Rozdział 11
Severusa zaskoczyło pukanie do drzwi. Kogo znowu diabli niosą? – otworzył drzwi i zobaczył Albusa z Minerwą w świątecznych nastrojach.
- Wesołych świąt mój chłopcze! Napijesz się z nami zanim wyjedziemy na święta? – spytał Dumbledore, trzymając w rękach tacę z gorącą czekoladą.
Merlinie, zaavadujcie mnie teraz! – Proszę, wejdźcie – gestem zaprosił ich do środka. Z psotnymi iskierkami w oczach Albus wyminął młodszego czarodzieja i ruszył do salonu. Zaskoczył go widok choinki, ale postanowił tego nie komentować.
Zajęli miejsca wokół kominka i sięgnęli po napoje.
- Jest Hermiona? – Minerwa doskonale wiedziała gdzie jest dziewczyna. Chciała się jednak dowiedzieć, co Severus myśli na temat jej nieobecności.
Czarne oczy błysnęły ze złością - Jest na świątecznym obiedzie w Norze.
- Nie zostałeś zaproszony? – spytał niewinnym tonem Albus i schował usta za filiżanką. Minerwa powiedziała mu o radzie, którą dała Hermionie. I teraz zastanawiał się czy dziewczyna zaprosiła tego nieprzystępnego człowieka.
- Hermiona poprosiła, abym jej towarzyszył. Ale nie mam ochoty być otoczony Weasley’ami właśnie dzisiaj. – rozmyślał nad tym, bo uczciwie rzecz biorąc nienawidził oddalać się od Hermiony nawet na pół dnia.
- A Hermiona? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Najwidoczniej chciała zostać otoczona przez Weasleyów.
Czarownica zachichotała – Nie, Severusie, pytam o to czy chciałeś spędzić dzisiejszy dzień z Hermioną, czy może cieszysz się, że masz chwilę dla siebie.
Nie, nie jestem zadowolony! Nie chcę, aby kiedykolwiek mnie zostawiła, nawet na parę godzin! – Jest... cicho, kiedy jej nie ma.
Albus i Minerwa wymienili wszechwiedzące spojrzenia – Przypuszczam, że będziesz szczęśliwy jak urodzi dziecko przestanie zawracać ci głowę. Wiem, jak bardzo działała ci na nerwy będąc uczennicą. Życie z nią to duży ciężar, nie prawdaż?
- Ciężar? – W co tych dwoje tym razem gra? Wścibscy, starzy głupcy! – Nie, to żaden ciężar. To poniekąd przyjemność mieć ją obok siebie. Teraz, kiedy dorosła i dojrzała.
To jedno stwierdzenie powiedziało starszym czarodziejom więcej o uczuciach Severusa niż mógłby to sobie wyobrazić. Albus zdecydował się przemówić mu do rozsądku, zanim Severus straci najlepszą rzecz jaka mogła mu się przytrafić. Rozpaczliwie chciał, aby ten zgorzkniały człowiek był wreszcie szczęśliwy. I nie miał wątpliwości, że Hermiona i ich dziecko to coś, czego Snape potrzebował.
- Severusie, chcę ci dać, bez wątpienia, bardzo niepożądaną radę. Jeśli masz to, co chcesz tam gdzie chcesz, to powinieneś zrobić wszystko, co twojej mocy, aby ten stan utrzymać. – dyrektor upił mały łyk, zanim przeszedł do sedna – Nawet, jeśli to oznacza towarzystwo Weasleyów przez parę godzin. – oczy Albusa zamigotały przekornie. Wiedział, że mistrz eliksirów nienawidzi tłumu.
Severus zastanowił się nad słowami starszego czarodzieja. Ona naprawdę jest wszystkim, czego chcę i czymś więcej niż mógłbym sobie wyobrazić. Przez te kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. A w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej. Już wiemy, że zależy nam na sobie. Być może powinienem zacząć zalecać się do Hermiony i zobaczyć jak to wyjdzie. Po tym wszystkim, co już sobie powiedzieliśmy i zrobiliśmy zaproszenie na kolację byłoby całkiem na miejscu. W rzeczywistości nie mam nic do stracenia.
- Mogę was przeprosić? Jest miejsce, w które muszę się udać.
- Z pewnością, mój chłopcze. Oczywiście. - oboje wydawali się bardzo zadowoleni. Wyglądało na to, że Severus wziął sobie tę radę do serca.
***
Hermiona przybyła do Nory z ciężkim sercem. Chciała zobaczyć przyjaciół, ale nie znosiła myśli, że zostawiła Severusa. Teraz, kiedy wreszcie przyznał, że zależy mu na niej, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Pragnęła udowodnić temu upartemu czarodziejowi, że mogą być rodziną. Zraniła ją jego stanowcza odmowa; nawet przez chwilę się nie zawahał. No cóż, będę się cieszyć z pobytu w Norze i przestanę o tym myśleć!
Zanim zdążyła wyjść z kominka, Molly złapała ją za rękę i wciągnęła do pokoju – Hermiona, wejdź! Tak się cieszę, ze jesteś!
Energicznie otrzepywała dziewczynę z sadzy i resztek popiołu. Hermiona uśmiechnęła się na to matkowanie. Tak czy inaczej uważała Weasleyów za przybraną rodzinę. Ron odebrał od niej prezenty. Chociaż zmniejszyła ich rozmiary nadal było tego sporo.
- Miona, dlaczego nie przesłałaś ich magią? Byłoby łatwiej. – potrząsnął głową.
- Ponieważ, Ronaldzie – westchnęła, żałując, że jednak tego nie zrobiła – Chciałam być przy tym jak je otwieracie.
Kiedy wszyscy otworzyli już swoje prezenty, Hermiona usiadła obok Tonks. Tęskniła za Ginny, ale przyjaciółka odbywała właśnie swój miesiąc miodowy. – Cześć Tonks, wesołych świąt.
- Hej, Hermiona. Wzajemnie! Wymieniłaś już prezenty ze Snapem?
Hermionę ukuło w piersi – Tak, podarował mi kociaka kuguchara, bardzo podobnego do Krzywołapa.
Tonks wyglądała na zaskoczoną – Świetny prezent i przemyślany. Nie przypuszczałam, że stać go na to. A co ty mu dałaś?
- Zrobiłam na drutach dziecięcy kocyk. Użyłam jego dziecięcego koca. Sprawiał wrażenie, że mu się podoba.
Malinowo włosa czarownica zauważyła przygnębienie na twarzy przyjaciółki i zdecydowała się zmienić temat. Wiedziała, że śmiech łagodzi ból – Wiesz, że Harry’emu tak spodobał się prezent od cioci Narcyzy, że wyrobił mi kartę stałego klienta w Coco de Mer? Kiedy powiedziałam mu, że ta koszulka nie pochodzi z tego sklepu, odparł, że wszystko jedno. Powiedział, iż to jedyny mu znany sklep z bielizną, ponieważ ciotka Petunia dostawała z niego katalog. Wujek Vernon podbierał je żonie, kiedy myślał, że nikt nie widzi.
Hermiona roześmiała się i zerknęła na przyjaciela, który po raz kolejny usiłował pobić Rona w szachach. Czasem nawet mu się to udawało. Rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej, że po raz pierwszy od lat ta rodzina jest w komplecie. Za wyjątkiem Ginny i Draco. Nie wiszą nad nimi żadne groźby ze strony Czarnego Pana czy śmierciożerców. Zjawił się nawet Percy z żoną.
Dopiero po godzinie Molly oznajmiła, że obiad jest gotowy. Wszyscy ruszyli, by przejść do jadalni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Artur poszedł otworzyć, ku zaskoczeniu wszystkich w progu stał Severus Snape trzymając w ręku butelkę Chardonnay.
- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na obiad – powiedział i wręczył wino Arturowi.
- Severus – przywitał go rudowłosy czarodziej – Wejdź, jesteś w samą porę.
Snape rozejrzał się po ludziach i zobaczył promienny uśmiech Hermiony. Najwyraźniej przyjście tutaj to była właściwa decyzja. Podszedł do dziewczyny, uśmiechnął się nieznacznie i zaoferował ramię, aby odprowadzić ją do stołu. Z galanterią odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł obok i obrzucił gapiącą się na niego młodzież, morderczym spojrzeniem.
- Siadać, wszyscy – nakazała Molly. Była bardziej niż zaskoczona, kiedy Severus Snape dołączył do jej rodzinnego obiadu, ale i bardzo zadowolona. Między nimi musi coś być, pomyślała, widząc jak prowadzą cichą rozmowę.
- Dziękuję, że przyszedłeś, Severusie. – podziękowała nieśmiało Hermiona – Muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.
Severus uśmiechnął się szczerze – chyba po raz pierwszy – i odpowiedział – Zdecydowałem, że wolę spędzić ten dzień z tobą, zamiast siedzieć samemu i czytać książkę. – rozkoszował się lekkim rumieńcem, który po jego słowach pojawił się na jej twarzy.
Rozmowy przy stole toczyły się na błahe tematy i raczej w żartobliwy sposób. Severus zdumiony przyłapał się na tym, że się dobrze bawi. Włączył się nawet w rozmowę Weasleya i Pottera dotyczącą Quidditcha. Oboje chłopcy byli zaskoczeni, że ich były Mistrz Eliksirów ma tak rozległą wiedzę na temat tego sportu.
- Nie wiem, dlaczego jesteście tak zdziwieni; przecież wiecie, że sędziowałem jeden z waszych meczy. A kiedy byłem w szkole to nawet grałem.
Teraz sobie przypomnieli; oraz to, że nigdy nie opuścił ani jednego meczu. Zarówno Ron i Harry myśleli, że to dlatego, iż jest jednym z opiekunów domów. Na myśl im nie przyszło, że mógł po prostu lubić Quidditcha. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło ich to.
Kiedy Severus zauważył ziewającą Hermionę, stwierdził, że najwyższy czas wracać do Hogwartu. Pożegnali się z Weasleyami i weszli do kominka. Ledwie zdążyli wejść do salonu jak Hermiona zauważyła przystrojone drzewko. Westchnęła z zachwytu.
- Severus! Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję! Jest piękne. Teraz naprawdę czuję, że jest gwiazdka. – twarz dziewczyny promieniała szczęściem.
- Twoja radość jest najważniejsza, Hermiono. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tej choinki. Żałuję, ze nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeżeli chcesz możemy je zostawić do nowego roku - podobała mu się myśl, że to z jego powodu rozjaśniła się jej twarz.
- Chciałabym bardzo – odpowiedziała. Zerknęła na zegar i doznała lekkiego szoku; było już wpół do siódmej. Nigdy wcześniej nie zostawała w Norze tak długo. Spojrzała na Severusa, ale jego twarz nie wyrażała innych uczuć poza spokojem.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.
Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu – Naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem zaskoczony faktem, iż tak dobrze się bawiłem i ledwie mogę uwierzyć, że trochę się zasiedziałem. Musisz być wyczerpana.
- Tak, jestem raczej zmęczona. Myślę, że wezmę teraz kąpiel, a potem może dokończymy otwieranie naszych prezentów?
- Z przyjemnością.
Całkowicie zapomniał o innych prezentach leżących pod drzewkiem. Obrócił się, aby spojrzeć na kociaka kuguchara, który ocierał się o jego nogę i mruczał z zadowoleniem. Jego naelektryzowane futro trzeszczało. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na widok groźnego spojrzenia Severusa.
- Chodź tu, Snarky. Chodź ze mną – schyliła się po kociaka.
- Snarky? Co, na rany Slytherina, znaczy Snarky?
Dziewczyna zachichotała – On ma tak na imię. Jako, że to prezent od ciebie chciałam go nazwać tak, aby mi o tobie przypominał. A ty, no cóż, jesteś zawsze sarkastyczny i zgryźliwy, więc to imię jak najbardziej pasuje.
- Rozumiem. Jak sądzę jest to najgrzeczniejszy sposób powiedzenia mi tego – rzucił jej uśmieszek.
Hermiona tylko się uśmiechnęła i ruszyła do łazienki. Przechodząc przez sypialnię położyła Snarky’ego na łóżku i wyjęła swoją nową jedwabną koszulkę nocną. Poważnie się zastanawiała czy nie założyć prezentu od Narcyzy, ale przy otwieraniu prezentów chciała mieć na sobie piżamę Severusa. Po kąpieli, gdy ubrała zieloną koszulkę stwierdziła, że już niedługo nie będzie mogła jej nosić. Zaczynała opinać się na brzuchu. Jeszcze chyba tylko tydzień, albo dwa.
Skończyła toaletę i wyszła z sypialni, aby dołączyć do Severusa. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy dostrzegła jak opina ją góra od piżamy. – Wyrastasz z ubrań, że ośmielę się zauważyć.
- Tak – westchnęła- Boję się tego, jest bardzo wygodna. – I to twoja góra od piżamy.
Severus wręczył jej pudełko. – Zaczniemy? Mam jeszcze jedną rzecz dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Zachwycona otworzyła prezent. W środku była ciążowa koszula nocna z tego samego materiału i kolorze, co piżama, którą miała na sobie. Przemknęło jej przez myśl, czy przypadkiem nie znudziło go, że co noc nosi tę samą koszulkę. Odepchnęła tę myśl – Severus! Jest piękna. Dziękuję, dziękuję bardzo. – szybko podniosła kolejną paczkę i wyciągnęła w jego stronę.
Snape wyglądał na ogłuszonego, kiedy wyjął prezent. Było to bardzo rzadkie wydanie książki z eliksirami „ Sekretna Księga Albertusa Magnusa” z 1925 r. Szukał tego od miesięcy. – Gdzie to znalazłaś? Skąd wiedziałaś, że zależy mi na tej księdze?
Teraz Hermiona rzuciła mu uśmieszek – Pamiętasz ten dzień, kiedy pozwoliłeś mi skorzystać z twojego gabinetu? – kiwnął głową – Zauważyłam napisany na kawałku pergaminu tytuł i poprosiłam Lucjusza, aby mi pomógł. Znalazł to gdzieś w Niemczech.
- Dziękuję, Hermiono. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – nachylił się w jej stronę i pocałował. W zamiarze miał to być delikatny pocałunek, ale z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Kiedy się rozdzielili, aby złapać oddech, Severus potarł kciukiem jej policzek i cmoknął w koniuszek nosa.
Czując potrzebę odzyskania dystansu, odezwał się. - Jeszcze raz dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu, by to znaleźć. Widać, że oba twoje prezenty były przemyślane, zawsze będą je cenił.
- Proszę bardzo – uśmiechnęła się delikatnie – Proszę, to chyba jest od Lucjusza i Narcyzy.
Hermionie lekko kręciło się w głowie po tym pocałunku. Szczęśliwa, że sprawy idą w dobrym kierunku rozsiadła się wygodnie, ciekawa, co Malfoyowie przysłali przyjacielowi. To tylko kwestia czasu, Severusie Snape. Będziesz mój!
Był to pięćdziesięcioletnie wino, ulubiona marka Severusa. Notatka dołączona do prezentu głosiła: na okazję przybycia twego spadkobiercy.
Otworzyli wszystkie pozostałe paczki. Jeden, z którego była najbardziej zadowolona okazał się być podróżą do raju dla kobiet w ciąży. Weekendową wizytę w uzdrowisku dla ciężarnych sprezentowali jej Ginny i Draco. Westchnęła z zadowoleniem i rozejrzała się po pokoju. To były jej pierwsze święta bez rodziców, w które czuła się szczęśliwa.
***
Następnego dnia po śniadaniu, do Severusa przybyła sowa z listem. Hermiona zauważyła, że to ptak Malfoyów – Wszystko w porządku? Coś nie tak z Ginny i Draco?
- Nie, Lucjusz zaprasza mnie na drinka, kiedy ty będziesz piła herbatę z Narcyzą. Jeśli nie masz nic przeciwko to będę ci towarzyszył w drodze do Malfoy Manor. Potem, jeśli będziesz chciała, możemy pójść na wczesną kolację. – najlepszy czas, aby zacząć się zalecać.
- Tak, z przyjemnością – kolejna randka? Z największą przyjemnością, naprawdę.
Hermiona spędziła resztę przedpołudnia na pisaniu podziękowań za prezenty i na zabawie z kociakiem. Severus natomiast usiadł przed kominkiem i zatopił się księdze, którą dostał od Hermiony. Popołudniu zebrali się i wyruszyli do Malfoyów. Kiedy byli na miejscu, skrzat domowy zaprosił dziewczynę do salony, a Snape’a do gabinetu.
- Hermiona, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz – skomplementowała ją Narcyza, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję pani Malfoy. Pani zawsze wygląda pięknie. Musze przyznać, że byłam zaskoczona tym zaproszeniem, niemniej pochlebiło mi.
- Nazywasz już Lucjusza po imieniu, więc proszę mów mi Narcyza. Siadaj proszę – zaprosiła dziewczynę. Zadzwoniła po herbatę i ponownie zwróciła się do dziewczyny. – Muszę przyznać, że miałam konkretny powód, aby zaprosić cię na herbatę. Lucjusz i ja uwielbiamy Severusa. Chcemy, aby był szczęśliwy, zasługuje na to. Oboje sądzimy, że możesz się do tego przyczynić, ale są rzeczy, których powinnaś się o nim dowiedzieć.
Hermiona była zaskoczona. Ja? Narcyza Malfoy uważa, że mogę sprawić by Severus był szczęśliwy? Jestem zdziwiona, że tak o mnie myśli.
- Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że ja jestem w stanie go uszczęśliwić? – zaczęła ostrożnie. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, jeśli to nie było konieczne. Nadal istniał ten przeklęty kontrakt. Chociaż, dogadywali się z Severusem coraz lepiej.
Narcyza uśmiechnęła się – Mam oczy, wiesz? I jestem kobietą. Dostrzegam różne rzeczy. Wiem, że Severus coś do ciebie czuje, zresztą z wzajemnością. Co do zasięgu tych uczuć to czas pokaże, jestem tego pewna.
Przerwała na chwilę, kiedy skrzaty wniosły tacę z napojami i herbatnikami. Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, herbata miała lekki posmak mięty, ciasteczka odpowiednio przystrojone. Gdy zostały obsłużone, Narcyza kontynuowała.
- Severus jest bardzo skomplikowanym i skrytym człowiekiem, Hermiono. Zawsze był taki. Poznałam go, kiedy miałam piętnaście lat, a on jedenaście. Miał bardzo trudne dzieciństwo, a pierwsze lata w Hogwarcie również nie były łatwe. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo te historie powinien sam opowiedzieć. Powiem tylko, że on i Lucjusz wydawali się bratnimi duszami ze względu na podobną sytuację rodzinną. – cień smutku przemknął przez twarz blondynki na te wspomnienie.
- Myślę, że to właśnie, dlatego Lucjusz, który, jak każdy siódmoroczny, nie zauważał pierwszorocznych, wziął go pod swoje skrzydła. Ja dla nich nie istniałam do mojego piątego roku. Właśnie wtedy, dzięki mojej rodzinie, zauważył mnie Lucjusz, a Severus zwrócił uwagę na Lucindę, kiedy oboje byli na szóstym roku.
Dziewczyna wyraźnie się skuliła na dźwięk imienia tej wstrętnej wiedźmy. Pamiętała swoje spotkanie z nią podczas wesela Ginny. Narcyza mówiła dalej.
- Kiedy zaczęłam się umawiać z Lucjuszem, a później Severus z Lucindą wszystko wydawała się doskonałe. Sprawy powoli posuwały się do przodu. Do czasu, kiedy Voldemort zaczął zbierać zwolenników. Jego ideały wydawały się takie bliskie nam wszystkim. Lucinda i ja zachęciłyśmy naszych mężczyzn, aby do niego dołączyli.
- Aby uwolnić świat od czarodziei mugolskiego pochodzenia i tych półkrwi? – spytała Hermiona napiętym głosem. – Aby utrzymać czystość krwi? – wiedziała, że w jej głosie brzmi rozgoryczenie, ale prawda zawsze jest gorzka. Przez cały czas spotykała się z takimi uprzedzeniami i między innymi przez to straciła rodziców.
Narcyza westchnęła – Hermiona jest coś, co musisz zrozumieć. Czystokrwiści od narodzin uczą swoje dzieci, że są lepsi. Można powiedzieć, że rodzimy się z tym przekonaniem. Nie znamy innego rozumowania. Więc kiedy ten człowiek zaczął głosić swoje ideały byliśmy bardziej niż szczęśliwi i zrzeszyliśmy się wokół niego. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to za potwór i do czego jest zdolny.
Dziewczyna spojrzała na nią znad swojej filiżanki – Nadal wierzysz w te rzeczy, Narcyzo? Widzisz mnie jako szlamę? Jako kogoś gorszego?
Pani Malfoy uśmiechnęła się ciepło, aby uspokoić Hermionę – Nie. I zanim spytasz, Lucjusz także nie. No dobrze, Lucjusz uważa się za lepszego od każdego, nie tylko od czarodziei mugolskiego pochodzenia – te słowa sprawiły, że Hermiona zachichotała i zgodnie z życzeniem Narcyzy, nastrój się rozluźnił. – Severus już też nie wierzy w te sprawy. Przecież wybrał ciebie, abyś urodziła jego spadkobiercę. – Hermiona skinęła głową zastanawiając się nad słowami Narcyzy.
- Kiedy Czarny Pan po raz pierwszy został pokonany, odetchnęliśmy. Zyskaliśmy trochę swobody. Draco był dzieckiem, a Severus zaręczony z Lucindą. Znowu wszystko było w porządku. Wtedy, któregoś dnia Severus niezapowiedziany odwiedził Lucindę i zastał ją w … kompromitującej sytuacji. Zerwał zaręczyny i nigdy więcej na nią nie spojrzał. Z tych powodów; trudne dzieciństwo, służalczość Czarnemu Panu i na koniec te doświadczenie z Lucindą; jest mu bardzo trudno komuś zaufać. Umawiał się z kilkoma czarownicami, ale żadnej nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Nigdy nie widziałam, aby patrzył na kogoś, wliczając Lucindę, w sposób, w jaki patrzy na ciebie.
Hermiona była zaskoczona słowami Narcyzy, sama miała problemy z rozszyfrowaniem Severusa i tego, co mówił i myślał – Myślisz, że mam u niego szansę? Przyznał się, że zależy mu na mnie, ale czy naprawdę mógłby mnie pokochać?
- Jeśli masz dość cierpliwości i zrozumienia oraz jesteś skłonna by utrzymać pewien dystans, to jestem tego pewna. Proszę nie zrań go. Łatwo mogłabyś to zrobić, bo jak mówisz już przyznał, że mu zależy. Potrzebuje kogoś, kogo mógłby kochać i kto należałby do niego. Jestem pewna, że on chce, abyś to ty była tą osobą.
Ostatnie stwierdzenie blondynki dodało Hermionie otuchy. Wiedziała, że Severus nie rozmawiał na ten temat z Narcyzą, ale jeśli ktokolwiek go dobrze znał to właśnie ona i Lucjusz. – Nigdy bym go nie zraniła. Kocham go i w odpowiednim czasie powiem mu to – przyznała się.
Narcyza odstawiła filiżankę i uśmiechnęła się do dziewczyny – Dobrze, a teraz powiedz mi, o co poszło między tobą a Lucindą w łazience po ceremonii.
Hermiona była zaskoczona i nie wiedziała jak dużo może powiedzieć. Nie była świadoma faktu, iż Narcyza była wtedy świadkiem ich rozmowy. Nie wiedziała też jak blisko była związana ze szwagierką. – No cóż, dowiedziała się, że jestem w ciąży. Zdenerwowała się.
Matka Dracona uśmiechnęła się. – To oczywiste. Byłam w ostatniej kabinie, kiedy rozmawiałyście. Groziła ci, prawda?
- W zawoalowany sposób, tak. Myślę, że była tylko zdenerwowana. Nie zna towarzyszących tej ciąży okoliczności, a ja nie miałam zamiaru jej o tym informować.
- Nie lekceważ jej, Hermiono. Lucinda jest bardzo mściwa i nie zawaha się spełnić gróźb. Uprzedzam cię, że nie będzie siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem. Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewna, że nic mi nie grozi. Rzadko jestem sama.
- Jak by nie było, bądź ostrożna – Narcyza zdecydowała się zmienić temat – Urządzam małe sylwestrowe przyjęcie i chciałam osobiście zaprosić ciebie i Severusa. Zwykle jest to ogromny bal, ale tym razem chcę mieć tylko najbliższe grono rodziny i przyjaciół, bo Ginny i Draco wracają z miesiąca miodowego. Przyjdziecie?
- Och, tak! Oczywiście będę musiała zapytać Severusa, ale jestem pewna, że się zjawimy. Dlaczego Draco i Ginny wracają tak szybko?
- Draco chce wziąć więcej wolnego latem, a teraz w biurze jest sporo pracy.
- To ma sens. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Ginny.
***
- Severus, stary przyjacielu, co u ciebie?
- W porządku, dzięki. Ty wyglądasz świetnie.
- Siadaj. Jest coś, co jak uważam powinieneś wiedzieć.
Severus uniósł brew na tą nietypową dla Lucjusza gwałtowność – Tak? Cóż to może być?
Malfoy długo przyglądał się przyjacielowi i ojcu chrzestnemu jego syna. Wiedział, że Severus się wścieknie, kiedy powie mu o groźbie Lucindy, skierowanej przeciw jego spadkobiercy i Gryfonce. – Pozwól, że naleję ci brandy – podał przyjacielowi drinka i nalał dla siebie. – Myślę, że dobrze zrobisz, jeżeli zaczniesz bardziej dbać o bezpieczeństwo swojej Gryfonki dopóki dziecko się nie urodzi, a nawet po porodzie.
Snape obrzucił przyjaciela spojrzeniem, pod którym większość ludzi kuliła się ze strachu – Co chciałeś przez to powiedzieć, stary przyjacielu? – jego głos obiecywał śmierć w męczarniach. Chyba Lucjusz nie grozi, Hermionie?
Lucjusz westchnął – Lucinda dowiedziała się, że Hermiona jest w ciąży. Jean –Paul odkrył to, kiedy z nią tańczył i powiedział matce. Spotkały się w łazience po ceremonii i Lucinda groziła Hermionie.
- Na jaja Merlina, człowieku! Jak to odkrył? Co dokładnie powiedziała? Wiedziałem, że podczas tańca ten przeklęty gówniarz przyciskał ją do siebie zbyt mocno!
- Narcyza twierdzi, że Lucinda kazała Hermionie uważać, aby nie przydarzył się jej jakiś wypadek. Była w kabinie obok i podsłuchała rozmowę. Chciałem, abyś był tego świadomy, ponieważ oboje wiemy, jaka jest Lucinda.
- Dziękuję Lucjuszu. Teraz ty powinieneś się o czymś dowiedzieć. Jeżeli stanie się coś Hermionie, albo mojemu dziecku to ją zabiję. Nie miej co do tego wątpliwości.
Lucjusz tylko uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że Severus tak zareaguje. Zamierzał porozmawiać na ten temat z Lucindą jak jutro wróci z Francji. Odwoziła syna oraz zamierzała spotkać się z rodzicami Vivienne w celu przedyskutowania ślubu.
- Powiedz mi, Severusie, jakie masz plany w stosunku do swojej Gryfonki?
Snape zawahał się na sekundę. Potrzebował z kimś porozmawiać na ten temat i wiedział, że Lucjusz jest jedną z odpowiednich osób. Jeśli nie najlepszą – Zamierzam zalecać się do niej przez te kilka miesięcy i zobaczę, co się wydarzy. Dziś zabieram ją na wczesną kolację do Kryształowej Kuli, tej nowej restauracji na Pokątnej.
- Doskonale! Razem z Narcyzą zabraliśmy tam Dracona i Ginny, kiedy powiedzieli nam o zaręczynach. Oczywiście jak już otrząsnęliśmy się z szoku. Świetnie. Ośmielam się stwierdzić, że będzie jej się tam podobało.
Severus rzucił przyjacielowi uśmieszek w odpowiedzi na tę jawną aprobatę.
***
Severus i Hermiona byli pod wrażeniem, kiedy weszli do restauracji. Jedzenie było doskonałe. Snape, zamówił Jagnie pieczone w sosie curacao, a Hermiona delikatną cielęcinę zapiekaną w szpinaku i pecorino.
Rozmawiali bardzo swobodnie. Severus opowiadał o swoim dzieciństwie i ojcu, ale bez wchodzenia w szczegóły. Mówił też o latach spędzonych w Hogwarcie jako uczeń. Mimochodem napomknął o przynależności do śmierciożerców i przeskoczył do czasów, kiedy działał jako szpieg. Można powiedzieć, że prześlizgiwał się płytko po każdym temacie. To wystarczyło, by Hermiona doceniła jego wysiłek otworzenia się przed nią. Wiedziała ile kosztowało go wyjawienie osobistych szczegółów życia.
Sama również opowiadała o swoim dzieciństwie oraz hogwardzkich psotach. W żartach zwróciła mu uwagę na jego zachowanie, kiedy na czwartym roku Draco potraktował ją klątwa, po której urosły jej zęby. W zamian zbeształ ją za kradzież jego zapasów składników do eliksirów.
Oboje byli zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że od czasu skończenia przez nich deseru minęło już parę godzin. Zdecydowali, że najwyższy czas wracać do zamku. Hermiona była bardzo zmęczona i po krótkim masażu usnęła. Snape uświadomił sobie, że odkąd śpią razem nie miała ani jednego koszmaru z wyjątkiem tego pierwszego. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.
***
Kiedy przybyli do Malfoyów, przyjęcie sylwestrowe trwało na całego. Skonsternowana Hermiona uświadomiła sobie, że nie miała żadnej pasującej na nią wieczorowej sukienki. Przed przyjęciem zrobili awaryjny postój u Madame Malkin. Wybrała prostą czarną sukienkę, miała mało czasu, aby wybrać coś bardziej sylwestrowego. Właśnie zamykano sklep i Severus zapłacił dodatkowo, aby był otwarty jeszcze pół godziny.
Weszli do salonu, Hermiona omiotła spojrzeniem pokój w celu odnalezienia Ginny. Stała otoczona przez przyjaciół. Podeszła do nich, a Severus dołączył do Lucjusza i Goyle’a seniora. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Lucindy i odprężył lekko, kiedy zorientował się, iż panna Malfoy nie zaszczyciła przyjęcia swoją obecnością. Jednak wolał nie spuszczać Hermiony oka.
Gdy tylko dziewczyna dotarła do Ginny mocno ją objęła – Witaj w domu. Jak podróż?
- Super – wtrącił się Draco – W ogóle nie wychodziliśmy z pokoju!
- E, Draco! Mówisz o mojej siostrze – ryknął Ron, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Zbliżała się dwunasta i Hermiona zauważyła, że każdy szuka swojej pary. Automatycznie ruszyła w stronę Severusa. Stwierdziła, że idzie w jej kierunku i uśmiechnęła się promiennie. Gdy do niej dotarł, ludzie już odliczali ostatnie sekundy. Kiedy wybiła dwunasta, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował – Szczęśliwego Nowego Roku, moja mała lwico.
- Szczęśliwego Nowego Roku – odpowiedziała. Była zaskoczona. Myślała, że jest typem nielubiącym publicznych manifestacji uczuć. Serce Hermiony radośnie zatrzepotało, że tak chętnie pocałował ją na oczach wszystkich, nie żeby ktoś patrzył. Wszyscy się całowali.
Później Severus poszedł z Lucjuszem i innymi mężczyznami do gabinetu na tradycyjne cygaro, a Hermiona dołączyła do przyjaciół. Zaczynał być zmęczona, ale nie powiedziała tego Severusowi. Nie chciała jeszcze wychodzić.
Zauważyli, że dziewczyna zaczyna się meczy i rozsiedli się przy kominku. Draco zadzwonił po skrzaty, aby przyniosły gorącą czekoladę. Dobrze się bawili, śmiali i żartowali na temat miodowego miesiąca i prezentów gwiazdkowych, kiedy nagle Susan Bones zaczęła się źle czuć.
- Neville, myślę, ze musimy iść do domu. Źle się czuję. – Susan prawie jęknęła. Było oczywiste, że coś jej dolega, była cała spocona.
- Rany, Susan – wymknęło się Tonks – Naprawdę źle wyglądasz. Może powinnaś iść do Mungo!
- Nie, myślę, że to grypa, albo coś takiego. Do rana mi przejdzie, jestem pewna.
***
Aportowali się do mieszkania Neville’a. Jeszcze nie mieszkali razem, ale Susan miała u niego parę osobistych rzeczy i szat. Oboje wiedzieli, że to tylko kwestia czasu zanim zamieszkają razem. Chłopak chciał się oświadczyć w Walentynki.
Dziewczyna czuła się tak źle, że tylko zrzuciła ubranie i wpełzła do łóżka w samych majtkach. Strasznie się pociła i było jej zbyt gorąco, żeby jeszcze ubierać koszulę nocną.
Po dwóch godzinach obudziły ją straszne skurcze, stwierdziła, że prześcieradło jest całe we krwi. Złapały ją okropne mdłości, ledwo zdążyła do łazienki. Neville’a obudziły dzięki wymiotowania. Kiedy wstał zobaczył krew – Susan? Wszystko w porządku?
- Nie, jest strasznie. Chyba jednak będziemy musieli iść do Mungo! Czy mógłbyś podać mi mój szlafrok i pantofle?
- Już, kochanie! Nie podoba mi się ta krew na łóżku. To chyba nie czas na twoją comiesięczną przypadłość? – potrząsnęła głową w odpowiedzi.
Do czasu, kiedy fiukneli do Mungo, Susan czuła się już całkiem źle. Nie była w stanie ustać na nogach. Kiedy tylko pielęgniarka dyżurna spojrzała na dziewczynę momentalnie wskazała jej pokój i pobiegła po uzdrowiciela.
Gdy nadszedł uzdrowiciel wraz ze stażystą, Neville powiedział mu, jakie symptomy miała Susan. Wyszedł, kiedy uzdrowiciele wzięli się za badanie. Po paru chwilach poproszono go z powrotem. Chcieli rozmawiać z obojgiem
- Panno Bones – zaczął starszy czarodziej – Nie mam pojęcia, jakiego typu eliksir dał pani pseudo uzdrowiciel, ale powinna pani pozostać w szpitalu na obserwacji. Nie nadzorowane dawkowanie takiego eliksiru może mieć przykre i trwałe skutki uboczne.
Susan była zdezorientowana – Przepraszam, ale nie rozumiem, o czym pan mówi, nie piłam dziś żadnego eliksiru. Skąd ten pomysł?
Uzdrowiciel popatrzył na nią z niedowierzaniem – Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Pani ciało zareagowało na eliksir aborcyjny, wzięty jakieś parę godzin temu.
Neville był zszokowany, – Dlaczego, do cholery, Susan miałaby brać taki eliksir? Nawet nie była w ciąży!
- Teraz już z pewnością nie. Jest test, który może stwierdzić czy naprawdę była w ciąży zanim wypiła ten specyfik i jest bardzo efektywny.
Dziewczynę zaczęła ogarniać mała panika i zdenerwowanie – Oczywiście, proszę przeprowadzić ten przeklęty test. Nigdy nie byłam w ciąży i nie wzięłam żadnego przeklętego aborcyjnego eliksiru!
Uzdrowiciel wyszedł na chwilę, aby przeprowadzić test, kiedy wrócił na jego twarzy widać było zmieszanie – Przepraszam, panno Bones, panie Longbottom. Faktycznie nie była pani w ciąży, jednak w pani ciele są ślady tego napoju. Jeżeli nie wypiła pani tego świadomie to sugeruję dowiedzieć się, co się stało. Będzie musiała pani tutaj zostać, dopóki nie zdecyduję, że nic pani nie grozi. Pani reakcja była gorsza, ponieważ nie była pani w ciąży.
- Dlaczego do cholery ktoś dał mi ten eliksir? – spytała. Nagle otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Neville’a przerażonym wzrokiem. – Hermiona – wykrzyknęli równocześnie.
- Neville, musisz pójść do Hogwartu i powiedzieć Hermionie oraz profesorowi Snape co się wydarzyło.
- To będzie pierwsza rzecz, jaką zrobię z samego rana, kochanie. O tej porze są już w łóżku – pochylił się i pocałował Susan w policzek – Odpoczywaj. Zostanę z tobą do rana, a potem pójdę do Hogwartu, obiecuję.
***
Severus otworzył jedno oko na dźwięk walenia do drzwi. Spojrzał na zegar; siódma rano. Do diabła! Kto dobija się o tak wczesnej porze w Nowy Rok? Sprawdził czy te odgłosy nie obudziły Hermiony, wyszedł z łóżka i sięgnął po szlafrok.
Kiedy otworzył drzwi zobaczył bardzo zaniepokojonego Neville’a – Longbottom, co u licha sprowadza cię pod moje drzwi o tak bezbożnej godzinie?
- Profesorze Snape, naprawdę musze z panem porozmawiać. To bardzo ważne, sir!
Severus westchnął. – Wejdź i streszczaj się, chcę iść dalej spać. Tylko nie podnoś głosu, chłopcze, Hermiona nadal śpi.
Neville wszedł i wyrzucił z siebie – Ktoś podał Susan eliksir aborcyjny!
Snape uniósł brew – No cóż twoja babcia będzie zawiedziona. Jednak nie widzę związku ze mną. Nie mam żadnego eliksiru, który mógłby odwrócić skutki. Nie jestem cudotwórcą.
Longbottom zaczął szarpać się za włosy i nerwowo chodzić po pokoju – Nie, sir, nie rozumie pan. Susan nie była w ciąży. Ktoś podał jej ten napój bez jej wiedzy. To musiało się stać na przyjęciu u Malfoyów. Byliśmy tam, kiedy zaczęła chorować – Severus patrzył na niego wzrokiem bez wyrazu – Nie rozumie pan? Myślimy, że to było przeznaczone dla Hermiony!
To zwróciło jego uwagę. Miał właśnie coś powiedzieć, kiedy poczuł na plecach dłonie, za nim stała Hermiona – Neville to straszne! Z Susan wszystko w porządku? Gdzie jest teraz? – dziewczyna wychodziła z siebie, nieświadomie, obronnym gestem, położyła rękę na brzuchu. – Chcę się z nią zobaczyć!
- Spokojnie, Hermiono – odezwał się Severus – Jest za wcześnie. Wróć do łóżka i prześpij się jeszcze kilka godzin.
- Jak możesz tak mówić. Łóżko? Po usłyszeniu czegoś takiego? – spytała z niedowierzaniem. Spojrzała na zakłopotanego przyjaciela – Ja ona się czuje, Neville? – już prawie płakała. Snape objął ją ramieniem i lekko uścisnął na pocieszenie.
- W nocy była bardzo chora, wymiotowała i krwawiła, więc wziąłem ją do Mungo. Uzdrowiciel powiedział, że wszystko będzie w porządku, ale woleli ją zatrzymać dopóki nie będą pewni, iż nie zostaną jakieś skutki uboczne. Prawdopodobnie wypiszą ją za parę dni. Chciałem, żebyś o tym wiedziała, bo jesteśmy pewni, że ten eliksir był przeznaczony dla ciebie, Hermiono. Proszę cię, uważaj na siebie!
- Będę. Bardzo ci dziękuję. Przekaż pozdrowienia Susan i powiedz, że mam nadzieję, iż wkrótce poczuje się lepiej. Wpadnę do niej dzisiaj po południu. Teraz idź odpocząć, wyglądasz na wykończonego.
Pożegnali się i Neville wyszedł. Severus przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała tak bardzo bezbronnie, że zadrżało mu serce. Nadal obejmowała rękami brzuch i wiedział, że odda życie, aby chronić dziecko. Nasze dziecko. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, uznał, że uspokajające przytulenie jest dokładnie tym, czego w tej chwili potrzebowała. Musnął ustami jej skroń i skierował w stronę łóżka. Wszedł do łazienki. Parę minut później wyszedł w pełni ubrany – Zostań w łóżku, powinienem wrócić za godzinę.
- Gdzie idziesz? – spytała wstając z łóżka.
- Do Malfoy Manor, oczywiście.
Hermiona zaczęła chodzić po pokoju – O tej godzinie? Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie? – nie odzywał się tylko wbił w nią intensywne spojrzenie czarnych oczu – Dobrze więc. Idę z tobą!
- Z pewnością nie idziesz ze mną! Pozostaniesz tutaj, gdzie jest bezpiecznie, a ja dowiem się, co do wszystkich diabłów, jest grane! – gdy uniosła wyzywająco podbródek zmienił ton – Proszę Hermiono. Jeżeli na tym przyjęciu rzeczywiście ktoś podał pannie Bones ten eliksir, to jest zbyt niebezpiecznie abyś tam szła. – wiedział, że jego następne słowa rozwiążą ten problem – I niebezpiecznie dla dziecka.
Hermiona westchnęła w poczuciu klęski. Ona może ryzykować, ale nigdy nie zaryzykuje utraty dziecka – Proszę bądź ostrożny i wracaj szybko. Będę się martwić dopóki nie wrócisz.
- Nie martw się o mnie, kochanie. Dam sobie radę z Lucindą Malfoy – pochylił się i delikatnie pocałował. Nie oglądając się, wyszedł. Był w połowie drogi do bram Hogwartu, kiedy uświadomił sobie, że nazwał ją, kochanie. Parsknął. A co to do diabła ma za znaczenie w tym miejscu ich relacji? To oczywiste, że moje uczucia do niej nie są tak dobrze ukryte jak sądziłem.
***
Lucinda nadal spała, kiedy wściekły Snape bezceremonialnie wtargnął do jej sypialni. Zmusił skrzata, aby wskazał mu pokój panny Malfoy. Podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i wyszarpnął z łóżka.
- Co to ma znaczyć, Severusie? Wiesz, że lubię ostre zabawy, ale wolę najpierw o tym wiedzieć. – odezwała się i mrugnęła do niego.
Snape miał ochotę udusić ją tu i teraz – Wiem, że próbowałaś podać Hermionie eliksir aborcyjny, Lucindo. Chcę abyś wiedziała, że cię zabiję nawet, jeśli tylko spojrzysz na nią krzywym wzrokiem.
Kobieta była na tyle bezczelna, że uśmiechnęła się szyderczo – Nie wiem, o czym mówisz, kochany. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę nawet nie byłam obecna na tym przyjęciu sylwestrowym.
Na twarzy Severusa pojawił się złowieszczy uśmiech, kiedy zacisnął ręce na szyi panny Malfoy. Wymruczał morderczym szeptem – Nie powiedziałem ani słowa na temat gdzie i kiedy się to stało, Lucindo – ścisnął mocniej i nieznacznie podniósł ponad ziemią.
- Severus! Wystarczy! – ryknął Lucjusz – Przestań! Co to ma znaczyć?
Snape nieznacznie rozluźnił uścisk, ale nie puścił jej – Ubiegłej nocy twoja droga siostra próbowała podać Hermionie eliksir aborcyjny. Powiedziałem ci, co jej zrobię, jeśli spróbuje skrzywdzić Hermionę, albo dziecko. Na szczęście eliksir przez pomyłkę został dodany do niewłaściwego napoju i Susan Bones spędziła noc w Mungo, chociaż wątpię w to, że panna Bones zgodziłaby się ze mną.
- O czym, do diabła, on mówi, Lucindo? To prawda? Co zrobiłaś? – słowa Severusa rozwścieczyły Lucjusza.
Czarnowłosy czarodziej rozluźnił dłonie na tyle, żeby Lucinda mogła się odezwać. Chociaż i tak miała z tym problemy – Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że wczoraj mnie tu nie było. Spędziłam noc z Bagmanem.
Severus puścił ją, upadła niezgrabnie na podłogę i odkaszlnęła. Gdyby spojrzenie mogły zabijać, Snape byłby już martwy – Nie musiałaś być na miejscu, Lucindo, aby przeprowadzić plan. Skrzat mógł wlać eliksir do napoju. – był tak wściekły, że cały się trząsł – Słuchaj mnie uważnie. To było moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli z głowy Hermiony spadnie, choć jeden włos lub jeżeli stanie się coś mojemu dziecku to cię zabiję. Nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
Kiwnął Lucjuszowi głową na pożegnanie i z zawirowaniem szat ruszył do wyjścia. W głowie miła tylko jedną myśl: Hermiona. Musiał ją zobaczyć tak szybko jak to tylko możliwe.
Około południa sowa Neville’a przyniosła im wiadomość, że Susan nadal nie czuje się najlepiej i na razie nie chce przyjmować gości, więc zdecydowali się odwiedzić ją dopiero jutro. Popołudnie siedzieli pocieszając się nawzajem. Oboje wiedzieli, co by się stało, jeśli to Hermiona piłaby z tej filiżanki, którą dostała Susan.
***
Rano, po niespokojnym śnie, Hermiona pierwsze, co chciała zrobić to wziąć prysznic i udać się do Susan. Severus jednak, ku jej konsternacji, nie był przekonany do tego pomysłu.
- Wybacz, Hermiono, ale nie mogę pozwolić, żebyś opuściła zamek bez eskorty. To zbyt niebezpieczne.
Dziewczyna założyła ręce na piersiach i westchnęła zirytowana – Jestem pewna, że w Mungo nic mi nie grozi, Severusie. Naprawdę uważasz, że może mi się tam coś stać?
- Być może i dopóki jest taka możliwość pozostaniesz tutaj. Mógłbym cię odprowadzić, ale nie mogę dziś opuścić zebrania sztabu, po za tym uważam, że Albus powinien się dowiedzieć co się stało. A teraz zjedz swoje śniadanie.
Po tych słowach dziewczyna zwęziła oczy. Czekała tylko, aż poklepie ją po głowie i powie
„ grzeczna dziewczynka” - A jeśli będę miała inną eskortę? Może Draco i Ginny będą chcieli pójść? Przecież miało to miejsce w Malfoy Manor – wstrzymała oddech czekając na odpowiedź.
- Świetnie, jeśli Draco, nie tylko Ginewra, się zgodzi to nie będą miał obiekcji, ale masz iść tylko, do Mungo i z powrotem. Umówiłem cię na wizytę u Madame Malkin. Musisz mieć nowe szaty. Poinformowałem ją, że chcę abyś miała takie, które automatycznie dopasują się do zmian zachodzących w twoim ciele. Oczekuję, e kupisz siedem kompletów, oczywiście na mój rachunek.
- Dziękuję, Severusie. Będziesz mi towarzyszył?
- Niestety nie. Mam dziś spotkanie z Lucjuszem. Nymphadora zgodziła się cię odprowadzić. Będzie na spotkaniu sztabu razem z Harrym. Wydaje się, że paru niedobitków z pośród śmierciożerców dało o sobie znać w mugolskim Londynie, więc paru członków zakonu będzie dziś w Hogwarcie.
Czy to się nigdy nie skończy? Westchnęła i skinęła głową. Zabrała się za śniadanie, spieszyła się, musiała jeszcze wziąć prysznic. Chciała zaraz wysłać Ginny sowę z pytaniem czy pójdą z nią odwiedzić Susan.
Severus zauważył jej poważną twarz i chciał jakoś poprawić jej humor – Co powiesz na jakąś wczesną kolację na mieście i mugolskie kino? Niedługo wracają uczniowie i nie będziemy mieli tylu okazji do wycieczek.
Rozpromieniła się. Gdyby nie wiedziała lepiej, to pomyślałaby, że to ich trzecia randka. Hmmm, zastanawiam się czy reguła trzeciej randki odnosi się także do nas? – Z przyjemnością. Jest film, który chciałabym zobaczyć. Ma tytuł „ To właśnie miłość”, słyszałam, ze jest świetny.
- Więc postanowione. Nie śpiesz się tak z tym jedzeniem i przygotowaniem do wyjścia. Osobiście wyślę Draconowi sowę. – podniósł się z zamiarem napisania notki do chrześniaka. Pochylił się i musnął wargami usta dziewczyny. Nie zamierzał tego robić. To był odruch.
Oszołomiona tym niespodziewanym pocałunkiem, skończyła jeść i wstała, aby pójść pod prysznic. Po drodze schyliła się po Snarky’iego. Miała go tylko tydzień, a już go ubóstwiała. Idąc do łazienki muskała nosem miękkie futerko kociaka.
Snape przyglądał się jej rozbawiony.
***
Hermiona wróciła z Mungo w lepszym nastroju. Susan czuła się coraz lepiej i uspokoiła ją, że ten wypadek nie będzie miał trwałych skutków ubocznych. Siedzieli u Susan prawie godzinę dopóki nie przyszedł Neville, by zabrać dziewczynę do domu.
Był wyjątkowo piękny dzień jak na styczeń; świeciło słońce, chociaż mimo to było bardzo zimno. Hermiona była zmęczona ciągłym tkwieniem w zamku, więc zdecydowała się na mały spacer do jednej ze szklarni. Zabrała ze sobą książkę, aby odprężyć się przy czytaniu. Miała swoją ulubioną, tam profesor Sprout hodowała najbardziej egzotyczne rośliny. Zawsze zdumiewało ją, co potrafi stworzyć magia, nawet po tylu latach życia jako czarownica. W środku było przyjemnie ciepło. Usiadła na jednaj z ławek i otworzyła książkę o zaklęciach.
Profesor Flitwick powiedział jej, że jak tylko zda wszystkie egzaminy to może zacząć pracę z nim i Terry Bootem. Dodatkowe pięć miesięcy stażu; zgodziła się bardzo chętnie. No i lepiej wypadnie w oczach innych mistrzów Zaklęć.
Nie wiedział jak długo siedziała, kiedy usłyszała dobiegający z góry syczący dźwięk. Powoli odłożyła książkę i uniosła głowę. Wstrzymała oddech, po roślinach ześlizgiwał się duży, brązowy w czarne pasy, wąż. Prosto na nią. Zamarła bez ruchu nie wiedząc, co robić.
Nagle, za plecami usłyszała kolejne wężowe dźwięki. Ku jej ogromnej uldze, kiedy się obróciła zobaczyła Harry’ego i Tonks. Harry powstrzymał węża i teraz z nim rozmawiał. Po chwili pozbył się go za pomocą szybkiego zaklęcia – Vipera Evanesca!
- Psiakrew! – wykrzyknął chłopak. By wyraźnie wstrząśnięty.
- Co powiedział ten wąż, Harry? On tutaj w ogóle robił? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w okolicy! – Tonks zasypała go gradem pytań.
- Dlatego, że ten rodzaj węża występuje tylko we Francji – po tym jak odkrył, że jest wężousty zdążył się wiele o nich nauczyć. Zwrócił się do Hermiony – Dobrze się czujesz? Mam cię zaprowadzić do pani Pomfrey?
- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co ten wąż tutaj robił, Harry? Jak przywędrował z Francji do Hogwartu, na Boga! - ogarniała ją panika.
Chłopak westchnął – Powiedział mi, że nie wie jak się tutaj znalazł. Przybył tutaj w pudle i został wypuszczony w tej szklarni. To wszystko, czego się dowiedziałem zanim odesłałem go z powrotem do Francji. Hermiono bardzo łatwo dowiedzieć się, że to jedno z twoich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Psiakrew każdy to wie! Dlaczego ktoś, wiedząc to wszystko, wpuścił go tutaj?
Przyjaciółka wstała i zaczęła chodzić dokoła szybkim krokiem – Po pierwsze Susan Bones, na przyjęciu u Malfoyów, wypiła aborcyjny eliksir, dzisiaj ten francuski wąż w szklarni. No dobrze, przypuszczam, że wąż to może być zbieg okoliczności, ponieważ nie miał możliwości przewidzieć, że akurat dzisiaj tu przyjdę. Chodzi mi o to, że jest styczeń! Ciężko stwierdzić, że to akurat jej sprawka, po za tym, iż waż pochodził z Francji, gdzie mieszka jej syn i skąd dopiero wróciła.
Tonks męczyło patrzenie na chodzącą przyjaciółkę – Czekaj! O czym i o kim ty mówisz? I o co chodzi z tym eliksirem?
- Severus poinformuje wszystkich o tym, co się stało, na zebraniu. Wy dwoje lepiej już idźcie, jeśli nie chcecie się spóźnić. Tonks nadal jesteśmy umówione na zakupy?
- Jasne! Właśnie, dlatego cię szukaliśmy, chciałam potwierdzić nasze plany. Jak nie znaleźliśmy cię w lochach to pomyśleliśmy, że będziesz tutaj. Pozwól się odprowadzić z powrotem do kwater. Nie powinnaś sama przebywać poza zamkiem. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić pani Pomfrey?
Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową – Nie, czuję się dobrze. Jestem tylko trochę wstrząśnięta i chcę wrócić do domu. – zabrała swoje rzeczy i ruszyła z nimi do zamku. Musiała porozmawiać z profesor Sprout, aby wykluczyć przypadkową możliwość pojawienia się węża w szklarni.
Severusa zaskoczyło pukanie do drzwi. Kogo znowu diabli niosą? – otworzył drzwi i zobaczył Albusa z Minerwą w świątecznych nastrojach.
- Wesołych świąt mój chłopcze! Napijesz się z nami zanim wyjedziemy na święta? – spytał Dumbledore, trzymając w rękach tacę z gorącą czekoladą.
Merlinie, zaavadujcie mnie teraz! – Proszę, wejdźcie – gestem zaprosił ich do środka. Z psotnymi iskierkami w oczach Albus wyminął młodszego czarodzieja i ruszył do salonu. Zaskoczył go widok choinki, ale postanowił tego nie komentować.
Zajęli miejsca wokół kominka i sięgnęli po napoje.
- Jest Hermiona? – Minerwa doskonale wiedziała gdzie jest dziewczyna. Chciała się jednak dowiedzieć, co Severus myśli na temat jej nieobecności.
Czarne oczy błysnęły ze złością - Jest na świątecznym obiedzie w Norze.
- Nie zostałeś zaproszony? – spytał niewinnym tonem Albus i schował usta za filiżanką. Minerwa powiedziała mu o radzie, którą dała Hermionie. I teraz zastanawiał się czy dziewczyna zaprosiła tego nieprzystępnego człowieka.
- Hermiona poprosiła, abym jej towarzyszył. Ale nie mam ochoty być otoczony Weasley’ami właśnie dzisiaj. – rozmyślał nad tym, bo uczciwie rzecz biorąc nienawidził oddalać się od Hermiony nawet na pół dnia.
- A Hermiona? – chciała wiedzieć Minerwa.
- Najwidoczniej chciała zostać otoczona przez Weasleyów.
Czarownica zachichotała – Nie, Severusie, pytam o to czy chciałeś spędzić dzisiejszy dzień z Hermioną, czy może cieszysz się, że masz chwilę dla siebie.
Nie, nie jestem zadowolony! Nie chcę, aby kiedykolwiek mnie zostawiła, nawet na parę godzin! – Jest... cicho, kiedy jej nie ma.
Albus i Minerwa wymienili wszechwiedzące spojrzenia – Przypuszczam, że będziesz szczęśliwy jak urodzi dziecko przestanie zawracać ci głowę. Wiem, jak bardzo działała ci na nerwy będąc uczennicą. Życie z nią to duży ciężar, nie prawdaż?
- Ciężar? – W co tych dwoje tym razem gra? Wścibscy, starzy głupcy! – Nie, to żaden ciężar. To poniekąd przyjemność mieć ją obok siebie. Teraz, kiedy dorosła i dojrzała.
To jedno stwierdzenie powiedziało starszym czarodziejom więcej o uczuciach Severusa niż mógłby to sobie wyobrazić. Albus zdecydował się przemówić mu do rozsądku, zanim Severus straci najlepszą rzecz jaka mogła mu się przytrafić. Rozpaczliwie chciał, aby ten zgorzkniały człowiek był wreszcie szczęśliwy. I nie miał wątpliwości, że Hermiona i ich dziecko to coś, czego Snape potrzebował.
- Severusie, chcę ci dać, bez wątpienia, bardzo niepożądaną radę. Jeśli masz to, co chcesz tam gdzie chcesz, to powinieneś zrobić wszystko, co twojej mocy, aby ten stan utrzymać. – dyrektor upił mały łyk, zanim przeszedł do sedna – Nawet, jeśli to oznacza towarzystwo Weasleyów przez parę godzin. – oczy Albusa zamigotały przekornie. Wiedział, że mistrz eliksirów nienawidzi tłumu.
Severus zastanowił się nad słowami starszego czarodzieja. Ona naprawdę jest wszystkim, czego chcę i czymś więcej niż mógłbym sobie wyobrazić. Przez te kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. A w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej. Już wiemy, że zależy nam na sobie. Być może powinienem zacząć zalecać się do Hermiony i zobaczyć jak to wyjdzie. Po tym wszystkim, co już sobie powiedzieliśmy i zrobiliśmy zaproszenie na kolację byłoby całkiem na miejscu. W rzeczywistości nie mam nic do stracenia.
- Mogę was przeprosić? Jest miejsce, w które muszę się udać.
- Z pewnością, mój chłopcze. Oczywiście. - oboje wydawali się bardzo zadowoleni. Wyglądało na to, że Severus wziął sobie tę radę do serca.
***
Hermiona przybyła do Nory z ciężkim sercem. Chciała zobaczyć przyjaciół, ale nie znosiła myśli, że zostawiła Severusa. Teraz, kiedy wreszcie przyznał, że zależy mu na niej, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Pragnęła udowodnić temu upartemu czarodziejowi, że mogą być rodziną. Zraniła ją jego stanowcza odmowa; nawet przez chwilę się nie zawahał. No cóż, będę się cieszyć z pobytu w Norze i przestanę o tym myśleć!
Zanim zdążyła wyjść z kominka, Molly złapała ją za rękę i wciągnęła do pokoju – Hermiona, wejdź! Tak się cieszę, ze jesteś!
Energicznie otrzepywała dziewczynę z sadzy i resztek popiołu. Hermiona uśmiechnęła się na to matkowanie. Tak czy inaczej uważała Weasleyów za przybraną rodzinę. Ron odebrał od niej prezenty. Chociaż zmniejszyła ich rozmiary nadal było tego sporo.
- Miona, dlaczego nie przesłałaś ich magią? Byłoby łatwiej. – potrząsnął głową.
- Ponieważ, Ronaldzie – westchnęła, żałując, że jednak tego nie zrobiła – Chciałam być przy tym jak je otwieracie.
Kiedy wszyscy otworzyli już swoje prezenty, Hermiona usiadła obok Tonks. Tęskniła za Ginny, ale przyjaciółka odbywała właśnie swój miesiąc miodowy. – Cześć Tonks, wesołych świąt.
- Hej, Hermiona. Wzajemnie! Wymieniłaś już prezenty ze Snapem?
Hermionę ukuło w piersi – Tak, podarował mi kociaka kuguchara, bardzo podobnego do Krzywołapa.
Tonks wyglądała na zaskoczoną – Świetny prezent i przemyślany. Nie przypuszczałam, że stać go na to. A co ty mu dałaś?
- Zrobiłam na drutach dziecięcy kocyk. Użyłam jego dziecięcego koca. Sprawiał wrażenie, że mu się podoba.
Malinowo włosa czarownica zauważyła przygnębienie na twarzy przyjaciółki i zdecydowała się zmienić temat. Wiedziała, że śmiech łagodzi ból – Wiesz, że Harry’emu tak spodobał się prezent od cioci Narcyzy, że wyrobił mi kartę stałego klienta w Coco de Mer? Kiedy powiedziałam mu, że ta koszulka nie pochodzi z tego sklepu, odparł, że wszystko jedno. Powiedział, iż to jedyny mu znany sklep z bielizną, ponieważ ciotka Petunia dostawała z niego katalog. Wujek Vernon podbierał je żonie, kiedy myślał, że nikt nie widzi.
Hermiona roześmiała się i zerknęła na przyjaciela, który po raz kolejny usiłował pobić Rona w szachach. Czasem nawet mu się to udawało. Rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej, że po raz pierwszy od lat ta rodzina jest w komplecie. Za wyjątkiem Ginny i Draco. Nie wiszą nad nimi żadne groźby ze strony Czarnego Pana czy śmierciożerców. Zjawił się nawet Percy z żoną.
Dopiero po godzinie Molly oznajmiła, że obiad jest gotowy. Wszyscy ruszyli, by przejść do jadalni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Artur poszedł otworzyć, ku zaskoczeniu wszystkich w progu stał Severus Snape trzymając w ręku butelkę Chardonnay.
- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na obiad – powiedział i wręczył wino Arturowi.
- Severus – przywitał go rudowłosy czarodziej – Wejdź, jesteś w samą porę.
Snape rozejrzał się po ludziach i zobaczył promienny uśmiech Hermiony. Najwyraźniej przyjście tutaj to była właściwa decyzja. Podszedł do dziewczyny, uśmiechnął się nieznacznie i zaoferował ramię, aby odprowadzić ją do stołu. Z galanterią odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł obok i obrzucił gapiącą się na niego młodzież, morderczym spojrzeniem.
- Siadać, wszyscy – nakazała Molly. Była bardziej niż zaskoczona, kiedy Severus Snape dołączył do jej rodzinnego obiadu, ale i bardzo zadowolona. Między nimi musi coś być, pomyślała, widząc jak prowadzą cichą rozmowę.
- Dziękuję, że przyszedłeś, Severusie. – podziękowała nieśmiało Hermiona – Muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.
Severus uśmiechnął się szczerze – chyba po raz pierwszy – i odpowiedział – Zdecydowałem, że wolę spędzić ten dzień z tobą, zamiast siedzieć samemu i czytać książkę. – rozkoszował się lekkim rumieńcem, który po jego słowach pojawił się na jej twarzy.
Rozmowy przy stole toczyły się na błahe tematy i raczej w żartobliwy sposób. Severus zdumiony przyłapał się na tym, że się dobrze bawi. Włączył się nawet w rozmowę Weasleya i Pottera dotyczącą Quidditcha. Oboje chłopcy byli zaskoczeni, że ich były Mistrz Eliksirów ma tak rozległą wiedzę na temat tego sportu.
- Nie wiem, dlaczego jesteście tak zdziwieni; przecież wiecie, że sędziowałem jeden z waszych meczy. A kiedy byłem w szkole to nawet grałem.
Teraz sobie przypomnieli; oraz to, że nigdy nie opuścił ani jednego meczu. Zarówno Ron i Harry myśleli, że to dlatego, iż jest jednym z opiekunów domów. Na myśl im nie przyszło, że mógł po prostu lubić Quidditcha. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło ich to.
Kiedy Severus zauważył ziewającą Hermionę, stwierdził, że najwyższy czas wracać do Hogwartu. Pożegnali się z Weasleyami i weszli do kominka. Ledwie zdążyli wejść do salonu jak Hermiona zauważyła przystrojone drzewko. Westchnęła z zachwytu.
- Severus! Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję! Jest piękne. Teraz naprawdę czuję, że jest gwiazdka. – twarz dziewczyny promieniała szczęściem.
- Twoja radość jest najważniejsza, Hermiono. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tej choinki. Żałuję, ze nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeżeli chcesz możemy je zostawić do nowego roku - podobała mu się myśl, że to z jego powodu rozjaśniła się jej twarz.
- Chciałabym bardzo – odpowiedziała. Zerknęła na zegar i doznała lekkiego szoku; było już wpół do siódmej. Nigdy wcześniej nie zostawała w Norze tak długo. Spojrzała na Severusa, ale jego twarz nie wyrażała innych uczuć poza spokojem.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.
Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu – Naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem zaskoczony faktem, iż tak dobrze się bawiłem i ledwie mogę uwierzyć, że trochę się zasiedziałem. Musisz być wyczerpana.
- Tak, jestem raczej zmęczona. Myślę, że wezmę teraz kąpiel, a potem może dokończymy otwieranie naszych prezentów?
- Z przyjemnością.
Całkowicie zapomniał o innych prezentach leżących pod drzewkiem. Obrócił się, aby spojrzeć na kociaka kuguchara, który ocierał się o jego nogę i mruczał z zadowoleniem. Jego naelektryzowane futro trzeszczało. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na widok groźnego spojrzenia Severusa.
- Chodź tu, Snarky. Chodź ze mną – schyliła się po kociaka.
- Snarky? Co, na rany Slytherina, znaczy Snarky?
Dziewczyna zachichotała – On ma tak na imię. Jako, że to prezent od ciebie chciałam go nazwać tak, aby mi o tobie przypominał. A ty, no cóż, jesteś zawsze sarkastyczny i zgryźliwy, więc to imię jak najbardziej pasuje.
- Rozumiem. Jak sądzę jest to najgrzeczniejszy sposób powiedzenia mi tego – rzucił jej uśmieszek.
Hermiona tylko się uśmiechnęła i ruszyła do łazienki. Przechodząc przez sypialnię położyła Snarky’ego na łóżku i wyjęła swoją nową jedwabną koszulkę nocną. Poważnie się zastanawiała czy nie założyć prezentu od Narcyzy, ale przy otwieraniu prezentów chciała mieć na sobie piżamę Severusa. Po kąpieli, gdy ubrała zieloną koszulkę stwierdziła, że już niedługo nie będzie mogła jej nosić. Zaczynała opinać się na brzuchu. Jeszcze chyba tylko tydzień, albo dwa.
Skończyła toaletę i wyszła z sypialni, aby dołączyć do Severusa. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy dostrzegła jak opina ją góra od piżamy. – Wyrastasz z ubrań, że ośmielę się zauważyć.
- Tak – westchnęła- Boję się tego, jest bardzo wygodna. – I to twoja góra od piżamy.
Severus wręczył jej pudełko. – Zaczniemy? Mam jeszcze jedną rzecz dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Zachwycona otworzyła prezent. W środku była ciążowa koszula nocna z tego samego materiału i kolorze, co piżama, którą miała na sobie. Przemknęło jej przez myśl, czy przypadkiem nie znudziło go, że co noc nosi tę samą koszulkę. Odepchnęła tę myśl – Severus! Jest piękna. Dziękuję, dziękuję bardzo. – szybko podniosła kolejną paczkę i wyciągnęła w jego stronę.
Snape wyglądał na ogłuszonego, kiedy wyjął prezent. Było to bardzo rzadkie wydanie książki z eliksirami „ Sekretna Księga Albertusa Magnusa” z 1925 r. Szukał tego od miesięcy. – Gdzie to znalazłaś? Skąd wiedziałaś, że zależy mi na tej księdze?
Teraz Hermiona rzuciła mu uśmieszek – Pamiętasz ten dzień, kiedy pozwoliłeś mi skorzystać z twojego gabinetu? – kiwnął głową – Zauważyłam napisany na kawałku pergaminu tytuł i poprosiłam Lucjusza, aby mi pomógł. Znalazł to gdzieś w Niemczech.
- Dziękuję, Hermiono. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – nachylił się w jej stronę i pocałował. W zamiarze miał to być delikatny pocałunek, ale z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Kiedy się rozdzielili, aby złapać oddech, Severus potarł kciukiem jej policzek i cmoknął w koniuszek nosa.
Czując potrzebę odzyskania dystansu, odezwał się. - Jeszcze raz dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu, by to znaleźć. Widać, że oba twoje prezenty były przemyślane, zawsze będą je cenił.
- Proszę bardzo – uśmiechnęła się delikatnie – Proszę, to chyba jest od Lucjusza i Narcyzy.
Hermionie lekko kręciło się w głowie po tym pocałunku. Szczęśliwa, że sprawy idą w dobrym kierunku rozsiadła się wygodnie, ciekawa, co Malfoyowie przysłali przyjacielowi. To tylko kwestia czasu, Severusie Snape. Będziesz mój!
Był to pięćdziesięcioletnie wino, ulubiona marka Severusa. Notatka dołączona do prezentu głosiła: na okazję przybycia twego spadkobiercy.
Otworzyli wszystkie pozostałe paczki. Jeden, z którego była najbardziej zadowolona okazał się być podróżą do raju dla kobiet w ciąży. Weekendową wizytę w uzdrowisku dla ciężarnych sprezentowali jej Ginny i Draco. Westchnęła z zadowoleniem i rozejrzała się po pokoju. To były jej pierwsze święta bez rodziców, w które czuła się szczęśliwa.
***
Następnego dnia po śniadaniu, do Severusa przybyła sowa z listem. Hermiona zauważyła, że to ptak Malfoyów – Wszystko w porządku? Coś nie tak z Ginny i Draco?
- Nie, Lucjusz zaprasza mnie na drinka, kiedy ty będziesz piła herbatę z Narcyzą. Jeśli nie masz nic przeciwko to będę ci towarzyszył w drodze do Malfoy Manor. Potem, jeśli będziesz chciała, możemy pójść na wczesną kolację. – najlepszy czas, aby zacząć się zalecać.
- Tak, z przyjemnością – kolejna randka? Z największą przyjemnością, naprawdę.
Hermiona spędziła resztę przedpołudnia na pisaniu podziękowań za prezenty i na zabawie z kociakiem. Severus natomiast usiadł przed kominkiem i zatopił się księdze, którą dostał od Hermiony. Popołudniu zebrali się i wyruszyli do Malfoyów. Kiedy byli na miejscu, skrzat domowy zaprosił dziewczynę do salony, a Snape’a do gabinetu.
- Hermiona, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz – skomplementowała ją Narcyza, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję pani Malfoy. Pani zawsze wygląda pięknie. Musze przyznać, że byłam zaskoczona tym zaproszeniem, niemniej pochlebiło mi.
- Nazywasz już Lucjusza po imieniu, więc proszę mów mi Narcyza. Siadaj proszę – zaprosiła dziewczynę. Zadzwoniła po herbatę i ponownie zwróciła się do dziewczyny. – Muszę przyznać, że miałam konkretny powód, aby zaprosić cię na herbatę. Lucjusz i ja uwielbiamy Severusa. Chcemy, aby był szczęśliwy, zasługuje na to. Oboje sądzimy, że możesz się do tego przyczynić, ale są rzeczy, których powinnaś się o nim dowiedzieć.
Hermiona była zaskoczona. Ja? Narcyza Malfoy uważa, że mogę sprawić by Severus był szczęśliwy? Jestem zdziwiona, że tak o mnie myśli.
- Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że ja jestem w stanie go uszczęśliwić? – zaczęła ostrożnie. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, jeśli to nie było konieczne. Nadal istniał ten przeklęty kontrakt. Chociaż, dogadywali się z Severusem coraz lepiej.
Narcyza uśmiechnęła się – Mam oczy, wiesz? I jestem kobietą. Dostrzegam różne rzeczy. Wiem, że Severus coś do ciebie czuje, zresztą z wzajemnością. Co do zasięgu tych uczuć to czas pokaże, jestem tego pewna.
Przerwała na chwilę, kiedy skrzaty wniosły tacę z napojami i herbatnikami. Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, herbata miała lekki posmak mięty, ciasteczka odpowiednio przystrojone. Gdy zostały obsłużone, Narcyza kontynuowała.
- Severus jest bardzo skomplikowanym i skrytym człowiekiem, Hermiono. Zawsze był taki. Poznałam go, kiedy miałam piętnaście lat, a on jedenaście. Miał bardzo trudne dzieciństwo, a pierwsze lata w Hogwarcie również nie były łatwe. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo te historie powinien sam opowiedzieć. Powiem tylko, że on i Lucjusz wydawali się bratnimi duszami ze względu na podobną sytuację rodzinną. – cień smutku przemknął przez twarz blondynki na te wspomnienie.
- Myślę, że to właśnie, dlatego Lucjusz, który, jak każdy siódmoroczny, nie zauważał pierwszorocznych, wziął go pod swoje skrzydła. Ja dla nich nie istniałam do mojego piątego roku. Właśnie wtedy, dzięki mojej rodzinie, zauważył mnie Lucjusz, a Severus zwrócił uwagę na Lucindę, kiedy oboje byli na szóstym roku.
Dziewczyna wyraźnie się skuliła na dźwięk imienia tej wstrętnej wiedźmy. Pamiętała swoje spotkanie z nią podczas wesela Ginny. Narcyza mówiła dalej.
- Kiedy zaczęłam się umawiać z Lucjuszem, a później Severus z Lucindą wszystko wydawała się doskonałe. Sprawy powoli posuwały się do przodu. Do czasu, kiedy Voldemort zaczął zbierać zwolenników. Jego ideały wydawały się takie bliskie nam wszystkim. Lucinda i ja zachęciłyśmy naszych mężczyzn, aby do niego dołączyli.
- Aby uwolnić świat od czarodziei mugolskiego pochodzenia i tych półkrwi? – spytała Hermiona napiętym głosem. – Aby utrzymać czystość krwi? – wiedziała, że w jej głosie brzmi rozgoryczenie, ale prawda zawsze jest gorzka. Przez cały czas spotykała się z takimi uprzedzeniami i między innymi przez to straciła rodziców.
Narcyza westchnęła – Hermiona jest coś, co musisz zrozumieć. Czystokrwiści od narodzin uczą swoje dzieci, że są lepsi. Można powiedzieć, że rodzimy się z tym przekonaniem. Nie znamy innego rozumowania. Więc kiedy ten człowiek zaczął głosić swoje ideały byliśmy bardziej niż szczęśliwi i zrzeszyliśmy się wokół niego. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to za potwór i do czego jest zdolny.
Dziewczyna spojrzała na nią znad swojej filiżanki – Nadal wierzysz w te rzeczy, Narcyzo? Widzisz mnie jako szlamę? Jako kogoś gorszego?
Pani Malfoy uśmiechnęła się ciepło, aby uspokoić Hermionę – Nie. I zanim spytasz, Lucjusz także nie. No dobrze, Lucjusz uważa się za lepszego od każdego, nie tylko od czarodziei mugolskiego pochodzenia – te słowa sprawiły, że Hermiona zachichotała i zgodnie z życzeniem Narcyzy, nastrój się rozluźnił. – Severus już też nie wierzy w te sprawy. Przecież wybrał ciebie, abyś urodziła jego spadkobiercę. – Hermiona skinęła głową zastanawiając się nad słowami Narcyzy.
- Kiedy Czarny Pan po raz pierwszy został pokonany, odetchnęliśmy. Zyskaliśmy trochę swobody. Draco był dzieckiem, a Severus zaręczony z Lucindą. Znowu wszystko było w porządku. Wtedy, któregoś dnia Severus niezapowiedziany odwiedził Lucindę i zastał ją w … kompromitującej sytuacji. Zerwał zaręczyny i nigdy więcej na nią nie spojrzał. Z tych powodów; trudne dzieciństwo, służalczość Czarnemu Panu i na koniec te doświadczenie z Lucindą; jest mu bardzo trudno komuś zaufać. Umawiał się z kilkoma czarownicami, ale żadnej nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Nigdy nie widziałam, aby patrzył na kogoś, wliczając Lucindę, w sposób, w jaki patrzy na ciebie.
Hermiona była zaskoczona słowami Narcyzy, sama miała problemy z rozszyfrowaniem Severusa i tego, co mówił i myślał – Myślisz, że mam u niego szansę? Przyznał się, że zależy mu na mnie, ale czy naprawdę mógłby mnie pokochać?
- Jeśli masz dość cierpliwości i zrozumienia oraz jesteś skłonna by utrzymać pewien dystans, to jestem tego pewna. Proszę nie zrań go. Łatwo mogłabyś to zrobić, bo jak mówisz już przyznał, że mu zależy. Potrzebuje kogoś, kogo mógłby kochać i kto należałby do niego. Jestem pewna, że on chce, abyś to ty była tą osobą.
Ostatnie stwierdzenie blondynki dodało Hermionie otuchy. Wiedziała, że Severus nie rozmawiał na ten temat z Narcyzą, ale jeśli ktokolwiek go dobrze znał to właśnie ona i Lucjusz. – Nigdy bym go nie zraniła. Kocham go i w odpowiednim czasie powiem mu to – przyznała się.
Narcyza odstawiła filiżankę i uśmiechnęła się do dziewczyny – Dobrze, a teraz powiedz mi, o co poszło między tobą a Lucindą w łazience po ceremonii.
Hermiona była zaskoczona i nie wiedziała jak dużo może powiedzieć. Nie była świadoma faktu, iż Narcyza była wtedy świadkiem ich rozmowy. Nie wiedziała też jak blisko była związana ze szwagierką. – No cóż, dowiedziała się, że jestem w ciąży. Zdenerwowała się.
Matka Dracona uśmiechnęła się. – To oczywiste. Byłam w ostatniej kabinie, kiedy rozmawiałyście. Groziła ci, prawda?
- W zawoalowany sposób, tak. Myślę, że była tylko zdenerwowana. Nie zna towarzyszących tej ciąży okoliczności, a ja nie miałam zamiaru jej o tym informować.
- Nie lekceważ jej, Hermiono. Lucinda jest bardzo mściwa i nie zawaha się spełnić gróźb. Uprzedzam cię, że nie będzie siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem. Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewna, że nic mi nie grozi. Rzadko jestem sama.
- Jak by nie było, bądź ostrożna – Narcyza zdecydowała się zmienić temat – Urządzam małe sylwestrowe przyjęcie i chciałam osobiście zaprosić ciebie i Severusa. Zwykle jest to ogromny bal, ale tym razem chcę mieć tylko najbliższe grono rodziny i przyjaciół, bo Ginny i Draco wracają z miesiąca miodowego. Przyjdziecie?
- Och, tak! Oczywiście będę musiała zapytać Severusa, ale jestem pewna, że się zjawimy. Dlaczego Draco i Ginny wracają tak szybko?
- Draco chce wziąć więcej wolnego latem, a teraz w biurze jest sporo pracy.
- To ma sens. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Ginny.
***
- Severus, stary przyjacielu, co u ciebie?
- W porządku, dzięki. Ty wyglądasz świetnie.
- Siadaj. Jest coś, co jak uważam powinieneś wiedzieć.
Severus uniósł brew na tą nietypową dla Lucjusza gwałtowność – Tak? Cóż to może być?
Malfoy długo przyglądał się przyjacielowi i ojcu chrzestnemu jego syna. Wiedział, że Severus się wścieknie, kiedy powie mu o groźbie Lucindy, skierowanej przeciw jego spadkobiercy i Gryfonce. – Pozwól, że naleję ci brandy – podał przyjacielowi drinka i nalał dla siebie. – Myślę, że dobrze zrobisz, jeżeli zaczniesz bardziej dbać o bezpieczeństwo swojej Gryfonki dopóki dziecko się nie urodzi, a nawet po porodzie.
Snape obrzucił przyjaciela spojrzeniem, pod którym większość ludzi kuliła się ze strachu – Co chciałeś przez to powiedzieć, stary przyjacielu? – jego głos obiecywał śmierć w męczarniach. Chyba Lucjusz nie grozi, Hermionie?
Lucjusz westchnął – Lucinda dowiedziała się, że Hermiona jest w ciąży. Jean –Paul odkrył to, kiedy z nią tańczył i powiedział matce. Spotkały się w łazience po ceremonii i Lucinda groziła Hermionie.
- Na jaja Merlina, człowieku! Jak to odkrył? Co dokładnie powiedziała? Wiedziałem, że podczas tańca ten przeklęty gówniarz przyciskał ją do siebie zbyt mocno!
- Narcyza twierdzi, że Lucinda kazała Hermionie uważać, aby nie przydarzył się jej jakiś wypadek. Była w kabinie obok i podsłuchała rozmowę. Chciałem, abyś był tego świadomy, ponieważ oboje wiemy, jaka jest Lucinda.
- Dziękuję Lucjuszu. Teraz ty powinieneś się o czymś dowiedzieć. Jeżeli stanie się coś Hermionie, albo mojemu dziecku to ją zabiję. Nie miej co do tego wątpliwości.
Lucjusz tylko uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że Severus tak zareaguje. Zamierzał porozmawiać na ten temat z Lucindą jak jutro wróci z Francji. Odwoziła syna oraz zamierzała spotkać się z rodzicami Vivienne w celu przedyskutowania ślubu.
- Powiedz mi, Severusie, jakie masz plany w stosunku do swojej Gryfonki?
Snape zawahał się na sekundę. Potrzebował z kimś porozmawiać na ten temat i wiedział, że Lucjusz jest jedną z odpowiednich osób. Jeśli nie najlepszą – Zamierzam zalecać się do niej przez te kilka miesięcy i zobaczę, co się wydarzy. Dziś zabieram ją na wczesną kolację do Kryształowej Kuli, tej nowej restauracji na Pokątnej.
- Doskonale! Razem z Narcyzą zabraliśmy tam Dracona i Ginny, kiedy powiedzieli nam o zaręczynach. Oczywiście jak już otrząsnęliśmy się z szoku. Świetnie. Ośmielam się stwierdzić, że będzie jej się tam podobało.
Severus rzucił przyjacielowi uśmieszek w odpowiedzi na tę jawną aprobatę.
***
Severus i Hermiona byli pod wrażeniem, kiedy weszli do restauracji. Jedzenie było doskonałe. Snape, zamówił Jagnie pieczone w sosie curacao, a Hermiona delikatną cielęcinę zapiekaną w szpinaku i pecorino.
Rozmawiali bardzo swobodnie. Severus opowiadał o swoim dzieciństwie i ojcu, ale bez wchodzenia w szczegóły. Mówił też o latach spędzonych w Hogwarcie jako uczeń. Mimochodem napomknął o przynależności do śmierciożerców i przeskoczył do czasów, kiedy działał jako szpieg. Można powiedzieć, że prześlizgiwał się płytko po każdym temacie. To wystarczyło, by Hermiona doceniła jego wysiłek otworzenia się przed nią. Wiedziała ile kosztowało go wyjawienie osobistych szczegółów życia.
Sama również opowiadała o swoim dzieciństwie oraz hogwardzkich psotach. W żartach zwróciła mu uwagę na jego zachowanie, kiedy na czwartym roku Draco potraktował ją klątwa, po której urosły jej zęby. W zamian zbeształ ją za kradzież jego zapasów składników do eliksirów.
Oboje byli zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że od czasu skończenia przez nich deseru minęło już parę godzin. Zdecydowali, że najwyższy czas wracać do zamku. Hermiona była bardzo zmęczona i po krótkim masażu usnęła. Snape uświadomił sobie, że odkąd śpią razem nie miała ani jednego koszmaru z wyjątkiem tego pierwszego. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.
***
Kiedy przybyli do Malfoyów, przyjęcie sylwestrowe trwało na całego. Skonsternowana Hermiona uświadomiła sobie, że nie miała żadnej pasującej na nią wieczorowej sukienki. Przed przyjęciem zrobili awaryjny postój u Madame Malkin. Wybrała prostą czarną sukienkę, miała mało czasu, aby wybrać coś bardziej sylwestrowego. Właśnie zamykano sklep i Severus zapłacił dodatkowo, aby był otwarty jeszcze pół godziny.
Weszli do salonu, Hermiona omiotła spojrzeniem pokój w celu odnalezienia Ginny. Stała otoczona przez przyjaciół. Podeszła do nich, a Severus dołączył do Lucjusza i Goyle’a seniora. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Lucindy i odprężył lekko, kiedy zorientował się, iż panna Malfoy nie zaszczyciła przyjęcia swoją obecnością. Jednak wolał nie spuszczać Hermiony oka.
Gdy tylko dziewczyna dotarła do Ginny mocno ją objęła – Witaj w domu. Jak podróż?
- Super – wtrącił się Draco – W ogóle nie wychodziliśmy z pokoju!
- E, Draco! Mówisz o mojej siostrze – ryknął Ron, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Zbliżała się dwunasta i Hermiona zauważyła, że każdy szuka swojej pary. Automatycznie ruszyła w stronę Severusa. Stwierdziła, że idzie w jej kierunku i uśmiechnęła się promiennie. Gdy do niej dotarł, ludzie już odliczali ostatnie sekundy. Kiedy wybiła dwunasta, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował – Szczęśliwego Nowego Roku, moja mała lwico.
- Szczęśliwego Nowego Roku – odpowiedziała. Była zaskoczona. Myślała, że jest typem nielubiącym publicznych manifestacji uczuć. Serce Hermiony radośnie zatrzepotało, że tak chętnie pocałował ją na oczach wszystkich, nie żeby ktoś patrzył. Wszyscy się całowali.
Później Severus poszedł z Lucjuszem i innymi mężczyznami do gabinetu na tradycyjne cygaro, a Hermiona dołączyła do przyjaciół. Zaczynał być zmęczona, ale nie powiedziała tego Severusowi. Nie chciała jeszcze wychodzić.
Zauważyli, że dziewczyna zaczyna się meczy i rozsiedli się przy kominku. Draco zadzwonił po skrzaty, aby przyniosły gorącą czekoladę. Dobrze się bawili, śmiali i żartowali na temat miodowego miesiąca i prezentów gwiazdkowych, kiedy nagle Susan Bones zaczęła się źle czuć.
- Neville, myślę, ze musimy iść do domu. Źle się czuję. – Susan prawie jęknęła. Było oczywiste, że coś jej dolega, była cała spocona.
- Rany, Susan – wymknęło się Tonks – Naprawdę źle wyglądasz. Może powinnaś iść do Mungo!
- Nie, myślę, że to grypa, albo coś takiego. Do rana mi przejdzie, jestem pewna.
***
Aportowali się do mieszkania Neville’a. Jeszcze nie mieszkali razem, ale Susan miała u niego parę osobistych rzeczy i szat. Oboje wiedzieli, że to tylko kwestia czasu zanim zamieszkają razem. Chłopak chciał się oświadczyć w Walentynki.
Dziewczyna czuła się tak źle, że tylko zrzuciła ubranie i wpełzła do łóżka w samych majtkach. Strasznie się pociła i było jej zbyt gorąco, żeby jeszcze ubierać koszulę nocną.
Po dwóch godzinach obudziły ją straszne skurcze, stwierdziła, że prześcieradło jest całe we krwi. Złapały ją okropne mdłości, ledwo zdążyła do łazienki. Neville’a obudziły dzięki wymiotowania. Kiedy wstał zobaczył krew – Susan? Wszystko w porządku?
- Nie, jest strasznie. Chyba jednak będziemy musieli iść do Mungo! Czy mógłbyś podać mi mój szlafrok i pantofle?
- Już, kochanie! Nie podoba mi się ta krew na łóżku. To chyba nie czas na twoją comiesięczną przypadłość? – potrząsnęła głową w odpowiedzi.
Do czasu, kiedy fiukneli do Mungo, Susan czuła się już całkiem źle. Nie była w stanie ustać na nogach. Kiedy tylko pielęgniarka dyżurna spojrzała na dziewczynę momentalnie wskazała jej pokój i pobiegła po uzdrowiciela.
Gdy nadszedł uzdrowiciel wraz ze stażystą, Neville powiedział mu, jakie symptomy miała Susan. Wyszedł, kiedy uzdrowiciele wzięli się za badanie. Po paru chwilach poproszono go z powrotem. Chcieli rozmawiać z obojgiem
- Panno Bones – zaczął starszy czarodziej – Nie mam pojęcia, jakiego typu eliksir dał pani pseudo uzdrowiciel, ale powinna pani pozostać w szpitalu na obserwacji. Nie nadzorowane dawkowanie takiego eliksiru może mieć przykre i trwałe skutki uboczne.
Susan była zdezorientowana – Przepraszam, ale nie rozumiem, o czym pan mówi, nie piłam dziś żadnego eliksiru. Skąd ten pomysł?
Uzdrowiciel popatrzył na nią z niedowierzaniem – Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Pani ciało zareagowało na eliksir aborcyjny, wzięty jakieś parę godzin temu.
Neville był zszokowany, – Dlaczego, do cholery, Susan miałaby brać taki eliksir? Nawet nie była w ciąży!
- Teraz już z pewnością nie. Jest test, który może stwierdzić czy naprawdę była w ciąży zanim wypiła ten specyfik i jest bardzo efektywny.
Dziewczynę zaczęła ogarniać mała panika i zdenerwowanie – Oczywiście, proszę przeprowadzić ten przeklęty test. Nigdy nie byłam w ciąży i nie wzięłam żadnego przeklętego aborcyjnego eliksiru!
Uzdrowiciel wyszedł na chwilę, aby przeprowadzić test, kiedy wrócił na jego twarzy widać było zmieszanie – Przepraszam, panno Bones, panie Longbottom. Faktycznie nie była pani w ciąży, jednak w pani ciele są ślady tego napoju. Jeżeli nie wypiła pani tego świadomie to sugeruję dowiedzieć się, co się stało. Będzie musiała pani tutaj zostać, dopóki nie zdecyduję, że nic pani nie grozi. Pani reakcja była gorsza, ponieważ nie była pani w ciąży.
- Dlaczego do cholery ktoś dał mi ten eliksir? – spytała. Nagle otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Neville’a przerażonym wzrokiem. – Hermiona – wykrzyknęli równocześnie.
- Neville, musisz pójść do Hogwartu i powiedzieć Hermionie oraz profesorowi Snape co się wydarzyło.
- To będzie pierwsza rzecz, jaką zrobię z samego rana, kochanie. O tej porze są już w łóżku – pochylił się i pocałował Susan w policzek – Odpoczywaj. Zostanę z tobą do rana, a potem pójdę do Hogwartu, obiecuję.
***
Severus otworzył jedno oko na dźwięk walenia do drzwi. Spojrzał na zegar; siódma rano. Do diabła! Kto dobija się o tak wczesnej porze w Nowy Rok? Sprawdził czy te odgłosy nie obudziły Hermiony, wyszedł z łóżka i sięgnął po szlafrok.
Kiedy otworzył drzwi zobaczył bardzo zaniepokojonego Neville’a – Longbottom, co u licha sprowadza cię pod moje drzwi o tak bezbożnej godzinie?
- Profesorze Snape, naprawdę musze z panem porozmawiać. To bardzo ważne, sir!
Severus westchnął. – Wejdź i streszczaj się, chcę iść dalej spać. Tylko nie podnoś głosu, chłopcze, Hermiona nadal śpi.
Neville wszedł i wyrzucił z siebie – Ktoś podał Susan eliksir aborcyjny!
Snape uniósł brew – No cóż twoja babcia będzie zawiedziona. Jednak nie widzę związku ze mną. Nie mam żadnego eliksiru, który mógłby odwrócić skutki. Nie jestem cudotwórcą.
Longbottom zaczął szarpać się za włosy i nerwowo chodzić po pokoju – Nie, sir, nie rozumie pan. Susan nie była w ciąży. Ktoś podał jej ten napój bez jej wiedzy. To musiało się stać na przyjęciu u Malfoyów. Byliśmy tam, kiedy zaczęła chorować – Severus patrzył na niego wzrokiem bez wyrazu – Nie rozumie pan? Myślimy, że to było przeznaczone dla Hermiony!
To zwróciło jego uwagę. Miał właśnie coś powiedzieć, kiedy poczuł na plecach dłonie, za nim stała Hermiona – Neville to straszne! Z Susan wszystko w porządku? Gdzie jest teraz? – dziewczyna wychodziła z siebie, nieświadomie, obronnym gestem, położyła rękę na brzuchu. – Chcę się z nią zobaczyć!
- Spokojnie, Hermiono – odezwał się Severus – Jest za wcześnie. Wróć do łóżka i prześpij się jeszcze kilka godzin.
- Jak możesz tak mówić. Łóżko? Po usłyszeniu czegoś takiego? – spytała z niedowierzaniem. Spojrzała na zakłopotanego przyjaciela – Ja ona się czuje, Neville? – już prawie płakała. Snape objął ją ramieniem i lekko uścisnął na pocieszenie.
- W nocy była bardzo chora, wymiotowała i krwawiła, więc wziąłem ją do Mungo. Uzdrowiciel powiedział, że wszystko będzie w porządku, ale woleli ją zatrzymać dopóki nie będą pewni, iż nie zostaną jakieś skutki uboczne. Prawdopodobnie wypiszą ją za parę dni. Chciałem, żebyś o tym wiedziała, bo jesteśmy pewni, że ten eliksir był przeznaczony dla ciebie, Hermiono. Proszę cię, uważaj na siebie!
- Będę. Bardzo ci dziękuję. Przekaż pozdrowienia Susan i powiedz, że mam nadzieję, iż wkrótce poczuje się lepiej. Wpadnę do niej dzisiaj po południu. Teraz idź odpocząć, wyglądasz na wykończonego.
Pożegnali się i Neville wyszedł. Severus przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała tak bardzo bezbronnie, że zadrżało mu serce. Nadal obejmowała rękami brzuch i wiedział, że odda życie, aby chronić dziecko. Nasze dziecko. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, uznał, że uspokajające przytulenie jest dokładnie tym, czego w tej chwili potrzebowała. Musnął ustami jej skroń i skierował w stronę łóżka. Wszedł do łazienki. Parę minut później wyszedł w pełni ubrany – Zostań w łóżku, powinienem wrócić za godzinę.
- Gdzie idziesz? – spytała wstając z łóżka.
- Do Malfoy Manor, oczywiście.
Hermiona zaczęła chodzić po pokoju – O tej godzinie? Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie? – nie odzywał się tylko wbił w nią intensywne spojrzenie czarnych oczu – Dobrze więc. Idę z tobą!
- Z pewnością nie idziesz ze mną! Pozostaniesz tutaj, gdzie jest bezpiecznie, a ja dowiem się, co do wszystkich diabłów, jest grane! – gdy uniosła wyzywająco podbródek zmienił ton – Proszę Hermiono. Jeżeli na tym przyjęciu rzeczywiście ktoś podał pannie Bones ten eliksir, to jest zbyt niebezpiecznie abyś tam szła. – wiedział, że jego następne słowa rozwiążą ten problem – I niebezpiecznie dla dziecka.
Hermiona westchnęła w poczuciu klęski. Ona może ryzykować, ale nigdy nie zaryzykuje utraty dziecka – Proszę bądź ostrożny i wracaj szybko. Będę się martwić dopóki nie wrócisz.
- Nie martw się o mnie, kochanie. Dam sobie radę z Lucindą Malfoy – pochylił się i delikatnie pocałował. Nie oglądając się, wyszedł. Był w połowie drogi do bram Hogwartu, kiedy uświadomił sobie, że nazwał ją, kochanie. Parsknął. A co to do diabła ma za znaczenie w tym miejscu ich relacji? To oczywiste, że moje uczucia do niej nie są tak dobrze ukryte jak sądziłem.
***
Lucinda nadal spała, kiedy wściekły Snape bezceremonialnie wtargnął do jej sypialni. Zmusił skrzata, aby wskazał mu pokój panny Malfoy. Podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i wyszarpnął z łóżka.
- Co to ma znaczyć, Severusie? Wiesz, że lubię ostre zabawy, ale wolę najpierw o tym wiedzieć. – odezwała się i mrugnęła do niego.
Snape miał ochotę udusić ją tu i teraz – Wiem, że próbowałaś podać Hermionie eliksir aborcyjny, Lucindo. Chcę abyś wiedziała, że cię zabiję nawet, jeśli tylko spojrzysz na nią krzywym wzrokiem.
Kobieta była na tyle bezczelna, że uśmiechnęła się szyderczo – Nie wiem, o czym mówisz, kochany. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę nawet nie byłam obecna na tym przyjęciu sylwestrowym.
Na twarzy Severusa pojawił się złowieszczy uśmiech, kiedy zacisnął ręce na szyi panny Malfoy. Wymruczał morderczym szeptem – Nie powiedziałem ani słowa na temat gdzie i kiedy się to stało, Lucindo – ścisnął mocniej i nieznacznie podniósł ponad ziemią.
- Severus! Wystarczy! – ryknął Lucjusz – Przestań! Co to ma znaczyć?
Snape nieznacznie rozluźnił uścisk, ale nie puścił jej – Ubiegłej nocy twoja droga siostra próbowała podać Hermionie eliksir aborcyjny. Powiedziałem ci, co jej zrobię, jeśli spróbuje skrzywdzić Hermionę, albo dziecko. Na szczęście eliksir przez pomyłkę został dodany do niewłaściwego napoju i Susan Bones spędziła noc w Mungo, chociaż wątpię w to, że panna Bones zgodziłaby się ze mną.
- O czym, do diabła, on mówi, Lucindo? To prawda? Co zrobiłaś? – słowa Severusa rozwścieczyły Lucjusza.
Czarnowłosy czarodziej rozluźnił dłonie na tyle, żeby Lucinda mogła się odezwać. Chociaż i tak miała z tym problemy – Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że wczoraj mnie tu nie było. Spędziłam noc z Bagmanem.
Severus puścił ją, upadła niezgrabnie na podłogę i odkaszlnęła. Gdyby spojrzenie mogły zabijać, Snape byłby już martwy – Nie musiałaś być na miejscu, Lucindo, aby przeprowadzić plan. Skrzat mógł wlać eliksir do napoju. – był tak wściekły, że cały się trząsł – Słuchaj mnie uważnie. To było moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli z głowy Hermiony spadnie, choć jeden włos lub jeżeli stanie się coś mojemu dziecku to cię zabiję. Nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
Kiwnął Lucjuszowi głową na pożegnanie i z zawirowaniem szat ruszył do wyjścia. W głowie miła tylko jedną myśl: Hermiona. Musiał ją zobaczyć tak szybko jak to tylko możliwe.
Około południa sowa Neville’a przyniosła im wiadomość, że Susan nadal nie czuje się najlepiej i na razie nie chce przyjmować gości, więc zdecydowali się odwiedzić ją dopiero jutro. Popołudnie siedzieli pocieszając się nawzajem. Oboje wiedzieli, co by się stało, jeśli to Hermiona piłaby z tej filiżanki, którą dostała Susan.
***
Rano, po niespokojnym śnie, Hermiona pierwsze, co chciała zrobić to wziąć prysznic i udać się do Susan. Severus jednak, ku jej konsternacji, nie był przekonany do tego pomysłu.
- Wybacz, Hermiono, ale nie mogę pozwolić, żebyś opuściła zamek bez eskorty. To zbyt niebezpieczne.
Dziewczyna założyła ręce na piersiach i westchnęła zirytowana – Jestem pewna, że w Mungo nic mi nie grozi, Severusie. Naprawdę uważasz, że może mi się tam coś stać?
- Być może i dopóki jest taka możliwość pozostaniesz tutaj. Mógłbym cię odprowadzić, ale nie mogę dziś opuścić zebrania sztabu, po za tym uważam, że Albus powinien się dowiedzieć co się stało. A teraz zjedz swoje śniadanie.
Po tych słowach dziewczyna zwęziła oczy. Czekała tylko, aż poklepie ją po głowie i powie
„ grzeczna dziewczynka” - A jeśli będę miała inną eskortę? Może Draco i Ginny będą chcieli pójść? Przecież miało to miejsce w Malfoy Manor – wstrzymała oddech czekając na odpowiedź.
- Świetnie, jeśli Draco, nie tylko Ginewra, się zgodzi to nie będą miał obiekcji, ale masz iść tylko, do Mungo i z powrotem. Umówiłem cię na wizytę u Madame Malkin. Musisz mieć nowe szaty. Poinformowałem ją, że chcę abyś miała takie, które automatycznie dopasują się do zmian zachodzących w twoim ciele. Oczekuję, e kupisz siedem kompletów, oczywiście na mój rachunek.
- Dziękuję, Severusie. Będziesz mi towarzyszył?
- Niestety nie. Mam dziś spotkanie z Lucjuszem. Nymphadora zgodziła się cię odprowadzić. Będzie na spotkaniu sztabu razem z Harrym. Wydaje się, że paru niedobitków z pośród śmierciożerców dało o sobie znać w mugolskim Londynie, więc paru członków zakonu będzie dziś w Hogwarcie.
Czy to się nigdy nie skończy? Westchnęła i skinęła głową. Zabrała się za śniadanie, spieszyła się, musiała jeszcze wziąć prysznic. Chciała zaraz wysłać Ginny sowę z pytaniem czy pójdą z nią odwiedzić Susan.
Severus zauważył jej poważną twarz i chciał jakoś poprawić jej humor – Co powiesz na jakąś wczesną kolację na mieście i mugolskie kino? Niedługo wracają uczniowie i nie będziemy mieli tylu okazji do wycieczek.
Rozpromieniła się. Gdyby nie wiedziała lepiej, to pomyślałaby, że to ich trzecia randka. Hmmm, zastanawiam się czy reguła trzeciej randki odnosi się także do nas? – Z przyjemnością. Jest film, który chciałabym zobaczyć. Ma tytuł „ To właśnie miłość”, słyszałam, ze jest świetny.
- Więc postanowione. Nie śpiesz się tak z tym jedzeniem i przygotowaniem do wyjścia. Osobiście wyślę Draconowi sowę. – podniósł się z zamiarem napisania notki do chrześniaka. Pochylił się i musnął wargami usta dziewczyny. Nie zamierzał tego robić. To był odruch.
Oszołomiona tym niespodziewanym pocałunkiem, skończyła jeść i wstała, aby pójść pod prysznic. Po drodze schyliła się po Snarky’iego. Miała go tylko tydzień, a już go ubóstwiała. Idąc do łazienki muskała nosem miękkie futerko kociaka.
Snape przyglądał się jej rozbawiony.
***
Hermiona wróciła z Mungo w lepszym nastroju. Susan czuła się coraz lepiej i uspokoiła ją, że ten wypadek nie będzie miał trwałych skutków ubocznych. Siedzieli u Susan prawie godzinę dopóki nie przyszedł Neville, by zabrać dziewczynę do domu.
Był wyjątkowo piękny dzień jak na styczeń; świeciło słońce, chociaż mimo to było bardzo zimno. Hermiona była zmęczona ciągłym tkwieniem w zamku, więc zdecydowała się na mały spacer do jednej ze szklarni. Zabrała ze sobą książkę, aby odprężyć się przy czytaniu. Miała swoją ulubioną, tam profesor Sprout hodowała najbardziej egzotyczne rośliny. Zawsze zdumiewało ją, co potrafi stworzyć magia, nawet po tylu latach życia jako czarownica. W środku było przyjemnie ciepło. Usiadła na jednaj z ławek i otworzyła książkę o zaklęciach.
Profesor Flitwick powiedział jej, że jak tylko zda wszystkie egzaminy to może zacząć pracę z nim i Terry Bootem. Dodatkowe pięć miesięcy stażu; zgodziła się bardzo chętnie. No i lepiej wypadnie w oczach innych mistrzów Zaklęć.
Nie wiedział jak długo siedziała, kiedy usłyszała dobiegający z góry syczący dźwięk. Powoli odłożyła książkę i uniosła głowę. Wstrzymała oddech, po roślinach ześlizgiwał się duży, brązowy w czarne pasy, wąż. Prosto na nią. Zamarła bez ruchu nie wiedząc, co robić.
Nagle, za plecami usłyszała kolejne wężowe dźwięki. Ku jej ogromnej uldze, kiedy się obróciła zobaczyła Harry’ego i Tonks. Harry powstrzymał węża i teraz z nim rozmawiał. Po chwili pozbył się go za pomocą szybkiego zaklęcia – Vipera Evanesca!
- Psiakrew! – wykrzyknął chłopak. By wyraźnie wstrząśnięty.
- Co powiedział ten wąż, Harry? On tutaj w ogóle robił? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w okolicy! – Tonks zasypała go gradem pytań.
- Dlatego, że ten rodzaj węża występuje tylko we Francji – po tym jak odkrył, że jest wężousty zdążył się wiele o nich nauczyć. Zwrócił się do Hermiony – Dobrze się czujesz? Mam cię zaprowadzić do pani Pomfrey?
- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co ten wąż tutaj robił, Harry? Jak przywędrował z Francji do Hogwartu, na Boga! - ogarniała ją panika.
Chłopak westchnął – Powiedział mi, że nie wie jak się tutaj znalazł. Przybył tutaj w pudle i został wypuszczony w tej szklarni. To wszystko, czego się dowiedziałem zanim odesłałem go z powrotem do Francji. Hermiono bardzo łatwo dowiedzieć się, że to jedno z twoich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Psiakrew każdy to wie! Dlaczego ktoś, wiedząc to wszystko, wpuścił go tutaj?
Przyjaciółka wstała i zaczęła chodzić dokoła szybkim krokiem – Po pierwsze Susan Bones, na przyjęciu u Malfoyów, wypiła aborcyjny eliksir, dzisiaj ten francuski wąż w szklarni. No dobrze, przypuszczam, że wąż to może być zbieg okoliczności, ponieważ nie miał możliwości przewidzieć, że akurat dzisiaj tu przyjdę. Chodzi mi o to, że jest styczeń! Ciężko stwierdzić, że to akurat jej sprawka, po za tym, iż waż pochodził z Francji, gdzie mieszka jej syn i skąd dopiero wróciła.
Tonks męczyło patrzenie na chodzącą przyjaciółkę – Czekaj! O czym i o kim ty mówisz? I o co chodzi z tym eliksirem?
- Severus poinformuje wszystkich o tym, co się stało, na zebraniu. Wy dwoje lepiej już idźcie, jeśli nie chcecie się spóźnić. Tonks nadal jesteśmy umówione na zakupy?
- Jasne! Właśnie, dlatego cię szukaliśmy, chciałam potwierdzić nasze plany. Jak nie znaleźliśmy cię w lochach to pomyśleliśmy, że będziesz tutaj. Pozwól się odprowadzić z powrotem do kwater. Nie powinnaś sama przebywać poza zamkiem. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić pani Pomfrey?
Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową – Nie, czuję się dobrze. Jestem tylko trochę wstrząśnięta i chcę wrócić do domu. – zabrała swoje rzeczy i ruszyła z nimi do zamku. Musiała porozmawiać z profesor Sprout, aby wykluczyć przypadkową możliwość pojawienia się węża w szklarni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz