między nimi musi coś być, pomyślała, widząc jak prowadzą cichą rozmowę.
- Dziękuję, że przyszedłeś, Severusie. – podziękowała nieśmiało Hermiona – Muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.
Severus uśmiechnął się szczerze – chyba po raz pierwszy – i odpowiedział – Zdecydowałem, że wolę spędzić ten dzień z tobą, zamiast siedzieć samemu i czytać książkę. – rozkoszował się lekkim rumieńcem, który po jego słowach pojawił się na jej twarzy.
Rozmowy przy stole toczyły się na błahe tematy i raczej w żartobliwy sposób. Severus zdumiony przyłapał się na tym, że się dobrze bawi. Włączył się nawet w rozmowę Weasleya i Pottera dotyczącą Quidditcha. Oboje chłopcy byli zaskoczeni, że ich były Mistrz Eliksirów ma tak rozległą wiedzę na temat tego sportu.
- Nie wiem, dlaczego jesteście tak zdziwieni; przecież wiecie, że sędziowałem jeden z waszych meczy. A kiedy byłem w szkole to nawet grałem.
Teraz sobie przypomnieli; oraz to, że nigdy nie opuścił ani jednego meczu. Zarówno Ron i Harry myśleli, że to dlatego, iż jest jednym z opiekunów domów. Na myśl im nie przyszło, że mógł po prostu lubić Quidditcha. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło ich to.
Kiedy Severus zauważył ziewającą Hermionę, stwierdził, że najwyższy czas wracać do Hogwartu. Pożegnali się z Weasleyami i weszli do kominka. Ledwie zdążyli wejść do salonu jak Hermiona zauważyła przystrojone drzewko. Westchnęła z zachwytu.
- Severus! Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję! Jest piękne. Teraz naprawdę czuję, że jest gwiazdka. – twarz dziewczyny promieniała szczęściem.
- Twoja radość jest najważniejsza, Hermiono. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tej choinki. Żałuję, ze nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeżeli chcesz możemy je zostawić do nowego roku - podobała mu się myśl, że to z jego powodu rozjaśniła się jej twarz.
- Chciałabym bardzo – odpowiedziała. Zerknęła na zegar i doznała lekkiego szoku; było już wpół do siódmej. Nigdy wcześniej nie zostawała w Norze tak długo. Spojrzała na Severusa, ale jego twarz nie wyrażała innych uczuć poza spokojem.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.
Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu – Naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem zaskoczony faktem, iż tak dobrze się bawiłem i ledwie mogę uwierzyć, że trochę się zasiedziałem. Musisz być wyczerpana.
- Tak, jestem raczej zmęczona. Myślę, że wezmę teraz kąpiel, a potem może dokończymy otwieranie naszych prezentów?
- Z przyjemnością.
Całkowicie zapomniał o innych prezentach leżących pod drzewkiem. Obrócił się, aby spojrzeć na kociaka kuguchara, który ocierał się o jego nogę i mruczał z zadowoleniem. Jego naelektryzowane futro trzeszczało. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na widok groźnego spojrzenia Severusa.
- Chodź tu, Snarky. Chodź ze mną – schyliła się po kociaka.
- Snarky? Co, na rany Slytherina, znaczy Snarky?
Dziewczyna zachichotała – On ma tak na imię. Jako, że to prezent od ciebie chciałam go nazwać tak, aby mi o tobie przypominał. A ty, no cóż, jesteś zawsze sarkastyczny i zgryźliwy, więc to imię jak najbardziej pasuje.
- Rozumiem. Jak sądzę jest to najgrzeczniejszy sposób powiedzenia mi tego – rzucił jej uśmieszek.
Hermiona tylko się uśmiechnęła i ruszyła do łazienki. Przechodząc przez sypialnię położyła Snarky’ego na łóżku i wyjęła swoją nową jedwabną koszulkę nocną. Poważnie się zastanawiała czy nie założyć prezentu od Narcyzy, ale przy otwieraniu prezentów chciała mieć na sobie piżamę Severusa. Po kąpieli, gdy ubrała zieloną koszulkę stwierdziła, że już niedługo nie będzie mogła jej nosić. Zaczynała opinać się na brzuchu. Jeszcze chyba tylko tydzień, albo dwa.
Skończyła toaletę i wyszła z sypialni, aby dołączyć do Severusa. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy dostrzegła jak opina ją góra od piżamy. – Wyrastasz z ubrań, że ośmielę się zauważyć.
- Tak – westchnęła- Boję się tego, jest bardzo wygodna. – I to twoja góra od piżamy.
Severus wręczył jej pudełko. – Zaczniemy? Mam jeszcze jedną rzecz dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Zachwycona otworzyła prezent. W środku była ciążowa koszula nocna z tego samego materiału i kolorze, co piżama, którą miała na sobie. Przemknęło jej przez myśl, czy przypadkiem nie znudziło go, że co noc nosi tę samą koszulkę. Odepchnęła tę myśl – Severus! Jest piękna. Dziękuję, dziękuję bardzo. – szybko podniosła kolejną paczkę i wyciągnęła w jego stronę.
Snape wyglądał na ogłuszonego, kiedy wyjął prezent. Było to bardzo rzadkie wydanie książki z eliksirami „ Sekretna Księga Albertusa Magnusa” z 1925 r. Szukał tego od miesięcy. – Gdzie to znalazłaś? Skąd wiedziałaś, że zależy mi na tej księdze?
Teraz Hermiona rzuciła mu uśmieszek – Pamiętasz ten dzień, kiedy pozwoliłeś mi skorzystać z twojego gabinetu? – kiwnął głową – Zauważyłam napisany na kawałku pergaminu tytuł i poprosiłam Lucjusza, aby mi pomógł. Znalazł to gdzieś w Niemczech.
- Dziękuję, Hermiono. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – nachylił się w jej stronę i pocałował. W zamiarze miał to być delikatny pocałunek, ale z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Kiedy się rozdzielili, aby złapać oddech, Severus potarł kciukiem jej policzek i cmoknął w koniuszek nosa.
Czując potrzebę odzyskania dystansu, odezwał się. - Jeszcze raz dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu, by to znaleźć. Widać, że oba twoje prezenty były przemyślane, zawsze będą je cenił.
- Proszę bardzo – uśmiechnęła się delikatnie – Proszę, to chyba jest od Lucjusza i Narcyzy.
Hermionie lekko kręciło się w głowie po tym pocałunku. Szczęśliwa, że sprawy idą w dobrym kierunku rozsiadła się wygodnie, ciekawa, co Malfoyowie przysłali przyjacielowi. To tylko kwestia czasu, Severusie Snape. Będziesz mój!
Był to pięćdziesięcioletnie wino, ulubiona marka Severusa. Notatka dołączona do prezentu głosiła: na okazję przybycia twego spadkobiercy.
Otworzyli wszystkie pozostałe paczki. Jeden, z którego była najbardziej zadowolona okazał się być podróżą do raju dla kobiet w ciąży. Weekendową wizytę w uzdrowisku dla ciężarnych sprezentowali jej Ginny i Draco. Westchnęła z zadowoleniem i rozejrzała się po pokoju. To były jej pierwsze święta bez rodziców, w które czuła się szczęśliwa.
***
Następnego dnia po śniadaniu, do Severusa przybyła sowa z listem. Hermiona zauważyła, że to ptak Malfoyów – Wszystko w porządku? Coś nie tak z Ginny i Draco?
- Nie, Lucjusz zaprasza mnie na drinka, kiedy ty będziesz piła herbatę z Narcyzą. Jeśli nie masz nic przeciwko to będę ci towarzyszył w drodze do Malfoy Manor. Potem, jeśli będziesz chciała, możemy pójść na wczesną kolację. – najlepszy czas, aby zacząć się zalecać.
- Tak, z przyjemnością – kolejna randka? Z największą przyjemnością, naprawdę.
Hermiona spędziła resztę przedpołudnia na pisaniu podziękowań za prezenty i na zabawie z kociakiem. Severus natomiast usiadł przed kominkiem i zatopił się księdze, którą dostał od Hermiony. Popołudniu zebrali się i wyruszyli do Malfoyów. Kiedy byli na miejscu, skrzat domowy zaprosił dziewczynę do salony, a Snape’a do gabinetu.
- Hermiona, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz – skomplementowała ją Narcyza, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję pani Malfoy. Pani zawsze wygląda pięknie. Musze przyznać, że byłam zaskoczona tym zaproszeniem, niemniej pochlebiło mi.
- Nazywasz już Lucjusza po imieniu, więc proszę mów mi Narcyza. Siadaj proszę – zaprosiła dziewczynę. Zadzwoniła po herbatę i ponownie zwróciła się do dziewczyny. – Muszę przyznać, że miałam konkretny powód, aby zaprosić cię na herbatę. Lucjusz i ja uwielbiamy Severusa. Chcemy, aby był szczęśliwy, zasługuje na to. Oboje sądzimy, że możesz się do tego przyczynić, ale są rzeczy, których powinnaś się o nim dowiedzieć.
Hermiona była zaskoczona. Ja? Narcyza Malfoy uważa, że mogę sprawić by Severus był szczęśliwy? Jestem zdziwiona, że tak o mnie myśli.
- Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że ja jestem w stanie go uszczęśliwić? – zaczęła ostrożnie. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, jeśli to nie było konieczne. Nadal istniał ten przeklęty kontrakt. Chociaż, dogadywali się z Severusem coraz lepiej.
Narcyza uśmiechnęła się – Mam oczy, wiesz? I jestem kobietą. Dostrzegam różne rzeczy. Wiem, że Severus coś do ciebie czuje, zresztą z wzajemnością. Co do zasięgu tych uczuć to czas pokaże, jestem tego pewna.
Przerwała na chwilę, kiedy skrzaty wniosły tacę z napojami i herbatnikami. Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, herbata miała lekki posmak mięty, ciasteczka odpowiednio przystrojone. Gdy zostały obsłużone, Narcyza kontynuowała.
- Severus jest bardzo skomplikowanym i skrytym człowiekiem, Hermiono. Zawsze był taki. Poznałam go, kiedy miałam piętnaście lat, a on jedenaście. Miał bardzo trudne dzieciństwo, a pierwsze lata w Hogwarcie również nie były łatwe. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo te historie powinien sam opowiedzieć. Powiem tylko, że on i Lucjusz wydawali się bratnimi duszami ze względu na podobną sytuację rodzinną. – cień smutku przemknął przez twarz blondynki na te wspomnienie.
- Myślę, że to właśnie, dlatego Lucjusz, który, jak każdy siódmoroczny, nie zauważał pierwszorocznych, wziął go pod swoje skrzydła. Ja dla nich nie istniałam do mojego piątego roku. Właśnie wtedy, dzięki mojej rodzinie, zauważył mnie Lucjusz, a Severus zwrócił uwagę na Lucindę, kiedy oboje byli na szóstym roku.
Dziewczyna wyraźnie się skuliła na dźwięk imienia tej wstrętnej wiedźmy. Pamiętała swoje spotkanie z nią podczas wesela Ginny. Narcyza mówiła dalej.
- Kiedy zaczęłam się umawiać z Lucjuszem, a później Severus z Lucindą wszystko wydawała się doskonałe. Sprawy powoli posuwały się do przodu. Do czasu, kiedy Voldemort zaczął zbierać zwolenników. Jego ideały wydawały się takie bliskie nam wszystkim. Lucinda i ja zachęciłyśmy naszych mężczyzn, aby do niego dołączyli.
- Aby uwolnić świat od czarodziei mugolskiego pochodzenia i tych półkrwi? – spytała Hermiona napiętym głosem. – Aby utrzymać czystość krwi? – wiedziała, że w jej głosie brzmi rozgoryczenie, ale prawda zawsze jest gorzka. Przez cały czas spotykała się z takimi uprzedzeniami i między innymi przez to straciła rodziców.
Narcyza westchnęła – Hermiona jest coś, co musisz zrozumieć. Czystokrwiści od narodzin uczą swoje dzieci, że są lepsi. Można powiedzieć, że rodzimy się z tym przekonaniem. Nie znamy innego rozumowania. Więc kiedy ten człowiek zaczął głosić swoje ideały byliśmy bardziej niż szczęśliwi i zrzeszyliśmy się wokół niego. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to za potwór i do czego jest zdolny.
Dziewczyna spojrzała na nią znad swojej filiżanki – Nadal wierzysz w te rzeczy, Narcyzo? Widzisz mnie jako szlamę? Jako kogoś gorszego?
Pani Malfoy uśmiechnęła się ciepło, aby uspokoić Hermionę – Nie. I zanim spytasz, Lucjusz także nie. No dobrze, Lucjusz uważa się za lepszego od każdego, nie tylko od czarodziei mugolskiego pochodzenia – te słowa sprawiły, że Hermiona zachichotała i zgodnie z życzeniem Narcyzy, nastrój się rozluźnił. – Severus już też nie wierzy w te sprawy. Przecież wybrał ciebie, abyś urodziła jego spadkobiercę. – Hermiona skinęła głową zastanawiając się nad słowami Narcyzy.
- Kiedy Czarny Pan po raz pierwszy został pokonany, odetchnęliśmy. Zyskaliśmy trochę swobody. Draco był dzieckiem, a Severus zaręczony z Lucindą. Znowu wszystko było w porządku. Wtedy, któregoś dnia Severus niezapowiedziany odwiedził Lucindę i zastał ją w … kompromitującej sytuacji. Zerwał zaręczyny i nigdy więcej na nią nie spojrzał. Z tych powodów; trudne dzieciństwo, służalczość Czarnemu Panu i na koniec te doświadczenie z Lucindą; jest mu bardzo trudno komuś zaufać. Umawiał się z kilkoma czarownicami, ale żadnej nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Nigdy nie widziałam, aby patrzył na kogoś, wliczając Lucindę, w sposób, w jaki patrzy na ciebie.
Hermiona była zaskoczona słowami Narcyzy, sama miała problemy z rozszyfrowaniem Severusa i tego, co mówił i myślał – Myślisz, że mam u niego szansę? Przyznał się, że zależy mu na mnie, ale czy naprawdę mógłby mnie pokochać?
- Jeśli masz dość cierpliwości i zrozumienia oraz jesteś skłonna by utrzymać pewien dystans, to jestem tego pewna. Proszę nie zrań go. Łatwo mogłabyś to zrobić, bo jak mówisz już przyznał, że mu zależy. Potrzebuje kogoś, kogo mógłby kochać i kto należałby do niego. Jestem pewna, że on chce, abyś to ty była tą osobą.
Ostatnie stwierdzenie blondynki dodało Hermionie otuchy. Wiedziała, że Severus nie rozmawiał na ten temat z Narcyzą, ale jeśli ktokolwiek go dobrze znał to właśnie ona i Lucjusz. – Nigdy bym go nie zraniła. Kocham go i w odpowiednim czasie powiem mu to – przyznała się.
Narcyza odstawiła filiżankę i uśmiechnęła się do dziewczyny – Dobrze, a teraz powiedz mi, o co poszło między tobą a Lucindą w łazience po ceremonii.
Hermiona była zaskoczona i nie wiedziała jak dużo może powiedzieć. Nie była świadoma faktu, iż Narcyza była wtedy świadkiem ich rozmowy. Nie wiedziała też jak blisko była związana ze szwagierką. – No cóż, dowiedziała się, że jestem w ciąży. Zdenerwowała się.
Matka Dracona uśmiechnęła się. – To oczywiste. Byłam w ostatniej kabinie, kiedy rozmawiałyście. Groziła ci, prawda?
- W zawoalowany sposób, tak. Myślę, że była tylko zdenerwowana. Nie zna towarzyszących tej ciąży okoliczności, a ja nie miałam zamiaru jej o tym informować.
- Nie lekceważ jej, Hermiono. Lucinda jest bardzo mściwa i nie zawaha się spełnić gróźb. Uprzedzam cię, że nie będzie siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem. Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewna, że nic mi nie grozi. Rzadko jestem sama.
- Jak by nie było, bądź ostrożna – Narcyza zdecydowała się zmienić temat – Urządzam małe sylwestrowe przyjęcie i chciałam osobiście zaprosić ciebie i Severusa. Zwykle jest to ogromny bal, ale tym razem chcę mieć tylko najbliższe grono rodziny i przyjaciół, bo Ginny i Draco wracają z miesiąca miodowego. Przyjdziecie?
- Och, tak! Oczywiście będę musiała zapytać Severusa, ale jestem pewna, że się zjawimy. Dlaczego Draco i Ginny wracają tak szybko?
- Draco chce wziąć więcej wolnego latem, a teraz w biurze jest sporo pracy.
- To ma sens. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Ginny.
***
- Severus, stary przyjacielu, co u ciebie?
- W porządku, dzięki. Ty wyglądasz świetnie.
- Siadaj. Jest coś, co jak uważam powinieneś wiedzieć.
Severus uniósł brew na tą nietypową dla Lucjusza gwałtowność – Tak? Cóż to może być?
Malfoy długo przyglądał się przyjacielowi i ojcu chrzestnemu jego syna. Wiedział, że Severus się wścieknie, kiedy powie mu o groźbie Lucindy, skierowanej przeciw jego spadkobiercy i Gryfonce. – Pozwól, że naleję ci brandy – podał przyjacielowi drinka i nalał dla siebie. – Myślę, że dobrze zrobisz, jeżeli zaczniesz bardziej dbać o bezpieczeństwo swojej Gryfonki dopóki dziecko się nie urodzi, a nawet po porodzie.
Snape obrzucił przyjaciela spojrzeniem, pod którym większość ludzi kuliła się ze strachu – Co chciałeś przez to powiedzieć, stary przyjacielu? – jego głos obiecywał śmierć w męczarniach. Chyba Lucjusz nie grozi, Hermionie?
Lucjusz westchnął – Lucinda dowiedziała się, że Hermiona jest w ciąży. Jean –Paul odkrył to, kiedy z nią tańczył i powiedział matce. Spotkały się w łazience po ceremonii i Lucinda groziła Hermionie.
- Na jaja Merlina, człowieku! Jak to odkrył? Co dokładnie powiedziała? Wiedziałem, że podczas tańca ten przeklęty gówniarz przyciskał ją do siebie zbyt mocno!
- Narcyza twierdzi, że Lucinda kazała Hermionie uważać, aby nie przydarzył się jej jakiś wypadek. Była w kabinie obok i podsłuchała rozmowę. Chciałem, abyś był tego świadomy, ponieważ oboje wiemy, jaka jest Lucinda.
- Dziękuję Lucjuszu. Teraz ty powinieneś się o czymś dowiedzieć. Jeżeli stanie się coś Hermionie, albo mojemu dziecku to ją zabiję. Nie miej co do tego wątpliwości.
Lucjusz tylko uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że Severus tak zareaguje. Zamierzał porozmawiać na ten temat z Lucindą jak jutro wróci z Francji. Odwoziła syna oraz zamierzała spotkać się z rodzicami Vivienne w celu przedyskutowania ślubu.
- Powiedz mi, Severusie, jakie masz plany w stosunku do swojej Gryfonki?
Snape zawahał się na sekundę. Potrzebował z kimś porozmawiać na ten temat i wiedział, że Lucjusz jest jedną z odpowiednich osób. Jeśli nie najlepszą – Zamierzam zalecać się do niej przez te kilka miesięcy i zobaczę, co się wydarzy. Dziś zabieram ją na wczesną kolację do Kryształowej Kuli, tej nowej restauracji na Pokątnej.
- Doskonale! Razem z Narcyzą zabraliśmy tam Dracona i Ginny, kiedy powiedzieli nam o zaręczynach. Oczywiście jak już otrząsnęliśmy się z szoku. Świetnie. Ośmielam się stwierdzić, że będzie jej się tam podobało.
Severus rzucił przyjacielowi uśmieszek w odpowiedzi na tę jawną aprobatę.
***
Severus i Hermiona byli pod wrażeniem, kiedy weszli do restauracji. Jedzenie było doskonałe. Snape, zamówił Jagnie pieczone w sosie curacao, a Hermiona delikatną cielęcinę zapiekaną w szpinaku i pecorino.
Rozmawiali bardzo swobodnie. Severus opowiadał o swoim dzieciństwie i ojcu, ale bez wchodzenia w szczegóły. Mówił też o latach spędzonych w Hogwarcie jako uczeń. Mimochodem napomknął o przynależności do śmierciożerców i przeskoczył do czasów, kiedy działał jako szpieg. Można powiedzieć, że prześlizgiwał się płytko po każdym temacie. To wystarczyło, by Hermiona doceniła jego wysiłek otworzenia się przed nią. Wiedziała ile kosztowało go wyjawienie osobistych szczegółów życia.
Sama również opowiadała o swoim dzieciństwie oraz hogwardzkich psotach. W żartach zwróciła mu uwagę na jego zachowanie, kiedy na czwartym roku Draco potraktował ją klątwa, po której urosły jej zęby. W zamian zbeształ ją za kradzież jego zapasów składników do eliksirów.
Oboje byli zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że od czasu skończenia przez nich deseru minęło już parę godzin. Zdecydowali, że najwyższy czas wracać do zamku. Hermiona była bardzo zmęczona i po krótkim masażu usnęła. Snape uświadomił sobie, że odkąd śpią razem nie miała ani jednego koszmaru z wyjątkiem tego pierwszego. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.
***
Kiedy przybyli do Malfoyów, przyjęcie sylwestrowe trwało na całego. Skonsternowana Hermiona uświadomiła sobie, że nie miała żadnej pasującej na nią wieczorowej sukienki. Przed przyjęciem zrobili awaryjny postój u Madame Malkin. Wybrała prostą czarną sukienkę, miała mało czasu, aby wybrać coś bardziej sylwestrowego. Właśnie zamykano sklep i Severus zapłacił dodatkowo, aby był otwarty jeszcze pół godziny.
Weszli do salonu, Hermiona omiotła spojrzeniem pokój w celu odnalezienia Ginny. Stała otoczona przez przyjaciół. Podeszła do nich, a Severus dołączył do Lucjusza i Goyle’a seniora. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Lucindy i odprężył lekko, kiedy zorientował się, iż panna Malfoy nie zaszczyciła przyjęcia swoją obecnością. Jednak wolał nie spuszczać Hermiony oka.
Gdy tylko dziewczyna dotarła do Ginny mocno ją objęła – Witaj w domu. Jak podróż?
- Super – wtrącił się Draco – W ogóle nie wychodziliśmy z pokoju!
- E, Draco! Mówisz o mojej siostrze – ryknął Ron, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Zbliżała się dwunasta i Hermiona zauważyła, że każdy szuka swojej pary. Automatycznie ruszyła w stronę Severusa. Stwierdziła, że idzie w jej kierunku i uśmiechnęła się promiennie. Gdy do niej dotarł, ludzie już odliczali ostatnie sekundy. Kiedy wybiła dwunasta, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował – Szczęśliwego Nowego Roku, moja mała lwico.
- Szczęśliwego Nowego Roku – odpowiedziała. Była zaskoczona. Myślała, że jest typem nielubiącym publicznych manifestacji uczuć. Serce Hermiony radośnie zatrzepotało, że tak chętnie pocałował ją na oczach wszystkich, nie żeby ktoś patrzył. Wszyscy się całowali.
Później Severus poszedł z Lucjuszem i innymi mężczyznami do gabinetu na tradycyjne cygaro, a Hermiona dołączyła do przyjaciół. Zaczynał być zmęczona, ale nie powiedziała tego Severusowi. Nie chciała jeszcze wychodzić.
Zauważyli, że dziewczyna zaczyna się meczy i rozsiedli się przy kominku. Draco zadzwonił po skrzaty, aby przyniosły gorącą czekoladę. Dobrze się bawili, śmiali i żartowali na temat miodowego miesiąca i prezentów gwiazdkowych, kiedy nagle Susan Bones zaczęła się źle czuć.
- Neville, myślę, ze musimy iść do domu. Źle się czuję. – Susan prawie jęknęła. Było oczywiste, że coś jej dolega, była cała spocona.
- Rany, Susan – wymknęło się Tonks – Naprawdę źle wyglądasz. Może powinnaś iść do Mungo!
- Nie, myślę, że to grypa, albo coś takiego. Do rana mi przejdzie, jestem pewna.
***
Aportowali się do mieszkania Neville’a. Jeszcze nie mieszkali razem, ale Susan miała u niego parę osobistych rzeczy i szat. Oboje wiedzieli, że to tylko kwestia czasu zanim zamieszkają razem. Chłopak chciał się oświadczyć w Walentynki.
Dziewczyna czuła się tak źle, że tylko zrzuciła ubranie i wpełzła do łóżka w samych majtkach. Strasznie się pociła i było jej zbyt gorąco, żeby jeszcze ubierać koszulę nocną.
Po dwóch godzinach obudziły ją straszne skurcze, stwierdziła, że prześcieradło jest całe we krwi. Złapały ją okropne mdłości, ledwo zdążyła do łazienki. Neville’a obudziły dzięki wymiotowania. Kiedy wstał zobaczył krew – Susan? Wszystko w porządku?
- Nie, jest strasznie. Chyba jednak będziemy musieli iść do Mungo! Czy mógłbyś podać mi mój szlafrok i pantofle?
- Już, kochanie! Nie podoba mi się ta krew na łóżku. To chyba nie czas na twoją comiesięczną przypadłość? – potrząsnęła głową w odpowiedzi.
Do czasu, kiedy fiukneli do Mungo, Susan czuła się już całkiem źle. Nie była w stanie ustać na nogach. Kiedy tylko pielęgniarka dyżurna spojrzała na dziewczynę momentalnie wskazała jej pokój i pobiegła po uzdrowiciela.
Gdy nadszedł uzdrowiciel wraz ze stażystą, Neville powiedział mu, jakie symptomy miała Susan. Wyszedł, kiedy uzdrowiciele wzięli się za badanie. Po paru chwilach poproszono go z powrotem. Chcieli rozmawiać z obojgiem
- Panno Bones – zaczął starszy czarodziej – Nie mam pojęcia, jakiego typu eliksir dał pani pseudo uzdrowiciel, ale powinna pani pozostać w szpitalu na obserwacji. Nie nadzorowane dawkowanie takiego eliksiru może mieć przykre i trwałe skutki uboczne.
Susan była zdezorientowana – Przepraszam, ale nie rozumiem, o czym pan mówi, nie piłam dziś żadnego eliksiru. Skąd ten pomysł?
Uzdrowiciel popatrzył na nią z niedowierzaniem – Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Pani ciało zareagowało na eliksir aborcyjny, wzięty jakieś parę godzin temu.
Neville był zszokowany, – Dlaczego, do cholery, Susan miałaby brać taki eliksir? Nawet nie była w ciąży!
- Teraz już z pewnością nie. Jest test, który może stwierdzić czy naprawdę była w ciąży zanim wypiła ten specyfik i jest bardzo efektywny.
Dziewczynę zaczęła ogarniać mała panika i zdenerwowanie – Oczywiście, proszę przeprowadzić ten przeklęty test. Nigdy nie byłam w ciąży i nie wzięłam żadnego przeklętego aborcyjnego eliksiru!
Uzdrowiciel wyszedł na chwilę, aby przeprowadzić test, kiedy wrócił na jego twarzy widać było zmieszanie – Przepraszam, panno Bones, panie Longbottom. Faktycznie nie była pani w ciąży, jednak w pani ciele są ślady tego napoju. Jeżeli nie wypiła pani tego świadomie to sugeruję dowiedzieć się, co się stało. Będzie musiała pani tutaj zostać, dopóki nie zdecyduję, że nic pani nie grozi. Pani reakcja była gorsza, ponieważ nie była pani w ciąży.
- Dlaczego do cholery ktoś dał mi ten eliksir? – spytała. Nagle otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Neville’a przerażonym wzrokiem. – Hermiona – wykrzyknęli równocześnie.
- Neville, musisz pójść do Hogwartu i powiedzieć Hermionie oraz profesorowi Snape co się wydarzyło.
- To będzie pierwsza rzecz, jaką zrobię z samego rana, kochanie. O tej porze są już w łóżku – pochylił się i pocałował Susan w policzek – Odpoczywaj. Zostanę z tobą do rana, a potem pójdę do Hogwartu, obiecuję.
***
Severus otworzył jedno oko na dźwięk walenia do drzwi. Spojrzał na zegar; siódma rano. Do diabła! Kto dobija się o tak wczesnej porze w Nowy Rok? Sprawdził czy te odgłosy nie obudziły Hermiony, wyszedł z łóżka i sięgnął po szlafrok.
Kiedy otworzył drzwi zobaczył bardzo zaniepokojonego Neville’a – Longbottom, co u licha sprowadza cię pod moje drzwi o tak bezbożnej godzinie?
- Profesorze Snape, naprawdę musze z panem porozmawiać. To bardzo ważne, sir!
Severus westchnął. – Wejdź i streszczaj się, chcę iść dalej spać. Tylko nie podnoś głosu, chłopcze, Hermiona nadal śpi.
Neville wszedł i wyrzucił z siebie – Ktoś podał Susan eliksir aborcyjny!
Snape uniósł brew – No cóż twoja babcia będzie zawiedziona. Jednak nie widzę związku ze mną. Nie mam żadnego eliksiru, który mógłby odwrócić skutki. Nie jestem cudotwórcą.
Longbottom zaczął szarpać się za włosy i nerwowo chodzić po pokoju – Nie, sir, nie rozumie pan. Susan nie była w ciąży. Ktoś podał jej ten napój bez jej wiedzy. To musiało się stać na przyjęciu u Malfoyów. Byliśmy tam, kiedy zaczęła chorować – Severus patrzył na niego wzrokiem bez wyrazu – Nie rozumie pan? Myślimy, że to było przeznaczone dla Hermiony!
To zwróciło jego uwagę. Miał właśnie coś powiedzieć, kiedy poczuł na plecach dłonie, za nim stała Hermiona – Neville to straszne! Z Susan wszystko w porządku? Gdzie jest teraz? – dziewczyna wychodziła z siebie, nieświadomie, obronnym gestem, położyła rękę na brzuchu. – Chcę się z nią zobaczyć!
- Spokojnie, Hermiono – odezwał się Severus – Jest za wcześnie. Wróć do łóżka i prześpij się jeszcze kilka godzin.
- Jak możesz tak mówić. Łóżko? Po usłyszeniu czegoś takiego? – spytała z niedowierzaniem. Spojrzała na zakłopotanego przyjaciela – Ja ona się czuje, Neville? – już prawie płakała. Snape objął ją ramieniem i lekko uścisnął na pocieszenie.
- W nocy była bardzo chora, wymiotowała i krwawiła, więc wziąłem ją do Mungo. Uzdrowiciel powiedział, że wszystko będzie w porządku, ale woleli ją zatrzymać dopóki nie będą pewni, iż nie zostaną jakieś skutki uboczne. Prawdopodobnie wypiszą ją za parę dni. Chciałem, żebyś o tym wiedziała, bo jesteśmy pewni, że ten eliksir był przeznaczony dla ciebie, Hermiono. Proszę cię, uważaj na siebie!
- Będę. Bardzo ci dziękuję. Przekaż pozdrowienia Susan i powiedz, że mam nadzieję, iż wkrótce poczuje się lepiej. Wpadnę do niej dzisiaj po południu. Teraz idź odpocząć, wyglądasz na wykończonego.
Pożegnali się i Neville wyszedł. Severus przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała tak bardzo bezbronnie, że zadrżało mu serce. Nadal obejmowała rękami brzuch i wiedział, że odda życie, aby chronić dziecko. Nasze dziecko. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, uznał, że uspokajające przytulenie jest dokładnie tym, czego w tej chwili potrzebowała. Musnął ustami jej skroń i skierował w stronę łóżka. Wszedł do łazienki. Parę minut później wyszedł w pełni ubrany – Zostań w łóżku, powinienem wrócić za godzinę.
- Gdzie idziesz? – spytała wstając z łóżka.
- Do Malfoy Manor, oczywiście.
Hermiona zaczęła chodzić po pokoju – O tej godzinie? Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie? – nie odzywał się tylko wbił w nią intensywne spojrzenie czarnych oczu – Dobrze więc. Idę z tobą!
- Z pewnością nie idziesz ze mną! Pozostaniesz tutaj, gdzie jest bezpiecznie, a ja dowiem się, co do wszystkich diabłów, jest grane! – gdy uniosła wyzywająco podbródek zmienił ton – Proszę Hermiono. Jeżeli na tym przyjęciu rzeczywiście ktoś podał pannie Bones ten eliksir, to jest zbyt niebezpiecznie abyś tam szła. – wiedział, że jego następne słowa rozwiążą ten problem – I niebezpiecznie dla dziecka.
Hermiona westchnęła w poczuciu klęski. Ona może ryzykować, ale nigdy nie zaryzykuje utraty dziecka – Proszę bądź ostrożny i wracaj szybko. Będę się martwić dopóki nie wrócisz.
- Nie martw się o mnie, kochanie. Dam sobie radę z Lucindą Malfoy – pochylił się i delikatnie pocałował. Nie oglądając się, wyszedł. Był w połowie drogi do bram Hogwartu, kiedy uświadomił sobie, że nazwał ją, kochanie. Parsknął. A co to do diabła ma za znaczenie w tym miejscu ich relacji? To oczywiste, że moje uczucia do niej nie są tak dobrze ukryte jak sądziłem.
***
Lucinda nadal spała, kiedy wściekły Snape bezceremonialnie wtargnął do jej sypialni. Zmusił skrzata, aby wskazał mu pokój panny Malfoy. Podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i wyszarpnął z łóżka.
- Co to ma znaczyć, Severusie? Wiesz, że lubię ostre zabawy, ale wolę najpierw o tym wiedzieć. – odezwała się i mrugnęła do niego.
Snape miał ochotę udusić ją tu i teraz – Wiem, że próbowałaś podać Hermionie eliksir aborcyjny, Lucindo. Chcę abyś wiedziała, że cię zabiję nawet, jeśli tylko spojrzysz na nią krzywym wzrokiem.
Kobieta była na tyle bezczelna, że uśmiechnęła się szyderczo – Nie wiem, o czym mówisz, kochany. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę nawet nie byłam obecna na tym przyjęciu sylwestrowym.
Na twarzy Severusa pojawił się złowieszczy uśmiech, kiedy zacisnął ręce na szyi panny Malfoy. Wymruczał morderczym szeptem – Nie powiedziałem ani słowa na temat gdzie i kiedy się to stało, Lucindo – ścisnął mocniej i nieznacznie podniósł ponad ziemią.
- Severus! Wystarczy! – ryknął Lucjusz – Przestań! Co to ma znaczyć?
Snape nieznacznie rozluźnił uścisk, ale nie puścił jej – Ubiegłej nocy twoja droga siostra próbowała podać Hermionie eliksir aborcyjny. Powiedziałem ci, co jej zrobię, jeśli spróbuje skrzywdzić Hermionę, albo dziecko. Na szczęście eliksir przez pomyłkę został dodany do niewłaściwego napoju i Susan Bones spędziła noc w Mungo, chociaż wątpię w to, że panna Bones zgodziłaby się ze mną.
- O czym, do diabła, on mówi, Lucindo? To prawda? Co zrobiłaś? – słowa Severusa rozwścieczyły Lucjusza.
Czarnowłosy czarodziej rozluźnił dłonie na tyle, żeby Lucinda mogła się odezwać. Chociaż i tak miała z tym problemy – Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że wczoraj mnie tu nie było. Spędziłam noc z Bagmanem.
Severus puścił ją, upadła niezgrabnie na podłogę i odkaszlnęła. Gdyby spojrzenie mogły zabijać, Snape byłby już martwy – Nie musiałaś być na miejscu, Lucindo, aby przeprowadzić plan. Skrzat mógł wlać eliksir do napoju. – był tak wściekły, że cały się trząsł – Słuchaj mnie uważnie. To było moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli z głowy Hermiony spadnie, choć jeden włos lub jeżeli stanie się coś mojemu dziecku to cię zabiję. Nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
Kiwnął Lucjuszowi głową na pożegnanie i z zawirowaniem szat ruszył do wyjścia. W głowie miła tylko jedną myśl: Hermiona. Musiał ją zobaczyć tak szybko jak to tylko możliwe.
Około południa sowa Neville’a przyniosła im wiadomość, że Susan nadal nie czuje się najlepiej i na razie nie chce przyjmować gości, więc zdecydowali się odwiedzić ją dopiero jutro. Popołudnie siedzieli pocieszając się nawzajem. Oboje wiedzieli, co by się stało, jeśli to Hermiona piłaby z tej filiżanki, którą dostała Susan.
***
Rano, po niespokojnym śnie, Hermiona pierwsze, co chciała zrobić to wziąć prysznic i udać się do Susan. Severus jednak, ku jej konsternacji, nie był przekonany do tego pomysłu.
- Wybacz, Hermiono, ale nie mogę pozwolić, żebyś opuściła zamek bez eskorty. To zbyt niebezpieczne.
Dziewczyna założyła ręce na piersiach i westchnęła zirytowana – Jestem pewna, że w Mungo nic mi nie grozi, Severusie. Naprawdę uważasz, że może mi się tam coś stać?
- Być może i dopóki jest taka możliwość pozostaniesz tutaj. Mógłbym cię odprowadzić, ale nie mogę dziś opuścić zebrania sztabu, po za tym uważam, że Albus powinien się dowiedzieć co się stało. A teraz zjedz swoje śniadanie.
Po tych słowach dziewczyna zwęziła oczy. Czekała tylko, aż poklepie ją po głowie i powie
„ grzeczna dziewczynka” - A jeśli będę miała inną eskortę? Może Draco i Ginny będą chcieli pójść? Przecież miało to miejsce w Malfoy Manor – wstrzymała oddech czekając na odpowiedź.
- Świetnie, jeśli Draco, nie tylko Ginewra, się zgodzi to nie będą miał obiekcji, ale masz iść tylko, do Mungo i z powrotem. Umówiłem cię na wizytę u Madame Malkin. Musisz mieć nowe szaty. Poinformowałem ją, że chcę abyś miała takie, które automatycznie dopasują się do zmian zachodzących w twoim ciele. Oczekuję, e kupisz siedem kompletów, oczywiście na mój rachunek.
- Dziękuję, Severusie. Będziesz mi towarzyszył?
- Niestety nie. Mam dziś spotkanie z Lucjuszem. Nymphadora zgodziła się cię odprowadzić. Będzie na spotkaniu sztabu razem z Harrym. Wydaje się, że paru niedobitków z pośród śmierciożerców dało o sobie znać w mugolskim Londynie, więc paru członków zakonu będzie dziś w Hogwarcie.
Czy to się nigdy nie skończy? Westchnęła i skinęła głową. Zabrała się za śniadanie, spieszyła się, musiała jeszcze wziąć prysznic. Chciała zaraz wysłać Ginny sowę z pytaniem czy pójdą z nią odwiedzić Susan.
Severus zauważył jej poważną twarz i chciał jakoś poprawić jej humor – Co powiesz na jakąś wczesną kolację na mieście i mugolskie kino? Niedługo wracają uczniowie i nie będziemy mieli tylu okazji do wycieczek.
Rozpromieniła się. Gdyby nie wiedziała lepiej, to pomyślałaby, że to ich trzecia randka. Hmmm, zastanawiam się czy reguła trzeciej randki odnosi się także do nas? – Z przyjemnością. Jest film, który chciałabym zobaczyć. Ma tytuł „ To właśnie miłość”, słyszałam, ze jest świetny.
- Więc postanowione. Nie śpiesz się tak z tym jedzeniem i przygotowaniem do wyjścia. Osobiście wyślę Draconowi sowę. – podniósł się z zamiarem napisania notki do chrześniaka. Pochylił się i musnął wargami usta dziewczyny. Nie zamierzał tego robić. To był odruch.
Oszołomiona tym niespodziewanym pocałunkiem, skończyła jeść i wstała, aby pójść pod prysznic. Po drodze schyliła się po Snarky’iego. Miała go tylko tydzień, a już go ubóstwiała. Idąc do łazienki muskała nosem miękkie futerko kociaka.
Snape przyglądał się jej rozbawiony.
***
Hermiona wróciła z Mungo w lepszym nastroju. Susan czuła się coraz lepiej i uspokoiła ją, że ten wypadek nie będzie miał trwałych skutków ubocznych. Siedzieli u Susan prawie godzinę dopóki nie przyszedł Neville, by zabrać dziewczynę do domu.
Był wyjątkowo piękny dzień jak na styczeń; świeciło słońce, chociaż mimo to było bardzo zimno. Hermiona była zmęczona ciągłym tkwieniem w zamku, więc zdecydowała się na mały spacer do jednej ze szklarni. Zabrała ze sobą książkę, aby odprężyć się przy czytaniu. Miała swoją ulubioną, tam profesor Sprout hodowała najbardziej egzotyczne rośliny. Zawsze zdumiewało ją, co potrafi stworzyć magia, nawet po tylu latach życia jako czarownica. W środku było przyjemnie ciepło. Usiadła na jednaj z ławek i otworzyła książkę o zaklęciach.
Profesor Flitwick powiedział jej, że jak tylko zda wszystkie egzaminy to może zacząć pracę z nim i Terry Bootem. Dodatkowe pięć miesięcy stażu; zgodziła się bardzo chętnie. No i lepiej wypadnie w oczach innych mistrzów Zaklęć.
Nie wiedział jak długo siedziała, kiedy usłyszała dobiegający z góry syczący dźwięk. Powoli odłożyła książkę i uniosła głowę. Wstrzymała oddech, po roślinach ześlizgiwał się duży, brązowy w czarne pasy, wąż. Prosto na nią. Zamarła bez ruchu nie wiedząc, co robić.
Nagle, za plecami usłyszała kolejne wężowe dźwięki. Ku jej ogromnej uldze, kiedy się obróciła zobaczyła Harry’ego i Tonks. Harry powstrzymał węża i teraz z nim rozmawiał. Po chwili pozbył się go za pomocą szybkiego zaklęcia – Vipera Evanesca!
- Psiakrew! – wykrzyknął chłopak. By wyraźnie wstrząśnięty.
- Co powiedział ten wąż, Harry? On tutaj w ogóle robił? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w okolicy! – Tonks zasypała go gradem pytań.
- Dlatego, że ten rodzaj węża występuje tylko we Francji – po tym jak odkrył, że jest wężousty zdążył się wiele o nich nauczyć. Zwrócił się do Hermiony – Dobrze się czujesz? Mam cię zaprowadzić do pani Pomfrey?
- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co ten wąż tutaj robił, Harry? Jak przywędrował z Francji do Hogwartu, na Boga! - ogarniała ją panika.
Chłopak westchnął – Powiedział mi, że nie wie jak się tutaj znalazł. Przybył tutaj w pudle i został wypuszczony w tej szklarni. To wszystko, czego się dowiedziałem zanim odesłałem go z powrotem do Francji. Hermiono bardzo łatwo dowiedzieć się, że to jedno z twoich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Psiakrew każdy to wie! Dlaczego ktoś, wiedząc to wszystko, wpuścił go tutaj?
Przyjaciółka wstała i zaczęła chodzić dokoła szybkim krokiem – Po pierwsze Susan Bones, na przyjęciu u Malfoyów, wypiła aborcyjny eliksir, dzisiaj ten francuski wąż w szklarni. No dobrze, przypuszczam, że wąż to może być zbieg okoliczności, ponieważ nie miał możliwości przewidzieć, że akurat dzisiaj tu przyjdę. Chodzi mi o to, że jest styczeń! Ciężko stwierdzić, że to akurat jej sprawka, po za tym, iż waż pochodził z Francji, gdzie mieszka jej syn i skąd dopiero wróciła.
Tonks męczyło patrzenie na chodzącą przyjaciółkę – Czekaj! O czym i o kim ty mówisz? I o co chodzi z tym eliksirem?
- Severus poinformuje wszystkich o tym, co się stało, na zebraniu. Wy dwoje lepiej już idźcie, jeśli nie chcecie się spóźnić. Tonks nadal jesteśmy umówione na zakupy?
- Jasne! Właśnie, dlatego cię szukaliśmy, chciałam potwierdzić nasze plany. Jak nie znaleźliśmy cię w lochach to pomyśleliśmy, że będziesz tutaj. Pozwól się odprowadzić z powrotem do kwater. Nie powinnaś sama przebywać poza zamkiem. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić pani Pomfrey?
Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową – Nie, czuję się dobrze. Jestem tylko trochę wstrząśnięta i chcę wrócić do domu. – zabrała swoje rzeczy i ruszyła z nimi do zamku. Musiała porozmawiać z profesor Sprout, aby wykluczyć przypadkową możliwość pojawienia się węża w szklarni.
Severusa zaskoczyło pukanie do drzwi. Kogo znowu diabli niosą? – otworzył drzwi i zobaczył Albusa z Minerwą w świątecznych nastrojach.
- Wesołych świąt mój chłopcze! Napijesz się z nami zanim wyjedziemy na święta? – spytał Dumbledore, trzymając w rękach tacę z gorącą czekoladą.
Merlinie, zaavadujcie mnie teraz! – Proszę, wejdźcie – gestem zaprosił ich do środka. Z psotnymi iskierkami w oczach Albus wyminął młodszego czarodzieja i ruszył do salonu. Zaskoczył go widok choinki, ale postanowił tego nie komentować.
Zajęli miejsca wokół kominka i sięgnęli po napoje.
- Jest Hermiona? – Minerwa doskonale wiedziała gdzie jest dziewczyna. Chciała się jednak dowiedzieć, co Severus myśli na temat jej nieobecności.
Czarne oczy błysnęły ze złością - Jest na świątecznym obiedzie w Norze.
- Nie zostałeś zaproszony? – spytał niewinnym tonem Albus i schował usta za filiżanką. Minerwa powiedziała mu o radzie, którą dała Hermionie. I teraz zastanawiał się czy dziewczyna zaprosiła tego nieprzystępnego człowieka.
- Hermiona poprosiła, abym jej towarzyszył. Ale nie mam ochoty być otoczony Weasley’ami właśnie dzisiaj. – rozmyślał nad tym, bo uczciwie rzecz biorąc nienawidził oddalać się od Hermiony nawet na pół dnia.
- A Hermiona? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Najwidoczniej chciała zostać otoczona przez Weasleyów.
Czarownica zachichotała – Nie, Severusie, pytam o to czy chciałeś spędzić dzisiejszy dzień z Hermioną, czy może cieszysz się, że masz chwilę dla siebie.
Nie, nie jestem zadowolony! Nie chcę, aby kiedykolwiek mnie zostawiła, nawet na parę godzin! – Jest... cicho, kiedy jej nie ma.
Albus i Minerwa wymienili wszechwiedzące spojrzenia – Przypuszczam, że będziesz szczęśliwy jak urodzi dziecko przestanie zawracać ci głowę. Wiem, jak bardzo działała ci na nerwy będąc uczennicą. Życie z nią to duży ciężar, nie prawdaż?
- Ciężar? – W co tych dwoje tym razem gra? Wścibscy, starzy głupcy! – Nie, to żaden ciężar. To poniekąd przyjemność mieć ją obok siebie. Teraz, kiedy dorosła i dojrzała.
To jedno stwierdzenie powiedziało starszym czarodziejom więcej o uczuciach Severusa niż mógłby to sobie wyobrazić. Albus zdecydował się przemówić mu do rozsądku, zanim Severus straci najlepszą rzecz jaka mogła mu się przytrafić. Rozpaczliwie chciał, aby ten zgorzkniały człowiek był wreszcie szczęśliwy. I nie miał wątpliwości, że Hermiona i ich dziecko to coś, czego Snape potrzebował.
- Severusie, chcę ci dać, bez wątpienia, bardzo niepożądaną radę. Jeśli masz to, co chcesz tam gdzie chcesz, to powinieneś zrobić wszystko, co twojej mocy, aby ten stan utrzymać. – dyrektor upił mały łyk, zanim przeszedł do sedna – Nawet, jeśli to oznacza towarzystwo Weasleyów przez parę godzin. – oczy Albusa zamigotały przekornie. Wiedział, że mistrz eliksirów nienawidzi tłumu.
Severus zastanowił się nad słowami starszego czarodzieja. Ona naprawdę jest wszystkim, czego chcę i czymś więcej niż mógłbym sobie wyobrazić. Przez te kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. A w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej. Już wiemy, że zależy nam na sobie. Być może powinienem zacząć zalecać się do Hermiony i zobaczyć jak to wyjdzie. Po tym wszystkim, co już sobie powiedzieliśmy i zrobiliśmy zaproszenie na kolację byłoby całkiem na miejscu. W rzeczywistości nie mam nic do stracenia.
- Mogę was przeprosić? Jest miejsce, w które muszę się udać.
- Z pewnością, mój chłopcze. Oczywiście. - oboje wydawali się bardzo zadowoleni. Wyglądało na to, że Severus wziął sobie tę radę do serca.
***
Hermiona przybyła do Nory z ciężkim sercem. Chciała zobaczyć przyjaciół, ale nie znosiła myśli, że zostawiła Severusa. Teraz, kiedy wreszcie przyznał, że zależy mu na niej, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Pragnęła udowodnić temu upartemu czarodziejowi, że mogą być rodziną. Zraniła ją jego stanowcza odmowa; nawet przez chwilę się nie zawahał. No cóż, będę się cieszyć z pobytu w Norze i przestanę o tym myśleć!
Zanim zdążyła wyjść z kominka, Molly złapała ją za rękę i wciągnęła do pokoju – Hermiona, wejdź! Tak się cieszę, ze jesteś!
Energicznie otrzepywała dziewczynę z sadzy i resztek popiołu. Hermiona uśmiechnęła się na to matkowanie. Tak czy inaczej uważała Weasleyów za przybraną rodzinę. Ron odebrał od niej prezenty. Chociaż zmniejszyła ich rozmiary nadal było tego sporo.
- Miona, dlaczego nie przesłałaś ich magią? Byłoby łatwiej. – potrząsnął głową.
- Ponieważ, Ronaldzie – westchnęła, żałując, że jednak tego nie zrobiła – Chciałam być przy tym jak je otwieracie.
Kiedy wszyscy otworzyli już swoje prezenty, Hermiona usiadła obok Tonks. Tęskniła za Ginny, ale przyjaciółka odbywała właśnie swój miesiąc miodowy. – Cześć Tonks, wesołych świąt.
- Hej, Hermiona. Wzajemnie! Wymieniłaś już prezenty ze Snapem?
Hermionę ukuło w piersi – Tak, podarował mi kociaka kuguchara, bardzo podobnego do Krzywołapa.
Tonks wyglądała na zaskoczoną – Świetny prezent i przemyślany. Nie przypuszczałam, że stać go na to. A co ty mu dałaś?
- Zrobiłam na drutach dziecięcy kocyk. Użyłam jego dziecięcego koca. Sprawiał wrażenie, że mu się podoba.
Malinowo włosa czarownica zauważyła przygnębienie na twarzy przyjaciółki i zdecydowała się zmienić temat. Wiedziała, że śmiech łagodzi ból – Wiesz, że Harry’emu tak spodobał się prezent od cioci Narcyzy, że wyrobił mi kartę stałego klienta w Coco de Mer? Kiedy powiedziałam mu, że ta koszulka nie pochodzi z tego sklepu, odparł, że wszystko jedno. Powiedział, iż to jedyny mu znany sklep z bielizną, ponieważ ciotka Petunia dostawała z niego katalog. Wujek Vernon podbierał je żonie, kiedy myślał, że nikt nie widzi.
Hermiona roześmiała się i zerknęła na przyjaciela, który po raz kolejny usiłował pobić Rona w szachach. Czasem nawet mu się to udawało. Rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej, że po raz pierwszy od lat ta rodzina jest w komplecie. Za wyjątkiem Ginny i Draco. Nie wiszą nad nimi żadne groźby ze strony Czarnego Pana czy śmierciożerców. Zjawił się nawet Percy z żoną.
Dopiero po godzinie Molly oznajmiła, że obiad jest gotowy. Wszyscy ruszyli, by przejść do jadalni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Artur poszedł otworzyć, ku zaskoczeniu wszystkich w progu stał Severus Snape trzymając w ręku butelkę Chardonnay.
- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na obiad – powiedział i wręczył wino Arturowi.
- Severus – przywitał go rudowłosy czarodziej – Wejdź, jesteś w samą porę.
Snape rozejrzał się po ludziach i zobaczył promienny uśmiech Hermiony. Najwyraźniej przyjście tutaj to była właściwa decyzja. Podszedł do dziewczyny, uśmiechnął się nieznacznie i zaoferował ramię, aby odprowadzić ją do stołu. Z galanterią odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł obok i obrzucił gapiącą się na niego młodzież, morderczym spojrzeniem.
- Siadać, wszyscy – nakazała Molly. Była bardziej niż zaskoczona, kiedy Severus Snape dołączył do jej rodzinnego obiadu, ale i bardzo zadowolona. Między nimi musi coś być, pomyślała, widząc jak prowadzą cichą rozmowę.
- Dziękuję, że przyszedłeś, Severusie. – podziękowała nieśmiało Hermiona – Muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.
Severus uśmiechnął się szczerze – chyba po raz pierwszy – i odpowiedział – Zdecydowałem, że wolę spędzić ten dzień z tobą, zamiast siedzieć samemu i czytać książkę. – rozkoszował się lekkim rumieńcem, który po jego słowach pojawił się na jej twarzy.
Rozmowy przy stole toczyły się na błahe tematy i raczej w żartobliwy sposób. Severus zdumiony przyłapał się na tym, że się dobrze bawi. Włączył się nawet w rozmowę Weasleya i Pottera dotyczącą Quidditcha. Oboje chłopcy byli zaskoczeni, że ich były Mistrz Eliksirów ma tak rozległą wiedzę na temat tego sportu.
- Nie wiem, dlaczego jesteście tak zdziwieni; przecież wiecie, że sędziowałem jeden z waszych meczy. A kiedy byłem w szkole to nawet grałem.
Teraz sobie przypomnieli; oraz to, że nigdy nie opuścił ani jednego meczu. Zarówno Ron i Harry myśleli, że to dlatego, iż jest jednym z opiekunów domów. Na myśl im nie przyszło, że mógł po prostu lubić Quidditcha. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło ich to.
Kiedy Severus zauważył ziewającą Hermionę, stwierdził, że najwyższy czas wracać do Hogwartu. Pożegnali się z Weasleyami i weszli do kominka. Ledwie zdążyli wejść do salonu jak Hermiona zauważyła przystrojone drzewko. Westchnęła z zachwytu.
- Severus! Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję! Jest piękne. Teraz naprawdę czuję, że jest gwiazdka. – twarz dziewczyny promieniała szczęściem.
- Twoja radość jest najważniejsza, Hermiono. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tej choinki. Żałuję, ze nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeżeli chcesz możemy je zostawić do nowego roku - podobała mu się myśl, że to z jego powodu rozjaśniła się jej twarz.
- Chciałabym bardzo – odpowiedziała. Zerknęła na zegar i doznała lekkiego szoku; było już wpół do siódmej. Nigdy wcześniej nie zostawała w Norze tak długo. Spojrzała na Severusa, ale jego twarz nie wyrażała innych uczuć poza spokojem.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.
Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu – Naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem zaskoczony faktem, iż tak dobrze się bawiłem i ledwie mogę uwierzyć, że trochę się zasiedziałem. Musisz być wyczerpana.
- Tak, jestem raczej zmęczona. Myślę, że wezmę teraz kąpiel, a potem może dokończymy otwieranie naszych prezentów?
- Z przyjemnością.
Całkowicie zapomniał o innych prezentach leżących pod drzewkiem. Obrócił się, aby spojrzeć na kociaka kuguchara, który ocierał się o jego nogę i mruczał z zadowoleniem. Jego naelektryzowane futro trzeszczało. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na widok groźnego spojrzenia Severusa.
- Chodź tu, Snarky. Chodź ze mną – schyliła się po kociaka.
- Snarky? Co, na rany Slytherina, znaczy Snarky?
Dziewczyna zachichotała – On ma tak na imię. Jako, że to prezent od ciebie chciałam go nazwać tak, aby mi o tobie przypominał. A ty, no cóż, jesteś zawsze sarkastyczny i zgryźliwy, więc to imię jak najbardziej pasuje.
- Rozumiem. Jak sądzę jest to najgrzeczniejszy sposób powiedzenia mi tego – rzucił jej uśmieszek.
Hermiona tylko się uśmiechnęła i ruszyła do łazienki. Przechodząc przez sypialnię położyła Snarky’ego na łóżku i wyjęła swoją nową jedwabną koszulkę nocną. Poważnie się zastanawiała czy nie założyć prezentu od Narcyzy, ale przy otwieraniu prezentów chciała mieć na sobie piżamę Severusa. Po kąpieli, gdy ubrała zieloną koszulkę stwierdziła, że już niedługo nie będzie mogła jej nosić. Zaczynała opinać się na brzuchu. Jeszcze chyba tylko tydzień, albo dwa.
Skończyła toaletę i wyszła z sypialni, aby dołączyć do Severusa. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy dostrzegła jak opina ją góra od piżamy. – Wyrastasz z ubrań, że ośmielę się zauważyć.
- Tak – westchnęła- Boję się tego, jest bardzo wygodna. – I to twoja góra od piżamy.
Severus wręczył jej pudełko. – Zaczniemy? Mam jeszcze jedną rzecz dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Zachwycona otworzyła prezent. W środku była ciążowa koszula nocna z tego samego materiału i kolorze, co piżama, którą miała na sobie. Przemknęło jej przez myśl, czy przypadkiem nie znudziło go, że co noc nosi tę samą koszulkę. Odepchnęła tę myśl – Severus! Jest piękna. Dziękuję, dziękuję bardzo. – szybko podniosła kolejną paczkę i wyciągnęła w jego stronę.
Snape wyglądał na ogłuszonego, kiedy wyjął prezent. Było to bardzo rzadkie wydanie książki z eliksirami „ Sekretna Księga Albertusa Magnusa” z 1925 r. Szukał tego od miesięcy. – Gdzie to znalazłaś? Skąd wiedziałaś, że zależy mi na tej księdze?
Teraz Hermiona rzuciła mu uśmieszek – Pamiętasz ten dzień, kiedy pozwoliłeś mi skorzystać z twojego gabinetu? – kiwnął głową – Zauważyłam napisany na kawałku pergaminu tytuł i poprosiłam Lucjusza, aby mi pomógł. Znalazł to gdzieś w Niemczech.
- Dziękuję, Hermiono. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – nachylił się w jej stronę i pocałował. W zamiarze miał to być delikatny pocałunek, ale z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Kiedy się rozdzielili, aby złapać oddech, Severus potarł kciukiem jej policzek i cmoknął w koniuszek nosa.
Czując potrzebę odzyskania dystansu, odezwał się. - Jeszcze raz dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu, by to znaleźć. Widać, że oba twoje prezenty były przemyślane, zawsze będą je cenił.
- Proszę bardzo – uśmiechnęła się delikatnie – Proszę, to chyba jest od Lucjusza i Narcyzy.
Hermionie lekko kręciło się w głowie po tym pocałunku. Szczęśliwa, że sprawy idą w dobrym kierunku rozsiadła się wygodnie, ciekawa, co Malfoyowie przysłali przyjacielowi. To tylko kwestia czasu, Severusie Snape. Będziesz mój!
Był to pięćdziesięcioletnie wino, ulubiona marka Severusa. Notatka dołączona do prezentu głosiła: na okazję przybycia twego spadkobiercy.
Otworzyli wszystkie pozostałe paczki. Jeden, z którego była najbardziej zadowolona okazał się być podróżą do raju dla kobiet w ciąży. Weekendową wizytę w uzdrowisku dla ciężarnych sprezentowali jej Ginny i Draco. Westchnęła z zadowoleniem i rozejrzała się po pokoju. To były jej pierwsze święta bez rodziców, w które czuła się szczęśliwa.
***
Następnego dnia po śniadaniu, do Severusa przybyła sowa z listem. Hermiona zauważyła, że to ptak Malfoyów – Wszystko w porządku? Coś nie tak z Ginny i Draco?
- Nie, Lucjusz zaprasza mnie na drinka, kiedy ty będziesz piła herbatę z Narcyzą. Jeśli nie masz nic przeciwko to będę ci towarzyszył w drodze do Malfoy Manor. Potem, jeśli będziesz chciała, możemy pójść na wczesną kolację. – najlepszy czas, aby zacząć się zalecać.
- Tak, z przyjemnością – kolejna randka? Z największą przyjemnością, naprawdę.
Hermiona spędziła resztę przedpołudnia na pisaniu podziękowań za prezenty i na zabawie z kociakiem. Severus natomiast usiadł przed kominkiem i zatopił się księdze, którą dostał od Hermiony. Popołudniu zebrali się i wyruszyli do Malfoyów. Kiedy byli na miejscu, skrzat domowy zaprosił dziewczynę do salony, a Snape’a do gabinetu.
- Hermiona, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz – skomplementowała ją Narcyza, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję pani Malfoy. Pani zawsze wygląda pięknie. Musze przyznać, że byłam zaskoczona tym zaproszeniem, niemniej pochlebiło mi.
- Nazywasz już Lucjusza po imieniu, więc proszę mów mi Narcyza. Siadaj proszę – zaprosiła dziewczynę. Zadzwoniła po herbatę i ponownie zwróciła się do dziewczyny. – Muszę przyznać, że miałam konkretny powód, aby zaprosić cię na herbatę. Lucjusz i ja uwielbiamy Severusa. Chcemy, aby był szczęśliwy, zasługuje na to. Oboje sądzimy, że możesz się do tego przyczynić, ale są rzeczy, których powinnaś się o nim dowiedzieć.
Hermiona była zaskoczona. Ja? Narcyza Malfoy uważa, że mogę sprawić by Severus był szczęśliwy? Jestem zdziwiona, że tak o mnie myśli.
- Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że ja jestem w stanie go uszczęśliwić? – zaczęła ostrożnie. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, jeśli to nie było konieczne. Nadal istniał ten przeklęty kontrakt. Chociaż, dogadywali się z Severusem coraz lepiej.
Narcyza uśmiechnęła się – Mam oczy, wiesz? I jestem kobietą. Dostrzegam różne rzeczy. Wiem, że Severus coś do ciebie czuje, zresztą z wzajemnością. Co do zasięgu tych uczuć to czas pokaże, jestem tego pewna.
Przerwała na chwilę, kiedy skrzaty wniosły tacę z napojami i herbatnikami. Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, herbata miała lekki posmak mięty, ciasteczka odpowiednio przystrojone. Gdy zostały obsłużone, Narcyza kontynuowała.
- Severus jest bardzo skomplikowanym i skrytym człowiekiem, Hermiono. Zawsze był taki. Poznałam go, kiedy miałam piętnaście lat, a on jedenaście. Miał bardzo trudne dzieciństwo, a pierwsze lata w Hogwarcie również nie były łatwe. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo te historie powinien sam opowiedzieć. Powiem tylko, że on i Lucjusz wydawali się bratnimi duszami ze względu na podobną sytuację rodzinną. – cień smutku przemknął przez twarz blondynki na te wspomnienie.
- Myślę, że to właśnie, dlatego Lucjusz, który, jak każdy siódmoroczny, nie zauważał pierwszorocznych, wziął go pod swoje skrzydła. Ja dla nich nie istniałam do mojego piątego roku. Właśnie wtedy, dzięki mojej rodzinie, zauważył mnie Lucjusz, a Severus zwrócił uwagę na Lucindę, kiedy oboje byli na szóstym roku.
Dziewczyna wyraźnie się skuliła na dźwięk imienia tej wstrętnej wiedźmy. Pamiętała swoje spotkanie z nią podczas wesela Ginny. Narcyza mówiła dalej.
- Kiedy zaczęłam się umawiać z Lucjuszem, a później Severus z Lucindą wszystko wydawała się doskonałe. Sprawy powoli posuwały się do przodu. Do czasu, kiedy Voldemort zaczął zbierać zwolenników. Jego ideały wydawały się takie bliskie nam wszystkim. Lucinda i ja zachęciłyśmy naszych mężczyzn, aby do niego dołączyli.
- Aby uwolnić świat od czarodziei mugolskiego pochodzenia i tych półkrwi? – spytała Hermiona napiętym głosem. – Aby utrzymać czystość krwi? – wiedziała, że w jej głosie brzmi rozgoryczenie, ale prawda zawsze jest gorzka. Przez cały czas spotykała się z takimi uprzedzeniami i między innymi przez to straciła rodziców.
Narcyza westchnęła – Hermiona jest coś, co musisz zrozumieć. Czystokrwiści od narodzin uczą swoje dzieci, że są lepsi. Można powiedzieć, że rodzimy się z tym przekonaniem. Nie znamy innego rozumowania. Więc kiedy ten człowiek zaczął głosić swoje ideały byliśmy bardziej niż szczęśliwi i zrzeszyliśmy się wokół niego. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to za potwór i do czego jest zdolny.
Dziewczyna spojrzała na nią znad swojej filiżanki – Nadal wierzysz w te rzeczy, Narcyzo? Widzisz mnie jako szlamę? Jako kogoś gorszego?
Pani Malfoy uśmiechnęła się ciepło, aby uspokoić Hermionę – Nie. I zanim spytasz, Lucjusz także nie. No dobrze, Lucjusz uważa się za lepszego od każdego, nie tylko od czarodziei mugolskiego pochodzenia – te słowa sprawiły, że Hermiona zachichotała i zgodnie z życzeniem Narcyzy, nastrój się rozluźnił. – Severus już też nie wierzy w te sprawy. Przecież wybrał ciebie, abyś urodziła jego spadkobiercę. – Hermiona skinęła głową zastanawiając się nad słowami Narcyzy.
- Kiedy Czarny Pan po raz pierwszy został pokonany, odetchnęliśmy. Zyskaliśmy trochę swobody. Draco był dzieckiem, a Severus zaręczony z Lucindą. Znowu wszystko było w porządku. Wtedy, któregoś dnia Severus niezapowiedziany odwiedził Lucindę i zastał ją w … kompromitującej sytuacji. Zerwał zaręczyny i nigdy więcej na nią nie spojrzał. Z tych powodów; trudne dzieciństwo, służalczość Czarnemu Panu i na koniec te doświadczenie z Lucindą; jest mu bardzo trudno komuś zaufać. Umawiał się z kilkoma czarownicami, ale żadnej nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Nigdy nie widziałam, aby patrzył na kogoś, wliczając Lucindę, w sposób, w jaki patrzy na ciebie.
Hermiona była zaskoczona słowami Narcyzy, sama miała problemy z rozszyfrowaniem Severusa i tego, co mówił i myślał – Myślisz, że mam u niego szansę? Przyznał się, że zależy mu na mnie, ale czy naprawdę mógłby mnie pokochać?
- Jeśli masz dość cierpliwości i zrozumienia oraz jesteś skłonna by utrzymać pewien dystans, to jestem tego pewna. Proszę nie zrań go. Łatwo mogłabyś to zrobić, bo jak mówisz już przyznał, że mu zależy. Potrzebuje kogoś, kogo mógłby kochać i kto należałby do niego. Jestem pewna, że on chce, abyś to ty była tą osobą.
Ostatnie stwierdzenie blondynki dodało Hermionie otuchy. Wiedziała, że Severus nie rozmawiał na ten temat z Narcyzą, ale jeśli ktokolwiek go dobrze znał to właśnie ona i Lucjusz. – Nigdy bym go nie zraniła. Kocham go i w odpowiednim czasie powiem mu to – przyznała się.
Narcyza odstawiła filiżankę i uśmiechnęła się do dziewczyny – Dobrze, a teraz powiedz mi, o co poszło między tobą a Lucindą w łazience po ceremonii.
Hermiona była zaskoczona i nie wiedziała jak dużo może powiedzieć. Nie była świadoma faktu, iż Narcyza była wtedy świadkiem ich rozmowy. Nie wiedziała też jak blisko była związana ze szwagierką. – No cóż, dowiedziała się, że jestem w ciąży. Zdenerwowała się.
Matka Dracona uśmiechnęła się. – To oczywiste. Byłam w ostatniej kabinie, kiedy rozmawiałyście. Groziła ci, prawda?
- W zawoalowany sposób, tak. Myślę, że była tylko zdenerwowana. Nie zna towarzyszących tej ciąży okoliczności, a ja nie miałam zamiaru jej o tym informować.
- Nie lekceważ jej, Hermiono. Lucinda jest bardzo mściwa i nie zawaha się spełnić gróźb. Uprzedzam cię, że nie będzie siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem. Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewna, że nic mi nie grozi. Rzadko jestem sama.
- Jak by nie było, bądź ostrożna – Narcyza zdecydowała się zmienić temat – Urządzam małe sylwestrowe przyjęcie i chciałam osobiście zaprosić ciebie i Severusa. Zwykle jest to ogromny bal, ale tym razem chcę mieć tylko najbliższe grono rodziny i przyjaciół, bo Ginny i Draco wracają z miesiąca miodowego. Przyjdziecie?
- Och, tak! Oczywiście będę musiała zapytać Severusa, ale jestem pewna, że się zjawimy. Dlaczego Draco i Ginny wracają tak szybko?
- Draco chce wziąć więcej wolnego latem, a teraz w biurze jest sporo pracy.
- To ma sens. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Ginny.
***
- Severus, stary przyjacielu, co u ciebie?
- W porządku, dzięki. Ty wyglądasz świetnie.
- Siadaj. Jest coś, co jak uważam powinieneś wiedzieć.
Severus uniósł brew na tą nietypową dla Lucjusza gwałtowność – Tak? Cóż to może być?
Malfoy długo przyglądał się przyjacielowi i ojcu chrzestnemu jego syna. Wiedział, że Severus się wścieknie, kiedy powie mu o groźbie Lucindy, skierowanej przeciw jego spadkobiercy i Gryfonce. – Pozwól, że naleję ci brandy – podał przyjacielowi drinka i nalał dla siebie. – Myślę, że dobrze zrobisz, jeżeli zaczniesz bardziej dbać o bezpieczeństwo swojej Gryfonki dopóki dziecko się nie urodzi, a nawet po porodzie.
Snape obrzucił przyjaciela spojrzeniem, pod którym większość ludzi kuliła się ze strachu – Co chciałeś przez to powiedzieć, stary przyjacielu? – jego głos obiecywał śmierć w męczarniach. Chyba Lucjusz nie grozi, Hermionie?
Lucjusz westchnął – Lucinda dowiedziała się, że Hermiona jest w ciąży. Jean –Paul odkrył to, kiedy z nią tańczył i powiedział matce. Spotkały się w łazience po ceremonii i Lucinda groziła Hermionie.
- Na jaja Merlina, człowieku! Jak to odkrył? Co dokładnie powiedziała? Wiedziałem, że podczas tańca ten przeklęty gówniarz przyciskał ją do siebie zbyt mocno!
- Narcyza twierdzi, że Lucinda kazała Hermionie uważać, aby nie przydarzył się jej jakiś wypadek. Była w kabinie obok i podsłuchała rozmowę. Chciałem, abyś był tego świadomy, ponieważ oboje wiemy, jaka jest Lucinda.
- Dziękuję Lucjuszu. Teraz ty powinieneś się o czymś dowiedzieć. Jeżeli stanie się coś Hermionie, albo mojemu dziecku to ją zabiję. Nie miej co do tego wątpliwości.
Lucjusz tylko uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że Severus tak zareaguje. Zamierzał porozmawiać na ten temat z Lucindą jak jutro wróci z Francji. Odwoziła syna oraz zamierzała spotkać się z rodzicami Vivienne w celu przedyskutowania ślubu.
- Powiedz mi, Severusie, jakie masz plany w stosunku do swojej Gryfonki?
Snape zawahał się na sekundę. Potrzebował z kimś porozmawiać na ten temat i wiedział, że Lucjusz jest jedną z odpowiednich osób. Jeśli nie najlepszą – Zamierzam zalecać się do niej przez te kilka miesięcy i zobaczę, co się wydarzy. Dziś zabieram ją na wczesną kolację do Kryształowej Kuli, tej nowej restauracji na Pokątnej.
- Doskonale! Razem z Narcyzą zabraliśmy tam Dracona i Ginny, kiedy powiedzieli nam o zaręczynach. Oczywiście jak już otrząsnęliśmy się z szoku. Świetnie. Ośmielam się stwierdzić, że będzie jej się tam podobało.
Severus rzucił przyjacielowi uśmieszek w odpowiedzi na tę jawną aprobatę.
***
Severus i Hermiona byli pod wrażeniem, kiedy weszli do restauracji. Jedzenie było doskonałe. Snape, zamówił Jagnie pieczone w sosie curacao, a Hermiona delikatną cielęcinę zapiekaną w szpinaku i pecorino.
Rozmawiali bardzo swobodnie. Severus opowiadał o swoim dzieciństwie i ojcu, ale bez wchodzenia w szczegóły. Mówił też o latach spędzonych w Hogwarcie jako uczeń. Mimochodem napomknął o przynależności do śmierciożerców i przeskoczył do czasów, kiedy działał jako szpieg. Można powiedzieć, że prześlizgiwał się płytko po każdym temacie. To wystarczyło, by Hermiona doceniła jego wysiłek otworzenia się przed nią. Wiedziała ile kosztowało go wyjawienie osobistych szczegółów życia.
Sama również opowiadała o swoim dzieciństwie oraz hogwardzkich psotach. W żartach zwróciła mu uwagę na jego zachowanie, kiedy na czwartym roku Draco potraktował ją klątwa, po której urosły jej zęby. W zamian zbeształ ją za kradzież jego zapasów składników do eliksirów.
Oboje byli zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że od czasu skończenia przez nich deseru minęło już parę godzin. Zdecydowali, że najwyższy czas wracać do zamku. Hermiona była bardzo zmęczona i po krótkim masażu usnęła. Snape uświadomił sobie, że odkąd śpią razem nie miała ani jednego koszmaru z wyjątkiem tego pierwszego. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.
***
Kiedy przybyli do Malfoyów, przyjęcie sylwestrowe trwało na całego. Skonsternowana Hermiona uświadomiła sobie, że nie miała żadnej pasującej na nią wieczorowej sukienki. Przed przyjęciem zrobili awaryjny postój u Madame Malkin. Wybrała prostą czarną sukienkę, miała mało czasu, aby wybrać coś bardziej sylwestrowego. Właśnie zamykano sklep i Severus zapłacił dodatkowo, aby był otwarty jeszcze pół godziny.
Weszli do salonu, Hermiona omiotła spojrzeniem pokój w celu odnalezienia Ginny. Stała otoczona przez przyjaciół. Podeszła do nich, a Severus dołączył do Lucjusza i Goyle’a seniora. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Lucindy i odprężył lekko, kiedy zorientował się, iż panna Malfoy nie zaszczyciła przyjęcia swoją obecnością. Jednak wolał nie spuszczać Hermiony oka.
Gdy tylko dziewczyna dotarła do Ginny mocno ją objęła – Witaj w domu. Jak podróż?
- Super – wtrącił się Draco – W ogóle nie wychodziliśmy z pokoju!
- E, Draco! Mówisz o mojej siostrze – ryknął Ron, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Zbliżała się dwunasta i Hermiona zauważyła, że każdy szuka swojej pary. Automatycznie ruszyła w stronę Severusa. Stwierdziła, że idzie w jej kierunku i uśmiechnęła się promiennie. Gdy do niej dotarł, ludzie już odliczali ostatnie sekundy. Kiedy wybiła dwunasta, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował – Szczęśliwego Nowego Roku, moja mała lwico.
- Szczęśliwego Nowego Roku – odpowiedziała. Była zaskoczona. Myślała, że jest typem nielubiącym publicznych manifestacji uczuć. Serce Hermiony radośnie zatrzepotało, że tak chętnie pocałował ją na oczach wszystkich, nie żeby ktoś patrzył. Wszyscy się całowali.
Później Severus poszedł z Lucjuszem i innymi mężczyznami do gabinetu na tradycyjne cygaro, a Hermiona dołączyła do przyjaciół. Zaczynał być zmęczona, ale nie powiedziała tego Severusowi. Nie chciała jeszcze wychodzić.
Zauważyli, że dziewczyna zaczyna się meczy i rozsiedli się przy kominku. Draco zadzwonił po skrzaty, aby przyniosły gorącą czekoladę. Dobrze się bawili, śmiali i żartowali na temat miodowego miesiąca i prezentów gwiazdkowych, kiedy nagle Susan Bones zaczęła się źle czuć.
- Neville, myślę, ze musimy iść do domu. Źle się czuję. – Susan prawie jęknęła. Było oczywiste, że coś jej dolega, była cała spocona.
- Rany, Susan – wymknęło się Tonks – Naprawdę źle wyglądasz. Może powinnaś iść do Mungo!
- Nie, myślę, że to grypa, albo coś takiego. Do rana mi przejdzie, jestem pewna.
***
Aportowali się do mieszkania Neville’a. Jeszcze nie mieszkali razem, ale Susan miała u niego parę osobistych rzeczy i szat. Oboje wiedzieli, że to tylko kwestia czasu zanim zamieszkają razem. Chłopak chciał się oświadczyć w Walentynki.
Dziewczyna czuła się tak źle, że tylko zrzuciła ubranie i wpełzła do łóżka w samych majtkach. Strasznie się pociła i było jej zbyt gorąco, żeby jeszcze ubierać koszulę nocną.
Po dwóch godzinach obudziły ją straszne skurcze, stwierdziła, że prześcieradło jest całe we krwi. Złapały ją okropne mdłości, ledwo zdążyła do łazienki. Neville’a obudziły dzięki wymiotowania. Kiedy wstał zobaczył krew – Susan? Wszystko w porządku?
- Nie, jest strasznie. Chyba jednak będziemy musieli iść do Mungo! Czy mógłbyś podać mi mój szlafrok i pantofle?
- Już, kochanie! Nie podoba mi się ta krew na łóżku. To chyba nie czas na twoją comiesięczną przypadłość? – potrząsnęła głową w odpowiedzi.
Do czasu, kiedy fiukneli do Mungo, Susan czuła się już całkiem źle. Nie była w stanie ustać na nogach. Kiedy tylko pielęgniarka dyżurna spojrzała na dziewczynę momentalnie wskazała jej pokój i pobiegła po uzdrowiciela.
Gdy nadszedł uzdrowiciel wraz ze stażystą, Neville powiedział mu, jakie symptomy miała Susan. Wyszedł, kiedy uzdrowiciele wzięli się za badanie. Po paru chwilach poproszono go z powrotem. Chcieli rozmawiać z obojgiem
- Panno Bones – zaczął starszy czarodziej – Nie mam pojęcia, jakiego typu eliksir dał pani pseudo uzdrowiciel, ale powinna pani pozostać w szpitalu na obserwacji. Nie nadzorowane dawkowanie takiego eliksiru może mieć przykre i trwałe skutki uboczne.
Susan była zdezorientowana – Przepraszam, ale nie rozumiem, o czym pan mówi, nie piłam dziś żadnego eliksiru. Skąd ten pomysł?
Uzdrowiciel popatrzył na nią z niedowierzaniem – Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Pani ciało zareagowało na eliksir aborcyjny, wzięty jakieś parę godzin temu.
Neville był zszokowany, – Dlaczego, do cholery, Susan miałaby brać taki eliksir? Nawet nie była w ciąży!
- Teraz już z pewnością nie. Jest test, który może stwierdzić czy naprawdę była w ciąży zanim wypiła ten specyfik i jest bardzo efektywny.
Dziewczynę zaczęła ogarniać mała panika i zdenerwowanie – Oczywiście, proszę przeprowadzić ten przeklęty test. Nigdy nie byłam w ciąży i nie wzięłam żadnego przeklętego aborcyjnego eliksiru!
Uzdrowiciel wyszedł na chwilę, aby przeprowadzić test, kiedy wrócił na jego twarzy widać było zmieszanie – Przepraszam, panno Bones, panie Longbottom. Faktycznie nie była pani w ciąży, jednak w pani ciele są ślady tego napoju. Jeżeli nie wypiła pani tego świadomie to sugeruję dowiedzieć się, co się stało. Będzie musiała pani tutaj zostać, dopóki nie zdecyduję, że nic pani nie grozi. Pani reakcja była gorsza, ponieważ nie była pani w ciąży.
- Dlaczego do cholery ktoś dał mi ten eliksir? – spytała. Nagle otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Neville’a przerażonym wzrokiem. – Hermiona – wykrzyknęli równocześnie.
- Neville, musisz pójść do Hogwartu i powiedzieć Hermionie oraz profesorowi Snape co się wydarzyło.
- To będzie pierwsza rzecz, jaką zrobię z samego rana, kochanie. O tej porze są już w łóżku – pochylił się i pocałował Susan w policzek – Odpoczywaj. Zostanę z tobą do rana, a potem pójdę do Hogwartu, obiecuję.
***
Severus otworzył jedno oko na dźwięk walenia do drzwi. Spojrzał na zegar; siódma rano. Do diabła! Kto dobija się o tak wczesnej porze w Nowy Rok? Sprawdził czy te odgłosy nie obudziły Hermiony, wyszedł z łóżka i sięgnął po szlafrok.
Kiedy otworzył drzwi zobaczył bardzo zaniepokojonego Neville’a – Longbottom, co u licha sprowadza cię pod moje drzwi o tak bezbożnej godzinie?
- Profesorze Snape, naprawdę musze z panem porozmawiać. To bardzo ważne, sir!
Severus westchnął. – Wejdź i streszczaj się, chcę iść dalej spać. Tylko nie podnoś głosu, chłopcze, Hermiona nadal śpi.
Neville wszedł i wyrzucił z siebie – Ktoś podał Susan eliksir aborcyjny!
Snape uniósł brew – No cóż twoja babcia będzie zawiedziona. Jednak nie widzę związku ze mną. Nie mam żadnego eliksiru, który mógłby odwrócić skutki. Nie jestem cudotwórcą.
Longbottom zaczął szarpać się za włosy i nerwowo chodzić po pokoju – Nie, sir, nie rozumie pan. Susan nie była w ciąży. Ktoś podał jej ten napój bez jej wiedzy. To musiało się stać na przyjęciu u Malfoyów. Byliśmy tam, kiedy zaczęła chorować – Severus patrzył na niego wzrokiem bez wyrazu – Nie rozumie pan? Myślimy, że to było przeznaczone dla Hermiony!
To zwróciło jego uwagę. Miał właśnie coś powiedzieć, kiedy poczuł na plecach dłonie, za nim stała Hermiona – Neville to straszne! Z Susan wszystko w porządku? Gdzie jest teraz? – dziewczyna wychodziła z siebie, nieświadomie, obronnym gestem, położyła rękę na brzuchu. – Chcę się z nią zobaczyć!
- Spokojnie, Hermiono – odezwał się Severus – Jest za wcześnie. Wróć do łóżka i prześpij się jeszcze kilka godzin.
- Jak możesz tak mówić. Łóżko? Po usłyszeniu czegoś takiego? – spytała z niedowierzaniem. Spojrzała na zakłopotanego przyjaciela – Ja ona się czuje, Neville? – już prawie płakała. Snape objął ją ramieniem i lekko uścisnął na pocieszenie.
- W nocy była bardzo chora, wymiotowała i krwawiła, więc wziąłem ją do Mungo. Uzdrowiciel powiedział, że wszystko będzie w porządku, ale woleli ją zatrzymać dopóki nie będą pewni, iż nie zostaną jakieś skutki uboczne. Prawdopodobnie wypiszą ją za parę dni. Chciałem, żebyś o tym wiedziała, bo jesteśmy pewni, że ten eliksir był przeznaczony dla ciebie, Hermiono. Proszę cię, uważaj na siebie!
- Będę. Bardzo ci dziękuję. Przekaż pozdrowienia Susan i powiedz, że mam nadzieję, iż wkrótce poczuje się lepiej. Wpadnę do niej dzisiaj po południu. Teraz idź odpocząć, wyglądasz na wykończonego.
Pożegnali się i Neville wyszedł. Severus przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała tak bardzo bezbronnie, że zadrżało mu serce. Nadal obejmowała rękami brzuch i wiedział, że odda życie, aby chronić dziecko. Nasze dziecko. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, uznał, że uspokajające przytulenie jest dokładnie tym, czego w tej chwili potrzebowała. Musnął ustami jej skroń i skierował w stronę łóżka. Wszedł do łazienki. Parę minut później wyszedł w pełni ubrany – Zostań w łóżku, powinienem wrócić za godzinę.
- Gdzie idziesz? – spytała wstając z łóżka.
- Do Malfoy Manor, oczywiście.
Hermiona zaczęła chodzić po pokoju – O tej godzinie? Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie? – nie odzywał się tylko wbił w nią intensywne spojrzenie czarnych oczu – Dobrze więc. Idę z tobą!
- Z pewnością nie idziesz ze mną! Pozostaniesz tutaj, gdzie jest bezpiecznie, a ja dowiem się, co do wszystkich diabłów, jest grane! – gdy uniosła wyzywająco podbródek zmienił ton – Proszę Hermiono. Jeżeli na tym przyjęciu rzeczywiście ktoś podał pannie Bones ten eliksir, to jest zbyt niebezpiecznie abyś tam szła. – wiedział, że jego następne słowa rozwiążą ten problem – I niebezpiecznie dla dziecka.
Hermiona westchnęła w poczuciu klęski. Ona może ryzykować, ale nigdy nie zaryzykuje utraty dziecka – Proszę bądź ostrożny i wracaj szybko. Będę się martwić dopóki nie wrócisz.
- Nie martw się o mnie, kochanie. Dam sobie radę z Lucindą Malfoy – pochylił się i delikatnie pocałował. Nie oglądając się, wyszedł. Był w połowie drogi do bram Hogwartu, kiedy uświadomił sobie, że nazwał ją, kochanie. Parsknął. A co to do diabła ma za znaczenie w tym miejscu ich relacji? To oczywiste, że moje uczucia do niej nie są tak dobrze ukryte jak sądziłem.
***
Lucinda nadal spała, kiedy wściekły Snape bezceremonialnie wtargnął do jej sypialni. Zmusił skrzata, aby wskazał mu pokój panny Malfoy. Podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i wyszarpnął z łóżka.
- Co to ma znaczyć, Severusie? Wiesz, że lubię ostre zabawy, ale wolę najpierw o tym wiedzieć. – odezwała się i mrugnęła do niego.
Snape miał ochotę udusić ją tu i teraz – Wiem, że próbowałaś podać Hermionie eliksir aborcyjny, Lucindo. Chcę abyś wiedziała, że cię zabiję nawet, jeśli tylko spojrzysz na nią krzywym wzrokiem.
Kobieta była na tyle bezczelna, że uśmiechnęła się szyderczo – Nie wiem, o czym mówisz, kochany. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę nawet nie byłam obecna na tym przyjęciu sylwestrowym.
Na twarzy Severusa pojawił się złowieszczy uśmiech, kiedy zacisnął ręce na szyi panny Malfoy. Wymruczał morderczym szeptem – Nie powiedziałem ani słowa na temat gdzie i kiedy się to stało, Lucindo – ścisnął mocniej i nieznacznie podniósł ponad ziemią.
- Severus! Wystarczy! – ryknął Lucjusz – Przestań! Co to ma znaczyć?
Snape nieznacznie rozluźnił uścisk, ale nie puścił jej – Ubiegłej nocy twoja droga siostra próbowała podać Hermionie eliksir aborcyjny. Powiedziałem ci, co jej zrobię, jeśli spróbuje skrzywdzić Hermionę, albo dziecko. Na szczęście eliksir przez pomyłkę został dodany do niewłaściwego napoju i Susan Bones spędziła noc w Mungo, chociaż wątpię w to, że panna Bones zgodziłaby się ze mną.
- O czym, do diabła, on mówi, Lucindo? To prawda? Co zrobiłaś? – słowa Severusa rozwścieczyły Lucjusza.
Czarnowłosy czarodziej rozluźnił dłonie na tyle, żeby Lucinda mogła się odezwać. Chociaż i tak miała z tym problemy – Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że wczoraj mnie tu nie było. Spędziłam noc z Bagmanem.
Severus puścił ją, upadła niezgrabnie na podłogę i odkaszlnęła. Gdyby spojrzenie mogły zabijać, Snape byłby już martwy – Nie musiałaś być na miejscu, Lucindo, aby przeprowadzić plan. Skrzat mógł wlać eliksir do napoju. – był tak wściekły, że cały się trząsł – Słuchaj mnie uważnie. To było moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli z głowy Hermiony spadnie, choć jeden włos lub jeżeli stanie się coś mojemu dziecku to cię zabiję. Nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
Kiwnął Lucjuszowi głową na pożegnanie i z zawirowaniem szat ruszył do wyjścia. W głowie miła tylko jedną myśl: Hermiona. Musiał ją zobaczyć tak szybko jak to tylko możliwe.
Około południa sowa Neville’a przyniosła im wiadomość, że Susan nadal nie czuje się najlepiej i na razie nie chce przyjmować gości, więc zdecydowali się odwiedzić ją dopiero jutro. Popołudnie siedzieli pocieszając się nawzajem. Oboje wiedzieli, co by się stało, jeśli to Hermiona piłaby z tej filiżanki, którą dostała Susan.
***
Rano, po niespokojnym śnie, Hermiona pierwsze, co chciała zrobić to wziąć prysznic i udać się do Susan. Severus jednak, ku jej konsternacji, nie był przekonany do tego pomysłu.
- Wybacz, Hermiono, ale nie mogę pozwolić, żebyś opuściła zamek bez eskorty. To zbyt niebezpieczne.
Dziewczyna założyła ręce na piersiach i westchnęła zirytowana – Jestem pewna, że w Mungo nic mi nie grozi, Severusie. Naprawdę uważasz, że może mi się tam coś stać?
- Być może i dopóki jest taka możliwość pozostaniesz tutaj. Mógłbym cię odprowadzić, ale nie mogę dziś opuścić zebrania sztabu, po za tym uważam, że Albus powinien się dowiedzieć co się stało. A teraz zjedz swoje śniadanie.
Po tych słowach dziewczyna zwęziła oczy. Czekała tylko, aż poklepie ją po głowie i powie
„ grzeczna dziewczynka” - A jeśli będę miała inną eskortę? Może Draco i Ginny będą chcieli pójść? Przecież miało to miejsce w Malfoy Manor – wstrzymała oddech czekając na odpowiedź.
- Świetnie, jeśli Draco, nie tylko Ginewra, się zgodzi to nie będą miał obiekcji, ale masz iść tylko, do Mungo i z powrotem. Umówiłem cię na wizytę u Madame Malkin. Musisz mieć nowe szaty. Poinformowałem ją, że chcę abyś miała takie, które automatycznie dopasują się do zmian zachodzących w twoim ciele. Oczekuję, e kupisz siedem kompletów, oczywiście na mój rachunek.
- Dziękuję, Severusie. Będziesz mi towarzyszył?
- Niestety nie. Mam dziś spotkanie z Lucjuszem. Nymphadora zgodziła się cię odprowadzić. Będzie na spotkaniu sztabu razem z Harrym. Wydaje się, że paru niedobitków z pośród śmierciożerców dało o sobie znać w mugolskim Londynie, więc paru członków zakonu będzie dziś w Hogwarcie.
Czy to się nigdy nie skończy? Westchnęła i skinęła głową. Zabrała się za śniadanie, spieszyła się, musiała jeszcze wziąć prysznic. Chciała zaraz wysłać Ginny sowę z pytaniem czy pójdą z nią odwiedzić Susan.
Severus zauważył jej poważną twarz i chciał jakoś poprawić jej humor – Co powiesz na jakąś wczesną kolację na mieście i mugolskie kino? Niedługo wracają uczniowie i nie będziemy mieli tylu okazji do wycieczek.
Rozpromieniła się. Gdyby nie wiedziała lepiej, to pomyślałaby, że to ich trzecia randka. Hmmm, zastanawiam się czy reguła trzeciej randki odnosi się także do nas? – Z przyjemnością. Jest film, który chciałabym zobaczyć. Ma tytuł „ To właśnie miłość”, słyszałam, ze jest świetny.
- Więc postanowione. Nie śpiesz się tak z tym jedzeniem i przygotowaniem do wyjścia. Osobiście wyślę Draconowi sowę. – podniósł się z zamiarem napisania notki do chrześniaka. Pochylił się i musnął wargami usta dziewczyny. Nie zamierzał tego robić. To był odruch.
Oszołomiona tym niespodziewanym pocałunkiem, skończyła jeść i wstała, aby pójść pod prysznic. Po drodze schyliła się po Snarky’iego. Miała go tylko tydzień, a już go ubóstwiała. Idąc do łazienki muskała nosem miękkie futerko kociaka.
Snape przyglądał się jej rozbawiony.
***
Hermiona wróciła z Mungo w lepszym nastroju. Susan czuła się coraz lepiej i uspokoiła ją, że ten wypadek nie będzie miał trwałych skutków ubocznych. Siedzieli u Susan prawie godzinę dopóki nie przyszedł Neville, by zabrać dziewczynę do domu.
Był wyjątkowo piękny dzień jak na styczeń; świeciło słońce, chociaż mimo to było bardzo zimno. Hermiona była zmęczona ciągłym tkwieniem w zamku, więc zdecydowała się na mały spacer do jednej ze szklarni. Zabrała ze sobą książkę, aby odprężyć się przy czytaniu. Miała swoją ulubioną, tam profesor Sprout hodowała najbardziej egzotyczne rośliny. Zawsze zdumiewało ją, co potrafi stworzyć magia, nawet po tylu latach życia jako czarownica. W środku było przyjemnie ciepło. Usiadła na jednaj z ławek i otworzyła książkę o zaklęciach.
Profesor Flitwick powiedział jej, że jak tylko zda wszystkie egzaminy to może zacząć pracę z nim i Terry Bootem. Dodatkowe pięć miesięcy stażu; zgodziła się bardzo chętnie. No i lepiej wypadnie w oczach innych mistrzów Zaklęć.
Nie wiedział jak długo siedziała, kiedy usłyszała dobiegający z góry syczący dźwięk. Powoli odłożyła książkę i uniosła głowę. Wstrzymała oddech, po roślinach ześlizgiwał się duży, brązowy w czarne pasy, wąż. Prosto na nią. Zamarła bez ruchu nie wiedząc, co robić.
Nagle, za plecami usłyszała kolejne wężowe dźwięki. Ku jej ogromnej uldze, kiedy się obróciła zobaczyła Harry’ego i Tonks. Harry powstrzymał węża i teraz z nim rozmawiał. Po chwili pozbył się go za pomocą szybkiego zaklęcia – Vipera Evanesca!
- Psiakrew! – wykrzyknął chłopak. By wyraźnie wstrząśnięty.
- Co powiedział ten wąż, Harry? On tutaj w ogóle robił? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w okolicy! – Tonks zasypała go gradem pytań.
- Dlatego, że ten rodzaj węża występuje tylko we Francji – po tym jak odkrył, że jest wężousty zdążył się wiele o nich nauczyć. Zwrócił się do Hermiony – Dobrze się czujesz? Mam cię zaprowadzić do pani Pomfrey?
- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co ten wąż tutaj robił, Harry? Jak przywędrował z Francji do Hogwartu, na Boga! - ogarniała ją panika.
Chłopak westchnął – Powiedział mi, że nie wie jak się tutaj znalazł. Przybył tutaj w pudle i został wypuszczony w tej szklarni. To wszystko, czego się dowiedziałem zanim odesłałem go z powrotem do Francji. Hermiono bardzo łatwo dowiedzieć się, że to jedno z twoich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Psiakrew każdy to wie! Dlaczego ktoś, wiedząc to wszystko, wpuścił go tutaj?
Przyjaciółka wstała i zaczęła chodzić dokoła szybkim krokiem – Po pierwsze Susan Bones, na przyjęciu u Malfoyów, wypiła aborcyjny eliksir, dzisiaj ten francuski wąż w szklarni. No dobrze, przypuszczam, że wąż to może być zbieg okoliczności, ponieważ nie miał możliwości przewidzieć, że akurat dzisiaj tu przyjdę. Chodzi mi o to, że jest styczeń! Ciężko stwierdzić, że to akurat jej sprawka, po za tym, iż waż pochodził z Francji, gdzie mieszka jej syn i skąd dopiero wróciła.
Tonks męczyło patrzenie na chodzącą przyjaciółkę – Czekaj! O czym i o kim ty mówisz? I o co chodzi z tym eliksirem?
- Severus poinformuje wszystkich o tym, co się stało, na zebraniu. Wy dwoje lepiej już idźcie, jeśli nie chcecie się spóźnić. Tonks nadal jesteśmy umówione na zakupy?
- Jasne! Właśnie, dlatego cię szukaliśmy, chciałam potwierdzić nasze plany. Jak nie znaleźliśmy cię w lochach to pomyśleliśmy, że będziesz tutaj. Pozwól się odprowadzić z powrotem do kwater. Nie powinnaś sama przebywać poza zamkiem. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić pani Pomfrey?
Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową – Nie, czuję się dobrze. Jestem tylko trochę wstrząśnięta i chcę wrócić do domu. – zabrała swoje rzeczy i ruszyła z nimi do zamku. Musiała porozmawiać z profesor Sprout, aby wykluczyć przypadkową możliwość pojawienia się węża w szklarni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)