czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 12.


Rozdział 12

Severus gotował się ze złości, kiedy szedł do Dziurawego Kotła. Miał się tam spotkać z Lucjuszem, aby omówić działalność śmierciożerców, ale jedyne, o czym chciał z nim rozmawiać to o wężu, o którym powiedział mu Potter. Chociaż nie mógł tego udowodnić, nie miał wątpliwości, że to sprawka Lucindy. Lucjusz przybył do Kotła w chwilę po nim.

- Severus – przywitał go Lucjusz – jak zebranie? Dowiedziałeś się czegoś?

- Tak i to całkiem interesującej rzeczy. Myślę, że twoja siostra znów usiłowała skrzywdzić Hermionę. Nie jestem w stanie udowodnić, że to ona, ale ktoś wysłał jadowitego francuskiego węża do Hogwartu i umieścił w ulubionej szklarni Hermiony. Tam gdzie najczęściej chodzi, by poczytać i odprężyć się. Uprzedzałem cię Lucjuszu, co zrobię, jeśli ona spróbuje skrzywdzić Hermionę lub moje dziecko. Nie będę tego tolerował!

Malfoy’a bardzo zdenerwowała ta wiadomość. Po swojej rozmowie z siostrą był pewien, że Lucinda zostawi Severusa i Hermionę w spokoju. – Porozmawiam z nią o tym, Severusie, i skontaktuję się z Jean- Paulem, aby dowiedzieć się, czy coś wie. To się więcej nie powtórzy.

- Dopilnuj, aby tak się stało. Nie żartuję, Lucjuszu. Wracając do śmierciożerców, to wygląda na działalność jakichś najmłodszych stażem, którzy dołączyli do Czarnego Pana na krótko przed jego klęską. Nie znaliśmy ich i dzięki temu udało im się uniknąć aresztowania. Nie sądzę, by aurorzy mieli problemy ze schwytaniem tych głąbów.

- Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Nie mam ochoty martwić się, że jacyś śmierciożercy zechcą się mścić na mojej rodzinie. Narcyza wreszcie się uspokoi. Co powiesz na późny lunch?

- Dziękuję, ale muszę wracać. Chcę zobaczyć, czy u Hermiony wszystko w porządku. Do widzenia Lucjuszu i pamiętaj o tym, co powiedziałem.

Snape aportował się do Hogwartu i szybkim krokiem ruszył do lochów. Musiał zobaczyć, co z Hermioną. Ku jego konsternacji, dziewczyna wybrała się jednak na umówione wcześniej zakupy. Z każdą minutą stawał się coraz bardziej wściekły. Jak ona mogła być tak nieodpowiedzialna po tym, co się dzisiaj stało! Głupia wiedźma! Skręcę jej tę śliczną szyjkę, gdy tylko wróci do domu!
***

Zakupy wyczerpały Hermionę. Jedyne, co chciała zrobić to wrócić do domu i odprężyć się w ciepłej kąpieli. Musiał się przygotować na randkę z Severusem, jednak nie było jej to dane. Gdy tylko weszła, zobaczyła, że jest, delikatnie mówiąc, wściekły.

- Dlaczego, do krwawego Merlina, wyszłaś z Nymphadorą na te zasrane zakupy, po tym, co się wydarzyło? – wysyczał morderczo.

Hermiona rozpoznała ten ton. Uniosła wojowniczo podbródek i oparła dłonie na biodrach – Severus, muszę mieć jakieś ciążowe szaty! Żadne z moich ubrań już na mnie nie pasuje! Jak to sobie wyobrażałeś? Mam paradować nago? Poza tym byłam z Tonks! Jest aurorem, wiesz?

Nie miałbym nic przeciwko, abyś w mieszkaniu paradowała nago! – Od tej chwili nie możesz wyjść z zamku bez mojej eskorty! Nymphadora też była na tym przyjęciu! Siedziała obok, kiedy Susan podano ten eliksir, czyż nie? – Hermiona zaczęła coś mówić, ale uniósł rękę, aby nie przerywała – Hermiona, nie mogę ryzykować, proszę.

Pokonana odwróciła oczy. Nie poddałaby się tak łatwo, ale musiała myśleć o dziecku. Ten błagalny, zupełnie niepasujący do Severusa ton ją zabolał. – W porządku. Zgadzam się wychodzić tylko wtedy, kiedy będziesz mógł iść ze mną. Tylko jedna rzecz, chcę wkrótce pójść do tego uzdrowiska dla kobiet w ciąży – widząc jego zmieszane spojrzenie, wyjaśniła: – Ginny i Draco dali mi w prezencie karnet na weekendową wizytę w uzdrowisku, które zajmuje się rozpieszczaniem kobiet w ciąży, pamiętasz?

Severus zwalczył pragnienie, by parsknąć. Uzdrowisko, jasne! Równie dobrze sam mogę zrobić jej masaż. Przecież i tak robię to co wieczór. – Dobrze kochanie, odprowadzę cię tam. Tylko czy to może być w sobotę?

Brwi Hermiony podskoczyły do linii jej włosów. Czy on nazwał mnie kochanie? Znowu? Coraz łatwiej przechodzi mu to przez gardło! Mogłabym się do tego przyzwyczaić! Zarumieniona stwierdziła, że sobota będzie w porządku.

- W porządku, idź teraz wziąć kąpiel i przygotuj się do wyjścia. Zrobiłem rezerwację na szóstą w Chez Moi. To w mugolskim Londynie.

- Naprawdę? Kocham francuskie jedzenie! Zawsze chciałam pójść do tej restauracji, ale nie było mnie na to stać! – zażenowana swoimi słowami przygryzła dolną wargę, co spowodowało, że Snape miał ochotę przeciągnąć po jej ustach językiem i uśmierzyć ból.

- Hermiono, zapewniam, że stać mnie więcej niż na jedną kolację. Masz jakieś mugolskie sukienki, które nadal na ciebie pasują?

- Tak, nadal jest w stanie wcisnąć się w sukienkę, którą miałam na wieczorze panieńskim Ginny – zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy ta sukienka nie była zbyt swobodna.

- Doskonale. Może pójdziesz się już przygotować? Będę gotowy na czas.
***

Tak jak dziewczyna podejrzewała, Chez Moi okazała się cudowną restauracją. Po przystawkach, na które podano grzyby z kawiorem, stanowczo odmówiła jedzenia ślimaków, ku rozbawieniu Severusa. Potem podano kraba z avocado.

Jako główne danie Hermiona zamówiła polędwicę wieprzową pieczoną z szalotkami i szparagami, a Severus pieczonego dorsza w puree paprykowym. Rozmowa miedzy nimi toczyła się lekko i przyjemnie. Niewiele rozmawiali o rodzinie i dzieciństwie, jednak Hermiona zebrała się na odwagę i zadała parę pytań, na które, ku jej zaskoczeniu, Severus odpowiedział.

Miała wrażenie, że coraz lepiej go zna. Zaczynał zachowywać się coraz bardzie jak Severus, którego poznała podczas pracy nad eliksirem i była z tego powodu bardzo zadowolona. Zaczynała przedzierać się przez jego gruby mur.

Sama z kolei starała się być dla niego jak otwarta księga. Chciała, aby zobaczył, jaka jest i co naprawdę czuje. Pragnęła, żeby wiedział, iż nie ma takiej możliwości, że zostawi jego i dziecko. Po raz pierwszy do śmierci rodziców sprawy układały się dla niej pomyślnie.

Od deseru minęły trzy godziny, kiedy zorientowali się, że już tak późno. Zebrali się i ruszyli do kina. Trochę później niż zamierzali, ale było warto.

Severus był zdumiony, jak bardzo otworzył się przed Hermioną. Słowa zdawały się wypływać z ust bez jego wiedzy, ilekroć zaczynali jakiś temat. Oczywiście nie miał nic przeciwko. Jeżeli mają mieć przed sobą przyszłość, której pragnął to musiała się dowiedzieć wielu rzeczy o jego przeszłości. Nawet tych nieprzyjemnych. Szczególnie tych nieprzyjemnych. Chciał, aby wchodziła w ten związek z otwartymi oczami.

Uświadomił sobie, że cieszył się czasem spędzanym ze swoją czarownicą i poznał ją bardziej, niżby oczekiwał. Pragnął jej od dłuższego czasu, ale nie rozumiał, dlaczego ją zaczynał ją lubieć. Wyglądało na to, że są na najlepszej drodze, aby stać się przyjaciółmi, nie tylko kochankami. Wiedział też, że to tylko kwestia czasu zanim znowu będzie mógł się w niej zatopić i oczekiwał tego z niecierpliwością.

Zdawał sobie sprawę, iż usiłowała z nim flirtować i uwieść. Dziwiło go to i zachwycało. Cieszył się tym. Zastanawiał się, co dziewczyna wymyśli następnym razem. Przyglądał się jak w całej swej niewinności próbuje być uwodzicielska i ponętna. Na brodę Merlina, doskonale jej to wychodzi.

Snape był bardzo szczęśliwy i zadowolony z tej chwili. Po raz pierwszy od pokonania Czarnego Pana czuł, że naprawdę żyje, a nie tylko istnieje.
***

Nadszedł środek stycznia, a z nim kolejna wizyta u Poppy. Do tej pory Severus opuścił tylko jedna wizytę, oczekiwał na nie z niecierpliwością. Zawsze dziwił się słuchając bicia serca swojego dziecka. Przyglądał się jak Hermiona siada i nakłada sobie śniadanie. W jego oczach robiła się coraz piękniejsza. Zastanawiam się czy wie, jak promienieje? Czy czuje wewnątrz nowe życie, i towarzyszące temu wierzganie i kopanie?

- Sykla za twoje myśli – uśmiechnęła się ciepło do niego. Wpatrywał się w jej coraz bardziej rozrastający się brzuch. O czym myślisz, kiedy na mnie patrzysz?

- Zastanawiam się tylko, czy czujesz jak dziecko się rusza.

- Czasami. Każdego dnia coraz mocniej. Następnym razem, kiedy poczuję jak kopie, dam ci dotknąć.

- Dziękuję, to ma dla mnie duże znaczenie. – westchnął – Lepiej już chodźmy, chcę zdążyć do klasy zanim przyjdą te półgłówki.

Hermiona przewróciła oczami – Severus, dlaczego, na litość Merlina, uczysz, skoro tak bardzo tego nienawidzisz?

- A co jeszcze mógłbym robić, Hermiono? Zmienić się całkowicie i zostać żigolakiem? Zbyt długo to robię, aby teraz szukać czegoś innego.

- Rozumiem. Chociaż uważam, że byłbyś doskonałym naukowcem. Czy kiedykolwiek zastawiałeś się nad tym? Mieć swoje laboratorium i przygotowywać własne projekty? – Moglibyśmy pracować tam razem. Już wiemy, że dobrze nam się razem współpracuje. Może mogłabym wypróbować te zaklęcia, których się uczę.

- Nigdy nie myślałem o pozostawieniu Hogwartu, znalazłem tutaj swoje miejsce. Robię swoje eksperymenty tu, przeważnie wykorzystuję do tego wakacje. Potem urodzi się dziecko… Nie mam zamiaru na razie się wyprowadzać.

- Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Chodźmy już, najwyższy czas. Gotowy? – Hermiona chciała wyjść zanim ta rozmowa przybierze niepożądany obrót. Nie chciała myśleć o pozostawieniu dziecka. Nadal miała nadzieje, że zmieni zdanie, a na razie wszystko na to wskazywało, chociaż długo na ten temat nie rozmawiali.

Zanim wyszli, nachylił się i pocałował dziewczynę. Ostatnimi czasy robił tak zawsze po śniadaniu. Ujął Hermionę za rękę i poszli zobaczyć się z Poppy.
***

Kiedy pielęgniarka dokończyła badanie, stwierdziła – Wszystko wygląda w porządku, Hermiono. Typowy przykład podręcznikowej ciąży.

Severus wykrzywił usta w charakterystycznym uśmieszku Oczywiście, że tak. Nie spodziewałbym się niczego innego po mojej małej Wiem –To –Wszystko!

- Jest dokładnie tak, jak powinno być w dwudziestym piątym tygodniu ciąży. Od jakiegoś czasu powinnaś czuć ruchy dziecka, a jeżeli nie, to wkrótce. Nie masz rozstępów, chociaż normalnie powinny się pojawić.

Severus uśmiechnął się z przesadnym zadowoleniem. – Przygotowałem dla Hermiony balsam stosowany we wczesnym stadium ciąży, właśnie po to, aby ich uniknąć. To bardzo skomplikowany balsam, ale mogę powiedzieć, że jest wart poświęconego czasu.

Hermiona zarumieniła się przypominając sobie, co się zdarzyło, kiedy zastosował ten krem. – Tak, naprawdę był tego wart – spojrzała Severusowi w oczy i wiedziała, że też pamiętał.

Poppy mówiła dalej, jakby nie zauważyła tej wymiany spojrzeń – Hermiono, zgaga, która cię męczy jest normalna. Możesz na nią pić raz dziennie eliksir i jeżeli chcesz, spróbować zmienić sposób odżywiania. Jeść częściej, mniejsze i mało tłuste posiłki. Dobrze, Severus, chciałbyś znać płeć dziecka?

Snape zauważył spojrzenie Hermiony na te słowa. Widział, że naprawdę chciała wiedzieć i jeśli być szczerym, to on także. – Tak, chcę. – czuł się winny, że Pomona skierowała te pytanie tylko do niego. Tak miało być. Tylko, że źle się z tym czuł. Myślał o dziecko jako ich dziecku – a nie tylko jego.

- Gratulacje, będziesz miał syna – Poppy prawie promieniała, kiedy to ogłosiła.

Severus spojrzał na Hermionę i zobaczył łzy w jej oczach. Pewne uczucia prawie go zadusiły i zrobił jedyną rzecz, jaką w tej chwili mógł zrobić. Kiwnął głową i wyszedł.

Hermiona nie czuła się urażona tą jego nagłą ucieczką. Teraz, kiedy zdążyła go lepiej poznać, wiedziała, że bronił się w ten sposób przed publicznym okazywaniem emocji. Pogłaskała się po brzuchu i uśmiechnęła do swoich myśli. Będę miała syna! Po policzkach dziewczyny potoczyły się łzy.

Profesor zatrzymał się pod drzwiami klasy, aby opanować swoje emocje. Syn! Hermiona da mi syna! Oczywiście kochałbym moje dziecko bez względu na płeć, ale jestem jeszcze bardziej zadowolony. Chyba zabiorę ją w tę sobotę do tego uzdrowiska, aby to uczcić.
***

Na tydzień przed Walentynami, Hermiona chciała kupić Severusowi specjalny prezent, ale ciężko jej było się zdecydować, co to ma być. Miała ograniczony wybór, Severus pilnował jej jak jastrząb i ani na chwilę nie pozwalał oddalić się z zamku bez niego. Na dodatek nadal nie miała okazji udać się do tego przeklętego uzdrowiska. Mieli pójść w zeszły weekend, ale Filch zachorował i Severus musiał „odbębnić swoje szlabany”. Był również zajęty przygotowaniem uczniów do sumów i owutemów, ciągle sprawdzał jakieś eseje i eliksiry. Dlatego wieczory spędzali przeważnie w jego gabinecie – Severus sprawdzał prace, a Hermiona zaczytywała się w książkach. Mimo, iż kochała czytać, zaczynała się czuć nieco, delikatnie mówiąc, klaustrofobicznie.

Najgorsza ze wszystkiego była przemożna ochota na kanapki z masłem orzechowo - czekoladowym, które jadła w Chez Moi. Kiedy Severus wrócił ze swojego nocnego dyżuru była więcej niż w tragicznym nastroju – Mam tego dość, Severus! Nie zniosę tego ani chwili dłużej!

Zaskoczony, Severus spojrzał na dziewczynę. – Co się stało, kochanie? Co mogę zrobić, aby ci pomóc?

- Po pierwsze: zwariuję w tym przeklętym zamku! Muszę wyjść! Po drugie: muszę natychmiast zjeść te czekoladowe kanapki z Chez Moi. Umrę, jeśli ich nie zjem!

- Hermiona, jest północ! Wątpię czy restauracja jest jeszcze otwarta – Severus nie miał najmniejszej ochoty wychodzić o tej porze, szczególnie w tak idiotycznym celu.

Łzy trysnęły jej z oczu. Wiedziała, że zachowuje się nierozsądnie, ale nie umiała się powstrzymać – Świetnie! Zapomnij! – ciężkim krokiem ruszyła do łazienki.

Severus westchnął. Wiedźmy! Pozwoli jej postawić na swoim, przecież od tego nikomu nie stanie się krzywda. Niech go diabli, jeśli będzie się szlajać o tej porze po mugolskim Londynie. Zamiast tego wezwał skrzata.
***

Wychodząc z wanny, Hermiona nadal miała ochotę na te przeklęte kanapki. Co dziwne, jadła je tylko raz. Wkładała właśnie koszulę nocną, kiedy to poczuła. Bardzo silne kopnięcie. Zapominając o założeniu majtek, wpadła do sypialni w poszukiwaniu Severusa.

Siedział na łóżku oparty o wezgłowie i czytał coś o eliksirach. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Kątem oka zauważyła gorącą czekoladę i orzechowe kanapki leżące na nocnej szafce. – Severus – prawie krzyknęła i w następnej chwili klęczała nad nim okrakiem.

- Hermiona, co u licha?

Złapała jego rękę, włożyła pod swoją koszulkę i przytknęła do brzucha. Przez parę sekund patrzył na nią zdziwiony, dopóki nie poczuł uderzenia – To jest...

- Tak! To jest dziecko! To kopie nasz syn! – rozpromieniła się. Severus złapał ją za biodra, aby przyciągnąć jej wystający brzuch bliżej i zorientował się, że dziewczyna nie ma majtek. Dobry Boże! Jak mogłem nie zauważyć? Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Powietrze zaiskrzyło.

Hermiona pochyliła się do przodu i z pasją pocałowała Severusa. Oderwała się na chwile, aby złapać oddech. – Tak bardzo cię pragnę. Znowu mnie odepchniesz?

Przyciągnął jej twarz bliżej, że prawie stykali się czołami – Nie teraz. Już nigdy więcej. Sięgnął do jej ust i nagle jego ręce były wszędzie. Jakby nie miał jej dość. Jęknęła z przyjemności i naparła na niego całym ciałem.

Chciała czuć go całą sobą...

– Chcę ciebie teraz. Nie mogę już dłużej czekać!

Był pełen nabożnego podziwu na jej widok...

- Bogowie, Severus!

- Podoba ci się?...

Jego głos, ten jedwabisty pomruk, sprawiał, że drżała...

Nagle zesztywniała i wykrzyknęła jego imię...

Pocałowała Severusa i zapytała – Te kanapki są dla mnie, kochanie? – miała na nie tak przemożną ochotę, że skoro już są, to musi je zjeść, natychmiast. Rozmowa może zaczekać parę minut.

Severus wybuchnął śmiechem. Pięknym, głębokim. Nie mógł uwierzyć, że pierwsze słowa, jakie powiedziała po tym, dotyczyły jedzenia! – Tak, wezwałem skrzata, aby przygotował je dla ciebie. Smacznego. Myślę, że trzy wystarczą. – dopilnował, aby skrzat przyniósł również mleko i całe szczęście, zdążył się go pozbyć, zanim Hermiona wparowała do pokoju. Patrzył rozbawiony, jak pochłaniała kanapki w rekordowym czasie. Naprawdę musiała ich potrzebować.

Gdy tylko skończyła jeść odezwała się nieśmiało – Severus, proszę, powiedz mi, że tym razem nie stwierdzisz, iż to było niewłaściwe. Chcę, aby nasz związek się rozwijał, a nie cofał. Dla mnie jest to naturalny następny krok w tym związku. Pragniemy siebie nawzajem. Zależy nam na sobie i to jest wyrażenie tych uczuć. Rozumiesz, co chcę powiedzieć?

- Zgadzam się z tobą. Też nie chcę się cofać. Tym razem bez ograniczeń. Czekaliśmy wystarczająco długo. – kiedy odstawiła szklankę po mleku przyciągnął ja do siebie i pocałował w czoło – Teraz śpij. Już późno, jutro wyślę sowę do Dracona czy on i Ginny będą mogli pójść z tobą do tego uzdrowiska.

Westchnęła z zadowoleniem – Czy nie powinniśmy ubrać z powrotem naszych piżam?

Uśmiechnął się zabójczo – Nie, lubię jak tak wyglądasz. – leżeli ciasno przytuleni. Severus zaborczym ruchem objął brzuch Hermiony.
***

W dniu Walentynek, Severus obudził dziewczynę prezentem. Snarky wskoczył na łóżko i przytulił się do Hermiony, ale Snape zdjął kota i postawił na podłodze. Po czym lekko potrząsnął Hermioną, aby się obudziła. – Dzień dobry. Mam coś dla ciebie.

Przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Zobaczyła uśmiechającego się Severusa stojącego przy łóżku i trzymającego paczkę. Uśmiechnęła się i powiedziała – Chwileczkę! Też mam coś dla ciebie – otworzyła szufladę nocnej szafki i wyciągnęła małe opakowane pudełko.

Kiedy wręczyła mu prezent, poprosił, aby otworzyła swój jako pierwsza. W środku były przepiękne, chińskie grzebienie do podtrzymywania włosów, całe z onyksu, ozdobionego szmaragdami. – Severus, są cudowne. Dziękuję, bardzo dziękuję.

Severus rzucił jej uśmieszek. Zdawał sobie sprawę, że większość ludzi uważało, iż jego rodzina jak i większość tych ze Slytherinu, obdarowują się szmaragdami ze względu na przynależność do domu węża. Jednakże w jego rodzinie tradycje tę zapoczątkował jego pradziadek. Prababcia pozwoliła Severusowi przeczytać list od jej narzeczonego, który napisał jej po wręczeniu pierścionka zaręczynowego. Pisał, że wybrał diament dla efektowności, ale szmaragdy oznaczały nadzieję, wierność i nieprzerwaną miłość. Jego pradziadkowie bardzo się kochali. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł pokazać ten list Hermionie.

- Proszę bardzo. Zaczynał mnie męczyć twój widok z piórem wetkniętym we włosy. – zażartował.

Uśmiechnęła się – Teraz twoja kolej. – przygryzał nerwowo dolna wargę. Naprawdę chciała, aby mu się spodobał.

Jego prezentem okazały się spinki do mankietów dokładnie w kształcie zapinki, jaką miał do płaszcza. „S” ukształtowane w węże ze szmaragdowymi oczyma. – Jak udało ci się takie znaleźć? Są wspaniałe.

Spinki znacząco uszczupliły oszczędności dziewczyny, ale jego mina była tego warta. Cieszyła się z jego reakcji. Spoglądał na spinki z niedowierzaniem i jakby lekką obawą w oczach.

Zastanowiło ją, czy znał znaczenie szmaragdów i onyksu. Szczerze w to wątpiła. Podczas jej szóstego roku ojciec chciał, aby pomogła mu wybrać jakąś biżuterię na prezent gwiazdkowy dla mamy. Zrobiła więc to, co potrafi najlepiej - przeczytała książki o znaczeniu każdego kamienia szlachetnego. Wiedziała, co dokładnie każdy reprezentował. Uważała, iż każdy Ślizgon lubi szmaragdy, więc wątpiła, czy znaczą dla niego tyle, co dla niej.

- Zrobione na specjalne zamówienie. Tonks i Ginny mi pomogły – odpowiedziała słodko. Po chwili dodała rozdrażnionym tonem – od kiedy nie mogę wychodzić z zamku.

- Wybacz, ale nie będę ryzykował twoim zdrowiem, a tym bardziej dziecka. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale Lucjusz powiedział, że Lucinda w przyszłym miesiącu wraca do Francji na ślub syna. Wtedy poczuję się lepiej. Dziękuję za spinki - położył je na nocnej szafce i spojrzał na nią – Draco napisał, że on i Ginny mogą zabrać cię do uzdrowiska w sobotę. Niestety w tym czasie mam dyżur w Hogsmeade, więc nie będę ci towarzyszył. Teraz muszę cię przeprosić, musze iść się przygotować do zajęć. Za półgodziny zaczynam lekcje.

Pochylił się i pocałował ją. Usiłował się odsunąć, ale Hermiona pogłębiła pocałunek. Zadowolona usłyszała jak jęknął – Nie rób tak! Mam lekcje, ale nie miałbym nic przeciwko temu, aby kontynuować po południu. – w jego oczach pojawił się psotny wyraz.

- Niech będzie, później. Wiesz, że zawsze chciałam cię dopaść w wannie. Nawet kilka razy próbowałam.

- Tak, kojarzę coś takiego. W porządku, więc do wieczora – rzucił jej uśmieszek.

Pocałowała go jeszcze raz – Do wieczora.

Szybkim krokiem wyszedł, aby zdążyć na lekcje.
***

Hermiona była w bardzo dobrym nastroju. Nigdy wcześniej nie otrzymała takiego pięknego prezentu na walentynki. Miała też wrażenie, że sprawy z Severusem układają się coraz lepiej. Minął już miesiąc od wypadków z Lucinda, jak zaczęła je nazywać. Dobre rzeczy nigdy nie trwają wiecznie.

Kiedy rozsiadła się wygodnie w fotelu dwie rzeczy zdarzyły się równocześnie. Wpadł nieznany skrzat z kopertą i rozległo się pukanie do drzwi. – Chwileczkę – zawołała, wzięła jasnoczerwoną kopertę od skrzata i uśmiechnęła się myśląc, że to od Severusa. Zapomniała, że ktoś pukał i zerwała pieczęć. Snarky zerwał się ze stołu na równe nogi i znów rozległo się pukanie.

Odłożyła kartę na stół i podeszła do drzwi – Cześć Ron. Co za wiatry cię tu przywiały?

- Dawno cię nie widziałem. Mam dziś trochę czasu i pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem lunch. Hej, czym bawi się ten kuguchar?

Dziewczyna obróciła się i zobaczyła jak Snarky usiłuje łapkami złapać dym, który zaczął wydobywać się z koperty. Chciała podejść i zobaczyć, co to dokładnie jest, kiedy kociak zaczął gwałtownie kaszleć i upadł na stół.

- Snarky? SNARKY? – zdążyła zrobić dwa kroki w stronę kota, kiedy Ron złapał ją od tyłu i zatkał jej usta i nos. Błyskawicznie wyciągnął ja z mieszkania i mocno trzasnął drzwiami.

- Ron! Zostaw mnie! Coś jest z nim nie tak!

- Pomyśl, Hermiono! To był jakiś rodzaj trucizny! Mogłaś się jej nawdychać! Właściwie powinienem natychmiast zaprowadzić cię do pani Pomfery!

- Och, nie! Ron, dziecko! Proszę niech nic mu nie będzie! Nie sądzę, abym zdążyła się tego nawdychać.

Rudzielec zaprowadził ją do skrzydła szpitalnego i jak najszybciej ruszył w kierunku sali eliksirów.
***

Severus był w naprawdę dobrym nastroju. Cieszył się, że sprawy z Hermioną posuwają się naprzód. Był nawet umówiony ze swoim doradcą prawnym przed świętami wielkanocnymi. Miał z nim parę spraw do przedyskutowania. Przechadzał się właśnie po klasie i nadzorował przyrządzanie eliksirów, kiedy z jego rozmyślań wybiło go głośne stukanie do drzwi. Nagły hałas zaskoczył jednego z uczniów i biedny wrzucił za dużo jednego z ostatnich składników. Kociołek stopił się natychmiast.

Snape warknął – Minus dziesięć punktów od Ravenclavu za brak skupienia – po czym wrzasnął – Wejść.

Był zaskoczony widząc wystraszonego Weasleya wchodzącego do jego klasy. Nie wiedział, że chłopak w ogóle odwiedził Hogwart. – Weasley, co u licha tutaj robisz, przeszkadzasz mi w lekcjach.

- Profesorze musi pan natychmiast pójść do skrzydła szpitalnego. To Hermiona!

Severusowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Wrzasnął – Klasa wolna – i wybiegł z sali.

Dowiedział się, co się stało i po upewnieniu się, że z Hermioną i dzieckiem wszystko w porządku, wrócił do mieszkania, aby uprzątnąć martwego kociaka i pozbyć się reszty trucizny. Chciał się upewnić, że Hermiona może bezpiecznie wrócić do domu. Martwiła go śmierć Snarky’ego. Wiedział, że dziewczyna mocno to przeżyje. Tak, jak stratę Krzywołapa.

Kiedy upewnił się, że Hermiona została wygodnie ulokowana na kanapie i środki uspokajające działają, zwrócił się do Rona: – Weasley, czy jesteś w stanie zostać z nią trochę? Muszę coś załatwić.

- Tak, mogę zostać tak długo jak będzie pan potrzebował, profesorze.
***

Severus wpadł do Ministerstwa Magii z łopotem czarnych szat. Zarejestrował się i ruszył na poziom drugi, gdzie mieściła się siedziba główna aurorów. Zauważył Harry’ego i skierował się do jego biurka.

- Potter. Chcę poddać Lucindę Malfoy przesłuchaniu. Ona usiłuje zabić Hermionę i mojego syna.

- Ma pan na to konkretny dowód, profesorze?

Snape opowiedział mu coś się dzisiaj zdarzyło w zamku i że kuguchar zdechł. – Jeśli Hermiona nawdychałaby się tego, to oboje, ona i mój syn, już by nie żyli. Macie natychmiast coś z tym zrobić zanim tej przeklętej wiedźmie w końcu się uda!

- Severus – wtrąciła się Tonks – Zgadzam się z tobą, że coś trzeba zrobić, ale dopóki nie masz dowodów, to mamy związane ręce. Nawet nie możemy wezwać jej na przesłuchanie. Twierdzenie, że to ona przysłała tę kartę, nic nam nie da. Musisz to udowodnić.

- Rozumiem – odpowiedział zimnym tonem – Więc muszę zdobyć dowód, a tymczasem ta suka będzie miała więcej okazji, aby przeprowadzić swój plan, tak? Zapomnieliście już, co się przytrafiło Susan Bones? A wąż w szklarni? Hermiona rozmawiała z Pomoną, która nie miała pojęcia, jak ten wąż mógł się tam znaleźć. Jakich jeszcze dowodów potrzebujecie? Czekacie, aż Hermiona będzie martwa, a Lucinda wtedy grzecznie przyzna się do wszystkiego? Zresztą mniejsza o to, sam się wszystkim zajmę.

Zanim Harry lub Tonks zdążyli coś powiedzieć, Snape’a już nie było.
***

W Malfoy Manor było cicho i spokojnie. Lucjusz i Draco prawdopodobnie tkwili w rodzinnej firmie, a gdzie były Narcyza i Ginewra nie miał pojęcia. W tej chwili nic go to nie obchodziło. Wszystko, czego chciał to dopaść Lucindę. Szybkim krokiem ruszył za skrzatem i wrzasnął – Lucinda! Chcę cię widzieć, natychmiast! Pokaż się!

- To zaczyna się robić twoim zwyczajem. Co mogę dla ciebie zrobić? – usłyszał ze szczytu schodów – O nie! – dodała kiedy ruszył w jej kierunku – zostań tam gdzie jesteś. Czego chcesz, Severusie?

- Twoje głowy podanej na talerzu, na początek. Jestem zmęczony twoimi próbami skrzywdzenia Hermiony i mojego syna. Masz natychmiast z tym skończyć – jeśli wzrok mógłby zabijać to kobieta leżałaby teraz martwa

- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, kochanie. Nic podobnego nie zrobiłam. Jakby mnie obchodziła ta twoja szlama, po za tym myślałby kto, że będziesz zadowolony rozmnażając się z błotem. Na Merlina, Severus, co się z tobą stało? Kiedyś byłeś dumny i szlachetny. Teraz nurzasz się w szlamie.

Severus zaczął powoli wspinać się po schodach. Lucinda cofała się z każdym jego krokiem. Po chwili nie miała gdzie uciec, plecami natrafiła na ścianę. Szybko wyciągnęła różdżkę z kieszeni, ale Snape był szybszy, błyskawiczne zaklęcie i kobieta była rozbrojona. Przystawił jej różdżkę do gardła.

- To nie twój interes, gdzie i z kim sypiam. Powiedziałem ci wcześniej, co zrobię, jeżeli będziesz dalej próbować skrzywdzić moją rodzinę – położył nacisk na to słowo, żeby nie miała co do tego wątpliwości. – Nie zamierzam dopuścić, aby żyli w zagrożeniu, a ty jesteś zagrożeniem.

Po raz pierwszy Lucinda wyglądała na przestraszoną. Snape właśnie otwierał usta, aby rzucić niewybaczalne, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Błyskawicznie zacisnął jedną rękę na szyi Lucindy, odwrócił się i wycelował różdżkę w stronę źródła głosu.

- Profesorze, nie! – wrzasnął Harry, kiedy doszedł do podnóża schodów. Wyciągnął różdżkę.

- Nie mieszaj się do tego, Potter – wrzasnął Snape – Ostrzegałem ją, co zrobię, jeśli znowu spróbuje!

- Nie możesz jej zabić, Snape – chłopak wszedł na kilka pierwszych schodków – Nie pomożesz Hermionie i swojemu dziecku siedząc w Azkabanie.

Obydwa mężczyźni spojrzeli na Lucindę. Miała szeroko otwarte ze strachu oczy i ciężko oddychała.

- Coś proponujesz? Jeśli nic nie powiesz, pozostanie mi tylko jedna rzecz do zrobienia, po której będę miał pewność, że Hermionie i mojemu spadkobiercy nie stanie się krzywda. – Stwierdził Severus przerywając ciszę.

- Oficjalnie nic nie mogę zrobić i ona dobrze o tym wie – stwierdził Harry patrząc na kobietę pełnym obrzydzenia wzrokiem – mogę jednak obłożyć ją zaklęciem śledzącym, które zaalarmuje nas, jak tylko zbliży się do Hermiony i da znać, jeśli dotykała jakiekolwiek rzeczy znajdującej się w pobliżu dziewczyny.

Severus spojrzał na Harry’ego z niedowierzaniem.

- Takie tam aurorskie sztuczki – chłopak wzruszył ramionami.

- Dobrze – zgodził się niechętnie Snape – możemy spróbować, ale powtarzam, jeżeli znowu spróbuje skrzywdzić moją rodzinę to ją zabiję! – na sekundę wzmocnił nieznacznie ucisk na gardle panny Malfoy po czym puścił ją. Cofnął się, aby Harry mógł wykonać swoją robotę. Gdy tylko Potter rzucił zaklęcie obrócili się, by odejść.

- Severus, nie możesz mi tego zrobić! – wrzasnęła Lucinda – Będziesz musiał wyjaśnić to Lucjuszowi!

- Wątpię czy w ogóle się tym zainteresuje – odpowiedział Snape patrząc na kobietę stojącą na szczycie schodów – Jak on to zawsze mówił? Zła krew mówi za siebie? Uważam, że raczej umyje od wszystkiego ręce. Szybko i bezboleśnie.

Wrzasnęła z wściekłości i ruszyła schodami w dół. Severus zrobił ledwo dostrzegalny ruch różdżką i wymruczał – Incarcerous – Lucinda została unieruchomiona. Z łoskotem spadła ze schodów. Znowu zaczęła wrzeszczeć, kiedy Severus i Harry aportowali się, każdy do siebie.
***

Hermiona bardzo przeżyła śmierć Snarky’ego. Nic nie było w stanie poprawić jej humoru, chociaż Severus próbował codziennie. Był zadowolony, kiedy nadeszła sobota, a z nią od dawna obiecywana wizyta w uzdrowisku. Myślał, że to było coś, czego potrzebowała. Umówił się z Draco, że dołączy do nich na kolacji, chciał zrobić Hermionie niespodziankę.

Podczas śniadania, zauważył, że dziewczyna ledwie tknęła swoje jajka. Westchnął – Hermiona musisz jeść. Wiem, że boli cię strata kota, ale musisz pamiętać o naszym synu.

Szarpnęła głową i spojrzała Severusowi w oczy. Nasz syn? Powiedział – naszego syna! Nie sądzę, aby był świadomy, co właśnie powiedział. Nagle poczuła się bardzo głodna – Masz rację, kochanie. Muszę przejść nad tym do porządku dziennego.

Wykrzywił usta w uśmieszku, kiedy z pasją zaatakowała śniadanie. Cieszy mnie, że nazywa mnie kochanie. Nie mogę się doczekać jej reakcji na wiadomość od mojego prawnika. Będziemy mieli ciekawe święta Wielkanocne – Draco i Ginewra powinni wkrótce się zjawić. Jesteś przygotowana do wyjścia?

- Tak. Tylko dlatego, że muszę wyjść zamku, bo inaczej zwariuję i cieszę się na wizytę w tym uzdrowisku. Żałuję, że nie możesz iść ze mną.

- Ja również. Tylko, że to nie możliwe. Teraz jednak, kiedy Lucinda jest śledzona możesz częściej wychodzić. Z eskortą oczywiście. – poprawił się.

- Oczywiście.

W tej chwili przed Hermionę sfrunęła sowa, której ani ona, ani Severus nie rozpoznali. Do nogi miała przymocowane zaproszenie. Severus sięgnął i wziął kopertę zanim Hermiona miała szansę, aby o tym pomyśleć. Rzucił parę zaklęć i uroków dopóki nie uznał, że jest bezpieczna i wręczył ją dziewczynie.

Uśmiechnęła się promiennie po przeczytaniu zaproszenia – To zaproszenie na ślub. Wydaje się, że Neville poprosił w końcu Susan o rękę. Uroczystość odbędzie się w czerwcu.

- Przypuszczam, że będziesz szła?

- Zaproszenie jest dla nas obojga. Będziesz mi towarzyszył?

Wiedziała, że Severus zrozumie, o co naprawdę pyta. Dziecko miało się urodzić w kwietniu i Hermiona chciała wiedzieć, czy w czerwcu nadal będzie obecna w jego życiu.

- Zobaczymy – odparł krótko.

Przynajmniej nie było to definitywne, nie! To dobry znak. – Idę pod prysznic. Zaraz będą tu Ginny i Draco.

Z tymi słowami wstała, pocałowała go i wyszła do łazienki.
***

Uzdrowisko zaskoczyło Hermionę. Nigdy wcześniej nie była w tak luksusowym miejscu. Ginny przedstawiła się jako nowa pani Malfoy i zapytała czy daliby radę ją gdzieś wcisnąć. Natychmiast znalazło się dla niej miejsce. Choć specjalizowali się w kobietach w ciąży, obsługiwali wszystkie czarownice. Ginny nakazała Draconowi pójść za Hermioną, kiedy tamta ruszyła przygotować się do masażu.

Podchodził właśnie do schodów prowadzących na drugie piętro, gdzie zajmowano się kobietami w ciąży, kiedy usłyszał krzyki. Zatrzymał się u podnóża schodów, aby zobaczyć, co się stało, kiedy rozpoznał głos swojej ciotki.

- Nie jesteś niczym więcej jak zwykłą szlamą! Powinniście mieć całkowity zakaz rozmnażania się, a co dopiero z czysto krwistym o statusie Severusa!

- Och, przestań być taką durną krową! Mam ciebie dość! Już mnie nie nastraszysz, teraz odsuń się, żebym mogła pójść na mój masaż.

- Jak śmiesz? Ty źle wychowane brudne, szlamowate, przeklęte dziwadło! Nie pozwolę zwracać się do siebie w taki sposób!

Draco zdecydował się, że lepiej pójdzie i przerwie to zanim dojdzie do czegoś gorszego. A w ogóle co robi tu Lucinda? Te zaklęcia Potter’a powinny trzymać ją z daleka od Hermiony!

Dotarł prawie do szczytu schodów, kiedy zobaczył, jak Hermiona próbuje odepchnąć jego ciotkę i przejść. Lucinda rozwścieczona faktem, iż ktoś taki mówi jej, co ma robić i lekceważy ją, chwyciła dziewczynę za ramiona i popchnęła. Hermiona straciła równowagę.

Rozpaczliwie machając rękami, próbując odzyskać równowagę, Hermiona zaczęła spadać ze schodów. Zdążyła skręcić kostkę, zanim Draco ją złapał – Ciociu Lucindo, co ty robisz? Mogłaś poważnie zranić Hermionę lub dziecko! Do reszty straciłaś rozum?

- Ja? Myślisz, że to ja straciłam rozum? A co z Severusem, który pokłada się ze szlamą? Uważam, że byłoby dla niego najlepiej, gdyby ona straciła to dziecko!

Hermiona usiłowała się wyrwać z uścisku Dracona – Jak śmiesz mówić o moim dziecku jakby było niczym? Nic, co dotyczy mnie, mojego dziecka czy Severusa nie powinno cię obchodzić! – wyszarpnęła rękę i z całej siły trzasnęła Lucindę w twarz.

Ogłuszona chwilowo blondynka złapała się za bolący policzek i zatoczyła do tyłu – Pożałujesz tego, obiecuję!

- Nigdy! Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!

W tej momencie całego zajścia nadszedł Harry z Lucjuszem. Zorientował się, że Lucinda zdołała obejść jego zaklęcie i zawiadomił o tym Malfoya.

- Mam tego dość Lucindo! Jest tylko jedna rzecz, którą w takiej sytuacji mogę zrobić, oprócz wysyłania cię do Azkabanu! – Lucjusz spojrzał na siostrę z zimnym błyskiem w szarych oczach. Kobieta natychmiast domyśliła się znaczenia jego słów.

- Nie mówisz tego poważnie! Rodzinna klątwa wygnania? Nie będę mogła już nigdy wrócić do swojego domu, Lucjusz!

- Albo to, albo Azkaban lub prawdopodobnie śmierć, kiedy Severus z tobą skończy! Teraz są świadkowie i Severus będzie miał do tego pełne prawo! Muszę przyznać, iż całkowicie się z nim zgadzam. Zachowujesz się jakby on należał do ciebie i boję się, że jego spadkobierca nigdy nie będzie bezpieczny, jeśli pozostaniesz tutaj. Musisz wrócić do Francji i tam pozostać. A te zaklęcie da nam pewność, że tak zrobisz!

Lucjusz wiedział, że będzie musiał zrobić to błyskawicznie, więc szybko skoncentrował się na granicach, które musiał obejść. Zanim Lucinda zdążyła wznowić protesty, machnął różdżką, wykonał serię trudnych trzepnięć i wymówił zaklęcie - Expulsum! – z cichym pyknięciem kobieta zniknęła. Teraz nie była w stanie wrócić do Malfoy Manor lub znaleźć się w pobliżu Hermiony, Severusa i ich dziecka, dopóki Lucjusz nie usunie klątwy. Wyjaśnił Harry’emu i dziewczynie, że nie będzie mogła nawet wysyłać im listów, ta klątwa działała w szczególny sposób.

Na ich pytanie o genezę tej klątwy, wyjaśnił – Wiele lat temu, dwaj bracia Malfoy zakochali się w tej samej czarownicy. Starszy z nich utworzył to przekleństwo, aby uwolnić się od brata, tym samych zostawiając sobie wolną drogę do pozyskania tej czarownicy. Z tego, co wiem później zostało użyte jeszcze raz, kiedy mąż wygnał niewierną żonę.

U Hermiony nastąpiła opóźniona reakcja na to zajście, dziewczyna zaczęła się trząść ze zdenerwowania. Zdecydowali się na powrót do Hogwartu, aby zaprowadzić ją do Poppy. Westchnęła. No cóż, dzisiaj nici z masażu.
***

Severus wychodził z siebie, kiedy wracał z Hogsmeade. Chociaż Lucjusz zapewnił go, że Hermiona ma tylko skręconą kostkę to nie mógł się uspokoić dopóki sam tego nie sprawdzi. Śpieszył się do ich kwater, gdzie Poppy wysłała Hermionę po uzdrowieniu kostki. Dziewczyna leżała na łóżku ze stopą umieszczoną na poduszce i czytała książkę o zaklęciach. Gdyby nie był tak zdenerwowany ze zmartwienia, to uśmiechnąłby się na ten widok.

- Hermiona – odezwał się. Ogarnęła go ulga, kiedy uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego.

- U mnie i u twojego syna wszystko w porządku! Teraz, kiedy ona została wygnana, wszystko będzie w porządku!

- Chcę cię tylko przytulić, kochanie. Muszę! – potrzebuję cię i nie mogę pozwolić ci odejść!

Otworzyła ramiona – Chodź tu.

Usadowił się za nią tak, że opierała się plecami o jego pierś. Otoczył Hermionę ramionami, a dłońmi nakrył wydęty brzuch dziewczyny. Cieszył się, że Lucjusz wygnał swoją siostrę. Dzięki temu odkrył jedną rzecz. Nie chciał żyć bez Hermiony i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby nigdy nie odeszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz