Rozdział 13
Zagrożenie w postaci Lucindy odeszło w niebyt i sprawy powoli wracały do normy. Nadal byli wstrząśnięci tym, że prawie jej się udało wykonać swój plan, ale stopniowo przestawali myśleć o tamtym zajściu. Nadszedł marzec i Severus zaczął planować ferie wielkanocne. Po długiej rozmowie z jego prawnikiem denerwował się nadchodzącymi świętami. Chciał spędzić je z Hermioną i w odpowiednim momencie przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
- Co powiesz na spędzenie przerwy świątecznej ze mną w moim domu, Hermiono? – spytał któregoś ranka przy śniadaniu.
Hermiona była mile zaskoczona – To bardzo miło z twojej strony, bardzo chętnie, dziękuję.
- Nie masz Wielkanocnej Weasley’owskiej tradycji? Będę mógł spędzić spokojny dzień bez ryżej czerwieni wokół siebie? – uśmiechnął się kiedy dziewczyna roześmiała się na głos. Miała piękny, barwny śmiech, mógłby go słuchać godzinami.
- Nie, żadnych tradycji – zastanawiała się czy gdyby miała jakieś Weasley’owskie plany, to czy chętnie by jej towarzyszył. – Ciekawi mnie twój dom, szczerze mówiąc.
- Pamiętaj. Ciekawość zabiła kota – na widok jej posmutniałej nagle twarzy natychmiast pożałował tych słów, nawet w żartach. Merlinie jak mogłem być taki nieczuły? O czym ja myślę? – Wybacz, Hermiono, nie miałem tego na myśli...
- Żaden problem – odpowiedziała. Zauważyła jego troskliwy wzrok i dodała – Nie przeczę, śmierć Snarky’ego nadal boli, ale nie chcę, by chodzono wokół mnie na paluszkach. Nie jestem taka delikatna.
- Na to wygląda. Dobrze, więc zacznę przygotowania, byśmy mogli odwiedzić mój dom.
- To brzmi nieźle, kochanie.
Nadal się rumieniła, kiedy go tak nazywała, nawet po tych wszystkich nocach spędzonych na kochaniu. Była w tym ujmująca. Severus przyłapał się na tym, że ostatnio robi wszystko, czego Hermiona sobie zażyczy – szczególnie nocą, gdy wita go z otwartymi ramionami. Ciągle był zdziwiony, że może dotykać, pieścić i kochać się z tą piękną czarownicą. Myślał tak po każdej takiej nocy, czyli całkiem często. Żartobliwie zastanowił się, czy ktoś przypadkiem nie oblał dziewczyny eliksirem pożądania. Odpowiadała na każdą jego pieszczotę – nie była już tak nieśmiała jak na początku. Musi podziękować swojemu duchowi opiekuńczemu, o ile takowego ma. Obawiał się tylko o swoją dobrą życiową passę.
Przypomniał sobie wczorajszą noc i wannę. Przyznała się, że to była jej fantazja, dopaść go w takiej sytuacji. Był bardziej niż zadowolony, gdy pomagał jej spełniać to marzenie. Chociaż nie było to łatwe z jej dość sporym brzuchem. Udało mu się wykorzystać sytuację najlepiej, jak tylko potrafił. Nie wyszło to idealnie, ale też nie najgorzej. Przypomniał sobie swoje, nie do końca świadome słowa – Gdy dziecko się urodzi, to wtedy będzie nam łatwiej. - Na szczęście pominęła je milczeniem.
Hermiona zastanawiała się, co myśli Severus. Na jego policzkach widniał lekki rumieniec, jak zawsze po tym, gdy się kochali. Zapragnęła go do bólu. Wiedziała, że nigdy nie będzie go miała dość, obojętnie, jak długo będą razem.
W jej rozmyślania wdarł się głos Severusa, informował ją, że już musi wyjść, zaraz zaczynają się lekcje – Jeszcze tylko miesiąc i będziemy mieli błogosławiony tydzień spokoju od półgłówków. – pocałował ja na pożegnanie i wyszedł
***
Kiedy tylko odbędą kontrolną wizytę u Poppy, to wyruszą do domu Severusa. Chociaż ciąża nadal była podręcznikowa, Hermiona czuła się uspokojona, kiedy Poppy informowała ja o doskonałym zdrowiu jej i dziecka
- Podczas przerwy wybieram się w odwiedziny do mojej rodziny, Severusie, więc jeśli zacząłby się poród to zabierz Hermionę do Mungo. Tutaj jest kopia karty przebiegu ciąży, tak na wszelki wypadek – wręczyła papiery Severusowi.
- Dziękuję Poppy, ale myślę, że wrócimy do Hogwartu przed porodem.
- Tak czy inaczej lepiej ją weź. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Widziałam kobiety rodzące zarówno w trzydziestym ósmym tygodniu jak i w czterdziestym drugim.
- Rozumiem. W tym wypadku wezmę tę kartę – zwrócił się do Hermiony – Gotowa do wyjścia?
- Tak – chciała zobaczyć dom, gdzie jej dziecko będzie spędzać święta i lato. Mam nadzieję, że ja także!
Kiedy odchodzili, pielęgniarka udała, że nie zauważyła jak zaborczo Severus ujął dziewczynę za rękę, by wyprowadzić ją ze skrzydła szpitalnego.
***
Powiedzieć, że Hermiona była zaskoczona widokiem typowego angielskiego domku, który okazał się być domem mistrza eliksirów to niedomówienie. Zauważył jej zdumione spojrzenie i zachichotał – A czego się spodziewałaś? Jaskini i trumny?
Rzuciła mu uśmieszek wyobrażając go sobie w trumnie jako wampira – Szczerze to myślałam, że masz coś takiego jak Malfoy Manor. Jednak, ten dom jest piękny! Nie tak przytłaczający. Już sobie wyobrażam naszego syna jak tu dorasta! - I siebie jako twoją żonę.
Jesteś w stanie dołączyć do tego obrazka siebie, kochanie, jako moją żonę? Jak żyjesz z nami i jesteś matką dla naszego syna? – Kiedyś faktycznie miałem taką rezydencje, ale sprzedałem ją jeszcze w czasach, kiedy byłem sługą Czarnego Pana. Nie czułem potrzeby utrzymywania takiego domostwa, tym bardziej, że praktycznie w nim nie bywałem, a nie widziałem siebie jako gospodarza wielkich przyjęć. Więc go sprzedałem i kupiłem ten domek. Nazwałem go Odkupienie. W zupełności mi wystarcza.
- Muszę jeszcze zobaczyć jak wygląda w środku, ale stąd wydaje się odpowiedni. Ta nazwa całkowicie do niego pasuje. – uśmiechnęła się do Severusa.
Stwierdziła, że domek jest idealnej wielkości. Cztery sypialnie, dwie ogromne łazienki, suterena, obszerna kuchnia, salon jadalny i pokój do przyjmowania gości. Rozejrzała się wokół i wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, które z urządziłaby inaczej. Wazon tu, obraz tam. Niewiele. Właściwie to zdjęcie jej i Severusa zrobione na ślubie Ginny doskonale wyglądałoby w salonie na kominku. Kochała to zdjęcie. Uśmiechała się na nim promiennie do Severusa, a i on miał łagodny wyraz twarzy, kiedy odprowadzał ją do stołu.
Jednak najbardziej zachwycił ją ogród. Nie był duży, ale wystarczający i stała w nim prześliczna ławka z kutego żelaza, otoczona kwiatami. Rosły tu chyba wszystkie gatunki kwiatów występujące na wyspie. – Zawsze myślałem o założeniu własnej hodowli składników do eliksirów i założenia laboratorium w suterenie. Jeśli oczywiście zdecyduję się zostawić Hogwart – Severus stanął obok niej.
- Świetny pomysł. To miejsce jest piękne, Severus. Nawet potrafię sobie wyobrazić twoje składniki do eliksirów w tamtej lewej części ogrodu.
- Tak jak i ja. Gotowa, coś zjeść? – zaczynał być nieco głodny i wiedział, że Hermiona tym bardziej powinna.
- Tak, ale po jedzeniu chciałabym usiąść w ogrodzie z książką – spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Zachichotał – To da się załatwić, Hermiono, jednak zanim zagłębisz się w książkę, chciałbym ci coś pokazać.
Unosząc z ciekawością brew zapytała – tak?
- Tak. Jest to list mojego pradziadka napisany do prababci, kiedy się zaręczali. Pradziadek to jedyny członek mojej rodziny, do którego czuję szacunek.
- To bardzo miłe z Twojej strony. Z przyjemnością przeczytam ten list. – starał się nie rozbudzać w sobie zbyt wielkiej nadziei, ale poprosił ją o przeczytanie listu miłosnego i nic nie mogła poradzić na przyśpieszone bicie serca.
***
Po kolacji przeczytała list. Teraz po „przyjemniejszej” części nocy nie mogła zasnąć. Po głowie krążyła jej jedna myśl. On zna znaczenie szmaragdów i chciał dopilnować, abym również się dowiedziała.
Dziwi mnie ta wizyta. To tak jakby chciał być tylko ze mną poza Hogwartem. I tak zdecydowanie dążył do tego, abym zobaczyła jego dom, jakby oczekiwał na moją aprobatę. Mam przeczucie, że coś się wydarzy w tym tygodniu. Była już tak zmęczona, że kręciło jej się w głowie. Zasnęła.
Severus też miał w głowie niespokojne myśli. Teraz ona już wie, dlaczego wybrałem szmaragdy na prezent. Nie powiedziałem tego, ale Hermiona jest inteligentna. Zrozumie moje motywy, dlaczego dałem jej przeczytać ten list. Wydaje się, też, że podoba jej się mój dom. Gdyby tylko rozumiała, jak pragnę, aby to był nasz dom. Jednego mogę być pewny. Do końca tygodnia będę wiedział na czym stoję.
***
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, Hermiona zdecydowała się pójść do ogrodu i poczytać. Severus poszedł do sutereny, aby zobaczyć, w jaki sposób można przerobić ją na laboratorium. Im więcej o tym myślał, tym bardziej podobał mu się ten pomysł. Po narodzeniu syna planował spędzać więcej czasu tutaj, tak więc kąt do pracy będzie potrzebny.
Hermiona miała rano drobne skurcze, ale zbagatelizowała to. Przeczytała w mugolskiej książce o skurczach Braxton - Hickis, ale że zostały jej jeszcze dwa tygodnie to myślała, że je sobie tylko wyobraziła.
Kiedy czytała zaskoczyła ją sowa. Myślała, że to do Severusa, ale to był list od Ginny. Ona i Tonks urządzają wieczór panieński dla Susan i chciały wiedzieć czy Hermionie wybrałaby się z nimi na zakupy na Pokątną. Mają zamiar wybrać się tam jutro i zjeść również lunch. Nic wyczerpującego, jako, że Hermionie zbliżał się termin porodu.
Uśmiechnęła się do siebie i weszła do domu, po pióro, aby napisać odpowiedź. Wysłała sowę z odpowiedzią i poszła do sutereny żeby poinformować Severusa o swoich planach. Widok, na jaki się natknęła spowodował u niej wybuch śmiechu. Wyglądało jakby ktoś dał profesorowi Snape szlaban. Miał na sobie białą koszulkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, zawinięte do kolan, a ramię zanurzone miał po łokieć w kotle z gorącą wodą, który właśnie szorował.
- Co cię tak rozbawiło? – uniósł brew.
- Nic, nic – usiłowała powstrzymać chichot – Jestem zaskoczona widokiem ciebie szorującego kocioł. Co robisz? Pomóc ci w czymś?
- Nie, kochanie, nie chcę abyś mi w tym pomagała. A jeżeli będę potrzebował pomocy, to zawołam skrzata. Zdecydowałem się przygotować suterenę pod laboratorium. Powinnaś odpoczywać.
- Czuję się dobrze. Muszę tylko więcej spacerować – odpowiedziała z rozdrażnionym uśmiechem – Szukałam cię by poinformować, iż jutro idę z Tonks i Ginny na Pokątną po zakupy na wieczór panieński Susan. Zjem tam lunch i wrócę prosto do domu.
- Merlinie! Błagam nie pozwól, żebym był zaproszony na kolejny wieczór kawalerski – To się doskonale składa. Gdy Hermiona pójdzie z tymi dwiema, to mogę dograć wszystko z moim prawnikiem.
- No cóż, skoro jesteś zaproszony na ślub, to podejrzewam, że na wieczór kawalerski również. Pójdziesz, prawda?
- Tak, jeśli nalegasz, pójdę. O ile będę zaproszony.
Uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do ogrodu, aby dokończyć czytanie.
Merlinie! Myślał Severus. Co ta mała wiedźma ze mną zrobiła? Wezmę udział w wieczorze kawalerskim Longbottoma! Co się ze mną dzieje? Potrząsnął głową i wrócił do szorowania kotła.
***
Rankiem Hermiona wstała wcześniej, chciała przed wyjściem wziąć prysznic i przygotować się do wycieczki na Pokątną. Zauważyła, że skurcze przybierają na sile, ale bez problemu dało się je wytrzymać, więc je ignorowała.
Była zadowolona, że skrzaty przygotowały śniadanie, kiedy była po prysznicem. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Ginny i Tonks. Musiała jeszcze zatrzymać się u Gringotta, potrzebowała pieniędzy na zakupy.
Szybko skończyła posiłek pożegnała się z Severusem i fiuknęła do Dziurawego Kotła na spotkanie z dziewczynami.
Hermiona była szczęśliwa, że przyjaciółki już na nią czekały – Ginny, Tonks! Jak dobrze was widzieć! Co u was?
- Cudownie. Bycie małżonką Draco jest najcudowniejszą rzeczą na świecie! Przysięgam, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta hogwardzka fretka zamieni się w tego czarodzieja, za którego wyszłam za mąż. Moje życie nie mogłoby być lepsze. – rozpromieniła się Ginny.
Słowa rudowłosej spowodowały smutek u dwóch pozostałych dziewczyn. Obie miały swoich czarodziei, z którymi chciałyby się pobrać. – A co z dzieckiem? Myślisz o tym czasami? – Hermiona zastanawiała się czy Draco jest typem ojca. Przypuszczała, że jako czystokrwisty czarodziej chciałby mieć potomka.
- Oczywiście, że myślimy! Ale chciałabym poczekać kilka lat, muszę przywyknąć do myśli bycia panią Malfoy!
Tonks śmiejąc się wyznała, że u niej i Harry’ego wszystko w porządku. Była już mowa, aby przeprowadziła się na Grimmauld Place, ale to nic pewnego. Hermiona zastanowiła się w duchu, co powie na to Molly, ponieważ uważała Harry’ego za jednego ze swoich synów.
***
Kiedy weszły do Gringotta, Griphook, goblin recepcjonista poinformował Hermionę, że kobietom w ciąży nie wolno jeździć wózkami, to było zbyt niebezpieczne. Zamiast tego pokażą jej potwierdzenie salda i gobliny będą szczęśliwe, jeżeli wyręczą ją w podróży do skarbca.
Stan rachunku zaintrygował dziewczynę – Z całą pewnością te saldo nie jest poprawne. Widnieje na nim trzydzieści pięć tysięcy galeonów więcej niż powinno.
Obrażony Griphook spojrzał w dół na wyciąg – Zaręczam, że jest poprawne. Gobliny się nie mylą. Pani pokaże. – Hermiona wręczyła goblinowi saldo – Tu jest napisane, że został złożony depozyt w skrytce nr 647 w imieniu panny Granger przez pana Severusa Snape’a.
- Dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego Severus miałby deponować jakiekolwiek, a w szczególności tak dużo pieniędzy na moim rachunku? – kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła się jakby dostała z tłuczka. Oczywiście! Dziecko! Dał jej te pieniądze, aby po urodzeniu dziecka po cichu odeszła, co znaczyło, że odczytywała wszystko niewłaściwie. Z nerwów nie umiała złapać tchu, odwróciła głowę.
Jak mogłam być taka głupia? Myślałam, że on planował ze mną przyszłość, a on tylko chciał mnie spłacić. Wszystkie te wieczory i randki, nie wspominając o gorących nocach! Powiedział, że zależy mu na mnie! Nie rozumiem, dlaczego. Już podpisałam ten przeklęty kontrakt. Nie musiał mi płacić, ale widocznie doszedł do wniosku, że jak zapłaci to odejdę bez szemrania. Jeżeli tak myślał to się grubo pomylił!
- Chciałabym wycofać całe trzydzieści pięć tysięcy, proszę.
- Jak pani sobie życzy – niewzruszony Griphook, wykonał daną operację i wręczył Hermionie kwit.
Dziewczyna wzięła dowód kasowy i podeszła do przyjaciółek – Naprawdę mi przykro, ale jednak nie czuję się zbyt dobrze. Idźcie same. Kupię coś później.
Tonks popatrzyła na nią z zainteresowaniem. – Jesteś pewna, Hermiono? Z przyjemnością cię odprowadzimy, to żaden kłopot.
O nie! Muszę dopaść Severusa Snape’a sama! – Nie, wszystko w porządku. Tylko teraz za szybko się męczę. Wyślę wam później sowę. – wysiliła się na mały uśmiech, starając się nie okazywać buzującego gniewu.
- Jesteś pewna...? – spytała Ginny, Hermiona skinęła głową – dobrze, ale daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebować. Rzeczywiście wyglądasz nieco blado.
Dla świętego spokoju dziewczyna przytaknęła i poszła do Dziurawego Kotła, aby fiuknąć do domu. Gdy wyszła z kominka okazało się, że Severusa nie ma. Zdecydowała się poczekać na niego w salonie i tak nie byłaby w stanie teraz nic robić. Im dłużej czekała tym bardziej robiła się wściekła.
***
Severus był w bardzo dobrym nastroju. Odwiedził swojego prawnika i wprowadził wszystkie zamierzone zmiany. Dziś w nocy porozmawia z Hermioną. Synchronizacja była doskonała. Wszystko było na swoim miejscu.
Był zdumiony faktem, iż tak dobrze układa się między nimi. Nigdy nawet nie śnił, że spotka czarownicę, którą byłby w stanie pokochać tak jak kochał Hermionę. Chciał mieć wszystko przygotowane, więc po drodze wstąpił do paru sklepów. Miał jeszcze godzinę do lunchu, więc myślał, że ma jeszcze sporo czasu, aby wszystko przygotować. Chciał to zrobić jak najszybciej i zabrać ją gdzieś, by to uczcić. Nie miał cienia wątpliwości, że będą świętować.
Widok Hermiony w salonie bardzo go zaskoczył – Wróciłaś wcześniej, kochanie?
Kochanie? Całuj mnie w dupę, ty zasrany manipulatorze! – Nie, w ogóle nie byłam na zakupach. Natknęłam się na niespodziewany problem. – skrzywiła się , jej skurcze stawały się coraz mocniejsze. Myślała, że to z nerwów, ale teraz to nie wyglądało na nerwy. Musiała się zastanowić.
- Och… Mam nadzieję, że to nic poważnego. Dobrze się czujesz?
- Jeszcze nie wiem, zależy jak wyjaśnisz to! – rzuciła w niego dowodem kasowym z Gringotta – wtedy ci powiem jak się czuję!
Merlinie! Chciałem to wyjaśnić zanim dowiedziałby się od goblinów. Co musiała sobie pomyśleć? – Hermiona, to nie jest to, o czym myślisz...
- Co ja myślę? Myślę, że te galeony na moim rachunku to jakiś rodzaj zapłaty za transakcję! Myślę, że chcesz abym po porodzie cicho zniknęła. Myślałam, że stworzyliśmy związek i po urodzeniu dziecka będziemy to kontynuowali. Myślałam, że mogę ci zaufać! – z każdym słowem mówiła coraz głośniej i nerwowo gestykulowała.
- Dlaczego, Severus? Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam, że zacząłeś widzieć we mnie kogoś więcej niż tylko brzuch do wynajęcia! Chciałam być kimś więcej dla ciebie, dla naszego syna! – poczuła jak łapie ją silny skurcz i złapała się za brzuch, niejasno przemknęło jej przez myśl, że powinna coś z nimi zrobić.
- Wystarczy – Severus rozpaczliwie starał się nie stracić panowania nad sobą. Bał się, że toczy przegraną walkę. – Tak, zdeponowałem te galeony na twoim rachunku, ale nie jako rodzaj zapłaty, jak sądzisz! Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić...
- Nie! Nie chcę słuchać twoich zasranych tłumaczeń. Wykorzystałeś mnie! Celowo doprowadziłeś do tego, bym uwierzyła, że miedzy nami coś jest, kiedy najwyraźniej nic niema! – następny skurcz zmusił ją aby usiadła.
Severus poczuł się urażony jej krzykiem. Miał tego dość. Wysłucha go nawet, jeśli będzie musiał rzucić Silencio! – Z pewnością cię nie wykorzystałem! Byłem zobaczyć się z moim praw...- urwał widząc wykrzywioną z bólu twarz Hermiony.
- Wody mi odeszły! Severus, zaczynam rodzić! Mam skurcze już od wczoraj, ale myślałam, że to Braxtona –Hicksa.
- Akurat TERAZ musiały odejść ci wody? - I co to Na Merlina są skurcze Braxtona – Hiksa? Złagodził ton, kiedy zobaczył jej wykrzywioną twarz – Chodź, musimy iść do Mungo. Wezmę tylko twoją torbę i kartę ciąży.
Hermiona tylko sekundę wahała się, po czym ujęła wyciągniętą dłoń Severusa. Snape zabrał torbę i kartę, po czym fiuknęli do Mungo. Gdy Hermionę prowadzono do pokoju, Severus wysłał sowę do Albusa.
Poszedł do pokoju Hermiony, przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł. Kiedy uzdrowiciel skończył badanie i wyszedł, odezwał się – Hermiona, przysięgam, że te pieniądze to nie to co myślisz – poprawił się kiedy dziewczynę złapał kolejny skurcz – Wiem, że to nie najlepszy czas aby o tym mówić. Obiecaj mi tylko, że mnie wysłuchasz, kiedy to się skończy.
Hermiona chciała mu wierzyć i wiedziała, że jest mu winna to, aby go wysłuchać. – Obiecuję – zgodziła się – Jeżeli to naprawdę nie tak jak myślałam to przepraszam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo zabolało mnie, kiedy odkryłam te pieniądze na moim koncie. – napięła się przy kolejnym skurczu.
- Odpręż się, kochanie. Trzymaj mnie za rękę – kiedy dziewczyna złapała jego dłoń, kontynuował – Nigdy nie chciałem cię zranić, Hermiono. Wierzę, że zrozumiesz, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Teraz skoncentrujmy się na przyprowadzeniu naszego syna na świat. – palcami zataczał uspakajające kółka na wierzchu jej dłoni. Wydawało się, że to skutkuje.
Po pięciu godzinach ciężkiej pracy, Severus zaczął się niepokoić i Hermionę zaczęło to irytować.
- Zapewniam pana, panie Snape, że poród może trwać o wiele więcej niż te parę godzin. Byłam świadkiem jak czarownice rodziły po dwa dni! – ryknęła na niego Uzdrowicielka. Drażniły ja natarczywe słowa Severusa, że coś musi być nie tak.
- To jest profesor Snape – rozdrażnionym tonem poinformowała ją Hermiona – i jedyny poród, który mnie w tej chwili obchodzi to mój.
- Oczywiście, że tak, moja droga – uzdrowicielka zwróciła się do niej uspokajającym tonem – dobrze sobie radzisz. Chciałabyś possać kostkę lodu?
- Nie! Chciałabym w końcu wyciągnąć ze mnie to dziecko! – nawet w jej własnych uszach zabrzmiało to histerycznie.
- Hermiona – Severus prawie wymruczał, by ją uspokoić – Patrz na mnie. Skup się, przejdziemy przez to razem. – jakkolwiek trudne by to nie było on musiał zachować zimną krew, by pomóc dziewczynie.
Jego głos zdawał się zadziałać. Skupiła wzrok na jego twarzy i zaczęła się odprężać.
Minęły jeszcze trzy godziny zanim nadeszły bóle parte. Severus nie zostawił jej ani na chwilę. Potem jeszcze godzina i w końcu Hermiona usłyszała płacz swojego syna. Uśmiechnęła się przez łzy do Severusa – Zrobiliśmy to – powiedziała słabym głosem.
Nie był w stanie zaufać swojemu głosowi, zamiast tego pochylił się i delikatnie ją pocałował. Oparł czoło o głowę Hermiony, po minucie w końcu się odezwał – Zrobiliśmy, naprawdę. Byłaś cudowna, kochanie.
Dziecko zostało obmyte i opatulone w kocyk. Uzdrowicielka położyła je na brzuchu Hermiony. Miał miękkie czarne loczki, jedną piąstkę wciskał w policzek. – Dzięki bogom ma twój nos – drażnił ją Severus.
Uśmiechnęła się do niego – Tak, ale ma twoje oczy. Kształt i kolor.
Severusa zaczęło dławić wzruszenie i zdecydował się odzyskać trochę dystansu. Musi porozmawiać z nią na wiadomy temat i do tej pory musi powstrzymać swoje emocje. – Jestem pewien, że Albus i Minerwa czekają na zewnątrz. Kiedy będą cię myli wyjdę i powiem im, że dziecko już jest. – nie mógł się oprzeć aby nie pocałować jej jeszcze raz, po czym opuścił pokój.
***
Severus był zaskoczony, gdy wszedł do poczekalni. Byli tam nie tylko Albus i Minerwa, ale też Lucjusz z Narcyzą, Draco i Ginny, Harry i Tonks, Ron, Luna i ku jego najwyższemu zaskoczeniu Susan i Neville. Będę musiał znosić przeklętego Longbottoma do końca moich dni! Wystarczy, że muszę już znosić Chłopca – Który – Przeżył – Aby – Pokonać – Czarnego - Pana i jego pomagiera, ale Longbottoma także?
Każdy z nich patrzył na niego wyczekująco, więc stwierdził krótko - Mój syn przybył. Zarówno on, jak i jego matka czują się dobrze. Kiedy tylko skończą badanie przyniosę go tutaj.
Wrócił do pokoju, aby zabrać syna i zobaczył, że Hermiona spokojnie śpi. Gdy już wszyscy skończyli wyrażać swój zachwyt nad jego dzieckiem, zdecydował się wrócić do domu, odświeżyć się i przebrać. Goście wyszli, obiecując wrócić jutro, aby zobaczyć się z Hermioną.
***
Hermiona została obudzona przez Uzdrowicielkę, której jeszcze nie widziała, bardzo wcześnie rano, około piątej – Twój syn musi zostać nakarmiony, mamusiu. Jest bardzo głodny.
Dziewczyna chciała się sprzeciwić, ale pomyślała, że lepiej nie. To może być jedyna szansa, jaką mogę mieć. Chcę wiedzieć, jak to jest karmić własnego syna.
Po pokazaniu Hermionie jak przystawia się dziecko do piersi, kobieta wyszła. Dziewczyna przyglądała się dziecku i nagle nie mogła zapanować na swoimi emocjami. Zaczęła cicho płakać. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę kochać tak mocno.
***
Po prysznicu Severus zdecydował, że powinien się zdrzemnąć. Był jednak tak wyczerpany, że zasnął zanim się obejrzał. Obudził się lekko zaniepokojony, że nie powinien spać tak długo. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyfiukał do Mungo.
Widok, który zobaczył po wejściu do pokoju Hermiony zatrzymał go w pół kroku. Karmiła jego syna. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Uniosła głowę wyraźnie zaskoczona.
- Severus, ja przepraszam – była świadoma, że zacznie pleść bez sensu, ale nie umiała się powstrzymać – Uzdrowicielka przyniosła go do mnie i nie mogłam się oprzeć. Proszę, już oddaję ci twojego syna.
Uniósł rękę, aby ją uciszyć – Nie, nie przestawaj. Muszę przyznać, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. – przerwał na chwilę i zebrał całą swoją odwagę – Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć. – jego ton brzmiał dość energicznie, ale chciał mieć to już za sobą. Wziął głęboki oddech, utkwił wzrok w ścianie ponad prawym ramieniem dziewczyny i zaczął wyjaśnienia.
- Przede wszystkim, chcę wyjaśnić depozyt. To nic niezwykłego dla czarodzieja czystej krwi ofiarować żonie taki prezent, kiedy urodzi jego spadkobiercę. Taki był mój zamiar. To był prezent dla ciebie, nie rodzaj zapłaty. – Hermiona zarumieniła się po jego słowach i jej nadzieja gwałtownie podskoczyła. Powiedział „żonie”...
- Druga sprawa, byłem u mojego prawnika i sporządziłem nowy kontrakt – widząc jej intensywne spojrzenie zaczął mówić szybciej – Zdecydowałem się na łączną opiekę nad dzieckiem. Jest nasz. To sprawia, że według nowego prawa nie będziesz musiała wychodzić za mąż. – po policzkach dziewczyny znowu pociekły łzy. On pozwala mi być matką dla naszego dziecka i nie będę musiała zawierać niechcianego małżeństwa!
- Trzecia rzecz, rozmawiałem z Filiusem. Jest chętny przyjąć cię na staż, o ile zdecydujesz się pozostać w zamku na dłużej. Możesz pozostać w naszych kwaterach albo, jeśli wolisz, poprosić Albusa o własne. – Proszę zostań ze mną i naszym synem.
- I ostatnie, Bill Weasley skontaktował się ze mną w zeszłym tygodniu. Gobliny chcą zaoferować ci pracę jako łamacz uroków, kiedy już skończysz staż. Pytał mnie, czy byłabyś tym zainteresowana. Z twoimi wynikami w numerologii i kiedy zostaniesz Mistrzem Zaklęć gobliny uważają, że będziesz majątkiem. – Te słowa wstrząsnęły dziewczyną. Wczoraj była u Gringotta, a gobliny ani słowem o tym nie wspomniały.
Dał jej chwilę czasu na przyswojenie rewelacji i w końcu spojrzał jej w oczy. Zebrał całą swoją odwagę i zadał najważniejsze dla niego pytanie – Hermiona, naprawdę mnie kochasz?
Serce dziewczyny zamarło na sekundę. Zdecydowała, że będzie uczciwa, wiedziała, że pytał o powód. Nie odrywając spojrzenia od czarnych oczu odpowiedziała – Tak, bardzo.
Nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, dopóki nie wypuścił z ulgą powietrza – Też cię kocham, Hermiono. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś zostać moją żoną?
Łzy trysnęły jej z oczu. Czy kiedykolwiek przestanę płakać? Głupie hormony! – To uczyni mnie najszczęśliwszą czarownicą na świecie.
Severus wreszcie podszedł do niej i do dziecka. Pochylił się i pocałował syna w główkę oraz musnął usta narzeczonej zanim umieścił na jej palcu pierścionek. Rozpoznała go - to był ten, który znalazła w kufrze. Wiedziała, że musiał należeć do prababki Severusa tej samej, do której zaadresowany był list.
Dumny tata podparł się na jednym łokciu obok swojej narzeczonej i objął ją i dziecko – Mam imię, które mi się podoba. I myślę, ze je zaaprobujesz. Silas jak mój pradziadek i William po...
- Moim tacie – miała wrażenie, że za chwilę serce jej pęknie z nadmiaru miłości i rozpromieniła się – Silas William Snape. Bardzo mi się podoba. Kogo poprosimy na chrzestnych?
- Myślałem o Albusie i Minerwie, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Doskonale. Będą bardzo szczęśliwi.
Oboje bardzo zadowoleni zapadli w lekką drzemkę. Między nimi leżał Silas. Obudziło ich delikatne pukanie do drzwi – Wejść – zawołała Hermiona.
Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli wszyscy jej przyjaciele. Stłoczyli się wokół łóżka, by zobaczyć ją i dziecko. Oprócz tych, którzy byli w szpitalu podczas porodu pojawili się również Molly z Arturem. Hermiona była zdumiona, że Mungo pozwala na tak liczne odwiedziny. Mugolski szpital nigdy nie wyraziłby na to zgody.
Narcyza jako pierwsza pogratulowała obojgu. Wręczając Hermionie prezent zauważyła pierścionek zaręczynowy – Czy to jest to, o czym myślę?
Hermiona spojrzała na Severusa chcąc, aby to on odpowiedział. Zrozumiał – Hermiona zgodziła się zostać moją żoną. Ustalimy datę, gdy tylko wyjdzie ze szpitala.
- Nie! – Wrzasnęła dziewczyna. Widząc zaskoczone spojrzenia, wyjaśniła – to znaczy, że nie chcę czekać. – popatrzyła na Severusa – Chciałabym wrócić do domu jako rodzina.
Lekko wystraszony Severus spojrzał na dyrektora – Co o tym sądzisz Albus? Jesteś w stanie przeprowadzić ceremonię tutaj?
W niebieskich oczach widać było iskierki, kiedy patrzył na dumnych rodziców – Z całą pewnością. Dajcie mi tylko godzinę, aby wszystko przygotować.
Hermiona otworzyła usta i powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej się przypomniała – Co ja na siebie włożę? Nic na mnie teraz nie pasuje!
- Otwórz swój prezent - odezwała się Narcyza. Dziewczyna otworzyła paczkę i znalazła śliczną, białą jedwabną koszulę nocną dla kobiet karmiących z dopasowanym szlafroczkiem. – Narcyzo, to jest piękne! Dziękuję.
- Jak już wiesz, uwielbiam bieliznę – roześmiała się blondynka. Inne kobiety w pokoju i Lucjusz przytaknęli – więc kiedy zobaczyłam tę, to od razu pomyślałam o tobie. Myślę, że będzie doskonale pasowało.
Ginny wyskoczyła z pomysłem – Zastanawiam się, czy Marci nie może przyjść i zrobić coś z twoimi włosami.
Hermiona ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami i tylko się uśmiechnęła – Ginny, nie czuję się na siłach przetrzymać je zabiegi, właśnie teraz. Myślisz, że mogłabyś mi pomóc i przynajmniej je rozczesać?
- Przepraszam, nie pomyślałam. Oczywiście, że ci pomogę.
Kiedy kobiety zaczęły mówić o włosach, Severus spojrzał na swoją przyszłą żonę z wyrazem usprawiedliwienia w oczach – Jeśli nie masz nic przeciwko, kochanie, to skoczę do domu, aby się przygotować. Wrócę za godzinę.
- Oczywiście, będę gotowa, kiedy wrócisz – uśmiechnęła się i wyszeptała – Kocham cię.
- Tez cię kocham – odpowiedział zduszonym głosem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że za godzinę poślubi kobietę swoich snów, która urodziła jego syna. Życie nie mogło być lepsze.
***
Godzinę później wszyscy zebrali się w pokoju Hermiony. Poprosiła uzdrowiciela, aby przyniósł jej Silasa. Chciała, by był częścią uroczystości. Oboje wybrali przyjaciół, którzy mieli reprezentować cztery elementy. Ginny- ogień, Minerwa – ziemię, Lucjusz – powietrze, a Draco –wodę. Harry i Ron byli honorową rodziną dla panny młodej. Hermiona chciała, aby oni mieli specjalne zadanie.
Wcześniej wysłała Susan i Tonks na Pokątną po obrączkę dla Severusa. Kazała kupić prosty platynowy krążek bez żadnych inskrypcji. Po wcześniejszych wydarzeniach teraz na pewno, było ją na to stać.
Gdy uroczystość dobiegła końca, Severus poinformował wszystkich, że przed początkiem zajęć zaprasza wszystkich do Odkupienia. Sową zawiadomi każdego o terminie. Kiedy tylko skończył mówić, Silas zamanifestował swoją obecność. Był głodny.
Wszyscy powoli opuścili pokój i Hermiona mogła nakarmić syna. Jej mąż usiadł na łóżku, aby móc się przyglądać – Spytałaś mnie kiedyś, dlaczego akurat ciebie, ze wszystkich ludzi, wybrałem na zastępczą matkę. Pamiętasz?
- Tak. Dlaczego to musiałam być ja?
- Ponieważ jesteś jedyna, kochanie. To musiałaś być TY i nikt inny. I nigdy nie będzie. Pragnąłem i kochałem cię już wtedy.
- Tak samo było ze mną. Już wtedy się kochałam, Severusie. Zawsze.
Epilog
Hermiona stała przy stole w jadalni i patrzyła na zebranych w Norze ludzi. Od przeszło pięciu lat Molly, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, urządzała ogromny rodzinny obiad. Trudno było uwierzyć, że Silas ma już pięć lat. Czas szybko mijał. Objęła rękami wydatny brzuszek i spojrzała na Severusa, który wkładał do kołyski ich dwuletnią córkę, Serenę. Zasnęła przytulona do jego piersi z główką na ramieniu taty. Severus właśnie rozmawiał z Arturem i Lucjuszem o Merlin wie czym, kiedy blondyn wyciągnął rękę i zaczął gładzić dziewczynkę po pleckach.
Kiedy Serena się urodziła, poprosili na chrzestnych Lucjusza i Narcyzę. Ostatnio Lucjusz zaczął wołać ją Rena i usłyszał gwałtowny sprzeciw. Poinformowała go, że nazywa się Serena Jane Snape i czy coś mu się nie podoba. Ostatecznie nawet tatuś, najukochańsza osoba na świecie nie mogła nazywać jej Rena! I Lucjusz także nie mógł, mimo, iż psuł i rozpieszczał ją na każdym kroku.
Spojrzenie Hermiony powędrowało do Silasa, który bawił się z Weroniką Weasley, córką Rona i Luny. Dziewczynka ostatnio zażądała, aby nazywać ją Ronni. Razem z nim bawił się również syn Neville’a i Susan. Chociaż Ronni i Frank byli o rok młodsi od Silasa, było wiadome, że jest im przeznaczone zostać następną trójcą Hogwartu. Hermiona była pewna, że jej syn zostanie przydzielony do Gryffindoru. Był zbyt śmiały i odważna na inny dom, ku konsternacji jej męża. Jednak w stosunku do Sereny miała pewność, że to będzie Slytherin. Już była małym, ale utalentowanym intrygantem.
Przeniosła uwagę na Potterów. Prawo małżeńskie zmusiło w końcu Harry’ego, aby poprosić Tonks o rękę. Dziewczyna otrzymała wiele ofert – w większości z nich chodziło o jej zdolności metamorfomaga. Harry nie był czystej krwi, ale minister dał mu specjalne pozwolenie aby ożenić się z Tonks; był przecież tym, który pokonał Voldemorta. Minister nawet zniósł im pewne ograniczenie. Nie musieli od razu starać się o dziecko. Przynajmniej sześć lat, tyle ile czasu wyznaczyło im ministerstwo.
Ginny i Draco dopiero ostatnio zdecydowali się na dziecko. Chłopak był wstrząśnięty wiadomością, że będą mieli bliźnięta. Ginny miała nie wiele mniej obaw. Dorastałała z Fredem i Georgem.
Prawo małżeńskie dotknęło wszystkich Weasleyów. Bill ożenił się z Fleur, Ron i Ginny zdążyli na szczęście przed wejściem w życie prawa. Fred i George z Angeliną Jonson i Katie Bell. Percy pozostał przy Penelopie Clearwater, a Charlie ożenił się z Alicją Spinnet. Nadal nie wszyscy otrząsnęli się z szoku. Nikt nie przypuszczał, że Charlie w ogóle wie, że ktoś taki istnieje.
Z wyjątkiem Rona, jedynymi Weasleyami, którzy dochowali się dzieci byli Bill i Fleur. Inni utrzymywali, że cały czas nad tym pracują. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Praktyka czyni mistrza. Hermiona była pogrążona w myślach, ocknęła się czując jak oplata ją para silnych ramion i dłonie Severusa spoczęły zaborczo na jej brzuszku. Oparła się o silny tors, zadowolona, że znajduje się w objęciach męża, swoim ulubionym miejscu na ziemi.
- Wszystko w porządku, kochanie? – Zawsze się martwił podczas ostatnich dwóch miesięcy ciąży, ale teraz przesadzał. Może dlatego, że zdecydowali się, iż to będzie ich ostatnie dziecko. Trochę ich to przygnębiało.
- Jak najbardziej, kochany. Ale niedługo możemy wyjść. Zaczynam być zmęczona. – Wracali do Odkupienia na letnie wakacje.
Severus zdecydował, że kiedy Silas zacznie szkołę to on poda się do dymisji. Miał kilka osobistych dzienników z eliksirami i chciał rozpocząć testy, sprawdzić swoje teorie. Hermiona jak dotąd nie umiała się zdecydować, czy zostawić pracę u Gringotta czy pracować razem z Severusem. Lubiła swoją pracę, ale nienawidziła współpracy z goblinami. Wiedziała, że tylko dzięki Billowi Weasleyowi i jego spokojnemu usposobieniu tak długo tam wytrzymała.
Zabrali Silasa i Serenę i wrócili do domu. Dziewczynka obudziła się i głośno protestowała. Odprawili cały wieczorny ceremoniał z dziećmi - kąpiel, bajki na dobranoc – i Hermiona mogła się odprężyć w ramionach męża.
Zasypiając dziękowała wszystkim bogom za ten przeklęty kontrakt. Straszny na początku, przyniósł jej więcej szczęścia niż oczekiwała. Dał jej człowieka, którego kochała całym sercem i rodzinę, o której zawsze marzyła. Życie było zdecydowanie piękne.
KONIEC!
Zagrożenie w postaci Lucindy odeszło w niebyt i sprawy powoli wracały do normy. Nadal byli wstrząśnięci tym, że prawie jej się udało wykonać swój plan, ale stopniowo przestawali myśleć o tamtym zajściu. Nadszedł marzec i Severus zaczął planować ferie wielkanocne. Po długiej rozmowie z jego prawnikiem denerwował się nadchodzącymi świętami. Chciał spędzić je z Hermioną i w odpowiednim momencie przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
- Co powiesz na spędzenie przerwy świątecznej ze mną w moim domu, Hermiono? – spytał któregoś ranka przy śniadaniu.
Hermiona była mile zaskoczona – To bardzo miło z twojej strony, bardzo chętnie, dziękuję.
- Nie masz Wielkanocnej Weasley’owskiej tradycji? Będę mógł spędzić spokojny dzień bez ryżej czerwieni wokół siebie? – uśmiechnął się kiedy dziewczyna roześmiała się na głos. Miała piękny, barwny śmiech, mógłby go słuchać godzinami.
- Nie, żadnych tradycji – zastanawiała się czy gdyby miała jakieś Weasley’owskie plany, to czy chętnie by jej towarzyszył. – Ciekawi mnie twój dom, szczerze mówiąc.
- Pamiętaj. Ciekawość zabiła kota – na widok jej posmutniałej nagle twarzy natychmiast pożałował tych słów, nawet w żartach. Merlinie jak mogłem być taki nieczuły? O czym ja myślę? – Wybacz, Hermiono, nie miałem tego na myśli...
- Żaden problem – odpowiedziała. Zauważyła jego troskliwy wzrok i dodała – Nie przeczę, śmierć Snarky’ego nadal boli, ale nie chcę, by chodzono wokół mnie na paluszkach. Nie jestem taka delikatna.
- Na to wygląda. Dobrze, więc zacznę przygotowania, byśmy mogli odwiedzić mój dom.
- To brzmi nieźle, kochanie.
Nadal się rumieniła, kiedy go tak nazywała, nawet po tych wszystkich nocach spędzonych na kochaniu. Była w tym ujmująca. Severus przyłapał się na tym, że ostatnio robi wszystko, czego Hermiona sobie zażyczy – szczególnie nocą, gdy wita go z otwartymi ramionami. Ciągle był zdziwiony, że może dotykać, pieścić i kochać się z tą piękną czarownicą. Myślał tak po każdej takiej nocy, czyli całkiem często. Żartobliwie zastanowił się, czy ktoś przypadkiem nie oblał dziewczyny eliksirem pożądania. Odpowiadała na każdą jego pieszczotę – nie była już tak nieśmiała jak na początku. Musi podziękować swojemu duchowi opiekuńczemu, o ile takowego ma. Obawiał się tylko o swoją dobrą życiową passę.
Przypomniał sobie wczorajszą noc i wannę. Przyznała się, że to była jej fantazja, dopaść go w takiej sytuacji. Był bardziej niż zadowolony, gdy pomagał jej spełniać to marzenie. Chociaż nie było to łatwe z jej dość sporym brzuchem. Udało mu się wykorzystać sytuację najlepiej, jak tylko potrafił. Nie wyszło to idealnie, ale też nie najgorzej. Przypomniał sobie swoje, nie do końca świadome słowa – Gdy dziecko się urodzi, to wtedy będzie nam łatwiej. - Na szczęście pominęła je milczeniem.
Hermiona zastanawiała się, co myśli Severus. Na jego policzkach widniał lekki rumieniec, jak zawsze po tym, gdy się kochali. Zapragnęła go do bólu. Wiedziała, że nigdy nie będzie go miała dość, obojętnie, jak długo będą razem.
W jej rozmyślania wdarł się głos Severusa, informował ją, że już musi wyjść, zaraz zaczynają się lekcje – Jeszcze tylko miesiąc i będziemy mieli błogosławiony tydzień spokoju od półgłówków. – pocałował ja na pożegnanie i wyszedł
***
Kiedy tylko odbędą kontrolną wizytę u Poppy, to wyruszą do domu Severusa. Chociaż ciąża nadal była podręcznikowa, Hermiona czuła się uspokojona, kiedy Poppy informowała ja o doskonałym zdrowiu jej i dziecka
- Podczas przerwy wybieram się w odwiedziny do mojej rodziny, Severusie, więc jeśli zacząłby się poród to zabierz Hermionę do Mungo. Tutaj jest kopia karty przebiegu ciąży, tak na wszelki wypadek – wręczyła papiery Severusowi.
- Dziękuję Poppy, ale myślę, że wrócimy do Hogwartu przed porodem.
- Tak czy inaczej lepiej ją weź. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Widziałam kobiety rodzące zarówno w trzydziestym ósmym tygodniu jak i w czterdziestym drugim.
- Rozumiem. W tym wypadku wezmę tę kartę – zwrócił się do Hermiony – Gotowa do wyjścia?
- Tak – chciała zobaczyć dom, gdzie jej dziecko będzie spędzać święta i lato. Mam nadzieję, że ja także!
Kiedy odchodzili, pielęgniarka udała, że nie zauważyła jak zaborczo Severus ujął dziewczynę za rękę, by wyprowadzić ją ze skrzydła szpitalnego.
***
Powiedzieć, że Hermiona była zaskoczona widokiem typowego angielskiego domku, który okazał się być domem mistrza eliksirów to niedomówienie. Zauważył jej zdumione spojrzenie i zachichotał – A czego się spodziewałaś? Jaskini i trumny?
Rzuciła mu uśmieszek wyobrażając go sobie w trumnie jako wampira – Szczerze to myślałam, że masz coś takiego jak Malfoy Manor. Jednak, ten dom jest piękny! Nie tak przytłaczający. Już sobie wyobrażam naszego syna jak tu dorasta! - I siebie jako twoją żonę.
Jesteś w stanie dołączyć do tego obrazka siebie, kochanie, jako moją żonę? Jak żyjesz z nami i jesteś matką dla naszego syna? – Kiedyś faktycznie miałem taką rezydencje, ale sprzedałem ją jeszcze w czasach, kiedy byłem sługą Czarnego Pana. Nie czułem potrzeby utrzymywania takiego domostwa, tym bardziej, że praktycznie w nim nie bywałem, a nie widziałem siebie jako gospodarza wielkich przyjęć. Więc go sprzedałem i kupiłem ten domek. Nazwałem go Odkupienie. W zupełności mi wystarcza.
- Muszę jeszcze zobaczyć jak wygląda w środku, ale stąd wydaje się odpowiedni. Ta nazwa całkowicie do niego pasuje. – uśmiechnęła się do Severusa.
Stwierdziła, że domek jest idealnej wielkości. Cztery sypialnie, dwie ogromne łazienki, suterena, obszerna kuchnia, salon jadalny i pokój do przyjmowania gości. Rozejrzała się wokół i wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, które z urządziłaby inaczej. Wazon tu, obraz tam. Niewiele. Właściwie to zdjęcie jej i Severusa zrobione na ślubie Ginny doskonale wyglądałoby w salonie na kominku. Kochała to zdjęcie. Uśmiechała się na nim promiennie do Severusa, a i on miał łagodny wyraz twarzy, kiedy odprowadzał ją do stołu.
Jednak najbardziej zachwycił ją ogród. Nie był duży, ale wystarczający i stała w nim prześliczna ławka z kutego żelaza, otoczona kwiatami. Rosły tu chyba wszystkie gatunki kwiatów występujące na wyspie. – Zawsze myślałem o założeniu własnej hodowli składników do eliksirów i założenia laboratorium w suterenie. Jeśli oczywiście zdecyduję się zostawić Hogwart – Severus stanął obok niej.
- Świetny pomysł. To miejsce jest piękne, Severus. Nawet potrafię sobie wyobrazić twoje składniki do eliksirów w tamtej lewej części ogrodu.
- Tak jak i ja. Gotowa, coś zjeść? – zaczynał być nieco głodny i wiedział, że Hermiona tym bardziej powinna.
- Tak, ale po jedzeniu chciałabym usiąść w ogrodzie z książką – spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Zachichotał – To da się załatwić, Hermiono, jednak zanim zagłębisz się w książkę, chciałbym ci coś pokazać.
Unosząc z ciekawością brew zapytała – tak?
- Tak. Jest to list mojego pradziadka napisany do prababci, kiedy się zaręczali. Pradziadek to jedyny członek mojej rodziny, do którego czuję szacunek.
- To bardzo miłe z Twojej strony. Z przyjemnością przeczytam ten list. – starał się nie rozbudzać w sobie zbyt wielkiej nadziei, ale poprosił ją o przeczytanie listu miłosnego i nic nie mogła poradzić na przyśpieszone bicie serca.
***
Po kolacji przeczytała list. Teraz po „przyjemniejszej” części nocy nie mogła zasnąć. Po głowie krążyła jej jedna myśl. On zna znaczenie szmaragdów i chciał dopilnować, abym również się dowiedziała.
Dziwi mnie ta wizyta. To tak jakby chciał być tylko ze mną poza Hogwartem. I tak zdecydowanie dążył do tego, abym zobaczyła jego dom, jakby oczekiwał na moją aprobatę. Mam przeczucie, że coś się wydarzy w tym tygodniu. Była już tak zmęczona, że kręciło jej się w głowie. Zasnęła.
Severus też miał w głowie niespokojne myśli. Teraz ona już wie, dlaczego wybrałem szmaragdy na prezent. Nie powiedziałem tego, ale Hermiona jest inteligentna. Zrozumie moje motywy, dlaczego dałem jej przeczytać ten list. Wydaje się, też, że podoba jej się mój dom. Gdyby tylko rozumiała, jak pragnę, aby to był nasz dom. Jednego mogę być pewny. Do końca tygodnia będę wiedział na czym stoję.
***
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, Hermiona zdecydowała się pójść do ogrodu i poczytać. Severus poszedł do sutereny, aby zobaczyć, w jaki sposób można przerobić ją na laboratorium. Im więcej o tym myślał, tym bardziej podobał mu się ten pomysł. Po narodzeniu syna planował spędzać więcej czasu tutaj, tak więc kąt do pracy będzie potrzebny.
Hermiona miała rano drobne skurcze, ale zbagatelizowała to. Przeczytała w mugolskiej książce o skurczach Braxton - Hickis, ale że zostały jej jeszcze dwa tygodnie to myślała, że je sobie tylko wyobraziła.
Kiedy czytała zaskoczyła ją sowa. Myślała, że to do Severusa, ale to był list od Ginny. Ona i Tonks urządzają wieczór panieński dla Susan i chciały wiedzieć czy Hermionie wybrałaby się z nimi na zakupy na Pokątną. Mają zamiar wybrać się tam jutro i zjeść również lunch. Nic wyczerpującego, jako, że Hermionie zbliżał się termin porodu.
Uśmiechnęła się do siebie i weszła do domu, po pióro, aby napisać odpowiedź. Wysłała sowę z odpowiedzią i poszła do sutereny żeby poinformować Severusa o swoich planach. Widok, na jaki się natknęła spowodował u niej wybuch śmiechu. Wyglądało jakby ktoś dał profesorowi Snape szlaban. Miał na sobie białą koszulkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, zawinięte do kolan, a ramię zanurzone miał po łokieć w kotle z gorącą wodą, który właśnie szorował.
- Co cię tak rozbawiło? – uniósł brew.
- Nic, nic – usiłowała powstrzymać chichot – Jestem zaskoczona widokiem ciebie szorującego kocioł. Co robisz? Pomóc ci w czymś?
- Nie, kochanie, nie chcę abyś mi w tym pomagała. A jeżeli będę potrzebował pomocy, to zawołam skrzata. Zdecydowałem się przygotować suterenę pod laboratorium. Powinnaś odpoczywać.
- Czuję się dobrze. Muszę tylko więcej spacerować – odpowiedziała z rozdrażnionym uśmiechem – Szukałam cię by poinformować, iż jutro idę z Tonks i Ginny na Pokątną po zakupy na wieczór panieński Susan. Zjem tam lunch i wrócę prosto do domu.
- Merlinie! Błagam nie pozwól, żebym był zaproszony na kolejny wieczór kawalerski – To się doskonale składa. Gdy Hermiona pójdzie z tymi dwiema, to mogę dograć wszystko z moim prawnikiem.
- No cóż, skoro jesteś zaproszony na ślub, to podejrzewam, że na wieczór kawalerski również. Pójdziesz, prawda?
- Tak, jeśli nalegasz, pójdę. O ile będę zaproszony.
Uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do ogrodu, aby dokończyć czytanie.
Merlinie! Myślał Severus. Co ta mała wiedźma ze mną zrobiła? Wezmę udział w wieczorze kawalerskim Longbottoma! Co się ze mną dzieje? Potrząsnął głową i wrócił do szorowania kotła.
***
Rankiem Hermiona wstała wcześniej, chciała przed wyjściem wziąć prysznic i przygotować się do wycieczki na Pokątną. Zauważyła, że skurcze przybierają na sile, ale bez problemu dało się je wytrzymać, więc je ignorowała.
Była zadowolona, że skrzaty przygotowały śniadanie, kiedy była po prysznicem. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Ginny i Tonks. Musiała jeszcze zatrzymać się u Gringotta, potrzebowała pieniędzy na zakupy.
Szybko skończyła posiłek pożegnała się z Severusem i fiuknęła do Dziurawego Kotła na spotkanie z dziewczynami.
Hermiona była szczęśliwa, że przyjaciółki już na nią czekały – Ginny, Tonks! Jak dobrze was widzieć! Co u was?
- Cudownie. Bycie małżonką Draco jest najcudowniejszą rzeczą na świecie! Przysięgam, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta hogwardzka fretka zamieni się w tego czarodzieja, za którego wyszłam za mąż. Moje życie nie mogłoby być lepsze. – rozpromieniła się Ginny.
Słowa rudowłosej spowodowały smutek u dwóch pozostałych dziewczyn. Obie miały swoich czarodziei, z którymi chciałyby się pobrać. – A co z dzieckiem? Myślisz o tym czasami? – Hermiona zastanawiała się czy Draco jest typem ojca. Przypuszczała, że jako czystokrwisty czarodziej chciałby mieć potomka.
- Oczywiście, że myślimy! Ale chciałabym poczekać kilka lat, muszę przywyknąć do myśli bycia panią Malfoy!
Tonks śmiejąc się wyznała, że u niej i Harry’ego wszystko w porządku. Była już mowa, aby przeprowadziła się na Grimmauld Place, ale to nic pewnego. Hermiona zastanowiła się w duchu, co powie na to Molly, ponieważ uważała Harry’ego za jednego ze swoich synów.
***
Kiedy weszły do Gringotta, Griphook, goblin recepcjonista poinformował Hermionę, że kobietom w ciąży nie wolno jeździć wózkami, to było zbyt niebezpieczne. Zamiast tego pokażą jej potwierdzenie salda i gobliny będą szczęśliwe, jeżeli wyręczą ją w podróży do skarbca.
Stan rachunku zaintrygował dziewczynę – Z całą pewnością te saldo nie jest poprawne. Widnieje na nim trzydzieści pięć tysięcy galeonów więcej niż powinno.
Obrażony Griphook spojrzał w dół na wyciąg – Zaręczam, że jest poprawne. Gobliny się nie mylą. Pani pokaże. – Hermiona wręczyła goblinowi saldo – Tu jest napisane, że został złożony depozyt w skrytce nr 647 w imieniu panny Granger przez pana Severusa Snape’a.
- Dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego Severus miałby deponować jakiekolwiek, a w szczególności tak dużo pieniędzy na moim rachunku? – kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła się jakby dostała z tłuczka. Oczywiście! Dziecko! Dał jej te pieniądze, aby po urodzeniu dziecka po cichu odeszła, co znaczyło, że odczytywała wszystko niewłaściwie. Z nerwów nie umiała złapać tchu, odwróciła głowę.
Jak mogłam być taka głupia? Myślałam, że on planował ze mną przyszłość, a on tylko chciał mnie spłacić. Wszystkie te wieczory i randki, nie wspominając o gorących nocach! Powiedział, że zależy mu na mnie! Nie rozumiem, dlaczego. Już podpisałam ten przeklęty kontrakt. Nie musiał mi płacić, ale widocznie doszedł do wniosku, że jak zapłaci to odejdę bez szemrania. Jeżeli tak myślał to się grubo pomylił!
- Chciałabym wycofać całe trzydzieści pięć tysięcy, proszę.
- Jak pani sobie życzy – niewzruszony Griphook, wykonał daną operację i wręczył Hermionie kwit.
Dziewczyna wzięła dowód kasowy i podeszła do przyjaciółek – Naprawdę mi przykro, ale jednak nie czuję się zbyt dobrze. Idźcie same. Kupię coś później.
Tonks popatrzyła na nią z zainteresowaniem. – Jesteś pewna, Hermiono? Z przyjemnością cię odprowadzimy, to żaden kłopot.
O nie! Muszę dopaść Severusa Snape’a sama! – Nie, wszystko w porządku. Tylko teraz za szybko się męczę. Wyślę wam później sowę. – wysiliła się na mały uśmiech, starając się nie okazywać buzującego gniewu.
- Jesteś pewna...? – spytała Ginny, Hermiona skinęła głową – dobrze, ale daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebować. Rzeczywiście wyglądasz nieco blado.
Dla świętego spokoju dziewczyna przytaknęła i poszła do Dziurawego Kotła, aby fiuknąć do domu. Gdy wyszła z kominka okazało się, że Severusa nie ma. Zdecydowała się poczekać na niego w salonie i tak nie byłaby w stanie teraz nic robić. Im dłużej czekała tym bardziej robiła się wściekła.
***
Severus był w bardzo dobrym nastroju. Odwiedził swojego prawnika i wprowadził wszystkie zamierzone zmiany. Dziś w nocy porozmawia z Hermioną. Synchronizacja była doskonała. Wszystko było na swoim miejscu.
Był zdumiony faktem, iż tak dobrze układa się między nimi. Nigdy nawet nie śnił, że spotka czarownicę, którą byłby w stanie pokochać tak jak kochał Hermionę. Chciał mieć wszystko przygotowane, więc po drodze wstąpił do paru sklepów. Miał jeszcze godzinę do lunchu, więc myślał, że ma jeszcze sporo czasu, aby wszystko przygotować. Chciał to zrobić jak najszybciej i zabrać ją gdzieś, by to uczcić. Nie miał cienia wątpliwości, że będą świętować.
Widok Hermiony w salonie bardzo go zaskoczył – Wróciłaś wcześniej, kochanie?
Kochanie? Całuj mnie w dupę, ty zasrany manipulatorze! – Nie, w ogóle nie byłam na zakupach. Natknęłam się na niespodziewany problem. – skrzywiła się , jej skurcze stawały się coraz mocniejsze. Myślała, że to z nerwów, ale teraz to nie wyglądało na nerwy. Musiała się zastanowić.
- Och… Mam nadzieję, że to nic poważnego. Dobrze się czujesz?
- Jeszcze nie wiem, zależy jak wyjaśnisz to! – rzuciła w niego dowodem kasowym z Gringotta – wtedy ci powiem jak się czuję!
Merlinie! Chciałem to wyjaśnić zanim dowiedziałby się od goblinów. Co musiała sobie pomyśleć? – Hermiona, to nie jest to, o czym myślisz...
- Co ja myślę? Myślę, że te galeony na moim rachunku to jakiś rodzaj zapłaty za transakcję! Myślę, że chcesz abym po porodzie cicho zniknęła. Myślałam, że stworzyliśmy związek i po urodzeniu dziecka będziemy to kontynuowali. Myślałam, że mogę ci zaufać! – z każdym słowem mówiła coraz głośniej i nerwowo gestykulowała.
- Dlaczego, Severus? Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam, że zacząłeś widzieć we mnie kogoś więcej niż tylko brzuch do wynajęcia! Chciałam być kimś więcej dla ciebie, dla naszego syna! – poczuła jak łapie ją silny skurcz i złapała się za brzuch, niejasno przemknęło jej przez myśl, że powinna coś z nimi zrobić.
- Wystarczy – Severus rozpaczliwie starał się nie stracić panowania nad sobą. Bał się, że toczy przegraną walkę. – Tak, zdeponowałem te galeony na twoim rachunku, ale nie jako rodzaj zapłaty, jak sądzisz! Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić...
- Nie! Nie chcę słuchać twoich zasranych tłumaczeń. Wykorzystałeś mnie! Celowo doprowadziłeś do tego, bym uwierzyła, że miedzy nami coś jest, kiedy najwyraźniej nic niema! – następny skurcz zmusił ją aby usiadła.
Severus poczuł się urażony jej krzykiem. Miał tego dość. Wysłucha go nawet, jeśli będzie musiał rzucić Silencio! – Z pewnością cię nie wykorzystałem! Byłem zobaczyć się z moim praw...- urwał widząc wykrzywioną z bólu twarz Hermiony.
- Wody mi odeszły! Severus, zaczynam rodzić! Mam skurcze już od wczoraj, ale myślałam, że to Braxtona –Hicksa.
- Akurat TERAZ musiały odejść ci wody? - I co to Na Merlina są skurcze Braxtona – Hiksa? Złagodził ton, kiedy zobaczył jej wykrzywioną twarz – Chodź, musimy iść do Mungo. Wezmę tylko twoją torbę i kartę ciąży.
Hermiona tylko sekundę wahała się, po czym ujęła wyciągniętą dłoń Severusa. Snape zabrał torbę i kartę, po czym fiuknęli do Mungo. Gdy Hermionę prowadzono do pokoju, Severus wysłał sowę do Albusa.
Poszedł do pokoju Hermiony, przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł. Kiedy uzdrowiciel skończył badanie i wyszedł, odezwał się – Hermiona, przysięgam, że te pieniądze to nie to co myślisz – poprawił się kiedy dziewczynę złapał kolejny skurcz – Wiem, że to nie najlepszy czas aby o tym mówić. Obiecaj mi tylko, że mnie wysłuchasz, kiedy to się skończy.
Hermiona chciała mu wierzyć i wiedziała, że jest mu winna to, aby go wysłuchać. – Obiecuję – zgodziła się – Jeżeli to naprawdę nie tak jak myślałam to przepraszam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo zabolało mnie, kiedy odkryłam te pieniądze na moim koncie. – napięła się przy kolejnym skurczu.
- Odpręż się, kochanie. Trzymaj mnie za rękę – kiedy dziewczyna złapała jego dłoń, kontynuował – Nigdy nie chciałem cię zranić, Hermiono. Wierzę, że zrozumiesz, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Teraz skoncentrujmy się na przyprowadzeniu naszego syna na świat. – palcami zataczał uspakajające kółka na wierzchu jej dłoni. Wydawało się, że to skutkuje.
Po pięciu godzinach ciężkiej pracy, Severus zaczął się niepokoić i Hermionę zaczęło to irytować.
- Zapewniam pana, panie Snape, że poród może trwać o wiele więcej niż te parę godzin. Byłam świadkiem jak czarownice rodziły po dwa dni! – ryknęła na niego Uzdrowicielka. Drażniły ja natarczywe słowa Severusa, że coś musi być nie tak.
- To jest profesor Snape – rozdrażnionym tonem poinformowała ją Hermiona – i jedyny poród, który mnie w tej chwili obchodzi to mój.
- Oczywiście, że tak, moja droga – uzdrowicielka zwróciła się do niej uspokajającym tonem – dobrze sobie radzisz. Chciałabyś possać kostkę lodu?
- Nie! Chciałabym w końcu wyciągnąć ze mnie to dziecko! – nawet w jej własnych uszach zabrzmiało to histerycznie.
- Hermiona – Severus prawie wymruczał, by ją uspokoić – Patrz na mnie. Skup się, przejdziemy przez to razem. – jakkolwiek trudne by to nie było on musiał zachować zimną krew, by pomóc dziewczynie.
Jego głos zdawał się zadziałać. Skupiła wzrok na jego twarzy i zaczęła się odprężać.
Minęły jeszcze trzy godziny zanim nadeszły bóle parte. Severus nie zostawił jej ani na chwilę. Potem jeszcze godzina i w końcu Hermiona usłyszała płacz swojego syna. Uśmiechnęła się przez łzy do Severusa – Zrobiliśmy to – powiedziała słabym głosem.
Nie był w stanie zaufać swojemu głosowi, zamiast tego pochylił się i delikatnie ją pocałował. Oparł czoło o głowę Hermiony, po minucie w końcu się odezwał – Zrobiliśmy, naprawdę. Byłaś cudowna, kochanie.
Dziecko zostało obmyte i opatulone w kocyk. Uzdrowicielka położyła je na brzuchu Hermiony. Miał miękkie czarne loczki, jedną piąstkę wciskał w policzek. – Dzięki bogom ma twój nos – drażnił ją Severus.
Uśmiechnęła się do niego – Tak, ale ma twoje oczy. Kształt i kolor.
Severusa zaczęło dławić wzruszenie i zdecydował się odzyskać trochę dystansu. Musi porozmawiać z nią na wiadomy temat i do tej pory musi powstrzymać swoje emocje. – Jestem pewien, że Albus i Minerwa czekają na zewnątrz. Kiedy będą cię myli wyjdę i powiem im, że dziecko już jest. – nie mógł się oprzeć aby nie pocałować jej jeszcze raz, po czym opuścił pokój.
***
Severus był zaskoczony, gdy wszedł do poczekalni. Byli tam nie tylko Albus i Minerwa, ale też Lucjusz z Narcyzą, Draco i Ginny, Harry i Tonks, Ron, Luna i ku jego najwyższemu zaskoczeniu Susan i Neville. Będę musiał znosić przeklętego Longbottoma do końca moich dni! Wystarczy, że muszę już znosić Chłopca – Który – Przeżył – Aby – Pokonać – Czarnego - Pana i jego pomagiera, ale Longbottoma także?
Każdy z nich patrzył na niego wyczekująco, więc stwierdził krótko - Mój syn przybył. Zarówno on, jak i jego matka czują się dobrze. Kiedy tylko skończą badanie przyniosę go tutaj.
Wrócił do pokoju, aby zabrać syna i zobaczył, że Hermiona spokojnie śpi. Gdy już wszyscy skończyli wyrażać swój zachwyt nad jego dzieckiem, zdecydował się wrócić do domu, odświeżyć się i przebrać. Goście wyszli, obiecując wrócić jutro, aby zobaczyć się z Hermioną.
***
Hermiona została obudzona przez Uzdrowicielkę, której jeszcze nie widziała, bardzo wcześnie rano, około piątej – Twój syn musi zostać nakarmiony, mamusiu. Jest bardzo głodny.
Dziewczyna chciała się sprzeciwić, ale pomyślała, że lepiej nie. To może być jedyna szansa, jaką mogę mieć. Chcę wiedzieć, jak to jest karmić własnego syna.
Po pokazaniu Hermionie jak przystawia się dziecko do piersi, kobieta wyszła. Dziewczyna przyglądała się dziecku i nagle nie mogła zapanować na swoimi emocjami. Zaczęła cicho płakać. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę kochać tak mocno.
***
Po prysznicu Severus zdecydował, że powinien się zdrzemnąć. Był jednak tak wyczerpany, że zasnął zanim się obejrzał. Obudził się lekko zaniepokojony, że nie powinien spać tak długo. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyfiukał do Mungo.
Widok, który zobaczył po wejściu do pokoju Hermiony zatrzymał go w pół kroku. Karmiła jego syna. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Uniosła głowę wyraźnie zaskoczona.
- Severus, ja przepraszam – była świadoma, że zacznie pleść bez sensu, ale nie umiała się powstrzymać – Uzdrowicielka przyniosła go do mnie i nie mogłam się oprzeć. Proszę, już oddaję ci twojego syna.
Uniósł rękę, aby ją uciszyć – Nie, nie przestawaj. Muszę przyznać, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. – przerwał na chwilę i zebrał całą swoją odwagę – Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć. – jego ton brzmiał dość energicznie, ale chciał mieć to już za sobą. Wziął głęboki oddech, utkwił wzrok w ścianie ponad prawym ramieniem dziewczyny i zaczął wyjaśnienia.
- Przede wszystkim, chcę wyjaśnić depozyt. To nic niezwykłego dla czarodzieja czystej krwi ofiarować żonie taki prezent, kiedy urodzi jego spadkobiercę. Taki był mój zamiar. To był prezent dla ciebie, nie rodzaj zapłaty. – Hermiona zarumieniła się po jego słowach i jej nadzieja gwałtownie podskoczyła. Powiedział „żonie”...
- Druga sprawa, byłem u mojego prawnika i sporządziłem nowy kontrakt – widząc jej intensywne spojrzenie zaczął mówić szybciej – Zdecydowałem się na łączną opiekę nad dzieckiem. Jest nasz. To sprawia, że według nowego prawa nie będziesz musiała wychodzić za mąż. – po policzkach dziewczyny znowu pociekły łzy. On pozwala mi być matką dla naszego dziecka i nie będę musiała zawierać niechcianego małżeństwa!
- Trzecia rzecz, rozmawiałem z Filiusem. Jest chętny przyjąć cię na staż, o ile zdecydujesz się pozostać w zamku na dłużej. Możesz pozostać w naszych kwaterach albo, jeśli wolisz, poprosić Albusa o własne. – Proszę zostań ze mną i naszym synem.
- I ostatnie, Bill Weasley skontaktował się ze mną w zeszłym tygodniu. Gobliny chcą zaoferować ci pracę jako łamacz uroków, kiedy już skończysz staż. Pytał mnie, czy byłabyś tym zainteresowana. Z twoimi wynikami w numerologii i kiedy zostaniesz Mistrzem Zaklęć gobliny uważają, że będziesz majątkiem. – Te słowa wstrząsnęły dziewczyną. Wczoraj była u Gringotta, a gobliny ani słowem o tym nie wspomniały.
Dał jej chwilę czasu na przyswojenie rewelacji i w końcu spojrzał jej w oczy. Zebrał całą swoją odwagę i zadał najważniejsze dla niego pytanie – Hermiona, naprawdę mnie kochasz?
Serce dziewczyny zamarło na sekundę. Zdecydowała, że będzie uczciwa, wiedziała, że pytał o powód. Nie odrywając spojrzenia od czarnych oczu odpowiedziała – Tak, bardzo.
Nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, dopóki nie wypuścił z ulgą powietrza – Też cię kocham, Hermiono. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś zostać moją żoną?
Łzy trysnęły jej z oczu. Czy kiedykolwiek przestanę płakać? Głupie hormony! – To uczyni mnie najszczęśliwszą czarownicą na świecie.
Severus wreszcie podszedł do niej i do dziecka. Pochylił się i pocałował syna w główkę oraz musnął usta narzeczonej zanim umieścił na jej palcu pierścionek. Rozpoznała go - to był ten, który znalazła w kufrze. Wiedziała, że musiał należeć do prababki Severusa tej samej, do której zaadresowany był list.
Dumny tata podparł się na jednym łokciu obok swojej narzeczonej i objął ją i dziecko – Mam imię, które mi się podoba. I myślę, ze je zaaprobujesz. Silas jak mój pradziadek i William po...
- Moim tacie – miała wrażenie, że za chwilę serce jej pęknie z nadmiaru miłości i rozpromieniła się – Silas William Snape. Bardzo mi się podoba. Kogo poprosimy na chrzestnych?
- Myślałem o Albusie i Minerwie, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Doskonale. Będą bardzo szczęśliwi.
Oboje bardzo zadowoleni zapadli w lekką drzemkę. Między nimi leżał Silas. Obudziło ich delikatne pukanie do drzwi – Wejść – zawołała Hermiona.
Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli wszyscy jej przyjaciele. Stłoczyli się wokół łóżka, by zobaczyć ją i dziecko. Oprócz tych, którzy byli w szpitalu podczas porodu pojawili się również Molly z Arturem. Hermiona była zdumiona, że Mungo pozwala na tak liczne odwiedziny. Mugolski szpital nigdy nie wyraziłby na to zgody.
Narcyza jako pierwsza pogratulowała obojgu. Wręczając Hermionie prezent zauważyła pierścionek zaręczynowy – Czy to jest to, o czym myślę?
Hermiona spojrzała na Severusa chcąc, aby to on odpowiedział. Zrozumiał – Hermiona zgodziła się zostać moją żoną. Ustalimy datę, gdy tylko wyjdzie ze szpitala.
- Nie! – Wrzasnęła dziewczyna. Widząc zaskoczone spojrzenia, wyjaśniła – to znaczy, że nie chcę czekać. – popatrzyła na Severusa – Chciałabym wrócić do domu jako rodzina.
Lekko wystraszony Severus spojrzał na dyrektora – Co o tym sądzisz Albus? Jesteś w stanie przeprowadzić ceremonię tutaj?
W niebieskich oczach widać było iskierki, kiedy patrzył na dumnych rodziców – Z całą pewnością. Dajcie mi tylko godzinę, aby wszystko przygotować.
Hermiona otworzyła usta i powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej się przypomniała – Co ja na siebie włożę? Nic na mnie teraz nie pasuje!
- Otwórz swój prezent - odezwała się Narcyza. Dziewczyna otworzyła paczkę i znalazła śliczną, białą jedwabną koszulę nocną dla kobiet karmiących z dopasowanym szlafroczkiem. – Narcyzo, to jest piękne! Dziękuję.
- Jak już wiesz, uwielbiam bieliznę – roześmiała się blondynka. Inne kobiety w pokoju i Lucjusz przytaknęli – więc kiedy zobaczyłam tę, to od razu pomyślałam o tobie. Myślę, że będzie doskonale pasowało.
Ginny wyskoczyła z pomysłem – Zastanawiam się, czy Marci nie może przyjść i zrobić coś z twoimi włosami.
Hermiona ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami i tylko się uśmiechnęła – Ginny, nie czuję się na siłach przetrzymać je zabiegi, właśnie teraz. Myślisz, że mogłabyś mi pomóc i przynajmniej je rozczesać?
- Przepraszam, nie pomyślałam. Oczywiście, że ci pomogę.
Kiedy kobiety zaczęły mówić o włosach, Severus spojrzał na swoją przyszłą żonę z wyrazem usprawiedliwienia w oczach – Jeśli nie masz nic przeciwko, kochanie, to skoczę do domu, aby się przygotować. Wrócę za godzinę.
- Oczywiście, będę gotowa, kiedy wrócisz – uśmiechnęła się i wyszeptała – Kocham cię.
- Tez cię kocham – odpowiedział zduszonym głosem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że za godzinę poślubi kobietę swoich snów, która urodziła jego syna. Życie nie mogło być lepsze.
***
Godzinę później wszyscy zebrali się w pokoju Hermiony. Poprosiła uzdrowiciela, aby przyniósł jej Silasa. Chciała, by był częścią uroczystości. Oboje wybrali przyjaciół, którzy mieli reprezentować cztery elementy. Ginny- ogień, Minerwa – ziemię, Lucjusz – powietrze, a Draco –wodę. Harry i Ron byli honorową rodziną dla panny młodej. Hermiona chciała, aby oni mieli specjalne zadanie.
Wcześniej wysłała Susan i Tonks na Pokątną po obrączkę dla Severusa. Kazała kupić prosty platynowy krążek bez żadnych inskrypcji. Po wcześniejszych wydarzeniach teraz na pewno, było ją na to stać.
Gdy uroczystość dobiegła końca, Severus poinformował wszystkich, że przed początkiem zajęć zaprasza wszystkich do Odkupienia. Sową zawiadomi każdego o terminie. Kiedy tylko skończył mówić, Silas zamanifestował swoją obecność. Był głodny.
Wszyscy powoli opuścili pokój i Hermiona mogła nakarmić syna. Jej mąż usiadł na łóżku, aby móc się przyglądać – Spytałaś mnie kiedyś, dlaczego akurat ciebie, ze wszystkich ludzi, wybrałem na zastępczą matkę. Pamiętasz?
- Tak. Dlaczego to musiałam być ja?
- Ponieważ jesteś jedyna, kochanie. To musiałaś być TY i nikt inny. I nigdy nie będzie. Pragnąłem i kochałem cię już wtedy.
- Tak samo było ze mną. Już wtedy się kochałam, Severusie. Zawsze.
Epilog
Hermiona stała przy stole w jadalni i patrzyła na zebranych w Norze ludzi. Od przeszło pięciu lat Molly, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, urządzała ogromny rodzinny obiad. Trudno było uwierzyć, że Silas ma już pięć lat. Czas szybko mijał. Objęła rękami wydatny brzuszek i spojrzała na Severusa, który wkładał do kołyski ich dwuletnią córkę, Serenę. Zasnęła przytulona do jego piersi z główką na ramieniu taty. Severus właśnie rozmawiał z Arturem i Lucjuszem o Merlin wie czym, kiedy blondyn wyciągnął rękę i zaczął gładzić dziewczynkę po pleckach.
Kiedy Serena się urodziła, poprosili na chrzestnych Lucjusza i Narcyzę. Ostatnio Lucjusz zaczął wołać ją Rena i usłyszał gwałtowny sprzeciw. Poinformowała go, że nazywa się Serena Jane Snape i czy coś mu się nie podoba. Ostatecznie nawet tatuś, najukochańsza osoba na świecie nie mogła nazywać jej Rena! I Lucjusz także nie mógł, mimo, iż psuł i rozpieszczał ją na każdym kroku.
Spojrzenie Hermiony powędrowało do Silasa, który bawił się z Weroniką Weasley, córką Rona i Luny. Dziewczynka ostatnio zażądała, aby nazywać ją Ronni. Razem z nim bawił się również syn Neville’a i Susan. Chociaż Ronni i Frank byli o rok młodsi od Silasa, było wiadome, że jest im przeznaczone zostać następną trójcą Hogwartu. Hermiona była pewna, że jej syn zostanie przydzielony do Gryffindoru. Był zbyt śmiały i odważna na inny dom, ku konsternacji jej męża. Jednak w stosunku do Sereny miała pewność, że to będzie Slytherin. Już była małym, ale utalentowanym intrygantem.
Przeniosła uwagę na Potterów. Prawo małżeńskie zmusiło w końcu Harry’ego, aby poprosić Tonks o rękę. Dziewczyna otrzymała wiele ofert – w większości z nich chodziło o jej zdolności metamorfomaga. Harry nie był czystej krwi, ale minister dał mu specjalne pozwolenie aby ożenić się z Tonks; był przecież tym, który pokonał Voldemorta. Minister nawet zniósł im pewne ograniczenie. Nie musieli od razu starać się o dziecko. Przynajmniej sześć lat, tyle ile czasu wyznaczyło im ministerstwo.
Ginny i Draco dopiero ostatnio zdecydowali się na dziecko. Chłopak był wstrząśnięty wiadomością, że będą mieli bliźnięta. Ginny miała nie wiele mniej obaw. Dorastałała z Fredem i Georgem.
Prawo małżeńskie dotknęło wszystkich Weasleyów. Bill ożenił się z Fleur, Ron i Ginny zdążyli na szczęście przed wejściem w życie prawa. Fred i George z Angeliną Jonson i Katie Bell. Percy pozostał przy Penelopie Clearwater, a Charlie ożenił się z Alicją Spinnet. Nadal nie wszyscy otrząsnęli się z szoku. Nikt nie przypuszczał, że Charlie w ogóle wie, że ktoś taki istnieje.
Z wyjątkiem Rona, jedynymi Weasleyami, którzy dochowali się dzieci byli Bill i Fleur. Inni utrzymywali, że cały czas nad tym pracują. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Praktyka czyni mistrza. Hermiona była pogrążona w myślach, ocknęła się czując jak oplata ją para silnych ramion i dłonie Severusa spoczęły zaborczo na jej brzuszku. Oparła się o silny tors, zadowolona, że znajduje się w objęciach męża, swoim ulubionym miejscu na ziemi.
- Wszystko w porządku, kochanie? – Zawsze się martwił podczas ostatnich dwóch miesięcy ciąży, ale teraz przesadzał. Może dlatego, że zdecydowali się, iż to będzie ich ostatnie dziecko. Trochę ich to przygnębiało.
- Jak najbardziej, kochany. Ale niedługo możemy wyjść. Zaczynam być zmęczona. – Wracali do Odkupienia na letnie wakacje.
Severus zdecydował, że kiedy Silas zacznie szkołę to on poda się do dymisji. Miał kilka osobistych dzienników z eliksirami i chciał rozpocząć testy, sprawdzić swoje teorie. Hermiona jak dotąd nie umiała się zdecydować, czy zostawić pracę u Gringotta czy pracować razem z Severusem. Lubiła swoją pracę, ale nienawidziła współpracy z goblinami. Wiedziała, że tylko dzięki Billowi Weasleyowi i jego spokojnemu usposobieniu tak długo tam wytrzymała.
Zabrali Silasa i Serenę i wrócili do domu. Dziewczynka obudziła się i głośno protestowała. Odprawili cały wieczorny ceremoniał z dziećmi - kąpiel, bajki na dobranoc – i Hermiona mogła się odprężyć w ramionach męża.
Zasypiając dziękowała wszystkim bogom za ten przeklęty kontrakt. Straszny na początku, przyniósł jej więcej szczęścia niż oczekiwała. Dał jej człowieka, którego kochała całym sercem i rodzinę, o której zawsze marzyła. Życie było zdecydowanie piękne.
KONIEC!