Rozdział 5
Po niespokojnej nocy, Hermiona obudziła się już o piątej rano. Zdecydowała, że lepiej wstanie i przygotuje się do wizyty w klinice. Jeżeli teraz weźmie prysznic, to nie narazi swojego humorzastego współlokatora na niecierpliwe czekanie pod drzwiami.
Odkręciła kurki i czekała, aż zacznie lecieć gorąca woda. Miała nadzieję, że ciepła kąpiel rozluźni jej napięte mięśnie, ale nic z tego nie wyszło. Stała pod prysznicem prawie dwadzieścia minut. Zakręciła wreszcie wodę, odsunęła drzwi kabiny z zamiarem sięgnięcia po ręcznik i spojrzała prosto w oczy bardzo zaskoczonego Severusa Snape’a.
Przebiegł oczyma po jej ciele z góry na dół, myśląc, że każdy na jego miejscu by tak zrobił. Po czym odwrócił się i pospiesznie wyszedł.
Hermiona zmartwiała. Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam zamknąć te cholerne drzwi. Nie sądziłam, że on wstaje tak wcześnie, ale nadal powinnam była je zamknąć! Szybko skończyła poranną toaletę, ubrała się i wyszła z łazienki. Siedziała w pokoju przez długie pół godziny, usiłując się uspokoić.
***
Severus Snape nigdy nie potrzebował dużo snu, a jako szpieg przyzwyczaił się do jeszcze mniejszej ilości. Potrzebował tylko czterech godzin, aby się wyspać. Wszedł do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica, żeby dziewczyna nie musiała niecierpliwie czekać pod drzwiami. Chciał zapewnić jej psychiczny komfort podczas całego pobytu w jego lochach.
Jak tylko otworzył drzwi, natychmiast spostrzegł swoją pomyłkę. Przed nim, w całej okazałości, stała naga Hermiona i usiłowała sięgnąć po ręcznik. O Bogowie, odbiło się w jego umyśle na ten widok. Zmierzył ją spojrzeniem, po czym zrozumiał, co właśnie robi i błyskawicznie wyszedł z łazienki, aby się opanować. Merlinie, to będzie długie dziewięć miesięcy!
***
Kiedy wyszła z pokoju zobaczyła przygotowane śniadanie.
- Powinnaś coś zjeść – odezwał się znad talerza. – Nie wiem, ile czasu spędzimy w klinice. Chcą cię dzisiaj przebadać i dać eliksir wywołujący owulację.
- Może zjem jednego tosta, mój żołądek protestuje dziś przeciw większej ilości. Profesorze, przepraszam za poranne zajście, postaram się więcej nie zapomnieć o zamknięciu drzwi – zaczęła ostrożnie, jej policzki poczerwieniały.
Uniósł rękę. – Panno Granger, to zrozumiałe, jeszcze się pani nie przyzwyczaiła – dzięki Merlinowi, że zapomniałaś, kusicielko. – Proszę tylko pamiętać o tym w przyszłości – dodał na wypadek, gdyby zauważyła, że przyglądał jej się dłużej niż wypadało. Jeśli doszłoby do tego ponownie, nie dałbym rady utrzymać samokontroli!
Nie czuła potrzeby by odpowiadać na to stwierdzenie, spokojnie kończyła herbatę. Uniosła głowę dopiero, kiedy powiedział, że muszą już iść. Jesteś w stanie to zrobić, Hermiono. Dasz radę!
***
Przybyli do kliniki z dziesięciominutowym zapasem. Hermiona była zdziwiona, że pielęgniarka od razu się nią zajęła. Widać, że to nie mugolska klinika, tam musielibyśmy czekać jeszcze co najmniej pół godziny, myślała. Kazali jej założyć szpitalną piżamę i skierowali do gabinetu, gdzie miała zostać przebadana. Czekała kilka minut i do pokoju wszedł uzdrowiciel i profesor Snape.
Hermiona o mało nie umarła z zakłopotania, kiedy go zobaczyła. Zastanowiło ją czemu chciał być obecny przy badaniu. Profesor zauważył jej pytające spojrzenie.
- Chcę być obecny przy całym procesie tworzenia mojego dziecka, panno Granger – nadal czuła się nieswojo, ale skinęła głową na znak zgody.
Uzdrowiciel zaczął badanie, głośno komentując swoje kolejne czynności. Po chwili, dość mocno zdenerwowana już dziewczyna, zauważyła dziwny wyraz jego twarzy.
– Panno Granger, pani jest dziewicą, prawda? – zapytał.
Słysząc to, profesor Snape tak gwałtownie obrócił głowę i spojrzał na nią, że zdziwiła się, iż nie skręcił sobie karku.
Hermiona czuła jak się czerwieni i tylko wymruczała pod nosem. – Tak – uzdrowiciel tylko skinął poważnie głową, więc zdecydowała się spytać. – Czy to spowoduje jakieś utrudnienia przy zapłodnieniu?
- Nie – uspokoił ją. – Jeżeli krew menstruacyjna może swobodnie wypływać, to nasienie może spokojnie wpłynąć. Tylko nie spodziewałem się, że dziewica zdecyduje się zostać zastępczą matką – spojrzał spod oka na profesora.
No cóż, doskonale go rozumiała. Nie planowała zostać zastępczą matką, ani teraz ani kiedykolwiek w przyszłości.
Kiedy zakończył badanie wyszedł z gabinetu zostawiając ich w niezręcznej ciszy.
Po chwili, jako pierwszy odezwał się Snape. – Panno Granger, przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że nadal jest pani… Dziewicą. To niezwykłe u czarownicy w pani wieku.
Dobry Boże splamiłem niewinną dziewczynę!
- Wybaczy pan, ale koncentrowałam się na moich studiach, a nie na facetach – warknęła. – Gdyby pan wiedział, czy to by coś zmieniło?
Snape myślał na chwilę.
– Nie, nic. Pragnę spadkobiercy i chcę, abyś to ty była zastępczą matką. Nic by się nie zmieniło, gdybym wiedział.
- Świetnie – parsknęła i westchnęła w poczuciu klęski. Znała odpowiedź, zanim zadała pytanie. Było jednak jedno pytanie, na które rozpaczliwie chciała poznać odpowiedź. – Dlaczego to muszę być akurat ja, profesorze? Rozumiem, że docenia pan moją inteligencję i do tego jeszcze ten nieszczęsny dług życia, ale musi być coś jeszcze.
Nieznośna, mała Wiem – To –Wszystko, pomyślał. Nie spodziewał się tego pytania i nie miał na nie gotowej odpowiedzi. I co mam ci powiedzieć? Że cię pragnę i chcę abyś należała do mnie? Wiem, że to niemożliwe i chcę mieć przynajmniej cząstkę ciebie?
Powrót Uzdrowiciela uratował go od konieczności odpowiedzi.
Psiakrew, pomyślała Hermiona.
- A więc, panno Granger – zaczął Uzdrowiciel zauważając napięcie wiszące w powietrzu. – Wszystko wydaje się być w porządku. Cieszy się pani doskonałym zdrowiem. Teraz wypije pani eliksir wywołujący owulację i wróci do domu. Oczekuję pani jutro o ósmej rano, wtedy inseminujemy panią i rzucimy zaklęcie zapładniające. Ono jest gwarancją, że zajdzie pani w ciążę za pierwszym razem. Jakieś pytania?
- Czy to będzie bolało? – chciała wiedzieć.
- Nie, tylko drobne skurcze jak przy miesiączce – wyjaśnił Uzdrowiciel.
- Czy jest coś, czego nie powinnam dzisiaj robić?
- Proszę tylko odpocząć i wszystko będzie w porządku. Nie ma się, o co martwić – odpowiedział zasuszony czarodziej. – Jeszcze jakieś obawy?
- Nie.
- Profesorze Snape? – zwrócił się do Severusa.
- Nie, wierzę, że zadbał pan o wszystko – odpowiedział Snape.
- Dobrze więc, widzimy się jutro rano – z tymi słowami wyszedł z pokoju.
Profesor również przeprosił i wyszedł, zostawiając Hermionę samą, aby mogła się ubrać przed powrotem do Hogwartu.
Wrócili do zamku około 10:30. Hermiona zdecydowała się na drzemkę, jako że w nocy nie mogła spać. Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki.
***
Severus obudził Hermionę na lunch. Po drzemce czuła się nieco lepiej, ale nadal była zażenowana poranny zdarzeniem. W momencie, kiedy skończyli jeść rozległo się pukanie do drzwi. Snape uśmiechną się szyderczo. Albus nie mógł wytrzymać jednego dnia bez wtrącania się w nie swoje sprawy.
- Wejść – zawołał. Jednak nie był to Albus tylko Lucjusz Malfoy. Severus wstał, aby go przywitać. – Witaj, Lucjuszu. Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. Co cię tu sprowadza? – ledwie zdołał ukryć jak bardzo jest zaskoczony.
- Dzień dobry, Severusie, panno Granger. Przyszedłem ogłosić dobrą wiadomość. Draco i Ginewra zdecydowali się na ślub i chciałem powiedzieć ci to osobiście, zanim ogłoszą to w Proroku. Draco powiedział mi też o twoim…projekcie i zastanawiałem się jak wyszło.
Zarówno Draco jak i Lucjusz podejrzewali Severusa o głębsze uczucia do tej dziewczyny, niż to okazywał. Znał go od wielu lat i był przekonany, że Severus nie upierałby się tak przy niej, jeśli czegoś do niej nie czuł. Lucjusz chciał się dowiedzieć, czy dziewczyna odwzajemnia uczucia przyjaciela, jak sądził Draco. Minęło dużo czasu odkąd miał możliwość zrobić coś dla Severusa. Najlepiej, więc zacząć od panny Granger.
- Wszystko jest na dobrej drodze – odpowiedział Severus.
- To wspaniała wiadomość, naprawdę. Zanim zapomnę; Narcyza zaprasza ciebie i oczywiście pannę Granger na obiad w najbliższym czasie. Stwierdziła, że już dawno nie miała… Przyjemności cieszyć się twoim towarzystwem – powiedział z charakterystycznym uśmieszkiem Lucjusz, zerkając na Hermionę, ciekawy jak zareaguje.
Hermiona zajęta była czytaniem, ale na słowa Lucjusza momentalnie poderwała głowę. Jej uwagę przykuł ton blondyna. Czyżby kiedyś było coś miedzy profesorem Snape’em, a Narcyzą? Czyżby to był typ kobiet jakie profesor lubi? Merlinie, jeśli tak, to mogę od razu zrezygnować. Nie jestem w stanie rywalizować z taką kobietą! Ona jest czystej krwi! Po za tym jest cudownie piękna i wiekiem zbliżona do niego. Wiedziała, że o samą Narcyzę nie musi się martwić, ale o inne czarownice takie jak ona.
Severus zastanawiał się w co gra Lucjusz. Prawie zasugerował… Coś – Panna Granger i ja przez najbliższe parę tygodni będziemy zajęci, ale może w późniejszym terminie - odpowiedział grobowym tonem.
- Oczywiście, oczywiście. Jak pani się czuje, panno Granger? Ufam, że Severus dobrze panią traktuje? – spytał Malfoy.
- Tak, oczywiście, panie Malfoy. Czuję się świetnie, dziękuję – odpowiedziała ostrożnie.
- Proszę, mów mi Lucjusz, Czy mogę cię nazywać Hermiona?
- Ja... - dziewczyna nie wiedziała co sądzić o takim miłym i grzecznym Malfoy'u. Niepewnie spojrzała na profesora. Severus obserwował ich zwężonymi oczyma. Odpowiedział zanim zdążyła dokończyć.
- Lucjusz, doceniamy to, że osobiście poinformowałeś nas o szczęśliwym wydarzeniu. Teraz jednak chciałbym cię przeprosić, ale jutro czeka nas ciężki dzień – prawie warknął.
Lucjusz roześmiał się w duchu. Widział to wyraźnie. Ci dwoje zdecydowanie się pragnęli. Iskry przelatujące w pokoju były jaskrawe jak słońce. Ale będzie zabawa! Chciał, aby Severus był szczęśliwy i zrobi wszystko, co w jego mocy by mu to zapewnić. Zawsze wiedział, że Severus był szpiegiem, ale nigdy go nie zdradził. Byli przyjaciółmi, nawet po tym, co razem przeszli. W ostatniej bitwie zrobił to, co musiał. Życzył przyjacielowi szczęścia, ale jeżeli będzie miał przy tym dobrą zabawę, to tym lepiej.
- Wierzę Severusie. I tak już muszę was pożegnać. Narcyza przygotowuje dla nas specjalną kolację i muszę się przygotować – podszedł do Hermiony i z galanterią pocałował jej dłoń, podśmiewając się w duchu ze zwężonych oczu przyjaciela. Tak, będzie zabawnie, jestem pewny!
Wizyta Lucjusza zmieszała Hermionę. Nigdy nie widziała Mistrza Eliksirów z kobietą. Albo mężczyzną, jeśli być dokładnym. Ale dlaczego miałaby? Była tylko jego uczennicą i prywatne sprawy profesora nie były jej sprawą. Zastanawiała się, nie pierwszy raz, jaki typ kobiety pociągał Severusa Snape’a
Zawsze uważała, że mógł być pociągający dla kobiet inteligentnych. Ale do dzisiaj, uczciwie rzecz biorąc, nie zastanawiała się, jakiej kobiecie mógł się wydać atrakcyjny. Nie dlatego, że wszyscy uważali go za brzydkiego, ale głównie z powodu jego charakteru i nastawienia do uczniów. Najwyraźniej się myliła, westchnęła. Po chwili przeprosiła i wyszła wziąć długą kąpiel, pamiętając tym razem o zamknięciu drzwi łazienki.
***
W co, u diabła, bawił się Lucjusz pytając czy może nazywać ją po imieniu? Całując ją w rękę? Zapraszając do Malfoy Manor na obiad? Coś jest nie tak i dowiem się co! Zdenerwowany chodził tam i z powrotem po salonie.
***
Następny poranek nadszedł zbyt szybko, jak na gust Hermiony. Siedziała na łóżku w klinice i usiłowała naciągnąć szpitalną piżamę na kolana. Kiedy wróci do zamku, będzie w ciąży. Będzie nosić dziecko miłości swojego życia, dziecko, które będzie musiała zostawić.
Przestań, Hermiona! Nie rób tego! Jeszcze możesz się rozmyślić!
Tak, jasne. Przecież WIDZIAŁAŚ Narcyzę!
Przestań!
Severus przyglądał się twarzy dziewczyny, kiedy toczyła ten wewnętrzny dialog. – Zawsze możemy spróbować w tradycyjny sposób.
Błyskawicznie uniosła głowę i spojrzała mu w oczy z nieśmiałą nadzieją. Naprawdę tego chciał? Przeszukała wzrokiem jego twarz i kiedy zauważyła lekko uniesione kąciki ust, zarozumiała, że drażnił się z nią próbując rozluźnić jej napięcie. Uśmiechnęła się słabo. Poczuła się odrzucona, nawet jeśli wiedziała, że to żart.
Wreszcie wszedł Uzdrowiciel z pielęgniarką. – Gotowi? – spytał.
- Tak – odpowiedział za nich Severus. Hermiona tylko kiwnęła głową.
Uzdrowiciel wręczył dziewczynie eliksir i uniósł piżamę – Proszę to wypić, panno Granger. To uspokoi pani nerwy. Może się pani czuć po tym eliksirze trochę rozkojarzona, ale minie do wieczora. Dlatego po powrocie do domu proszę się położyć i odpocząć.
Hermiona usiadła i posłusznie wypiła eliksir, zamykając oczy jakby miało to złagodzić gorzki smak lekarstwa. Przełknęła ostatni łyk i opadła z powrotem na poduszki.
Ogarnął ją błogi spokój, ale i tak zesztywniała, kiedy Uzdrowiciel rozpoczął badanie.
Poczuła jak duża, silna dłoń oplata jej własną i usłyszała w uchu jedwabisty szept. – Rozluźnij się, Hermiono.
Wzięła kilka głębokich wdechów i mocno ścisnęła jego dłoń kiedy drugą ręką odgarniał z jej czoła zbłąkany lok.
Następnie poczuła jak Uzdrowiciel przykłada jej różdżkę do brzucha i mruczy zaklęcie.
- Ualeo Uber Consipio – zatoczył różdżką cztery koła nad jej ciałem.
Otworzyła oczy i napotkała spojrzenie czarnych oczu profesora Snape’a. Przez sekundę miała wrażenie... Ale zanim zdążyła sprecyzować te dziwne błyski, puścił jej ręce i wrócił na swoje krzesło.
Kiedy inseminacja została zakończona, Uzdrowiciel wydał Hermionie parę instrukcji.
- Proszę pić dużo soku dyniowego, ponieważ jest bogaty w kwas foliowy. Pomarańczowy również. Przez najbliższy tydzień nie powinna się pani przemęczać i chciałbym zobaczyć się z panią w następną środę, aby stwierdzić czy doszło do zapłodnienia. Wszystko powinno być w porządku, ale wolimy się upewnić – uśmiechnął się do nich. – Jakieś pytania? – kiedy zaprzeczyli, opuścił pokój z profesorem następującym mu na pięty.
Hermiona ubrała się i dołączyła do czekającego na nią w recepcji profesora. Zgodziła się, kiedy zaproponował, żeby zjeść obiad na mieście. Przez parę ostatnich dni niewiele jadła. Zbyt dużo się działo i nerwy odbierały jej apetyt. Była zaskoczona, gdy podczas obiadu usiłował nawiązać normalną rozmowę. Jak tylko wrócili do Hogwartu, wymówiła się zmęczeniem oraz skutkami eliksiru i poszła się położyć.
Stała właśnie przed kominkiem, kiedy w pełni dotarł do niej prosty fakt. Jest w ciąży! Zdusiła uczucie, które mogła określić tylko jako strach, położyła rękę na brzuchu i uśmiechnęła się. Spojrzała na ciągle płaski brzuch i próbowała wyobrazić sobie, jak się zaokrągla wraz z rozwojem dziecka Severusa. Poczuła, jak z jej serca promieniuje ciepło i obejmuje całe ciało. Uczucie szczęścia prawie pozbawiło ją tchu. Zamknęła oczy i rozkoszowała się tą chwilą, zanim otworzyła oczy i ponownie opuściła wzrok na swój brzuch.
- Wiem, że już tam jesteś, moje kochanie. Nieważne co powie ci twój tatuś, pamiętaj, że kocham cię z całego serca i nie chciałam zostawić ani ciebie, ani twojego tatusia. Zdradzę ci sekret, moje dziecko. Kocham też twojego tatusia. Tak bardzo chciałabym, aby mnie pokochał, ale to niemożliwe - do oczu napłynęły jej łzy, nawet nie usiłowała ich powstrzymać, podeszła do łóżka i położyła się. Po chwili już spała.
***
Severus cofnął się spod drzwi pokoju Hermiony. Nie mógł uwierzyć o to co przed chwilą usłyszał. Czy to możliwe? Czyżby mnie kochała? To byłoby dopełnieniem mojego życia. Nie, to musiały być skutki tego uspokajającego eliksiru. Uzdrowiciel uprzedził, że może być po nim rozkojarzona. Nie jest świadoma tego co właśnie powiedziała. Nie ma możliwości, aby mnie kochała. Pogładził palcami podbródek, zastanawiając się jak powinien potraktować jej słowa. To nic trudnego uważnie obserwować jej zachowanie względem niego. Po tylu latach szpiegowania, wiem jak oceniać ludzkie reakcje. Warto się tym zainteresować!
***
Tydzień później znowu tkwiła z profesorem w klinice. Hermiona wcześniej zrobiła test ciążowy i teraz oczekiwali tylko na potwierdzenie od Uzdrowiciela. Zaprosił ich do swojego biura i złożył gratulacje. Zaklęcie zapładniające zadziałało. Severus nie posiadał się z radości i zanim zdążył się zorientować co robi złapał Hermionę i mocno przytulił. Jak tylko się opamiętał wypuścił ją z objęć, odchrząknął zakłopotany i suchym głosem przeprosił za swoje zachowanie.
Te nagłe przytulenie zaskoczyło Hermionę. Zadrżała z przyjemności, nawet jeśli trwała tylko moment. Po powrocie zjedli uroczysty obiad z Albusem i Minerwą, więc dzień zakończył się przyjemnie.
***
Na drugi dzień, oboje otrzymali sowią pocztę. Hermiona od Ginny, a Snape od Dracona. Pytali w nich czy nie zechcieliby być częścią ich ślubnej uroczystości. Hermiona uniosła wzrok znad listu i zerknęła na marszczącego groźnie brwi towarzysza.
- Od Dracona, profesorze? – spytała.
- Tak, prosi mnie, abym został częścią uroczystości ślubnej – westchnął.
- Nie ma pan ochoty?
- Nie jestem osobą, którą cieszą takiego rodzaju rzeczy, panno Granger.
- Dobrze więc, że to nie pana ślub – zażartowała.
- Jeśli miałbym zamiar kiedykolwiek się żenić to nie potrzebowałbym zastępczej matki – warknął. Nie zamierzał się wyżywać na niej, ale trafiła w bolesne miejsce.
- Przepraszam sir – odpowiedziała sztywno. - Nie miałam nic złego na myśli.
- W porządku – westchnął.
- Co to za spis, pan przegląda?
- To tegoroczny program zajęć, muszę wiedzieć jakie składniki mam uzupełnić.
- Jeśli pan pozwoli, to przejrzę program od pierwszego do trzeciego roku i pomogę sporządzić listę składników. Wszystko czego potrzebuję, to skalę jakości potrzebnych ingrediencji.
- Nie chciałbym obciążać pani tym dodatkowym ciężarem.
- Żaden problem, profesorze. Będę szczęśliwa mogąc się na coś przydać. Jestem już do przodu z nauką na studia.
- Dobrze. Z wdzięcznością przyjmę pani pomoc – wręczył jej odpowiednie listy.
Jak dobrze jest usiąść z Hermioną przy kominku, każdy zajęty swoją pracą. Mógłbym się do tego przyzwyczaić. Szczególnie kiedy milczy.
Tylko skrobanie piór po pergaminie przerywało, od czasu do czasu, przyjemną ciszę.
Jak miło siedzieć tutaj z profesorem Snapem. Mogłabym spędzać tak wszystkie moje wieczory, szczególnie z małym dzieckiem pełzającym wokół nas. Jej rozmyślania przerwała duża biała sowa pukająca w okno. W pierwszej chwili myślała, że to Hedwiga, ale zaraz stwierdziła, że to sowa Malfoyów. Snape odebrał list i zanim sowa odfrunęła rzucił jej kawałek sowiego przysmaku.
- Wygląda na to, że zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie zaręczynowe Dracona i panny Weasley. Odbędzie się za dwa tygodnie w Malfoy Manor. Chciałaby pani pójść, panno Granger?
- Och, tak, muszę tam być. Przyjęcie zaręczynowe Ginny, będzie świetnie – rozpromieniła się.
Przewrócił oczami z rozdrażnieniem. – Więc – westchnął ostentacyjnie. – przypuszczam, że pójdziemy.
Po niespokojnej nocy, Hermiona obudziła się już o piątej rano. Zdecydowała, że lepiej wstanie i przygotuje się do wizyty w klinice. Jeżeli teraz weźmie prysznic, to nie narazi swojego humorzastego współlokatora na niecierpliwe czekanie pod drzwiami.
Odkręciła kurki i czekała, aż zacznie lecieć gorąca woda. Miała nadzieję, że ciepła kąpiel rozluźni jej napięte mięśnie, ale nic z tego nie wyszło. Stała pod prysznicem prawie dwadzieścia minut. Zakręciła wreszcie wodę, odsunęła drzwi kabiny z zamiarem sięgnięcia po ręcznik i spojrzała prosto w oczy bardzo zaskoczonego Severusa Snape’a.
Przebiegł oczyma po jej ciele z góry na dół, myśląc, że każdy na jego miejscu by tak zrobił. Po czym odwrócił się i pospiesznie wyszedł.
Hermiona zmartwiała. Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam zamknąć te cholerne drzwi. Nie sądziłam, że on wstaje tak wcześnie, ale nadal powinnam była je zamknąć! Szybko skończyła poranną toaletę, ubrała się i wyszła z łazienki. Siedziała w pokoju przez długie pół godziny, usiłując się uspokoić.
***
Severus Snape nigdy nie potrzebował dużo snu, a jako szpieg przyzwyczaił się do jeszcze mniejszej ilości. Potrzebował tylko czterech godzin, aby się wyspać. Wszedł do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica, żeby dziewczyna nie musiała niecierpliwie czekać pod drzwiami. Chciał zapewnić jej psychiczny komfort podczas całego pobytu w jego lochach.
Jak tylko otworzył drzwi, natychmiast spostrzegł swoją pomyłkę. Przed nim, w całej okazałości, stała naga Hermiona i usiłowała sięgnąć po ręcznik. O Bogowie, odbiło się w jego umyśle na ten widok. Zmierzył ją spojrzeniem, po czym zrozumiał, co właśnie robi i błyskawicznie wyszedł z łazienki, aby się opanować. Merlinie, to będzie długie dziewięć miesięcy!
***
Kiedy wyszła z pokoju zobaczyła przygotowane śniadanie.
- Powinnaś coś zjeść – odezwał się znad talerza. – Nie wiem, ile czasu spędzimy w klinice. Chcą cię dzisiaj przebadać i dać eliksir wywołujący owulację.
- Może zjem jednego tosta, mój żołądek protestuje dziś przeciw większej ilości. Profesorze, przepraszam za poranne zajście, postaram się więcej nie zapomnieć o zamknięciu drzwi – zaczęła ostrożnie, jej policzki poczerwieniały.
Uniósł rękę. – Panno Granger, to zrozumiałe, jeszcze się pani nie przyzwyczaiła – dzięki Merlinowi, że zapomniałaś, kusicielko. – Proszę tylko pamiętać o tym w przyszłości – dodał na wypadek, gdyby zauważyła, że przyglądał jej się dłużej niż wypadało. Jeśli doszłoby do tego ponownie, nie dałbym rady utrzymać samokontroli!
Nie czuła potrzeby by odpowiadać na to stwierdzenie, spokojnie kończyła herbatę. Uniosła głowę dopiero, kiedy powiedział, że muszą już iść. Jesteś w stanie to zrobić, Hermiono. Dasz radę!
***
Przybyli do kliniki z dziesięciominutowym zapasem. Hermiona była zdziwiona, że pielęgniarka od razu się nią zajęła. Widać, że to nie mugolska klinika, tam musielibyśmy czekać jeszcze co najmniej pół godziny, myślała. Kazali jej założyć szpitalną piżamę i skierowali do gabinetu, gdzie miała zostać przebadana. Czekała kilka minut i do pokoju wszedł uzdrowiciel i profesor Snape.
Hermiona o mało nie umarła z zakłopotania, kiedy go zobaczyła. Zastanowiło ją czemu chciał być obecny przy badaniu. Profesor zauważył jej pytające spojrzenie.
- Chcę być obecny przy całym procesie tworzenia mojego dziecka, panno Granger – nadal czuła się nieswojo, ale skinęła głową na znak zgody.
Uzdrowiciel zaczął badanie, głośno komentując swoje kolejne czynności. Po chwili, dość mocno zdenerwowana już dziewczyna, zauważyła dziwny wyraz jego twarzy.
– Panno Granger, pani jest dziewicą, prawda? – zapytał.
Słysząc to, profesor Snape tak gwałtownie obrócił głowę i spojrzał na nią, że zdziwiła się, iż nie skręcił sobie karku.
Hermiona czuła jak się czerwieni i tylko wymruczała pod nosem. – Tak – uzdrowiciel tylko skinął poważnie głową, więc zdecydowała się spytać. – Czy to spowoduje jakieś utrudnienia przy zapłodnieniu?
- Nie – uspokoił ją. – Jeżeli krew menstruacyjna może swobodnie wypływać, to nasienie może spokojnie wpłynąć. Tylko nie spodziewałem się, że dziewica zdecyduje się zostać zastępczą matką – spojrzał spod oka na profesora.
No cóż, doskonale go rozumiała. Nie planowała zostać zastępczą matką, ani teraz ani kiedykolwiek w przyszłości.
Kiedy zakończył badanie wyszedł z gabinetu zostawiając ich w niezręcznej ciszy.
Po chwili, jako pierwszy odezwał się Snape. – Panno Granger, przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że nadal jest pani… Dziewicą. To niezwykłe u czarownicy w pani wieku.
Dobry Boże splamiłem niewinną dziewczynę!
- Wybaczy pan, ale koncentrowałam się na moich studiach, a nie na facetach – warknęła. – Gdyby pan wiedział, czy to by coś zmieniło?
Snape myślał na chwilę.
– Nie, nic. Pragnę spadkobiercy i chcę, abyś to ty była zastępczą matką. Nic by się nie zmieniło, gdybym wiedział.
- Świetnie – parsknęła i westchnęła w poczuciu klęski. Znała odpowiedź, zanim zadała pytanie. Było jednak jedno pytanie, na które rozpaczliwie chciała poznać odpowiedź. – Dlaczego to muszę być akurat ja, profesorze? Rozumiem, że docenia pan moją inteligencję i do tego jeszcze ten nieszczęsny dług życia, ale musi być coś jeszcze.
Nieznośna, mała Wiem – To –Wszystko, pomyślał. Nie spodziewał się tego pytania i nie miał na nie gotowej odpowiedzi. I co mam ci powiedzieć? Że cię pragnę i chcę abyś należała do mnie? Wiem, że to niemożliwe i chcę mieć przynajmniej cząstkę ciebie?
Powrót Uzdrowiciela uratował go od konieczności odpowiedzi.
Psiakrew, pomyślała Hermiona.
- A więc, panno Granger – zaczął Uzdrowiciel zauważając napięcie wiszące w powietrzu. – Wszystko wydaje się być w porządku. Cieszy się pani doskonałym zdrowiem. Teraz wypije pani eliksir wywołujący owulację i wróci do domu. Oczekuję pani jutro o ósmej rano, wtedy inseminujemy panią i rzucimy zaklęcie zapładniające. Ono jest gwarancją, że zajdzie pani w ciążę za pierwszym razem. Jakieś pytania?
- Czy to będzie bolało? – chciała wiedzieć.
- Nie, tylko drobne skurcze jak przy miesiączce – wyjaśnił Uzdrowiciel.
- Czy jest coś, czego nie powinnam dzisiaj robić?
- Proszę tylko odpocząć i wszystko będzie w porządku. Nie ma się, o co martwić – odpowiedział zasuszony czarodziej. – Jeszcze jakieś obawy?
- Nie.
- Profesorze Snape? – zwrócił się do Severusa.
- Nie, wierzę, że zadbał pan o wszystko – odpowiedział Snape.
- Dobrze więc, widzimy się jutro rano – z tymi słowami wyszedł z pokoju.
Profesor również przeprosił i wyszedł, zostawiając Hermionę samą, aby mogła się ubrać przed powrotem do Hogwartu.
Wrócili do zamku około 10:30. Hermiona zdecydowała się na drzemkę, jako że w nocy nie mogła spać. Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki.
***
Severus obudził Hermionę na lunch. Po drzemce czuła się nieco lepiej, ale nadal była zażenowana poranny zdarzeniem. W momencie, kiedy skończyli jeść rozległo się pukanie do drzwi. Snape uśmiechną się szyderczo. Albus nie mógł wytrzymać jednego dnia bez wtrącania się w nie swoje sprawy.
- Wejść – zawołał. Jednak nie był to Albus tylko Lucjusz Malfoy. Severus wstał, aby go przywitać. – Witaj, Lucjuszu. Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. Co cię tu sprowadza? – ledwie zdołał ukryć jak bardzo jest zaskoczony.
- Dzień dobry, Severusie, panno Granger. Przyszedłem ogłosić dobrą wiadomość. Draco i Ginewra zdecydowali się na ślub i chciałem powiedzieć ci to osobiście, zanim ogłoszą to w Proroku. Draco powiedział mi też o twoim…projekcie i zastanawiałem się jak wyszło.
Zarówno Draco jak i Lucjusz podejrzewali Severusa o głębsze uczucia do tej dziewczyny, niż to okazywał. Znał go od wielu lat i był przekonany, że Severus nie upierałby się tak przy niej, jeśli czegoś do niej nie czuł. Lucjusz chciał się dowiedzieć, czy dziewczyna odwzajemnia uczucia przyjaciela, jak sądził Draco. Minęło dużo czasu odkąd miał możliwość zrobić coś dla Severusa. Najlepiej, więc zacząć od panny Granger.
- Wszystko jest na dobrej drodze – odpowiedział Severus.
- To wspaniała wiadomość, naprawdę. Zanim zapomnę; Narcyza zaprasza ciebie i oczywiście pannę Granger na obiad w najbliższym czasie. Stwierdziła, że już dawno nie miała… Przyjemności cieszyć się twoim towarzystwem – powiedział z charakterystycznym uśmieszkiem Lucjusz, zerkając na Hermionę, ciekawy jak zareaguje.
Hermiona zajęta była czytaniem, ale na słowa Lucjusza momentalnie poderwała głowę. Jej uwagę przykuł ton blondyna. Czyżby kiedyś było coś miedzy profesorem Snape’em, a Narcyzą? Czyżby to był typ kobiet jakie profesor lubi? Merlinie, jeśli tak, to mogę od razu zrezygnować. Nie jestem w stanie rywalizować z taką kobietą! Ona jest czystej krwi! Po za tym jest cudownie piękna i wiekiem zbliżona do niego. Wiedziała, że o samą Narcyzę nie musi się martwić, ale o inne czarownice takie jak ona.
Severus zastanawiał się w co gra Lucjusz. Prawie zasugerował… Coś – Panna Granger i ja przez najbliższe parę tygodni będziemy zajęci, ale może w późniejszym terminie - odpowiedział grobowym tonem.
- Oczywiście, oczywiście. Jak pani się czuje, panno Granger? Ufam, że Severus dobrze panią traktuje? – spytał Malfoy.
- Tak, oczywiście, panie Malfoy. Czuję się świetnie, dziękuję – odpowiedziała ostrożnie.
- Proszę, mów mi Lucjusz, Czy mogę cię nazywać Hermiona?
- Ja... - dziewczyna nie wiedziała co sądzić o takim miłym i grzecznym Malfoy'u. Niepewnie spojrzała na profesora. Severus obserwował ich zwężonymi oczyma. Odpowiedział zanim zdążyła dokończyć.
- Lucjusz, doceniamy to, że osobiście poinformowałeś nas o szczęśliwym wydarzeniu. Teraz jednak chciałbym cię przeprosić, ale jutro czeka nas ciężki dzień – prawie warknął.
Lucjusz roześmiał się w duchu. Widział to wyraźnie. Ci dwoje zdecydowanie się pragnęli. Iskry przelatujące w pokoju były jaskrawe jak słońce. Ale będzie zabawa! Chciał, aby Severus był szczęśliwy i zrobi wszystko, co w jego mocy by mu to zapewnić. Zawsze wiedział, że Severus był szpiegiem, ale nigdy go nie zdradził. Byli przyjaciółmi, nawet po tym, co razem przeszli. W ostatniej bitwie zrobił to, co musiał. Życzył przyjacielowi szczęścia, ale jeżeli będzie miał przy tym dobrą zabawę, to tym lepiej.
- Wierzę Severusie. I tak już muszę was pożegnać. Narcyza przygotowuje dla nas specjalną kolację i muszę się przygotować – podszedł do Hermiony i z galanterią pocałował jej dłoń, podśmiewając się w duchu ze zwężonych oczu przyjaciela. Tak, będzie zabawnie, jestem pewny!
Wizyta Lucjusza zmieszała Hermionę. Nigdy nie widziała Mistrza Eliksirów z kobietą. Albo mężczyzną, jeśli być dokładnym. Ale dlaczego miałaby? Była tylko jego uczennicą i prywatne sprawy profesora nie były jej sprawą. Zastanawiała się, nie pierwszy raz, jaki typ kobiety pociągał Severusa Snape’a
Zawsze uważała, że mógł być pociągający dla kobiet inteligentnych. Ale do dzisiaj, uczciwie rzecz biorąc, nie zastanawiała się, jakiej kobiecie mógł się wydać atrakcyjny. Nie dlatego, że wszyscy uważali go za brzydkiego, ale głównie z powodu jego charakteru i nastawienia do uczniów. Najwyraźniej się myliła, westchnęła. Po chwili przeprosiła i wyszła wziąć długą kąpiel, pamiętając tym razem o zamknięciu drzwi łazienki.
***
W co, u diabła, bawił się Lucjusz pytając czy może nazywać ją po imieniu? Całując ją w rękę? Zapraszając do Malfoy Manor na obiad? Coś jest nie tak i dowiem się co! Zdenerwowany chodził tam i z powrotem po salonie.
***
Następny poranek nadszedł zbyt szybko, jak na gust Hermiony. Siedziała na łóżku w klinice i usiłowała naciągnąć szpitalną piżamę na kolana. Kiedy wróci do zamku, będzie w ciąży. Będzie nosić dziecko miłości swojego życia, dziecko, które będzie musiała zostawić.
Przestań, Hermiona! Nie rób tego! Jeszcze możesz się rozmyślić!
Tak, jasne. Przecież WIDZIAŁAŚ Narcyzę!
Przestań!
Severus przyglądał się twarzy dziewczyny, kiedy toczyła ten wewnętrzny dialog. – Zawsze możemy spróbować w tradycyjny sposób.
Błyskawicznie uniosła głowę i spojrzała mu w oczy z nieśmiałą nadzieją. Naprawdę tego chciał? Przeszukała wzrokiem jego twarz i kiedy zauważyła lekko uniesione kąciki ust, zarozumiała, że drażnił się z nią próbując rozluźnić jej napięcie. Uśmiechnęła się słabo. Poczuła się odrzucona, nawet jeśli wiedziała, że to żart.
Wreszcie wszedł Uzdrowiciel z pielęgniarką. – Gotowi? – spytał.
- Tak – odpowiedział za nich Severus. Hermiona tylko kiwnęła głową.
Uzdrowiciel wręczył dziewczynie eliksir i uniósł piżamę – Proszę to wypić, panno Granger. To uspokoi pani nerwy. Może się pani czuć po tym eliksirze trochę rozkojarzona, ale minie do wieczora. Dlatego po powrocie do domu proszę się położyć i odpocząć.
Hermiona usiadła i posłusznie wypiła eliksir, zamykając oczy jakby miało to złagodzić gorzki smak lekarstwa. Przełknęła ostatni łyk i opadła z powrotem na poduszki.
Ogarnął ją błogi spokój, ale i tak zesztywniała, kiedy Uzdrowiciel rozpoczął badanie.
Poczuła jak duża, silna dłoń oplata jej własną i usłyszała w uchu jedwabisty szept. – Rozluźnij się, Hermiono.
Wzięła kilka głębokich wdechów i mocno ścisnęła jego dłoń kiedy drugą ręką odgarniał z jej czoła zbłąkany lok.
Następnie poczuła jak Uzdrowiciel przykłada jej różdżkę do brzucha i mruczy zaklęcie.
- Ualeo Uber Consipio – zatoczył różdżką cztery koła nad jej ciałem.
Otworzyła oczy i napotkała spojrzenie czarnych oczu profesora Snape’a. Przez sekundę miała wrażenie... Ale zanim zdążyła sprecyzować te dziwne błyski, puścił jej ręce i wrócił na swoje krzesło.
Kiedy inseminacja została zakończona, Uzdrowiciel wydał Hermionie parę instrukcji.
- Proszę pić dużo soku dyniowego, ponieważ jest bogaty w kwas foliowy. Pomarańczowy również. Przez najbliższy tydzień nie powinna się pani przemęczać i chciałbym zobaczyć się z panią w następną środę, aby stwierdzić czy doszło do zapłodnienia. Wszystko powinno być w porządku, ale wolimy się upewnić – uśmiechnął się do nich. – Jakieś pytania? – kiedy zaprzeczyli, opuścił pokój z profesorem następującym mu na pięty.
Hermiona ubrała się i dołączyła do czekającego na nią w recepcji profesora. Zgodziła się, kiedy zaproponował, żeby zjeść obiad na mieście. Przez parę ostatnich dni niewiele jadła. Zbyt dużo się działo i nerwy odbierały jej apetyt. Była zaskoczona, gdy podczas obiadu usiłował nawiązać normalną rozmowę. Jak tylko wrócili do Hogwartu, wymówiła się zmęczeniem oraz skutkami eliksiru i poszła się położyć.
Stała właśnie przed kominkiem, kiedy w pełni dotarł do niej prosty fakt. Jest w ciąży! Zdusiła uczucie, które mogła określić tylko jako strach, położyła rękę na brzuchu i uśmiechnęła się. Spojrzała na ciągle płaski brzuch i próbowała wyobrazić sobie, jak się zaokrągla wraz z rozwojem dziecka Severusa. Poczuła, jak z jej serca promieniuje ciepło i obejmuje całe ciało. Uczucie szczęścia prawie pozbawiło ją tchu. Zamknęła oczy i rozkoszowała się tą chwilą, zanim otworzyła oczy i ponownie opuściła wzrok na swój brzuch.
- Wiem, że już tam jesteś, moje kochanie. Nieważne co powie ci twój tatuś, pamiętaj, że kocham cię z całego serca i nie chciałam zostawić ani ciebie, ani twojego tatusia. Zdradzę ci sekret, moje dziecko. Kocham też twojego tatusia. Tak bardzo chciałabym, aby mnie pokochał, ale to niemożliwe - do oczu napłynęły jej łzy, nawet nie usiłowała ich powstrzymać, podeszła do łóżka i położyła się. Po chwili już spała.
***
Severus cofnął się spod drzwi pokoju Hermiony. Nie mógł uwierzyć o to co przed chwilą usłyszał. Czy to możliwe? Czyżby mnie kochała? To byłoby dopełnieniem mojego życia. Nie, to musiały być skutki tego uspokajającego eliksiru. Uzdrowiciel uprzedził, że może być po nim rozkojarzona. Nie jest świadoma tego co właśnie powiedziała. Nie ma możliwości, aby mnie kochała. Pogładził palcami podbródek, zastanawiając się jak powinien potraktować jej słowa. To nic trudnego uważnie obserwować jej zachowanie względem niego. Po tylu latach szpiegowania, wiem jak oceniać ludzkie reakcje. Warto się tym zainteresować!
***
Tydzień później znowu tkwiła z profesorem w klinice. Hermiona wcześniej zrobiła test ciążowy i teraz oczekiwali tylko na potwierdzenie od Uzdrowiciela. Zaprosił ich do swojego biura i złożył gratulacje. Zaklęcie zapładniające zadziałało. Severus nie posiadał się z radości i zanim zdążył się zorientować co robi złapał Hermionę i mocno przytulił. Jak tylko się opamiętał wypuścił ją z objęć, odchrząknął zakłopotany i suchym głosem przeprosił za swoje zachowanie.
Te nagłe przytulenie zaskoczyło Hermionę. Zadrżała z przyjemności, nawet jeśli trwała tylko moment. Po powrocie zjedli uroczysty obiad z Albusem i Minerwą, więc dzień zakończył się przyjemnie.
***
Na drugi dzień, oboje otrzymali sowią pocztę. Hermiona od Ginny, a Snape od Dracona. Pytali w nich czy nie zechcieliby być częścią ich ślubnej uroczystości. Hermiona uniosła wzrok znad listu i zerknęła na marszczącego groźnie brwi towarzysza.
- Od Dracona, profesorze? – spytała.
- Tak, prosi mnie, abym został częścią uroczystości ślubnej – westchnął.
- Nie ma pan ochoty?
- Nie jestem osobą, którą cieszą takiego rodzaju rzeczy, panno Granger.
- Dobrze więc, że to nie pana ślub – zażartowała.
- Jeśli miałbym zamiar kiedykolwiek się żenić to nie potrzebowałbym zastępczej matki – warknął. Nie zamierzał się wyżywać na niej, ale trafiła w bolesne miejsce.
- Przepraszam sir – odpowiedziała sztywno. - Nie miałam nic złego na myśli.
- W porządku – westchnął.
- Co to za spis, pan przegląda?
- To tegoroczny program zajęć, muszę wiedzieć jakie składniki mam uzupełnić.
- Jeśli pan pozwoli, to przejrzę program od pierwszego do trzeciego roku i pomogę sporządzić listę składników. Wszystko czego potrzebuję, to skalę jakości potrzebnych ingrediencji.
- Nie chciałbym obciążać pani tym dodatkowym ciężarem.
- Żaden problem, profesorze. Będę szczęśliwa mogąc się na coś przydać. Jestem już do przodu z nauką na studia.
- Dobrze. Z wdzięcznością przyjmę pani pomoc – wręczył jej odpowiednie listy.
Jak dobrze jest usiąść z Hermioną przy kominku, każdy zajęty swoją pracą. Mógłbym się do tego przyzwyczaić. Szczególnie kiedy milczy.
Tylko skrobanie piór po pergaminie przerywało, od czasu do czasu, przyjemną ciszę.
Jak miło siedzieć tutaj z profesorem Snapem. Mogłabym spędzać tak wszystkie moje wieczory, szczególnie z małym dzieckiem pełzającym wokół nas. Jej rozmyślania przerwała duża biała sowa pukająca w okno. W pierwszej chwili myślała, że to Hedwiga, ale zaraz stwierdziła, że to sowa Malfoyów. Snape odebrał list i zanim sowa odfrunęła rzucił jej kawałek sowiego przysmaku.
- Wygląda na to, że zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie zaręczynowe Dracona i panny Weasley. Odbędzie się za dwa tygodnie w Malfoy Manor. Chciałaby pani pójść, panno Granger?
- Och, tak, muszę tam być. Przyjęcie zaręczynowe Ginny, będzie świetnie – rozpromieniła się.
Przewrócił oczami z rozdrażnieniem. – Więc – westchnął ostentacyjnie. – przypuszczam, że pójdziemy.