Rozdział 8
Severus wrócił do kwater w podłym nastroju i z bólem głowy. Usiadł w ulubionym fotelu przed kominkiem i potarł nos palcami. Dlaczego rok w rok go to spotyka? Nie mam pojęcia dlaczego przeklęty Albus nieustannie nalega, aby Ślizgoni i Gryfoni mieli razem zajęcia. Chyba po to żeby mnie torturować! Mimo, iż Czarny Pan został pokonany, te dwa domy nadal ze sobą rywalizowały.
I na dodatek w tym roku miał w klasie aż dwóch Nevillepodobnych! Poważnie zastanawiał się, czy nie zwiększyć liczby obowiązkowo posiadanych kociołków do dwóch. Z ciężkim westchnieniem wstał i poszedł obudzić pannę Granger. Powinna coś zjeść i zacząć się uczyć. Kiedy otworzył drzwi jej pokoju stwierdził, że jej tam nie ma i łóżko nie wygląda jakby ktoś na nim spał. Niedobrze. Kiedy wychodziłem była wyraźnie zmęczona. Nie powinna się zaniedbywać!
Odwrócił się i ruszył do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdził, że śpi na jego łóżku z rozrzuconymi włosami i sennym uśmiechem na twarzy. Wyglądała bardzo… apetycznie. Cholera! Czy to nigdy nie przestanie boleć? Merlinie jest coraz piękniejsza. To się staje coraz trudniejsze; odrzucać to, co tak chętnie wydaje się oferować!
Podszedł do łóżka i delikatnie potrząsnął ją za ramię – Panno Granger, proszę się obudzić.
- Severus- prawie jak westchnięcie. Ledwo usłyszał.
Odchrząknął głośno i spróbował ponownie – Panno Granger! Czas na obiad, proszę się obudzić!
Obróciła się na plecy, powoli otwierała oczy, westchnęła i uśmiechnęła się leniwie. Po chwili zrozumiała że wpatruje się w czarne oczy profesora Snape. Błyskawicznie wyskoczyła z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i musiała uczepić się profesora, aby wrócić do równowagi. Była lekko przerażona faktem, że przyłapał ją śpiącą w jego łóżku.
- Coś nie tak z pani łóżkiem? – Severus uniósł brew.
- Nie, sir. Byłam po prostu bardzo zmęczona. Przymknęłam oczy tylko na chwilę. – zarumieniła się, jej wyjaśnienie brzmiało kulawo nawet we własnych uszach. Spuściła głowę, niezdolna patrzeć w te ciemne płonące oczy.
- Jakby nie było, wolałbym, aby od tej chwili spała pani w swoim łóżku i nie ingerowała w moją osobistą przestrzeń! Proszę pamiętać, nie jest pani przyjacielem, ani członkiem rodziny zaproszonym z wizytą. Pani spłaca swój dług i jest to, jak powiedziałem wcześniej, czysto biznesowa transakcja.- Przypominam sobie czy jej?
Hermiona znów zrobiła się czerwona, ale tym razem z tłumionego gniewu. Och, niech będzie sobie zimnym łajdakiem, jeśli tego właśnie chce. Biznesowa transakcja? Nie ma sprawy! Dlaczego nie może mnie traktować jak wtedy, kiedy pracowaliśmy nad eliksirem? W takim człowieku się zakochałam! Zwęziła oczy i spojrzała na Snape’a – Oczywiście, profesorze, jeżeli pan chce, aby to była zimna, bezosobowa transakcja, to tak będzie!
Z tymi wyszła z pokoju i weszła do kuchni, aby w spokoju zjeść obiad. Severus w ponurym nastroju poszedł na obiad do Wielkiej Sali.
Następnych kilka tygodni było stresujące, zarówno dla Hermiony jak i Severusa. Pomiędzy jej nauką na studia i jego lekcjami nie mieli wiele czasu, aby porozmawiać. Ich stosunek rzeczywiście stawał się biznesową transakcją. Nienawidzili tej sytuacji, ale oboje byli zbyt uparci, żeby zrobić pierwszy ruch.
Jedyną dobrą rzeczą były ustępujące nudności. Zbliżał się ósmy tydzień ciąży i nudności występowały już tylko rano. Była za to wdzięczna, miała popołudnia i wieczory spokojne. Większość wieczorów spędzali razem przed kominkiem ignorując się nawzajem. Któregoś wieczoru siedzieli jak zwykle zajęci swoimi sprawami, kiedy ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Severus westchnął ciężko i poszedł otworzyć, Hermiona uniosła głowę znad swojego eseju.
Snape’a zszokował widok Albusa w śmiesznych lawendowych szatach przestępującego niecierpliwie z nogi na nogę. Za nim stała Minerwa, Draco oraz Ginewra. Co u diabła oni tutaj robią? – Mógłbyś mi powiedzieć, czemu zawdzięczam tę wizytę? Albo zapomniałem, że urządzam jakieś przyjęcie?
Oczy Dyrektora zamigotały – Severus, mój chłopcze! Draco i śliczna Ginewra przyszli przedyskutować ze mną uroczystości ślubne i pomyśleliśmy, że zejdziemy do lochów i zobaczymy jak sobie radzicie.
Severus westchnął cierpiętniczo – I będziemy tak stali w progu? Wejdźcie.
Zadowolona grupka weszła do salonu i rozsiadła się wokół kominka. Hermiona szybko posprzątała swoje książki i pergaminy – Zamówić herbatę, profesorze? – popatrzyła na niezadowolonego współlokatora. Nareszcie jakaś przyjazna rozmowa! Profesor nie wygląda na zadowolonego. A kogo to obchodzi! Jestem zadowolona z towarzystwa, już tak dawno nie widziałam moich przyjaciół!
Hermiona rzuciła się w wir studiów, aby zamaskować swoje uczucia. Raniło ją traktowanie przez profesora i dlatego przez ostatnie tygodnie prawie nie wychodziła z zamku. Jej profesorowie powiedzieli, że jeżeli nadal będzie tak intensywnie pracować to może ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. I to właśnie zamierzała zrobić.
Zanim Snape zdążył się odezwać, wtrącił się Albus – Z przyjemnością się napijemy. Hermiono. Przyszliśmy tu, aby przedyskutować wasze role w ceremonii ślubnej.
Dziewczyna zamówiła napoje u skrzatów. Kilka minut później dostarczono tacę z herbatą, śmietanką i herbatnikami. Każdy, oprócz Severusa sięgnął do tacy.
- Dobrze, więc zacznijmy – warknął Snape – nie mam całej nocy!
- Wujku – zaczął Draco – chcieliśmy się dowiedzieć czy mógłbyś reprezentować powietrze, a Hermiona element ziemi – był lekko zdenerwowany, sięgnął po swoją filiżankę i zapchał się ciastkiem. Ostatni raz widział swojego ojca chrzestnego, kiedy Hermiona była chora. Severus nie wyglądał wtedy na zadowolonego, teraz również. Mam nadzieję, że ci troje wiedzą, co robią, mieszając się do spraw Snape’a i Hermiony. Słowo daję, jak on się dowie, że miałem z tym coś wspólnego to zażąda mojej głowy!
- Z przyjemnością, Ginny! – pisnęła Hermiona – Ciężko się przyzwyczaić do myśli, że już za dwa miesiące bierzesz ślub! – nagle, dziewczyna zalała się łzami. Wszyscy, specjalnie Severus, spojrzeli na nią z paniką w oczach. – To nic, nic. To tylko głupie hormony – wyszlochała.
- A jak tam ciąża, Hermiono? – spytała Minerwa – układa się tak jak planowałaś? – wbiła oczy w dziewczynę i sięgnęła po herbatnika. .
Hermiona wiedziała o co naprawdę pyta Minerwa. Czy Severus zmienił zdanie odnośnie wychowywania dziecka. To pytanie ją przygnębiło, wszystko z powodu muru jaki postawił miedzy nimi Severus.
- Wszystko idzie bardzo powoli, Minerwo – spojrzała uważnie na starszą czarownicę – ale, przynajmniej nudności ustępują. – westchnęła i upiła łyk Earl Greya.
- Kiedy masz następną wizytę u Poppy, moja droga? – spytał Albus.
- W następnym tygodniu. Jestem już w ósmym tygodniu i teraz wystarczą comiesięczne wizyty.
- To takie ekscytujące, Hermiono! Ja wychodzę za mąż, a ty będziesz miała dziecko! – Ginny podskoczyła z radości.
- Panno Weasley – zawarczał Snape – Panna Granger nie będzie miała dziecka! Ona tylko dostarcza mi spadkobiercę i nic więcej. Myślę, że jej przyjaciele nie powinni mieć kłopotów z zapamiętaniem tego! – robił się coraz bardziej wściekły. Panna Weasley mówiła o tym jakby byli małżeństwem i teraz będą jedną dużą, szczęśliwą rodziną! Dręczyła go ta myśl. Dręczy cię to, stary, ponieważ widzisz to dziennie w swojej wyobraźni.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Severusa. Robił wrażenie jakby tego nie zauważył. Hermiona odchrząknęła, zamrugała oczami, aby odpędzić łzy i zapytała drżącym głosem – Kt, … kto będzie reprezentował ogień i wodę, Ginny? – załamał jej się głos i dla wszystkich stało się oczywiste, że wstrzymuje łzy. Starał się powściągnąć emocje, które podchodziły jej go gardła domagając się wypuszczenia. Nie będę płakać! Zaczynam się zastanawiać czy zostało w nim coś z człowieka, w którym się zakochałam. Ostatnio jest tak zimny i nieczuły dla mnie, traktuje mnie, jakbym w jego oczach, była nie lepsza od skrzata domowego.
Zanim Ginny zdążyła odpowiedzieć na jego zarzuty w łazience rozległ się głośny hałas i z sypialni Hermiony zaczęła się wylewać woda.
- Och, mój Boże. Co się stało?- krzyknęła Minerwa. Zabrzmiało to podejrzanie fałszywie.
Severus upuścił swoją filiżankę i wpadł do pokoju Hermiony z nią samą następującą mu na pięty. Pokój był jedną wielka ruiną. Z rur pomiędzy sypialnią a łazienką wylewały się strumienie wody, wprost na łóżko dziewczyny. Całe pomieszczenie szybko wypełniało się wodą. Sypialnia została kompletnie zniszczona. Z rozerwanej rury wystawała głowa Jęczącej Marty.
- Oops, - roześmiała się Marta – ale narobiłam bałaganu! Hermiona miałaś mnie odwiedzać! Obiecywaliście mi to razem z Harrym, ale minęły wieki odkąd was widziałam. – nadęła wargi – o ile to możliwe u ducha. Po czym z głośnym jękiem zniknęła w toalecie.
- Zwariowała? Nie odwiedzaliśmy ją z Harrym chociaż go o to prosiłam i ona teraz zalewa mi pokój?- wrzasnęła dziewczyna. Wyciągnęła różdżkę i wskazała na rozerwaną rurę – Reparo! – poleciały iskry i nic się nie stało – co się dzieje? – podniosła różdżkę do oczu i przyjrzała się jej zaintrygowana.
- Pozwoli pani, panno Granger? – z szyderczym uśmiechem, Snape uniósł własną różdżkę – Reparo. – i znowu iskry i nic. Severus obrócił się do swoich gości i wbił i nich gniewne spojrzenie. Widać było niebezpieczne błyski w jego czarnych oczach.
- Na galopujące druzgotki, co się tutaj dzieje – zażądał odpowiedzi. Przez chwilę, sześć par oczu mierzyło się wzrokiem przy dźwiękach lejącej się wody.
- Nie mam pojęcia – Ginny, zafascynowana przyglądała się rzece płynącej przez pokój przyjaciółki.
- Niedobrze – brwi Minerwy uniosły prawie do linii włosów.
Draco stał za plecami Ginny. Dla Severusa wyglądało to tak, jakby chłopak się ukrywał. I tak było, Draco starał się nie rzucać w oczy. Zanim Snape zdążył odezwać się do chrześniaka, wtrącił się Albus.
- Pozwól mi się tym zając, Severusie – Dyrektor uniósł starą, wytartą różdżkę – Reparo – rzucił mocnym głosem. Tak jak poprzednio, parę iskier i zero poprawy.
- Hmmm, Marta musiała naruszyć magiczną integralność pokoju. Spróbuję jeszcze raz – wytarł różdżkę o szaty i znowu wskazał na pękniętą rurę – Finia Cataracta!
Na ten rozkaz woda przestała lecieć, ale szkoda została już wyrządzona. Severus wymamrotał pod nosem kilka przekleństw. Podłoga zniknęła pod wodą, a lóżko Hermiony nie nadawało się do niczego. Jeżeli jego podejrzenia były słuszne nie mogli magicznie naprawić szkód, dzięki niefrasobliwości Jęczącej Marty.
- No cóż – w oczach Albusa migotały znajome iskierki – To już nie powinno stanowić problemu. Muszę tylko przestudiować zaklęcia nałożone na zamek, aby przywrócić wszystko do normy. To zajmie mi trochę czasu, ale może Filch da radę tymczasowo naprawić rurę.
- Pozwól mi proszę posprzątać ten bałagan, Hermiono. Musisz mieć gdzie dzisiaj spać. – Minerwa chciała się do czegoś przydać. Wskazała różdżką na łóżko – Scourgify! – i nic się nie wydarzyło. – Och, niedobrze, naprawdę – zmartwiła się pozornie Minerwa.
- Domyślam się, że będę musiała poprosić skrzaty o jakąś turystyczne łóżko – westchnęła Hermiona – Będziesz w stanie to niedługo naprawić, Albusie?
- Oczywiście! To żaden kłopot – pogładził się po długiej brodzie – właściwie jeszcze nigdy nie musiałem tego robić. Będę musiał zerknąć do Księgi Procedur Dyrektorskich i dowiedzieć się dokładnie – odpowiedział, Albus.
- To nieprawdopodobne, aby to był pierwszy raz, Albusie – rozdrażniony ton Severusa nie pozostawiał wątpliwości co o tym sądzi – to chyba nie jest pierwszy przypadek naruszenia magicznej integralności zamku.
- Nawet jeśli zdarzyło się coś takiego, to w tej chwili nie potrafię sobie tego przypomnieć – Dyrektor rozpaczliwie starał się zgasić iskierki rozbawienia w oczach.
Czworo gości obrzuciło się porozumiewawczymi spojrzeniami. – No cóż, Hermiono, Severusie, wygląda na to że macie bałagan do posprzątania, więc zostawimy was samych. A naprawa może potrwać jakieś dwa miesiące – Dyrektor przegrał walkę ze swoim rozbawieniem i spojrzał na Snape’a rozjaśnionymi oczami.
O co tej czwórce chodzi? – Około dwóch miesięcy? To śmieszne! – Severus nie mógł się powstrzymać od szyderczej uwagi - Byłbyś tak dobry i podesłał tutaj Filcha. Jestem pewien, że on poradzi sobie z tym bałaganem.
- Oczywiście, mój chłopcze! To będzie pierwsza rzecz jaką zrobię – zaraz z rana. Po czym cała czwórka jak najszybciej wyszła z kwater Severusa.
Kiedy byli pewni, że są poza zasięgiem słuchu profesora Snape’a, Ginny roześmiała się radośnie. – Udało się! Mówiłam wam, że uda mi się namówić Jęczącą Martę.
Jasno błękitne oczy Albusa skrzyły się radością – Tak, wszystko zgodnie z planem. Teraz będzie musiała spać w jego sypialni, nawet jeśli skrzaty doniosą jakąś kanapę. Chociaż szczerze w to wątpię!
Draco i Minerwa nie wyglądali na przekonanych.
- Nie jestem pewien. Tych dwoje wyglądało bardzo spiętych. – Draco spojrzał na Minerwę, oczekując, że potwierdzi jego słowa.
- Tak, właśnie - przytaknęła starsza czarownica – muszę się z tym zgodzić. Chyba zaproszę Hermionę na herbatę w przyszłym miesiącu. Odczekam trochę i zobaczę jak postępują nasze plany.
- Wszystko pójdzie świetnie – Ginny nie miała wątpliwości.
- Musze przyznać, Albusie, że twoje zaklęcie odpychające, które rzuciłeś na wodę, było doskonałe. Gdybym nie widziała jak to robisz sama byłabym skonfundowana – stwierdziła Minerwa.
- Dziękuję, Minerwo. Czy wolno mi powiedzieć, ze twoje umiejętności również okazały się nadzwyczajne?
Ginny śmiała się głośno, a Draco tylko kręcił z rezygnacją głową.
***
Goście opuścili lochy zostawiając Hermionę gapiącą się na swój pokój z niedowierzaniem. Z ciężkim westchnieniem zwróciła się do Snape’a – No dobrze, wygląda na to, że będę musiała spać w pana łóżku, dopóki ten bałagan nie zostanie wyczyszczony. Chyba, że naprawdę zmusi mnie pan do spania na kanapie. – Cóż, to jedyna droga by dostać się do jego łóżka, pomyślała z radością.
- Absolutnie nie, panno Granger! Merlinie! I gdzie mam ją ulokować?
- Jak pan chce, ale to pan ciągle przypomina mi, że noszę jego spadkobiercę i w takim przypadku odmawiam spania na kanapie czy łóżku turystycznym! Proszę się nie obawiać profesorze, nie mam zamiaru wykorzystać pana podczas snu! – Może! – No chyba, że to pan chce spać na kanapie...
Tak, ale ja mogę zacząć dobierać się do CIEBIE! Severus westchnął i potarł palcami nos, jakby chciał powstrzymać nadchodzący ból głowy. – Pozostanie pani na swojej połowie łóżka, a ja na mojej!
- Bułka z masłem – dziewczyna odwróciła się, żeby sprawdzić w jakim stanie jest łazienka. Wszystko w idealnym porządku. Jak Marta to zrobiła? Hermiona stwierdziła, że przyda jej się długa, odprężająca kąpiel. Severus dał jej jeden ze swoich podkoszulków, aby miała w czym spać, więc weszła do łazienki w przypływie buntu nie zamknęła drzwi na klucz.
***
Pierwszy tydzień dzielenia z Hermioną łóżka, był dla Severusa czystą torturą. Zasypiali zawsze na swoich połowach, a budzili się w ramionach drugiego. Cztery raz musiał brać zimnym prysznic! To szaleństwo! Zachowuję się jak niewyżyty piątoroczny uczeń!
Nadeszła kolejna wizyta u Poppy. To był dopiero koniec ósmego tygodnia i ciąża nie była jeszcze widoczna, ale Hermiona z niecierpliwością czekała na zmiany swojego organizmu. Kogo chcę nabrać? Muszę przypominać sobie, że to nie jest moje dziecko! Ale... to jest moje dziecko. Moje i Severusa.
- Panno Granger, gotowa do wyjścia?
- Tak, tylko przełożę moje rzeczy – na szczęście zdołali uratować większość rzeczy Hermiony. Ucierpiało głównie łóżko i podłoga. Niestety, obojętnie jakiej magii próbowali nic nie dawało rezultatu. Pokój nie nadawał się do użytku.
Poppy już na nich czekała – Witajcie, Hermiono, przebierz się w tę szpitalną koszulę i usiądź na łóżku. Muszę cię przebadać. Nie martw się, to rutynowe badania na tym etapie ciąży. Do następnych będziesz mogła się ubrać. Severus podczas tej części poczekaj na zewnątrz.
Wychodząc sali usłyszał jak Pomona każe Hermionie stanąć na wagę.
- Myślałam, że przez ten czas trochę przybrałam – Hermiona wydawała się rozczarowana.
- Wkrótce przybierzesz tyle, że jeszcze będziesz tego żałować.
Następnie, Poppy zrobiła analizę moczu, w celu sprawdzenia zawartości białka i paru innych rzeczy. Zmierzyła dziewczynie ciśnienie krwi, a potem pobrała próbkę do dalszych badań. Wystarczyło kilka ruchów różdżką i otrzymały wyniki, na które mugole czekali po parę godzin.
Po skończeniu badania, pielęgniarka poprosiła z powrotem Severusa – Wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku. Dam ci znać jeśli odkryję coś niewłaściwego, ale raczej w to wątpię. Za niedługo Hermiona powinna zacząć odczuwać lekkie ruchy, jakby trzepotanie motyli.
Wbrew tej parszywej sytuacji, Hermiona była podekscytowana. Wewnątrz niej rosło życie i naprawdę trudno było nie pasjonować się tym.
***
Wrócili do kwater na śniadanie. Snape, zawsze jadł śniadanie u siebie, tylko na pozostałe posiłki wychodził do wielkiej sali. Sięgnął po Proroka i zaczął czytać.
- Wygląda na to – zaczął po chwili – że to nowe prawo małżeńskie wejdzie w życie w przeciągu dwóch czy czterech lat.
Hermiona nie mogła uwierzyć. Jak śmieli traktować w ten sposób czarodziei mugolskiego i połmugolskiego pochodzenia! – Raczej trudno mi uwierzyć, że Knot przepchnie to prawo. A co pan o tym sądzi, profesorze?
- Przejdzie, z pewnością. Muszą coś zrobić z narastającą liczbą martwo urodzonych dzieci przy jednoczesnym zwiększeniu urodzin charłaków. Nie mogą pozwolić, aby w czarodziejskim świecie pozostali sami idioci z powodu tego że oni wierzą w czystość krwi.
- Pan również wierzy w czystość krwi? Ostatecznie był pan śmierciożercą – wstrzymała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź to było bardzo osobiste pytanie. Ale nie mogła się powstrzymać; była ciekawa.
- Panno Granger, to było wiele lat temu. Ludzie się zmieniają i dostrzegają, że nie wszystko jest czarne lub białe. Odpowiadając na pani pytanie, tak, nie wierzę w czystość krwi. I wątpię czy od czasu upadku Czarnego Pana jeszcze ktoś w to wierzy.
To ją zaskoczyło. Przez cały czas wspólnej pracy nad eliksirem nie rozmawiali na tematy osobiste. Fascynował ją ten człowiek.
- Co pan zrobi jak to przejdzie, profesorze? Zna pan jakieś wiedźmy mugolskiego pochodzenia, z którymi mógłby się pan ożenić? – na przykład mnie? Warto było zadać to pytanie widząc rozdrażniony wyraz twarzy Snape’a. Jednak kiedy odpowiedział jej dobry nastrój szybko się ulotnił.
- Nie będę musiał się żenić. Widzi pani to prawo jest przewidziane, aby zwiększyć populację czarodziejskiego świata. Będą pod nie podlegać tylko ci, którzy nie mają potomków. Ja zadbałem o wyprodukowanie sobie spadkobiercy, więc to prawo mnie nie dotyczy. Jednak pani to co innego. Czy ma pani jakiegoś kandydata na oku? – uśmiechnął się szyderczym uśmieszkiem, kiedy z twarzy dziewczyny zniknęły wszystkie kolory. Wiedział, że się z nim drażniła i zdenerwowało go to. Odczuł to jakby kpiła z niego i jego uczucia do niej. Wiedział, że tak nie było, ale czuł się w jakiś sposób odrzucony.
Tak cicho, że Snape nie był pewien czy rzeczywiście to usłyszał, wymruczała pod nosem – Myślałam, że mam.
Nagle coś zrozumiała. O nie! On ma rację! I co ja zrobię? W przeciągu czterech lat muszę wziąć ślub i urodzić inne dziecko. Dziecko kogoś innego, nie Severusa... O bogowie! Może się zdarzyć, że dwoje moich dzieci będzie razem uczęszczać do Hogwartu, nieświadome że są rodzeństwem. To zbyt wiele. Muszę stąd wyjść, musze iść do mojego pokoju...no tak nie mogę!
Snape poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia, kiedy obserwował grę emocji na twarzy dziewczyny. Twarz Hermiony zawsze była pełna ekspresji, szczególnie te ciepłe brązowe oczy. Zastanawiał się o czym myślała, kiedy odezwała się załamującym głosem.
- Czy mogę dziś skorzystać z pańskiego gabinetu, profesorze? Muszę wreszcie zacząć pisać moje eseje. Mam do napisania, aż trzy, a mój pokój, jak pan wie nadal nie nadaje się do użytku. – kiedy tylko uniósł brew, kontynuowała – Obiecuję, że nie dotknę żadnej z pańskich rzeczy. – Proszę niech się zgodzi. Muszę stąd wyjść zanim się przed nim rozpłaczę!
- Dobrze, może pani skorzystać z mojego gabinetu. Oczekuję że zostawi go pani w takim stanie jaki jest teraz. I proszę nie dotykać moich rzeczy. Może pani korzystać z książek. O ile znajdzie pani na to czas.
- Dziękuję bardzo – w głosie dźwięczały powstrzymywane łzy. Szybko wyszła, aby zebrać swoje rzeczy potrzebne do napisania esejów i po to aby opanować emocje.
Severus przyglądał się jej kiedy wychodziła z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wstał i ruszył do klasy na pierwsze zajęcia.
***
W ciągu następnych kilku godzin, Hermiona napisała dwa eseje i zjadła obiad. Po posiłku zdecydowała się skorzystać z oferty profesora i przeczytać coś dla przyjemności. Ostatni esej mógł poczekać i tak potrzebny był dopiero w przyszłym miesiącu.
Była zaskoczona, kiedy znalazła „Rozważną i Romantyczną” Jane Austen na jednej z półek. Ta powieść zawsze była jedną z jej ulubionych. Podziwiała pułkownika Brandona, bohatera tej książki i gdyby mogła wybrałaby go bez wahania.
Czytała jakiś czas, ale zrobiło jej się zimno i ruszyła na poszukiwanie koca. Gdzie profesor mógł trzymać dodatkowe koce? Przypomniała sobie, że w noga łóżka stal stary kufer. Kiedy otworzyła wieko, zrozumiała, że nie służył jako przechowalnia koców. Uśmiechnęła się na widok znalezionego skarbu.
Jako pierwsze rzuciło jej się w oczy zdjęcie małego, ślicznego, czarnowłosego o czarnych oczach dziecka, stojącego obok surowo wyglądającej czarownicy. Kiedy przyjrzała się uważniej stwierdziła, że spogląda ona na dziecko z czułością. To musi być profesor ze swoją matką.
Odłożyła zdjęcie i podniosła czarne aksamitne pudełko. W środku znalazła piękny owalny diament, na cienkim pierścionku z platyny otoczony maleńkimi szmaragdami. Kamienie oplatały platynowe węże w kształcie liter SS. To był ten sam wzór, który widziała na zapince płaszcza. Oprócz tego w pudełku była jeszcze prosta platynowa obrączka. Czyżby to były ślubne pierścionki jego matki?
Nie mogła się powstrzymać i przymierzyła. Automatycznie dopasowały się do jej palców. Przez chwilę podziwiała błyski rzucane przez pierścionek, po czym zdjęła i schowała z powrotem do kufra. Poszperała głębiej i znalazła stary, wytarty, zielony dziecięcy kocyk. W jednym z rogów miał wyhaftowane litery SS. Dziecięcy kocyk Severusa! Miał go na zdjęciu.
Przysunęła kocyk pod nos i wciągnęła zapach. Nagle wpadła na pomysł. Wkrótce Boże Narodzenie, to będzie doskonały prezent. Wiem, że gdzieś mam jeszcze moje dziecięce rzeczy. Nie było ich w domu, kiedy śmierciożercy go podpalali, tego jestem pewna. Sprawdzę to zaraz jutro rano!
Ostrożnie odłożyła wszystkie rzeczy, za wyjątkiem kocyka i zamknęła kufer. Była podekscytowana swoim pomysłem, ale myślenie o swoich dziecięcych pamiątkach, przypomniała o jej o rodzicach. Smutne myśli powodowały, że czuła się gorzej niż zwykle. Do tego doszły myśli o wymuszonym małżeństwie i Hermiona wróciła do nauki, aby zagłuszyć gorzkie myśli.
Zdecydowała się na wczesną kolację, długą relaksującą kąpiel i ciekawą książkę do poduszki. Napełniła wannę gorącą wodą i dodała olejku lawendowego. Położyła głowę na oparciu wanny, zamknęła oczy i odprężyła się. Po jakiś trzech kwadransach zakończyła relaks wyszła z wanny i stwierdziła, że jest śpiąca. Ubrała się w zielony podkoszulek profesora Snape’a, który dostała od niego tydzień wcześniej. Był trochę za duży i sięgał je prawie do kolan, ale spała w tym każdej nocy. Kiedy skrzaty przyniosły wyprane rzeczy dopilnowała, aby położyły to z jej rzeczami.
Nie mogła uwierzyć, że jest aż tak zmęczona, była dopiero ósma wieczorem. Ułożyła się wygodnie na łóżku i sięgnęła po książkę. Wiedziała, iż profesor siedzi prawdopodobnie w gabinecie by jeszcze przed kolacją i powrotem do kwater sprawdzić prace domowe. Od tamtej... nocy... unikał jej i dotrzymywał słowa w sprawie biznesowej transakcji, pomimo że sypiali w jednym łóżku. Potrafi być taki... gorący... a potem gwałtownie staje się zimny i cyniczny, chociaż wewnątrz aż kipi od namiętności! Muszę znaleźć sposób, aby obalić ten mur, który postawił miedzy nami!
***
Dwie godziny później Severus usiadł przed kominkiem z szklanką Ognistej w ręce. Po jego porannej dyskusji z Hermioną uświadomił sobie, że jeżeli to prawo przejdzie to ona będzie musiała wyjść za mąż. I bez wątpienia ktoś będzie się o nią ubiegał. Nie tylko byli śmierciożercy, szukający sposobów do zemsty, czy ich synowie, ale inni również. Ona jest doskonałą partią! Mógłbym ubiegać się o nią, ale nie chcę zmuszać kobiety, która mnie nie kocha, do małżeństwa. Odmawiam! Zignorował głos w jego głowie, mówiący, Tak jak nie zmusiłeś jej do urodzenia twojego dziecka i oddania?
Westchnął ciężko i poszedł przygotować się do snu. Widok, który ujrzał po otworzeniu drzwi do sypialni, powstrzymał go w pół kroku. Hermiona leżała na łóżku w jego zielonym podkoszulku, włosy rozsypały jej się na poduszce a na piersiach miała nie zamkniętą książkę. To wyglądało tak domowo. Tak właściwie i na swoim miejscu.
Naprawdę mógłbym się przyzwyczaić do tego, że wracam wieczorem do domu i zastaję taki widok. Merlinie, ależ jest piękna! I w MOIM łóżku. Dajcie mi siłę!
Stwierdził, że zimny prysznic to doskonały pomysł. Pierwsze jęki usłyszał jak wychodził z łazienki. Zignorował je, podszedł do nocnej szafki i położył na niej różdżkę. Siadał właśnie na łóżku, kiedy usłyszał wwiercający się w uszy wrzask. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na Hermionę, która rzucała się na łóżku jakby była pod wpływem klątwy Crucio.
- NIEEEE! MAMO! TATO!
- Panno Granger! Proszę się obudzić!
Usiadła wyprostowana i zaczęła się trząść. Płakała i wrzeszczała z przerażenia tak głośno, że musiało ją być słychać w całym zamku. Zrobił pierwszą rzecz jaka przyszła mu do głowy; objął ją i mocno przytulił. Na początku się wyrywała, ale po chwili się uspokoiła. Jak tylko oprzytomniała, zakłopotana, delikatnie wysunęła się z objęć profesora.
- Przepraszam, profesorze. Widocznie jestem bardziej zestresowana niż myślałam. Właśnie dlatego miałam te koszmary – nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.
- To zrozumiałe. Jak długo pani je ma? – jak tylko spytał, wiedział, że to głupie pytanie. Oczywiście, że ma koszmary. Dlaczego wcześniej się nie domyśliłem!
- Od czasu zabójstwa moich rodziców i spalenia ich razem z Krzywołapem.
Krzywołap? A tak, ten jej kot. Teraz pamiętam.
- Wszystko w porządku, profesorze. Potrzebuję tylko chwilki, aby się uspokoić.
Snape spojrzał na dziewczyną, jej dolna warga zaczynała drżeć. – Bierze pani eliksir, bezsennego snu? – spytał.
- Tylko jeśli mam te koszmary trzy noce z rzędu, ale teraz nie mogę. Nie w ciąży.
Kiedy zobaczył jak po policzku Hermiony spływa pierwsza łza, bezwiednie rozłożył ramiona – Chodź tu. Dzisiejszej nocy pomogę ci zwalczyć twoje demony.
Z wdzięcznością przytuliła się do niego i po chwili usnęła. Severus gapił się w sufit i zastanawiał się, kto pomoże mu zwalczyć jego demony.
***
Przez następne tygodnie popadli w rutynę. Severus zawsze wstawał jako pierwszy i szedł pod prysznic. Potem wstawała Hermiona i przygotowywała się do kolejnego dnia.
Nadszedł dwunasty tydzień ciąży i z niecierpliwością oczekiwali na kontrolne spotkanie z Poppy. Pielęgniarka powiedziała Severusowi, ż będą mogli już usłyszeć bicie serca. Właśnie wychodzili, kiedy rozległo się walenie do drzwi. Psiakrew, pomyślał Severus.
- Wejść – wrzasnął, wściekły.
Drzwi otworzyły się i do środka, ostrożnie wszedł jeden z drugorocznych Ślizgonów. – Profesorze Snape, musi pan iść ze mną do pokoju wspólnego, sir. Bliźniacy Everly, znowu się biją i chyba Bryan złamał nos Ryanowi.
Snape wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Obrócił się w stronę rozbawionej tą sceną Hermiony – Równie dobrze może pani iść sama. Dojdę, jak tylko posprzątam ten bałagan.
- Jest pan pewny? Z przyjemnością zaczekam.
- Nie, idź sama. Nie chcę, aby Poppy musiała na panią czekać. Na szczęście, mogę sobie pozwolić na opuszczenie tej wizyty. – Mistrz eliksirów wydął szyderczo wargi. Hermiona była ubawiona jego sposobem wyrażania wściekłości i zawodu z powodu małych komplikacji.
- Jeśli jest pan pewny, sir, to idę.
Westchnął – Tak, idź już. Muszę się dostać do pokoju wspólnego zanim te dwa głąby coś jeszcze sobie uszkodzą.
Wyszli z mieszkania i ruszyli w przeciwnych kierunkach.
Po paru minutach witała się z Poppy.
- A gdzie Severus?
- Musiał się zając jakimiś uczniami, ale wkrótce powinien do nas dołączyć. Prosił, aby nie czekać na niego.
- Dobrze, wejdź na wagę, moja droga. Hmmm, nadal nie przybierasz, ale to nie szkodzi. Dzisiaj posłuchamy też bicia serca dziecka. – pielęgniarka wyjęła różdżkę i zmierzyła Hermionie ciśnienie krwi. Po czym wypowiedziała zaklęcie, aby usłyszeć serce dziecka.
W sali rozległo się głośne – dudum, dudum, dudum. W oczach Hermiony zalśniły łzy. Uśmiechnęła do Poppy i pociągnęła nosem. Zadowolona, że ktoś jest równie wzruszony jak ona. Było oczywiste, że Severus nie będzie.
- Poppy, czy mogłabym rzucić to zaklęcie później dla profesora? Będzie zawiedziony, że tego nie słyszał.
- Nie widzę przeszkód. Nauczę cię jak je rzucać.
Hermiona przećwiczyła zaklęcia i wróciła do mieszkania, dokończyć jedną z prac potrzebnych jej na studia. Nie chciała mieć żadnych zaległości. Chciała wcześniej skończyć studia, aby nie martwić się nimi w ostatnich miesiącach ciąży.
Po drodze do kwater widziała profesora rozmawiającego z Filchem. Snape był bardzo zdenerwowany. Domyślała się, że pytał się kiedy jej pokój będzie gotowy. Nie musiała stać blisko, aby usłyszeć co mówią, ponieważ oboje coraz bardziej podnosili głos.
Severus wszedł do ich kwater na dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. – Jak tam pani spotkanie? Słyszała pani bicie serca?
- Tak, ale zanim do tego przejdziemy, czy mógłby pan powiedzieć mi co Filch stwierdził na temat mojego pokoju? Zakładam, że właśnie o tym panowie rozmawiali?
- Tak – westchnął z rozdrażnieniem – twierdzi, ze nie jest w stanie na razie tego naprawić. Ma listę rzeczy, które musi zrobić i najwyraźniej pani pokój nie jest aż tak ważny. Więc, jak tam wizyta?
- Wszystko jest w porządku. Słyszałam bicie serca, a Poppy nauczyła mnie odpowiedniego zaklęcia. Chce pan posłuchać? – spojrzała na niego ciepłymi, czekoladowymi oczami i uśmiechnęła się.
- Naprawdę? Bardzo chętnie posłucham. – nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się kącikiem ust.
Hermiona z pietyzmem ujęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie – dudum, dudum, dudum – rozległo się w całym pokoju. To moje dziecko! Cichutki rytm serca. Bogowie, Severus nie możesz mnie odepchnąć!
Kiedy uniosła głowę miała łzy w oczach. Na pociemniałej twarzy profesora widać było uczucie, którego nie potrafiła sprecyzować. Wyglądało... jakby przestraszył się tego dźwięku. Nagle odchrząknął, powiedział, że już zaczynają się zajęcia i wyszedł z zawirowaniem czarnych szat.
Zamknął drzwi od swojego bura czołem oparł się o szorstkie drewno. Wziął głęboki wdech. Za dużo uczuć na raz. Widział grę emocji na twarzy Hermiony i widział jej miłość. Ona zaczynała kochać to dziecko i nie wiedział co o tym myśleć.
Ale jedno wiedział na pewno. Musi poważnie przemyśleć ten kontrakt.
Severus wrócił do kwater w podłym nastroju i z bólem głowy. Usiadł w ulubionym fotelu przed kominkiem i potarł nos palcami. Dlaczego rok w rok go to spotyka? Nie mam pojęcia dlaczego przeklęty Albus nieustannie nalega, aby Ślizgoni i Gryfoni mieli razem zajęcia. Chyba po to żeby mnie torturować! Mimo, iż Czarny Pan został pokonany, te dwa domy nadal ze sobą rywalizowały.
I na dodatek w tym roku miał w klasie aż dwóch Nevillepodobnych! Poważnie zastanawiał się, czy nie zwiększyć liczby obowiązkowo posiadanych kociołków do dwóch. Z ciężkim westchnieniem wstał i poszedł obudzić pannę Granger. Powinna coś zjeść i zacząć się uczyć. Kiedy otworzył drzwi jej pokoju stwierdził, że jej tam nie ma i łóżko nie wygląda jakby ktoś na nim spał. Niedobrze. Kiedy wychodziłem była wyraźnie zmęczona. Nie powinna się zaniedbywać!
Odwrócił się i ruszył do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdził, że śpi na jego łóżku z rozrzuconymi włosami i sennym uśmiechem na twarzy. Wyglądała bardzo… apetycznie. Cholera! Czy to nigdy nie przestanie boleć? Merlinie jest coraz piękniejsza. To się staje coraz trudniejsze; odrzucać to, co tak chętnie wydaje się oferować!
Podszedł do łóżka i delikatnie potrząsnął ją za ramię – Panno Granger, proszę się obudzić.
- Severus- prawie jak westchnięcie. Ledwo usłyszał.
Odchrząknął głośno i spróbował ponownie – Panno Granger! Czas na obiad, proszę się obudzić!
Obróciła się na plecy, powoli otwierała oczy, westchnęła i uśmiechnęła się leniwie. Po chwili zrozumiała że wpatruje się w czarne oczy profesora Snape. Błyskawicznie wyskoczyła z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i musiała uczepić się profesora, aby wrócić do równowagi. Była lekko przerażona faktem, że przyłapał ją śpiącą w jego łóżku.
- Coś nie tak z pani łóżkiem? – Severus uniósł brew.
- Nie, sir. Byłam po prostu bardzo zmęczona. Przymknęłam oczy tylko na chwilę. – zarumieniła się, jej wyjaśnienie brzmiało kulawo nawet we własnych uszach. Spuściła głowę, niezdolna patrzeć w te ciemne płonące oczy.
- Jakby nie było, wolałbym, aby od tej chwili spała pani w swoim łóżku i nie ingerowała w moją osobistą przestrzeń! Proszę pamiętać, nie jest pani przyjacielem, ani członkiem rodziny zaproszonym z wizytą. Pani spłaca swój dług i jest to, jak powiedziałem wcześniej, czysto biznesowa transakcja.- Przypominam sobie czy jej?
Hermiona znów zrobiła się czerwona, ale tym razem z tłumionego gniewu. Och, niech będzie sobie zimnym łajdakiem, jeśli tego właśnie chce. Biznesowa transakcja? Nie ma sprawy! Dlaczego nie może mnie traktować jak wtedy, kiedy pracowaliśmy nad eliksirem? W takim człowieku się zakochałam! Zwęziła oczy i spojrzała na Snape’a – Oczywiście, profesorze, jeżeli pan chce, aby to była zimna, bezosobowa transakcja, to tak będzie!
Z tymi wyszła z pokoju i weszła do kuchni, aby w spokoju zjeść obiad. Severus w ponurym nastroju poszedł na obiad do Wielkiej Sali.
Następnych kilka tygodni było stresujące, zarówno dla Hermiony jak i Severusa. Pomiędzy jej nauką na studia i jego lekcjami nie mieli wiele czasu, aby porozmawiać. Ich stosunek rzeczywiście stawał się biznesową transakcją. Nienawidzili tej sytuacji, ale oboje byli zbyt uparci, żeby zrobić pierwszy ruch.
Jedyną dobrą rzeczą były ustępujące nudności. Zbliżał się ósmy tydzień ciąży i nudności występowały już tylko rano. Była za to wdzięczna, miała popołudnia i wieczory spokojne. Większość wieczorów spędzali razem przed kominkiem ignorując się nawzajem. Któregoś wieczoru siedzieli jak zwykle zajęci swoimi sprawami, kiedy ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Severus westchnął ciężko i poszedł otworzyć, Hermiona uniosła głowę znad swojego eseju.
Snape’a zszokował widok Albusa w śmiesznych lawendowych szatach przestępującego niecierpliwie z nogi na nogę. Za nim stała Minerwa, Draco oraz Ginewra. Co u diabła oni tutaj robią? – Mógłbyś mi powiedzieć, czemu zawdzięczam tę wizytę? Albo zapomniałem, że urządzam jakieś przyjęcie?
Oczy Dyrektora zamigotały – Severus, mój chłopcze! Draco i śliczna Ginewra przyszli przedyskutować ze mną uroczystości ślubne i pomyśleliśmy, że zejdziemy do lochów i zobaczymy jak sobie radzicie.
Severus westchnął cierpiętniczo – I będziemy tak stali w progu? Wejdźcie.
Zadowolona grupka weszła do salonu i rozsiadła się wokół kominka. Hermiona szybko posprzątała swoje książki i pergaminy – Zamówić herbatę, profesorze? – popatrzyła na niezadowolonego współlokatora. Nareszcie jakaś przyjazna rozmowa! Profesor nie wygląda na zadowolonego. A kogo to obchodzi! Jestem zadowolona z towarzystwa, już tak dawno nie widziałam moich przyjaciół!
Hermiona rzuciła się w wir studiów, aby zamaskować swoje uczucia. Raniło ją traktowanie przez profesora i dlatego przez ostatnie tygodnie prawie nie wychodziła z zamku. Jej profesorowie powiedzieli, że jeżeli nadal będzie tak intensywnie pracować to może ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. I to właśnie zamierzała zrobić.
Zanim Snape zdążył się odezwać, wtrącił się Albus – Z przyjemnością się napijemy. Hermiono. Przyszliśmy tu, aby przedyskutować wasze role w ceremonii ślubnej.
Dziewczyna zamówiła napoje u skrzatów. Kilka minut później dostarczono tacę z herbatą, śmietanką i herbatnikami. Każdy, oprócz Severusa sięgnął do tacy.
- Dobrze, więc zacznijmy – warknął Snape – nie mam całej nocy!
- Wujku – zaczął Draco – chcieliśmy się dowiedzieć czy mógłbyś reprezentować powietrze, a Hermiona element ziemi – był lekko zdenerwowany, sięgnął po swoją filiżankę i zapchał się ciastkiem. Ostatni raz widział swojego ojca chrzestnego, kiedy Hermiona była chora. Severus nie wyglądał wtedy na zadowolonego, teraz również. Mam nadzieję, że ci troje wiedzą, co robią, mieszając się do spraw Snape’a i Hermiony. Słowo daję, jak on się dowie, że miałem z tym coś wspólnego to zażąda mojej głowy!
- Z przyjemnością, Ginny! – pisnęła Hermiona – Ciężko się przyzwyczaić do myśli, że już za dwa miesiące bierzesz ślub! – nagle, dziewczyna zalała się łzami. Wszyscy, specjalnie Severus, spojrzeli na nią z paniką w oczach. – To nic, nic. To tylko głupie hormony – wyszlochała.
- A jak tam ciąża, Hermiono? – spytała Minerwa – układa się tak jak planowałaś? – wbiła oczy w dziewczynę i sięgnęła po herbatnika. .
Hermiona wiedziała o co naprawdę pyta Minerwa. Czy Severus zmienił zdanie odnośnie wychowywania dziecka. To pytanie ją przygnębiło, wszystko z powodu muru jaki postawił miedzy nimi Severus.
- Wszystko idzie bardzo powoli, Minerwo – spojrzała uważnie na starszą czarownicę – ale, przynajmniej nudności ustępują. – westchnęła i upiła łyk Earl Greya.
- Kiedy masz następną wizytę u Poppy, moja droga? – spytał Albus.
- W następnym tygodniu. Jestem już w ósmym tygodniu i teraz wystarczą comiesięczne wizyty.
- To takie ekscytujące, Hermiono! Ja wychodzę za mąż, a ty będziesz miała dziecko! – Ginny podskoczyła z radości.
- Panno Weasley – zawarczał Snape – Panna Granger nie będzie miała dziecka! Ona tylko dostarcza mi spadkobiercę i nic więcej. Myślę, że jej przyjaciele nie powinni mieć kłopotów z zapamiętaniem tego! – robił się coraz bardziej wściekły. Panna Weasley mówiła o tym jakby byli małżeństwem i teraz będą jedną dużą, szczęśliwą rodziną! Dręczyła go ta myśl. Dręczy cię to, stary, ponieważ widzisz to dziennie w swojej wyobraźni.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Severusa. Robił wrażenie jakby tego nie zauważył. Hermiona odchrząknęła, zamrugała oczami, aby odpędzić łzy i zapytała drżącym głosem – Kt, … kto będzie reprezentował ogień i wodę, Ginny? – załamał jej się głos i dla wszystkich stało się oczywiste, że wstrzymuje łzy. Starał się powściągnąć emocje, które podchodziły jej go gardła domagając się wypuszczenia. Nie będę płakać! Zaczynam się zastanawiać czy zostało w nim coś z człowieka, w którym się zakochałam. Ostatnio jest tak zimny i nieczuły dla mnie, traktuje mnie, jakbym w jego oczach, była nie lepsza od skrzata domowego.
Zanim Ginny zdążyła odpowiedzieć na jego zarzuty w łazience rozległ się głośny hałas i z sypialni Hermiony zaczęła się wylewać woda.
- Och, mój Boże. Co się stało?- krzyknęła Minerwa. Zabrzmiało to podejrzanie fałszywie.
Severus upuścił swoją filiżankę i wpadł do pokoju Hermiony z nią samą następującą mu na pięty. Pokój był jedną wielka ruiną. Z rur pomiędzy sypialnią a łazienką wylewały się strumienie wody, wprost na łóżko dziewczyny. Całe pomieszczenie szybko wypełniało się wodą. Sypialnia została kompletnie zniszczona. Z rozerwanej rury wystawała głowa Jęczącej Marty.
- Oops, - roześmiała się Marta – ale narobiłam bałaganu! Hermiona miałaś mnie odwiedzać! Obiecywaliście mi to razem z Harrym, ale minęły wieki odkąd was widziałam. – nadęła wargi – o ile to możliwe u ducha. Po czym z głośnym jękiem zniknęła w toalecie.
- Zwariowała? Nie odwiedzaliśmy ją z Harrym chociaż go o to prosiłam i ona teraz zalewa mi pokój?- wrzasnęła dziewczyna. Wyciągnęła różdżkę i wskazała na rozerwaną rurę – Reparo! – poleciały iskry i nic się nie stało – co się dzieje? – podniosła różdżkę do oczu i przyjrzała się jej zaintrygowana.
- Pozwoli pani, panno Granger? – z szyderczym uśmiechem, Snape uniósł własną różdżkę – Reparo. – i znowu iskry i nic. Severus obrócił się do swoich gości i wbił i nich gniewne spojrzenie. Widać było niebezpieczne błyski w jego czarnych oczach.
- Na galopujące druzgotki, co się tutaj dzieje – zażądał odpowiedzi. Przez chwilę, sześć par oczu mierzyło się wzrokiem przy dźwiękach lejącej się wody.
- Nie mam pojęcia – Ginny, zafascynowana przyglądała się rzece płynącej przez pokój przyjaciółki.
- Niedobrze – brwi Minerwy uniosły prawie do linii włosów.
Draco stał za plecami Ginny. Dla Severusa wyglądało to tak, jakby chłopak się ukrywał. I tak było, Draco starał się nie rzucać w oczy. Zanim Snape zdążył odezwać się do chrześniaka, wtrącił się Albus.
- Pozwól mi się tym zając, Severusie – Dyrektor uniósł starą, wytartą różdżkę – Reparo – rzucił mocnym głosem. Tak jak poprzednio, parę iskier i zero poprawy.
- Hmmm, Marta musiała naruszyć magiczną integralność pokoju. Spróbuję jeszcze raz – wytarł różdżkę o szaty i znowu wskazał na pękniętą rurę – Finia Cataracta!
Na ten rozkaz woda przestała lecieć, ale szkoda została już wyrządzona. Severus wymamrotał pod nosem kilka przekleństw. Podłoga zniknęła pod wodą, a lóżko Hermiony nie nadawało się do niczego. Jeżeli jego podejrzenia były słuszne nie mogli magicznie naprawić szkód, dzięki niefrasobliwości Jęczącej Marty.
- No cóż – w oczach Albusa migotały znajome iskierki – To już nie powinno stanowić problemu. Muszę tylko przestudiować zaklęcia nałożone na zamek, aby przywrócić wszystko do normy. To zajmie mi trochę czasu, ale może Filch da radę tymczasowo naprawić rurę.
- Pozwól mi proszę posprzątać ten bałagan, Hermiono. Musisz mieć gdzie dzisiaj spać. – Minerwa chciała się do czegoś przydać. Wskazała różdżką na łóżko – Scourgify! – i nic się nie wydarzyło. – Och, niedobrze, naprawdę – zmartwiła się pozornie Minerwa.
- Domyślam się, że będę musiała poprosić skrzaty o jakąś turystyczne łóżko – westchnęła Hermiona – Będziesz w stanie to niedługo naprawić, Albusie?
- Oczywiście! To żaden kłopot – pogładził się po długiej brodzie – właściwie jeszcze nigdy nie musiałem tego robić. Będę musiał zerknąć do Księgi Procedur Dyrektorskich i dowiedzieć się dokładnie – odpowiedział, Albus.
- To nieprawdopodobne, aby to był pierwszy raz, Albusie – rozdrażniony ton Severusa nie pozostawiał wątpliwości co o tym sądzi – to chyba nie jest pierwszy przypadek naruszenia magicznej integralności zamku.
- Nawet jeśli zdarzyło się coś takiego, to w tej chwili nie potrafię sobie tego przypomnieć – Dyrektor rozpaczliwie starał się zgasić iskierki rozbawienia w oczach.
Czworo gości obrzuciło się porozumiewawczymi spojrzeniami. – No cóż, Hermiono, Severusie, wygląda na to że macie bałagan do posprzątania, więc zostawimy was samych. A naprawa może potrwać jakieś dwa miesiące – Dyrektor przegrał walkę ze swoim rozbawieniem i spojrzał na Snape’a rozjaśnionymi oczami.
O co tej czwórce chodzi? – Około dwóch miesięcy? To śmieszne! – Severus nie mógł się powstrzymać od szyderczej uwagi - Byłbyś tak dobry i podesłał tutaj Filcha. Jestem pewien, że on poradzi sobie z tym bałaganem.
- Oczywiście, mój chłopcze! To będzie pierwsza rzecz jaką zrobię – zaraz z rana. Po czym cała czwórka jak najszybciej wyszła z kwater Severusa.
Kiedy byli pewni, że są poza zasięgiem słuchu profesora Snape’a, Ginny roześmiała się radośnie. – Udało się! Mówiłam wam, że uda mi się namówić Jęczącą Martę.
Jasno błękitne oczy Albusa skrzyły się radością – Tak, wszystko zgodnie z planem. Teraz będzie musiała spać w jego sypialni, nawet jeśli skrzaty doniosą jakąś kanapę. Chociaż szczerze w to wątpię!
Draco i Minerwa nie wyglądali na przekonanych.
- Nie jestem pewien. Tych dwoje wyglądało bardzo spiętych. – Draco spojrzał na Minerwę, oczekując, że potwierdzi jego słowa.
- Tak, właśnie - przytaknęła starsza czarownica – muszę się z tym zgodzić. Chyba zaproszę Hermionę na herbatę w przyszłym miesiącu. Odczekam trochę i zobaczę jak postępują nasze plany.
- Wszystko pójdzie świetnie – Ginny nie miała wątpliwości.
- Musze przyznać, Albusie, że twoje zaklęcie odpychające, które rzuciłeś na wodę, było doskonałe. Gdybym nie widziała jak to robisz sama byłabym skonfundowana – stwierdziła Minerwa.
- Dziękuję, Minerwo. Czy wolno mi powiedzieć, ze twoje umiejętności również okazały się nadzwyczajne?
Ginny śmiała się głośno, a Draco tylko kręcił z rezygnacją głową.
***
Goście opuścili lochy zostawiając Hermionę gapiącą się na swój pokój z niedowierzaniem. Z ciężkim westchnieniem zwróciła się do Snape’a – No dobrze, wygląda na to, że będę musiała spać w pana łóżku, dopóki ten bałagan nie zostanie wyczyszczony. Chyba, że naprawdę zmusi mnie pan do spania na kanapie. – Cóż, to jedyna droga by dostać się do jego łóżka, pomyślała z radością.
- Absolutnie nie, panno Granger! Merlinie! I gdzie mam ją ulokować?
- Jak pan chce, ale to pan ciągle przypomina mi, że noszę jego spadkobiercę i w takim przypadku odmawiam spania na kanapie czy łóżku turystycznym! Proszę się nie obawiać profesorze, nie mam zamiaru wykorzystać pana podczas snu! – Może! – No chyba, że to pan chce spać na kanapie...
Tak, ale ja mogę zacząć dobierać się do CIEBIE! Severus westchnął i potarł palcami nos, jakby chciał powstrzymać nadchodzący ból głowy. – Pozostanie pani na swojej połowie łóżka, a ja na mojej!
- Bułka z masłem – dziewczyna odwróciła się, żeby sprawdzić w jakim stanie jest łazienka. Wszystko w idealnym porządku. Jak Marta to zrobiła? Hermiona stwierdziła, że przyda jej się długa, odprężająca kąpiel. Severus dał jej jeden ze swoich podkoszulków, aby miała w czym spać, więc weszła do łazienki w przypływie buntu nie zamknęła drzwi na klucz.
***
Pierwszy tydzień dzielenia z Hermioną łóżka, był dla Severusa czystą torturą. Zasypiali zawsze na swoich połowach, a budzili się w ramionach drugiego. Cztery raz musiał brać zimnym prysznic! To szaleństwo! Zachowuję się jak niewyżyty piątoroczny uczeń!
Nadeszła kolejna wizyta u Poppy. To był dopiero koniec ósmego tygodnia i ciąża nie była jeszcze widoczna, ale Hermiona z niecierpliwością czekała na zmiany swojego organizmu. Kogo chcę nabrać? Muszę przypominać sobie, że to nie jest moje dziecko! Ale... to jest moje dziecko. Moje i Severusa.
- Panno Granger, gotowa do wyjścia?
- Tak, tylko przełożę moje rzeczy – na szczęście zdołali uratować większość rzeczy Hermiony. Ucierpiało głównie łóżko i podłoga. Niestety, obojętnie jakiej magii próbowali nic nie dawało rezultatu. Pokój nie nadawał się do użytku.
Poppy już na nich czekała – Witajcie, Hermiono, przebierz się w tę szpitalną koszulę i usiądź na łóżku. Muszę cię przebadać. Nie martw się, to rutynowe badania na tym etapie ciąży. Do następnych będziesz mogła się ubrać. Severus podczas tej części poczekaj na zewnątrz.
Wychodząc sali usłyszał jak Pomona każe Hermionie stanąć na wagę.
- Myślałam, że przez ten czas trochę przybrałam – Hermiona wydawała się rozczarowana.
- Wkrótce przybierzesz tyle, że jeszcze będziesz tego żałować.
Następnie, Poppy zrobiła analizę moczu, w celu sprawdzenia zawartości białka i paru innych rzeczy. Zmierzyła dziewczynie ciśnienie krwi, a potem pobrała próbkę do dalszych badań. Wystarczyło kilka ruchów różdżką i otrzymały wyniki, na które mugole czekali po parę godzin.
Po skończeniu badania, pielęgniarka poprosiła z powrotem Severusa – Wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku. Dam ci znać jeśli odkryję coś niewłaściwego, ale raczej w to wątpię. Za niedługo Hermiona powinna zacząć odczuwać lekkie ruchy, jakby trzepotanie motyli.
Wbrew tej parszywej sytuacji, Hermiona była podekscytowana. Wewnątrz niej rosło życie i naprawdę trudno było nie pasjonować się tym.
***
Wrócili do kwater na śniadanie. Snape, zawsze jadł śniadanie u siebie, tylko na pozostałe posiłki wychodził do wielkiej sali. Sięgnął po Proroka i zaczął czytać.
- Wygląda na to – zaczął po chwili – że to nowe prawo małżeńskie wejdzie w życie w przeciągu dwóch czy czterech lat.
Hermiona nie mogła uwierzyć. Jak śmieli traktować w ten sposób czarodziei mugolskiego i połmugolskiego pochodzenia! – Raczej trudno mi uwierzyć, że Knot przepchnie to prawo. A co pan o tym sądzi, profesorze?
- Przejdzie, z pewnością. Muszą coś zrobić z narastającą liczbą martwo urodzonych dzieci przy jednoczesnym zwiększeniu urodzin charłaków. Nie mogą pozwolić, aby w czarodziejskim świecie pozostali sami idioci z powodu tego że oni wierzą w czystość krwi.
- Pan również wierzy w czystość krwi? Ostatecznie był pan śmierciożercą – wstrzymała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź to było bardzo osobiste pytanie. Ale nie mogła się powstrzymać; była ciekawa.
- Panno Granger, to było wiele lat temu. Ludzie się zmieniają i dostrzegają, że nie wszystko jest czarne lub białe. Odpowiadając na pani pytanie, tak, nie wierzę w czystość krwi. I wątpię czy od czasu upadku Czarnego Pana jeszcze ktoś w to wierzy.
To ją zaskoczyło. Przez cały czas wspólnej pracy nad eliksirem nie rozmawiali na tematy osobiste. Fascynował ją ten człowiek.
- Co pan zrobi jak to przejdzie, profesorze? Zna pan jakieś wiedźmy mugolskiego pochodzenia, z którymi mógłby się pan ożenić? – na przykład mnie? Warto było zadać to pytanie widząc rozdrażniony wyraz twarzy Snape’a. Jednak kiedy odpowiedział jej dobry nastrój szybko się ulotnił.
- Nie będę musiał się żenić. Widzi pani to prawo jest przewidziane, aby zwiększyć populację czarodziejskiego świata. Będą pod nie podlegać tylko ci, którzy nie mają potomków. Ja zadbałem o wyprodukowanie sobie spadkobiercy, więc to prawo mnie nie dotyczy. Jednak pani to co innego. Czy ma pani jakiegoś kandydata na oku? – uśmiechnął się szyderczym uśmieszkiem, kiedy z twarzy dziewczyny zniknęły wszystkie kolory. Wiedział, że się z nim drażniła i zdenerwowało go to. Odczuł to jakby kpiła z niego i jego uczucia do niej. Wiedział, że tak nie było, ale czuł się w jakiś sposób odrzucony.
Tak cicho, że Snape nie był pewien czy rzeczywiście to usłyszał, wymruczała pod nosem – Myślałam, że mam.
Nagle coś zrozumiała. O nie! On ma rację! I co ja zrobię? W przeciągu czterech lat muszę wziąć ślub i urodzić inne dziecko. Dziecko kogoś innego, nie Severusa... O bogowie! Może się zdarzyć, że dwoje moich dzieci będzie razem uczęszczać do Hogwartu, nieświadome że są rodzeństwem. To zbyt wiele. Muszę stąd wyjść, musze iść do mojego pokoju...no tak nie mogę!
Snape poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia, kiedy obserwował grę emocji na twarzy dziewczyny. Twarz Hermiony zawsze była pełna ekspresji, szczególnie te ciepłe brązowe oczy. Zastanawiał się o czym myślała, kiedy odezwała się załamującym głosem.
- Czy mogę dziś skorzystać z pańskiego gabinetu, profesorze? Muszę wreszcie zacząć pisać moje eseje. Mam do napisania, aż trzy, a mój pokój, jak pan wie nadal nie nadaje się do użytku. – kiedy tylko uniósł brew, kontynuowała – Obiecuję, że nie dotknę żadnej z pańskich rzeczy. – Proszę niech się zgodzi. Muszę stąd wyjść zanim się przed nim rozpłaczę!
- Dobrze, może pani skorzystać z mojego gabinetu. Oczekuję że zostawi go pani w takim stanie jaki jest teraz. I proszę nie dotykać moich rzeczy. Może pani korzystać z książek. O ile znajdzie pani na to czas.
- Dziękuję bardzo – w głosie dźwięczały powstrzymywane łzy. Szybko wyszła, aby zebrać swoje rzeczy potrzebne do napisania esejów i po to aby opanować emocje.
Severus przyglądał się jej kiedy wychodziła z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wstał i ruszył do klasy na pierwsze zajęcia.
***
W ciągu następnych kilku godzin, Hermiona napisała dwa eseje i zjadła obiad. Po posiłku zdecydowała się skorzystać z oferty profesora i przeczytać coś dla przyjemności. Ostatni esej mógł poczekać i tak potrzebny był dopiero w przyszłym miesiącu.
Była zaskoczona, kiedy znalazła „Rozważną i Romantyczną” Jane Austen na jednej z półek. Ta powieść zawsze była jedną z jej ulubionych. Podziwiała pułkownika Brandona, bohatera tej książki i gdyby mogła wybrałaby go bez wahania.
Czytała jakiś czas, ale zrobiło jej się zimno i ruszyła na poszukiwanie koca. Gdzie profesor mógł trzymać dodatkowe koce? Przypomniała sobie, że w noga łóżka stal stary kufer. Kiedy otworzyła wieko, zrozumiała, że nie służył jako przechowalnia koców. Uśmiechnęła się na widok znalezionego skarbu.
Jako pierwsze rzuciło jej się w oczy zdjęcie małego, ślicznego, czarnowłosego o czarnych oczach dziecka, stojącego obok surowo wyglądającej czarownicy. Kiedy przyjrzała się uważniej stwierdziła, że spogląda ona na dziecko z czułością. To musi być profesor ze swoją matką.
Odłożyła zdjęcie i podniosła czarne aksamitne pudełko. W środku znalazła piękny owalny diament, na cienkim pierścionku z platyny otoczony maleńkimi szmaragdami. Kamienie oplatały platynowe węże w kształcie liter SS. To był ten sam wzór, który widziała na zapince płaszcza. Oprócz tego w pudełku była jeszcze prosta platynowa obrączka. Czyżby to były ślubne pierścionki jego matki?
Nie mogła się powstrzymać i przymierzyła. Automatycznie dopasowały się do jej palców. Przez chwilę podziwiała błyski rzucane przez pierścionek, po czym zdjęła i schowała z powrotem do kufra. Poszperała głębiej i znalazła stary, wytarty, zielony dziecięcy kocyk. W jednym z rogów miał wyhaftowane litery SS. Dziecięcy kocyk Severusa! Miał go na zdjęciu.
Przysunęła kocyk pod nos i wciągnęła zapach. Nagle wpadła na pomysł. Wkrótce Boże Narodzenie, to będzie doskonały prezent. Wiem, że gdzieś mam jeszcze moje dziecięce rzeczy. Nie było ich w domu, kiedy śmierciożercy go podpalali, tego jestem pewna. Sprawdzę to zaraz jutro rano!
Ostrożnie odłożyła wszystkie rzeczy, za wyjątkiem kocyka i zamknęła kufer. Była podekscytowana swoim pomysłem, ale myślenie o swoich dziecięcych pamiątkach, przypomniała o jej o rodzicach. Smutne myśli powodowały, że czuła się gorzej niż zwykle. Do tego doszły myśli o wymuszonym małżeństwie i Hermiona wróciła do nauki, aby zagłuszyć gorzkie myśli.
Zdecydowała się na wczesną kolację, długą relaksującą kąpiel i ciekawą książkę do poduszki. Napełniła wannę gorącą wodą i dodała olejku lawendowego. Położyła głowę na oparciu wanny, zamknęła oczy i odprężyła się. Po jakiś trzech kwadransach zakończyła relaks wyszła z wanny i stwierdziła, że jest śpiąca. Ubrała się w zielony podkoszulek profesora Snape’a, który dostała od niego tydzień wcześniej. Był trochę za duży i sięgał je prawie do kolan, ale spała w tym każdej nocy. Kiedy skrzaty przyniosły wyprane rzeczy dopilnowała, aby położyły to z jej rzeczami.
Nie mogła uwierzyć, że jest aż tak zmęczona, była dopiero ósma wieczorem. Ułożyła się wygodnie na łóżku i sięgnęła po książkę. Wiedziała, iż profesor siedzi prawdopodobnie w gabinecie by jeszcze przed kolacją i powrotem do kwater sprawdzić prace domowe. Od tamtej... nocy... unikał jej i dotrzymywał słowa w sprawie biznesowej transakcji, pomimo że sypiali w jednym łóżku. Potrafi być taki... gorący... a potem gwałtownie staje się zimny i cyniczny, chociaż wewnątrz aż kipi od namiętności! Muszę znaleźć sposób, aby obalić ten mur, który postawił miedzy nami!
***
Dwie godziny później Severus usiadł przed kominkiem z szklanką Ognistej w ręce. Po jego porannej dyskusji z Hermioną uświadomił sobie, że jeżeli to prawo przejdzie to ona będzie musiała wyjść za mąż. I bez wątpienia ktoś będzie się o nią ubiegał. Nie tylko byli śmierciożercy, szukający sposobów do zemsty, czy ich synowie, ale inni również. Ona jest doskonałą partią! Mógłbym ubiegać się o nią, ale nie chcę zmuszać kobiety, która mnie nie kocha, do małżeństwa. Odmawiam! Zignorował głos w jego głowie, mówiący, Tak jak nie zmusiłeś jej do urodzenia twojego dziecka i oddania?
Westchnął ciężko i poszedł przygotować się do snu. Widok, który ujrzał po otworzeniu drzwi do sypialni, powstrzymał go w pół kroku. Hermiona leżała na łóżku w jego zielonym podkoszulku, włosy rozsypały jej się na poduszce a na piersiach miała nie zamkniętą książkę. To wyglądało tak domowo. Tak właściwie i na swoim miejscu.
Naprawdę mógłbym się przyzwyczaić do tego, że wracam wieczorem do domu i zastaję taki widok. Merlinie, ależ jest piękna! I w MOIM łóżku. Dajcie mi siłę!
Stwierdził, że zimny prysznic to doskonały pomysł. Pierwsze jęki usłyszał jak wychodził z łazienki. Zignorował je, podszedł do nocnej szafki i położył na niej różdżkę. Siadał właśnie na łóżku, kiedy usłyszał wwiercający się w uszy wrzask. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na Hermionę, która rzucała się na łóżku jakby była pod wpływem klątwy Crucio.
- NIEEEE! MAMO! TATO!
- Panno Granger! Proszę się obudzić!
Usiadła wyprostowana i zaczęła się trząść. Płakała i wrzeszczała z przerażenia tak głośno, że musiało ją być słychać w całym zamku. Zrobił pierwszą rzecz jaka przyszła mu do głowy; objął ją i mocno przytulił. Na początku się wyrywała, ale po chwili się uspokoiła. Jak tylko oprzytomniała, zakłopotana, delikatnie wysunęła się z objęć profesora.
- Przepraszam, profesorze. Widocznie jestem bardziej zestresowana niż myślałam. Właśnie dlatego miałam te koszmary – nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.
- To zrozumiałe. Jak długo pani je ma? – jak tylko spytał, wiedział, że to głupie pytanie. Oczywiście, że ma koszmary. Dlaczego wcześniej się nie domyśliłem!
- Od czasu zabójstwa moich rodziców i spalenia ich razem z Krzywołapem.
Krzywołap? A tak, ten jej kot. Teraz pamiętam.
- Wszystko w porządku, profesorze. Potrzebuję tylko chwilki, aby się uspokoić.
Snape spojrzał na dziewczyną, jej dolna warga zaczynała drżeć. – Bierze pani eliksir, bezsennego snu? – spytał.
- Tylko jeśli mam te koszmary trzy noce z rzędu, ale teraz nie mogę. Nie w ciąży.
Kiedy zobaczył jak po policzku Hermiony spływa pierwsza łza, bezwiednie rozłożył ramiona – Chodź tu. Dzisiejszej nocy pomogę ci zwalczyć twoje demony.
Z wdzięcznością przytuliła się do niego i po chwili usnęła. Severus gapił się w sufit i zastanawiał się, kto pomoże mu zwalczyć jego demony.
***
Przez następne tygodnie popadli w rutynę. Severus zawsze wstawał jako pierwszy i szedł pod prysznic. Potem wstawała Hermiona i przygotowywała się do kolejnego dnia.
Nadszedł dwunasty tydzień ciąży i z niecierpliwością oczekiwali na kontrolne spotkanie z Poppy. Pielęgniarka powiedziała Severusowi, ż będą mogli już usłyszeć bicie serca. Właśnie wychodzili, kiedy rozległo się walenie do drzwi. Psiakrew, pomyślał Severus.
- Wejść – wrzasnął, wściekły.
Drzwi otworzyły się i do środka, ostrożnie wszedł jeden z drugorocznych Ślizgonów. – Profesorze Snape, musi pan iść ze mną do pokoju wspólnego, sir. Bliźniacy Everly, znowu się biją i chyba Bryan złamał nos Ryanowi.
Snape wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Obrócił się w stronę rozbawionej tą sceną Hermiony – Równie dobrze może pani iść sama. Dojdę, jak tylko posprzątam ten bałagan.
- Jest pan pewny? Z przyjemnością zaczekam.
- Nie, idź sama. Nie chcę, aby Poppy musiała na panią czekać. Na szczęście, mogę sobie pozwolić na opuszczenie tej wizyty. – Mistrz eliksirów wydął szyderczo wargi. Hermiona była ubawiona jego sposobem wyrażania wściekłości i zawodu z powodu małych komplikacji.
- Jeśli jest pan pewny, sir, to idę.
Westchnął – Tak, idź już. Muszę się dostać do pokoju wspólnego zanim te dwa głąby coś jeszcze sobie uszkodzą.
Wyszli z mieszkania i ruszyli w przeciwnych kierunkach.
Po paru minutach witała się z Poppy.
- A gdzie Severus?
- Musiał się zając jakimiś uczniami, ale wkrótce powinien do nas dołączyć. Prosił, aby nie czekać na niego.
- Dobrze, wejdź na wagę, moja droga. Hmmm, nadal nie przybierasz, ale to nie szkodzi. Dzisiaj posłuchamy też bicia serca dziecka. – pielęgniarka wyjęła różdżkę i zmierzyła Hermionie ciśnienie krwi. Po czym wypowiedziała zaklęcie, aby usłyszeć serce dziecka.
W sali rozległo się głośne – dudum, dudum, dudum. W oczach Hermiony zalśniły łzy. Uśmiechnęła do Poppy i pociągnęła nosem. Zadowolona, że ktoś jest równie wzruszony jak ona. Było oczywiste, że Severus nie będzie.
- Poppy, czy mogłabym rzucić to zaklęcie później dla profesora? Będzie zawiedziony, że tego nie słyszał.
- Nie widzę przeszkód. Nauczę cię jak je rzucać.
Hermiona przećwiczyła zaklęcia i wróciła do mieszkania, dokończyć jedną z prac potrzebnych jej na studia. Nie chciała mieć żadnych zaległości. Chciała wcześniej skończyć studia, aby nie martwić się nimi w ostatnich miesiącach ciąży.
Po drodze do kwater widziała profesora rozmawiającego z Filchem. Snape był bardzo zdenerwowany. Domyślała się, że pytał się kiedy jej pokój będzie gotowy. Nie musiała stać blisko, aby usłyszeć co mówią, ponieważ oboje coraz bardziej podnosili głos.
Severus wszedł do ich kwater na dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. – Jak tam pani spotkanie? Słyszała pani bicie serca?
- Tak, ale zanim do tego przejdziemy, czy mógłby pan powiedzieć mi co Filch stwierdził na temat mojego pokoju? Zakładam, że właśnie o tym panowie rozmawiali?
- Tak – westchnął z rozdrażnieniem – twierdzi, ze nie jest w stanie na razie tego naprawić. Ma listę rzeczy, które musi zrobić i najwyraźniej pani pokój nie jest aż tak ważny. Więc, jak tam wizyta?
- Wszystko jest w porządku. Słyszałam bicie serca, a Poppy nauczyła mnie odpowiedniego zaklęcia. Chce pan posłuchać? – spojrzała na niego ciepłymi, czekoladowymi oczami i uśmiechnęła się.
- Naprawdę? Bardzo chętnie posłucham. – nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się kącikiem ust.
Hermiona z pietyzmem ujęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie – dudum, dudum, dudum – rozległo się w całym pokoju. To moje dziecko! Cichutki rytm serca. Bogowie, Severus nie możesz mnie odepchnąć!
Kiedy uniosła głowę miała łzy w oczach. Na pociemniałej twarzy profesora widać było uczucie, którego nie potrafiła sprecyzować. Wyglądało... jakby przestraszył się tego dźwięku. Nagle odchrząknął, powiedział, że już zaczynają się zajęcia i wyszedł z zawirowaniem czarnych szat.
Zamknął drzwi od swojego bura czołem oparł się o szorstkie drewno. Wziął głęboki wdech. Za dużo uczuć na raz. Widział grę emocji na twarzy Hermiony i widział jej miłość. Ona zaczynała kochać to dziecko i nie wiedział co o tym myśleć.
Ale jedno wiedział na pewno. Musi poważnie przemyśleć ten kontrakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz