czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 10.

Rozdział 10

Hermiona nie spała już od jakichś dwudziestu minut. Nadal było dość wcześnie. Była szczęśliwa leżąc przytulona plecami do Severusa. Obejmował ją opiekuńczo ramionami, jedną rękę trzymał delikatnie na jej brzuchu. Westchnęła zadowolona, zastanawiając się, co będzie, gdy on się obudzi. Oprócz tego, że będzie potrzebował eliksiru na kaca, pomyślała szyderczo. Mocniej wtuliła się w mężczyznę i wyczuła, że się budzi.

Severus jęknął. Miał wrażenie, że olbrzymi górski troll wali go swoją maczugą po głowie. Wiedziałem, że ta ostatnia butelka whisky to był zły pomysł. Uchylił jedną powiekę i zerknął w dół na masę brązowych loków przykrywających jego klatkę piersiową. Nie był tym zdziwiony; często budzili się w ramionach drugiego. Po chwili uderzyła go rzeczywistość. Oboje byli nadzy i jej zgrabny tyłeczek przyciśnięty był do jego... raczej wrażliwego miejsca. Nienawidzę porannych erekcji! Myśląc, że Hermiona nadal śpi, pozwolił sobie cieszyć się tą sytuacją przez kilka chwil. Co mógł zrobić, aby wyjaśnić sprawy między nimi? Mógł mieć tylko nadzieję, że wczorajszej nocy było jej przyjemnie.

Nie był w stanie zrozumieć, dlaczego tak łatwo zaakceptowała jego dotyk. Co za bzdury. Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego! Musi jej na mnie zależeć. Dobrze myślałem, chcąc poznać jej prawdziwe uczucia. Sprawy się skomplikowały. Czy będzie miał na tyle śmiałości, aby zacząć budować z nią jakiś związek? Czy to będzie warte tego bólu, jeśli odejdzie po urodzeniu dziecka? A jeśli to oszustwo z jej strony? Może Hermiona chce tylko, abym zmienił kontrakt i dał jej prawa do dziecka? Westchnął. Ona nigdy by tego nie zrobiła. Hermiona nie jest takim typem osoby.

Powoli zaczął się od niej odsuwać, ale sięgnęła ręką i przytrzymała go. – Nie idź.
Delikatnie odsunął jej dłoń i wstał. Szybko narzucił szlafrok. Jak tylko stwierdził, że nad sobą panuje odwrócił się do Hermiony. To był błąd, przykryta zaledwie prześcieradłem, wyglądała jak bogini po całej nocy spędzonej na uprawianiu miłości. Z nim. Jej usta nadal lekko opuchnięte po gorących pocałunkach; ślady lekkich ukąszeń i ssania po jego pieszczotach. Wyglądało to jakby oznaczał swój teren. Naznaczał ją jak swoją własność.

- Hermiona – zaczął dziwnym tonem – musimy porozmawiać o ostatniej nocy.
W zależności od jej reakcji na jego słowa miałby ogólne pojęcie na temat jej uczuć do niego. Jeżeli zależało jej na nim, powinna się zdenerwować.

Hermiona westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach. Wiedziała, że on to zrobi! – W porządku, więc mów – nie była w nastroju, aby być uprzejma. Po kolejnej niewiarygodnej nocy powie jej, że to był błąd i wiedziała, że więcej tego nie zniesie. Po prostu to czuła. Po raz pierwszy w głosie Severusa brzmiał żal i niepewność.

Snape odchrząknął. Najlepiej zacząć od początku – Ubiegłej nocy wróciłem bardzo pijany i...

Natychmiast mu przerwała – TY PRZEKLĘTY POMIOCIE SLYTHERINA! Nie waż się winić alkoholu za wczorajszą noc! Nie waż się powiedzieć, że mnie nie pragnąłeś!

Wstrząśnięty jej wybuchem, zdecydował, że będzie wobec niej uczciwy. Nie chciał tego przeciągać.

– Jeżeli powstrzymasz się od tych krzyków to będę kontynuował – widział jak ze zdenerwowania gwałtownie oddycha – Nie będę cię oszukiwał, Hermiono. Pragnąłem cię od dłuższego czasu. Nie będę zrzucał całej winy na alkohol. Powiem jednak, że gdybym był trzeźwy to nigdy nie przyszedłbym do ciebie tak jak ostatniej nocy – uniósł rękę widząc, że znowu chce mu przerwać – Całkiem inaczej wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz. Żadnego alkoholu, tylko my. Oczywiście nigdy nie wierzyłem, że zgodzisz się na to. Musisz zrozumieć, że na tę chwilę nie możemy kontynuować tego typu relacji. – Obojętnie, jak bardzo tego pragnę.

Serce dziewczyny zamarło – Wybacz, ale nie rozumiem. Oboje jesteśmy dorośli i atrakcyjni dla siebie. Nie chcę żebyś zachowywał się jak...jakby kochanie się ze mną było jakimś błędem, który chciałbyś cofnąć! – rozpaczliwie starała się powstrzymać łzy – Bardzo mi na tobie zależy. Ranisz mnie! – przyznała.

- Żaden błąd, Hermiono. Nigdy. – westchnął i szczupłymi palcami pomasował swój haczykowaty nos. – Nie twierdzę, że to był błąd i nie chcę tego cofnąć. Nigdy nie zapomnę tej nocy, nieważne, co się wydarzy. Nie chcę wykorzystywać sytuacji i nie chcę wykorzystywać ciebie. – usiadł obok niej i ujął jej dłoń – Próbuję ci powiedzieć, że jeżeli będziemy to ciągnąć, to w rezultacie, obojgu będzie nam jeszcze trudniej, kiedy nic z tego nie wyjdzie- spojrzał w czekoladowe oczy – Mnie będzie o wiele trudniej, jeśli zdecydujesz się nas zostawić.

Hermiona przestała powstrzymywać łzy, które teraz spływały jej po policzkach – Ale, jeśli chciałbyś abym została to zostanę. Możemy to kontynuować.

Potrząsnął głową – Nie, Hermiono. Nie w ten sposób. To nie jest właściwe.

- Rozumiem. A więc tak, upijasz się, podniecasz się oglądając tańczące nago striptizerki a potem przychodzisz do Hermiony dla rozładowania i TO jest właściwe? To możesz zaakceptować? A potem decydujesz, że nie możemy tego kontynuować bez pytania, co ja o tym sądzę? Już drugi raz mi to robisz i mam tego dość! – Czy ty nie potrafisz tego zrozumieć? Nie chcę odejść! NIGDY! I chcę się z tobą kochać!

- To było bardzo niewłaściwe z mojej strony, wykorzystać tę sytuację. To wszystko, co mogę powiedzieć.

- Uważam, że nie masz racji. Kiedy tak mówisz, brzmi to... tandetnie i paskudnie, ale dla mnie to miało znaczenie. Proszę się więc nie martwić, profesorze, wracam do własnego łóżka!

Miał ochotę nią potrząsnąć, aby zaczęła wreszcie czytać miedzy wierszami. – Rozumiem, że czujesz się wykorzystana, ale nie taki był mój zamiar. Przepraszam za to. Usiłuję ci powiedzieć, że zależy mi na tobie!

- Za- zależy ci na mnie? – zaczęła się jąkać i spojrzała w czarne oczy.

Severus westchnął. – Chciałbym, aby sprawy następowały powoli. Nie powinniśmy się śpieszyć. Chcę abyś była pewna tego, co czujesz zanim się całkiem zaangażuję!

- Chcesz stworzyć ze mną związek?

- Muszę mieć trochę czasu, aby przywyknąć do tego pomysłu. I chciałbym, żebyś dokładnie przemyślała to, o czym mówię. Ta decyzja nie może zostać podjęta ot, tak – ścisnął jej dłoń - rozumiesz co chcę powiedzieć? – miał nadzieję, że tak. Tylko tyle mógł powiedzieć, bez całkowitego odsłonienia się. Bez mówienia Hermionie, że ją kocha. Było na to o wiele za wcześnie. Nigdy jej tego nie powie dopóki nie będzie pewien, że odwzajemnia te uczucie.

- Rozumiem. Żadnego seksu. Żadnej zażyłości, - uśmiechnęła się trochę drżąco – Mamy wiele do przemyślenia. Masz rację.

- Ubiegłej nocy … - zabrakło mu słów. Wyszedł nie ośmielając się spojrzeć na nią. Poszedł do łazienki po eliksir na kaca. Musiał też odzyskać nad sobą kontrolę. Zrozumieli, że czują coś do siebie. Prawie zawrócił, aby powiedzieć jej, że nie powinni czekać, że mogą kontynuować, kochać się o każdej porze. Nie poddawaj się! Jeżeli pociągniesz to dalej w ten sposób to załamiesz się, gdy ona odejdzie!

Gdy wrócił do sypialni, zauważył, że zdążyła narzucić na siebie jego górę od piżamy i teraz zbierała swoje rzeczy. Książki i pergaminy, które zgromadziła przez te parę tygodni w jego pokoju. – Gdzie się z tym wybierasz?

- W tych okolicznościach, pomyślałam, że lepiej będzie jak wrócę do swojego pokoju. To będzie gwarancją, że nie będziemy się spieszyć. I nie będę cię obarczać moją obecnością więcej niż to konieczne - nie widzisz jak bardzo cię kocham i nie chcę cię zostawiać? Nie dopuszczę do tego, aby ledwo ten zaczęty związek się rozpadł, ty uparty człowieku! Wiedziała, że poczeka na swój czas. Udowodni mu swoje uczucia. Zapewni go, że nie opuści, ani dziecka, ani jego.

- Hermiona, nadal uważam, że nie powinnaś spać sama. Przynajmniej podczas okresu świąt. Nie chcę, abyś sama zmagała się z koszmarami. Jestem pewny, że to nie będzie dla ciebie dobre. Mogę obiecać, że ubiegła noc się nie powtórzy. – dopóki sami nie zdecydujemy, iż nadszedł właściwy czas. Proszę zostań! Nie miałem na myśli tego, ze masz wrócić do siebie!

Teraz to zaczyna się robić interesujące. Nadal chce mnie w swoim łóżku, wierząc, że jesteśmy w stanie trzymać ręce przy sobie. Jeśli jestem tak inteligenta jak mam nadzieję, to wykorzystam to. Muszę po prostu zacząć z innej strony. – A więc nigdy więcej wcześniejszej biznesowej transakcji, tak? Życzysz sobie utrzymać tę przyjaźń, która właśnie się zaczęła? I masz nadzieję, tak jak i ja, że przerodzi się w coś więcej?

Tym razem Snape westchnął z ulgą – Tak, jeśli oczywiście ci to odpowiada.

Uśmiechnęła się do niego promiennie. Musiało go to wytrącić z równowagi, bo coś w rodzaju lekkiego rumieńca pojawiło się na jego twarzy. – Oczywiście, myślę, że tak będzie dobrze - nawet nie będziesz wiedział, co cię trafiło! Jestem zmęczona graniem według twoich reguł. Teraz gramy po mojemu. Żadnego długiego oczekiwania, Severusie!

Severus odchrząknął, – Czyli ustalone. Wezmę prysznic i jeśli chcesz możesz już zamówić śniadanie.- CO Z TĄ KOBIETĄ? Ma w oczach psotne iskierki, a na twarzy szelmowski uśmiech!

- Brzmi nieźle.

Severus wyszedł do łazienki, a Hermiona ubrała szlafrok. Nie chciała ubierać się zanim weźmie prysznic, co nastąpi prawdopodobnie dopiero po śniadaniu. Zafiukała do kuchni, by poprosić skrzaty o śniadanie. Ledwie zdążyła usiąść, kiedy wrócił Severus.

- Wygląda, że ostatnio lepiej się czujesz. Żadnych porannych nudności? – sięgnął po tost i posmarował go masłem.

- Żadnych, wogóle. Jestem z tego powodu wdzięczna – włożyła do ust kawałek grejpfruta.

- Jak było na przyjęciu panny Weasley? Dobrze się bawiłaś wśród tych plotkujących wiedźm?

- Możesz zetrzeć z twarzy ten szyderczy uśmieszek, Severusie Snape! Bardzo miło spędziłam czas. Nigdy nie uświadamiałam sobie jak urzekająca może być Narcyza Malfoy. Wydaje się przepadać za Ginny i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.

- Tak - zgodził się – Narcyza potrafi bardzo kochać i być słodka dla tych, których uważa za godnych tego, ale niech niebiosa mają cię w opiece, jeśli zostaniesz uznana za wroga. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę ją nazwać moim przyjacielem.

Po tych słowach, serce Hermiony zabiło mocniej. W jego głosie brzmiała czułość. Nie raz porównywała jego relację z Narcyzą do tej, którą miała z Ronem i Harrym. – Nie wspominając o tym – odezwała się – że jest piękna.

- Rzeczywiście, jest.

Severus nie zauważył posmutniałego nagle spojrzenia dziewczyny. Wiedziała, że nigdy nie będzie piękna w jego oczach i ta myśl sprawiła jej ból. Obojętnie jak bardzo mu na niej zależało, zawsze będzie tego świadoma. Szybko zmieniła temat, zanim te przygnębiające myśli opanowały ją do końca – Jak wieczór kawalerski Dracona? Dobrze się bawiliście?

Uniósł brew – Było znośnie. Nie mogę się wypowiadać za innych, ale wyglądało na to, że mieli doskonałą rozrywkę.

- Założę się, że mieli – nie chciała, aby to zabrzmiało zbyt sarkastycznie, ale wyobrażenie tańczących nagich striptizerek wokół gromady pijanych czarodziei było dla niej niesmaczne. Przyjaciele, a nawet wrogowie, wielokrotnie oskarżali ją o świętoszkowatość.

- Jakiś problem z przyjęciem kawalerskim, Hermiono? – cieszyło go, że tak zazdrośnie reaguje.

- Nie, dlaczego? Tylko nie widzę w tym sensu. Jeżeli mężczyzna chce popatrzeć na nagą tańczącą czarownicę, to czemu nie poprosi własnej żony czy dziewczyny? Dlaczego zajęci faceci, czy kobiety mieliby iść i oglądać inną osobę dla własnej przyjemności, skoro on albo ona mogli dostać tę przyjemność w domu?

Prychnął rozbawiony – Inaczej mówiąc, wierzysz, że jeśli Artur Weasley poprosiłby Molly, to ona tańczyłaby naga wokół Nory? Minerwa w wielkiej Sali? A Susan Bones? A TY?

Myślę, że Susan mogłaby cię zaskoczyć, parsknęła w duchu. Zdecydowała, że to dobra chwila, aby zacząć wprowadzać w życie jej plan uwodzenia. Pokazałaby mu, że nie było nic nie właściwego w ostatniej nocy. W porządku, kochanie, zaczynamy grę! Zaglądając w atramentowe oczy tak uwodzicielskim wzrokiem, jakim tylko była w stanie, stwierdziła – Jeśli mój mąż, lub kochanek poprosiłby o to? Z pewnością bym zatańczyła. Wołałabym, aby oglądał mnie, niż inną kobietę. Pytaniem jest, Severus, czy on by zapytał – I co teraz powiesz? – Albo lepiej, kiedy będziemy parą to czy poprosisz o to?

To go zaskoczyło. Zatańczyłabyś, taaak? Kusi mnie by cię poprosić i zobaczyć jak zareagujesz. Unosząc brew posłał jej uśmieszek i ostrożnie odpowiedział – Sądzę, że jeśli to ty miałabyś tańczyć to on, znaczy, ja spytałbym. – celowo usiłowała go skusić, nawet po ich rozmowie? Widział jak po jego stwierdzeniu na twarz Hermiony wypływa rumieniec, kiedy analizuje swoją strategię. Zdecydował się wybawić ją, i siebie przy okazji, z opresji – Byłem zaskoczony, kiedy wczoraj wpadł tu Filch i naprawił uszkodzenia w twoim pokoju. Strasznie się z tym spieszył.

Hermiona uśmiechnęła się z przekąsem – Tak, zdecydowałam się coś z tym zrobić. Widzisz, miałam swoją teorię, którą chciałam sprawdzić. Rozmawiałam z Minerwą. Takie małe kłamstewko. Powiedziałam jej, że jeśli moja sypialnia nie będzie naprawiona do świąt to będziesz musiał znaleźć mi osobne kwatery. Tak jak przypuszczałam poszła z tym prosto do Albusa i dlatego Filch uwinął się z naprawą tak szybko.

- Jestem pod wrażeniem. To było bardzo… po, ślizgońsku, że ośmielę się tak twierdzić. Jaka to była teoria?

- Podejrzewałam, a teraz mam pewność, że ci dwoje oraz Ginny i Draco mieli coś wspólnego z tym wypadkiem. Bardzo dokładnie szukałam powodu, dlaczego rura tak nagle pękła, zalewając mi pokój i nic nie znalazłam. Wiało magią na kilometr. To udowodniło, że to zaplanowali. Pytanie tylko, dlaczego to zrobili?

- Tak, dlaczego? Wścibscy głupcy!

Roześmiała się – Nie było, aż tak źle. W tej chwili uważam to za zabawne i dzięki temu zmusili nas do dzielenia łóżka. Podoba mi się to. Myślę, że zasługują na ograniczone zaufanie.
Snape tylko skrzyżował ręce na piersiach i warknął pod nosem. Co sprawiło, że Hermiona roześmiała się jeszcze bardziej.

***

W poniedziałek, na tydzień przed ślubem Ginny, Hermiona zdawała swoje końcowe egzaminy. Zdawała sobie sprawę, że jest dobrze przygotowana, ale i tak była zdenerwowana. Nie pomagało też wspomnienie czułego uścisku Severusa i ostrożnego uśmiechu, którym obdarował ją na do widzenia.

Po ośmiu bardzo wyczerpujących godzinach spędzonych twardej ławce wróciła do zamku w sama porę na popołudniową herbatę. Gdy tylko weszła Severus uniósł głowę – I jak poszło? Masz ochotę na gorącą herbatę?

- Myślę, że dobrze. Mój profesor powiedział, że do piątku powinnam znać wyniki, ponieważ zdawałam wcześniej niż reszta. Znajdzie czas i sprawdzi je. Dziękuję, ale nie będę teraz nic piła. Pójdę do wanny i wezmę długą gorącą kąpiel. Bolą mnie wszystkie mięśnie.

Jak tylko weszła do łazienki, zdecydowała podrażnić trochę z Severusem i sprawdzić jak długo jest w stanie pozostać wobec niej obojętny. Po tej cudownej nocy chciała więcej. Nie wiedziała jak nawiązać ten temat. Nie chciała, aby myślał, że nie szanuje jego uczuć. Pragnął jej, chciał się związać, ale też chciał, żeby zastanowili się przed umacnianiem związku. Robią pewne postępy i oprócz tego, że nie ma między nimi fizycznej bliskości, wszystko układało się prawie doskonale. Była świadoma, że Snape nie zbliży się do niej, dopóki on nie będzie pewny, że są gotowi. Lęk przed odrzuceniem sprowadzał jej próby do minimum. Szanowała go jeszcze bardziej za to, że ukrywał swoje emocje. To wyznanie musiało go dużo kosztować. Wzruszyła ramionami i wymyśliła plan. Mały test to nic nie właściwego.

Napełniła wannę ciepłą wodą i pianą o zapachu wanilii. Szybko namydliła ciało i zawołała- SEVERUS! Czy mógłby tutaj przyjść, proszę? Potrzebuję pomocy!

Słysząc jej krzyk natychmiast wpadł do łazienki i gwałtownie zatrzymał się w pół kroku. Nie spodziewał się, że już będzie w wannie pełnej piany wyglądając jakby chciałaby, aby ktoś ją smakował. Ściślej biorąc, ja. – Potrzebujesz czegoś? – spytał najbardziej neutralnym tonem na jaki mógł się teraz zdobyć.

Powoli wysunęła z wody długą nogę i oparła stopę na krawędzi wanny – Tak. Bolą mnie stopy, a sama już nie potrafię sięgnąć do nich. Czy mógłbyś mi je wymasować tak, jak wtedy plecy?

Stał jak zahipnotyzowany, patrząc jak piana spływa po jej nodze. Odchrząknęła, aby zwrócić jego uwagę. Spojrzał w brązowe oczy i opamiętał się. - Oczywiście. Jak tylko skończysz kąpiel. Mam odpowiedni balsam na rozluźnienie mięśni. - O NIE! Znowu! Doskonale pamiętam jak się skończyło używanie balsamu ostatnim razem!

- Żaden problem. Właśnie skończyłam – wstała, ociekając pianą i nie odrywając oczu od jego twarzy. Nie spuszczał z niej wzroku. Wyglądało jakby był w transie. Stał nieruchomo i tylko wodził oczyma po jej ciele – Severus? Czy mógłbyś mi podać ręcznik?

Błyskawicznie złapał ręcznik i prawie jej go rzucił – Wyjdę, by dać ci trochę prywatności – płynnym krokiem wyszedł z łazienki.

Uśmiechnęła się w duchu, nic, czego nie widziałeś już wcześniej. Zaskoczyła ją własna bezczelność, ale jeśli chciała uwieść tego człowieka, będzie musiała pozbyć się całej skromności. Severus musi sobie uzmysłowić, że ona chce zostać z nim i dzieckiem, i że go pragnęła, zawsze. Wytarła się i narzuciła na siebie tą jego górę od piżamy. Już nie długo będzie na nią za ciasna. Ta myśl ją zasmuciła.

Westchnęła uszczęśliwiona, kiedy zobaczyła balsam, który trzymał w ręku. Naprawdę go potrzebowała, od rana miała nieprzyjemne skurcze w nogach. Po pierwsze Poppy kazała jej jeść więcej potraw zawierających potas, ale te niewygody to w ciąży całkiem normalna sprawa. A po drugie doskonale pamiętała, co stało się ostatnim razem, kiedy Severus wcierał balsam w jej skórę. Wtedy był to balsam na rozstępy i kiedy stwierdziła, że jeszcze za wcześnie by jej używać sam ją nasmarował i jak się to skończyło… Chciała, aby ta sytuacja się powtórzyła. Hormony dziewczyny szalały.

Położyła się na plecach i otoczyła poduszkami. Severus usiadł w nogach łóżka nabrał balsamu i zaczął masaż jej łydek. Uniosła nogę i oparła o jego tors – Tak będzie ci łatwiej – powiedziała i założyła ręce za głowę, powodując tym samym, że zielony podkoszulek pojechał do góry, odsłaniając sporą cześć jej ud.

Przełykając mocno, ponownie nabrał balsamu i kontynuował masaż. Hermiona prawie zapomniała o swoich planach uwodzenia, zbyt dobrze się czuła. Przypomniała sobie jednak jak na niego działają jej westchnienia i jęki – Mmmm, Severus! Tak dobrze! Proszę nie zatrzymuj się!

W co, na krwawe piekło, gra ta mała wiedźma? Powinna wiedzieć, jakie tortury mi zadaje, jest tutaj i najwyraźniej pragnie mnie uwieść! Postanowił przetestować swoją teorie. Najbardziej jedwabistym głosem, wymruczał – Nie martw się. Nie mam zamiaru się zatrzymać! Gdzie jeszcze chcesz zostać… wymasowana?

Otworzyła oczy i spojrzała prosto na niego. Więc chce się zabawić, tak? Dobrze, skoro to gra to zamierzam ją wygrać! – Po dzisiejszym dniu boli mnie praktycznie wszystko, więc sam wybierz miejsca, którymi chcesz się zająć i zaczynaj.

Uśmiechnął się z zadowoleniem i zabrał się za drugą nogę. Po chwili powoli uniósł jej nogę trochę wyżej i delikatnie zaczął masować szczupłe udo. Masaż Severusa w połączeniu z męczącym dniem, to było zbyt wiele dla wyczerpanej Hermiony; zasnęła. Plany uwodzenia wzięły w łeb.

Przyglądał jej się przez moment zanim odstawił balsam. Może się mylił? Może wcale nie miała zamiaru go uwieść? Na jego twarzy pojawił się domyślny uśmieszek. Nie, pragnęła mnie, ale dzisiejszy dzień zbytnio ją wyczerpał. Zastanawiam się, jakie jeszcze szykuje niespodzianki. Jeszcze tylko parę tygodni i połowa ciąży za nimi. To go ekscytowało i zasmucało jednocześnie. Wiedział, że ludzie myśleli, iż nienawidzi dzieci, sam był świadomy swoich uczuć wobec jakiś idiotów, czy kretynów. Większość jego obrzydzenia wynikała z jego roli szpiega. Musiał grać. Po pewnym czasie jednak stwierdził, że nie musi; nienawidził niektórych uczniów. Jednak oczekiwał na swoją rolę ojca. Z niecierpliwością. Chciał być lepszym ojcem niż jego własny. Dopilnuje, by jego syn lub córka wiedzieli, że są kochani to po pierwsze i najważniejsze! Pytanie czy ona naprawdę chciała zostać z nim i stworzyć rodzinę? Czy byłby w stanie nauczyć się jej ufać?

Jedyną rzeczą, która nam umknęła jest rola matki – chyba, że zgodzę się zmienić kontrakt, to jest… albo, jeśli naprawdę staniemy się parą. Z mieszanymi uczuciami, Snape położył się obok Hermiony i naciągnął na nich kołdrę. Pocałował ją jeszcze w czoło i zasnął.
***

Draco i Ginny nie mogli wybrać sobie doskonalszego dnia na ślub. Chociaż był grudzień i było raczej zimno, świeciło piękne słonce i niebo było czysto błękitne bez jednej chmurki. Stwierdziła to spoglądając na magiczne okno, które Severus zainstalował specjalnie dla niej. Odbijało to, co działo się na zewnątrz. Uśmiechnęła się do siebie. Obudziła się, jak co rano, w ramionach, Severusa i czuła jak ogarnia ją niczym niezmącony spokój.

Poprzedniego dnia otrzymała swoje wyniki egzaminów; zdała wszystkie na sto procent. Wiedziała, że była dobrze przygotowana, ale mimo wszystko wyniki były miłym zaskoczeniem. Severus zaprosił ją na kolację, aby to uczcić. Wrócili wcześnie, ponieważ następnego dnia mieli sporo do zrobienia. Zanim położyli się spać powiedziała bezczelnie, że ich randka bardzo jej się podobała. Wydawał się zaskoczony, iż uważała to za randkę, ale nie zaprzeczył.

Poczuła jak się rusza i wiedziała, że się budzi. Delikatnie pogładził palcami jej brzuch, jako część porannego rytuału, po czym mruknął – Dzień dobry, mam nadzieję, że dobrze spałaś. – Zabrał ręce i nogi z jej ciała i wstał.

- Dzień dobry. Spałam świetnie, dziękuję- ciągle jeszcze ją dziwiło, że śpiąc z nim nie miała swoich koszmarów – weź prysznic, kiedy będę zamawiać śniadanie. Musisz jak najszybciej dostać się do Malfoy Manor, a ja do magicznego salonu piękności, gdzie Ginny zamówiła nam wizytę.

- Nie przypominaj mi. Jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym coś więcej niż tosty i owoce. Nie jestem pewny, kiedy będziemy mieli okazję coś zjeść.

- W porządku, kochanie – z tymi słowami wyszła, zostawiając go z otwartymi ze zdziwienia ustami. Dopiero, kiedy zamówiła śniadanie i przejrzała Proroka uświadomiła sobie jak go nazwała. Kochanie. Uśmiechnęła się i zastanowiła czy to usłyszał i zauważył jak dobrze to zabrzmiało. Przesunęła gazetę w stronę jego talerza. Severus lubił czytać przy jedzeniu. Dlatego też starała się zawsze skończyć czytać zanim siadał do posiłku. Zdecydowała się nie wspominać o tym słowie, jeśli sam nie poruszy tego tematu.

Całostronicowe zdjęcie Ginny i uśmiechającego się do niej Draco, wywołało na twarzy dziewczyny uśmiech. Musi je zachować i wkleić do albumu, obok innych zdjęć, które zgromadziła. Zauważyła sygnaturę Colina Creevey’a na dole strony i ponownie się uśmiechnęła. Ginny nalegała, aby to on robił zdjęcia ślubne, ku konsternacji Lucjusza. Mieli nawet małą wymianę zdań na ten temat, ale Ginny jak zwykle postawiła na swoim.

Usłyszała jak Severus wchodzi do salonu i podała mu gazetę w chwili, kiedy na stole pojawiły się tosty i jajecznica na bekonie. Nalała mu kawy i sobie herbaty. Kiedy Snape upił łyk kawy zaczął przeglądać Proroka. Hermiona nałożyła Severusowi śniadanie na talerz i podała mu. Potem zrobiła tak samo dla siebie i zaczęli jeść. Niejasno uświadomili sobie, że zachowują się jak stała para.

Jak tylko skończyła posiłek wyszła do łazienki i wzięła prysznic. Miała spotkać się z Ginny, Narcyzą, Molly (nalegała, by mówić jej po imieniu), Luną, Tonks i Susan w salonie piękności na Pokątnej. Miały zostać uczesane i pomalowane, oraz mieć zrobiony manicure i pedicure. Szybko ubrała się w mugolski ubranie i swój ciężki płaszcz. Z wdzięcznością przyjęła propozycję Severusa, który zaoferował się, że zabierze jej suknię do rezydencji Malfoyów. Zanim wyszła posłała w jego stronę pocałunek w podziękowaniu.
***
Pchnęła drzwi salonu i weszła do środka – Przepraszam za spóźnienie.

Ginny roześmiała się – Jesteś dokładnie na czas. Przestań się tak spieszyć. O nie, Hermiona – zmartwiła się przyjaciółka – a gdzie twoja sukienka? Błagam nie mów, że zapomniałaś?

- Nie, nie martw się. Severus zabierze ją da mnie. W ten sposób nie musze się z nią męczyć. Wybiera się wcześniej do Lucjusza i Draco, mają coś do zrobienia przed waszym ślubem.

- Czyż nie jest słodki? – wycedziła Lucinda – Nasz Severus jest bardzo uprzejmy. Prawda?

Hermiona skuliła się wewnętrznie. Nie wiedziała, że Lucy też będzie. – Tak, uważam, że to słodkie z jego strony. Zawsze wie, czego mi potrzeba. – uniosła brew i spojrzała na Lucindę, jakby chciała spytać czy tamta ma jeszcze coś do dodania.

- Gotowe do zabiegów? – spytała stylistka. Doskonale widziała wyciągnięte pazury obu kobiet. Jeśli znała się na czymś jeszcze oprócz włosów to na psychice czarownic, które chciały tego samego czarodzieja. Zdecydowała się trzymać je w dwóch odległych od siebie końcach salonu.

- Tak, dziękujemy, Marci – odpowiedziała Narcyza – Naprawdę nie możemy się spóźnić. Zacznij proszę od Ginevry i przyślij dla reszty z nas swoje dziewczęta.

- Oczywiście, pani Malfoy. Proszę tędy panno Weasley, przyniosła pani swój welon?

Każdej z pań została przydzielona inna stylistka. Pomimo obecności Lucindy Hermiona zaczynała się odprężać i nawet nieźle bawić. Jednak odmówiła, kiedy zaoferowano jej wino. Przeczytała, co prawdą, że od czasu do czasu lampka wina nie zaszkodzi, ale nie chciała ryzykować niczego z dzieckiem Severusa. Naszym dzieckiem.
***

Severus przybył do rezydencji Malfoyów, obarczony szatami; swoimi i Hermiony. Ku jego zaskoczeniu drzwi otworzył mu sam Lucjusz. – Lucjuszu – kiwnął głową na powitanie – Draco gotowy na wielki dzień?

- Tak, sądzę, że tak. Myślałem, że przyjdziesz razem z Flitwickiem. Zaklęcia rozgrzewające, które Narcyza rzuciła na ogród różany zaczynają się ścierać i prosiłem go by przyszedł i to poprawił. Chciałem, aby rzucił jakieś o przedłużonym czasie działania. Mam nadzieję, że zjawi się tutaj zanim wróci Narcyza. O, właśnie idzie.

- Lucjuszu, Severusie – przywitał się mały czarodziej – Zaprowadź mnie do ogrodu – Flitwick również wolał wszystko załatwić zanim wróci pani Malfoy.

- Dippy – Lucjusz przywołał skrzata i rozkazał mu, aby zaprowadził prof. Flitwicka do ogrodu, a sam z Severusem ruszyli na górę do pokoju Dracona. Byli już tam, Ron, Harry i – ze wszystkich ludzi - Neville Longbottom.

- Co tam dźwigasz, Severusie – spytał Lucjusz, widząc w rękach przyjaciela dwa komplety szat.

- A, to szaty Hermiony i moje. Nie chciałem, aby martwiła się nimi.

Lucjusz zachichotał. – Troszczysz się o swoją małą gryfonkę, prawda? Jak... po mężowsku.

- Och, na litość Merlina, człowieku! Chciałem tylko, aby nie zawracała sobie głowy szatami, podczas wizyty w tym przeklętym salonie, to wszystko! Nie ma w tym nic mężowskiego! – nie miał zamiaru pozwolić Lucjuszowi na omawianie jego życia osobistego i uczuć, a tym bardziej w takim towarzystwie.

- Jestem pewien, że ona cię docenia, stary.

Severus tylko przewrócił oczami i odszedł na bok, aby odłożyć szaty.

Panie, wyglądające przepięknie, wróciły na godzinę przed planowaną uroczystością. Miały już tylko czas na przebranie się. Utrzymując tradycyjne świąteczne barwy, goście panny młodej mieli szaty w kolorze czerwonym, zaś pana młodego w odcieniach zielonego.

Ginny wybrała dla siebie szatę w kolorze kości słoniowej, ku niezadowoleniu swojej matki. Molly chciała, aby Ginny miała tradycyjną białą suknię, ale dziewczyna wyjaśniła, że kość słoniowa lepiej pasuje do jej cery i włosów. Powiedziała, że albo taki kolor albo żaden!

Wkrótce nadszedł czas, aby ci, którzy reprezentowali cztery elementy zakreślili krąg. Hermiona pocałowała przyjaciółkę w policzek i życzyła jej szczęścia. Kiedy wychodziła za zewnątrz zauważyła Lucindę rozmawiającą z jakimś młodym, około dwudziestki, chłopakiem. Młody blondyn wyglądał jak Draco. Musi być jakoś spokrewniony.

Gdy tylko weszła do ogrodu, Severus stracił oddech. Ubrana w szatę z gniecionego aksamitu w kolorze różanej, głębokiej czerwieni, wyglądała cudownie. Nieznacznie odznaczał się brzuch, ale dużo bardziej interesował go głęboki dekolt odsłaniający wzgórki piersi. Kiedy spojrzała na niego i uśmiechnęła się, prawie zapomniał jak się oddycha. Uniósł kąciki ust w niemej aprobacie. Nie wierzę! W całym swoim życiu nie widziałem nic tak pięknego!

Pierwszą myślą Hermiony, gdy tylko zeszła na dół było, że znalazła się w ogrodach Edenu. Przyglądała się tym wszystkim pięknym, różnokolorowym różom i stwierdziła, że nie ma doskonalszego miejsca na ceremonię ślubną Ginny i Dracona. Na środku było podwyższenie, na którym mieli stać państwo młodzi, a krąg miał być zatoczony wokół niego. Podwyższenie przystrojone było w pąki czerwonych róż, przybranych w młode zielone listki.

Kiedy zobaczyła Severusa nie mogła się oprzeć i uśmiechnęła się na widok jego seksownego wyglądu. Włosy miał związane z tyłu, tak jak w wieczór przyjęcia kawalerskiego Dracona, ale na tym kończyło się podobieństwo. Zamiast zwyczajowych czarnych szat, miał na sobie ciemno zielone. Wyglądał bardzo przystojnie, pasował mu ten kolor i jej usta same ułożyły się w uśmiech. Kiwnął do niej głową i uśmiechnął się nieznacznie. Hermiona doszła w końcu na swoje miejsce.

Wiedziała, ze Ron będzie reprezentował ogień i była ciekawa, kto będzie wodą. Zorientowała się, że ten honor przypadł w udziale młodemu blondynowi z którym rozmawiała Lucinda. Wyglądał jak typowy Malfoy i była pewna, że to krewny.

Zaczęła grać muzyka i nadszedł Draco. Hermiona uśmiechnęła się na jego widok. Chociaż nigdy za sobą nie przepadali to nie mogła nie docenić jego wyglądu. Nie był, co prawda w jej typie, ale trzeba przyznać, że był przystojny. Przyglądała mu się uważnie i zobaczyła jak gwałtownie wciąga powietrze. Obróciła lekko głowę i dostrzegła nadchodzącą Ginny. Naprawdę wygląda jak anioł, pomyślała.

Rozejrzała się dyskretnie dookoła i zauważyła, że Severus jej się przygląda. Przysięgam, mogłabym się zatracić w tych czarnych oczach. Żałuję, że nie wiem, co on teraz myśli. Była tak skupiona na Severusie, że tylko odnotowała fakt pojawienia się Albusa w białej szacie i dopasowanym kapeluszu. Kiedy rozpoczął uroczystość, dziewczyna ledwo zdołała wykrztusić swoją część. Snape, jednakże wymawiał swoje kwestie wyraźnie i dokładnie.

Jasne, białe światło oplatające Ginny i Dracona zasygnalizowało zakończenie ceremonii, Hermiona była oszołomiona. Nie potrafiłaby powiedzieć, kto co mówił. Jedyną rzeczą, którą pamiętała z całej ceremonii było spojrzenie czarnych oczu Severusa Snape.

Severus nie potrafił oderwać oczu od Hermiony. Wypiękniała w ciąży, dosłownie promieniała. Obserwował ją otoczoną przez tuziny róż; dla niego wyglądała jak bogini. Pragnę cię. Pragnę abyś była moja. Chcę takiej ceremonii dla nas. I najbardziej ze wszystkiego pragnę, abyś została ze mną i pomogła mi wychować nasze dziecko. Snape był szczęśliwy, że uroczystość dobiega końca, cieszył się szczęściem chrześniaka, ale rozpaczliwie potrzebował drinka. Jasne! Przypomnij sobie gdzie ostatnio wylądowałeś po alkoholu, stary kretynie!

Jak tylko Ginny i Draco skierowali się w stronę gości, Severus podszedł prosto do Hermiony. Zaoferował jej ramię, które przyjęła z wdzięcznością. Kiedy uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego, oślepił ich jasny błysk. Oboje rozejrzeli się i zobaczyli, że Colin właśnie zrobił im zdjęcie.

- Ginny chciała abym każdemu z gości zrobił przynajmniej jedno zdjęcie – wyjaśnił.

Podeszli do stołu, Hermiona z przyjemnością wreszcie usiadła. Była bardziej niż głodna. Z zadowoleniem stwierdziła, że siedzą obok Harry’ego, Rona i reszty paczki. Severusowi nie spodobały się ich miejsca przy stole, ale wiedział, że panna Weasley – teraz już pani Malfoy – zrobiła to dla Hermiony. Jak tylko zaczęli jeść doskonale przyrządzoną wołowinę a’la Wellington, obok Snape’a usiadła Lucinda.

- Tu jesteś, najdroższy – wymruczała – wszędzie się za tobą rozglądam – rozejrzała się dokoła z wyrazem niechęci na twarzy – nigdy nie przypuszczałam, że znajdę cię w takim towarzystwie – zimne, niebieskie oczy zatrzymały się na moment na Hermionie.

Hermiona zgrzytnęła zębami, kiedy słyszała jak Severus wzdycha. To się nigdy nie skończy! – A co za różnica Lucindo? Czyżbym był ci do czegoś potrzebny?

- Oczywiście, Jean- Paul jest tutaj! Chcę abyś przyszedł i się przywitał.

Severus widział jak Hermiona unosi z ciekawości brew. Jean –Paul był synem Lucindy i Maurice’a Bedeaux, bardzo bogatego, francuskiego czarodzieja czystej krwi. Chłopak był tylko rok starszy od Dracona. Maurice zabrał go do Francji, gdy Jean- Paul miał jedenaście lat, na rok przed pójściem do Hogwartu Harry’ego. Bedeaux usiłował zostać neutralny, ale Lucinda otwarcie opowiadała się za Voldemortem, chociaż nigdy nie przyjęła Czarnego Znaku i Maurice wolał trzymać syna z dala od tego zamieszania.

Zawarł z Lucindą umowę, że by zgodziła się na wyjazd syna do Francji i uczęszczał do Beauxbatons. Ostatecznie i tak zaczynał szkołę i więcej czasu spędzałby z dala od niej. Często odwiedzała syna i nigdy nie żałowała, iż nie pobrali się z Mauricem i że to on wychowywał chłopca.

Uważała swojego syna za chodzącą doskonałość. Był zaręczony z Vivienne Delacour daleką kuzynką Fleur i Gabrielle. Ona również była po części Wilą. Akurat to Lucindy nie interesowało, chciała tylko, aby jej syn poślubił czarownicę czystej krwi.

-Spotkam się z nim jak tylko skończę jeść, Lucindo. Tak czy inaczej przywitałbym się z nim -zerknął na Hermionę i uchwycił jej pełne obrzydzenia spojrzenie, którym obrzuciła Lucindę. Wątpił czy była tego świadoma. Nie lubił, kiedy coś psuło jej humor, ale tym razem był zadowolony; to znaczy, że jej na nim zależy.

- Świetnie, kochanie. Będziemy czekać. Lata minęły, od kiedy miał okazję z tobą porozmawiać. Zobaczymy się później. – pocałowała Snape’a w policzek i odeszła.

Hermiona sapnęła ze złością. Kochanie? A kto pozwolił jej mówić do niego kochanie? Przeklęta suka może wziąć sobie tą swoją miłość i wsadzić…Odwróciła głowę. Kochanie to moje słowo. Jestem jedyna, która może go tak nazywać! Jadła swoje danie i starała się nie podnosić wzroku. Bardzo prawdopodobne, że ktoś mógłby zauważyć jej wzburzenie. Szybko dokończyła kawałek tortu, oparła się wygodnie i pogrążyła w marzeniach jak to wysyła pannę Malfoy do wszystkich diabłów. Od razu poprawił jej się humor.

- Hermiona, zatańczysz? – obok jej krzesła, z wyciągniętą w oczekiwaniu ręką, stał Harry.

Chwilę trwało, zanim uświadomiła sobie, że przyjaciel prosi ją do tańca. Uśmiechnęła się ciepło do chłopaka, co spowodowało, że Snape’ obrzucił go gniewnym spojrzeniem. – Dziękuję, z przyjemnością, Harry.

Kiedy szła z Harrym w stronę parkietu to zrozumiała, że Jean-Paul był tym chłopakiem, który reprezentował wodę. Postanowiła rozejrzeć się za nim. Harry przerwał jej rozważania.

- Jak długo, Hermiono?

- Słucham? Jak długo, co? - A temu, o co znowu chodzi.

- No dobrze, dopiero dzisiaj to zauważyłem, ale to jasne, że kochasz tego dupka. Co jest grane? Jak długo to trwa? I proszę, nie kłam!

Wzięła głęboki oddech. Spojrzała przyjacielowi w oczy – Kocham Severusa od czasu naszej wspólnej pracy nad eliksirem dla Voldemorta.

Ku jej zaskoczeniu Harry tylko stwierdził spokojnie – Rozumiem. Czy on czuje to samo?

Zirytowana zmarszczyła brwi – Nie wiem czy jest tak bardzo zaangażowany jak ja, ale wiem, że coś do mnie czuje. Mam na myśli, że mu zależy, zresztą sam tak mówi, ale czy mnie kocha? To ma dla mnie ogromne znaczenie, jeśli nie czuje tego samego, co ja. Rozumiesz, co chcę powiedzieć.

- Patrzy na ciebie jakby cię kochał – gderał Harry – od momentu jak weszłaś do ogrodu i nawet podczas uroczystości nie spuszczał z ciebie wzroku.

Spojrzała na niego – Dlaczego przyjmujesz to tak spokojnie, Harry? To nie podobne do ciebie – w duchu miała nadzieję, że to, co zaobserwował przyjaciel, było prawdziwe.

- Chyba dlatego, że miałem czas to wszystko przemyśleć. Odkąd umawiam się z Tonks zrozumiałem parę rzeczy. Zrozumiałem, że to twoje życie i możesz zrobić wszystko, na co masz ochotę. Nie będę kłamał, nigdy nie polubię Snape’a. Oboje wiemy, że nigdy mnie nie znosił i wątpię czy teraz to by się zmieniło, ale nie chcę walczyć z tobą. Życie jest zbyt krótkie by kłócić się z tymi, których kochamy.

Hermiona się rozpromieniła, Dzięki, Tonks! Świetnie, Harry się zakochał, naprawdę się zakochał. Mam nadzieję, że tego nie spieprzy. Tonks ma na niego dobry wpływ. – Też cię kocham, Harry. Dzięki, że mi to powiedziałeś.

Kiedy zaczęła się następna piosenka, Harry poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Obrócił się myśląc, że to Ron. Uśmiechnął się szyderczo na widok typowo szarych oczu, jak u Draco. To najlepszy sposób na przywitanie któregokolwiek z Malfoyów – Tak?

- Czy mogę przeszkodzić? Chciałbym zatańczyć z tą śliczną panną.

Harry uniósł brew i spojrzał pytająco na Hermionę. Skinęła głową

- Witam, panno Granger. Jestem Jean- Paul Bedeaux, kuzyn pana młodego. Miło cię poznać.

- Wzajemnie, Jean- Paul, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Skąd wiesz, kim jestem?

- Żartujesz? Każdy wie, kim jest wasza trójka: Hermiona Granger, Harry Potter i Ronald Weasley. Wasze imiona są sławne. By nie wspomnieć, iż moja narzeczona to kuzynka Fleur i Gabrielle Delacour. Kiedy wróciły do Francji obie o niczym innym nie mówiły, jak tylko o Hogwarcie i wspaniałym Harrym Potterze i jego przyjaciołach.

Dziewczyna roześmiała się serdecznie – Nie wiem, co na to odpowiedzieć, ale stwierdzam, że cieszę się, że cię poznałam. Dorastaliście razem, ty i Draco?

- Tak, nawet, jeśli byłem we Francji, matka często przywoziła do mnie Dracona, albo ja odwiedzałem jego. Niestety nigdy więcej niż tydzień. Ojciec nie chciał, bym pozostawał w Anglii dłużej ze względu na wojnę.

- Mogę to sobie wyobrazić. Wychowywał cię ojciec?

- Tak, przeważnie tak, ale mnie to wystarczało. W którym jesteś miesiącu? - Nosisz dziecko Severusa Snape’a? Jestem w stanie założyć się o połowę majątku, że moja mama nie ma o tym pojęcia!

- Co? Myślisz, że jestem w ciąży? – O nie! W tej sukience nie powinno tego widać! Fakt, jest raczej przylegająca.

Uśmiechnął się z zadowoleniem. – Tak, uważam, że tak, ale nie martw się twój sekret jest u mnie bezpieczny. – Dopóki nie skończy się piosenka i nie znajdę mamy, oczywiście.

Po skończonym tańcu, zaoferował jej ramię i odprowadził do stołu.

Severus przyglądał się Hermionie, kiedy tańczyła z Potterem. Naprawdę nie znosił tego chłopaka, chociaż Hermiona go kochała. Jeżeli jednak stanie się częścią jej życia to Potter zawsze będzie obecny. Co? Jeśli JA stanę się częścią jej życia? Może najwyższy czas przestać myśleć - jeśli. Nic mnie nie powstrzyma przed stworzeniem z nią jakiegokolwiek związku. Pragnienie by kochać się z nią i uczynić moją z dnia na dzień przybiera na sile.

Nie przerywał obserwacji, kiedy tańczyła z Jean- Paulem. W co on gra? Dlaczego poprosił ją do tańca? Nawet jej nie zna! I dlaczego trzyma ją tak ciasno? Poprzednie pragnienie rozmowy z chłopcem zastąpiła chęć uderzenia go.

Snape był wściekły. Lucinda zauważyła to i podeszła. Przekonamy się ile ta szlama znaczy dla Severusa. – Wygląda na zadowoloną tańcząc z Jean- Paulem, nieprawdaż? Szkoda, że jest szl.. um, mugolskiego pochodzenia. Tworzą ładną parę.

Rzucił jej groźne spojrzenie – Uważam, że wygląda jakby prowadziła uprzejmą rozmowę z obcym człowiekiem, który poprosił ją do tańca i nie za bardzo wie, co powiedzieć. Zastanawiałem się nad samym tańcem – wyjaśnił sucho – dlaczego ją poprosił?

Więc jest niezadowolony, że jeszcze ktoś zwrócił uwagę na tę szlamę? To się zaczyna robić coraz bardziej niedorzeczne! Powinna zacząć na siebie uważać! - Severus, on tylko wykonuje swoje obowiązki jako Malfoy. I jeśli mogę dodać, uważam, że robi to doskonale.

- Nie jest Malfoyem. Jest Bedeaux.

- W połowie Malfoy. Więc najdroższy, gdzie się podziewałeś? Naprawdę chciałabym, abyśmy zaczęli na nowo, kochanie. Moim pragnieniem jest naprawić stare grzechy i puścić w niepamięć. Tęsknię za tobą.

Snape westchnął na jej dramatyczne słowa. – Nie. Nie chcę wracać do ciebie i nie mam zamiaru nic wyjaśniać. Z pewnością nie jestem twoim kochaniem i wątpię czy kiedykolwiek rzeczywiście byłem. Powinnaś stąd odejść i nigdy nie wracać, nie masz tu, czego szukać, Lucindo – był zadowolony widząc jej wstrząśniętą twarz. Nikt, poza jego Hermioną, nie miał prawa zwracać się do niego w ten sposób!

Będziesz mój, Severusie Snape. Nie mam zamiaru zostać pokonaną przez szlamę! Jeszcze zobaczysz!

W tym momencie wrócili Hermiona i Jean –Paul. Chłopak ukłonił się lekko Hermionie i spojrzał na Severusa – Profesorze – kiwnął głową – długo się nie widzieliśmy. Jak się pan miewa?

- Dobrze, Jean- Paul, a ty? I, jak Maurice?

- U ojca wszystko w porządku. Było mu przykro, że ominie go ślub, ale miał ważne spotkanie w interesach i nie mógł go opuścić. Nie wiem, czy mama ci mówiła, ale jestem zaręczony z Vivien Delacour i za trzy miesiące mamy się pobrać. Chciałbym, abyś był obecny i oczywiście zapraszam bardzo serdecznie Hermionę – uśmiechnął się do dziewczyny, popijającej właśnie sok z dyni pod dziwnym spojrzeniem Lucindy.

- Zobaczymy – odparł wymijająco profesor. Obrócił się do Hermiony – Masz ochotę zatańczyć?

Dziewczyna odłożyła szklankę z napojem i uśmiechnęła się ciepło do Severusa – Tak, z przyjemnością, ale możemy zaczekać na następną piosenkę? Chcę chwilę odpocząć.

- Oczywiście. Nie chcę cię przemęczać.

Jean - Paul zwrócił się do Lucindy. – Mamo, masz ochotę na taniec z synem?

- Z przyjemnością – kiwnęła głową Severusowi, zupełnie zignorowała Hermionę i ruszyła z synem na parkiet.

- No i? – zaciekawiła się panna Malfoy – Odkryłeś coś co mogłabym wykorzystać?

Jean - Paul rzucił matce uśmieszek – Czy fakt, ze ona jest w ciąży przyda ci się na coś?

- O czym ty mówisz? Ciąża? Severus z pewnością nie zapłodniłby szlamy!

- Nie wiem, czy to jego dziecko, ale prawie się przyznała, że jest w ciąży. Jeżeli to nie profesora, to czemu ona z nim żyje?

- Merlinie! Co ten przeklęty kretyn zrobił? To wszystko zrujnuje! Nigdy jej nie zostawi, jeśli ona jest w ciąży! Muszę się nad tym zastanowić!

Hermiona była zadowolona siedząc spokojnie obok Severusa i przyglądając się tańczącym parom. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy widziała jak Draco groźnie marszczy brwi na widok Harry’ego szalejącego z Ginny. Tonks wydawał się rozbawiona reakcją Dracona. Nie mógł wytrzymać tego ani chwili dłużej, podszedł, aby wyrwać Ginny z rąk Harry’ego.

- Znajdź swoją kobietę, Potter, a moją zostaw w spokoju.

Harry uśmiechnął się przebiegle – Nie martw się Draco. Jeśli mam ochotę na figle z Ginny to Tonks jest więcej niż chętna by mi pomóc. – naprawdę uwielbiał irytować Dracona. Tak jak i Hermiona, Ginny była dla niego jak siostra, ale Draco nadal nie potrafił przyjąć tego do wiadomości. Świeżo upieczona pani Malfoy tylko potrząsnęła głową i przewróciła oczami.

Malfoy zbladł. Zapomniał, że jego kuzynka jest metamorfomagiem! – Nie ośmieliłbyś się, Potter! Tonks nigdy by się na to nie zgodziła!

- Jesteś tego pewien? – spytał zuchwale Harry, zanim roześmiał się na widok bardzo czerwonego Dracona.

Hermiona tylko pokiwała głową nad dziecinnym zachowaniem chłopaków. Zerknęła na Severusa i stwierdziła, że jej się przygląda. Uśmiechnęła się do niego i zanim zdążył się powstrzymać odwzajemnił, prawie niedostrzegalnie uśmiech. – Musze pójść do toalety i kiedy wrócę możemy zatańczyć.

- Co tylko sobie życzysz.

Dziewczyna myła właśnie ręce, kiedy weszła Lucinda. – Panno Granger, właśnie dowiedziałam się wstrząsającej rzeczy. Natychmiast powiedz mi czy nosisz dziecko Severusa Snape’a?

Hermiona pobladła. Mogła pomyśleć i zamknąć zewnętrzne drzwi. Łazienka została zmieniona na styl publicznej toalety z wieloma kabinami. Nie myślała, że panna Malfoy pójdzie za nią. Jasna cholera! Jej synalek musiał się wygadać! Nie mógł poczekać, do końca wesela? Kretyn! Nie ma znaczenia, kto jej powiedział, ważne, że ona już wie! Co ja plotę?

- Panno Malfoy, kim pani jest, aby żądać ode mnie takich informacji? Moje sprawy to nie pani interes! I, o ile wiem to, co robi Severus Snape również nie jest pani interesem! – obróciła się i chciała wyjść, ale zatrzymało ją ostatnie zdanie, Lucindy.

- Bądź ostrożna, panno Granger! Nie chcielibyśmy, aby spotkał panią jakiś... wypadek, prawda?

Hermiona zignorowała prowokację i spokojnie wyszła, chociaż wewnątrz była wstrząśnięta. Lucinda opuściła toaletę chwilę później. Żadna z nich nie wiedziała, że w ostatniej kabinie siedziała drobna blondynka i słyszała wszystko.

Jak dziewczyna wróciła do stołu, Snape od razu zorientował się, że coś jest nie tak – Dobrze się czujesz, Hermiono?

- Tak, wszystko w porządku. Czy miałbyś coś przeciwko, abyśmy poszli już do domu? – żałowała, że straciła szansę na znalezienie się w jego ramionach, ale była zbyt zaniepokojona, by zostać.

- Oczywiście, że nie. Źle się czujesz? Będzie potrzebna pomoc Poppy?

- Nie, nic z tych rzeczy, jestem po prostu bardzo zmęczona. To był długi dzień. Potrzebna mi tylko długa, gorąca kąpiel. Zaczynają mnie boleć plecy i nogi. Na pewno nie masz nic przeciwko?

- Na pewno. Chodźmy – pożegnali się z gospodarzami i wrócili do zamku. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Hermiona to zdjęła buty i ruszyła do sypialni, by przygotować się do kąpieli. Severus ruszył za nią – Z przyjemnością zrobię ci masaż stóp i pleców. Byłaś na nogach cały dzień, a to złagodzi ból.

Kiedy wróciła do domu, poczuła się bezpiecznie. Lucindę Malfoy i jej zawoalowaną groźbę zepchnęła w głąb umysłu. Uniosła brew – W wannie? – bawiły ją te niewinne flirty z Severusem i podejrzewała, że jemu też się podobały.

- Wątpię czy będę w stanie wykorzystać balsam w wodzie. Poczekam, aż znajdziesz się w łóżku – jest taka słodko niewinna i seksowna jednocześnie.

- Nie dasz się skusić na umycie mi pleców? Nie mam nic przeciwko temu, wiesz?

Tak, moja kusicielko, nie wątpię. Rzucił jej tylko uśmieszek i wskazał na drzwi do łazienki.

Westchnęła w poczuciu klęski i poszła wziąć kąpiel.
Zgodnie z obietnicą rozmasował jej nogi i plecy. Pod koniec masażu już prawie spała. Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrowała były usta Snape’a na jej czole i obejmujące ją silne ramiona.
***

Następnego dnia przy śniadaniu odważyła się zapytać – Severus, jakie masz plany na święta? To już tylko cztery dni.

- Zwykle zostaję w Hogwarcie. Nie mam żadnej rodziny, którą mógłbym odwiedzić. Masz jakieś specjalne plany?

- Każdego roku jem obiad w Norze. Byłabym szczęśliwa gdybyś poszedł ze mną – proszę, chodź ze mną! Chcę być przy tobie CAŁE Boże Narodzenie.

- Przykro mi, ale nie mam zamiaru odwiedzać Nory. Ani w Boże Narodzenie, ani kiedykolwiek indziej. Tak jak jestem dość zadowolony z przebywania z Arturem i Molly, tak nie życzę sobie przebywać z ich potomstwem.

Twarz Hermiony wydłużyła się. Zraniło ją to, że nawet się nie zastanowił nad wyjściem z nią. Wyglądało to jakby Severusa nie obchodziło gdzie ona spędzi święta. No dobrze to było tylko kilka godzin, ale jednak! Nawet przez chwilę się nie zawahał! – Rozumiem. W porządku. Przekażę im tylko twoje życzenia.

Wyszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Była zdenerwowana, że nie chce nią iść i nie chciała, aby to zauważył. Nie miała również zamiaru wydać się gderliwa, po tylu tygodniach tak przyjemnej relacji miedzy nimi. Potrzebowała też czasu, aby skończyć świąteczny prezent dla Severusa.
***

W bożonarodzeniowy poranek, Hermionę obudziły dziwne dźwięki. Dlaczego to brzmi jak Krzywołap? Co to jest? Uniosła się na łokciach i natychmiast zauważyła, że leży w łóżku sama – Severus?

- Tutaj, Hermiona – spojrzała do nóg łóżka i zobaczyła Snape’a trzymającego małą kulkę pomarańczowego futra. Co u licha? Uśmiechając się samymi kącikami ust wyciągnął ręce – Wesołych świąt!

Roześmiała się na widok miniaturowej wersji swojego ukochanego Krzywołapa – Och, dziękuję, bardzo dziękuję! Wygląda jak mój Krzywołapek! Kocham go!

- Cieszy mnie, że ci się podoba. Chciałem abyś miała nowego kota, ponieważ wydajesz się tęsknić za tamtym.- był zaskoczony, kiedy przysunęła się do niego i złożyła dwa szybkie buziaki na jego policzkach, po czym wróciła do oglądania swojego nowego zwierzaka. Jakaś jego część chciała być przygotowana na ten atak. Mógłby zwrócić jej pocałunki.

Delikatnie postawiła kociaka na łóżku, sięgnęła po paczkę leżącą obok łóżka i wręczyła to Severusowi. – Wesołych świąt.
Snape wziął prezent i rozpakował. Wewnątrz był piękny, ręcznie robiony zielono - biały dziecięcy kocyk. Odłożył pudełko, aby bliżej przyjrzeć się kocykowi i zauważył w rogu monogram SS.

- Skąd to masz? Miałem dziecięcy kocyk w takim odcieniu zielonego i z takim monogramem. Tylko mój był cały zielony.

- No cóż, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale któregoś dnia zajrzałam do twojego kufra i znalazłam kocyk. Chciałam dać ci specjalny prezent, więc dołożyłam białą wełnę i zrobiłam to dla ciebie. Sama go zrobiłam. – jedynie czego mu nie powiedziała to, to, że biała część koca pochodziła z jej dziecięcego kocyka.

- Nie mam nic przeciwko. Jest piękny, Hermiono; bardzo mi się podoba – delikatnie potarł koc palcami, ciesząc się jego miękkością

- Wygląda na to, że czas, który spędziłam na robieniu czapeczek dla skrzatów nie poszedł na marne – zażartowała.

- Rzeczywiście – zgodził się i na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. – Otworzysz resztę prezentów?

Uśmiechnęła się widząc spory stosik pudełek i paczek – Nie, niedługo muszę być w Norze i chcę się przygotować. Twój jest jedynym, który miał znaczenie. – uśmiechnęła się lekko i przytuliła nowego kotka – otworzę je po powrocie. Jesteś pewien, że nie chcesz iść ze mną? To tylko kilka godzin.

- Nie, ale cenię sobie twoje zaproszenie. Będę czekać do twojego powrotu i razem otworzymy nasze prezenty – przeklęci Weasleyowie. Zabierają mi Hermionę w taki dzień i co z tego, że to tylko kilka godzin! Zdecydował się sprawić jej małą przyjemność. Nie chciał choinki w swoich kwaterach podczas całej przerwy świątecznej, ale małe drzewko w dniu dzisiejszym nie zaszkodzi. Jak tylko Hermiona wyjdzie wezwie skrzata, aby ustawił drzewko; jedno z udekorowanych przez młodszych uczniów. Zmieszczą się po nim wszystkie prezenty. Jak wróci będzie zadowolona zarówno z drzewka jak i z niego. Miał w planach mały pocałunek po otwarciu prezentów. To dopełni dzień.

- W porządku – wyszła pod prysznic. Po powrocie siadła do śniadania i zauważyła list leżący obok jej talerza. – Co to jest?

- Nie wiem. Adresowany do ciebie. Na odwrocie ma pieczęć Malfoyów.

Serce dziewczyny zamarło. Przypomniała sobie groźbę Lucindy Malfoy. Kiedy otworzyła kopertę zrozumiała, że to zaproszenie na jutro na herbatę od Narcyzy. Uśmiechnęła się z ulgą i szybko napisała odpowiedź. Poprosiła Severusa, aby w wolnej chwili wysłał sowę.

Po śniadaniu dokończyła przygotowania do wyjścia oraz znalazła miejsce dla nowego kociaka. Kiedy zaczęła zbierać prezenty, które miała zabrać do Nory, zrozumiała jak wiele się tego nazbierało. Żałowała, że nie wysłała ich za pomocą magii tak jak zwykle. Wzruszyła ramionami na tę myśl, wiedziała, że ciąża ją rozleniwiła. Psiakrew, nie jestem słaba tylko w ciąży. Weszła do salonu, Severus siedział przed kominkiem zaczytany w jakiejś starej książce. – Wychodzę. Powinnam wrócić około trzeciej, może trochę wcześniej.

- Baw się dobrze. Nie musisz się spieszyć – nadal chcę, abyś została ze mną, ale nigdy ci tego nie powiem. Nie zmienię twojej decyzji.

- Mam nadzieję – na tyle ile mogę bez ciebie. Rzuciła proszek fiuu do kominka i zniknęła.

Kiedy odeszła, wezwał Zgredka, aby przyniósł przystrojoną choinkę. Następnie ułożył wszystkie paczki pod drzewkiem. Kto by pomyślał, że zgodzi się na taką niedorzeczność jak bezsensownie przystrojona choinka w swoich kwaterach? Musiał jednak przyznać, że wyglądało to całkiem nieźle. Trochę żałował, że nie zgodził się wcześniej, tylko po to, aby zobaczyć jej uśmiech. Jak tylko usiadł z powrotem przed kominkiem i sięgnął po książkę, usłyszał pukanie do drzwi. A kogo tym razem diabli niosą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz