środa, 28 marca 2012

Rozdział 1

Tytuł oryginału - The Reluctant Mother 
Link - http://ashwinder.sycophan...hp?sid=9754&i=1
Rozdziałów jest w sumie 13 i epilog. Każdy rozdział dłuzszy od poprzedniego. 



Rozdział 1

Severus Snape westchnął. Rozejrzał się po pokoju i skrzywił w duchu, widząc szczęśliwe twarze. Zwykle nie brał udziału w takich spotkaniach. Jednak na tym miał prawo być i dlatego starał się powstrzymać od szyderczych uwag. Dzisiejszej nocy miał otrzymać Order Merlina pierwszej klasy, za dokonania podczas wojny z Voldemortem. Minął rok od zakończenia wojny i dla Snape’a był to wystarczający powód, aby świętować. Tak, naprawdę chciał świętować. Jednakże, tego wieczoru wręczane były również inne nagrody i odznaczenia, a mowy polityków były nużące i monotonne. Nikt więc nie powinien się dziwić, że był znudzony.

Snape skupił uwagę na Draconie Malfoy’u. Było dużym zaskoczeniem, kiedy okazało się, że pracuje dla Zakonu. Dzięki długim rozmowom z chrześniakiem, Snape zorientował się, że Draco nie chciał służyć Voldemortowi, ale nie miał wyboru. Zaoferował więc chłopcu rolę szpiega. Nikt nie znał prawdy, z wyjątkiem niego, Albusa i Minerwy. Warto było zobaczyć minę przeklętego Pottera, kiedy w czasie ostatecznej bitwy, Draco wspólnie z Weasley’em ochraniał go bez najmniejszego wahania. Snape wykrzywił usta w ironicznym śmieszku, kiedy Draco gestem posiadacza objął w pasie Ginny Weasley, jak tylko zbliżył się do nich Potter. Tak, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Zwycięstwo Snape’a było słodko-gorzkie. Zwrócił co prawda honor nazwisku Snape, ale kto miał się z tego cieszyć? Jego matka, nie żyła od dłuższego czasu, a rodzeństwa i dzieci nie posiadał. I to był powód... jego dzisiejszej melancholii. Severus Snape zapragnął spadkobiercy.

Nie miał złudzeń, wiedział, że prawdopodobieństwo znalezienia wiedźmy gotowej wyjść za niego jest zerowe. Pomimo odznaczenia orderem Merlina, jego przeszłości nie dało się wymazać. Był tylko byłym śmierciożercą, a dzięki Knotowi i Prorokowi, cały czarodziejski świat o tym wiedział.

To dlatego zwrócił się do agencji, aby znaleźć zastępczą matkę dla swojego spadkobiercy. Agencja ta specjalizowała się w tego typu sytuacjach, wyszukiwała kobiety, które zgadzały się zostać zastępczą matką. Wydawało się to idealnym rozwiązaniem – przynajmniej wtedy.
Mógłby znaleźć odpowiednią kobietę, która urodziłaby jego spadkobiercę. Istniał tylko jeden problem, potrzebował również zastępczego jajeczka. Zwiększało to koszty przedsięwzięcia, ale było go na to stać. Bycie ostatnim z rodu miało swoje plusy, nie musiał się dzielić spadkiem po przodkach. Agencja przygotowała dokumenty paru wiedźm, a Snape podchodził do każdej rozmowy z taką samą determinacją, z jaką stawał przed Voldemortem. Jednakże po, chyba piątej rozmowie, zaczął tracić nadzieję. Każda kolejna czarownica była gorsza od poprzedniczki i Snape musiał w końcu przyznać, że żadna się nie nadaje.

Westchnął ciężko, kiedy przypomniał sobie dlaczego odwołał ostatnie spotkanie z kolejną kandydatką. Panna Shufford była amerykanką, mugolskiego pochodzenia. Akurat ten fakt nie miał najmniejszego znaczenia. Zmniejszało to szanse urodzenia charłaka, oraz wystąpienia innych wad genetycznych, jak to ostatnio dość często zdarzało się w rodzinach czystej krwi. Snape, poparł nawet nowe prawo małżeńskie, które ostatnio zaproponował Knot. Musiało ono przejść jeszcze przez cały proces legislacyjny, a Snape nie miał chciał tak długo czekać. Po za tym nie miał zamiaru skazywać swojego dziecka na takich rodziców jakich miał on sam. Nie, ponieważ odczuł skutki aranżowanych małżeństw na własnej skórze, chciał zapewnić swojemu spadkobiercy lepsze dzieciństwo. Nie chciał, aby jego dziecko stało się kimś takim jak on.

Panna Shufford; spotkanie z nią to była katastrofa od samego początku. Przyszła na spotkanie z najbardziej niedorzecznym i nie na miejscu uśmiechem jaki kiedykolwiek widział. Po jego pierwszym pytaniu nie miał wątpliwości, że się nie nadawała. Uczyła się w szkole Magii i Czarodziejstwa w Salem, fakt, była to szkoła z tradycjami, ale ona wydawała się tam nie pasować. Dowiedział się, że została wydalona po piątym roku ze względu na rozwiązły tryb życia. Przyjechała do Londynu, aby rozpocząć nowe życie, ale potrzebowała funduszy i dlatego zgłosiła się do agencji. Powiedzieć o niej, że jest niekompetentna to niedomówienie. Nawet nie potrafiła wymienić dwunastu sposobów zastosowania smoczej krwi! Nie, nie nadawała się. Nie miał zamiaru żyć z matką dziecka, ale chciał hmm „dobrego towaru” i odpowiedniej inteligencji.

Dobrze, była jedna czarownica, z którą byłby w stanie zbudować jakiś związek, ale wiedział, że lepiej będzie pozbyć się tej obsesji. Wspomniana wiedźma nie wydawała się zainteresowana czymś więcej niż tylko służbowymi stosunkami. Myśli Snape’a skierowały się ku pannie Granger, najmądrzejszej czarownicy swoich czasów. I, ta błyskotliwa wiedźma miała u profesora Severusa Snape’a dług życia.

Zdarzenie to, miało miejsce podczas ostatniej bitwy. Tak bardzo byli skupieni na tym, aby Chłopiec – Który –Przeżył miał wolną drogę do Voldemorta, że na nic innego nie zwracali uwagi. Snape spojrzał na Hermionę, akurat w momencie, kiedy Antonin Dołohow, rzucił w jej kierunku Avadę. Dołohov, od czasu pamiętnej klęski w ministerstwie, szukał okazji aby zemścić się na pannie Granger i teraz miał doskonałą okazję. Nie myśląc, Snape przyciągnął ją do siebie, tak, że klątwa minęła dziewczynę o centymetry. Wtedy, spokojnie patrząc w oczy swojemu Mistrzowi Eliksirów, stwierdziła – Dziękuję, zawdzięczam panu życie.

Kiedy Snape, spojrzał w te błyszczące podekscytowaniem oczy, natychmiast przez myśl przemknęło mu kilka sposobów w jaki mogłaby go spłacić. Był mężczyzną i nie był ślepy, Hermiona Granger wyrosła na piękną młodą kobietę. No, może nie było to klasyczne, modelowe piękno, ale jednak, a jeszcze w połączeniu z jej inteligencją. Przez ostatni rok obserwował ją w trakcie lekcji, zauważając jej pełne usta i zgrabne dłonie i nie mógł powstrzymać myśli co jeszcze mogłaby nimi zrobić. Widział jak jej oczy zachodzą mgiełką, kiedy udał jej się kolejny eliksir. Zastanawiał się ile wysiłku musiałby włożyć w to aby te czekoladowe oczy zasnuła mgiełka, gdyby była rozciągnięta pod nim... niestety nigdy do tego nie dojdzie, tego był pewien.


Ale panna Granger była mu coś winna. Ona nie miała pojęcia jaki pomysł przyszedł do głowy jej nauczycielowi Eliksirów, kiedy przypomniał sobie jej słowa.
Dziś nadszedł ten dzień. Severus Snape, niezwykły Ślizgon, odbierze dług.
Będzie miał swoją zastępczą matkę tak czy inaczej.