Rozdział 6
W dzień przyjęcia panowała wyjątkowo piękna pogoda. Hermiona mieszkała u profesora już miesiąc i właściwie całkiem nieźle się dogadywali. Nic dziwnego - podczas wojny z Voldemortem zdążyli się do siebie przyzwyczaić. Szkoła zaczynała się dopiero w poniedziałek, więc Hermiona chciała zrobić wszystko, aby jej współlokator zrelaksował się i dobrze bawił na przyjęciu.
Pomogła mu w uzupełnianiu składników do eliksirów. Tydzień wcześniej byli na zakupach, a czego nie zdołali dostać w sklepach, znaleźli w Zakazanym Lesie.
Czasami zapominała dlaczego z nim mieszka, no chyba, że w danym momencie ściskała sedes. Każdego ranka budziły ją mdłości. Była 6:30 i jak zwykle tkwiła nad toaletą, profesor przytrzymywał jej włosy i kładł zimny ręcznik na szyi. Na początku była zakłopotana jego pomocą, ale potem zaczęła ją doceniać.
- Będę szczęśliwa, jak skończą się te ranne nudności – jęknęła i podniosła się z kolan. Objął jej ramiona i podprowadził do kanapy.
- Ja również. Wydajesz się chorować przez cały dzień. Zastanawiam się czy to normalne – zastanowił się Snape i zajął krzesło naprzeciwko.
- Tak, czytałam, że niektóre kobiety niestety tak mają.
- Mówiłaś już kiedy masz umówione badanie u Poppy? – spytał
- W poniedziałek rano.
- O której? Wie pani, że chcę być obecny przy każdym badaniu – ton, którym to powiedział zmroził ją.
- Wiem, profesorze. Właśnie dlatego, zaplanowałam tę wizytę na siódmą. Chciałam być pewna, że zdąży pan przed pierwszymi zajęciami.
- Dziękuję, panno Granger. Przepraszam za mój ton.
- Nie ma sprawy. Wiem, jakie to ważne dla pana, aby uczestniczyć w tym wszystkim. Jest pan przygotowany na wieczorne przyjęcie? – spytała z ciekawością.
- Tak, będę gotowy – westchnął z rozdrażnieniem.
Powstrzymała chichot. Zachowywał się tak, jakby nienawidził samej myśli o tym przyjęciu, ale Hermiona, dobrze wiedziała, że potajemnie cieszył się ze szczęścia chrześniaka.
- A pani? Nie będzie to zbyt męczące? Eliksir Łagodzący nie zawsze pomaga – zabrzmiało to tak jakby miał nadzieję, że przytaknie.
- To prawda, ale wieczorami czuję się najlepiej. Więc wszystko powinno być w porządku, ale na wszelki wypadek wezmę ze sobą ten eliksir.
- W porządku. Mam jeszcze jakieś sprawy do załatwienia przed wieczorem, więc jeśli nie jestem już potrzebny…
Zawsze będzie mi pan potrzebny, profesorze – Oczywiście, już mi lepiej. Przegryzę jakiegoś suchego tosta i postaram się utrzymać go w żołądku, potem spróbuję wypić eliksir witaminowy – odpowiedziała. – Zobaczymy się wieczorem.
Po jej słowach Severus podniósł się z krzesła i wyszedł z mieszkania. Potrzebował nowych szat na ślub - wszyscy będą wystrojeni, więc musiał się dopasować. Dzisiaj wieczorem będzie w swojej zwyczajowej czerni, ale na samą uroczystość zamierzał się ubrać w ciemno-zielone, prawie czarne szaty. Draco i panna Weasley zamierzają się pobrać dwudziestego grudnia i zażyczyli sobie tradycyjnych bożonarodzeniowych kolorów. Przewrócił oczami na wspomnienie ich chichotu, kiedy uświadomili sobie, że to kolory Slytherinu i Gryffindoru.
Wiedział, że Hermiona umówiła się z panną Weasley w sklepie Madame Malkin o jedenastej, a potem na lunch w Trzech Miotłach. Chciał wyjść od Madame Malkin, zanim one się tam wybiorą. Na samą myśl o dwóch chichoczących czarownicach robiło mu się niedobrze.
Wychodził właśnie ze sklepu, kiedy natknął się na Lucjusza. – Witaj, Severusie. Jaka miła niespodzianka! Narcyza oczekuje cię na dzisiejszym przyjęciu.
- Lucjusz – przywitał się chłodno - Cóż wygnało cię z domu w dzień przyjęcia? Nie powinieneś przypadkiem pomagać Narcyzie?- spytał zgryźliwie. Nadal był zirytowany jego wcześniejszym zachowaniem wobec Hermiony.
- Narcyza ma wszystko pod kontrolą, zawsze sama przygotowuje rezydencję. Czy twoja śliczna panna Granger dołączy do nas dziś wieczór?
- Jeśli będzie się dobrze czuła, to tak – Snape zwęził oczy.
- Ahhh – domyślił się Malfoy – poranne nudności. Narcyza miała je przez trzy miesiące, kiedy była w ciąży z Draco. Mam nadzieję, że dobrze ją traktujesz, Severusie, w końcu nosi twoje dziecko.
- Jestem pewien, że dużo lepiej niż ty traktowałeś Narcyzę. Wybacz, ale muszę już iść, zobaczymy się wieczorem.
Lucjusz stłumił uśmiech. Zawsze bawiło go irytowanie Severusa. Najwyraźniej zwykle zimny i trzymający dystans Severus Snape zaczyna być delikatnie zaborczy w stosunku do tej dziewczyny. Nie mogę się doczekać, kiedy poproszę ją do tańca. – Do wieczora, przyjacielu.
Po czym każdy z nich ruszył w swoją stronę, myśląc o czekających ich wydarzeniach wieczoru.
***
Hermiona spotkała się z Ginny, aby pooglądać szaty. Chciała kupić dwa nowe komplety - jeden na przyjęcie, a drugi na ślub. Ginny natychmiast wybrała szaty, które chciała, aby przyjaciółka założyła na ceremonię. Z ciężkiego aksamitu, w kolorze ciemnej czerwieni, głębokim dekoltem i rękawami trzy czwarte - idealną dla Hermiony. Teraz zostało tylko wybrać suknię na przyjęcie.
Ginny zdecydowała się na zielony - Draco uwielbiał ją w tym kolorze, no i podkreślał jej barwę jej włosów. Hermiona miała problem ze znalezieniem czegoś dla siebie. Chciała wyglądać tak dobrze jak to tylko możliwe z dwóch powodów. Pierwszym była Narcyza, a drugim Severus. Chciała, aby ją zauważył. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła. W kolorze szampana z jedwabnymi, jaśniejszymi o ton, jedwabnymi wstawkami. Góra była dopasowana, aż do talii, dół lekko rozszerzany, lejący. Suknia była piękna i Hermiona była zadowolona, że ją znalazła.
Wiedząc, ze czeka ich obfita kolacja, zjadły tylko lekki lunch. Ginny zaproponowała, że przed przerwą na lunch zrobią sobie włosy i paznokcie. Hermiona, chętnie się zgodziła, nie miała zamiaru sama użerać się ze swoimi niesfornymi lokami.
Kiedy miały robiony pedikiur, Ginny od niechcenia spytała jak postępują sprawy z profesorem Snapem. Ponieważ Ginny była wtajemniczona w stan jej uczuć, Hermiona mogła się jej zwierzyć. – No cóż, jest miły i poświęca mi wiele uwagi, ale tylko dlatego, że noszę jego dziecko. Nie mam nadziei, że odwzajemni moje uczucia, Gin.
- Nigdy nie mów, nigdy, Hermiono. Nadal masz trzydzieści sześć tygodni czasu.
- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. Dziś świętujemy wasze szczęście – odpowiedziała. Nie chciała psuć sobie humoru. Jej dzisiejszym celem była dobra zabawa wśród przyjaciół.
- Jak chcesz, Miona. Porozmawiamy o tym później – Ginny wzruszyła ramionami.
Kiedy wróciła do zamku, była zadowolona, że Snape jeszcze nie wrócił. Chciała mieć swoje wejście. Zdecydowała się na długą relaksującą kąpiel przed czekającym ją wieczorem. Oczywiście pamiętała o zamknięciu drzwi.
Przygotowany do wyjścia profesor Snape, zapukał do drzwi Hermiony. – Panno Granger, jest pani gotowa do wyjścia?
- Tak sir. Już wychodzę.
Kiedy Hermiona nieśmiało weszła do salonu, Severus zaniemówił. Była piękna. Chociaż uwielbiał jej nieujarzmione loki, był oczarowany jej gładką fryzurą. Suknia koloru szampana doskonale współgrała z kolorem jej włosów.
Severus jest przystojny, stwierdziła w duchu. Ubrany, oczywiście, w czarne szaty. Nie było to zaskoczeniem, nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy go w innym kolorze. Spodobała się jej jego sprzączka spinająca wierzchnie szaty. Dwa srebrne, splecione węże tworzące litery SS miały szmaragdowe oczy. Zarumieniła się, kiedy nie mógł oderwać od niej oczu, ale wewnątrz była zadowolona. Jej plan działał. Po dłuższej chwili, Snape ocknął się z zapatrzenia i ujął ją pod ramię. Wyszli za bramy Hogwartu i aportowali się do rezydencji Malfoy’ów.
Severus zastukał do drzwi, które natychmiast otworzył skrzat domowy. – Pan Snape! Dippy bardzo się cieszy, że pana widzi. Dippy weźmie płaszcze i zaprowadzi do salonu.
Severus pomógł Hermionie zdjąć płaszcz i wręczył je skrzatowi. Po chwili dołączyli do reszty gości.
Wszyscy już byli, Hermiona znała ledwie połowę zgromadzonych gości. Jako pierwszą zauważyła Narcyzę w lodowato-błękitnej sukni, nie pozostawiającej zbyt wiele dla wyobraźni. Równie dobrze mogła być naga, pomyślała gorzko Hermiona. Lucjusz i Narcyza natychmiast podeszli, aby ich przywitać.
- Severus, kochanie, jak się miewasz? – zagruchała Narcyza.
Hermiona nieświadomie ścisnęła dłoń Snape’a. Interesujące, Hermiona zdaje się być o mnie zazdrosna. Podoba mi się to.
- Dziękuję, dobrze. Ufam, że ty także?
Pani Malfoy wspięła się na palce i pocałowała policzki Severusa. Uśmiechnął się w duchu, czując zaciskającą się na jego ręce dłoń Hermiony. Szybko przestał, kiedy odezwał się Lucjusz.
- Severusie, Hermiono. Jestem zachwycony, że mogłaś dziś do nas dołączyć – mówiąc to ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pełen galanterii pocałunek. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przyjaciel natychmiast przyciągnął Hermionę do siebie.
Dziewczyna również zwróciła na to uwagę. Coraz lepiej, wygląda to tak jakby nie chciał, żeby Lucjusz mnie dotykał. Hmmm, muszę się nad tym zastanowić.
Po powitaniu wmieszali się w tłum. Hermiona pomyślała, że Ginny wygląda cudownie. Przyjaciółka zdecydowała się tym razem zostawić rozpuszczone włosy. Promieniała szczęściem i dzięki temu była jeszcze piękniejsza. Przez chwilę czuła ukłucie zazdrości, bo Ginny miała to czego pragnęła Hermiona. Nie, nie, kogo miała, ale co miała.
- Hermiona, wyglądasz cudownie – wykrzyknęła Ginny.
- Och, dziękuję, Gin, ty za to wyglądasz jak bogini.
- Muszę się z tobą zgodzić – objął zarumienioną narzeczoną, Draco.
- Harry i Ron gdzieś tutaj są. Teraz musimy cię zostawić i porozmawiać z gośćmi, ale znajdę cię później – poinformowała przyjaciółkę Ginny.
Hermiona rozejrzała się po salonie. Oczywiście, była cała rodzina Weasley’ów oraz większość kadry Hogwartu. Rozmawiała z każdym przez chwilę, szukając wzrokiem przyjaciół. Wreszcie zobaczyła ich przy stole bilardowym. Z kim przyszedł Harry? Z… Tonks? Przecisnęła się w końcu do chłopaków. - Czołem! Jak dobrze was widzieć – uśmiechnęła się.
- Cześć, Hermiono. Jak tam życie w lochach? – spytał Harry. Wyglądało na to, że już jest wstawiony. Zmieszana zerknęła, na Tonks. W co gra, Harry, przecież doskonale wie, że nie mogę o tym rozmawiać.
- Świetnie. Jak się masz, Tonks? Długo się nie widziałyśmy.
- Sie masz Hermiona! Dlaczego mieszkasz w Hogwarcie? – spytała malinowowłosa czarownica.
- Jak wiesz, Hermiona studiuje Zaklęcia i współpracuje teraz z profesorem Flitwickiem - z niezręcznej sytuacji wybawił ją Ron.
Dzięki, Ron!
- Świetnie, Hermiono!
- Jesteś tutaj z Harrym? – spytała ją Hermiona.
Po tym pytaniu Tonks zarumieniła się. Hermiona nie przypuszczała, że nastąpi dzień, kiedy Tonks się zarumieni! – Tak, przyszliśmy razem.
Cóż, to interesujące. Skierowała pytające spojrzenie na towarzyszkę Rona – A co u ciebie, Luna?
Luna uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. Zawsze lubiła, Hermionę i wiedziała, że kiedyś Ron ją kochał. – Cudownie, Hermiono. Cieszę się, że się spotkałyśmy.
Hermiona odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Harry’ego. Zauważyła, że intensywnie wpatrywał się w kogoś. Oczywiście, w profesora Snape’a. – Harry masz jakiś problem? Mógłbyś przestać? – spytała rozdrażniona.
- Nie lubię go, Hermiono i nie mam zamiaru tego ukrywać – odpowiedział.
- Nie proszę cię abyś go polubił, ale proszę abyś nie utrudniał mojej sytuacji.
Tonks przysłuchiwała się tej wymianie zdań z dociekliwym wyrazem twarzy i uniesionymi brwiami. Harry westchnął. Nie chciał się kłócić z przyjaciółką i nie chciał wysłuchiwać późniejszych pytań Tonks. To była ich trzecia randka i wszystko było na jak najlepszej drodze. – W porządku, Hermiono – odpowiedział zrezygnowany. – Pięknie dziś wyglądasz.
Przyjaciółka uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że się stara – Dziękuję, Harry.
Rozejrzała się, kiedy Lucjusz ogłosił, że kolacja podana. Każdy ruszył do swojego miejsca przy stole. Lucjusz usiadł na jednym końcu stołu, a Narcyza na drugim. Hermiona zauważyła, że siedzi obok Lucjusza, naprzeciwko kobiety, której nie znała. Obok niej siedział jeszcze Goyle. Po prostu świetnie! Zastanawiam się gdzie siedzi profesor Snape?
Rozejrzała się i zobaczyła jak Narcyza delikatnie dotyka dłoni Snape'a. Oboje śmiali się z czegoś, co powiedziała pani domu. Zwęziła oczy. Po chwili podano figi zapiekane w serze i prosciutto. Zapiekły ją usta, kiedy skosztowała pierwszy kęs. Na szczęście zanim przyszliśmy wzięłam eliksir Łagodzący, to jedzenie jest przepyszne!
Lucjusz wydawał się tak pogrążony w rozmowie z kobietą siedzącą naprzeciwko, że prawie nie zauważyła, że zwrócił się do niej. – Przepraszam, mógłby pan powtórzyć? – spytała.
- Hermiono, prosiłem, abyś mówiła mi po imieniu. Pytałem jak ci się podoba życie z Severusem – odpowiedział Malfoy.
Hermiona szybko rozejrzała się dokoła. Widocznie Lucjusz wiedział o kontrakcie. Zauważyła, że kobieta wpatruje się w nią intensywnie czekając na jej odpowiedź. W tej chwili podano danie główne i to wybawiło Hermionę od konieczności udzielenia odpowiedzi. Kaczka na słodko z algami w sosie śmietankowym, wyglądała zachęcająco. Do tego ziemniaki podlane masłem i trufle, Hermiona entuzjastycznie zabrała się do jedzenie.
- Panno Granger – zaczęła nieznana kobieta. – Dlaczego na bogów mieszka pani z Severusem Snape? Czy pani nie jest… Mugolskiego pochodzenia?
Hermiona przyjrzała się uważnie siedzącej naprzeciwko kobiecie. Musi być spokrewniona z Malfoyami. Świetliste blond włosy ułożone w elegancki kok, szare oczy wpatrujące się w Hermionę jakby chciały wypalić w niej dziurę. Była piękna, ale jakiś dziwny zimny sposób. – Słucham panno…? – dziewczyna wbiła w nią spojrzenie.
- Malfoy – odpowiedziała kobieta. – Jestem siostrą Lucjusza
- Panno Malfoy, nie widzę powodu dlaczego miałoby panią interesować, gdzie mieszkam i jakiej jestem krwi – wysapała ze złością Hermiona.
Panna Malfoy uniosła jedną elegancką brew. – Severus jest moim starym…znajomym. Mogłabym stwierdzić, że kiedyś byliśmy całkiem blisko.
- Więc jeśli ma pani jakieś pytania odnośnie profesora Snape, sugeruję żeby zapytała go pani osobiście. - Dziewczyna robiła się coraz bardziej zła.
Za kogo ona się uważa? Nie ma żadnych praw do profesora Snape’a... Albo to tylko moje pobożne życzenia. Jest tak samo piękna jak Narcyza i tak samo elegancka. Jest czystej krwi i musiała mieć jakąś wspólną historię z profesorem Snapem. On na pewno woli takiego rodzaju kobiety... Hermiona z każda minutą czuła się coraz bardziej zniechęcona.
Lucjusza cieszyła każda minuta tej wymiany zdań. Celowo posadził Hermionę naprzeciwko Lucindy. Draco powiedział mu, że ta dziewczyna miała całkiem niezły temperament. Wiele lat temu, Lucinda i Severus byli parą i miał podejrzenia, że jego siostra nigdy nie przebolała tej porażki. Problem polegał na tym, że Lucinda… Lubiła mężczyzn, a Severus był raczej monogamicznym typem. To był jeden z wielu powodów, dlaczego ona nigdy nie wyszła za mąż; szybko nudziła się mężczyznami. Jednak Lucjusz wiedział, że miała słabość do Severusa i uważała go za swoją własność. Jego rozmyślania przerwały skrzaty podające deser.
Severus przeszukał wzrokiem stół w celu odnalezienia Hermiony. Siedziała na drugim końcu stołu razem z Lucjuszem. Przeraził się lekko, kiedy dostrzegł Lucindę siedzącą naprzeciwko Hermiony. Panna Malfoy patrzyła na dziewczynę jakby chciała ją zabić wzrokiem. W co u diabła bawi się Lucjusz?
Severus zawsze lubił Narcyzę i nie miał nic przeciwko jej sąsiedztwu przy stole. Czasami była całkiem interesującą rozmówczynią, jednak teraz miał problemy ze skupieniem się nad jej słowami. Obserwował Hermionę i Lucindę. Wyglądało jakby się kłóciły. Lucjusz miał zbyt zadowolony wyraz twarzy. Coś się dzieje! Niech go szlag!
Kiedy parę lat wcześniej był związany z Lucindą, przez chwile myślał o małżeństwie. Skończyło się jednak kiedy złapał ją pewnego dnia na łóżku… w towarzystwie Lestrange’a i Rookwooda. Zerwał z nią wtedy i starał się nie widywać zbyt często. Widywał ją tylko na różnego rodzaju imprezach, na których musiał się pokazać.
Patrząc na nią musiał przyznać, że była piękna. Jednak jej zachowanie sprawiło, że dla niego stała się odrażająca. Pod żadnym względem nie mogła się równać z panną Granger. Hermiona może nie była klasyczną pięknością, ale posiadała wiele zalet. O wiele więcej, niż kiedykolwiek Lucinda.
Ocknął się z zamyślenia, jak Lucjusz zaprosił wszystkich do sali balowej. Zdecydował, że poprosi Hermionę do tańca. Był ciekaw jak na niego zareaguje. Od czasu jak miesiąc temu podsłuchał jej deklarację uczuć do niego, obserwował ją niczym jastrząb swoją ofiarę. Zauważył jej ukradkowe spojrzenia i rumieńce, szczególnie, kiedy powiedział jej coś miłego. Uśmiechnął się przebiegle w duchu.
Zanim zdążył wejść do Sali balowej, Lucinda ujęła go pod ramię. – Zatańcz ze mną, Severusie – rozkazała.
Severus westchnął. Naprawdę chciał poszukać Hermiony, ale wiedział, że Lucinda nie zostawi go w spokoju dopóki z nią nie zatańczy. – Ślicznie dziś wyglądasz, Lucindo.
Rozjaśniła się. – Gdzie się podziewałeś, kochanie? Podobno mieszkasz z tą szlamą, panną Granger, Lucjusz coś wspominał na ten temat. Dlaczego?
- Co lub z kim robię nie powinno cię już interesować, Lucindo – odpowiedział zimno.
- Wręcz przeciwnie – zlekceważyła jego słowa i machnęła nonszalancko ręką. – Martwię się tylko twoją reputacją. Czystokrwisty czarodziej żyjący ze szlamą, to błąd, Severusie.
Severus odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się zanim dodał nieprzyjemnym tonem. – Nigdy więcej nie nazywaj panny Granger szlamą. Jest warta dziesięć takich jak ty, a co do mojej reputacji, to sam ją zrujnowałem już dawno temu. Dobrze ci radzę, martw się o siebie.
Piosenka skończyła się, a Severus ukłonił się i poszedł szukać Hermiony.
***
Pierwszą rzeczą jaką rzuciła się w oczy Hermionie po wejściu do Sali balowej był Severus tańczący z panną Malfoy. Czuła się zdruzgotana. Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i odwróciła się. Lucjusz prosił ją do tańca. Ujęła jego dłoń i pozwoliła zaprowadzić się na parkiet.
- Muszę przyznać, że wyglądasz dziś wyjątkowo pięknie, Hermiono – komplementował ją Lucjusz.
- Dziękuję – odpowiedziała automatycznie. Nie mogła oderwać oczu od Severusa tańczącego z Lucindą. Uderzyło ją to, że dobrze razem wyglądają. Zrobiło jej się niedobrze.
Lucjusz podążył za jej spojrzeniem i skomentował. – Wszyscy chcemy, aby Severus się ustatkował. Powinien znaleźć… odpowiednią… czarownicę i się ożenić. Kogoś, kto pokochałby jego spadkobiercę i jego samego.
Odchyliła głowę i spojrzała Lucjuszowi w oczy. W jej oczach widać było złość – Odpowiednią czarownicę? Czyli czystej krwi i nie szlamę? Może kogoś takiego jak twoja siostra? Ostrzega mnie pan, panie Malfoy?
Lucjusz był zaskoczony. Nie to miał na myśli. Nie miał pojęcia, dlaczego tak pomyślała. Zdecydował się skończyć swoja grę zanim zrobi coś, czego nie da się naprawić. – Właściwie nie, Hermiono. Myślałem, że ty byłabyś doskonała dla Severusa. Przepraszam, jeśli odniosłaś inne wrażenie.
Piosenka się skończyła i Lucjusz zostawił wstrząśniętą dziewczynę pośrodku parkietu. Nigdy nie wyobrażała sobie, że on będzie myślał o niej w ten sposób.
Severus odnalazł w końcu Hermionę. – Panno Granger, czy sprawi mi pani przyjemność i zatańczy ze mną zanim wyjdziemy? Wygląda pani na zmęczoną.
- Z przyjemnością, profesorze – odpowiedział czując jak fale ulgi rozlewają się po jej ciele.
To było cudowne uczucie znaleźć się w jego ramionach. To kolejna rzecz, do której mogłabym się przyzwyczaić. Prawie słyszała swoje szalejące hormony, kiedy trzymał ją w ramionach. Owionął ją jego zapach, wciągnęła głęboko powietrze czując jak po jej ciele rozlewa się rozkoszne ciepło.
- Ostatnio wiele rozmawiacie z Lucjuszem – był piekielnie spostrzegawczy.
- Tak – przytaknęła. – Z jakiegoś powodu usiłuje być dla mnie miły.
- Hmmm – to był jego cały komentarz, po czym zdecydował się zmienić temat. – Zauważyłem, że krem na rozstępy, który ci dałem nadal leży w łazience. Musisz zacząć go używać, jeśli nie chcesz mieć rozstępów.
Severus sam go zrobił. Chciał być pewny, że nie pozostanie na niej żaden ślad po urodzeniu jego spadkobiercy. Chciał, aby odeszła tak doskonała jak przyszła. Tak, doskonała. A co z jej uczuciami, po tym jak będzie musiała zostawić dziecko? Kolejna gorzka myśl przyszła mu do głowy. Doskonała? To twoja wina, że będzie rodzącą dziewicą. Jak to naprawisz? Na to nie ma eliksiru!
- Wiem, ale kiedy ją stosuję zapach utrzymuje mi się na rękach i wzmaga moje nudności – odpowiedziała. – Poza tym nie wiem, czym pan się tak przejmuje. Jestem dopiero w czwartym tygodniu, upłynie jeszcze trochę czasu zanim zaczną się robić rozstępy.
- Regularne stosowanie tego kremu sprawi, że twoja skóra będzie bardziej elastyczna i rozstępy nie wystąpią. Wszystko, co musisz zrobić to stosować go codziennie, co najmniej na dwa tygodnie przed pojawieniem się pierwszych oznak przybierania na wadze. Nie chcę, aby miała pani rozstępy z powodu tej ciąży. Kiedy wrócimy do domu pomogę w tym pani – jeśli jest jakiś sposób bym mógł cię dotknąć, wykorzystam go. Chcę się przekonać jak reagujesz na mój dotyk. I nie miałbym nic przeciwko temu, aby była jedną z tych kobiet, którym w ciąży zwiększa się apetyt seksualny.
Och nie! Te przeklęte hormony! Co ma na myśli, mówiąc, że mi pomoże? Nasmaruje mnie? Nie wiem czy wytrzymam, jego ręce na moim ciele. Sama myśl powoduje, że jestem bliska spełnienia! Ta wizja jest tak… erotyczna. Zrobiłam się bardzo… wrażliwa odkąd jestem w ciąży. Nie wiem czy będę w stanie leżeć spokojnie, kiedy będę czuć jego ręce na moim ciele! A z drugiej strony, jeśli chce mnie dotykać to może… Skończyła się piosenka przerywając ten potok myśli.
Pożegnali się z gospodarzami i udali się do domu. Oboje byli zadowoleni z powrotu. Nie było jeszcze zbyt późno, dopiero po dwunastej, ale ostatnie dni mieli dość zajęte. Hermiona łatwiej się męczyła.
- Jak się pani czuje, panno Granger? – w głosie Snape’a, słychać było zainteresowanie.
- Zmęczona, ale nie chora, jeśli o to pan pyta.
- W porządku. Proszę iść się przygotować do spania, a ja za chwilę przyjdę z kremem na rozstępy. Może tak być?
Psiakrew tak! Przyjdź i dotknij mnie, proszę. – Może być, profesorze.
Kiedy wychodziła do łazienki, aby umyć twarz, zauważyła, że ruszył do sypialni, by też się przebrać. Prawdopodobnie w coś wygodniejszego. Wyszła z łazienki w swojej zwyczajnej piżamie, zielonym podkoszulku i flanelowych spodniach. Ułożyła się wygodnie na łóżku i czekała, aż przyjdzie. Po chwili usłyszała pukanie. – Proszę.
Jej żołądek ścisnął się na dźwięk otwieranych drzwi.
Wszedł, ubrany w czarne, luźne spodnie i podkoszulek. To było dziwne, ale po raz pierwszy od czas jak z nim mieszka widziała go w piżamie. Merlinie pomóż!
- Proszę się wygodnie ułożyć i odprężyć. Zajmie to tylko chwilę będzie mogła pani zasnąć.
Uniosła lekko swój podkoszulek i obniżyła nieznacznie spodnie. Zamknęła oczy, kiedy poczuła delikatne, jak muśnięcie pióra, dotknięcia. Nie była świadoma swoich cichutkich jęków.
Severus je słyszał. Musiał przywołać całą swoją siłę woli, aby nie wziąć jej tu i teraz. Kontynuował swoje ruchy, zmieniając natężenie nacisku i zataczając coraz większe koła po jej ciele.
Wtedy usłyszał. - Severus, proszę - tak cicho, że bardziej się domyślił, niż naprawdę usłyszał.
- Proszę, o co? – wymruczał jej do ucha.
Gwałtownie otworzyła oczy. Nie wiedziała, że powiedziała to na głos, ale zebrała całą swoją gryfońską odwagę i odpowiedziała. – Dotknij mnie.
- Przecież cię dotykam – rzucił jej wyrachowane spojrzenie.
Patrząc mu w oczy sięgnęła po jego dłoń i położyła tam gdzie chciała najbardziej. To było zaproszenie, którego potrzebował... Tak reagująca na mój dotyk! Cieszył z jej westchnień i cichutkich pojękiwań. Wkrótce jego ręce przestały jej wystarczać; wyjęczała. – Proszę!
- Z przyjemnością – odpowiedział głosem nabrzmiałym pragnieniem.
- Severus – sapnęła. – Tak dobrze…
Na chwilę podniósł głowę i spojrzał na nią. – Podoba ci się, Hermiono? – nie potrafił ukryć niepokoju w głosie, niepokoju, że zostanie odrzucony.
- Tak - westchnęła. – Bardzo.
Ponownie pochylił się w jej stronę i został nagrodzony cichym krzykiem.
- Severus, chcę … - urywany oddech. – Chcę…
- Co, Hermiono? Czego pragniesz? – wyszeptał, patrząc jej w oczy.
Usłyszał jej szept. - Tak bardzo cię potrzebuję.
Po tych słowach zabolało go serce. Nikt mu tego nigdy wcześniej nie powiedział. Och, wiedział, że był pożądany, ale nikt nigdy go nie potrzebował.
Hermiona miała taką samą przyjemność z jego dotyku, jak on z jej westchnień. Nagrodził ich oboje powodując, że znowu krzyknęła.
Niedługo potem, Hermiona westchnęła jego imię, sapnęła i jęknęła wyginając ciało w łuk, z jego imieniem na ustach opadła na poduszki.
Spojrzała w górę i westchnęła po raz kolejny. – Severus…
Jego imię w jej ustach wysłało Severusa w kosmos – Hermiona – jęknął.
Opadł obok niej na łóżko i przytulił do siebie. Ich oddechy powoli wracały do normy.
Hermiona wtuliła się w Severusa i westchnęła z zadowoleniem. To było jak sen, który się ziścił. Być może sprawy nie mają się tak beznadziejnie jak to wygląda. Zdążyła jeszcze pomyśleć i zasnęła.
***
Severus zacisnął ręce wokół pięknej czarownicy i pocałował w szczyt głowy. Kiedy zamknął oczy, jedna myśl nie dawała mu spokoju, przebijając się przez mgiełkę zaspokojenia.
Merlinie, co ja zrobiłem?
W dzień przyjęcia panowała wyjątkowo piękna pogoda. Hermiona mieszkała u profesora już miesiąc i właściwie całkiem nieźle się dogadywali. Nic dziwnego - podczas wojny z Voldemortem zdążyli się do siebie przyzwyczaić. Szkoła zaczynała się dopiero w poniedziałek, więc Hermiona chciała zrobić wszystko, aby jej współlokator zrelaksował się i dobrze bawił na przyjęciu.
Pomogła mu w uzupełnianiu składników do eliksirów. Tydzień wcześniej byli na zakupach, a czego nie zdołali dostać w sklepach, znaleźli w Zakazanym Lesie.
Czasami zapominała dlaczego z nim mieszka, no chyba, że w danym momencie ściskała sedes. Każdego ranka budziły ją mdłości. Była 6:30 i jak zwykle tkwiła nad toaletą, profesor przytrzymywał jej włosy i kładł zimny ręcznik na szyi. Na początku była zakłopotana jego pomocą, ale potem zaczęła ją doceniać.
- Będę szczęśliwa, jak skończą się te ranne nudności – jęknęła i podniosła się z kolan. Objął jej ramiona i podprowadził do kanapy.
- Ja również. Wydajesz się chorować przez cały dzień. Zastanawiam się czy to normalne – zastanowił się Snape i zajął krzesło naprzeciwko.
- Tak, czytałam, że niektóre kobiety niestety tak mają.
- Mówiłaś już kiedy masz umówione badanie u Poppy? – spytał
- W poniedziałek rano.
- O której? Wie pani, że chcę być obecny przy każdym badaniu – ton, którym to powiedział zmroził ją.
- Wiem, profesorze. Właśnie dlatego, zaplanowałam tę wizytę na siódmą. Chciałam być pewna, że zdąży pan przed pierwszymi zajęciami.
- Dziękuję, panno Granger. Przepraszam za mój ton.
- Nie ma sprawy. Wiem, jakie to ważne dla pana, aby uczestniczyć w tym wszystkim. Jest pan przygotowany na wieczorne przyjęcie? – spytała z ciekawością.
- Tak, będę gotowy – westchnął z rozdrażnieniem.
Powstrzymała chichot. Zachowywał się tak, jakby nienawidził samej myśli o tym przyjęciu, ale Hermiona, dobrze wiedziała, że potajemnie cieszył się ze szczęścia chrześniaka.
- A pani? Nie będzie to zbyt męczące? Eliksir Łagodzący nie zawsze pomaga – zabrzmiało to tak jakby miał nadzieję, że przytaknie.
- To prawda, ale wieczorami czuję się najlepiej. Więc wszystko powinno być w porządku, ale na wszelki wypadek wezmę ze sobą ten eliksir.
- W porządku. Mam jeszcze jakieś sprawy do załatwienia przed wieczorem, więc jeśli nie jestem już potrzebny…
Zawsze będzie mi pan potrzebny, profesorze – Oczywiście, już mi lepiej. Przegryzę jakiegoś suchego tosta i postaram się utrzymać go w żołądku, potem spróbuję wypić eliksir witaminowy – odpowiedziała. – Zobaczymy się wieczorem.
Po jej słowach Severus podniósł się z krzesła i wyszedł z mieszkania. Potrzebował nowych szat na ślub - wszyscy będą wystrojeni, więc musiał się dopasować. Dzisiaj wieczorem będzie w swojej zwyczajowej czerni, ale na samą uroczystość zamierzał się ubrać w ciemno-zielone, prawie czarne szaty. Draco i panna Weasley zamierzają się pobrać dwudziestego grudnia i zażyczyli sobie tradycyjnych bożonarodzeniowych kolorów. Przewrócił oczami na wspomnienie ich chichotu, kiedy uświadomili sobie, że to kolory Slytherinu i Gryffindoru.
Wiedział, że Hermiona umówiła się z panną Weasley w sklepie Madame Malkin o jedenastej, a potem na lunch w Trzech Miotłach. Chciał wyjść od Madame Malkin, zanim one się tam wybiorą. Na samą myśl o dwóch chichoczących czarownicach robiło mu się niedobrze.
Wychodził właśnie ze sklepu, kiedy natknął się na Lucjusza. – Witaj, Severusie. Jaka miła niespodzianka! Narcyza oczekuje cię na dzisiejszym przyjęciu.
- Lucjusz – przywitał się chłodno - Cóż wygnało cię z domu w dzień przyjęcia? Nie powinieneś przypadkiem pomagać Narcyzie?- spytał zgryźliwie. Nadal był zirytowany jego wcześniejszym zachowaniem wobec Hermiony.
- Narcyza ma wszystko pod kontrolą, zawsze sama przygotowuje rezydencję. Czy twoja śliczna panna Granger dołączy do nas dziś wieczór?
- Jeśli będzie się dobrze czuła, to tak – Snape zwęził oczy.
- Ahhh – domyślił się Malfoy – poranne nudności. Narcyza miała je przez trzy miesiące, kiedy była w ciąży z Draco. Mam nadzieję, że dobrze ją traktujesz, Severusie, w końcu nosi twoje dziecko.
- Jestem pewien, że dużo lepiej niż ty traktowałeś Narcyzę. Wybacz, ale muszę już iść, zobaczymy się wieczorem.
Lucjusz stłumił uśmiech. Zawsze bawiło go irytowanie Severusa. Najwyraźniej zwykle zimny i trzymający dystans Severus Snape zaczyna być delikatnie zaborczy w stosunku do tej dziewczyny. Nie mogę się doczekać, kiedy poproszę ją do tańca. – Do wieczora, przyjacielu.
Po czym każdy z nich ruszył w swoją stronę, myśląc o czekających ich wydarzeniach wieczoru.
***
Hermiona spotkała się z Ginny, aby pooglądać szaty. Chciała kupić dwa nowe komplety - jeden na przyjęcie, a drugi na ślub. Ginny natychmiast wybrała szaty, które chciała, aby przyjaciółka założyła na ceremonię. Z ciężkiego aksamitu, w kolorze ciemnej czerwieni, głębokim dekoltem i rękawami trzy czwarte - idealną dla Hermiony. Teraz zostało tylko wybrać suknię na przyjęcie.
Ginny zdecydowała się na zielony - Draco uwielbiał ją w tym kolorze, no i podkreślał jej barwę jej włosów. Hermiona miała problem ze znalezieniem czegoś dla siebie. Chciała wyglądać tak dobrze jak to tylko możliwe z dwóch powodów. Pierwszym była Narcyza, a drugim Severus. Chciała, aby ją zauważył. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła. W kolorze szampana z jedwabnymi, jaśniejszymi o ton, jedwabnymi wstawkami. Góra była dopasowana, aż do talii, dół lekko rozszerzany, lejący. Suknia była piękna i Hermiona była zadowolona, że ją znalazła.
Wiedząc, ze czeka ich obfita kolacja, zjadły tylko lekki lunch. Ginny zaproponowała, że przed przerwą na lunch zrobią sobie włosy i paznokcie. Hermiona, chętnie się zgodziła, nie miała zamiaru sama użerać się ze swoimi niesfornymi lokami.
Kiedy miały robiony pedikiur, Ginny od niechcenia spytała jak postępują sprawy z profesorem Snapem. Ponieważ Ginny była wtajemniczona w stan jej uczuć, Hermiona mogła się jej zwierzyć. – No cóż, jest miły i poświęca mi wiele uwagi, ale tylko dlatego, że noszę jego dziecko. Nie mam nadziei, że odwzajemni moje uczucia, Gin.
- Nigdy nie mów, nigdy, Hermiono. Nadal masz trzydzieści sześć tygodni czasu.
- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. Dziś świętujemy wasze szczęście – odpowiedziała. Nie chciała psuć sobie humoru. Jej dzisiejszym celem była dobra zabawa wśród przyjaciół.
- Jak chcesz, Miona. Porozmawiamy o tym później – Ginny wzruszyła ramionami.
Kiedy wróciła do zamku, była zadowolona, że Snape jeszcze nie wrócił. Chciała mieć swoje wejście. Zdecydowała się na długą relaksującą kąpiel przed czekającym ją wieczorem. Oczywiście pamiętała o zamknięciu drzwi.
Przygotowany do wyjścia profesor Snape, zapukał do drzwi Hermiony. – Panno Granger, jest pani gotowa do wyjścia?
- Tak sir. Już wychodzę.
Kiedy Hermiona nieśmiało weszła do salonu, Severus zaniemówił. Była piękna. Chociaż uwielbiał jej nieujarzmione loki, był oczarowany jej gładką fryzurą. Suknia koloru szampana doskonale współgrała z kolorem jej włosów.
Severus jest przystojny, stwierdziła w duchu. Ubrany, oczywiście, w czarne szaty. Nie było to zaskoczeniem, nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy go w innym kolorze. Spodobała się jej jego sprzączka spinająca wierzchnie szaty. Dwa srebrne, splecione węże tworzące litery SS miały szmaragdowe oczy. Zarumieniła się, kiedy nie mógł oderwać od niej oczu, ale wewnątrz była zadowolona. Jej plan działał. Po dłuższej chwili, Snape ocknął się z zapatrzenia i ujął ją pod ramię. Wyszli za bramy Hogwartu i aportowali się do rezydencji Malfoy’ów.
Severus zastukał do drzwi, które natychmiast otworzył skrzat domowy. – Pan Snape! Dippy bardzo się cieszy, że pana widzi. Dippy weźmie płaszcze i zaprowadzi do salonu.
Severus pomógł Hermionie zdjąć płaszcz i wręczył je skrzatowi. Po chwili dołączyli do reszty gości.
Wszyscy już byli, Hermiona znała ledwie połowę zgromadzonych gości. Jako pierwszą zauważyła Narcyzę w lodowato-błękitnej sukni, nie pozostawiającej zbyt wiele dla wyobraźni. Równie dobrze mogła być naga, pomyślała gorzko Hermiona. Lucjusz i Narcyza natychmiast podeszli, aby ich przywitać.
- Severus, kochanie, jak się miewasz? – zagruchała Narcyza.
Hermiona nieświadomie ścisnęła dłoń Snape’a. Interesujące, Hermiona zdaje się być o mnie zazdrosna. Podoba mi się to.
- Dziękuję, dobrze. Ufam, że ty także?
Pani Malfoy wspięła się na palce i pocałowała policzki Severusa. Uśmiechnął się w duchu, czując zaciskającą się na jego ręce dłoń Hermiony. Szybko przestał, kiedy odezwał się Lucjusz.
- Severusie, Hermiono. Jestem zachwycony, że mogłaś dziś do nas dołączyć – mówiąc to ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pełen galanterii pocałunek. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przyjaciel natychmiast przyciągnął Hermionę do siebie.
Dziewczyna również zwróciła na to uwagę. Coraz lepiej, wygląda to tak jakby nie chciał, żeby Lucjusz mnie dotykał. Hmmm, muszę się nad tym zastanowić.
Po powitaniu wmieszali się w tłum. Hermiona pomyślała, że Ginny wygląda cudownie. Przyjaciółka zdecydowała się tym razem zostawić rozpuszczone włosy. Promieniała szczęściem i dzięki temu była jeszcze piękniejsza. Przez chwilę czuła ukłucie zazdrości, bo Ginny miała to czego pragnęła Hermiona. Nie, nie, kogo miała, ale co miała.
- Hermiona, wyglądasz cudownie – wykrzyknęła Ginny.
- Och, dziękuję, Gin, ty za to wyglądasz jak bogini.
- Muszę się z tobą zgodzić – objął zarumienioną narzeczoną, Draco.
- Harry i Ron gdzieś tutaj są. Teraz musimy cię zostawić i porozmawiać z gośćmi, ale znajdę cię później – poinformowała przyjaciółkę Ginny.
Hermiona rozejrzała się po salonie. Oczywiście, była cała rodzina Weasley’ów oraz większość kadry Hogwartu. Rozmawiała z każdym przez chwilę, szukając wzrokiem przyjaciół. Wreszcie zobaczyła ich przy stole bilardowym. Z kim przyszedł Harry? Z… Tonks? Przecisnęła się w końcu do chłopaków. - Czołem! Jak dobrze was widzieć – uśmiechnęła się.
- Cześć, Hermiono. Jak tam życie w lochach? – spytał Harry. Wyglądało na to, że już jest wstawiony. Zmieszana zerknęła, na Tonks. W co gra, Harry, przecież doskonale wie, że nie mogę o tym rozmawiać.
- Świetnie. Jak się masz, Tonks? Długo się nie widziałyśmy.
- Sie masz Hermiona! Dlaczego mieszkasz w Hogwarcie? – spytała malinowowłosa czarownica.
- Jak wiesz, Hermiona studiuje Zaklęcia i współpracuje teraz z profesorem Flitwickiem - z niezręcznej sytuacji wybawił ją Ron.
Dzięki, Ron!
- Świetnie, Hermiono!
- Jesteś tutaj z Harrym? – spytała ją Hermiona.
Po tym pytaniu Tonks zarumieniła się. Hermiona nie przypuszczała, że nastąpi dzień, kiedy Tonks się zarumieni! – Tak, przyszliśmy razem.
Cóż, to interesujące. Skierowała pytające spojrzenie na towarzyszkę Rona – A co u ciebie, Luna?
Luna uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. Zawsze lubiła, Hermionę i wiedziała, że kiedyś Ron ją kochał. – Cudownie, Hermiono. Cieszę się, że się spotkałyśmy.
Hermiona odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Harry’ego. Zauważyła, że intensywnie wpatrywał się w kogoś. Oczywiście, w profesora Snape’a. – Harry masz jakiś problem? Mógłbyś przestać? – spytała rozdrażniona.
- Nie lubię go, Hermiono i nie mam zamiaru tego ukrywać – odpowiedział.
- Nie proszę cię abyś go polubił, ale proszę abyś nie utrudniał mojej sytuacji.
Tonks przysłuchiwała się tej wymianie zdań z dociekliwym wyrazem twarzy i uniesionymi brwiami. Harry westchnął. Nie chciał się kłócić z przyjaciółką i nie chciał wysłuchiwać późniejszych pytań Tonks. To była ich trzecia randka i wszystko było na jak najlepszej drodze. – W porządku, Hermiono – odpowiedział zrezygnowany. – Pięknie dziś wyglądasz.
Przyjaciółka uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że się stara – Dziękuję, Harry.
Rozejrzała się, kiedy Lucjusz ogłosił, że kolacja podana. Każdy ruszył do swojego miejsca przy stole. Lucjusz usiadł na jednym końcu stołu, a Narcyza na drugim. Hermiona zauważyła, że siedzi obok Lucjusza, naprzeciwko kobiety, której nie znała. Obok niej siedział jeszcze Goyle. Po prostu świetnie! Zastanawiam się gdzie siedzi profesor Snape?
Rozejrzała się i zobaczyła jak Narcyza delikatnie dotyka dłoni Snape'a. Oboje śmiali się z czegoś, co powiedziała pani domu. Zwęziła oczy. Po chwili podano figi zapiekane w serze i prosciutto. Zapiekły ją usta, kiedy skosztowała pierwszy kęs. Na szczęście zanim przyszliśmy wzięłam eliksir Łagodzący, to jedzenie jest przepyszne!
Lucjusz wydawał się tak pogrążony w rozmowie z kobietą siedzącą naprzeciwko, że prawie nie zauważyła, że zwrócił się do niej. – Przepraszam, mógłby pan powtórzyć? – spytała.
- Hermiono, prosiłem, abyś mówiła mi po imieniu. Pytałem jak ci się podoba życie z Severusem – odpowiedział Malfoy.
Hermiona szybko rozejrzała się dokoła. Widocznie Lucjusz wiedział o kontrakcie. Zauważyła, że kobieta wpatruje się w nią intensywnie czekając na jej odpowiedź. W tej chwili podano danie główne i to wybawiło Hermionę od konieczności udzielenia odpowiedzi. Kaczka na słodko z algami w sosie śmietankowym, wyglądała zachęcająco. Do tego ziemniaki podlane masłem i trufle, Hermiona entuzjastycznie zabrała się do jedzenie.
- Panno Granger – zaczęła nieznana kobieta. – Dlaczego na bogów mieszka pani z Severusem Snape? Czy pani nie jest… Mugolskiego pochodzenia?
Hermiona przyjrzała się uważnie siedzącej naprzeciwko kobiecie. Musi być spokrewniona z Malfoyami. Świetliste blond włosy ułożone w elegancki kok, szare oczy wpatrujące się w Hermionę jakby chciały wypalić w niej dziurę. Była piękna, ale jakiś dziwny zimny sposób. – Słucham panno…? – dziewczyna wbiła w nią spojrzenie.
- Malfoy – odpowiedziała kobieta. – Jestem siostrą Lucjusza
- Panno Malfoy, nie widzę powodu dlaczego miałoby panią interesować, gdzie mieszkam i jakiej jestem krwi – wysapała ze złością Hermiona.
Panna Malfoy uniosła jedną elegancką brew. – Severus jest moim starym…znajomym. Mogłabym stwierdzić, że kiedyś byliśmy całkiem blisko.
- Więc jeśli ma pani jakieś pytania odnośnie profesora Snape, sugeruję żeby zapytała go pani osobiście. - Dziewczyna robiła się coraz bardziej zła.
Za kogo ona się uważa? Nie ma żadnych praw do profesora Snape’a... Albo to tylko moje pobożne życzenia. Jest tak samo piękna jak Narcyza i tak samo elegancka. Jest czystej krwi i musiała mieć jakąś wspólną historię z profesorem Snapem. On na pewno woli takiego rodzaju kobiety... Hermiona z każda minutą czuła się coraz bardziej zniechęcona.
Lucjusza cieszyła każda minuta tej wymiany zdań. Celowo posadził Hermionę naprzeciwko Lucindy. Draco powiedział mu, że ta dziewczyna miała całkiem niezły temperament. Wiele lat temu, Lucinda i Severus byli parą i miał podejrzenia, że jego siostra nigdy nie przebolała tej porażki. Problem polegał na tym, że Lucinda… Lubiła mężczyzn, a Severus był raczej monogamicznym typem. To był jeden z wielu powodów, dlaczego ona nigdy nie wyszła za mąż; szybko nudziła się mężczyznami. Jednak Lucjusz wiedział, że miała słabość do Severusa i uważała go za swoją własność. Jego rozmyślania przerwały skrzaty podające deser.
Severus przeszukał wzrokiem stół w celu odnalezienia Hermiony. Siedziała na drugim końcu stołu razem z Lucjuszem. Przeraził się lekko, kiedy dostrzegł Lucindę siedzącą naprzeciwko Hermiony. Panna Malfoy patrzyła na dziewczynę jakby chciała ją zabić wzrokiem. W co u diabła bawi się Lucjusz?
Severus zawsze lubił Narcyzę i nie miał nic przeciwko jej sąsiedztwu przy stole. Czasami była całkiem interesującą rozmówczynią, jednak teraz miał problemy ze skupieniem się nad jej słowami. Obserwował Hermionę i Lucindę. Wyglądało jakby się kłóciły. Lucjusz miał zbyt zadowolony wyraz twarzy. Coś się dzieje! Niech go szlag!
Kiedy parę lat wcześniej był związany z Lucindą, przez chwile myślał o małżeństwie. Skończyło się jednak kiedy złapał ją pewnego dnia na łóżku… w towarzystwie Lestrange’a i Rookwooda. Zerwał z nią wtedy i starał się nie widywać zbyt często. Widywał ją tylko na różnego rodzaju imprezach, na których musiał się pokazać.
Patrząc na nią musiał przyznać, że była piękna. Jednak jej zachowanie sprawiło, że dla niego stała się odrażająca. Pod żadnym względem nie mogła się równać z panną Granger. Hermiona może nie była klasyczną pięknością, ale posiadała wiele zalet. O wiele więcej, niż kiedykolwiek Lucinda.
Ocknął się z zamyślenia, jak Lucjusz zaprosił wszystkich do sali balowej. Zdecydował, że poprosi Hermionę do tańca. Był ciekaw jak na niego zareaguje. Od czasu jak miesiąc temu podsłuchał jej deklarację uczuć do niego, obserwował ją niczym jastrząb swoją ofiarę. Zauważył jej ukradkowe spojrzenia i rumieńce, szczególnie, kiedy powiedział jej coś miłego. Uśmiechnął się przebiegle w duchu.
Zanim zdążył wejść do Sali balowej, Lucinda ujęła go pod ramię. – Zatańcz ze mną, Severusie – rozkazała.
Severus westchnął. Naprawdę chciał poszukać Hermiony, ale wiedział, że Lucinda nie zostawi go w spokoju dopóki z nią nie zatańczy. – Ślicznie dziś wyglądasz, Lucindo.
Rozjaśniła się. – Gdzie się podziewałeś, kochanie? Podobno mieszkasz z tą szlamą, panną Granger, Lucjusz coś wspominał na ten temat. Dlaczego?
- Co lub z kim robię nie powinno cię już interesować, Lucindo – odpowiedział zimno.
- Wręcz przeciwnie – zlekceważyła jego słowa i machnęła nonszalancko ręką. – Martwię się tylko twoją reputacją. Czystokrwisty czarodziej żyjący ze szlamą, to błąd, Severusie.
Severus odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się zanim dodał nieprzyjemnym tonem. – Nigdy więcej nie nazywaj panny Granger szlamą. Jest warta dziesięć takich jak ty, a co do mojej reputacji, to sam ją zrujnowałem już dawno temu. Dobrze ci radzę, martw się o siebie.
Piosenka skończyła się, a Severus ukłonił się i poszedł szukać Hermiony.
***
Pierwszą rzeczą jaką rzuciła się w oczy Hermionie po wejściu do Sali balowej był Severus tańczący z panną Malfoy. Czuła się zdruzgotana. Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i odwróciła się. Lucjusz prosił ją do tańca. Ujęła jego dłoń i pozwoliła zaprowadzić się na parkiet.
- Muszę przyznać, że wyglądasz dziś wyjątkowo pięknie, Hermiono – komplementował ją Lucjusz.
- Dziękuję – odpowiedziała automatycznie. Nie mogła oderwać oczu od Severusa tańczącego z Lucindą. Uderzyło ją to, że dobrze razem wyglądają. Zrobiło jej się niedobrze.
Lucjusz podążył za jej spojrzeniem i skomentował. – Wszyscy chcemy, aby Severus się ustatkował. Powinien znaleźć… odpowiednią… czarownicę i się ożenić. Kogoś, kto pokochałby jego spadkobiercę i jego samego.
Odchyliła głowę i spojrzała Lucjuszowi w oczy. W jej oczach widać było złość – Odpowiednią czarownicę? Czyli czystej krwi i nie szlamę? Może kogoś takiego jak twoja siostra? Ostrzega mnie pan, panie Malfoy?
Lucjusz był zaskoczony. Nie to miał na myśli. Nie miał pojęcia, dlaczego tak pomyślała. Zdecydował się skończyć swoja grę zanim zrobi coś, czego nie da się naprawić. – Właściwie nie, Hermiono. Myślałem, że ty byłabyś doskonała dla Severusa. Przepraszam, jeśli odniosłaś inne wrażenie.
Piosenka się skończyła i Lucjusz zostawił wstrząśniętą dziewczynę pośrodku parkietu. Nigdy nie wyobrażała sobie, że on będzie myślał o niej w ten sposób.
Severus odnalazł w końcu Hermionę. – Panno Granger, czy sprawi mi pani przyjemność i zatańczy ze mną zanim wyjdziemy? Wygląda pani na zmęczoną.
- Z przyjemnością, profesorze – odpowiedział czując jak fale ulgi rozlewają się po jej ciele.
To było cudowne uczucie znaleźć się w jego ramionach. To kolejna rzecz, do której mogłabym się przyzwyczaić. Prawie słyszała swoje szalejące hormony, kiedy trzymał ją w ramionach. Owionął ją jego zapach, wciągnęła głęboko powietrze czując jak po jej ciele rozlewa się rozkoszne ciepło.
- Ostatnio wiele rozmawiacie z Lucjuszem – był piekielnie spostrzegawczy.
- Tak – przytaknęła. – Z jakiegoś powodu usiłuje być dla mnie miły.
- Hmmm – to był jego cały komentarz, po czym zdecydował się zmienić temat. – Zauważyłem, że krem na rozstępy, który ci dałem nadal leży w łazience. Musisz zacząć go używać, jeśli nie chcesz mieć rozstępów.
Severus sam go zrobił. Chciał być pewny, że nie pozostanie na niej żaden ślad po urodzeniu jego spadkobiercy. Chciał, aby odeszła tak doskonała jak przyszła. Tak, doskonała. A co z jej uczuciami, po tym jak będzie musiała zostawić dziecko? Kolejna gorzka myśl przyszła mu do głowy. Doskonała? To twoja wina, że będzie rodzącą dziewicą. Jak to naprawisz? Na to nie ma eliksiru!
- Wiem, ale kiedy ją stosuję zapach utrzymuje mi się na rękach i wzmaga moje nudności – odpowiedziała. – Poza tym nie wiem, czym pan się tak przejmuje. Jestem dopiero w czwartym tygodniu, upłynie jeszcze trochę czasu zanim zaczną się robić rozstępy.
- Regularne stosowanie tego kremu sprawi, że twoja skóra będzie bardziej elastyczna i rozstępy nie wystąpią. Wszystko, co musisz zrobić to stosować go codziennie, co najmniej na dwa tygodnie przed pojawieniem się pierwszych oznak przybierania na wadze. Nie chcę, aby miała pani rozstępy z powodu tej ciąży. Kiedy wrócimy do domu pomogę w tym pani – jeśli jest jakiś sposób bym mógł cię dotknąć, wykorzystam go. Chcę się przekonać jak reagujesz na mój dotyk. I nie miałbym nic przeciwko temu, aby była jedną z tych kobiet, którym w ciąży zwiększa się apetyt seksualny.
Och nie! Te przeklęte hormony! Co ma na myśli, mówiąc, że mi pomoże? Nasmaruje mnie? Nie wiem czy wytrzymam, jego ręce na moim ciele. Sama myśl powoduje, że jestem bliska spełnienia! Ta wizja jest tak… erotyczna. Zrobiłam się bardzo… wrażliwa odkąd jestem w ciąży. Nie wiem czy będę w stanie leżeć spokojnie, kiedy będę czuć jego ręce na moim ciele! A z drugiej strony, jeśli chce mnie dotykać to może… Skończyła się piosenka przerywając ten potok myśli.
Pożegnali się z gospodarzami i udali się do domu. Oboje byli zadowoleni z powrotu. Nie było jeszcze zbyt późno, dopiero po dwunastej, ale ostatnie dni mieli dość zajęte. Hermiona łatwiej się męczyła.
- Jak się pani czuje, panno Granger? – w głosie Snape’a, słychać było zainteresowanie.
- Zmęczona, ale nie chora, jeśli o to pan pyta.
- W porządku. Proszę iść się przygotować do spania, a ja za chwilę przyjdę z kremem na rozstępy. Może tak być?
Psiakrew tak! Przyjdź i dotknij mnie, proszę. – Może być, profesorze.
Kiedy wychodziła do łazienki, aby umyć twarz, zauważyła, że ruszył do sypialni, by też się przebrać. Prawdopodobnie w coś wygodniejszego. Wyszła z łazienki w swojej zwyczajnej piżamie, zielonym podkoszulku i flanelowych spodniach. Ułożyła się wygodnie na łóżku i czekała, aż przyjdzie. Po chwili usłyszała pukanie. – Proszę.
Jej żołądek ścisnął się na dźwięk otwieranych drzwi.
Wszedł, ubrany w czarne, luźne spodnie i podkoszulek. To było dziwne, ale po raz pierwszy od czas jak z nim mieszka widziała go w piżamie. Merlinie pomóż!
- Proszę się wygodnie ułożyć i odprężyć. Zajmie to tylko chwilę będzie mogła pani zasnąć.
Uniosła lekko swój podkoszulek i obniżyła nieznacznie spodnie. Zamknęła oczy, kiedy poczuła delikatne, jak muśnięcie pióra, dotknięcia. Nie była świadoma swoich cichutkich jęków.
Severus je słyszał. Musiał przywołać całą swoją siłę woli, aby nie wziąć jej tu i teraz. Kontynuował swoje ruchy, zmieniając natężenie nacisku i zataczając coraz większe koła po jej ciele.
Wtedy usłyszał. - Severus, proszę - tak cicho, że bardziej się domyślił, niż naprawdę usłyszał.
- Proszę, o co? – wymruczał jej do ucha.
Gwałtownie otworzyła oczy. Nie wiedziała, że powiedziała to na głos, ale zebrała całą swoją gryfońską odwagę i odpowiedziała. – Dotknij mnie.
- Przecież cię dotykam – rzucił jej wyrachowane spojrzenie.
Patrząc mu w oczy sięgnęła po jego dłoń i położyła tam gdzie chciała najbardziej. To było zaproszenie, którego potrzebował... Tak reagująca na mój dotyk! Cieszył z jej westchnień i cichutkich pojękiwań. Wkrótce jego ręce przestały jej wystarczać; wyjęczała. – Proszę!
- Z przyjemnością – odpowiedział głosem nabrzmiałym pragnieniem.
- Severus – sapnęła. – Tak dobrze…
Na chwilę podniósł głowę i spojrzał na nią. – Podoba ci się, Hermiono? – nie potrafił ukryć niepokoju w głosie, niepokoju, że zostanie odrzucony.
- Tak - westchnęła. – Bardzo.
Ponownie pochylił się w jej stronę i został nagrodzony cichym krzykiem.
- Severus, chcę … - urywany oddech. – Chcę…
- Co, Hermiono? Czego pragniesz? – wyszeptał, patrząc jej w oczy.
Usłyszał jej szept. - Tak bardzo cię potrzebuję.
Po tych słowach zabolało go serce. Nikt mu tego nigdy wcześniej nie powiedział. Och, wiedział, że był pożądany, ale nikt nigdy go nie potrzebował.
Hermiona miała taką samą przyjemność z jego dotyku, jak on z jej westchnień. Nagrodził ich oboje powodując, że znowu krzyknęła.
Niedługo potem, Hermiona westchnęła jego imię, sapnęła i jęknęła wyginając ciało w łuk, z jego imieniem na ustach opadła na poduszki.
Spojrzała w górę i westchnęła po raz kolejny. – Severus…
Jego imię w jej ustach wysłało Severusa w kosmos – Hermiona – jęknął.
Opadł obok niej na łóżko i przytulił do siebie. Ich oddechy powoli wracały do normy.
Hermiona wtuliła się w Severusa i westchnęła z zadowoleniem. To było jak sen, który się ziścił. Być może sprawy nie mają się tak beznadziejnie jak to wygląda. Zdążyła jeszcze pomyśleć i zasnęła.
***
Severus zacisnął ręce wokół pięknej czarownicy i pocałował w szczyt głowy. Kiedy zamknął oczy, jedna myśl nie dawała mu spokoju, przebijając się przez mgiełkę zaspokojenia.
Merlinie, co ja zrobiłem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz