czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 2

Rozdział 2

Hermiona obrzuciła wzrokiem świętujących ludzi i uśmiechnęła się. Dawno nie czuła się tak zadowolona. Była na drugim roku studiów, kiedy śmierciożercy zaatakowali dom jej rodziców. Zamordowali oboje, a potem spalili dom z Krzywołapem w środku. Wiedziała, że miało to na celu powstrzymanie jej od pracy dla zakonu. Prawie im się udało.
Prawie.
Wpadła w depresję na całe trzy miesiące. Pogarszały się jej stopnie, stała się apatyczna i powoli odsuwała się od najbliższych przyjaciół.

Właśnie wtedy, w jeden z weekendów, w domu na Grimmauld Place spotkała Mistrza Eliksirów. Siedziała właśnie w bibliotece i użalała się nad sobą, kiedy wszedł i zamiast ją pocieszyć warknął – Panno Granger! Co pani tu robi? Za pięć minut mamy zebranie Zakonu i oczekuję pani obecności!

- A jaki w tym sens? To nie ma znaczenia! Straciłam wszystko – odparła ze znudzeniem.

- Słucham? Wszystko, panno Granger? A kim są ci wszyscy ludzie, którzy troszczą się o panią? A co z Potterem, Weasley’em, Albusem i Minerwą? Nic dla pani nie znaczą? Jeżeli tak, to niech się pani dalej nad sobą użala. Miałem tylko nadzieję, że pomoże nam pani zniszczyć Czarnego Pana, zanim straci pani kolejnych kochających panią ludzi. Najwyraźniej się myliłem – powiedział szyderczo i z zawirowaniem szat wyszedł z pokoju.

Słowa profesora Snape odniosły zamierzony skutek. Pięć minut później siedziała na zebraniu. Podczas tego spotkania, Dumbledore, poprosił ją, aby współpracowała z profesorem Snape i pomogła znaleźć eliksir, który mógł zniszczyć Voldemorta. Zgodziła się. Hermiona wiedziała, że tym razem odniosą sukces. Rozpaczliwie chciała znaleźć sposób na ostateczne rozprawienie się z Voldemortem. Nie tylko dla własnego spokoju, ale też dlatego, że zrozumiała jedną rzecz; profesor Snape miał rację. Byli inni, których kochała i nie mogła znieść myśli, że mogłaby jeszcze kogoś stracić

Osiem miesięcy zajęło im przygotowanie eliksiru. Miał zneutralizować jad węża, który Voldemort mieszał z mlekiem Nagini. To utrzymywało go przy życiu. Najwyraźniej, mimo, iż miał nowe ciało, potrzebował tej mieszanki, aby utrzymać w nim swoją duszę.
Podczas tych ośmiu miesięcy Hermiona i Snape, mieli czas, aby poznać się z całkiem innej strony.

Severus zauważył rzeczy, z których nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Zawsze wiedział, że była inteligentną wiedźmą, ale miał na myśli książkową inteligencję. Wydawała się chodzącym podręcznikiem. Teraz przekonał się, jak bardzo się mylił. Hermiona posiadała bystry umysł i umiała z niego korzystać. Była bardzo błyskotliwą czarownicą oraz piękną młodą kobietą i ze zdumieniem stwierdził, że zaczął ją doceniać i szanować.

Kilka razy musiał sobie przypominać, że to jego była uczennica, szczególnie wtedy, kiedy zaczynał mieć bardzo… nie profesorskie myśli. Następowało to stopniowo i kiedy sprecyzował sobie to dziwne uczucie, miał wrażenie jakby dostał w twarz tłuczkiem. Wiedział, że nic w tej sprawie nie zrobi. Był pewny, że ona nigdy się nim nie zainteresuje, a ujawnienie tego spowoduje niezręczną sytuację.

Jeżeli się nie dowie o jego uczuciach, to będą mogli utrzymać przyjacielskie stosunki. Co więcej, zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Męczył się długie miesiące. Wytrzymał tylko dlatego, że codziennie powtarzał sobie, że tak będzie najlepiej.

U Hermiony z kolei, współpraca z profesorem Snape dolała tylko oliwy do ognia. Pociągał ją od siódmego roku. Był szpiegiem i widziała, jak dzień o dniu ryzykuje życiem, cierpiąc w milczeniu. Jej serce wyrywało się do niego. Z czasem uczucia przybrały na sile. Podczas pracy nad eliksirem, poznała Severusa jako człowieka, a nie tylko jako nauczyciela. Miał marzenia, nadzieje i wątpliwości jak każdy człowiek. Zastanawiała się czy kiedykolwiek marzył o jakiejś kobiecie, a jeżeli tak to, jaka była? Takie myśli ją wykańczały, ponieważ wiedziała, że nigdy nie zauważy jej jako kobiety. Zawsze zostanie dla niego głupią małą dziewczynką, gryfońską Wiem –To –Wszystko i to się nigdy nie zmieni. Tak, musiała tylko zachować spokój i milczenie, nie robić sobie żadnych nadziei. Każdego dnia powtarzała sobie, że tak będzie najlepiej.

W miesiąc po skończeniu eliksiru, Severus dowiedział się, że Voldemort zamierza uderzyć na Hogwart. Harry ukończył szkołę trzy lata wcześniej, ale Czarny Pan zamierzał zniszczyć wszystkich, którzy kochali i ochraniali chłopca. Miał nadzieję, że wtedy Potter się załamie. Jednakże, dzięki profesorowi Snape’owi i wysiłkom Dracona, członkowie Zakonu byli przygotowani na atak. Draco wykorzystał okazję i dolał do mleka Nagini trujący eliksir. Do czasu nadejścia ostatniej bitwy Czarny Pan zaczął odczuwać skutki trucizny, ale było już za późno. Harry był w stanie go pokonać.

Dzisiejszego wieczoru, kiedy słuchała nudnych przemówień, jej myśli wróciły do ostatniej bitwy. Pamiętała próbę Dołohova i silne ręce, które przyciągnęły ją do twardego torsu, dzięki czemu Avada minęła ją o centymetry. Spojrzała w błyszczące oczy Severusa Snape’a i podziękowała. Nie miała pojęcia co ją podkusiło do wypowiedzenia następnych słów, ale kiedy czuła na sobie spojrzenie atramentowo czarnych oczu nie mogła się powstrzymać. I, teraz miała u profesora dług życia.

Po chwili wszystko się uspokoiło, Hermiona oprzytomniała i cofnęła się. Tak, nie ma to jak zrobić z siebie idiotkę, zachowując się jak zakochana nastolatka w samym środku bitwy. Odwróciła głowę, w samą porę, aby zobaczyć jak Luciusz Malfoy zabija Dołohova. Jak tylko Dołohov upadł, Luciusz mrugnął do niej i wznowił walkę z innymi śmierciożercami. Wiedziała, że Malfoy w ostatniej chwili zmienił strony, aby uniknąć Azkabanu. Walczył po ich stronie dla Orderu Merlina, co prawda tylko trzeciej klasy, ale zawsze.

Hermiona przyglądała się jak Harry podchodzi do Draco i Ginny i roześmiała się widząc, jak gestem posiadacza blondyn przyciąga dziewczynę do siebie. Ani Harry, ani Ginny nie byli sobą zainteresowani, ale chłopak nie umiał odmówić sobie przyjemności drażnienia dawnego wroga. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy Harry pocałował Ginny w rękę. Tak, pewne rzeczy się nie zmieniają. Co prawda na siódmym roku był taki czas, że Hermiona i Ron oraz Ginny i Harry byli razem. Jednakże podczas jednego z pobytów w Norze okazało się że między nimi nie ma żadnego przyciągania. Namiętny pocałunek przyprawił ich o wybuch śmiechu. Później okazało się, że u drugiej pary było tak samo. Bezboleśnie przeszli przez ten krótki wybuch romantyzmu a ich przyjaźń tylko się wzmocniła.

Uroczystości nareszcie dobiegły końca. Hermiona nigdy jeszcze nie była tak wdzięczna z tego powodu. Odwróciła się, aby znaleźć Ginny, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Obróciła głowę i kiedy zobaczyła profesora Snape’a, uśmiechnęła się – Dobry wieczór, profesorze.

- Panno Granger, zastanawiałem się czy mógłbym zamienić z panią dwa słowa? – spytał.

- Oczywiście, sir. Co mogę dla pana zrobić? – spytała z ciekawością.

- Czy mogłaby pani, odwiedzić mnie w moim biurze w poniedziałek rano? Powiedzmy o dziewiątej?

- Tak, nie ma problemu.

- Bardzo dobrze, życzę pani miłego wieczoru.

- Dziękuję, profesorze – kiedy odszedł, Hermiona zaczęła się zastanawiać czego mógł od niej chcieć.

***

W poniedziałek, dokładnie o dziewiątej rano, Snape usłyszał pukanie do drzwi i uśmiechnął się z afektacją. Jak zawsze punktualna.

- Wejść

- Dzień dobry , profesorze, jak się pan miewa? – usiadła

- Dobrze, panno Granger, dziękuję. Napije się pani herbaty?

To ją zaskoczyło. Uprzejmy i częstujący ją herbatą Snape. Kiedy razem pracowali, zachowywał się poprawnie, ale teraz był na dodatek uprzedzająco grzeczny.

- Z przyjemnością, dziękuję – sięgnęła po oferowaną filiżankę z gorącym napojem.

- Przejdę od razu do rzeczy, panno Granger. Domyślam się, że zastanawiała się pani, co było powodem mojego zaproszenia – stwierdził, chociaż brzmiało to bardziej jak pytanie.

- Tak, muszę przyznać, że tak.

- Pozwoli pani, że wyjaśnię sytuację, proszę się skupić. ... Pragnę spadkobiercy.

Zapadła cisza. Hermiona patrzyła na profesora ponurym wzrokiem i zastanawiała się co u diabła ma odpowiedzieć.

- Słyszała pani, panno Granger?

- Tak, profesorze. Zastanawiam się tylko co to, ze wszystkich ludzi, ma wspólnego ze mną.

- Proszę pozwolić mi wyjaśnić. Chcę, aby była pani nosicielką mojego dziecka – bardzo uważał, żeby nie powiedzieć matką, ponieważ nie zamierzał prosić, aby wychowywała to dziecko razem z nim. Był na to zbyt dumny. Za bardzo pragnął tej kobiety i wiedział, że musi się pilnować.

- Przepraszam? Chyba nie rozumiem. Chce pan mieć ze mną dziecko? – serce dziewczyny podskoczyło z nadzieją

- Nie, panno Granger. Chcę, aby nosiła i urodziła pani mojego spadkobiercę – wyjaśnił

Serce Hermiony zamarło, zabolało ją to stanowcze odrzucenie. Trochę zbyt gwałtownie odstawiła filiżankę i splotła razem drżące dłonie.

- Wybaczy pan, profesorze, ale odpowiedź brzmi, nie. Nie jest możliwe, abym teraz mogła urodzić dziecko, obojętnie, pana, czy kogokolwiek innego. Został mi jeszcze rok studiów i na tym zamierzam się skupić. – rozpaczliwie usiłowała utrzymać spokój i ocalić dumę.

- Będzie pani mogła, panno Granger i co więcej, zrobi to pani. Wygląda na to, że zapomniała pani o tym, że ma u mnie dług życia. – prawie wstrzymał oddech czekając na jej reakcję.

- Nie, nie zapomniałam. Obiecuję, że kiedy pana życie będzie zagrożone, zrobię wszystko, aby panu pomóc. Ale to o co pan mnie prosi, to zupełnie inna sprawa!

- Jest pani pewna?

- TAK! - warknęła.

- Panno Granger, uratowałem pani życie, a teraz może się pani odwdzięczyć ratując moje poprzez....urodzenie mi spadkobiercy. Jestem ostatnim z linii Snape. Jeżeli umrę bezpotomnie to moje nazwisko wygaśnie. Zapewniam panią to coś w rodzaju śmierci.

- Ty, podstępny ślizgoński wężu! Potrafisz wszystko tak przekręcić, aby dostosować do swoich potrzeb. Nie ma, w czarodziejskim świecie, odpowiednich agencji, do których mógłbyś się zgłosić? – Hermiona miała wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Nieraz marzyła o tym, aby mieć dziecko ze Snape’em, ale w jej marzeniach byli małżeństwem. A nie w takiej sytuacji.

- Tak, nawet niejedna i zapewniam panią, że chciałem skorzystać z ich usług – westchnął – niestety, nie znalazłem żadnej odpowiedniej kandydatki – żadna nie mogła się równać z tobą, pomyślał rozpaczliwie. Kiedy się nad tym zastanowił, to żadna inna wiedźma, nie byłaby bardziej odpowiednia. Nienawidził tego, że ją zmusza, ale prawdę mówiąc, to ona była jego pierwszym i jedynym wyborem.

- Nie mogę w to uwierzyć, profesorze – odpowiedziała lekko spanikowanym głosem.

- Gwarantuję, że to prawda. Panno Granger, chcę tylko tego co najlepsze, a w tym przypadku pani jest najlepsza. – niezwykły, jak na niego komplement – jest pani młoda, zdrowa i posiada ponad przeciętną inteligencję.

- Skorzysta pan z mojego jajeczka? – spytała, czuła się jak w czarodziejskiej „ Strefie Mroku” Nie wierzyła, że jeszcze nie wstała i nie wyszła trzaskając drzwiami.

- Oczywiście, dlatego wybrałem panią – prawie mógł wyczuć jej kapitulację.

- Rozumiem. Czego dokładnie pan oczekuje? – spytała, wyraźnie zaintrygowana. A jednak miał rację. Miała u niego dług życia, ale czego jeszcze oczekiwał?

- Mam kontrakt, który powinna pani przeczytać. - zabrał z biurka zwój pergaminu i wręczył go dziewczynie.

- Wolałabym zabrać go ze sobą do domu – schowała pergamin do kieszeni szaty.

- Oczywiście, panno Granger, daję pani tydzień na podjęcie decyzji.

- W zupełności wystarczy. Czyli spotykamy się za tydzień?

- Tak będzie najlepiej. Do zobaczenia.

- Do widzenia, sir.

Hermiona wyszła z lochów oszołomiona. Jej umysł jeszcze w pełni nie ogarnął faktu, że profesor Snape chciał, aby nosiła jego spadkobiercę. Potrzebowała rozmowy z przyjaciółmi. Jak tylko wyszła za bramy Hogwartu, aportowała się na Grimmauld Place.
***

Severus odchylił się na krześle i zamyślił. Żałował, że tak się sprawy mają. Psiakrew, pragnął tej kobiety i wolałby mieć z nią dziecko w naturalny sposób. Wiedział, że ludzie postrzegali go jako wyrośniętego, wrednego nietoperza i ona prawdopodobnie również. Jego marzenia nigdy się nie spełniały i wiedział, że ona nigdy nie będzie należeć do niego. Nie, jeżeli czegoś pragnął, musiał używać całego sprytu Ślizgona. A Hermiona Granger jest Gryfonką. Dlatego najlepiej zagrać na jej emocjach i oczywiście honorze. Była mu coś winna, i niech myśli, że tylko w ten sposób będzie mogła spłacić dług. Uśmiechnął się chytrze pod nosem kiedy zrozumiał, że dokładnie wie na jakich emocjach panny Granger, powinien grać.


Jego dziecko zostanie poczęte!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz