Rozdział 3
Z głośnym trzaskiem Hermiona aportowała się przy Grimmauld Place. Otworzyła drzwi i cicho weszła do środka. Niestety nie znaleźli jeszcze sposobu, aby usunąć portret matki Syriusza i w hallu rozległ się ogłuszający wrzask - ZDRAJCY KRWI! BRUDNE SZLAMY, SZLACHETNY I STAROŻYTNY DOM BLACKÓW ZRUJNOWANY! SZLAMOWATE STWORZENIE! KSIĘŻNICZKA SZLAM!
Hermiona tylko westchnęła i poszła poszukać przyjaciół.
- A więc? – spytał Harry. – Co ten dupek chciał od ciebie?
- Profesor Snape, Harry. Kiedy w końcu dorośniesz?
- Nieważne. Więc czego chciał?
- Nigdy nie uwierzycie. Profesor Snape chce mieć spadkobiercę i poprosił mnie, abym została zastępczą matką – siadła ciężko na kanapie.
Draco, który przyszedł do Ginny, popatrzył na nią w zamyśleniu. Już od pewnego czasu wiedział, że jego ojciec chrzestny chce mieć spadkobiercę. Severus rozmawiał na ten temat z nim i jego ojcem. Jednak wtedy stwierdził, że skorzysta z agencji.
Rozumiał, dlaczego Severus wybrał Granger. Może nie była najpiękniejszą czarownicą w królestwie, ale była bardzo inteligentna i miała dużo wspólnego z jego ojcem chrzestnym. Od czasu jak pracowali razem nad eliksirem dla Voldemorta, zaczął podejrzewać, że Severus zaczyna żywić do Granger jakieś uczucia.
Oni nadal się nie lubili, ale dla dobra Ginny, którą oboje kochali, zdecydowali się na zawieszenie broni. Przestał nazywać ją szlamą, a ona jego - fretką.
Wrzask Pottera przerwał jego przemyślenia.
- Co? Chce zrobić ci dziecko? Przespać się z tobą? – na twarzy chłopaka widać było mieszaninę wstrętu i niedowierzania.
Przewróciła oczami i westchnęła. – Nie, zastępcze matki zostają sztucznie zapłodnione - wyjaśniła.
- Ale dlaczego on chce, żebyś to była ty? Dałaś mu do zrozumienia, że jesteś chętna?
- Dlaczego? Ponieważ mam u niego dług życia. Właśnie dlatego! – warknęła. – I chce, abym go w ten sposób spłaciła.
- To ma sens, - wtrąciła się Ginny. – Snape jest ostatni z linii i nie wygląda na to, aby miał jakieś perspektywy małżeństwa.
- Właściwie, mogę zrozumieć jego chęć posiadania spadkobiercy – dodał Ron.
-
CO? - wykrzyknął Harry. – Ron, i ty także się z tym zgadzasz? Myślałem, że akurat ty będziesz najbardziej protestował.
- Spokojnie, Harry – zaczął rudzielec. – Zobacz, Snape, jest czarodziejem czystej krwi i wierzy w stare tradycje. W naszym świecie jest powszechnie przyjęte, że takie rodziny chcą kontynuować linię rodu. Nie ma powodu, aby Snape myślał inaczej.
- To rozumiem – oburzył się Harry. – Ale powinien z tym iść do odpowiedniej agencji.
- Powiedział, że był i to w niejednej – przerwała mu Hermiona. – Ale żadna czarownica nie była odpowiednia.
- I, nie zapominaj, – dodał Draco – że Granger ma u Snape’a Czarodziejski Dług.
Wszystkie oczy zwróciły się na Dracona. Hermiona tak skupiła się na rozmowie z Harrym i Ronem, że zapomniała, iż Malfoy również znajduje się w pokoju.
- No właśnie. Myślałam, że jeżeli ktoś uratuje ci życie, to spłacasz dług w ten sam sposób. Qui pro quo, – westchnęła – ale Snape twierdzi, że jak uratuję jego linię od wygaśnięcia, to będzie to samo.
- Ma rację, Hermiono – odpowiedział Ron. – Po za tym Voldemort – nareszcie mógł wymówić jego imię – nie żyje, śmierciożercy nie istnieją, więc jak wiele szans będziesz miała, aby dosłownie uratować jego życie?
- Ludzie, co z wami? Hermiona nie może tego zrobić! Nie ma mowy!!! – wrzasnął Harry.
- Hermiona – Ginny zignorowała wrzaski przyjaciela. – Jakie stawia warunki? Bo, jestem pewna, że jakieś ma.
- Naturalnie. Dał mi do przeczytania kontrakt, ale nie zdążyłam jeszcze do niego zajrzeć. Przyszłam tutaj prosto ze spotkania z nim.
- Rozważysz jego propozycję? – spytał Ron.
- No cóż, najpierw muszę przeczytać kontrakt, ale ma mnie w garści przez ten dług.
Spojrzała na zamyślonego przyjaciela. Naprawdę dojrzał przez ostatni rok. Wiedziała, że to zasługa Luny. Ludzie mogli na nią wołać Pomyluna, ale naprawdę miała dobry wpływ na Rona.
- O co chodzi, Ron? - spytała.
- Myślę nad sytuacją Snape’a. Jest byłym śmierciożercą i z pewnością do końca życia będzie pracował w Hogwarcie. Jestem pewny, że ma wystarczającą ilość pieniędzy, aby nie musiał pracować, ale ktoś taki jak Snape nie byłby szczęśliwy siedząc bezczynnie. Mam na myśli jego szpiegowską działalność przez długie lata. Po za tym, kto by go zatrudnił, jeśli opuściłby Hogwart? Knot i Prorok postarali się o to, aby nie miał takiej możliwości. Jeśli by się ożenił, to ile kobiet byłoby zadowolone z życia przez dziewięć miesięcy w roku w Hogwarcie? Nawet jeśli opuszcza zamek w czasie wakacji – z chichotem wskazał na nią, zanim dodał. – Z wyjątkiem ciebie, Hermiono.
- On ma rację, wiesz? – przytaknął Draco. – No i ten twój dług, Granger.
- Zamknij się Malfoy – wtrącił się Harry. – I przestań ją namawiać. Kogo obchodzi przeklęty Snape i jego sytuacja? Sam jest sobie winny!
- Doprawdy, Harry? – spytała zimnym tonem Hermiona.
Po jej pytaniu zapadła cisza. Po chwili, Ginny zapytała dziewczynę, czy mogłaby porozmawiać z nią sam na sam. Zadowolone, że mogą uciec od napiętej atmosfery w salonie, przyjaciółki weszły do pokoju Hermiony. Od czasu kiedy jej rodzice zostali zamordowani, podczas wakacji i przerw świątecznych mieszkała na Grimmauld Place, lub w Norze.
- Co o tym myślisz, Ginny? – Hermiona usiadła na łóżku.
Młodsza czarownica usiadła obok przyjaciółki i spojrzała jej w oczy. – Zastanawiam się tylko czy kochasz profesora Snape’a. Jeżeli tak, to masz problem.
- Co masz na myśli? Nie kocham i nigdy nie kochałam profesora Snape’a – prawie się skuliła słysząc panikę w swoim głosie.
Ginny westchnęła – Hermiona, pamiętaj, z kim rozmawiasz! Znam cię lepiej niż Ron i Harry.
- Dlaczego myślisz, że kocham profesora Snape’a?
- Nazwij to kobiecą intuicją, ale wiem, że go kochasz.
Hermiona odetchnęła głęboko. – Tak, zależy mi na nim. To nie jest coś, co możesz kontrolować, wiesz?
- Wiem. Wystarczy popatrzeć na mnie i Dracona.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Na początek przeczytaj kontrakt. To powinno dać ci jakiś punkt zaczepienia.
- Uważasz, że powinnam się zgodzić, prawda?
- Uważam, że Snape zasługuje na spadkobiercę tak samo jak każdy inny i wiem również o twoim długu. Musisz to przemyśleć, ale nie pozwól, aby uczucia przesłoniły ci zdrowy rozsądek. Jestem pewna, że to jest magiczny kontrakt i jeżeli go podpiszesz, a potem zerwiesz to poniesiesz magiczne konsekwencje. – Ginny postawiła sprawę uczciwie.
- Wiem, ja tylko… Jeszcze nie potrafię ogarnąć tej sytuacji.
- Ile masz czasu na podjęcie decyzji?
- Tydzień.
- Więc, lepiej zacznij myśleć – uśmiechnąła się ruda.
- Jasne, Dzięki, Ginny – Hermiona odwzajemniła uśmiech.
- Zawsze do usług – dziewczyna wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Hermiona wyjęła pergamin i zabrała się do czytania. Na początku kontrakt stwierdzał, że będzie musiała mieszkać z profesorem podczas ciąży. To niemożliwe, pomyślała. Został mi jeszcze jeden rok studiów. Życie ze Snape’em jej nie przerażało, ale czułaby się niezręcznie - to nie była komfortowa sytuacja. W innych okolicznościach z przyjemnością, ale do tego nigdy nie dojdzie. Wiedziała, co myślał o niej profesor. Dawał jej to odczuć nazywając małą, głupią dziewczynką albo gryfońską Wiem – To – Wszystko, nie wspominając o jego pogardliwych spojrzeniach. No i te komentarze na temat jej zębów. Uważał, że jest brzydka.
Musiała sobie przypomnieć, że kiedyś był zwolennikiem Voldemorta. Fakt, zmienił strony, ale poplecznicy Czarnego Pana byli zwolennikami czystości krwi, ergo, Snape w to wierzy. Jaki jeszcze mógł mieć powód, by dołączyć do śmierciożerców? Nie mogła sobie wyobrazić profesora Snape, kochającego szlamę.
Drugim punktem w kontrakcie była klauzula poufności. Dobrze, że nie zdążyłam tego podpisać! Pomyślała, kiedy przeczytała dalszą część klauzuli. Serce jej zamarło. Jeśli się zgodzi, to dziecko, które urodzi nigdy nie dowie się, kto jest jego matką. Nie przeżyłaby tego! To byłoby zbyt wiele, mieć dziecko z profesorem Snapem i nie móc z nim żyć. Jakby jej sny zmieniły się w najgorszy koszmar.
Nie miałaby żadnych praw! Snape mógłby robić co zechce, a ona nie miałaby na to żadnego wpływu. Nie, żeby sądziła, że skrzywdzi dziecko, ale nie w tym rzecz. Nie istniałaby dla własnego dziecka! Jednej rzeczy była pewna - nawet jeśli rozważy jego propozycję, to będą musieli renegocjować kontrakt!
***
- Nie mogę uwierzyć, że ten przerośnięty nietoperz chce w ten sposób wykorzystać Hermionę! – denerwował się Harry.
- On jej nie wykorzystuje, Potter. Odbiera tylko dług – sarknął Draco.
- To twoje zdanie, Malfoy. Może spłacić ten dług w inny sposób. On chce zbyt wiele.
- To jej sprawa Harry. Cokolwiek zdecyduje musimy ją wspierać – stwierdziła spokojnie Ginny. Harry był w mniejszości.
- Zapomniałaś Ginny, że to jest Snape?
- Harry, Snape nie jest twoim wrogiem i nigdy nie był. Przestań się zachowywać jak Voldemort – syknął Draco. Tracił cierpliwość, nie tylko z powodu nastawienia Pottera do jego ojca chrzestnego, ale też z powodu warczenia na Ginny.
- Nie zapomniałam – westchnęła przyszła pani Malfoy. – Ale to nie twoja, ani nie moja sprawa. To życie Hermiony i ona zdecyduje, co ma zrobić.
- Czyli tylko ja uważam, że to najgorszy pomysł jaki kiedykolwiek usłyszałem?
- Najwyraźniej – blondyn uśmiechnął się szyderczo.
- Nie wiem, czy to dobry czy zły pomysł – odezwał się Ron. – Ale myślę, że Hermiona zrobi co będzie chciała, obojętnie czy nam się to spodoba czy nie. To jej decyzja, Harry. Ona będzie musiała z tym żyć. Potrzebuje naszego poparcia, nieważne, jaką decyzję podejmie.
- On ma rację, Potter.
Harry już nic nie mówił, ale poprzysiągł sobie, że powstrzyma dziewczynę, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.
***
Snape natknął się na Dumbledore’a na korytarzu przed jego gabinetem.
- Dyrektorze, zastanawiałem się czy razem z Minerwą nie wypilibyście u mnie herbaty?
- Oczywiście, Severusie – odpowiedział Albus. – Jest jakiś szczególny powód tego zaproszenia?
- Tak, ale wolałbym przedyskutować go z wami w moim kwaterach.
- Dobrze. Zaraz do ciebie przyjdziemy – Dyrektor odwrócił się z zawirowaniem swoich purpurowych szat. Snape wrócił do swoich komnat i zamówił u skrzatów herbatę. Piętnaście minut później otwierał drzwi Albusowi i Minerwie.
- Witaj, Severus.
- Albus, Minerwo, siadajcie, proszę - zaprosił ich do salonu.
- Chciałeś z nami rozmawiać? – zagaił Dumbledore i włożył do ust dropsa.
- Tak, ponieważ ta sprawa pośrednio was dotyczy.
- To znaczy, że znalazłeś zastępczą matkę?
- Tak, znalazłem.
- Doskonale! Już tak dawno nie mieliśmy małego dziecka w zamku! – niebieskie oczy dyrektora zamigotały.
Minerwa zauważyła poważny wzrok Severus i spytała. – Kto to jest? Znamy ją?
- Tak. To Hermiona Granger.
Albus zakrztusił się swoim dropsem. - Panna Granger? Zgodziła się?
- Jeszcze nie, ale się zgodzi. Ma u mnie czarodziejski dług.
- Może, ale nie mogę uwierzyć, że zrobi to z chęcią. Widziała kontrakt? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Dałem jej dziś rano. Zabrała ze sobą i ma wrócić za tydzień z odpowiedzią.
- Nie rób sobie nadziei, mój chłopcze. Nie mogę sobie wyobrazić panny Granger, zgadzającej się na te warunki – Dyrektor popatrzył na niego poważnym wzrokiem, tak rzadkim u niego.
- Och, zgodzi się. Nie mam wątpliwości.
McGonagall westchnęła. – Ale dlaczego panna Granger, Severusie?
- Ponieważ, Minerwo, chcę najlepszej, a ona jest najlepsza.
- Czy w ogóle poszedłeś to tej agencji, którą ci poleciłam?
- Tak. Oferują tam same idiotki! Nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze utrzymują się na rynku.
- Czy ty aby nie masz zbyt wysokich wymagań?
- Mówimy o moim spadkobiercy, Minerwo! O moim dziecku! Oczywiście, że mam ogromne wymagania – warknął.
Mówił prawdę. Naprawdę chciał najlepszej i się czepiał. Ale nie zdradził im powodu, dla którego był tak czepliwy. Pragnął Hermiony, nie tylko jako zastępczej matki. Jeżeli postawi na swoim, to ożeni się z nią. Będą mogli być prawdziwą rodziną.
Duma Severusa nie pozwalała mu nawet zaprosić ją na kolację. Wiedział, że zostanie odrzucony, a wystarczająco dużo razy został w życiu upokorzony, by samemu wystawiać się na pośmiewisko. Wiedział, co o nim myślała; to, co wszyscy. Otłuszczony dupek czy przerośnięty nietoperz z lochów. Jeżeli nie mógł mieć kobiety, której pragnął to przynajmniej będzie miał jej cząstkę. To najlepsze, co mógł zrobić.
- A więc – głos Albus wdarł się w jego myśli. – Mam nadzieje, że się nie rozczarujesz. Hermiona jest bardzo upartą czarownicą.
- Tak, ale jest też honorowa. Spłaci dług, nie mam co do tego wątpliwości.
Albus zachichotał w duchu na te słowa. Znał uczucia Severusa do dziewczyny, nawet jeśli on sam nie chciał się do nich przyznać. Miał tylko nadzieję, że żadne z nich na tym nie ucierpi.
***
Następny poniedziałek nadszedł zbyt szybko jak dla Hermiony. Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na śniadanie. Niestety, ze zdenerwowania nie była w stanie zjeść nic więcej niż suchego tosta. Ledwo zdążyła go nadgryźć gdy do kuchni wszedł Harry.
- I co zdecydowałaś? – spytał.
- Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Muszę renegocjować parę rzeczy zawartych w kontrakcie – czyli wszystko, dodała w duchu.
- Hermiona, nie możesz tego zrobić!
- Przestań, Harry! To moja decyzja!
- Ale wiesz, co sądzę o Snapie!
- Tak, wiem. Ale to nie dotyczy ciebie. Przestań wreszcie! – wyszła z kuchni trzaskając drzwiami.
***
Snape siedział przy biurku, starając się zachować spokój przed nadchodzącym spotkaniem. Dokładnie o dziewiątej Hermiona zapukała do drzwi.
- Wejdź.
- Dzień dobry, profesorze.
- Panno Granger. Herbaty?
- Nie, dziękuję – jej żołądek skręcał się z nerwów i bała się, że zwymiotuje.
- W takim razie, dobrze. Przyjmuję, że przeczytałaś kontrakt?
- Tak, i przepraszam, ale zanim go przeczytałam, zdążyłam rozmawiać na ten temat z moimi przyjaciółmi. Przy tej rozmowie obecny był także Draco Malfoy.
Rzucił jej swój firmowy uśmieszek - wiedział, że jej przyjaciele się dowiedzą, bez względu na warunki w kontrakcie. – I jaka jest pani decyzja? – spytał otwarcie.
- Po drugie, chciałabym renegocjować kontrakt.
-Nie. Absolutnie wykluczone. Kontrakt nie podlega negocjacji.
- Ależ, panie profesorze, jak pan sobie wyobraża wspólne życie? – chociaż to jest to czego pragnę najbardziej. – Został mi jeszcze rok studiów. Muszę je skończyć.
- Może je pani skończyć poprzez sowią pocztę. A poza tym jestem profesorem i zawsze mogę służyć pomocą, chociaż wątpię, aby kiedykolwiek jej pani potrzebowała.
Westchnęła. – Ale dlaczego chce pan abym tutaj mieszkała? – to będzie czyste piekło, mieć cię tak blisko i nie móc cię dotknąć.
- Dla pani zdrowia, oczywiście. Zapomina pani, że widziałem w jakim stresie przystępuje pani zwykle do egzaminów. Zaniedbuje pani wtedy siebie i swoje zdrowie. Nie dopuszczę aby opuszczała pani posiłki i niedosypiała, a tym samym zagroziła dziecku. Po za tym chcę sam przygotowywać eliksiry potrzebne w czasie ciąży, no i na miejscu jest pani Pomfrey - chcę cię widzieć we wszystkich stadiach ciąży, jak rośnie w tobie moje dziecko. Będą to dla mnie najcenniejsze chwile, ponieważ wiem, że nie będą trwały wiecznie.
No dobrze, miał rację. Zdecydowała się poruszyć kolejny problem.
- Punkt trzeci. Moje dziecko nie będzie wiedzieć kto jest jego matką.
- Panno Granger. Dziecko będzie wyłącznie moje – nie będę w stanie znieść twojej obecności w życiu mojego dziecka i moim wiedząc, że mnie nienawidzisz i nigdy nie będziesz należeć do mnie.
- To nie będzie wyłącznie pana dziecko! Przecież skorzysta pan z MOJEGO jajeczka!
- Panno Granger, zastępcze matki na całym świecie tak właśnie robią, nie mają kontaktu z dziećmi.
- Być może, profesorze, ale te kobiety robią to z własnej woli, a ja jestem zmuszona – zmuszona aby zostawić coś co stworzyliśmy razem. Moje serce krwawi na samą myśl.
- Pani nie jest zmuszona, po prostu spłaca dług – to najlepsze wytłumaczenie. Nie chcę myśleć, że cię zmuszam.
- Oczekuje pan, abym podarowała panu moje jajeczko, została ludzkim inkubatorem, urodziła dla pana dziecko i spokojnie poszła swoją drogą? – łzy napłynęły jej do oczu.
- Tak – nie rozumiesz, Hermiono, że będąc blisko odbierzesz mi to co zostało z moich uczuć? Godność i duma to wszystko co mi pozostało po wypowiedziach Knota i artykułach w Proroku. Nie mogę ich stracić nawet dla ciebie.
- Nie sądzę, abym była w stanie to zrobić, profesorze.
- Zrobi to pani, panno Granger, co więcej dokładnie tak jak sobie życzę. Ma pani u mnie dług. To dzięki mnie może się pani cieszyć życiem i mieć dzieci. Jednakże, nie będę zaprzeczał, że jest pani prawdopodobnie moją ostatnią nadzieją – niezupełnie tak, pomyślał, ale jeżeli mam możliwość posiadania choćby jej cząstki, wykorzystam to.
Prawdopodobnie nie potrafiłby tego zrozumieć, myślała. Kochała Severusa i pokochałaby ich dziecko, to pewne. Jak może oczekiwać że ona odejdzie? Musi go przekonać.
- Panno Granger, jeśli jest pani komuś coś winna, to płaci mu pani na jego zasadach, a nie na swoich. Nie zmienię zdania – nie mogę, dla własnego spokoju. Nie rozumiesz? To musisz być ty. – Więc, jaka jest pani odpowiedź?
- Kto będzie się zajmował dzieckiem, kiedy pan będzie w pracy? Ma pan zamiar pozostać w Hogwarcie? Gdzie spędza pan wakacje? – Hermiona rozpaczliwie usiłowała wydobyć z niego plany na przyszłość. Chciała zostać częścią jego przyszłości.
- Panno Granger! To już nie pani sprawa. Pani tylko donosi i urodzi dziecko, a potem odejdzie. Nie będzie miała pani żadnego kontaktu ze mną, czy z moim dzieckiem. To nie powinno stanowić dla pani problemu, zniknęła pani na trzy lata i nie starała się ze mną skontaktować.
Hermiona gapiła się na niego bez słowa, To zabrzmiało jakby go to obchodziło, ale nie sądziła aby to była prawda. Nienawidził jej... Prawda?
- Tak, ale wtedy nie miał pan mojego dziecka!
- Ma pani rację, ale później również nie będę miał pani dziecka. To będzie moje dziecko! Chcę usłyszeć pani odpowiedź. Męczy mnie ta rozmowa – muszę to zakończyć; tracę kontrolę.
- Przypuszczam, że nie mam wyboru, prawda? Nie wybaczy pan długu?
- Nie. Mój spadkobierca jest dla mnie zbyt ważny.
- A więc, podpiszę ten kontrakt – wzięła zaoferowane pióro i usiłując powstrzymać łzy, podpisała.
Kiedy pisała swoje nazwisko u dołu pergaminu, jej ból zelżał. Zrozumiała, że ma dziewięć miesięcy, by przekonać go do zmiany zdania. Nie odejdę po urodzeniu dziecka. Chociaż mogę się rozmyślić, biorąc pod uwagę, że będę żyła z nim. Muszę zacząć myśleć jak Ślizgon. To powinno być łatwe, skoro będę się uczyć od mistrza.
Snape nie wiedział, że wstrzymał oddech. Hermiona podpisała kontrakt! Był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Będzie miał spadkobiercę z kobietą której pragnął. Jeżeli nie może mieć wszystkiego, to zadowoli się częścią.
- Panno Granger, ma pani tydzień, aby pozałatwiać swoje sprawy i wyjaśnić wszystko na uniwersytecie. Pani pokój będzie przygotowany na pani przyjazd. Umówię nas w klinice. Do zobaczenia za tydzień.
- Miłego dnia, profesorze.
Kiedy wychodziła z lochów nękała ją jedna myśl - Merlinie! Co ja zrobiłam.
Z głośnym trzaskiem Hermiona aportowała się przy Grimmauld Place. Otworzyła drzwi i cicho weszła do środka. Niestety nie znaleźli jeszcze sposobu, aby usunąć portret matki Syriusza i w hallu rozległ się ogłuszający wrzask - ZDRAJCY KRWI! BRUDNE SZLAMY, SZLACHETNY I STAROŻYTNY DOM BLACKÓW ZRUJNOWANY! SZLAMOWATE STWORZENIE! KSIĘŻNICZKA SZLAM!
Hermiona tylko westchnęła i poszła poszukać przyjaciół.
- A więc? – spytał Harry. – Co ten dupek chciał od ciebie?
- Profesor Snape, Harry. Kiedy w końcu dorośniesz?
- Nieważne. Więc czego chciał?
- Nigdy nie uwierzycie. Profesor Snape chce mieć spadkobiercę i poprosił mnie, abym została zastępczą matką – siadła ciężko na kanapie.
Draco, który przyszedł do Ginny, popatrzył na nią w zamyśleniu. Już od pewnego czasu wiedział, że jego ojciec chrzestny chce mieć spadkobiercę. Severus rozmawiał na ten temat z nim i jego ojcem. Jednak wtedy stwierdził, że skorzysta z agencji.
Rozumiał, dlaczego Severus wybrał Granger. Może nie była najpiękniejszą czarownicą w królestwie, ale była bardzo inteligentna i miała dużo wspólnego z jego ojcem chrzestnym. Od czasu jak pracowali razem nad eliksirem dla Voldemorta, zaczął podejrzewać, że Severus zaczyna żywić do Granger jakieś uczucia.
Oni nadal się nie lubili, ale dla dobra Ginny, którą oboje kochali, zdecydowali się na zawieszenie broni. Przestał nazywać ją szlamą, a ona jego - fretką.
Wrzask Pottera przerwał jego przemyślenia.
- Co? Chce zrobić ci dziecko? Przespać się z tobą? – na twarzy chłopaka widać było mieszaninę wstrętu i niedowierzania.
Przewróciła oczami i westchnęła. – Nie, zastępcze matki zostają sztucznie zapłodnione - wyjaśniła.
- Ale dlaczego on chce, żebyś to była ty? Dałaś mu do zrozumienia, że jesteś chętna?
- Dlaczego? Ponieważ mam u niego dług życia. Właśnie dlatego! – warknęła. – I chce, abym go w ten sposób spłaciła.
- To ma sens, - wtrąciła się Ginny. – Snape jest ostatni z linii i nie wygląda na to, aby miał jakieś perspektywy małżeństwa.
- Właściwie, mogę zrozumieć jego chęć posiadania spadkobiercy – dodał Ron.
-
CO? - wykrzyknął Harry. – Ron, i ty także się z tym zgadzasz? Myślałem, że akurat ty będziesz najbardziej protestował.
- Spokojnie, Harry – zaczął rudzielec. – Zobacz, Snape, jest czarodziejem czystej krwi i wierzy w stare tradycje. W naszym świecie jest powszechnie przyjęte, że takie rodziny chcą kontynuować linię rodu. Nie ma powodu, aby Snape myślał inaczej.
- To rozumiem – oburzył się Harry. – Ale powinien z tym iść do odpowiedniej agencji.
- Powiedział, że był i to w niejednej – przerwała mu Hermiona. – Ale żadna czarownica nie była odpowiednia.
- I, nie zapominaj, – dodał Draco – że Granger ma u Snape’a Czarodziejski Dług.
Wszystkie oczy zwróciły się na Dracona. Hermiona tak skupiła się na rozmowie z Harrym i Ronem, że zapomniała, iż Malfoy również znajduje się w pokoju.
- No właśnie. Myślałam, że jeżeli ktoś uratuje ci życie, to spłacasz dług w ten sam sposób. Qui pro quo, – westchnęła – ale Snape twierdzi, że jak uratuję jego linię od wygaśnięcia, to będzie to samo.
- Ma rację, Hermiono – odpowiedział Ron. – Po za tym Voldemort – nareszcie mógł wymówić jego imię – nie żyje, śmierciożercy nie istnieją, więc jak wiele szans będziesz miała, aby dosłownie uratować jego życie?
- Ludzie, co z wami? Hermiona nie może tego zrobić! Nie ma mowy!!! – wrzasnął Harry.
- Hermiona – Ginny zignorowała wrzaski przyjaciela. – Jakie stawia warunki? Bo, jestem pewna, że jakieś ma.
- Naturalnie. Dał mi do przeczytania kontrakt, ale nie zdążyłam jeszcze do niego zajrzeć. Przyszłam tutaj prosto ze spotkania z nim.
- Rozważysz jego propozycję? – spytał Ron.
- No cóż, najpierw muszę przeczytać kontrakt, ale ma mnie w garści przez ten dług.
Spojrzała na zamyślonego przyjaciela. Naprawdę dojrzał przez ostatni rok. Wiedziała, że to zasługa Luny. Ludzie mogli na nią wołać Pomyluna, ale naprawdę miała dobry wpływ na Rona.
- O co chodzi, Ron? - spytała.
- Myślę nad sytuacją Snape’a. Jest byłym śmierciożercą i z pewnością do końca życia będzie pracował w Hogwarcie. Jestem pewny, że ma wystarczającą ilość pieniędzy, aby nie musiał pracować, ale ktoś taki jak Snape nie byłby szczęśliwy siedząc bezczynnie. Mam na myśli jego szpiegowską działalność przez długie lata. Po za tym, kto by go zatrudnił, jeśli opuściłby Hogwart? Knot i Prorok postarali się o to, aby nie miał takiej możliwości. Jeśli by się ożenił, to ile kobiet byłoby zadowolone z życia przez dziewięć miesięcy w roku w Hogwarcie? Nawet jeśli opuszcza zamek w czasie wakacji – z chichotem wskazał na nią, zanim dodał. – Z wyjątkiem ciebie, Hermiono.
- On ma rację, wiesz? – przytaknął Draco. – No i ten twój dług, Granger.
- Zamknij się Malfoy – wtrącił się Harry. – I przestań ją namawiać. Kogo obchodzi przeklęty Snape i jego sytuacja? Sam jest sobie winny!
- Doprawdy, Harry? – spytała zimnym tonem Hermiona.
Po jej pytaniu zapadła cisza. Po chwili, Ginny zapytała dziewczynę, czy mogłaby porozmawiać z nią sam na sam. Zadowolone, że mogą uciec od napiętej atmosfery w salonie, przyjaciółki weszły do pokoju Hermiony. Od czasu kiedy jej rodzice zostali zamordowani, podczas wakacji i przerw świątecznych mieszkała na Grimmauld Place, lub w Norze.
- Co o tym myślisz, Ginny? – Hermiona usiadła na łóżku.
Młodsza czarownica usiadła obok przyjaciółki i spojrzała jej w oczy. – Zastanawiam się tylko czy kochasz profesora Snape’a. Jeżeli tak, to masz problem.
- Co masz na myśli? Nie kocham i nigdy nie kochałam profesora Snape’a – prawie się skuliła słysząc panikę w swoim głosie.
Ginny westchnęła – Hermiona, pamiętaj, z kim rozmawiasz! Znam cię lepiej niż Ron i Harry.
- Dlaczego myślisz, że kocham profesora Snape’a?
- Nazwij to kobiecą intuicją, ale wiem, że go kochasz.
Hermiona odetchnęła głęboko. – Tak, zależy mi na nim. To nie jest coś, co możesz kontrolować, wiesz?
- Wiem. Wystarczy popatrzeć na mnie i Dracona.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Na początek przeczytaj kontrakt. To powinno dać ci jakiś punkt zaczepienia.
- Uważasz, że powinnam się zgodzić, prawda?
- Uważam, że Snape zasługuje na spadkobiercę tak samo jak każdy inny i wiem również o twoim długu. Musisz to przemyśleć, ale nie pozwól, aby uczucia przesłoniły ci zdrowy rozsądek. Jestem pewna, że to jest magiczny kontrakt i jeżeli go podpiszesz, a potem zerwiesz to poniesiesz magiczne konsekwencje. – Ginny postawiła sprawę uczciwie.
- Wiem, ja tylko… Jeszcze nie potrafię ogarnąć tej sytuacji.
- Ile masz czasu na podjęcie decyzji?
- Tydzień.
- Więc, lepiej zacznij myśleć – uśmiechnąła się ruda.
- Jasne, Dzięki, Ginny – Hermiona odwzajemniła uśmiech.
- Zawsze do usług – dziewczyna wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Hermiona wyjęła pergamin i zabrała się do czytania. Na początku kontrakt stwierdzał, że będzie musiała mieszkać z profesorem podczas ciąży. To niemożliwe, pomyślała. Został mi jeszcze jeden rok studiów. Życie ze Snape’em jej nie przerażało, ale czułaby się niezręcznie - to nie była komfortowa sytuacja. W innych okolicznościach z przyjemnością, ale do tego nigdy nie dojdzie. Wiedziała, co myślał o niej profesor. Dawał jej to odczuć nazywając małą, głupią dziewczynką albo gryfońską Wiem – To – Wszystko, nie wspominając o jego pogardliwych spojrzeniach. No i te komentarze na temat jej zębów. Uważał, że jest brzydka.
Musiała sobie przypomnieć, że kiedyś był zwolennikiem Voldemorta. Fakt, zmienił strony, ale poplecznicy Czarnego Pana byli zwolennikami czystości krwi, ergo, Snape w to wierzy. Jaki jeszcze mógł mieć powód, by dołączyć do śmierciożerców? Nie mogła sobie wyobrazić profesora Snape, kochającego szlamę.
Drugim punktem w kontrakcie była klauzula poufności. Dobrze, że nie zdążyłam tego podpisać! Pomyślała, kiedy przeczytała dalszą część klauzuli. Serce jej zamarło. Jeśli się zgodzi, to dziecko, które urodzi nigdy nie dowie się, kto jest jego matką. Nie przeżyłaby tego! To byłoby zbyt wiele, mieć dziecko z profesorem Snapem i nie móc z nim żyć. Jakby jej sny zmieniły się w najgorszy koszmar.
Nie miałaby żadnych praw! Snape mógłby robić co zechce, a ona nie miałaby na to żadnego wpływu. Nie, żeby sądziła, że skrzywdzi dziecko, ale nie w tym rzecz. Nie istniałaby dla własnego dziecka! Jednej rzeczy była pewna - nawet jeśli rozważy jego propozycję, to będą musieli renegocjować kontrakt!
***
- Nie mogę uwierzyć, że ten przerośnięty nietoperz chce w ten sposób wykorzystać Hermionę! – denerwował się Harry.
- On jej nie wykorzystuje, Potter. Odbiera tylko dług – sarknął Draco.
- To twoje zdanie, Malfoy. Może spłacić ten dług w inny sposób. On chce zbyt wiele.
- To jej sprawa Harry. Cokolwiek zdecyduje musimy ją wspierać – stwierdziła spokojnie Ginny. Harry był w mniejszości.
- Zapomniałaś Ginny, że to jest Snape?
- Harry, Snape nie jest twoim wrogiem i nigdy nie był. Przestań się zachowywać jak Voldemort – syknął Draco. Tracił cierpliwość, nie tylko z powodu nastawienia Pottera do jego ojca chrzestnego, ale też z powodu warczenia na Ginny.
- Nie zapomniałam – westchnęła przyszła pani Malfoy. – Ale to nie twoja, ani nie moja sprawa. To życie Hermiony i ona zdecyduje, co ma zrobić.
- Czyli tylko ja uważam, że to najgorszy pomysł jaki kiedykolwiek usłyszałem?
- Najwyraźniej – blondyn uśmiechnął się szyderczo.
- Nie wiem, czy to dobry czy zły pomysł – odezwał się Ron. – Ale myślę, że Hermiona zrobi co będzie chciała, obojętnie czy nam się to spodoba czy nie. To jej decyzja, Harry. Ona będzie musiała z tym żyć. Potrzebuje naszego poparcia, nieważne, jaką decyzję podejmie.
- On ma rację, Potter.
Harry już nic nie mówił, ale poprzysiągł sobie, że powstrzyma dziewczynę, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.
***
Snape natknął się na Dumbledore’a na korytarzu przed jego gabinetem.
- Dyrektorze, zastanawiałem się czy razem z Minerwą nie wypilibyście u mnie herbaty?
- Oczywiście, Severusie – odpowiedział Albus. – Jest jakiś szczególny powód tego zaproszenia?
- Tak, ale wolałbym przedyskutować go z wami w moim kwaterach.
- Dobrze. Zaraz do ciebie przyjdziemy – Dyrektor odwrócił się z zawirowaniem swoich purpurowych szat. Snape wrócił do swoich komnat i zamówił u skrzatów herbatę. Piętnaście minut później otwierał drzwi Albusowi i Minerwie.
- Witaj, Severus.
- Albus, Minerwo, siadajcie, proszę - zaprosił ich do salonu.
- Chciałeś z nami rozmawiać? – zagaił Dumbledore i włożył do ust dropsa.
- Tak, ponieważ ta sprawa pośrednio was dotyczy.
- To znaczy, że znalazłeś zastępczą matkę?
- Tak, znalazłem.
- Doskonale! Już tak dawno nie mieliśmy małego dziecka w zamku! – niebieskie oczy dyrektora zamigotały.
Minerwa zauważyła poważny wzrok Severus i spytała. – Kto to jest? Znamy ją?
- Tak. To Hermiona Granger.
Albus zakrztusił się swoim dropsem. - Panna Granger? Zgodziła się?
- Jeszcze nie, ale się zgodzi. Ma u mnie czarodziejski dług.
- Może, ale nie mogę uwierzyć, że zrobi to z chęcią. Widziała kontrakt? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Dałem jej dziś rano. Zabrała ze sobą i ma wrócić za tydzień z odpowiedzią.
- Nie rób sobie nadziei, mój chłopcze. Nie mogę sobie wyobrazić panny Granger, zgadzającej się na te warunki – Dyrektor popatrzył na niego poważnym wzrokiem, tak rzadkim u niego.
- Och, zgodzi się. Nie mam wątpliwości.
McGonagall westchnęła. – Ale dlaczego panna Granger, Severusie?
- Ponieważ, Minerwo, chcę najlepszej, a ona jest najlepsza.
- Czy w ogóle poszedłeś to tej agencji, którą ci poleciłam?
- Tak. Oferują tam same idiotki! Nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze utrzymują się na rynku.
- Czy ty aby nie masz zbyt wysokich wymagań?
- Mówimy o moim spadkobiercy, Minerwo! O moim dziecku! Oczywiście, że mam ogromne wymagania – warknął.
Mówił prawdę. Naprawdę chciał najlepszej i się czepiał. Ale nie zdradził im powodu, dla którego był tak czepliwy. Pragnął Hermiony, nie tylko jako zastępczej matki. Jeżeli postawi na swoim, to ożeni się z nią. Będą mogli być prawdziwą rodziną.
Duma Severusa nie pozwalała mu nawet zaprosić ją na kolację. Wiedział, że zostanie odrzucony, a wystarczająco dużo razy został w życiu upokorzony, by samemu wystawiać się na pośmiewisko. Wiedział, co o nim myślała; to, co wszyscy. Otłuszczony dupek czy przerośnięty nietoperz z lochów. Jeżeli nie mógł mieć kobiety, której pragnął to przynajmniej będzie miał jej cząstkę. To najlepsze, co mógł zrobić.
- A więc – głos Albus wdarł się w jego myśli. – Mam nadzieje, że się nie rozczarujesz. Hermiona jest bardzo upartą czarownicą.
- Tak, ale jest też honorowa. Spłaci dług, nie mam co do tego wątpliwości.
Albus zachichotał w duchu na te słowa. Znał uczucia Severusa do dziewczyny, nawet jeśli on sam nie chciał się do nich przyznać. Miał tylko nadzieję, że żadne z nich na tym nie ucierpi.
***
Następny poniedziałek nadszedł zbyt szybko jak dla Hermiony. Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na śniadanie. Niestety, ze zdenerwowania nie była w stanie zjeść nic więcej niż suchego tosta. Ledwo zdążyła go nadgryźć gdy do kuchni wszedł Harry.
- I co zdecydowałaś? – spytał.
- Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Muszę renegocjować parę rzeczy zawartych w kontrakcie – czyli wszystko, dodała w duchu.
- Hermiona, nie możesz tego zrobić!
- Przestań, Harry! To moja decyzja!
- Ale wiesz, co sądzę o Snapie!
- Tak, wiem. Ale to nie dotyczy ciebie. Przestań wreszcie! – wyszła z kuchni trzaskając drzwiami.
***
Snape siedział przy biurku, starając się zachować spokój przed nadchodzącym spotkaniem. Dokładnie o dziewiątej Hermiona zapukała do drzwi.
- Wejdź.
- Dzień dobry, profesorze.
- Panno Granger. Herbaty?
- Nie, dziękuję – jej żołądek skręcał się z nerwów i bała się, że zwymiotuje.
- W takim razie, dobrze. Przyjmuję, że przeczytałaś kontrakt?
- Tak, i przepraszam, ale zanim go przeczytałam, zdążyłam rozmawiać na ten temat z moimi przyjaciółmi. Przy tej rozmowie obecny był także Draco Malfoy.
Rzucił jej swój firmowy uśmieszek - wiedział, że jej przyjaciele się dowiedzą, bez względu na warunki w kontrakcie. – I jaka jest pani decyzja? – spytał otwarcie.
- Po drugie, chciałabym renegocjować kontrakt.
-Nie. Absolutnie wykluczone. Kontrakt nie podlega negocjacji.
- Ależ, panie profesorze, jak pan sobie wyobraża wspólne życie? – chociaż to jest to czego pragnę najbardziej. – Został mi jeszcze rok studiów. Muszę je skończyć.
- Może je pani skończyć poprzez sowią pocztę. A poza tym jestem profesorem i zawsze mogę służyć pomocą, chociaż wątpię, aby kiedykolwiek jej pani potrzebowała.
Westchnęła. – Ale dlaczego chce pan abym tutaj mieszkała? – to będzie czyste piekło, mieć cię tak blisko i nie móc cię dotknąć.
- Dla pani zdrowia, oczywiście. Zapomina pani, że widziałem w jakim stresie przystępuje pani zwykle do egzaminów. Zaniedbuje pani wtedy siebie i swoje zdrowie. Nie dopuszczę aby opuszczała pani posiłki i niedosypiała, a tym samym zagroziła dziecku. Po za tym chcę sam przygotowywać eliksiry potrzebne w czasie ciąży, no i na miejscu jest pani Pomfrey - chcę cię widzieć we wszystkich stadiach ciąży, jak rośnie w tobie moje dziecko. Będą to dla mnie najcenniejsze chwile, ponieważ wiem, że nie będą trwały wiecznie.
No dobrze, miał rację. Zdecydowała się poruszyć kolejny problem.
- Punkt trzeci. Moje dziecko nie będzie wiedzieć kto jest jego matką.
- Panno Granger. Dziecko będzie wyłącznie moje – nie będę w stanie znieść twojej obecności w życiu mojego dziecka i moim wiedząc, że mnie nienawidzisz i nigdy nie będziesz należeć do mnie.
- To nie będzie wyłącznie pana dziecko! Przecież skorzysta pan z MOJEGO jajeczka!
- Panno Granger, zastępcze matki na całym świecie tak właśnie robią, nie mają kontaktu z dziećmi.
- Być może, profesorze, ale te kobiety robią to z własnej woli, a ja jestem zmuszona – zmuszona aby zostawić coś co stworzyliśmy razem. Moje serce krwawi na samą myśl.
- Pani nie jest zmuszona, po prostu spłaca dług – to najlepsze wytłumaczenie. Nie chcę myśleć, że cię zmuszam.
- Oczekuje pan, abym podarowała panu moje jajeczko, została ludzkim inkubatorem, urodziła dla pana dziecko i spokojnie poszła swoją drogą? – łzy napłynęły jej do oczu.
- Tak – nie rozumiesz, Hermiono, że będąc blisko odbierzesz mi to co zostało z moich uczuć? Godność i duma to wszystko co mi pozostało po wypowiedziach Knota i artykułach w Proroku. Nie mogę ich stracić nawet dla ciebie.
- Nie sądzę, abym była w stanie to zrobić, profesorze.
- Zrobi to pani, panno Granger, co więcej dokładnie tak jak sobie życzę. Ma pani u mnie dług. To dzięki mnie może się pani cieszyć życiem i mieć dzieci. Jednakże, nie będę zaprzeczał, że jest pani prawdopodobnie moją ostatnią nadzieją – niezupełnie tak, pomyślał, ale jeżeli mam możliwość posiadania choćby jej cząstki, wykorzystam to.
Prawdopodobnie nie potrafiłby tego zrozumieć, myślała. Kochała Severusa i pokochałaby ich dziecko, to pewne. Jak może oczekiwać że ona odejdzie? Musi go przekonać.
- Panno Granger, jeśli jest pani komuś coś winna, to płaci mu pani na jego zasadach, a nie na swoich. Nie zmienię zdania – nie mogę, dla własnego spokoju. Nie rozumiesz? To musisz być ty. – Więc, jaka jest pani odpowiedź?
- Kto będzie się zajmował dzieckiem, kiedy pan będzie w pracy? Ma pan zamiar pozostać w Hogwarcie? Gdzie spędza pan wakacje? – Hermiona rozpaczliwie usiłowała wydobyć z niego plany na przyszłość. Chciała zostać częścią jego przyszłości.
- Panno Granger! To już nie pani sprawa. Pani tylko donosi i urodzi dziecko, a potem odejdzie. Nie będzie miała pani żadnego kontaktu ze mną, czy z moim dzieckiem. To nie powinno stanowić dla pani problemu, zniknęła pani na trzy lata i nie starała się ze mną skontaktować.
Hermiona gapiła się na niego bez słowa, To zabrzmiało jakby go to obchodziło, ale nie sądziła aby to była prawda. Nienawidził jej... Prawda?
- Tak, ale wtedy nie miał pan mojego dziecka!
- Ma pani rację, ale później również nie będę miał pani dziecka. To będzie moje dziecko! Chcę usłyszeć pani odpowiedź. Męczy mnie ta rozmowa – muszę to zakończyć; tracę kontrolę.
- Przypuszczam, że nie mam wyboru, prawda? Nie wybaczy pan długu?
- Nie. Mój spadkobierca jest dla mnie zbyt ważny.
- A więc, podpiszę ten kontrakt – wzięła zaoferowane pióro i usiłując powstrzymać łzy, podpisała.
Kiedy pisała swoje nazwisko u dołu pergaminu, jej ból zelżał. Zrozumiała, że ma dziewięć miesięcy, by przekonać go do zmiany zdania. Nie odejdę po urodzeniu dziecka. Chociaż mogę się rozmyślić, biorąc pod uwagę, że będę żyła z nim. Muszę zacząć myśleć jak Ślizgon. To powinno być łatwe, skoro będę się uczyć od mistrza.
Snape nie wiedział, że wstrzymał oddech. Hermiona podpisała kontrakt! Był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Będzie miał spadkobiercę z kobietą której pragnął. Jeżeli nie może mieć wszystkiego, to zadowoli się częścią.
- Panno Granger, ma pani tydzień, aby pozałatwiać swoje sprawy i wyjaśnić wszystko na uniwersytecie. Pani pokój będzie przygotowany na pani przyjazd. Umówię nas w klinice. Do zobaczenia za tydzień.
- Miłego dnia, profesorze.
Kiedy wychodziła z lochów nękała ją jedna myśl - Merlinie! Co ja zrobiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz