czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 9

Rozdział 9

Dni zaczęły Hermionie mijać tak szybko, że zlewały się w jeden. Skoncentrowała się na studiach, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i Severus zaczynał się niepokoić o jej zdrowie. Nie wiedział, że chce wcześniej ukończyć studia, dziewczyna nie chciała go o tym informować. A teraz uczyła się tak intensywnie jak przed owutemami, dlatego postanowił ją o to zapytać.

- Panno Granger, czy mogłaby mi pani powiedzieć, co, na wszystkie świętości, robi pani otoczona tymi książkami. Zachowuje się pani jakby przygotowywała się do sesji, a jest dopiero pierwszy tydzień listopada. Jeśli dobrze pamiętam sesje zaczynają się dopiero przed przerwą świąteczną.

Hermiona poparzyła w górę na profesora i zastanawiała się czy powiedzieć mu prawdę. Kończyła już te studia. Zda wszystkie egzaminy jeszcze przed semestralną sesją – Nie uczę się na sesję. Ale i tak teraz zaczynałabym przygotowania do niej. Do przerwy świątecznej pozostało niewiele czasu. – odpowiedziała szybko i wróciła do przeglądania materiałów.

- Dlaczego więc tak intensywnie się pani uczy, jeśli mogę spytać?

Westchnęła. Wiedziała, że nie zostawi jej w spokoju, dopóki nie dowie się całej prawdy. Przeklęty nietoperz! Interesuje się mną w nieodpowiednich momentach!
- Uczę się do końcowych egzaminów. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to ukończę studia wraz z zakończeniem semestru. – wyjaśniła zirytowana jego przeszkadzaniem.

- Dlaczego? Jak pani to załatwiła?

Hermiona z hukiem zatrzasnęła książkę i obrzuciła Snape’a rozdrażnionym spojrzeniem. Było jasne, że jeżeli nie wyjaśni mu wszystkiego dokładnie, to z dzisiejszej nauki nic nie wyjdzie.
- To proste. Kiedy zostałam zamknięta w tym przeklętym zamku, w którym nie ma zbyt wiele do roboty, to wolałam się skoncentrować na studiach. Moi profesorowie powiedzieli mi, że skoro moja praca nad zaklęciami była zawsze doskonała to mogę ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. Zgodziłam się. W takiej sytuacji w ostatnich miesiącach ciąży nie będę musiała się martwić studiami.

To jest właśnie mała Wiem –To – Wszystko, którą znam i kocham! – Rozumiem. Tylko niech się pani nie przemęcza i nie zapomni coś zjeść. Piła pani dziś eliksir witaminowy?

- Tak, tak, wzięłam. Piję go codziennie. I psiakrew, dobrze o tym wiesz! – warknęła i po chwili westchnęła – Przepraszam, sir. Jestem rozdrażniona. Bolą mnie plecy i jeszcze te rozchwiane hormony. – burczała. By nie wspomnieć o ty, że śpię w twoim łóżku i nie mogę cię dotknąć! To sprawia, że WARIUJĘ!

Severus bez słowa stanął za Hermioną i zaczął masować jej ramiona. Czuł jak sztywnieje pod jego palcami by po chwili się odprężyć. – Ummm, jak dobrze – zamruczała. Snape uśmiechnął się pod nosem i zsunął niżej ręce zwiększając nacisk palców. Hermiona mruczała jak zadowolony kot. Pochylił głowę i wciągnął zapach jej włosów. Upajające! W sekundzie zorientował się, co robi i lekko się odsunął. Kiedy jego ręce dotarły do niższej części pleców, wyczuł mocno naprężone mięśnie i zaczął je rozmasowywać.

Dziewczyna, jak tylko poczuła palce profesora na ramionach, zesztywniała. Nie była pewna jak zareaguje na tę fizyczną bliskość, ale zdecydowała się odprężyć i cieszyć tą chwilą. To było zbyt dobre, aby to przerwać. Merlinie! Czy on właśnie obwąchuje moje włosy? Dlaczego? Napięła się, kiedy znalazł bolące miejsce, ale po chwili poczuła ulgę.

Oboje podskoczyli, gdy w pokoju aportował się skrzat domowy. Snape poczuł rozdrażnienie, że mu przerwano i musiał przestać dotykać Hermiony. Nigdy wcześniej nie miał tak wielkiej ochoty, by zignorować to stworzenie.

- Co tam masz? – spytała grzecznie Hermiona.

- Przepraszam, panienko, sir, ale mam trzy listy.

- Dziękujemy. Jeśli to wszystko to możesz już odejść – Severus wiedział, że, że zabrzmiało to za ostro, ale mocno odczuł utratę kontaktu z ciałem Hermiony. Nawet, jeśli to był tylko masaż.

Hermiona rzuciła mu surowe spojrzenie i uprzejmie podziękowała skrzatowi. Stwierdziła, że dwa z listów były do niej. Kiedy otworzyła pierwszy, jęknęła głośno.

Severus uniósł brew – Zła wiadomość?

- Nie. Pani Malfoy urządza wieczór panieński dla Ginny na parę tygodni przed ślubem. Tego samego dnia, kiedy Draco będzie miał wieczór kawalerski. To jest właśnie moje zaproszenie. Mamy przynieść ze sobą jakąś nocną bieliznę. Domyślam się, że dostał pan zaproszenie na wieczór Dracona?

- Tak. Przypuszczam, że będę zmuszony pójść na te nikomu nie potrzebne przyjęcie – powiedział, kiedy przeczytał zaproszenie. – Dobra zabawa dla chłopców typu Pottera – sarknął pod nosem. Na twarzy profesora ukazało się umiarkowane zainteresowanie. – To będzie pierwsza sobota grudnia. Zwykle takie wieczory urządza się nieco bliżej ślubu, nieprawdaż?

Roześmiała się – Zazwyczaj tak. Ale według mojego listu Ginny powiedziała Draconowi, że będzie musiał mieć więcej czasu, aby oprzytomnieć po imprezie. Nie chce żeby na ślubie jej mąż wyglądał na zmęczonego. Pragnie, aby ten szczególny dzień był idealny.

Snape potrząsnął głową. Ta dzisiejsza młodzież. Pamiętał jak byli pijani, on i Lucjusz na wieczorze kawalerskim tego ostatniego. – Weźmiesz udział w przyjęciu panny Weasley? - Chciałbym zobaczyć jak przymierzasz tę bieliznę, ale w moim podkoszulku też wyglądasz pięknie.

- O, tak. Już się cieszę na ten wieczór. Tylko z niechęcią myślę o powrocie do Malfoy Manor. Prawdopodobnie w ten weekend wybiorę się na zakupy. Dowiem się czy Luna, Tonks i Susan mają trochę wolnego czasu. Może mogłybyśmy zjeść razem lunch. W mugolskim Londynie jest takie miejsce Coco de Mer, które chciałabym odwiedzić.

- Postaraj się nie przemęczyć. Nadal nie przybiera pani na wadze tyle ile powinna. Nawet nie widać, że jest pani w ciąży. – Już nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz się zaokrąglać z powodu mojego dziecka. Będziesz jeszcze piękniejsza, o ile to w ogóle możliwe.

Hermiona przewróciła oczami – Jestem dopiero w trzynastym tygodniu. Będę ogromna jak dom i chodząc będę kołysać się na boki, wielkie dzięki! – wtedy będę wyglądać jak przerośnięty wieloryb i nie będziesz w stanie na mnie patrzeć. Otworzyła kolejny list i uśmiechnęła się – Minerwa zaprasza mnie dzisiaj na herbatę. Bardzo się cieszę, rzadko ją ostatnio widuję.

- Jesteś w stanie zaniedbać na kilka godzin swoją naukę z powodu herbaty? – spytał sarkastyczne i rzucił jej uśmieszek. Wygląda pięknie, kiedy się irytuje i nadal łatwo ją sprowokować.

- Hmmm- założyła ręce na piersiach – Przepraszam, że traktuję moją naukę tak poważnie. Naprawdę chciałabym skończyć studia podczas przerwy świątecznej i tak zrobię. Kiedy dziecko się urodzi, będę mogła spokojnie poszukać profesora, który przyjmie mnie na roczny staż.

- Coś nie tak z profesorem Flitwickiem? Do czasu narodzin dziecka, pan Boot powinien skończyć już swój staż u niego.

Hermiona wpatrzyła się, w profesora, uważnym wzrokiem. Nieczuły DRAŃ! – Ponieważ, sir, mieszkałabym w tym samym miejscu, co moje dziecko, którego nigdy nie poznam. Nie byłabym w stanie tego znieść, wiedząc, że on lub ona jest tuż pode mną w lochach!

Z ciężkim sercem zebrała swoje książki i odłożyła na miejsce przed wyjściem do Minerwy. Miała tylko nadzieję, że jej mentorka nie zauważy jej przygnębionej twarzy i smutku w oczach.

Severus westchnął ciężko. Co ja sobie myślałem sugerując to? Rzeczywiście jestem draniem bez serca. Nie, tylko nieczułym. Nie chciałem jej zranić. Tylko, wydawało się tak naturalne, że zawsze będzie w pobliżu. Naprawdę muszę przemyśleć ten kontrakt. Wplótł palce w swoje tłuste włosy. Jedynym powodem, dla którego podtrzymuję tę fasadę zimnego drania i biznesowej transakcji jest to, że muszę być przygotowany na jej odejście po urodzeniu dziecka. Czy byłbym w stanie załatwić jej pracę w pobliżu dziecka i mnie? Zawsze byłem silny i potrafiłem ukrywać swoje emocje. Dlaczego nie miałbym trochę ustąpić?

Wstał i przywołał skrzata z herbatą i ciasteczkami, przyzwyczaił się do tego rytuału. Kiedy popijał gorący płyn zaczął rozmyślać.

To jest oczywiste, ona naprawdę kocha to dziecko. Powinienem to przewidzieć. Cóż mogła zaszkodzić jej obecność w życiu dziecka? Może wtedy zacznie też żywić jakieś uczucia do mnie i moglibyśmy stać się prawdziwą rodziną. A jeśli nie, to przynajmniej dziecko będzie miało dwoje kochających rodziców.

Oczywiście, jeżeli do tego nie dojdzie to Hermiona wedle nowego prawa będzie zmuszona wyjść za mąż. Wziąć ślub i mieć dzieci z innym mężczyzną! Nagle do niego dotarło. CHOLERA! Jeśli będzie musiała wziąć ślub i urodzi inne dziecko to wtedy wszystko możliwe, że jednocześnie będą w Hogwarcie! Zastanawiam się czy myślała tym! Jeżeli będzie miała inne dziecko to MOJE będzie zawsze na drugim miejscu! Nie chcę, aby moje dziecko zostało odepchnięte przez matkę, już raczej wolę, aby wogóle nie miało matki.

Ale, Hermiona by tego nie zrobiła. Za bardzo kocha i daje z siebie. Za bardzo gryfońska, aby zrobić to własnemu dziecku. Kochałaby je. Już kocha. To nie jest łatwa decyzja. Potrzebuję czasu, żeby to dokładnie przemyśleć.

Z kolejnym ciężkim westchnieniem, poszedł sprawdzać eseje uczniów. Nie podejmie tej decyzji pochopnie. Wiedział jednak jedną rzecz. Hermiona kocha jego dziecko. Pytanie czy potrafiłaby kochać jego.

Być może powinienem przestać nalegać na traktowanie tego jak bezsensownej biznesowej transakcji. Nie jesteśmy głupi. To coś dużo bardziej osobistego niż transakcja. Może moglibyśmy zacząć od tworzenia przyjaźni i zobaczyć jak to się dalej potoczy. Nie muszę podejmować tej decyzji dzisiaj.
***

Hermiona przybyła do Minerwy dokładnie o czasie. Czekała już na nią filiżanka jej ulubionej Earl Grey. Usiadła i z wdzięcznością wzięła zaoferowany napój.

- Cześć Hermiono. Jak tam sprawy z tobą i Severusem? Jakieś nadzieje na renegocjację kontraktu? – spytała starsza czarownica i upiła łyk herbaty.

- Nie za duże w tej chwili. Jest o wiele bardziej oficjalny niż kiedykolwiek. Uświadamiam to sobie za każdym razem, kiedy słyszę z jego ust „ panno Granger”! – wiedziała jak to brzmi, ale po ostatnim komentarzu Minerwy nie mogła powstrzymać goryczy.

Minerwa uniosła brew. Jej była uczennica wydawała się bardzo spięta. Hmmm, co się dzieje w tych lochach? Wiedziała, że emocje dziewczyny zaraz zaczną wrzeć, więc zdecydowała się zmienić temat.

- Jakiś postęp w naprawie twojego pokoju? Ostatnio wyglądało to tragicznie. – I nie będzie naprawiony przez cały czas twojego pobytu tutaj, jeśli może to w czymś pomóc!

Hermiona westchnęła – Nie, pan Filch mówi, że ma listę pilniejszych rzeczy do zrobienia. Widocznie mój pokój nie jest zaliczony do ważnych spraw. Dumbledore twierdzi, że pracuje nad magiczną integralnością, ale to zajmuje sporo czasu.

- Rozumiem. A gdzie w takim razie śpisz? – Minerwa uśmiechnęła się w duchu. Doskonale wiedziała, gdzie śpi dziewczyna.

Przy tym pytaniu gryfonka się zarumieniła – Dzielę łóżko z profesorem Snape. Nie patrz tak na mnie. Nic się nie wydarzyło! – I to nie była moja decyzja. – ale profesor mówi, że jeżeli moja sypialnia nie będzie gotowa do gwiazdki to będzie zmuszony znaleźć mi inne kwatery blisko niego.

Och nie! Nie możemy do TEGO dopuścić! Będę musiała natychmiast porozmawiać z Albusem! – Jestem pewna, że do tego nie dojdzie, Hermiono. Filch z pewnością zdąży naprawić twój pokój. Jakie macie plany na święta? Obchodzimy je w, Hogwarcie, ale o tym wiesz.

- Umm, nie wiem jak on, ale ja w Boże Narodzenie, prawdopodobnie spędzę parę godzin w Norze. Zawsze tak robiłam, nawet, kiedy moi rodzice żyli. – Żałuję, że MY nie robimy żadnych planów razem!

- Jestem pewna, że Weasleyowie nie będą mieli nic przeciwko jego obecności. Czemu go nie zaprosisz? Zwykle i tak siedzi w zamku. – A tak, będzie wyglądało, że jesteście parą.

- Nie wiem, być może. Co myślisz na temat prawa małżeńskiego, które proponuje Knot? Wydaje się trochę… przestarzałe… nie sądzisz? – Hermiona zwinnie zmieniła temat.- Mam na myśli aranżowanie małżeństw w tych czasach.

Minerwa spojrzała na nią uważnie, nieznacznie zaskoczona – Hermiono, trudne czasy wymagają trudnych decyzji. Musimy zapewnić sobie dalsze istnienie naszego świata. Myślę, że to dobry pomysł, chociaż chciałabym, aby czarodzieje mugolskiego pochodzenia nie musieli być zmuszani. Niestety nie mamy innego wyboru.

Wstrząsnęło to dziewczyną. Miała nadzieję, że Minerwa zgodzi się z nią. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała – Rozumiem, że coś musimy zrobić, ale to prawie jak niewolnictwo! Poza tym zaznajomiłam się z zagadnieniem czarodziejskich małżeństw. One są zawierane na zawsze! Bez możliwości rozwodu! Z zaklęciem wierności, żadnych kochanków, jeżeli jesteście małżeństwem! A co jeśli byłabym zmuszona poślubić kogoś takiego jak Crabbe, albo Goyle?? Co bym wtedy zrobiła? – O Merlinie, a jeśli rzeczywiście będę musiała poślubić jednego z nich? To za dużo jak na mnie!

- Hermiono, uspokój się!. Do czasu ustalenia tego prawa, jeżeli jeszcze będziesz wolna to możesz znaleźć kogoś odpowiedniego dla siebie i wziąć ślub! – na przykład Severusa Snape’a!

Hermiona znów szybko zmieniła temat – Wybierasz się na wieczór panieński Ginny?

Mentorka uniosła brew na kolejną zmianę tematu, ale pominęła to milczeniem – Tak, dostałam zaproszenie. Przypuszczam, że również się tam wybierasz?

- Tak, mam zamiar zapytać dziewczyn, czy nie chcą pójść w ten weekend na zakupy do mugolskiego Londynu. Chcę odwiedzić Coco de Mer. Masz ochotę do nas dołączyć?

- Dziękuję, ale nie mogę. W sobotę jest moja kolej, aby przypilnować uczniów w drodze do Hogsmeade, ale bawcie się dobrze. Dobrze ci zrobi jak od czasu do czasu wyjdziesz z tych zatęchłych lochów.

Hermiona roześmiała się i rozluźniła. Powiedziała swojej ulubionej profesorce o wcześniejszym ukończeniu studiów. Minerwa była bardzo szczęśliwa. Była dumna ze swojej uczennicy i powiedziała jej to. Dziewczyna zarumieniła się i stwierdziła, że czas najwyższy wracać do nauki.

Jak tylko Hermiona wyszła, Minerwa błyskawicznie udała się do Albusa. Szła tak szybko jak tylko mogła.
***

Hermiona była tak pochłonięta nauką, że ledwie odnotowywała fakt upływających dni. Chciała uzyskać jak najlepsze wyniki. Martwiła się, była mugolskiego pochodzenia i podejrzewała, że ciężko będzie jej znaleźć mistrza zaklęć, który przyjmie ją na staż. Chciała, więc, aby jej stopnie nie były pretekstem do odrzucenia podań.
Była bardzo zajęta, a jednak zdołała zauważyć lekkie zmiany w zachowaniu Severusa. Miedzy innymi, pozwolił jej mówić do siebie po imieniu. Powiedział, że już czas najwyższy, by przestali zwracać się do siebie tak oficjalnie i Hermiona nie mogła być szczęśliwsza. Dla niej była to oznaka zażyłości, ponieważ bardzo rzadko pozwalał komuś na taką poufałość.

Nadszedł dzień przyjęcia Ginny. Hermiona nie mogła się doczekać, kiedy znów zobaczy przyjaciółkę, nawet, jeśli to oznaczało towarzystwo Lucindy Malfoy. Przeglądała właśnie szafę i zastanawiała się na ubiorem na wieczór, kiedy ktoś zapukał. Kto się dobija tak wcześnie w sobotę?

Usłyszała głos Severusa – Wejść – weszła do salonu, aby sprawdzić, kto przyszedł. Ku jej zaskoczeniu był to Filch.

- Dyrektor prosił mnie, abym zszedł na dół i zerknął na pokój panny Granger, profesorze Snape.

Serce Hermiony zamarło. Nie chciała wrócić do samotnego sypiania. Cieszyła się budzeniem każdego ranka u boku Severusa.

Snape rzucił woźnemu groźne spojrzenie – Świetnie. Zaczynaj więc. Wiesz gdzie to jest.

Trwało to pół dnia, ale pokój został doprowadzony do porządku.
Hermiona westchnęła – Dobrze, wygląda na to, że już nie będę ci przeszkadzać moją obecnością w twoim łóżku, Severusie – próbowała potraktować to lekceważąco, ale mówiła to z ciężkim sercem.

Severus nie wiedział, co sądzić o wyrazie twarzy dziewczyny. Wyglądała na rozczarowaną.
- Racja, jeśli jednak twoje koszmary powrócą, nie wahaj się przyjść do mnie. Nie chcę, abyś przechodziła przez to sama. – Każdy pretekst jest dobry, żebyś wróciła do mojego łóżka.

- Jeśli mam być szczera to one nasilają się zwykle podczas świąt. Nie jestem pewna czy pamiętasz, ale właśnie o tej porze moi rodzice zostali zamordowania – nienawidziła przyznawać się do słabości właśnie jemu, ale taka była prawda.

- Rozumiem – powiedział i rzeczywiście zrozumiał. Widział ile kosztowało ją to wyznanie, a ponieważ nie mogła brać eliksiru bezsennego snu, potrzebowała jego pomocy. Postanowił jej to ułatwić. A co dopiero mnie! usiłował przekonać samego siebie – Może więc, przemyślisz pozostanie w moim łóżku podczas świat i do czasu ukończenia studiów. Wiem, że stres też wywołuje u ciebie koszmary, a sądzę, że jestem w stanie tolerować twoją obecność jeszcze przez miesiąc.

Spojrzała na niego rozpromienionym wzrokiem – Jesteś pewny? Nie chcę zmuszać cię do niczego więcej – Błagam, powiedz, tak!

- Tak. Byłoby więcej problemu, jeśli musiałbym, co noc biegać do twojej sypialni, aby obudzić cię z koszmaru.

- Racja, nie pomyślałam o tym – zarumieniła się – muszę teraz przygotować się do przyjęcia. Nie chcę się spóźnić. A ty? Przygotowany na dzisiejszy wieczór?

- Tak gotowy jak to tylko możliwe – stwierdził szyderczo.

- Naprawdę nie masz ochoty pójść?

Severus westchnął. – Hermiono, mój pomysł na spędzenie wieczoru ma mało wspólnego z siedzeniem w knajpie na Nokturnie z pijanymi, kopcącymi cygara czarodziejami. Na dodatek śliniącymi się na widok tańczących i zdejmujących ubranie wiedźm – potrząsnął ze wstrętem głową. Wołałbym sprawdzać prace domowe przy kominku i patrzeć na ciebie jak pochłaniasz książki.

Co on miał na myśli mówiąc o rozbierających się wiedźmach? STRIPTIZERKI? Wiem, że to mugolski zwyczaj, ale nie myślałam, iż czystokrwiści czarodzieje także tak się zabawiają. Zastanawiam się czy Ginny wie. OCH! Zastanawiam się czy Narcyza Malfoy wie. Molly? Minerwa? A co mnie obchodzi, co robi Severus? Sekundę później w usłyszała w głowie odpowiedź na to pytanie, Ponieważ go kocham, właśnie dlatego!

Severus przyglądał się Hermionie z zastanawiającym wyrazem twarzy. Wygląda prawie jakby była… zazdrosna.

- Więc dla ciebie to nie będzie dobra zabawa?

Zachichotał w duchu. Tak, zdecydowanie zazdrosna. – Nie, nawet kiedy byłem młodszy nie zachwycały mnie takie imprezy.

- Mam nadzieję, że mimo wszystko mile spędzisz czas – mam nadzieję, że NIE BĘDZIESZ się dobrze bawił – idę wziąć kąpiel.

Uniósł brew, kiedy wyszła z pokoju. Naprawdę, bardzo interesujące.

Parę godzin później czekał na nią w salonie. Chciał ją odprowadzić do Malfoy Manor i z Lucjuszem iść na przyjęcie. Gdy tylko weszła zaparło mu dech.

Miała na sobie mugolską sukienkę, prostą, ale na niej wyglądała ślicznie. W stylu empire z marszczonym dekoltem, opadającą luźno do kostek. W kolorze ciemnej czekolady. Ktoś nie poinformowany nie zauważy, że jest w ciąży, ale Severus widział drobne zmiany w jej sylwetce. Spojrzała na niego uśmiechając się. Po raz kolejny zabrakło mu tchu. Jej oczy były pełne wyrazu i ciepłych błysków, po prostu promieniała.

O rany, pomyślała, Severus wygląda świetnie. Zbyt dobrze jak na imprezę ze striptizerkami!

Ubrany w nieformalne szaty, oczywiście czarne, ale z srebrnymi i zielonymi wstawkami na kołnierzu i obrzeżach. Ta sama zapinka do płaszcza w kształcie węży ze szmaragdowymi oczyma. Zrobił coś, czego nigdy przedtem nie widziała; spiął włosy skórzanym rzemieniem.

Merlinie, pomocy! Ależ on jest seksowny!

Uśmiechnął się lekko i zaoferował jej ramię – Gotowa?

- Tak, chodźmy. Nie martw się moim powrotem, dziewczyny powiedziały, że dopilnują, abym bezpiecznie dotarła do domu. Chcę, abyś się dobrze bawił. – Byle nie za dobrze!

- Jestem zadowolony, że to słyszę. Nie wiem, kiedy wrócę, więc nie czekaj na mnie - w duchu śmiał się z jej ponurego wyrazu twarzy.

Lucjusz czekał na nich w holu. Chciał jak najszybciej odejść od tych wszystkich wiedźm, chichoczących w salonie. Severus uśmiechnął się z zadowoleniem – Lucjusz, czyżbyś nie mógł się doczekać, kiedy stąd wyjdziesz?

Blondyn obrzucił przyjaciela ponurym spojrzeniem szarych oczu – Severus, słucham ich paplania o ślubach, bieliźnie i bogowie wiedzą, o czym jeszcze, już od czterdziestu pięciu minut. Oczywiście, że chcę już stąd wyjść!

Hermiona roześmiała się głośno, ogrzewając Severusa swoim śmiechem – Więc lepiej już idźcie. Bawcie się dobrze – i nie zastanawiając się nad tym, co robi pocałowała Severusa w policzek.

Lucjusz uśmiechnął się domyślnie na widok rumieńca swojego przyjaciela. To samo zrobiła Narcyza, kiedy się żegnali, jakieś pięć minut temu. Oni nie rozumieją jak dobrze razem wyglądają? A Severus ma jej to za złe!

Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, zjawił się Dippy po płaszcz dziewczyny. Panowie aportowali się, a Hermiona z uśmiechem ruszyła w stronę salonu.

Ginny siedział pośrodku ogromnego stosu prezentów. Uśmiechała się promiennie, wyglądała na bardzo zakochaną i szczęśliwą. Hermiona posłała przyjaciółce ciepły uśmiech. – Cześć Ginny!

- Hermiona, jak się cieszę, że cię widzę. A gdzie Minerwa? Myślałam, że przyjdziecie razem.

- Severus mnie odprowadził, chciał się spotkać z Lucjuszem. Minerwa zaraz powinna się pojawić.

Lucinda Malfoy uniosła brew i obrzuciła dziewczynę uważnym spojrzeniem – A więc teraz to jest Severus?

Gryfonką skuliła się wewnętrznie. Głos Lucindy działał na nią jak skrobanie paznokciem po szkle – Tak, panno Malfoy. Severus poprosił, abym nazywała go po imieniu.

Lucinda spuściła wzrok – Rozumiem – W porządku trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Muszę znaleźć sposób, aby odsunąć tę szlamę od Severusa. Miałam go PIERWSZA! Ale do tego czasu mogę się zabawić z tą szlamą.

Hermiona przesunęła się nieznacznie widząc zły uśmiech Lucindy skierowany w jej stronę. Co jej przyszło do głowy! Wygląda na niebezpiecznie zadowoloną!

- Usiądź koło mnie, Hermiono – Tonks zauważyła złe spojrzenie Lucindy, które tamta rzuciła jej przyjaciółce i nie podobało jej się to.

- Dzięki. Ginny, a co będą robili dzisiaj mężczyźni? – Hermiona chciała się dowiedzieć czy jej przyjaciółka była świadoma planów Draco na dzisiejszy wieczór. Nie wspominając o reszcie dziewczyn.

-Co powiedział Lucjusz, Narcyzo? Idą do klubu na Nokturnie? Mam nadzieję, że Draco będzie się dobrze bawił – uśmiechnął się rudzielec.

- Tak, sama fiukałam do odpowiedniej agencji i zamawiałam dziewczyny. Będą dzisiaj mieli arabski wieczór. Wszystko, co najlepsze dla naszych chłopców! Powinni mieć dobrą zabawę, Ginewro.

Hermionę ogłuszyło t stwierdzenie – Chcesz powiedzieć, że nie masz nic przeciwko temu, aby ślinili się na widok roznegliżowanych panienek? Pani Weasley, pani również?

Panie zachichotały, łącznie z Tonks – Hermiono, oni będą tylko patrzeć jak one się rozbierają i nic więcej.

- Dlaczego jesteście tego takie pewne? Będą pijani! Po pijanemu mogą zrobić rzeczy, których później będą żałować! – nie mogła uwierzyć w spokój tych kobiet. Sama myśl, że Severus mógłby się przespać z jedną z tych striptizerek sprawiała, że robiło jej się niedobrze.

Pani Weasley z rozbawieniem popatrzyła na Hermionę – Hermiona, pozwól sobie powiedzieć co się wydarzy. Mężczyźni pójdą do tego klubu, upiją się dobrą whisky, wypalą parę wyśmienitych cygar i będą się dobrze bawić. Potem będą striptizerki tańczące egzotyczne tańce, a na koniec panowie wrócą do domu, gdzie my zbierzemy korzyści.

- Tak - uzupełniła Narcyza – i to bez jakiejkolwiek wysiłku z naszej strony – wszystkie panie wybuchnęły śmiechem.

- Wszystko ładnie, ale kawalerowie –dodała Lucinda, patrząc na Hermionę – tacy jak Severus, mogą skorzystać z tego, co zostało im zaoferowane.

Hermiona sapnęła ze złości po tej uwadze. Nie skorzystał z TWOJEJ oferty, prawda kochanie?

Luna wyczuwając rozterki przyjaciółki stwierdziła – Powiedziałabym raczej, że to pasuje do Goyla, lub Crabbe’a, ewentualnie, do Zabiniego, ale z pewnością nie do profesora Snape’a!

Panna Malfoy roześmiała się nieprzyjemnym śmiechem – Nie stawiałabym na to. Będzie pijany i jest tylko mężczyzną.

Może, więc pójdziesz i znajdziesz go, kochana LUCY, pomyślała Hermiona, to mogłaby być twoja jedyna szansa.

- Jestem gotowa otworzyć prezenty – Ginny chciała przerwać tę wymianę zdań zanim zamieni się w kłótnię.

- Proszę kochanie najpierw otwórz ten ode mnie – Narcyza spojrzała z czułością na dziewczynę, która uszczęśliwiła jej syna. Z początku było ciężko, nie tylko z powodu przynależności Malfoyów do Voldemorta, ale z powodu wydarzeń na pierwszym roku Ginny. Wszyscy wiedzieli, że to Lucjusz dał pamiętnik Toma, dziewczynie. Użył jej do własnych egoistycznych celów i był wściekły, kiedy plan nie wypalił. Jak Draco i Ginny zaczęli się spotykać, było to trudne zarówno dla Malfoyów jak i Weasleyów. Nie były z tego powodu szczęśliwe.
Jak tylko okazało się, że myślą o sobie poważnie, rodziny usiłowały odłożyć wzajemne uprzedzenia dla dobra swoich dzieci. Lucjusz przeprosił Ginny i resztę Weasleyów za swoje zachowanie i oba rody zaczęły się wzajemnie poznawać. Mieli długą drogę do przejścia, kosztowało ich to sporo wysiłku, ale wszystko szło lepiej niż oczekiwali.

Ginny uśmiechnęła się do przyszłej teściowej i wzięła prezent. Wstrzymała oddech, kiedy otworzyła pudełko. W środku była szmaragdowo - zielona nocna koszulka ozdobiona przy dekolcie delikatnymi cekinami. Miała rozcięcie do uda, a dekolt w kształcie litery „ v” sięgał prawie do pępka. Do kompletu był satynowy szlafroczek. – To jest cudowne!

- Draco uwielbia jak nosisz zielony kolor – wyjaśniła Narcyza.

- Dziękuję – Ginny odłożyła prezent i sięgnęła po następny.

- To ode mnie – odezwała się Minerwa.

- O, witaj Minerwo, nie widziałam jak weszłaś.

- Dopiero, co. Wysłałam prezent wcześniej, abyś dostała na czas. – wyjaśniła profesorka i rozsiadła się w fotelu.

Była to kolejna koszulka, tym razem w kolorze czerwonym ze złotymi nitkami wszytymi w stanik. – Jakie śliczne!

- Tak, - zgodziła się Minerwa – Nie chcemy przecież, aby Draco zapomniał, że jego żona jest gryfonką, prawda?

Nagle zrobiło się bardzo wesoło. To przełamało lody i po chwili kobiety plotkowały wesoło, a Ginny otwierała kolejne pudełka. Wreszcie dotarła do prezentu od Hermiony.

- Gin, to ode mnie. – powiedziała, kiedy przyjaciółka oglądała szatę i szlafroczek koloru kości słoniowej.

- Jakie to delikatne.

Lucinda zerknęła na szatę, przewróciła oczyma i uśmiechnęła się z afektacją – Czyż to nie romantyczne? Proszę kochana Ginewro, odpakuj mój. Chciałam, aby najlepszy był otwarty na końcu.

- Kwestia gustu – stwierdziła Minerwa cierpko.

Dziewczyna wzięła prezent z rąk przyszłej cioci. Rozerwała opakowanie i wciągnęła powietrze z zakłopotania. – Umm, dziękuję, ciociu Lucindo. Nie wiem co powiedzieć.

- Kochanie nie siedź tak, pokaż wszystkim – rozkazała Lucinda.

Nerwowym ruchem Ginny wyjęła rzeczy z pudełka. Pierwszą rzeczą był dziwnie wyglądający wazon. Lucinda zabrała go z rąk oniemiałej Ginny – Zobacz kochanie – po czym wyszeptała – Vibreo – wazon zaczął zmieniać kształt i po chwili panna Malfoy trzymała w ręce wibrator.

- Kiedy nie będzie już wam potrzebny po prostu powiesz Scourgify, w celu oczyszczenia, następnie Vaseo i wibrator powróci do poprzedniego kształtu. W ten sposób możesz trzymać to na nocnej szafce.

Przyszła panna młoda zrobiła się bardzo czerwona. Było jasne, że jest skrępowana takim prezentem. Jednak wyciągnęła z pudełka następne sprzęty. Skórzane kołnierze, łańcuchy i kajdanki.

- Dziękuje ciociu – powiedział z wymuszonym zadowoleniem i pośpiesznie wszystko odłożyła.

- Gdzie pani to dostała, panno Malfoy? – spytała Susan. Kiedy poczuła na sobie zaskoczone spojrzenia, wzruszyła ramionami i dodała – Neville potrafi czasami zaskoczyć – i znowu głośny śmiech rozładował atmosferę.

Po lekkiej kolacji złożonej z delikatnej zupy i sałatki, Narcyza wręczyła każdej po małym pudełku – To moje prezenty dla was, mam nadzieję, że sprawią wam przyjemność.

Wszystkie panie dostały prześliczne satynowe koszulki nocne. Każda w innym kolorze. Hermiona dostała bardzo prześwitującą.

- Panno Granger – Lucinda zamruczała jak kot, który usiłuje pokazać pazury – Mam nadzieję, że będzie na panią pasować. Wygląda pani jakby przybrała, co najmniej jakieś dziesięć kilo. W Hogwarcie muszą dobrze panią karmić.

- Ośmielę się powiedzieć, że Hermiona straciła na wadze, odkąd przebywa w zamku – stwierdziła Minerwa, patrząc pogardliwie na blondynkę.- Z jakiego powodu interesuje panią jej waga? – Hermiona otworzyła usta ze zdumienia. Minerwa znowu wystąpiła jako jej adwokat. - Bo interesuje, prawda?

Tonks mimowolnie rozjaśniła nastrój, przesuwając się do Hermiony - Hej, Hermiona! Czy kiedykolwiek wcześniej widziałaś taką piękną w kolorze gumy do żucia, satynową koszulkę? – jej ciotka Narcyza dobrze ją jednak znała. Kolor koszulki pasował do włosów młodej aurorki. – Harry będzie zachwycony.

Dziewczyna uśmiechnęła się do Tonks z wdzięcznością za ten przerywnik – Tonus, jestem już zmęczona i bolą mnie plecy. Będę wracać do zamku.

- W porządku, skorzystamy z sieci fiuu. Chcę iść do domu i przygotować się na powrót Harry’ego – sugestywnie uniosła brwi. Pożegnały się grzecznie z gospodynią oraz przyszłą panną młodą i odebrały płaszcze od skrzata.

Po powrocie do Hogwartu, Hermiona zdecydowała się na długą relaksującą kąpiel. Nie była w stanie pozbyć się z umysłu obrazu Severusa i striptizerek. Nie przeżyłaby, jeżeli Severus uprawiałby seks z inną kobietę. Jakąkolwiek inną kobietę skoro ona tak chętnie mu się ofiarowała. Z ciężkim westchnieniem wyszła z wanny, wytarła się i założyła zielony podkoszulek Snape’a.

Zdecydowała, że dzisiejszej nocy śpi we własnym łóżku. Nie chcę spać z nim w jednym łóżku po tym jak kochał się z inną. Przymknęła oczy i po policzkach potoczyły się łzy. Usnęła.
***

Severus Snape był na najlepszej drodze do upicia się. Po posiłku złożonego ze steku z pieczonymi ziemniakami, cała grupa zeszła do klubu. Potem była tylko Ognista, najlepsze brandy i kubańskie cygara.

Jednakże obojętnie ile pił, nie potrafił pozbyć się z umysłu widoku twarzy Hermiony i jej pełnego wyrazu spojrzenia. Wiedział, że była zazdrosna, kiedy dowiedziała się, że na imprezie będą striptizerki. Na myśl o tym poczuł dziwne ciepło w sercu. Może wtedy mówiła prawdę? Może to nie były skutki eliksiru. Nie dawało mu to spokoju.

Bawili się już około dwóch godzin, kiedy zaczęła grać arabska muzyka i najpiękniejsze oddaliski jakie kiedykolwiek widział rozpoczęły swój taniec.

Mężczyźni skupili się wokół sceny, aby uzyskać lepszy widok. Byli wystarczająco pijani, aby nie krępował ich widok kręcących bioder. Co poniektórzy sami, bezwiednie, ruszali biodrami. Crabbe i Goyle nawet się ślinili.

Lucjusz spojrzał na Severusa, chcąc sprawdzić czy się dobrze bawi. Przyjaciel był pogrążony w myślach i nawet nie zerknął na tańczące dziewczyny. Czas na małą zabawę!

Malfoy przywołał jedną z dziewczyn i szeptem udzielił jej jakiś instrukcji. Po czym podszedł do starego przyjaciela.

- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz Severusie. Zasługujesz na przyjemną noc, przyjacielu.

- Dziękuję Lucjuszu. To najlepszy wieczór od dłuższego czasu.

Lucjusz zachichotał. Czego jeszcze nie było od dłuższego czasu? – Co sądzisz o dziewczynach? Śliczne, prawda?

Severus uśmiechnął się z zadowoleniem. – Tak, myślę, że dziś w nocy kilka wiedźm będzie miało miłą niespodziankę, kiedy panowie wrócą do domu. Spodziewam się, że uprzedziłeś Narcyzę, by była gotowa na twój powrót.

- Ona wie. Sama zamawiała te dziewczyny. Ośmielę się twierdzić, że oczekuje na to tak samo jak ja.

Zanim Severus zdołał odpowiedzieć, jedna z dziewcząt zbliżyła się do niego i zaczęła swój taniec. Lucjusz wycofał się, aby móc z boku obserwować przyjaciela. Celowo wybrał właśnie tę dziewczynę, ciekawy reakcji Severusa.

Kobieta zahipnotyzowała Severusa. Zwodniczo kręciła biodrami zbliżając się do niego. Jedną ze swoich szarf zarzuciła mu na szyję i wznowiła swój leniwy taniec. Kręciła prowokacyjnie biodrami, to zbliżając się do mężczyzny to znów oddalając się. Severus wpatrywał się w nią z pod przymrużonych powiek. Stawał się coraz bardziej pobudzony, kiedy powolnymi ruchami ściągała z siebie kolejne rzeczy i wpatrywała się w niego lodowato błękitnymi oczami.
Ma zimne niebieskie oczy. Nie są takie jak Hermiony, w kolorze czekolady, ciepłe, pełne wyrazu. Długie proste blond włosy; z pewnością nie jak jej, brązowe loki. Płaski, twardy brzuch. Nie jak lekko zaokrąglony brzuch Hermiony noszącej jego dziecko. Która czekała na niego w domu.
Severus jęknął i kobieta przyjęła to jako uznanie dla jej wysiłków. Założyła mu ręce na szyję, jedną nogę przełożyła mu przez biodra i zaczęła wykonywać posuwiste ruchy.

- Wystarczy – Severus delikatnie odsunął tancerkę i podszedł do baru.

Lucjusz stłumił swoje zadowolenie, zanim dołączył do niego przy barze. – O co chodzi Severusie? Nie podobał ci się taniec? Specjalnie wybrałem ją dla ciebie, mając na uwadze twoje gusta.

- Gusta się zmieniają, Lucjuszu.

- Naprawdę? - Lucjusz uśmiechnął się z zadowoleniem – W jakim kierunku poszły twoje, przyjacielu? Czyżby coś w rodzaju brązowowłosych gryfonek?

- Nie bądź absurdalny, Lucjuszu! Hermiona tylko nosi mojego spadkobiercę i to wszystko co jest między nami – nie, żebym ci powiedział, gdyby było inaczej!

Lucjusz tylko uśmiechnął się domyślnie do mistrza Eliksirów – Jeśli tak mówisz. Napij się przynajmniej, jeśli nie interesują cię panie.

Blondyn odszedł, a Snape po zamówieniu szklanki Ognistej rozejrzał się po sali klubowej. Rozbawił go lekko widok Albusa między dwoma tancerkami. Mam nadzieję, że Minerwa nie będzie spała, kiedy on wróci do Hogwartu.

Po chwili wszystkie kobiety były nagie, tańczyły już nie tylko na scenie, ale wmieszały się w tłum panów. Niektóre nawet schroniły się, z nielicznymi chętnymi, po kątach. Żonaci i zaręczeni czarodzieje nie mieli żadnych obiekcji by tylko patrzeć. Snape stawał się coraz bardziej pobudzony obserwując te sceny. Był już nieźle pijany, jako, że sam wypił całą butelkę whisky Ogdena.

Trzeba mu przyznać, że tylko nieznacznie się chwiał, kiedy szukał Draco, by się pożegnać. Gdy w końcu go znalazł, zachichotał pod nosem. Draco siedział na krześle opierając ręce na udach; striptizerka stała nad nim okrakiem i wykonywała prowokujące ruchy. Severus zorientował się jak bardzo zadowolony jest chłopak widząc spore wybrzuszenie w jego spodniach i jego zarumienioną twarz. Nie wspominając o ciężkim oddechu.

Rozejrzał się wokół ciekawy, co wyrabiają Potter i Weasley; praktycznie to samo co Draco, stwierdził po chwili. Mógł się założyć, że impreza wkrótce dobiegnie końca, ponieważ panowie już długo nie wytrzymają. Zdecydował się nie przerywać chrześniakowi, znalazł proszek Fiuu i wrócił do swoich kwater. Na dzisiejszy wieczór Albus przewidująco odblokował swój i Severusa kominek.

Wyszedł z kominka w salonie. W głowie mu huczało, a inna cześć ciała domagała się natychmiastowego rozładowania. Musiał sobie ulżyć. Potrzebował Hermiony. Wszedł do sypialni i stwierdził, że jego łóżko jest puste. Pierwszą myślą było, że jej się coś stało, ale nie, z pewnością by go zawiadomili. Bezszelestnie wślizgnął się do jej sypialni. Spała.

Dla niego była piękna i na dodatek w jego koszulce. Leżała na plecach, mógł więc zobaczyć delikatny wzgórek brzucha i krzywiznę piersi. Pachwina Severusa pulsowała coraz gwałtowniej. Słyszał jej oddech i lekkie westchnięcia. Pragnął jej rozpaczliwie. Ostrożnie usiadł na krawędzi łóżka, delikatnie uniósł jedną stopę dziewczyny i zaczął muskać ustami jej palce. Przesunęła się lekko – Krzywołap, przestań!

Severus zachichotał i przesunął językiem przez kształtną łydkę dziewczyny, aż do samego kolana. Hermiona uniosła się na łokciach, spojrzała prosto w czarne oczy i sapnęła ze zdziwienia.

- Dlaczego nie jesteś w moim łóżku, Hermiono? Myślałem, że rozmawialiśmy na ten temat. – powiedział, poczym przeniósł swoją uwagę na drugą nogę Hermiony.

- Pomyślałam, że lepiej jeśli dzisiaj będę spała u siebie. - Opanuj się dziewczyno! – Co robisz? – co ty MI robisz?

Nie odpowiedział. Kontynuował pieszczoty. Ku jego zadowoleniu, jęknęła cicho – Jesteś pijany? – spytała.

Zamiast odpowiedzieć na pytanie, stwierdził prosto – Pragnę cię. Wróć do mojego łóżka, do naszego łóżka, Hermiono.

Nie wiedziała co powiedzieć. Pragnęła go, ale był pijany. Jeżeli wróci z nim do łóżka to czy rano nie będzie tego żałował i nie stwierdzi, że to wina alkoholu? Przemknęło jej przez myśl czy nie był ze striptizerką, ale odrzuciła to, wtedy nie byłby tak pobudzony. Kiedy się zastanawiała, Severus przerwał pieszczoty, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.

Delikatnie położył dziewczynę na ich łóżku; sam zdecydował, że to ich. Uniosła głowę i spojrzała na niego ciepłymi brązowymi oczyma. Wiedział, że przepadł. Usiadł obok i obrzucił ją zaborczym spojrzeniem. Oblizał usta i pochylił się by jej skosztować. Nie pocałował jej kiedy ostatnio miał szansę i stwierdził, że był idiotą. Zdawał sobie sprawę, że większością jego działań kieruje alkohol, ale nic go to nie obchodziło. Hermiona była trzeźwa i to było najważniejsze. Miała pełną kontrolę na swoim zachowaniem i nie skarżyła się.

Zesztywniała przy pierwszym zetknięciu ich ust. Tak bardzo go pragnęła i teraz wyglądało na to, że to jest odwzajemnione. Jednak nie mogła się pogodzić z faktem, że Severus jest pijany!

- Severus, przestań. Jesteś pijany – wyszeptała.

Severus ostatni raz skubnął jej usta i przesunął pocałunki na szyję dziewczyny. Pomiędzy pocałunkami wymruczał jedwabistym głosem – Pragniesz mnie, Hermiono? Jeżeli powiesz nie, to w tym momencie przestanę i będziesz mogła wrócić do swojego łóżka. Jeśli jednak twoja odpowiedź brzmi, tak, to proszę, pozwól mi kontynuować.

... Hermiona nie była w stanie jasno myśleć, czując na skórze jego usta, które wprawiały ją w drżenie...

- Tak – jęknęła.

- Tak, co? – nie przerywał pieszczot i uśmiechnął się do siebie kiedy krzyknęła.

- Tak, Severus, pragnę cię.

To było wszystko, co chciał usłyszeć. Sunął ustami coraz niżej, do pępka i musnął językiem to cudowne zagłębienie. Tu jest moje dziecko. NASZE dziecko. Bogowie, kocham cię, Hermiono!

Następne chwile zabrały oboje do prywatnego raju…

… Severus opadł na łóżko i przyciągnął do siebie dziewczynę, całując jej twarz. Odwzajemniła gorący, namiętny pocałunek. Tak bardzo cię kocham!

Po chwili zmęczenie wzięło górę i Hermiona zasnęła w ramionach Severusa. Przez zamglony mózg mężczyzny przedzierały się niespokojne myśli. Czy właśnie jeszcze bardziej wszystko skomplikowałem? Czy postąpiłem dzisiaj samolubnie kochając się z nią w ten sposób? Mam wrażenie, czy ona naprawdę mnie pragnie? Nie chcę, aby rano żałowała. Westchnął i kiedy zasypiał myślał tylko o jednym. Ona tak dobrze pasuje do moich ramion.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 8

Rozdział 8

Severus wrócił do kwater w podłym nastroju i z bólem głowy. Usiadł w ulubionym fotelu przed kominkiem i potarł nos palcami. Dlaczego rok w rok go to spotyka? Nie mam pojęcia dlaczego przeklęty Albus nieustannie nalega, aby Ślizgoni i Gryfoni mieli razem zajęcia. Chyba po to żeby mnie torturować! Mimo, iż Czarny Pan został pokonany, te dwa domy nadal ze sobą rywalizowały.

I na dodatek w tym roku miał w klasie aż dwóch Nevillepodobnych! Poważnie zastanawiał się, czy nie zwiększyć liczby obowiązkowo posiadanych kociołków do dwóch. Z ciężkim westchnieniem wstał i poszedł obudzić pannę Granger. Powinna coś zjeść i zacząć się uczyć. Kiedy otworzył drzwi jej pokoju stwierdził, że jej tam nie ma i łóżko nie wygląda jakby ktoś na nim spał. Niedobrze. Kiedy wychodziłem była wyraźnie zmęczona. Nie powinna się zaniedbywać!

Odwrócił się i ruszył do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdził, że śpi na jego łóżku z rozrzuconymi włosami i sennym uśmiechem na twarzy. Wyglądała bardzo… apetycznie. Cholera! Czy to nigdy nie przestanie boleć? Merlinie jest coraz piękniejsza. To się staje coraz trudniejsze; odrzucać to, co tak chętnie wydaje się oferować!

Podszedł do łóżka i delikatnie potrząsnął ją za ramię – Panno Granger, proszę się obudzić.

- Severus- prawie jak westchnięcie. Ledwo usłyszał.

Odchrząknął głośno i spróbował ponownie – Panno Granger! Czas na obiad, proszę się obudzić!

Obróciła się na plecy, powoli otwierała oczy, westchnęła i uśmiechnęła się leniwie. Po chwili zrozumiała że wpatruje się w czarne oczy profesora Snape. Błyskawicznie wyskoczyła z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i musiała uczepić się profesora, aby wrócić do równowagi. Była lekko przerażona faktem, że przyłapał ją śpiącą w jego łóżku.

- Coś nie tak z pani łóżkiem? – Severus uniósł brew.

- Nie, sir. Byłam po prostu bardzo zmęczona. Przymknęłam oczy tylko na chwilę. – zarumieniła się, jej wyjaśnienie brzmiało kulawo nawet we własnych uszach. Spuściła głowę, niezdolna patrzeć w te ciemne płonące oczy.

- Jakby nie było, wolałbym, aby od tej chwili spała pani w swoim łóżku i nie ingerowała w moją osobistą przestrzeń! Proszę pamiętać, nie jest pani przyjacielem, ani członkiem rodziny zaproszonym z wizytą. Pani spłaca swój dług i jest to, jak powiedziałem wcześniej, czysto biznesowa transakcja.- Przypominam sobie czy jej?

Hermiona znów zrobiła się czerwona, ale tym razem z tłumionego gniewu. Och, niech będzie sobie zimnym łajdakiem, jeśli tego właśnie chce. Biznesowa transakcja? Nie ma sprawy! Dlaczego nie może mnie traktować jak wtedy, kiedy pracowaliśmy nad eliksirem? W takim człowieku się zakochałam! Zwęziła oczy i spojrzała na Snape’a – Oczywiście, profesorze, jeżeli pan chce, aby to była zimna, bezosobowa transakcja, to tak będzie!

Z tymi wyszła z pokoju i weszła do kuchni, aby w spokoju zjeść obiad. Severus w ponurym nastroju poszedł na obiad do Wielkiej Sali.

Następnych kilka tygodni było stresujące, zarówno dla Hermiony jak i Severusa. Pomiędzy jej nauką na studia i jego lekcjami nie mieli wiele czasu, aby porozmawiać. Ich stosunek rzeczywiście stawał się biznesową transakcją. Nienawidzili tej sytuacji, ale oboje byli zbyt uparci, żeby zrobić pierwszy ruch.

Jedyną dobrą rzeczą były ustępujące nudności. Zbliżał się ósmy tydzień ciąży i nudności występowały już tylko rano. Była za to wdzięczna, miała popołudnia i wieczory spokojne. Większość wieczorów spędzali razem przed kominkiem ignorując się nawzajem. Któregoś wieczoru siedzieli jak zwykle zajęci swoimi sprawami, kiedy ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Severus westchnął ciężko i poszedł otworzyć, Hermiona uniosła głowę znad swojego eseju.

Snape’a zszokował widok Albusa w śmiesznych lawendowych szatach przestępującego niecierpliwie z nogi na nogę. Za nim stała Minerwa, Draco oraz Ginewra. Co u diabła oni tutaj robią? – Mógłbyś mi powiedzieć, czemu zawdzięczam tę wizytę? Albo zapomniałem, że urządzam jakieś przyjęcie?

Oczy Dyrektora zamigotały – Severus, mój chłopcze! Draco i śliczna Ginewra przyszli przedyskutować ze mną uroczystości ślubne i pomyśleliśmy, że zejdziemy do lochów i zobaczymy jak sobie radzicie.

Severus westchnął cierpiętniczo – I będziemy tak stali w progu? Wejdźcie.

Zadowolona grupka weszła do salonu i rozsiadła się wokół kominka. Hermiona szybko posprzątała swoje książki i pergaminy – Zamówić herbatę, profesorze? – popatrzyła na niezadowolonego współlokatora. Nareszcie jakaś przyjazna rozmowa! Profesor nie wygląda na zadowolonego. A kogo to obchodzi! Jestem zadowolona z towarzystwa, już tak dawno nie widziałam moich przyjaciół!

Hermiona rzuciła się w wir studiów, aby zamaskować swoje uczucia. Raniło ją traktowanie przez profesora i dlatego przez ostatnie tygodnie prawie nie wychodziła z zamku. Jej profesorowie powiedzieli, że jeżeli nadal będzie tak intensywnie pracować to może ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. I to właśnie zamierzała zrobić.

Zanim Snape zdążył się odezwać, wtrącił się Albus – Z przyjemnością się napijemy. Hermiono. Przyszliśmy tu, aby przedyskutować wasze role w ceremonii ślubnej.

Dziewczyna zamówiła napoje u skrzatów. Kilka minut później dostarczono tacę z herbatą, śmietanką i herbatnikami. Każdy, oprócz Severusa sięgnął do tacy.

- Dobrze, więc zacznijmy – warknął Snape – nie mam całej nocy!

- Wujku – zaczął Draco – chcieliśmy się dowiedzieć czy mógłbyś reprezentować powietrze, a Hermiona element ziemi – był lekko zdenerwowany, sięgnął po swoją filiżankę i zapchał się ciastkiem. Ostatni raz widział swojego ojca chrzestnego, kiedy Hermiona była chora. Severus nie wyglądał wtedy na zadowolonego, teraz również. Mam nadzieję, że ci troje wiedzą, co robią, mieszając się do spraw Snape’a i Hermiony. Słowo daję, jak on się dowie, że miałem z tym coś wspólnego to zażąda mojej głowy!

- Z przyjemnością, Ginny! – pisnęła Hermiona – Ciężko się przyzwyczaić do myśli, że już za dwa miesiące bierzesz ślub! – nagle, dziewczyna zalała się łzami. Wszyscy, specjalnie Severus, spojrzeli na nią z paniką w oczach. – To nic, nic. To tylko głupie hormony – wyszlochała.

- A jak tam ciąża, Hermiono? – spytała Minerwa – układa się tak jak planowałaś? – wbiła oczy w dziewczynę i sięgnęła po herbatnika. .

Hermiona wiedziała o co naprawdę pyta Minerwa. Czy Severus zmienił zdanie odnośnie wychowywania dziecka. To pytanie ją przygnębiło, wszystko z powodu muru jaki postawił miedzy nimi Severus.

- Wszystko idzie bardzo powoli, Minerwo – spojrzała uważnie na starszą czarownicę – ale, przynajmniej nudności ustępują. – westchnęła i upiła łyk Earl Greya.

- Kiedy masz następną wizytę u Poppy, moja droga? – spytał Albus.

- W następnym tygodniu. Jestem już w ósmym tygodniu i teraz wystarczą comiesięczne wizyty.

- To takie ekscytujące, Hermiono! Ja wychodzę za mąż, a ty będziesz miała dziecko! – Ginny podskoczyła z radości.

- Panno Weasley – zawarczał Snape – Panna Granger nie będzie miała dziecka! Ona tylko dostarcza mi spadkobiercę i nic więcej. Myślę, że jej przyjaciele nie powinni mieć kłopotów z zapamiętaniem tego! – robił się coraz bardziej wściekły. Panna Weasley mówiła o tym jakby byli małżeństwem i teraz będą jedną dużą, szczęśliwą rodziną! Dręczyła go ta myśl. Dręczy cię to, stary, ponieważ widzisz to dziennie w swojej wyobraźni.

Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Severusa. Robił wrażenie jakby tego nie zauważył. Hermiona odchrząknęła, zamrugała oczami, aby odpędzić łzy i zapytała drżącym głosem – Kt, … kto będzie reprezentował ogień i wodę, Ginny? – załamał jej się głos i dla wszystkich stało się oczywiste, że wstrzymuje łzy. Starał się powściągnąć emocje, które podchodziły jej go gardła domagając się wypuszczenia. Nie będę płakać! Zaczynam się zastanawiać czy zostało w nim coś z człowieka, w którym się zakochałam. Ostatnio jest tak zimny i nieczuły dla mnie, traktuje mnie, jakbym w jego oczach, była nie lepsza od skrzata domowego.

Zanim Ginny zdążyła odpowiedzieć na jego zarzuty w łazience rozległ się głośny hałas i z sypialni Hermiony zaczęła się wylewać woda.

- Och, mój Boże. Co się stało?- krzyknęła Minerwa. Zabrzmiało to podejrzanie fałszywie.

Severus upuścił swoją filiżankę i wpadł do pokoju Hermiony z nią samą następującą mu na pięty. Pokój był jedną wielka ruiną. Z rur pomiędzy sypialnią a łazienką wylewały się strumienie wody, wprost na łóżko dziewczyny. Całe pomieszczenie szybko wypełniało się wodą. Sypialnia została kompletnie zniszczona. Z rozerwanej rury wystawała głowa Jęczącej Marty.

- Oops, - roześmiała się Marta – ale narobiłam bałaganu! Hermiona miałaś mnie odwiedzać! Obiecywaliście mi to razem z Harrym, ale minęły wieki odkąd was widziałam. – nadęła wargi – o ile to możliwe u ducha. Po czym z głośnym jękiem zniknęła w toalecie.

- Zwariowała? Nie odwiedzaliśmy ją z Harrym chociaż go o to prosiłam i ona teraz zalewa mi pokój?- wrzasnęła dziewczyna. Wyciągnęła różdżkę i wskazała na rozerwaną rurę – Reparo! – poleciały iskry i nic się nie stało – co się dzieje? – podniosła różdżkę do oczu i przyjrzała się jej zaintrygowana.

- Pozwoli pani, panno Granger? – z szyderczym uśmiechem, Snape uniósł własną różdżkę – Reparo. – i znowu iskry i nic. Severus obrócił się do swoich gości i wbił i nich gniewne spojrzenie. Widać było niebezpieczne błyski w jego czarnych oczach.

- Na galopujące druzgotki, co się tutaj dzieje – zażądał odpowiedzi. Przez chwilę, sześć par oczu mierzyło się wzrokiem przy dźwiękach lejącej się wody.

- Nie mam pojęcia – Ginny, zafascynowana przyglądała się rzece płynącej przez pokój przyjaciółki.

- Niedobrze – brwi Minerwy uniosły prawie do linii włosów.

Draco stał za plecami Ginny. Dla Severusa wyglądało to tak, jakby chłopak się ukrywał. I tak było, Draco starał się nie rzucać w oczy. Zanim Snape zdążył odezwać się do chrześniaka, wtrącił się Albus.

- Pozwól mi się tym zając, Severusie – Dyrektor uniósł starą, wytartą różdżkę – Reparo – rzucił mocnym głosem. Tak jak poprzednio, parę iskier i zero poprawy.

- Hmmm, Marta musiała naruszyć magiczną integralność pokoju. Spróbuję jeszcze raz – wytarł różdżkę o szaty i znowu wskazał na pękniętą rurę – Finia Cataracta!

Na ten rozkaz woda przestała lecieć, ale szkoda została już wyrządzona. Severus wymamrotał pod nosem kilka przekleństw. Podłoga zniknęła pod wodą, a lóżko Hermiony nie nadawało się do niczego. Jeżeli jego podejrzenia były słuszne nie mogli magicznie naprawić szkód, dzięki niefrasobliwości Jęczącej Marty.

- No cóż – w oczach Albusa migotały znajome iskierki – To już nie powinno stanowić problemu. Muszę tylko przestudiować zaklęcia nałożone na zamek, aby przywrócić wszystko do normy. To zajmie mi trochę czasu, ale może Filch da radę tymczasowo naprawić rurę.

- Pozwól mi proszę posprzątać ten bałagan, Hermiono. Musisz mieć gdzie dzisiaj spać. – Minerwa chciała się do czegoś przydać. Wskazała różdżką na łóżko – Scourgify! – i nic się nie wydarzyło. – Och, niedobrze, naprawdę – zmartwiła się pozornie Minerwa.

- Domyślam się, że będę musiała poprosić skrzaty o jakąś turystyczne łóżko – westchnęła Hermiona – Będziesz w stanie to niedługo naprawić, Albusie?

- Oczywiście! To żaden kłopot – pogładził się po długiej brodzie – właściwie jeszcze nigdy nie musiałem tego robić. Będę musiał zerknąć do Księgi Procedur Dyrektorskich i dowiedzieć się dokładnie – odpowiedział, Albus.

- To nieprawdopodobne, aby to był pierwszy raz, Albusie – rozdrażniony ton Severusa nie pozostawiał wątpliwości co o tym sądzi – to chyba nie jest pierwszy przypadek naruszenia magicznej integralności zamku.

- Nawet jeśli zdarzyło się coś takiego, to w tej chwili nie potrafię sobie tego przypomnieć – Dyrektor rozpaczliwie starał się zgasić iskierki rozbawienia w oczach.

Czworo gości obrzuciło się porozumiewawczymi spojrzeniami. – No cóż, Hermiono, Severusie, wygląda na to że macie bałagan do posprzątania, więc zostawimy was samych. A naprawa może potrwać jakieś dwa miesiące – Dyrektor przegrał walkę ze swoim rozbawieniem i spojrzał na Snape’a rozjaśnionymi oczami.

O co tej czwórce chodzi? – Około dwóch miesięcy? To śmieszne! – Severus nie mógł się powstrzymać od szyderczej uwagi - Byłbyś tak dobry i podesłał tutaj Filcha. Jestem pewien, że on poradzi sobie z tym bałaganem.

- Oczywiście, mój chłopcze! To będzie pierwsza rzecz jaką zrobię – zaraz z rana. Po czym cała czwórka jak najszybciej wyszła z kwater Severusa.

Kiedy byli pewni, że są poza zasięgiem słuchu profesora Snape’a, Ginny roześmiała się radośnie. – Udało się! Mówiłam wam, że uda mi się namówić Jęczącą Martę.

Jasno błękitne oczy Albusa skrzyły się radością – Tak, wszystko zgodnie z planem. Teraz będzie musiała spać w jego sypialni, nawet jeśli skrzaty doniosą jakąś kanapę. Chociaż szczerze w to wątpię!

Draco i Minerwa nie wyglądali na przekonanych.

- Nie jestem pewien. Tych dwoje wyglądało bardzo spiętych. – Draco spojrzał na Minerwę, oczekując, że potwierdzi jego słowa.

- Tak, właśnie - przytaknęła starsza czarownica – muszę się z tym zgodzić. Chyba zaproszę Hermionę na herbatę w przyszłym miesiącu. Odczekam trochę i zobaczę jak postępują nasze plany.

- Wszystko pójdzie świetnie – Ginny nie miała wątpliwości.

- Musze przyznać, Albusie, że twoje zaklęcie odpychające, które rzuciłeś na wodę, było doskonałe. Gdybym nie widziała jak to robisz sama byłabym skonfundowana – stwierdziła Minerwa.

- Dziękuję, Minerwo. Czy wolno mi powiedzieć, ze twoje umiejętności również okazały się nadzwyczajne?

Ginny śmiała się głośno, a Draco tylko kręcił z rezygnacją głową.

***


Goście opuścili lochy zostawiając Hermionę gapiącą się na swój pokój z niedowierzaniem. Z ciężkim westchnieniem zwróciła się do Snape’a – No dobrze, wygląda na to, że będę musiała spać w pana łóżku, dopóki ten bałagan nie zostanie wyczyszczony. Chyba, że naprawdę zmusi mnie pan do spania na kanapie. – Cóż, to jedyna droga by dostać się do jego łóżka, pomyślała z radością.

- Absolutnie nie, panno Granger! Merlinie! I gdzie mam ją ulokować?

- Jak pan chce, ale to pan ciągle przypomina mi, że noszę jego spadkobiercę i w takim przypadku odmawiam spania na kanapie czy łóżku turystycznym! Proszę się nie obawiać profesorze, nie mam zamiaru wykorzystać pana podczas snu! – Może! – No chyba, że to pan chce spać na kanapie...

Tak, ale ja mogę zacząć dobierać się do CIEBIE! Severus westchnął i potarł palcami nos, jakby chciał powstrzymać nadchodzący ból głowy. – Pozostanie pani na swojej połowie łóżka, a ja na mojej!

- Bułka z masłem – dziewczyna odwróciła się, żeby sprawdzić w jakim stanie jest łazienka. Wszystko w idealnym porządku. Jak Marta to zrobiła? Hermiona stwierdziła, że przyda jej się długa, odprężająca kąpiel. Severus dał jej jeden ze swoich podkoszulków, aby miała w czym spać, więc weszła do łazienki w przypływie buntu nie zamknęła drzwi na klucz.

***

Pierwszy tydzień dzielenia z Hermioną łóżka, był dla Severusa czystą torturą. Zasypiali zawsze na swoich połowach, a budzili się w ramionach drugiego. Cztery raz musiał brać zimnym prysznic! To szaleństwo! Zachowuję się jak niewyżyty piątoroczny uczeń!

Nadeszła kolejna wizyta u Poppy. To był dopiero koniec ósmego tygodnia i ciąża nie była jeszcze widoczna, ale Hermiona z niecierpliwością czekała na zmiany swojego organizmu. Kogo chcę nabrać? Muszę przypominać sobie, że to nie jest moje dziecko! Ale... to jest moje dziecko. Moje i Severusa.

- Panno Granger, gotowa do wyjścia?

- Tak, tylko przełożę moje rzeczy – na szczęście zdołali uratować większość rzeczy Hermiony. Ucierpiało głównie łóżko i podłoga. Niestety, obojętnie jakiej magii próbowali nic nie dawało rezultatu. Pokój nie nadawał się do użytku.

Poppy już na nich czekała – Witajcie, Hermiono, przebierz się w tę szpitalną koszulę i usiądź na łóżku. Muszę cię przebadać. Nie martw się, to rutynowe badania na tym etapie ciąży. Do następnych będziesz mogła się ubrać. Severus podczas tej części poczekaj na zewnątrz.

Wychodząc sali usłyszał jak Pomona każe Hermionie stanąć na wagę.

- Myślałam, że przez ten czas trochę przybrałam – Hermiona wydawała się rozczarowana.

- Wkrótce przybierzesz tyle, że jeszcze będziesz tego żałować.

Następnie, Poppy zrobiła analizę moczu, w celu sprawdzenia zawartości białka i paru innych rzeczy. Zmierzyła dziewczynie ciśnienie krwi, a potem pobrała próbkę do dalszych badań. Wystarczyło kilka ruchów różdżką i otrzymały wyniki, na które mugole czekali po parę godzin.

Po skończeniu badania, pielęgniarka poprosiła z powrotem Severusa – Wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku. Dam ci znać jeśli odkryję coś niewłaściwego, ale raczej w to wątpię. Za niedługo Hermiona powinna zacząć odczuwać lekkie ruchy, jakby trzepotanie motyli.

Wbrew tej parszywej sytuacji, Hermiona była podekscytowana. Wewnątrz niej rosło życie i naprawdę trudno było nie pasjonować się tym.

***

Wrócili do kwater na śniadanie. Snape, zawsze jadł śniadanie u siebie, tylko na pozostałe posiłki wychodził do wielkiej sali. Sięgnął po Proroka i zaczął czytać.
- Wygląda na to – zaczął po chwili – że to nowe prawo małżeńskie wejdzie w życie w przeciągu dwóch czy czterech lat.

Hermiona nie mogła uwierzyć. Jak śmieli traktować w ten sposób czarodziei mugolskiego i połmugolskiego pochodzenia! – Raczej trudno mi uwierzyć, że Knot przepchnie to prawo. A co pan o tym sądzi, profesorze?

- Przejdzie, z pewnością. Muszą coś zrobić z narastającą liczbą martwo urodzonych dzieci przy jednoczesnym zwiększeniu urodzin charłaków. Nie mogą pozwolić, aby w czarodziejskim świecie pozostali sami idioci z powodu tego że oni wierzą w czystość krwi.

- Pan również wierzy w czystość krwi? Ostatecznie był pan śmierciożercą – wstrzymała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź to było bardzo osobiste pytanie. Ale nie mogła się powstrzymać; była ciekawa.

- Panno Granger, to było wiele lat temu. Ludzie się zmieniają i dostrzegają, że nie wszystko jest czarne lub białe. Odpowiadając na pani pytanie, tak, nie wierzę w czystość krwi. I wątpię czy od czasu upadku Czarnego Pana jeszcze ktoś w to wierzy.

To ją zaskoczyło. Przez cały czas wspólnej pracy nad eliksirem nie rozmawiali na tematy osobiste. Fascynował ją ten człowiek.

- Co pan zrobi jak to przejdzie, profesorze? Zna pan jakieś wiedźmy mugolskiego pochodzenia, z którymi mógłby się pan ożenić? – na przykład mnie? Warto było zadać to pytanie widząc rozdrażniony wyraz twarzy Snape’a. Jednak kiedy odpowiedział jej dobry nastrój szybko się ulotnił.

- Nie będę musiał się żenić. Widzi pani to prawo jest przewidziane, aby zwiększyć populację czarodziejskiego świata. Będą pod nie podlegać tylko ci, którzy nie mają potomków. Ja zadbałem o wyprodukowanie sobie spadkobiercy, więc to prawo mnie nie dotyczy. Jednak pani to co innego. Czy ma pani jakiegoś kandydata na oku? – uśmiechnął się szyderczym uśmieszkiem, kiedy z twarzy dziewczyny zniknęły wszystkie kolory. Wiedział, że się z nim drażniła i zdenerwowało go to. Odczuł to jakby kpiła z niego i jego uczucia do niej. Wiedział, że tak nie było, ale czuł się w jakiś sposób odrzucony.

Tak cicho, że Snape nie był pewien czy rzeczywiście to usłyszał, wymruczała pod nosem – Myślałam, że mam.
Nagle coś zrozumiała. O nie! On ma rację! I co ja zrobię? W przeciągu czterech lat muszę wziąć ślub i urodzić inne dziecko. Dziecko kogoś innego, nie Severusa... O bogowie! Może się zdarzyć, że dwoje moich dzieci będzie razem uczęszczać do Hogwartu, nieświadome że są rodzeństwem. To zbyt wiele. Muszę stąd wyjść, musze iść do mojego pokoju...no tak nie mogę!

Snape poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia, kiedy obserwował grę emocji na twarzy dziewczyny. Twarz Hermiony zawsze była pełna ekspresji, szczególnie te ciepłe brązowe oczy. Zastanawiał się o czym myślała, kiedy odezwała się załamującym głosem.

- Czy mogę dziś skorzystać z pańskiego gabinetu, profesorze? Muszę wreszcie zacząć pisać moje eseje. Mam do napisania, aż trzy, a mój pokój, jak pan wie nadal nie nadaje się do użytku. – kiedy tylko uniósł brew, kontynuowała – Obiecuję, że nie dotknę żadnej z pańskich rzeczy. – Proszę niech się zgodzi. Muszę stąd wyjść zanim się przed nim rozpłaczę!

- Dobrze, może pani skorzystać z mojego gabinetu. Oczekuję że zostawi go pani w takim stanie jaki jest teraz. I proszę nie dotykać moich rzeczy. Może pani korzystać z książek. O ile znajdzie pani na to czas.

- Dziękuję bardzo – w głosie dźwięczały powstrzymywane łzy. Szybko wyszła, aby zebrać swoje rzeczy potrzebne do napisania esejów i po to aby opanować emocje.

Severus przyglądał się jej kiedy wychodziła z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wstał i ruszył do klasy na pierwsze zajęcia.

***

W ciągu następnych kilku godzin, Hermiona napisała dwa eseje i zjadła obiad. Po posiłku zdecydowała się skorzystać z oferty profesora i przeczytać coś dla przyjemności. Ostatni esej mógł poczekać i tak potrzebny był dopiero w przyszłym miesiącu.

Była zaskoczona, kiedy znalazła „Rozważną i Romantyczną” Jane Austen na jednej z półek. Ta powieść zawsze była jedną z jej ulubionych. Podziwiała pułkownika Brandona, bohatera tej książki i gdyby mogła wybrałaby go bez wahania.

Czytała jakiś czas, ale zrobiło jej się zimno i ruszyła na poszukiwanie koca. Gdzie profesor mógł trzymać dodatkowe koce? Przypomniała sobie, że w noga łóżka stal stary kufer. Kiedy otworzyła wieko, zrozumiała, że nie służył jako przechowalnia koców. Uśmiechnęła się na widok znalezionego skarbu.

Jako pierwsze rzuciło jej się w oczy zdjęcie małego, ślicznego, czarnowłosego o czarnych oczach dziecka, stojącego obok surowo wyglądającej czarownicy. Kiedy przyjrzała się uważniej stwierdziła, że spogląda ona na dziecko z czułością. To musi być profesor ze swoją matką.

Odłożyła zdjęcie i podniosła czarne aksamitne pudełko. W środku znalazła piękny owalny diament, na cienkim pierścionku z platyny otoczony maleńkimi szmaragdami. Kamienie oplatały platynowe węże w kształcie liter SS. To był ten sam wzór, który widziała na zapince płaszcza. Oprócz tego w pudełku była jeszcze prosta platynowa obrączka. Czyżby to były ślubne pierścionki jego matki?

Nie mogła się powstrzymać i przymierzyła. Automatycznie dopasowały się do jej palców. Przez chwilę podziwiała błyski rzucane przez pierścionek, po czym zdjęła i schowała z powrotem do kufra. Poszperała głębiej i znalazła stary, wytarty, zielony dziecięcy kocyk. W jednym z rogów miał wyhaftowane litery SS. Dziecięcy kocyk Severusa! Miał go na zdjęciu.

Przysunęła kocyk pod nos i wciągnęła zapach. Nagle wpadła na pomysł. Wkrótce Boże Narodzenie, to będzie doskonały prezent. Wiem, że gdzieś mam jeszcze moje dziecięce rzeczy. Nie było ich w domu, kiedy śmierciożercy go podpalali, tego jestem pewna. Sprawdzę to zaraz jutro rano!

Ostrożnie odłożyła wszystkie rzeczy, za wyjątkiem kocyka i zamknęła kufer. Była podekscytowana swoim pomysłem, ale myślenie o swoich dziecięcych pamiątkach, przypomniała o jej o rodzicach. Smutne myśli powodowały, że czuła się gorzej niż zwykle. Do tego doszły myśli o wymuszonym małżeństwie i Hermiona wróciła do nauki, aby zagłuszyć gorzkie myśli.

Zdecydowała się na wczesną kolację, długą relaksującą kąpiel i ciekawą książkę do poduszki. Napełniła wannę gorącą wodą i dodała olejku lawendowego. Położyła głowę na oparciu wanny, zamknęła oczy i odprężyła się. Po jakiś trzech kwadransach zakończyła relaks wyszła z wanny i stwierdziła, że jest śpiąca. Ubrała się w zielony podkoszulek profesora Snape’a, który dostała od niego tydzień wcześniej. Był trochę za duży i sięgał je prawie do kolan, ale spała w tym każdej nocy. Kiedy skrzaty przyniosły wyprane rzeczy dopilnowała, aby położyły to z jej rzeczami.

Nie mogła uwierzyć, że jest aż tak zmęczona, była dopiero ósma wieczorem. Ułożyła się wygodnie na łóżku i sięgnęła po książkę. Wiedziała, iż profesor siedzi prawdopodobnie w gabinecie by jeszcze przed kolacją i powrotem do kwater sprawdzić prace domowe. Od tamtej... nocy... unikał jej i dotrzymywał słowa w sprawie biznesowej transakcji, pomimo że sypiali w jednym łóżku. Potrafi być taki... gorący... a potem gwałtownie staje się zimny i cyniczny, chociaż wewnątrz aż kipi od namiętności! Muszę znaleźć sposób, aby obalić ten mur, który postawił miedzy nami!

***

Dwie godziny później Severus usiadł przed kominkiem z szklanką Ognistej w ręce. Po jego porannej dyskusji z Hermioną uświadomił sobie, że jeżeli to prawo przejdzie to ona będzie musiała wyjść za mąż. I bez wątpienia ktoś będzie się o nią ubiegał. Nie tylko byli śmierciożercy, szukający sposobów do zemsty, czy ich synowie, ale inni również. Ona jest doskonałą partią! Mógłbym ubiegać się o nią, ale nie chcę zmuszać kobiety, która mnie nie kocha, do małżeństwa. Odmawiam! Zignorował głos w jego głowie, mówiący, Tak jak nie zmusiłeś jej do urodzenia twojego dziecka i oddania?

Westchnął ciężko i poszedł przygotować się do snu. Widok, który ujrzał po otworzeniu drzwi do sypialni, powstrzymał go w pół kroku. Hermiona leżała na łóżku w jego zielonym podkoszulku, włosy rozsypały jej się na poduszce a na piersiach miała nie zamkniętą książkę. To wyglądało tak domowo. Tak właściwie i na swoim miejscu.

Naprawdę mógłbym się przyzwyczaić do tego, że wracam wieczorem do domu i zastaję taki widok. Merlinie, ależ jest piękna! I w MOIM łóżku. Dajcie mi siłę!

Stwierdził, że zimny prysznic to doskonały pomysł. Pierwsze jęki usłyszał jak wychodził z łazienki. Zignorował je, podszedł do nocnej szafki i położył na niej różdżkę. Siadał właśnie na łóżku, kiedy usłyszał wwiercający się w uszy wrzask. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na Hermionę, która rzucała się na łóżku jakby była pod wpływem klątwy Crucio.

- NIEEEE! MAMO! TATO!

- Panno Granger! Proszę się obudzić!

Usiadła wyprostowana i zaczęła się trząść. Płakała i wrzeszczała z przerażenia tak głośno, że musiało ją być słychać w całym zamku. Zrobił pierwszą rzecz jaka przyszła mu do głowy; objął ją i mocno przytulił. Na początku się wyrywała, ale po chwili się uspokoiła. Jak tylko oprzytomniała, zakłopotana, delikatnie wysunęła się z objęć profesora.

- Przepraszam, profesorze. Widocznie jestem bardziej zestresowana niż myślałam. Właśnie dlatego miałam te koszmary – nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

- To zrozumiałe. Jak długo pani je ma? – jak tylko spytał, wiedział, że to głupie pytanie. Oczywiście, że ma koszmary. Dlaczego wcześniej się nie domyśliłem!

- Od czasu zabójstwa moich rodziców i spalenia ich razem z Krzywołapem.

Krzywołap? A tak, ten jej kot. Teraz pamiętam.

- Wszystko w porządku, profesorze. Potrzebuję tylko chwilki, aby się uspokoić.

Snape spojrzał na dziewczyną, jej dolna warga zaczynała drżeć. – Bierze pani eliksir, bezsennego snu? – spytał.

- Tylko jeśli mam te koszmary trzy noce z rzędu, ale teraz nie mogę. Nie w ciąży.

Kiedy zobaczył jak po policzku Hermiony spływa pierwsza łza, bezwiednie rozłożył ramiona – Chodź tu. Dzisiejszej nocy pomogę ci zwalczyć twoje demony.

Z wdzięcznością przytuliła się do niego i po chwili usnęła. Severus gapił się w sufit i zastanawiał się, kto pomoże mu zwalczyć jego demony.

***

Przez następne tygodnie popadli w rutynę. Severus zawsze wstawał jako pierwszy i szedł pod prysznic. Potem wstawała Hermiona i przygotowywała się do kolejnego dnia.

Nadszedł dwunasty tydzień ciąży i z niecierpliwością oczekiwali na kontrolne spotkanie z Poppy. Pielęgniarka powiedziała Severusowi, ż będą mogli już usłyszeć bicie serca. Właśnie wychodzili, kiedy rozległo się walenie do drzwi. Psiakrew, pomyślał Severus.

- Wejść – wrzasnął, wściekły.

Drzwi otworzyły się i do środka, ostrożnie wszedł jeden z drugorocznych Ślizgonów. – Profesorze Snape, musi pan iść ze mną do pokoju wspólnego, sir. Bliźniacy Everly, znowu się biją i chyba Bryan złamał nos Ryanowi.

Snape wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Obrócił się w stronę rozbawionej tą sceną Hermiony – Równie dobrze może pani iść sama. Dojdę, jak tylko posprzątam ten bałagan.

- Jest pan pewny? Z przyjemnością zaczekam.

- Nie, idź sama. Nie chcę, aby Poppy musiała na panią czekać. Na szczęście, mogę sobie pozwolić na opuszczenie tej wizyty. – Mistrz eliksirów wydął szyderczo wargi. Hermiona była ubawiona jego sposobem wyrażania wściekłości i zawodu z powodu małych komplikacji.

- Jeśli jest pan pewny, sir, to idę.

Westchnął – Tak, idź już. Muszę się dostać do pokoju wspólnego zanim te dwa głąby coś jeszcze sobie uszkodzą.

Wyszli z mieszkania i ruszyli w przeciwnych kierunkach.

Po paru minutach witała się z Poppy.

- A gdzie Severus?

- Musiał się zając jakimiś uczniami, ale wkrótce powinien do nas dołączyć. Prosił, aby nie czekać na niego.

- Dobrze, wejdź na wagę, moja droga. Hmmm, nadal nie przybierasz, ale to nie szkodzi. Dzisiaj posłuchamy też bicia serca dziecka. – pielęgniarka wyjęła różdżkę i zmierzyła Hermionie ciśnienie krwi. Po czym wypowiedziała zaklęcie, aby usłyszeć serce dziecka.

W sali rozległo się głośne – dudum, dudum, dudum. W oczach Hermiony zalśniły łzy. Uśmiechnęła do Poppy i pociągnęła nosem. Zadowolona, że ktoś jest równie wzruszony jak ona. Było oczywiste, że Severus nie będzie.

- Poppy, czy mogłabym rzucić to zaklęcie później dla profesora? Będzie zawiedziony, że tego nie słyszał.

- Nie widzę przeszkód. Nauczę cię jak je rzucać.

Hermiona przećwiczyła zaklęcia i wróciła do mieszkania, dokończyć jedną z prac potrzebnych jej na studia. Nie chciała mieć żadnych zaległości. Chciała wcześniej skończyć studia, aby nie martwić się nimi w ostatnich miesiącach ciąży.

Po drodze do kwater widziała profesora rozmawiającego z Filchem. Snape był bardzo zdenerwowany. Domyślała się, że pytał się kiedy jej pokój będzie gotowy. Nie musiała stać blisko, aby usłyszeć co mówią, ponieważ oboje coraz bardziej podnosili głos.
Severus wszedł do ich kwater na dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. – Jak tam pani spotkanie? Słyszała pani bicie serca?

- Tak, ale zanim do tego przejdziemy, czy mógłby pan powiedzieć mi co Filch stwierdził na temat mojego pokoju? Zakładam, że właśnie o tym panowie rozmawiali?

- Tak – westchnął z rozdrażnieniem – twierdzi, ze nie jest w stanie na razie tego naprawić. Ma listę rzeczy, które musi zrobić i najwyraźniej pani pokój nie jest aż tak ważny. Więc, jak tam wizyta?

- Wszystko jest w porządku. Słyszałam bicie serca, a Poppy nauczyła mnie odpowiedniego zaklęcia. Chce pan posłuchać? – spojrzała na niego ciepłymi, czekoladowymi oczami i uśmiechnęła się.

- Naprawdę? Bardzo chętnie posłucham. – nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się kącikiem ust.

Hermiona z pietyzmem ujęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie – dudum, dudum, dudum – rozległo się w całym pokoju. To moje dziecko! Cichutki rytm serca. Bogowie, Severus nie możesz mnie odepchnąć!

Kiedy uniosła głowę miała łzy w oczach. Na pociemniałej twarzy profesora widać było uczucie, którego nie potrafiła sprecyzować. Wyglądało... jakby przestraszył się tego dźwięku. Nagle odchrząknął, powiedział, że już zaczynają się zajęcia i wyszedł z zawirowaniem czarnych szat.

Zamknął drzwi od swojego bura czołem oparł się o szorstkie drewno. Wziął głęboki wdech. Za dużo uczuć na raz. Widział grę emocji na twarzy Hermiony i widział jej miłość. Ona zaczynała kochać to dziecko i nie wiedział co o tym myśleć.

Ale jedno wiedział na pewno. Musi poważnie przemyśleć ten kontrakt.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 7

Rozdział 7

Zanim wyszedł z łóżka, Severus upewnił się, że Hermiona jeszcze śpi. Rzucił na nią ostatnie tęskne spojrzenie aby nacieszyć wzrok i wyszedł z jej pokoju. Wstąpił do gabinetu po butelkę Ognistej i usiadł przed kominkiem, pijąc prosto z butelki.

Czuł, że popełnił pomyłkę, jedną z tych, które będą go prześladowały do końca życia. Był przekonany, że dziewczyna pozwoliła mu się dotykać tylko z powodu jej szalejących hormonów, które powodowały emocjonalne rozchwianie. Zdecydował się zapomnieć o jej deklaracji miłości. To były skutki uboczne eliksiru uspokajającego, wtedy, po inseminacji. Musi przestać wierzyć w jej słowa, natychmiast. Nigdy więcej intymnych kontaktów.

Z ciężkim westchnieniem, wstał i poszedł pod prysznic. Miał na głowie parę spraw. Wieczorem wracali uczniowie i od jutra zaczynały się lekcje. Oprócz tego na siódmą Hermiona – nie, panna Granger! – miała wyznaczone badania.

***


Hermiona obudziła się szczęśliwa. Nie była zaskoczona, że Severusa już nie ma. Był rannym ptaszkiem. Severus. Lubiła to imię. W tym momencie uwielbiała wszystko, co związane z Severusem.

Jej plan działał! Przez ponad pięć tygodni stopniowo włączała się we wszystkie aspekty jego życia. Pomogła sporządzić listę potrzebnych składników i kupiła wszystkie na Pokątnej. Nie wspominając o wspólnej wyprawie do Zakazanego Lasu. Opracowała program dla młodszych klas oraz pomagała w przygotowaniu eliksirów dla skrzydła szpitalnego. Dopilnowywała, aby zawsze miał punktualnie swoją herbatę i herbatniki, a nawet przypominała mu o posiłkach. Zachowywała się jak żona, mając nadzieję, że uświadomi sobie jak bardzo jej potrzebuje. A teraz miała go w swoim łóżku. Dobrze, nie uprawiali seksu w pełnym tego słowa znaczeniu, ale była pewna, że wkrótce to nastąpi. Pozwoliła sobie na pełne zadowolenie westchnienie. Po chwili, czując falę nudności, zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki.

Severus usłyszał jak wchodzi do łazienki. Toczył wewnętrzną walkę czy powinien tam wejść czy nie. To byłby pierwszy raz, kiedy by jej nie pomógł. Podczas jego monologu, dosłyszał, że właśnie skończyła. Westchnął ciężko.

Przyzwyczaił się do jej obecności w swoim życiu. Wydawało się, że chce mu uprzyjemnić każdy aspekt ich wspólnego życia, nawet herbatę i ulubione ciastka dostawał punktualnie. Nigdy nie zależało mu na popołudniowej herbacie, ale teraz... Cieszył się z jej towarzystwa bardziej niż chciałby przyznać, a już na pewno nie przyzna, że jej pomoc w ciągu ostatniego miesiąca była witana z ulgą.

Nieraz zastanawiał się, dlaczego ona to robi. Nie była szczęśliwa z podpisania kontraktu i szczerze mówiąc myślał, że zniesie to o wiele ciężej. Jednak miło go zaskoczyła i jej towarzystwo wprawiało go w zadowolenie. Widocznie nie odkryła, jakie prawa mają zastępcze matki, myślał.

Dlatego poprzednia noc była zarówno niebem jak i piekłem. Niebem, bo pragnął tej kobiety od dłuższego czasu, piekłem, ponieważ nie mogło się to powtórzyć. Kiedy oznajmi jej, że ta noc była błędem, skończy się ta atmosfera porozumienia, którą zdołali wypracować. Wiedział, że nigdy więcej nie będzie mógł jej dotknąć. Bez znaczenia. Musi to zakończyć, nie ma innego wyjścia. Kiedy to wszystko się skończy, ona odejdzie by rozpocząć nowe życie, a on zostanie sam ze swoim spadkobiercą. Tak, to najlepsze życie, jakie mogę sobie zapewnić bez niej. Zakończenie tego, będzie najlepszym wyjściem.

Severus był tak pogrążony w myślach, że nie usłyszał jej kroków dopóki nie poczuł jak go obejmuje. Zesztywniał.

- Dzień dobry, Severusie.

- Panno Granger – odpowiedział chłodno. Uniosła brwi. Obrócił głowę i natychmiast zamknął oczy. Miała na sobie lekki, ciemno niebieski, luźno związany szlafrok i nie mógł nie zauważyć konturów jej ciała. Merlinie, miej litość nade mną!

- Jak już będzie pani właściwie ubrana, panno Granger, to chciałbym zamienić z panią słówko – musiał pamiętać, aby nazywać ją panną Granger. Chciał przywrócić zimne, wyłącznie profesjonalne, relacje między nimi.

O co, do wszystkich diabłów, tu chodzi? Panna Granger? O nie! Czyżbym zrobiła coś nie tak? Dlaczego mnie odrzuca? To musi być to; nie jestem żadną Lucindą czy Narcyzą Malfoy.

- Oczywiście, profesorze, zaraz wracam – Hermiona miała zamiar to przetrzymać, obojętnie, co to było. Cokolwiek się zdarzy, on nie zobaczy moich łez, obiecała sobie.

Kiedy wyszła Severus miał chwilę aby się opanować. Wyglądała zbyt rozkosznie, w tym szlafroczku. To będzie trudniejsze niż myślałem!

- O czym chciał pan ze mną rozmawiać? – spytała chłodno jak tylko wyszła z pokoju całkowicie ubrana i z wojowniczo wysuniętym podbródkiem.

- Przede wszystkim, panno Granger, chciałbym przeprosić za moje zachowanie ubiegłej nocy i obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy – czy ten ból KIEDYKOLWIEK mnie zostawi?

- Ale dlaczego? Oboje jesteśmy dorośli – nie panikuj! Tylko spokojnie. Może, kiedy usłyszysz jego argumenty, będziesz mogła przekonać go by zmienił zdanie.

- Panno Granger, między nami nie ma nic oprócz zawodowej relacji i myślę, że najlepiej, jeśli tak pozostanie. W ten sposób żadne granice nie zostaną przekroczone i kiedy nasza... Biznesowa transakcja... Dobiegnie końca będzie to łatwiejsze dla wszystkich – czy ja naprawdę muszę rozmawiać z nią tym lodowatym tonem? Nie łam się Severus. Stawałeś przed Czarnym Panem i teraz nie możesz stracić twarzy. Nie ważne, że pragniesz ją wziąć tu i teraz!

- Rozumiem. Przypuszczam, że ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? – tylko się nie rozpłacz, Hermiono. Tylko nie płacz!

- Przykro mi, ale nie. Podjąłem decyzję.

Hermiona wolała się nie odzywać, nie ufała swojemu głosowi. W tej chwili chciała być jak najdalej od niego. Odwróciła się by odejść.

- Dokąd się pani wybiera? – spytał.

- Nie pana zasrany interes, profesorze Snape! – warknęła. Szybkim krokiem wyszła z jego kwater i trzasnęła drzwiami.

Przeklęty Ślizgon!!! Dlaczego musiał to popsuć? A było już prawie doskonale! Potrzebuję Ginny i czekoladowych lodów!!!

Nie zwalniając kroku ruszyła do bram Hogwartu i zastanawiała się gdzie może znaleźć Ginny. Najpierw aportowała się do Nory, ale nie miała szczęścia. Molly poradziła jej żeby spróbowała u Malfoy’ów. Hermiona westchnęła. Nie miała zamiaru widzieć któregokolwiek z Malfoy’ów w tym okropnym dniu. Nie chciała również wracać do zamku, zdecydowała się na spacer po Pokątnej.

Weszła do Esów i Floresów, sprawdzić, czy są jakieś nowe książki z Zaklęć. Jak zwykle w księgarni straciła rachubę czasu i ocknęła się dopiero po trzech godzinach. Wychodząc była szczęśliwą posiadaczką trzech nowych książek do zaklęć i jednej własnej kopii „Najpotężniejszych Eliksirów”.

Wolno szła w dół ulicy, wylądowała w końcu w lodziarni Fortescue. Zamówiła podwójne lody czekoladowe i zagłębiła się w zaklęcia. Dopiero burczenie w brzuchu uświadomiło jej, że nic, nie licząc lodów, nie jadła od rana. Musiała coś zjeść, inaczej będzie jej niedobrze. Zdecydowała się na coś lekkiego - było już za późno na obiad, a za wcześnie na kolację.

Wylądowała w Dziurawym Kotle nad miską zupy i kanapkami. Zamiast soku z dyni zamówiła gorącą czekoladę, która zawsze polepszała jej samopoczucie. Po posiłku postanowiła wpaść na Grimmauld Place i sprawdzić czy przypadkiem nie ma tam Ginny. Naprawdę potrzebowała przyjaciółki.

Kiedy weszła zorientowała się, że są wszyscy: Ginny, Draco, Ron, Luna, Harry i Tonks. Roześmiani, zajadający niezdrowe jedzenie, świetnie się bawili. Serce opadło jej do pięt. Czuła się jak jedyne dziecko w klasie, które nie zostało zaproszone na urodzinowe przyjęcie. Nawet jej nie zauważyli.

Uśmiechnęła się trochę wymuszenie. – Jakaś szczególna okazja?

Wszystkie oczy zwróciły się na stojącą w drzwiach dziewczynę. – Cześć, Hermiono! Jak dobrze cię widzieć! – krzyknęła Ginny. – Jakie zaklęcia cię tu przywiały?

Zastanowiła się. Chciała rozmawiać z Ginny, a nie z wszystkimi. Postanowiła udawać, że wszystko w porządku. – Nic, chciałam tylko zobaczyć, co kombinujecie.

- A więc - zaczęła Tonks, – spędzimy czas na grze w karty, szachy może, i coś w tym stylu. Taka dorosła piżama party. Przyłączysz się?

Dlaczego nie? I tak nie mam nic lepszego do roboty. – Jasne, tylko muszę skoczyć do domu po jakieś rzeczy, szczoteczkę do zębów, piżamę.

- Mogę iść z tobą – zaoferował się Harry. – Nie lubię jak chodzisz sama.

- Nie, to zajmie tylko chwilę. Zaraz wracam.

- Brzmi nieźle – przytaknął jej Ron.

***

Severus był wściekły. Jak śmiała tak mnie zostawić? Za kogo ona się uważa? I gdzie do diabła się podziewa? Usłyszał pukanie. – Wejść.

- Severus, kochanie. Jak dobrze, że jesteś – zagruchała Lucinda.

- Lucinda, czemu zawdzięczam tę… Przyjemność?

- Tak dawno razem nie wychodziliśmy. Chodźmy na obiad i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi.

- Raczej nie – odpowiedział krótko.

- Dlaczego? Masz lepsze plany? – spytała. – A gdzie twoja mała szlama?

- Lucinda, mówiłem ci, abyś jej tak nie nazywała. Nie będę tego tolerował. Nie pójdę z tobą na obiad ani nigdzie indziej. Rozstaliśmy się lata temu i chciałbym żeby tak zostało. A teraz jeśli to wszystko… - nagle z klasy eliksirów dobiegł potężny huk. Severus zerwał się na równe nogi i ruszył w stronę drzwi. Obejrzał się przez ramię. – Trafisz do drzwi, prawda?

Jak śmie mnie tak odprawiać? Za kogo on się uważa? Za kogo mnie ma? To wina tej szlamowatej suki! Najwyższy czas, aby przekonała się, z kim ma do czynienia.

Właśnie wtedy Hermiona weszła do mieszkania. – Profesorze? Och, przepraszam panno Malfoy, szukam profesora, nie wie pani gdzie mogę go znaleźć?

- Zaraz powinien wrócić, panno Granger. Mamy plany na wieczór, a Severus doskonale wie, że nie lubię spóźniania.

- Plany?

- Tak, Severus nie poinformował pani? Prawdopodobnie nie wróci dziś wieczorem, ale jestem pewna, że nie widział potrzeby mówić pani o tym.

- Świetnie, panno Malfoy. Już wychodzę.

Powinnam być najgłupszą wiedźmą swoich czasów. Najmądrzejsza, jasne! Znów udowodniłam sobie, że jeżeli chodzi o tego człowieka to nie myślę normalnie. Najpierw ten kontrakt i nieszczęsne spóźnione odkrycia a teraz to. Oczywiste, że mnie nie chce, ma ją; ganiającą za nim jak suka w rui. Dlaczego miałby mnie zauważyć? Muszę stąd wyjść! Noc na Grimmauld Place to coś, czego potrzebuję. Muszę tylko wrócić przed siódmą, żeby zdążyć na badanie.

Szybko pozbierała swoje rzeczy i wyszła, nie zwracając uwagi na pełne zadowolenia spojrzenie Lucindy.

***

Jak wróciła do domu Harry’ego stwierdziła, że do przyjaciół dołączyli Neville i Susan Bones. Zawsze myślała, że Susan z tymi rudymi włosami mogłaby być jedną z Weasleyów i zastanawiała się, czy to dlatego Neville ją wybrał. Być może, przypominała mu Ginny. Cóż to mógł być powód, ale jej miłość do herbologii także miała znaczenie. Oboje z Neville pracowali w firmie Egzotyczne Rośliny i szklarniach kwietnych na Pokątnej.

Hermiona zaczynała popadać w lekką depresję. Każdy miał parę, nawet profesor Snape.

W porządku, moje dziecko, wygląda na to, że dziś wieczorem jesteśmy tylko we dwoje.

- Cieszę się, że wróciłaś – przywitała ją Luna.

- Dzięki. Położę tylko moje rzeczy na górze i zaraz wracam – miała nadzieje, że Ginny pójdzie za nią, ale przyjaciółka była zbyt zaabsorbowana grą „prawda czy życzenie”. Boże mój, taka gra w naszym wieku! Wróciła na dół pół godziny później. Na próżno czekała, aż przyjdzie Ginny. Zauważyła, ze wszyscy byli już dobrej drodze do upicia się. Westchnęła.

Zaczynamy!

- Twoja kolej, Hermiono – zachichotała Susan – prawda czy życzenie?

O żesz! – Prawda, jak sądzę.

- Dlaczego zgodziłaś się mieć dziecko profesora Snape – wyrzucił z siebie Harry. Był już nieźle wstawiony i nie obchodziło go, że są w tym pokoju ludzie, którzy nic nie wiedzą.

Hermiona spiekła raka.

- Hermiona, O CZYM on mówi? – wrzasnął Neville.

Hermiona nie odezwała się ani słowem. Nie mogła, zobowiązała się do tego podpisując kontrakt.

- Potter, ty debilu! To miała być tajemnica! – wydarł się Draco. – Hermiona podpisała kontrakt z klauzulą poufności!

Oczy wszystkich spoczęły na dziewczynie. Nadal nic nie mówiła.

Luna, najmniej wstawiona i zorientowana w sytuacji przez Rona, westchnęła i wyjaśniła. – Dobra, profesor Snape chciał mieć spadkobiercę, a Hermiona miała u niego czarodziejski dług i teraz jest zastępczą matką. Podpisali kontrakt i ona nie może o tym rozmawiać.

- Dokładnie – odezwała się w końcu Hermiona. – Możemy zmienić temat? Jestem w ciąży i to wszystko, co chcę i mogę powiedzieć na ten temat.

- W porządku, Hermiono - odezwał się Ron, – twoja kolej na pytanie.

- Świetnie. Harry, prawda czy życzenie?

- Prawda, jestem zbyt wstawiony na życzenia.

- Kochasz Tonks? – Hermiona wiedziała, że zachowuje się jak dziecko, ale nie mogła sobie odmówić tej satysfakcji. Miała nadzieję, że postawi go w niezręcznej sytuacji.

- Tak – odpowiedział przyjaciel.

- Tonks spojrzała na niego błyszczącymi oczami. – Naprawdę, Harry?

- Tak, ale nie chciałem ci tego mówić w taki sposób – ujął w dłonie twarz dziewczyny i mocno pocałował. Na ten widok każda para zaczęła się interesować sobą, zostawiając Hermionę z książką do zaklęć. W poniedziałek zaczynały się zajęcia na uniwersytecie i dziewczyna wolała być przygotowana. A co jeszcze mogę robić?

Nie mogła się skoncentrować. Jej myśli biegły w stronę Severusa i panny Malfoy. Na samą myśl skręcał się jej żołądek. Po chwili zrozumiała, że to od dymu, w pokoju można było powiesić siekierę.

Uniosła głowę z nad książki i stwierdziła, że każdy z przyjaciół pali. A co się stało z całującymi się parami? Żołądek Hermiony już i tak nadwyrężony z nerwów nie wytrzymał takiego natężenia dymu. To było zbyt wiele, zerwała się z miejsca i pobiegła do łazienki. Było jej niedobrze i nie mogła tego powstrzymać. Zerknęła z nad kibla i zobaczyła wpatrującego się w nią Dracona. Pięknie! Tylko jego mi tu brakowało!

- Czy to normalne, że jesteś tak chora? – chciał wiedzieć.

- Zwykle w nocy nie mam nudności, ale ten dym w pokoju, myślę, że to przez niego - odpowiedziała. I to, że denerwuję się z powodu twojego ojca chrzestnego i puszczalskiej cioteczki!

- Masz na to jakiś eliksir?

- Tak, ale zostawiłam go w domu. Dlaczego tak się martwisz? Nienawidzisz mnie.

Draco westchnął. - Nie nienawidzę cię, Granger; tylko nie zależy mi na tobie. Mała różnica. Jednak zależy mi na moim ojcu chrzestnym, a to jego dziecko nosisz. Zabieram cię do zamku. Zabierz swoje rzeczy.

- Po co ten kłopot? I tak nie będzie go tam. Spędza noc z twoją cioteczką Lucindą – wiedziała, że plecie bzdury, ale nie mogła nic na to poradzić.

- Wysoce w to wątpię. Odkąd zerwali, ona nic wujka nie obchodzi. Niezbyt dobrze się to dla nich skończyło – gdyby Draco nie był aż tak wstawiony, mógłby wykorzystać okazję i wyciągnąć z niej czemu ją to tak interesuje oraz jak bardzo jest zazdrosna. – W każdym razie tam znajduje się eliksir, którego potrzebujesz. Musisz się położyć do łóżka, ale nie tutaj; za dużo się tu dzieje.

- Świetnie. Zabiorę moje rzeczy i idę – chciała się podnieść, ale nudności wróciły. Draco namoczył ręcznik i położył na szyi dziewczyny.

- Odprowadzę cię Granger. Nie możesz iść sama. Jesteś zbyt chora i jeżeli Severusa nie ma to chcę dopilnować, abyś wypiła eliksir i położyła się do łóżka. – Jeśli tego nie zrobię to wuj mnie zabije.

Westchnęła. Nie chciała, aby Draco jej pomagał. – A Ron? Może on mógłby pomóc? Broń Merlinie, byle nie Harry - jest ostatnio takim idiotą, ale Ron nie będzie miał obiekcji.

- Obaj – stwierdził Malfoy. – To znaczy ja i Ron.

Hermiona wstała ostrożnie i poszła po swoje rzeczy. Nadal czuła się słabo po tym ataku nudności i chciała jedynie położyć się do łóżka. Kiedy wyszła z pokoju Ron i Draco już na nią czekali.

- Przepraszam, Hermiona - Ron wydawał się skruszony – wszyscy byliśmy dziś bardzo nierozważni.

- Nie przejmuj się Ron, to ja pojawiłam się nieproszona. Nie mieliście powodów, aby zmieniać wasze plany.

Nagle znowu naszły ją nudności, ale na szczęście miała już pusty żołądek i skończyło się na głębokim oddychaniu. Kiedy przestała, Draco zwrócił się do Rona. – Chcę zabrać ją do domu zanim jej się pogorszy – nie chciał się do tego przyznać, ale zaczynał się martwić.

- Dasz radę się aportować? – Ron chciał wiedzieć.

- Tak, kończmy z tym wreszcie – nie chciała powiedzieć, że boi się zastać Severusa w łóżku z Lucindą. Wiedziała, że jej nerwy to tylko jej problem. Jednak okazało się, że niepotrzebnie się martwiła. Kiedy weszli do mieszkania, Severus siedział przed kominkiem, a na jego twarzy malowała się, delikatnie mówiąc, furia.

- GDZIE DO CHOLERY, BYŁAŚ?! – ryknął.

- Na Grimmauld Place z przyjaciółmi. A co cię to obchodzi? I jak tam twoja mała randka?

- Hermiona, jest pierwsza w nocy. Na siódmą jesteś umówiona z Poppy. Dlaczego nie jesteś w łóżku? I dlaczego Draco i Weasley przyprowadzają cię do domu? – z każdym wyrazem coraz bardziej podnosił głos. Nie uświadamiał sobie, że nazwał ją po imieniu, dopóki nie wtrącił się Draco.

- Spokojnie, wujku. Hermiona cały czas spędziła z nami i źle się poczuła od papierosowego dymu – wyjaśnił.

- Nie każ mi się uspokajać Draco! Panno Granger, niech pani nie zapomina, że podpisała pani kontrakt. Dlaczego siedziała pani w papierosowym dymie?

- Tak, profesorze, wszystko doskonale pamiętam na temat tego przeklętego kontraktu. Jak mogłabym zapomnieć, że muszę oddać moje pierwsze dziecko samemu diabłu, może powinnam pana nazywać Rumpelstilskin? – warknęła rozdrażniona. – Nawet nie zauważyłam, że oni palili dopóki nie poczułam się źle. Ciąża nie jest jeszcze widoczna, więc nikt nie jest w stanie się domyślić. A wychodzę kiedy i gdzie chcę, w kontrakcie było tylko, że mam mieszkać tutaj podczas ciąży! – Hermiona była na skraju ataku paniki. Nadal nie mogła się pogodzić z faktem, że miał jakieś plany z Lucindą Malfoy, zaraz potem jak był z nią, po tym jak czuła na sobie jego ręce i usta.

To było zbyt wiele.

- Och i profesorze – alkohol spowodował przypływ odwagi u Rona. – Harry’emu wymknęła się uwaga na temat kontraktu i że Hermiona jest z panem w ciąży, w obecności Tonks, Neville’a i Susan Bones. Ale proszę się tym nie martwić, nikomu nic nie powiedzą.

- Na jaja Merlina! Dlaczego u diabła nie ogłosimy tego w Proroku? Panno Granger, wiedziała pani, że nie chciałem, aby ktokolwiek wiedział. Zachowała się dziś pani wysoce nieodpowiedzialnie. Zdenerwowała mnie pani swoim zachowaniem. Może pani nie zależeć na własnym zdrowiu, ale NIE POZWOLĘ pani narażać mojego dziecka! Czy wyrażam się jasno?

Severus był przerażający w swojej wściekłości. Draco i Ron zaczynali się denerwować. Nie, nie o Hermionę, a o siebie. Komentarz Hermiony nigdy nie został wypowiedziany, bo jak tylko otworzyła usta, musiała biec do łazienki. Nudności wróciły. Ponieważ miała już całkiem pusty żołądek zaczynał ją boleć brzuch.

- Ummm, wujku? To jest kolejny problem. – wyjaśnił jej zachowanie Draco. – Od jakieś godziny Hermiona jest chora. Nie miała ze sobą eliksiru.

Chłopcy spięli się czekając na wybuch profesora. Nie nadszedł. Zamiast tego, cichym spokojnym tonem powiedział. – Idźcie już.

Nie musiał im tego powtarzać. Uciekli błyskawicznie.

Severus westchnął ciężko. Co u diabła się z nią dzieje? To nie jest jej normalne zachowanie. O jaką randkę jej chodziło? I kto to na Merlina jest Rumpelstilskin? Muszę iść i jej pomóc, a potem porozmawiamy.

Zabrał eliksir i wszedł do łazienki. Ostrożnie położył zimny ręcznik na szyi Hermiony i podał eliksir. Była bardzo osłabiona, więc zaprowadził ją do swojej sypialni i delikatnie ułożył na łóżku. – Powiedziałaś dzisiaj coś czego nie zrozumiałem. Nie miałem żadnej randki, skąd ten pomysł?

- Skoro pan tak mówi, profesorze. Natknęłam dzisiaj w mieszkaniu na Lucindę Malfoy. Twierdziła, że nie wróci pan na noc.

W jej głosie słychać zazdrość? – Nie wiem co powiedziała pani Lucinda, ale proszę pozwolić mi zapewnić, że nie mieliśmy żadnych wspólnych planów. Ani na dzisiejszy wieczór, ani kiedykolwiek w przyszłości.

Uniosła się na łokciach i spojrzała na Severusa. – Nieważne - to co pan robi ze swoim życiem to nie mój interes. Wyjaśnił pan to doskonale dzisiejszego ranka. Tak, jak to, co ja robię ze swoim, do pańskiego, łączą nas tylko stosunki służbowe, pamięta pan? – Proszę. Masz i udław się tym!

Niech mnie piekło pochłonie jeśli tak jest! – Nie mniej jednak, panno Granger, nie chcę aby snuła pani niedorzeczne domysły na temat Lucindy. Teraz, jeżeli czuje się pani na siłach, chciałbym, aby wróciła pani do swojego pokoju i poszła spać. Musimy wcześnie wstać.

- Jasne.

- Zanim pani wyjdzie, chciałbym zwrócić na coś uwagę. Powinna pani wiedzieć, że nigdy nie spędziłem nocy poza zamkiem na dzień, przed powrotem uczniów – rzucił szyderczo.

On ma rację! Jak mogłam o tym zapomnieć? Oczywiście, że został w Hogwarcie. Przeklęta Lucinda! Dziewczyna ruszyła do swojego pokoju.

Szósta rano nadeszła zbyt szybko.

Następnego dnia byli gotowi do wyjścia na grubo przed siódmą. Hermiona musiała jednak zawrócić od drzwi, ponieważ znowu złapały ją nudności. Snape tkwił obok niej i pomagał we wszystkich czego potrzebowała. Kiedy skończyła musieli się spieszyć.

- Dzień dobry, Severusie, Hermiono – przywitała ich Poppy. – Jak sprawy?

- Po za tym, że przez prawie cały dzień choruję, to wszystko w porządku – odpowiedziała dziewczyna.

- Niestety, Poppy, wymiotuje zbyt często – potwierdził Snape.

- To jest normalne u niektórych kobiet. Hermiona, chcę abyś robiła dokładnie to co powiem. Rano, zanim wyjdziesz z łóżka masz pić eliksir łagodzący i zjeść krakersa. To może pomóc. Przy obiedzie masz pić eliksir witaminowy, ponieważ powinien być brany podczas jedzenia. Nawet jeśli zjesz tylko parę krakersów. I proszę, pij dużo soku z dyni lub pomarańczy, one są bogate w kwas foliowy. A teraz wejdź na wagę, zobaczymy ile ważysz.

Hermiona posłusznie podeszła do masywnej wagi.

- Hmm, straciłaś półtora kilo, ale w związku z twoimi wymiotami, spodziewałam się tego. Kiedy czujesz się najlepiej?

- Wieczorem.

- Więc spróbuj zjeść jeden solidny posiłek wieczorem. Możesz brać eliksir łagodzący rano i wieczorem, ale nie więcej. Po za tym wszystko wydaje się być w porządku.

- Dziękujemy, Poppy - podziękował Snape. – Kiedy następna wizyta?

- Za miesiąc. Teraz wystarczą comiesięczne wizyty.

- W porządku. Do zobaczenia za miesiąc. Miłego dnia Poppy.

- Miłego dnia.

Jak tylko dotarli do swoich kwater, Hermiona stwierdziła, że pójdzie się położyć. Była strasznie zmęczona. Snape chętnie przytaknął i powiedział, że obudzi ją na obiad. Po chwili wyszedł, aby rozpocząć lekcje, a Hermiona wślizgnęła się do jego sypialni i położyła na łóżku. Chciała być jak najbliżej Severusa. I tak nie będę już spać jak wróci. Zasypiając, przypominała sobie jego, wygłaszaną jedwabistym głosem, przemowę do pierwszorocznych.